-
Postów
1233 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Treść opublikowana przez Astarte
-
..::PGR Treffen 2006::.. 7-8 stycznia. Już PO...
Astarte odpowiedział(a) na PGR temat w Zloty, imprezy, przejażdżki
Wybieram bramkę numer DWA :lol: : topienie w studni :) -
..::PGR Treffen 2006::.. 7-8 stycznia. Już PO...
Astarte odpowiedział(a) na PGR temat w Zloty, imprezy, przejażdżki
Przebierańce to te bedą z tych zjebów poludniowych :twisted: ps. Ale żeście termin wybrali :? Mnie niestety na 80% nie będzie :) ale zobaczymy co z tego wyjdzie. pzdr @starte -
..::PGR Treffen 2006::.. 7-8 stycznia. Już PO...
Astarte odpowiedział(a) na PGR temat w Zloty, imprezy, przejażdżki
Witam, No nareszcie jakaś przyjemna część egzystencji ludzkiej :twisted: Ja też się piszę, jeżeli termin będzie jakiś odpowiedni (czyt. nie kolidujący z innymi imprezami :) ). Jednak jak dla mnie termin międzyświąteczny nie jest odpowiedni, ale jak taki będzie tylko dostępny to zobaczymy 8) pzdr @starte -
Ale wtedy byłam jeszcze na bani i coś mi się ubzdurało że tak będzie najlepiej :-D :-D (a we Wrocku to nawet całkiem na trzeźwo było :) ), ale motocykl jakiś taki oporny był i nie chciał grzecznie zawracać :twisted: ps. Zmieściłam jeszcze zdjęcia od Krasnala na ftp-a, więc SSAĆ PAŁY: http://neptun.cti.us.edu.pl/pub/20051008/2.../20051008kr.rar pzdr @starte
-
Chłopie wszystko sie da, tylko trzeba chciec :-D Stanęlam sobie jak przystoi na prawa obywatelke na chodniku coby kase wybrac z bankomatu. Wracam z portfelem pelnym pieniedzy i naszla mnie mysl ;) : no to trzeba teraz ta kase wydac. Czyli kierunek biedronka. Z natury rzeczy jestem leniwa, wiec wpadlam na genialny pomysl, jak nie bedzie nic jechac to przeca moge zawrocic a nie objezdzac caly moj blok. Tak tez zrobilam :twisted: . Gdy sie zorientowalam ze jednak tak se ne da, zrobilam szybki myk na chodnik i ta droga pokonalam reszte drogi. Ale bylo cieplo :? ps. juz nie pije bo nawet po kilku dniach mam jeszcze we krwi rybnickie party 8) pzdr @starte
-
Witam, Mi sie tak dzialo jak kiedys zatankowalam na jakiejs badziewnej stacji. I dopiero po okolo pieciokrotnym napelnieniu baku normalna benzyna przerywanie ustalo. Ale gazniki to tez jest dobra mysl. Zima juz niedlugo to regulacje trzeba bedzie zrobic. pzdr @starte
-
Ty się kruca palo nie smiej :-D Bo ja wczoraj na Powstancow Slaskich ladne parę metrów pod prad myklam. Co mi sie wydawalo ze to jest tylko jeden pas na kazda strone. No jezeli tak to myk i zawracam. Ludzie w katamaranach musieli miec zonka :twisted: Kapnelam sie jak zobaczylam biale switala jadace moim pasem :) pzdr @starte
-
Eh, jednak chyba nie warto wymijac korka na swiatlach.
