-
Postów
2646 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
4
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Treść opublikowana przez HunterM
-
Takie złe a jednak takie fajne.
-
Junaki sprzedawano także w USA, w tym model szosowo-terenowy Scrambler oraz 21 sztuk wykonane na specjalne zamówienie, z wyposażeniem wzbogaconym o sakwy, gmole i dodatkowe oświetlenie (fabryczne oznaczenie - "Junak M10 de Lux"). Eot.
-
A co chcesz od aparatu zapłonowego? Że po 55 latach potrafi się obluzować ośka w wirniku? 🙂 Zapłon jest w Junaku od Simsona Awo jednego z najbardziej niezawodnych ponoć konstrukcji tego czasu. Dałeś do porównania dwa dwusuwy. Co do Sokoła i Junaka: Konstrukcja, opracowana w latach 1951-1952 w Biurze Konstrukcyjnym Przemysłu Motoryzacyjnego przez zespół pod kierunkiem J. Ignatowicza, przewyższała wiele motocykli renomowanych firm światowych owego czasu[1]. Nic w tym dziwnego, skoro tworzyli go doświadczeni konstruktorzy opierając się na przedwojennych dokonaniach zespołu T. Rudawskiego, niezwykle utalentowanego konstruktora trzech modeli motocykli Sokół w PZInż. Stąd tak wiele podobieństw w konstrukcji silnika Junaka do Sokoła 600 i 500. No i co? Co do samego aparatu zapłonowego. Generalnie kapitalny pomysł, bo posiadając przystawkę sportową można było wymienić cały aparat zapłonowy bez ustawiania zapłonu wykręcając 3 śruby. Na rajdy, w trasę kapitalne rozwiązanie. Mankamentami jest os wirnika, która po ponad 50 latach może się obluzować, lecz to w większości przypadków jest wynikiem nieumiejętnego rozbierania aparatu w stylu kowalskim. Wirnik też niekiedy lubi się rozmagnesować, ale ma do tego absolutnie prawo po tylu latach posługi. Na te czasy łączenie aluminium i trudnego stopu magnetycznego wypadło i tak nadspodziewane pomyślnie. Obecnie mając do dyspozycji neodym i oś która jest w jednej części a nie wprasowana po obu stronach mamy do dyspozycji wirniki nieśmiertelne. Przypominam aparaty zapłonowe produkowano w Niemczech i ich zaadoptowanie było ze wszech miar słuszne i uzasadnione ekonomicznie w tamtych czasach. Przypalające się styki w przerywaczu są wynikiem przeróbek i zmiany zapłonu na bateryjny w mojej ocenie całkowicie zbędny w Junaczym piecu. Tyle w praktyce i tyle faktów. Zapraszam do merytorycznej wymiany poglądów.
-
Najmłodszy możliwie Junak M10 aktualnie ma 55 lat. @Tommo Brak jakości?! ku*wa, stary. Poczytaj, posłuchaj a dopiero potem skomentuj, bo się wydurniasz. W wykrwawionym, zniszczonym po 2 wojnie kraju powstaje pomysł żeby zbudować motocykl 4 suwowy. W 51 roku ruszają prace projektowe. Cofnij się w te czasy, zero internetu, maili, telefony gdzieniegdzie. I zbierają zespół ludzi, którzy w 3 lata robią od zera motocykl i 3 lata później ten motocykl jest seryjnie produkowany, a w 1960 roku w 6dniowce w Bad Aussee zespół polski na Junakach zajmuje 2 miejsce. Weź sobie wyobraź teraz, że masz skrzyknąć ekipę i za 6 lat na zbudowanym przez siebie motocyklu wygrać rajd. Jakie były wtedy narzędzia, jak rozbierałem silnik to nieraz pod nosem do siebie mówiłem jakim ku*wa cudem oni to wszystko zrobili na tych sprzętach, które były wtedy dostępne. Elementy z tamtej epoki są wielokrotnie, powtarzam wielokrotnie lepsze i lepiej spasowane niźli większość współczesnych tzw. zamienników może za małym wyjątkiem Kolegi z Osiecka, który wie co robi. Mógłbym to ciągnąć dalej, więc polecam trochę poczytać, bo Junakowa historia jest ciekawa, burzliwa i ośmielę się stwierdzić, że powinna być znana każdemu szanującemu się polskiemu motocykliście. Leniwym wkleję zdjęcia z fabryki: https://junak.org/galeria/walkow-cz2/
-
Adam. Sama prawda. Dodam od siebie, że Junak w prowadzeniu się jest bardzo przyjemny nawet jak na swoją niemałą wagę.
