Skocz do zawartości

jak hamowac?


Rekomendowane odpowiedzi

Wróciłem do mojej poprzedniej metody hamowania, tyle, że odrobinę zmodyfikowałem. Siłe przy hamowaniu staram się rozkładać w miarę równoa w końcowej fazie hamowania jak przednie koło dostaje tendencji do uślizgu dociskam bardziej kierownicę i moto staje.

Trzymam się swojego sposobu, bo można zwariować, ważne by wyhamować bezbiecznie i tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 lata później...

odsmaże kotleta.

Nie dawno miałem dość nieciekawą sytuacje przy 120 km/h zbyt gwałtownie i mocno wcisnąłem przedni hamulec (pierwsza jazda w trasie nowym nabytkiem - pierwsze moto), odruchowo puściłem hamulec, moto przeokrutnie myszkowało byłem przekonany że się wyłożę, mało nie spadłem o tych wibracji, jednak po chwili wróciło wszystko do normy, przeszode (drugi motocyklista) ominąłem.

 

No i teraz chce się dowiedzieć co zrobiłem nie tak, co mogłem zrobić lepiej. Oczywiście wiem że na pewno zbyt gwałtownie i zbyt mocno wcisnąłem hamulec, część z was zaleca hamowanie pulsacyjne, ale wolałbym ogarnąć lepiej hamowanie zwykłe, nie bawić się w pulsacyjne.

Część z was napisała że lepiej jak są ręce luźne - nie przenosimy po puszczeniu\odpuszczeniu hamulca tych drgań (moment próbowania powrotu motocyklu do pionu - tak to nazwe), inni że jak trzymamy sztywno to też unikamy tych drgań.

 

Na 100 % podczas mojej "wpadki" w pierwszej chwili miałem bardziej ręce sztywne niż wiotkie, aczkolwiek jak wyczułem uślizg zmniejszyłem ten nacisk.

 

To jak w końcu z tą pozycją, lepiej luźno góra, dół zaprzeć, - ładnie zostało to porównane do jazdy konno,

czy jednak trzymać tą kierownice "zdecydowanie".

 

Motocykl to kawa zx6r - wiem wiem, na 1 moto średnio, aczkolwiek jeździ mi się nim bardzo dobrze, fakt mocy sporo, ale lekki, w miarę wygodny, no i w moim przedziale cenowym nie miałem zbytnio wyboru. Na razie nabiłem jedynie nie całe 400 km, no ale 2 dni jazdy tylko miałem.

 

Nie chciałbym już mieć nigdy takiej sytuacji, chociaż znajomi - którzy jeżdżą już kilka lat mówią że to nie pierwszy i nie ostatni raz, oni mówili że w takich wypadkach odpuszczają hamulec i za chwile znowu hamują. Jednak wg mnie naprawdę cudem uniknąłem szlifu bo miotało mnie przeokropnie.

 

Duże jest prawdopodobieństwo że w przypadku takiego miotania moto się nie naprostuje i zrzuci kierowce? czy zazwyczaj jak już się odpuści ten hamulec to moto się spokojnie prostuje?

 

Trochę może zagmatwałem.

zx6rsygnatura.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość komandosek

Nie rozumiem. Najprawdopodobniej z tego powodu ze i Ty nie rozumiesz co sie stało. Może pojedz na placyk i tam cwicz hamowanie to troszke ci sie rozjasni.

 

i zmien tych doradców, na motocyklu nie hamuje sie pulsacyjnie. Polecam kupno ksiażki "motocyklista doskonały".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zapomniałem napisać na początku że ten moje gwałtowne hamowanie spowodowało zablokowanie koła przedniego, pisk, po odpuszczeniu hamulca >trzepotanie całym motocyklem.

 

Co do rad jeśli chodzi o te pulsacyjne hamowanie, to chodziło o to że jak już zblkuje się koło i sie puści hamulec w celu wyeliminowania tego trzepotania, to poźniej jeszcze raz się hamuje. Nie chodzi mi tu o "udawanie" abs'u za każdym razem

zx6rsygnatura.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

zapomniałem napisać na początku że ten moje gwałtowne hamowanie spowodowało zablokowanie koła przedniego, pisk, po odpuszczeniu hamulca >trzepotanie całym motocyklem.