Astarte odpowiedział(a) na DominikK temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
Jak to co... tak jak wiekszośc moich poprzedników - rura i tylemnie widzieli. Szczerze powiedziawszy mnie też rajcujęwyprzedzanie katamaranów środkiem. Ehhh... jacy oni muszabyć wkurzeni :twisted: pzdr @starte -
Cotlet pało... ty już nie ścimniaj, przeca masz, tylko że powinieneś jeździć LEWĄ STRONĄ ;) (jak w kraju wydania :twisted: ) pzdr @starte
-
Witam, naprawdę piękna i zacna maszyna :D (widziałam na własne oczy i podobało mi się). ps. Leciałeś 180 km/h to czemu zostałeś w tyle na autobanie ;) (ja tu bułki gubię moją biedną pięćsetką, a ty swoim tysiączkiem lansujesz się przed pannami w autach :twisted: :D ) pzdr @starte
-
15.10.2005 - MSZA ŚW. NA ZAKOŃCZENIE SEZONU - MNIKÓW 2005
Astarte odpowiedział(a) na emzet temat w Zloty, imprezy, przejażdżki
Witam, bardzo fajna impreza, masa motocykli, masa uśmiechów od dzieci :D . To jeden z obowiązkowych punktów w moim programie "jedź tam napewno" :D pzdr @starte -
ta pijany to moze byłem ale widziałem cos cie robili hyhy :-D :mrgreen: Robiliśmy co robiliśmy... w końcu dorośli :lol: :D jesteśmy ;) Jakiś replay byłby napewno także przyjemny :twisted: ps. Ja też poproszę te zdjęcia krasnalku :D [email protected] pzdr @starte
-
Ja także pozdrawiam i dziękuję za umilanie wieczoru 8) Fajnie było chociaż niewiele pamiętam ;) ;) No to tutaj się zdziwiłam... chyba nas te panie tam polubiły :twisted: pzdr @starte
-
Jeszcze w miarę trzeźwa wtedy byłam :twisted: A taki kielich jest wart uwiecznienia :D (ale co się potem z nim stało :? ) pzdr @starte
-
NO BA!!!! ;) (jak nie ma bułek to trzeba sobie jakoś radzić 8) ' date=' bagietkami np. :oops: :lol: ) Jak to możliwe?? Ta babka nie wyglądała na zbyt szczęśliwą :twisted: Jak tyś to z nia załatwił :P (no dobra o takie sprawy się nie pyta :oops: ) Z miłą chęcia, ale to niestety nie jest mój ftp, więc nie mam możliwości... :D (ale zobaczę co się da zrobić i dam wam znać). pzdr @starte
-
Witam, dziękuję wszystkim za świetną imprezę, wyborowe towarzystwo i mnóstwo, mnóstwo atrakcji :twisted: M.in. taniec w mgle proszkowej z gaśnicy, kolebanie na łódce koło mola ... Było wypaśnie :D Powiem jedno... od dziś mój motocykl nie pije, bo zachowuje się nadwyraz dziwnie ;) (kiwa się na wszystkie strony, jest trudnijeszy w prowadzeniu i w ogóle jakiś taki niestabilny... 8) ). Zdjęcia wrzuciłam już na ftp-a, więc SSAĆ PAŁY: http://neptun.cti.us.edu.pl/pub/20051008/2.../20051008as.zip Mam też krótki filmik, ale dołączę go jak zmontuję go w całość 8) ps. No i żeby tradycji stało się zadość to: DO PIEKŁA!!!! pzdr @starte
-
Czy pasażera obejmuję ubezpieczenie NW z polisy??
Astarte odpowiedział(a) na Astarte temat w Przepisy, ubezpieczenia, kredyty
No na nieszczeście to byl Nieszczęśliwy Wypadek ;) ale co zrobić - lamać się jest rzeczą ludzka :P Tylko raczej i tak trzeba będzie troche nagiąć rawdę nówiąc że to ja z pasażerem się na stacji wywrócilam, gdyż koleżanka nie miala prawka i nie wiem czy w takim wypadku by uznali że mogla siedziec na miejscu kierowcy. Chyba lepiej nie ryzykować, nie od dzisiaj wiadomo, że ubezpieczyciele to krętacze! pzdr @starte -
Czy pasażera obejmuję ubezpieczenie NW z polisy??
Astarte odpowiedział(a) na Astarte temat w Przepisy, ubezpieczenia, kredyty
Witam, Za zlamanie lopatki wydaje mi sie ze powinni wiecej wyplacac, gdyz jest to duzy uszczerbek na zdrowi. Ale szczerze powiedziawszy ja sie nie znam, nigdy nic nie mialam zlamanego i nigdy o ubezpieczenie sie nie ubiegalam. Ale jak mowicie ze kasa z ubezpieczenia sie jej nalezy to zaczne to zalatwiac :) pzdr @starte -
Czy pasażera obejmuję ubezpieczenie NW z polisy??