-
Z głowicą pomagał mi kolega. Na co dzień robi japońce to oczy odpoczęły przy Junaku. W sumie pomoc polegała na wymianie prowadnic, zaworów i dotarciu gniazd. Gwint świecy był spoko. Ja ogarnąłem części i flaszkę, kumpel resztę. Tulejki w konikach mi zrobił tokarz z osiedla, kamienie wymieniałem sam. Głowica jak głowica cuda o niej opowiadają Ci, którzy za jej regenerację wołają 1,5 koła i Ci którzy w te cuda wierzą. W skrzyni jeśli jest piec z jednego kawałka filozofii nie ma, ale wypada ładnie ją wydystansować.
-
Teraz trochę ułatwili i można zrobić rejestrację na zabytek. Wystarczy umowa kupna i biała karta.
-
To już nie potanieje. Ludzie się bogacą, chcą mieć COŚ. Junaków wyprodukowano tylko 96 tysięcy. To na prawdę niewiele. Wiele z nich przepadło, sporo trafiło do rzeźników i skończyło z pociętą ramą i frędzlami przy kierownicy. Junaka zamarzyłem mieć w wieku coś koło 10lat. Dojeżdżałem wtedy WSK 125. To nie kwestia lasnu choć jest to pewien skutek uboczny. No cóż, o gustach się nie dyskutuje. Mi się bardzo ten motocykl podoba. Klasyczna linia, głos silnika.. Daje mi frajdę i z jazdy i z faktu posiadania. I wiem że w jego miejscu mogłaby stać jakas R1 ka ale to za chu*a by mi nie dało takiej radości. Serio. Tak to wyglądało po zakupie. O dziwo palił. 🙂 Brakowało 2 cm jednego z pierścieni, luz tłoka 0,6mm w cylindrze , oś wirnika iskrownika żyła swoim życiem, luzy na koniku zaworu wydechowego na osi 1mm, a koła rozrządu kręciły się na osiach jak hula hop. To nie miało prawa działać, a działało i odpalało o kopa. Hehe. Zajebiste silniki. Nie wysilone, oszczędne, ultraskomplikowane. Z instalacji elektrycznej znalazłem 50cm kabla od światła stopu.
-
Ja sobie Janka zostawiam na dożywocie. Poprawia mi humor, podoba mi się i z wyglądu i z brzmienia. Od najmłodszych lat dostawałem na jego widok sraczki. A teraz mam. Nikt nie kupi za 30 bo każdy się łudzi że kupi za 10 i zrobi za 5. Haha. A potem jest zonk i albo robota po taniości i większość chodzi jak sieczkarnia albo zostaje w skrzynkach i po paru latach można za w miarę rozsądne pieniądze kupić. Ja peklu nie żałowałem ale i chodzi toto jak pszczółka.
-
Za samą naprawę silnika wołają 20k. I to jest poj**ane. Potwierdzam. Jak nie masz pojęcia i chcesz wszystko zlecać to Junak pochłonie majątek i to nie ma sensu bo z tym do serwisu się nie jedzie. Tu się napierdala samemu.
-
Chciałem. Mam. I ch*j.
-
BŁOGOSŁAWIĘ CIEBIE W IMIĘ OJCA I SYNA I DUCHA ŚWIĘTEGO AMEN.
-
Do tego trzeba mieć charakter.