Astarte opublikował(a) temat w Przepisy, ubezpieczenia, kredyty
Witam, tego roku coś koło czerwca miałam mała przygodę. Wybrałam się ze znajomymi na małą przejażdżkę i na jednej ze stacji plecaczek jednego z kolegów spytał się czy nie mógł by się przysiąść do mojego Gs-a (wiedziałam że zamierza robić prawko i ma zamiar zakupić motocykl) 8) . Nie miałam nic przeciwko, więc ze spokojem się zgodziłam. Usiadła na motocyklu (który był postawiony na nóżce bocznej) i przy próbie prostowania motocykl przeważył ją na drugą stronę :) . Oczywiście wszyscy podbiegli i pomogli jej się podnieść (a tak na marginesie jest ona bardzo wątłą osóbką, ok. 160 cm wzrostu). Straty w moto żadne, jednak ona skarżyła się na ból w łopatce :) . Żeby wszystko dobrze sprawdzić powiadomiony kolega, samochodem zawiózł ją do szpitala. Najlepsze jest we wszsytkim to, że przy zdumieni wszystkich koleżanka wróciła zagipsowana do połowy :P - złamanie łopatki ocenił lekarz :? No i teraz wypadałoby się starać o jakąś kasę z ubezpieczenia. Jednak ona ubezpieczona była tylko w pracy, więc takiego wypadku to ubezpieczenie nie obejmowało. Jednak ja wraz z OC wykupiłam także NW. Co powinnyśmy teraz zrobić żeby postarać się wyciągnąć należną kasę od PZU?? pzdr @starte -
DO PIKEŁA!!!! pały... szykujcie rowy :) Cobym tylko znowu z przepitym gardłem i podbitym okiem nie wracała :twisted: :twisted: Oj będzie się działo, już raczej na 100% przybędę, więc przykro mi :lol: (jak znowu z Amazonką się dobierzemy to z każdej imprezy nas wyrzucą :P ) pzdr @starte
-
Co Wy chcecie od GS-ów? ;)
Astarte odpowiedział(a) na Olsen temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
TO najszczersza prawda :D . Gs nie jest złym towarzyszem nawet dla mocnieszych sprzętów, ale jednak właściciel musi dobrze manewrować biegami i sporo się napocić żeby nadążyć i nie zostawać w tyle. Podczas jazdy w trasie gdy nie ma ruchu, gs jest wręcz wyśmienity. Prędkości rzędu 130, 140 km/h nie nastręczają zbytnich trudności 8) . Ja osobiście najczęściej jeżdżę w towarzystwie: zygzaka 600, vfr-ki 750 i fazerów i chłopcy na pewno zdejmują rekę z manetki, ale też nie oszczędzają zbytnio motocykli, a jednak za nimi nadążam i nie czuję że strasznie ich spowalniam. Więc na początek gs jak najbardziej. Bardziej do nauki, wyćwiczenia się w manewrach. Na coś mocniejszego przyjdzie czas :twisted: (może już niedługo). Pzdr @starte właścicielka fioletowej bestii (hard enduro women :P ) -
Mandat na Słowacji... i co teraz??
Astarte odpowiedział(a) na Astarte temat w Przepisy, ubezpieczenia, kredyty
Dokładnie... na granicy słowackiej najczęściej pokazuję się tylko dowód osobisty. Dowód rejestracyjny ode mnie chcieli tylko raz, a granicę przekraczam często :? Możę rzeczywiście przypisanie do nazwiska, ale to też bezsensu bo np. Janów Kowalskich w Polsce jest trochę :( pzdr @starte -
Witam, z racji tego że w tych dniach przeżyłam ze znajomymi niezapomniana przygodę podzielę się z wami moimi spostrzeżeniami i opisami przygód. Zaczynając od początku... już w lipcu planowaliśmy wyjazd na Ukraine,jakoś pociągał nas ten kierunek. Mieliśmy wybrać się na Krym, ale niestety sytaucja finansowa pokrzyżowała nam plany, ale nie poddawaliśmy się i we wrześniu ruszyliśmy :twisted: Skład: Alina vel Astarte (Suzuki Gs500) Mateusz vel Matek (Honda Vfr 750) Krzsiek vel Xtr (Kawasaki Zzr 600) Wybrana trasa: Kraków - Lwów - Ivano Frankivs'K - Chust - Uzhorod - Poprad - Kraków - 1150 km http://www.okolica.pl/index.php/mapa/trasa.../JAVA/teryt/eu/ Dzień pierwszy: Wyjazd z Bielska o godzinie 13:30, a dokładniej o 13:35 ;) (5 minutowy poślizg był spowodowany nakazami i zakazami mojej mamy dotyczących mojego wyjazdu… - kochani rodzice :( ). No ale udało się, przejazd przez zakorkowane miasto odbył się bez strat w ludziach i lusterkach ;) W umówionym miejscu byłam co do minuty – godzina 15:20 zjawiam się na skrzyżowaniu przed Bochnią. Chwilka oczekiwania na Matka i już całą trójką mogliśmy ruszyć na spotkanie z przygodą :D Wyprzedzanie prawą i lewą stroną i po niedługim czasie jesteśmy już w Przemyślu. Spotykamy tam kozaka na bandicie 400, motocykl fajny ale koleś wyglądał na lekko naćpanego. Adidaski, kurteczka i różowe okulary z serduszkami – normalnie wypas, muszę sobie takie kupić (kiedyś z Bravo Girl takie dostałam, ale zgubiłam :-x … wielka strata). Po uzyskaniu „wielce przydatnych informacji” (wóda tania, fajki tanie, paliwo dziadowskie – nieprawda) od miejscowego raidera ruszyliśmy na Medykę wcześniej zaopatrując się w polskie produkty żywnościowe w markecie (wyszło nam to na zdrowie). Boczkiem minęliśmy długaśną kolejkę i już w nocy przekroczyliśmy polsko-ukraińską granicę. Wymiana pieniędzy (rada: nie wymieniać pieniędzy na granicy, słaby przelicznik, lepiej wymieniać na hrywne dolary lub euro, ja na takiej transakcji wyszłam o jakieś 40 zł lepiej niż chłopaki 8) ). Ruszamy przed siebie w nieokiełznaną Ukrainę. Pierwszy patrol policyjny mijamy po jakimś kilometrze. Xtr, ja (Astarte) i Matek (jego chcieli kontrolować, ale kto by się przejmował policmajstrami ;) ). Po drodze minęliśmy jeszcze kilka patroli, ale bardziej byli zafascynowani motocyklami niż próbą zatrzymania nas. Chwila zwiedzania (po ciemku) i skręt w boczną drogę w poszukiwania miejsca na namiocik. Pierwsza droga i pierwsza próba udana. Rozbijamy się na skrawku polanki. Z jednej strony pole orne, z drugiej tak samo, zero drzew, zero gałęzi, ale i tak fajnie :P Gadka, szmatka i późną godziną położyliśmy się do namiociku. Ja pośrodku, jak zawsze… :P Dzień drugi: Pierwsza noc była straszna, szczerze powiedziawszy miałam lekkie obawy, w końcu nasłuchałam się trochę opowieści o barbarzyńskiej Ukrainie. Nie było tak źle, w nocy jakieś wycia, szczekania, samochód przejeżdżający koło namiotu (w końcu nie wiemy czy naprawdę, a może to był sen), alarm włączający się co chwile, zmarznięte stopy (dwóch facetów to za mało ;)) i wiele, wiele innych atrakcji. Ale udało się, motocykle przeżyły, my także. Szybkie pakowanie, rozgrzewanie maszyn i można ruszać na Lwów. Niespełna 80 km i jesteśmy już w pięknym mieście dziurawych