-
Zapłon jest z iskrownika. Oryginał z współczesnym wirnikiem neodymowym. W miejsce oryginalnej prądnicy poszedł alternator 12v, współczesny wyrób zamiennik w odróżnieniu od oryginału produkujący prąd. Moto fajnie trzyma wolne obroty i nie ma potrzeby kombinować z zapłonem bateryjnym. Tym samym podstawowe bolączki junakowe zostały rozwiązane. Exela nie robiłem ale mniej więcej pamiętam ile sosu poszło na to wszystko.
-
Fak off 😛 Na zdjęciach jeszcze w trakcie prac.
-
10 k za Janka to tak, ale do remontu. W remont utopiłem 15k z czego większość robiłem sam z malowaniem włącznie. A gdzie zakup i 3 miesiące roboty.
-
Michoa otwórz umysł. Jakby Twój dziadek był w MGS to jeździłby Junakiem. Nie wiem czy zauważyłeś ale plastiki przestały robić wrażenie na wszystkich prócz ich właścicieli. Miło mi jak ktoś podchodzi i mówi zajebisty sprzęt, mogę sobie zrobić zdjęcie?
-
Szkło by było trzeba x56, albo dobrać nasadkę nokto, od pewnego czasu jest to legal. Varmint od bólu może być, sam latam z jednym w 223. Ciężko, ale celnie. I to bardzo. Póki co sprzęt masz. Koszta lecą więc w dół. Zadzwoń, pogadamy. Pomogę.
-
Nauki jest sporo. Koszta są akceptowalne. W 12-14k zł się zmieścisz. To znaczy kurs+wyposażenie. Jakby co, namiar masz. Mogę zaprosić na łowy to zobaczysz, czy to dla Ciebie, czy się zżygasz na widok patrochów i jednak zainwestujesz w alkohol.
-
Coś tu się pierdoli. Posty się dublują. Michoa. Powiem tak. Kiedyś słuchałem w pracy młodego gościa, który się chwalił ze rucha 3 razy dziennie. Ja tu z drugim kolegą, też jak ja dżentelmanem słuchamy z niedowierzaniem. A on do nas a wy ile? -Raz w tygodniu -A dlaczego? -Dorośniesz to zrozumiesz. I tak to jest z motocyklami. Zamiast wyjącej tysiączki, starcza drżąca 350tka. Kto szybciej? wyj**ane. Kto dłużej to tak. To jest surowy motocyklizm, podstawy. Zapłon, olej i starter który każdemu lemingowi oderwie nogę przy próbie odpalenia. To jest ku*wa underground. Czopery przy tym to jakbyś porównywał nutelle ze smalcem ze skwarkami.
-
Powiem wam, to jest ku*wa to. Junak. Powiem wam, to jest ku*wa to. Junak.
-
To syfilis złapał mnie. Poluję. Ostatnimi laty to mój core subject. Oprócz ruchania oczywiście. Powiem wam, to jest ku*wa to. Junak.
-
Żyje. Zajety byłem. Sporo ruchałem i piłem. Jakiś czas temu wyjebali mnie z roboty, to kupiłem Junaka i zrobiłem go na salon. Fajna technologia, nutka patriotyzmu, trochę historii i spełnienie marzeń z dzieciństwa. Pozdro mordy. Klaudiusz, czy w Twoim wieku jeszcze staje?
-
Piona. Jesteście psychiczni. Ale ja bardziej 😜 Jak na wiosnę będziecie sobie spokojnie lecieć ~200 i minie was czarny M10... ... to ja.