dróg, ich stan trudno opisać. Drogi jakie były we Wrocławiu 20 lat temu tam pewnie za 20 lat może się pojawią. Zabójcza, dziurawa kostka brukowa, trolejbusy, tramwaje, busy zatrzymujący się na każde skinienie pieszego (lepiej niż taksówka), trąbienie, nieustający hałas , bydło na drodze, piesi nieokiełznani – DZIKI ZACHÓD (a raczej wschód ;) ), no ale cóż to nie Los Angeles. Wizyta w restauracji, tylko ciekawe co tu zamówić jak w menu same szlaczki :P (dobrze że mieli angielskie wydanie). Szybka pizza i decyzja, zostajemy czy jedziemy dalej (pytanie retoryczne). Parkowanie koło pomnika Mickiewicza i dwójkowe szybkie zwiedzanie. Lody z konopiami niedobre (po prostu lody śmietankowe z makiem polane białą czekoladą z sezamem <bleee> ). Rozmowa z kilkoma Polakami mieszkającymi we Lwowie (odpisanie adresów) i ruszamy dalej. To co we Lwowie oprócz dziurawych ulic rzuciło mi się w oczy to przepaść pomiędzy zamożnością mieszkańców, albo stare samochody (łady, zaporożce, …), albo najnowsze czarne limuzyny (bmw, merce, …). Im dalej od Lwowa tym drogi lepsze, ale do czasu… zjeżdżamy na boczną drogę i Matek oświadcza, że te drogi nawet nie najgorsze (to był błąd). Asfalt, asfalt, kamienie, asfalt pośrodku, jakieś dziwne hopki, utrata rury przez xtr-a ;) Ale nareszcie był czas na skonsumowanie jakiegoś tutejszego browarna :twisted: Otwarcie butelki i już pifko „Lwowskie” sączy się w gardełku (pychota). Krótki odpoczynek na trawie i decyzja – szukamy noclegu (wypadałoby się rozbić po jasności). Widzimy piękne jeziorko, tam się będziemy rozbijać. Wypadamy zza zakrętu a tam biedny ukraiński motocyklista pcha swoją bestie. Co było robić trza było popchać kolegę :( Tym zajął się xtr, ale skończyło się na ciągnięciu … drutem ;) I nareszcie możemy szukać miejsca (po ciemku). Zjazd z głównej drogi i jazda. Wysuwam się na prowadzenie, a co se będę. Prowadzę ich po drogach, których nie powstydziłby się wytrawny rowerzysta ;) Chwila zawahania, ale co my nie damy rady. Przejazd przez metalowy mostek, drogi szutrowo-kamieniste i wjeżdżamy na tamę. Znajdujemy piękną miejscówkę nad jeziorkiem. Teren prywatny zamykany na U-locka (ukłon w stronę Matka) z dostępem do mola i widokiem na „titanica” ;) To miejsce nadaje się do wpisania do kanonu miejscówek wartych powtórzenia. Ognicho, kiełbaska, pifko, kielonek i super towarzystwo – to co tygryski lubią najbardziej 8) Nawet się umyliśmy :P na kąpanie zabrakło nam odwagi o 1 w nocy ;) [ Dopisane: 19-10-2005, 15:55 ] No to dalej, może komuś to pomożę ;) Dzień trzeci: I wstaliśmy. Noc cieplutka ;) Żadne niepokojące dźwięki nie budziły nas w nocy, każdy wyspał się jak nigdy. We wspaniałych humorach rozpoczęliśmy nowy dzień, śniadanko, mycie i oczywiście podróż na koniec mola (kto wpadł na tak głupi pomysł ;) … zważając na to że molo nie posiadało desek, a pordzewiała konstrukcja nie zachęcała do spacerów). Ale dla nas nie ma rzeczy niemożliwych, każdy wybrał swoją technikę: Xtr – na szpagata, Matek – na starą babcię i Astarte – na pieroga. Ale jak się później okazało każdy dotarł do celu i nikt nie ucierpiał :lol: To się nazywa sprawność. W dobrych humorach spakowaliśmy się, otwarliśmy bramy do naszej miejscówy i ruszyliśmy na podbój dalszych rejonów Ukrainy. Ivano Frankowsk i oczywiście zdjęcia. Matek popsuł plastikowe litery, a ja skacząc z napisu nadwyrężyłam kostkę w nodze (ale kto by się przejmował drobiazgami ;) ). W mieście robimy zakupy na ichnijeszym ryneczku. Obowiązkowy arbuz (pychota), chlebuś, bułeczki, mleczko (podobno od krowy…). Spotykamy tam także miejscowego raidera na nsr-ce 80. Chwila gadki, zerknięcie