-
Twoja pierwsza gleba na moto
HunterM odpowiedział(a) na bakardi temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
Pierwsza z pierwszych gleb hehe W wieku 11 lat dosiadłem motocykla marki WSK. Myliło mi się sprzęgło z gazem, a gaz z hamulcem. Odruch bezwarunkowy w chili krytycznej polegał na dodawaniu gazu w wyniku czego wyje@ałem w polny kamień i obaliłem się na bok :buttrock (Tak, tak nawet Hunterowi na początku się myliło, ale dodawanie gazu w chwilach krytycznych jest dobrym nawykiem, więc moim mili nie przejmujcie się zbytnio :biggrin:) Można powiedzieć, że zaliczyłem wtedy pierwszego "szlifa" No nawet został ślad na prawym deklu. Kilka lat później jadąc z plecakiem leśnym duktem ok 60km/h skończył mi się zakręt i poleciałem w młodnik brzozowy - w efekcie wymieniłem przednie zawieszenie, bo lagi schowały się i nie chciały wrócić na swoje miejsce, nawet po użyciu ostatecznego argumentu, czyli pobijaka kinetycznego z napędem trzonkowym. Oprócz zwichniętego, lub stłuczonego palca środkowego prawej ręki (lekarz do dziś stoi na stanowisku że mam dłonie co najmniej jak emeryt) było ok i nawet po glebie pofatygowałem się na moto do domu. Aha, plecak też mia niezłe lądowanie, zatrzymał się na świerku (i nie pytajcie skąd w młodniku brzozowym wziął się świerk!), co uchroniło go od obrażeń fizycznych, niestety pozostały ślady po hamowaniu na bieliźnie, spodniach i T-Shircie. Do tego niezliczone krytyczne sytuacje w stylu "o kur.. przecież ja lece" i pokonywanie zakrętów z maksymalnym przeciwskrętem, "sie szalało" No i na koniec na pamiątkę 4 szwy na kolanie w wyniku przewrócenia się zaparkowanego na stopkach motocykla - coś a`la Qurim+smarowanie łańcucha tylko w mniejszej skali, ale farby było sporo, no i powrót też na moto :icon_mrgreen: Na TS 250/2 (ver. milicja) obyło się bez incydentów. Sprzęgło i wał dostały trochę podczas gumowania, ale człowiek młody, ciekawy, brawurowy. :icon_mrgreen: Wybaczcie, młodość rządzi się swoimi prawami. :icon_mrgreen: Teeska ma u mnie ciepłe, schludne miejsce także w sercu, jest mi niezmiernie bliska, cenna, jest zajebista i pozostanie ze mną, aż do śmierci (oby jak najpóźniej). Potem było długo, długo nic i incydent z sarniną, rozpierzchniętą na drodze, tu przestroga, aby nie trzymać się zbyt blisko tyłu pojazdu, bo to co osobowy lub ciężarowy może wziąć między koła, nam w ostatniej chwili może być bardzo ciężko... Lekki szlif i stłuczona ręka ze zdolnościami meteoropatycznymi do dziś to skromny spadek po tym wydarzeniu. Potem był niezły ciąg alkoholowy, było fajnie, na luzie, spoko loko :icon_mrgreen: Trzeba było sobie jakoś radzić, grunt, że terapia skuteczna. (w razie Niemca recepta na PW) :icon_mrgreen: :flesje: Z resztą i tak zima, śnieg i gimela za oknem i nie było co robić :icon_mrgreen: No i nastał rok pański 2010, człowiek oblatany, pewny swego - kozak joł, kolano joł! Czułem tego dnia, że diabeł ze mnie wyjdzie, że stanie się zło (poważnie) i stało się. Zakręt, w sumie banalny i pewnie by nie było tematu, ale pokusiło przhamować tylnym heblem, zamiast odświerzyć nawyki z toru i na maksa się połozyć. :buttrock: W efekcie niebo, ziemia, niebo, ziemia, niebo i jak nie pie@dolnie! :buttrock: A potem tunel i na końcu światło, a na końcu Św. Piotr, to co miałem robić. Spier@doliłem w końcu chłopaki czekali. ( a tu wszystkim jeszcze raz dzięki za okazaną pomoc, pamiętam.) Wstał, otrzepał się i sezon 2010 zakończony. Stłuczona kostka, która nie daje o sobie zapomnieć i to uczucie kilka godzin po, jakbym dostał nowe życie. A może mam tu jeszcze coś do zrobienia?