na mapę i już wyprowadza nas na wylotówkę. Uścisk dłoni i jadymy dalej. Widoki zaczynają robić się coraz piękniejsze. Wreszcie widać góry 8) Drogi wreszcie mają jakieś zakręty i nawet asfalt pozwala na chwile szaleństwa. Decyzja: zatrzymujemy się na jakieś ichniejsze jadło. Godzina poszukiwań – tu im się nie chce, tutaj w niedzielę nie obsługują, tu trzeba czekać godzinę na jedzenie… masakra!! Wreszcie znajdujemy jakiś przydrożny bar. Zamawiamy (to był nasz błąd) – zatrzymaliśmy się chyba w najdroższej knajpie w okolicy, ale jedzenie smaczne i szybko podane. Cóż 30 hrywien nie nasze (każdy). Jeszcze browarem na lepsze trawienie i możemy ruszać dalej :twisted: Po drodze zatrzymujemy się na jakimś festynie na wsi i robimy malutki lans, a co se będziemy. Robimy tam także zakupy: po wagonie papierosów, wódeczka (miodowo-paprykowa) na wieczór i jako prezenty. Zaczyna się ściemniać, a miejsca na nocleg nie widać. Trafiamy do wioski z pięknym linowym mostem dla pieszych. Ale co to dla nas wjeżdżamy tam motocyklami. Na środku mostu robimy sobie fotkę, ludzie przechodzą obok nas i z niedowierzaniem kręcą głowami (co za waryjaty). Jakąś tonę utrzymywał wtedy most i nawet liny wytrzymały (no dobra to było głupie ;) ). Ale złapać równowagę na motocyklu a takim moście to już inna sprawa. Wyższa szkoła jazdy. Najbardziej przekonał się o tym Matek widzący już siebie 10 metrów niżej w rzece. Szukamy dalej. Jest piękna polanka, chłopcy sprawdzają miękkość gruntu… DAMY RADĘ!! Vfr-ka wjeżdża, ale jednak ziemia jest zbyt podmokłą (tak se ne da pane Havranek), Matek zakopuje swoją bestie. I wyciągaj w trzy osoby 250 kg z błota w nocy. Było ciężko, ale nikt nie mówił że przejażdżka dewotek ;) . Przejeżdżamy następne 50 km, a miejsca jak nie było tak nie ma. Już mocno zmęczeni skręcamy w boczną drogę. Jest nadzieja… nikła ale jest. Znajdujemy polankę 5 m na 5 m. Akurat na rozbicie namiotu i postawienie maszyn. Wszystko byłoby dobrze gdyby dookoła nie było wszędzie błota. Ale cóż, późno już, a w brzuchu burczy. Wyruszamy na poszukiwanie gałęzi, ale ten las jakiś dziwny… bagienny czy co. Suchego drewna nie uświadczysz. Jakieś dziwne drzewa rosną i właśnie jedno z nich posłużyło nam jako rozpałka. Udało się możemy zjeść kiełbaskę, ugotować wodę na herbatę i zupkę chińską. Mieliśmy wyżerkę. A potem tylko rozmowy, rozmowy, rozmowy, … Doszliśmy do wniosku że jesteśmy waryjaty i dobrze że „nowi” z nami nie pojechali bo zwątpili by już po moście linowym i potem po warunkach gdzie przyszło nam spać. Ale jak hardcore to hardcore ;) Nie ma letko. Jeszcze tylko myju, myju, chlapu, chlapu w rzece i w dobrych humorach udaliśmy się na spoczynek. ps. zdjęcia oczywiście też są :twisted: pzdr @starte
-
Mandat na Słowacji... i co teraz??
Astarte odpowiedział(a) na Astarte temat w Przepisy, ubezpieczenia, kredyty
W przyszłym roku kończy mi się paszport, będę zmieniać na nowy. W przyszłym roku mam zamiar zmieniać sprzęta, nowa rejestracja. Tam gdzie jestem zameldowana nie mieszkam (poczta wraca listy do nadawcy z podpisem "adresat już tam nie mieszka"). Czyli jednynie rzeczywiście na granicy, ale też nie wiadomo. Okaże się w przyszłym roku jak wybiorę się tam pośmigać :twisted: NO włanie z tym czyszczeniem rejestrów, to prawda?? Pzdr @starte -
Mandat na Słowacji... i co teraz??
Astarte odpowiedział(a) na Astarte temat w Przepisy, ubezpieczenia, kredyty
Witam, czytałam właśnie ten wątek o twoich bodajże 200 funtach mandatu w Anglii i tam właśnie Zbyho mówił że miał problemy z wjazdem. Ale czy ktoś miał podobną sytuację. Może to był odosobniony przypadek?? pzdr @starte