 

 

masz fuksa, że na tyle był nisko środek ciężkości, że przez kierę nie poleciałeś...:)

 

Zbyt gwałtowny wzrost ciśnienia w heblach powoduje, że moto nie zdąży przesunąć swojej masy na przednie koło. Po prostu nagła zbyt duża siła hamowania.

Lecz to za mało aby telepotało motocyklem, być może że łapska były sztywno i nie pozwoliłeś na naturalne zachowanie moto... no cóż ja bardziej podejrzewam że tył utracił przyczepność, troszeczkę wyprzedziło (poszło na bok) i... doświadczysz to co doświadczyłeś...

(a może to tylne koło Tobie zapiszczało?)

 

Przedmówca dobrze poradził. Kup sobie "Motocyklista doskonały"... warto. Uporządkujesz wiedzę i dowiesz się o zachowaniu moto w różnych sytuacjach życiowych :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maestro tylnego wtedy nie używałem wcale, po prostu zblokowałem przednie koło które uciekło minimalnie na bok, po puszczeniu hamulca motocykl próbował wrócić do linii jazdy i stąd powstało shimmy (prawie tankslapper).

Brak doświadczenia to spowodował i tyle, teraz też się nie uważam za doświadczonego ale po przejechaniu >1000 km całkowicie inaczej hamuje, najpierw lekko, powodując "przysiad przodu" dopiero po tym dawkuje hebel wyczuwając granice utraty przyczepności. Aha i staram się używać zazwyczaj dwóch palcy a nie jak wtedy 4-ech.

zx6rsygnatura.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe zakłada zakłada, bezpieczeństwo przede wszystkim, co do wypowiedzi Maestra to jeżdżę w każdą pogodę, po deszczu specjalnie wybieram się na przejażdżkę żeby ćwiczyć ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć w każdych warunkach, hamowanie, przyśpieszanie, ogólnie granice przyczepności motocykla. Żeby już mnie nic nie zaskoczyło.

zx6rsygnatura.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mały offtopic...

w PS piszesz że kochasz podróżować... to rozumiem że deszczyk nie przeszkadza, zaś mokra nawierzchnia, a zwłaszcza z kostki kamiennej nie robi wrażenia i brak strachu ;)...

Szerekości

 

A czemu miałby przeszkadzać?

Why... So... Serious

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomnieć o hamowaniu pulsacyjnym motocyklem.

pdasiek, w nawiązaniu do opisu; każ narzeczonej ubierać kask do jazdy ;)

 

Z hamowaniem pulsacyjnym masz rację, ale wyjaśnij - w co należy ubierać kask? Chyba, że chodziło Ci o zakładanie kasku, jak rozumiem na głowę :icon_mrgreen:. Ale to coś nie po polsku było....

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czemu miałby przeszkadzać?

 

Wielu, w tym też znajdą się niektórzy forumicze, którzy boją się deszczu, mała chmurka na niebie i już nie wyjadą... Nie tylko strach przed samym deszczem, lecz również że jest niby wówczas bardzo ślisko...

Z 2 lata temu przytrafił mi się przypadek, że taki jeden "cuda" wyprawiał na moto. lecz na suchym asfalcie, ale gdy zrobiło się mokro, to występowała panika i nie przekraczał 50-60km/h.

Trafiła się długa długa wycieczka.... czasu było mało na dojechanie, troszeczkę podciągnąłem go i w końcu się przemógł strach.. teraz aktualnie jeździ normalnie w każdych warunkach... Dla mnie na prawdę było to dziwne i bardzo byłem zaskoczony, tym bardziej ze od wielu wielu lat jeździł... no cóz...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie lubię jeździć w deszczu, bo jak mam potem myć ten motor to mnie krew zalewa.

Kiedyś też jechałem z kumplem, który dopiero zaczynał zabawę na dwóch kołach. W największej nawałnicy jaką widziałem trzeba było wrócić z Krakowa do Katowic. Kumpel prowadził to, korek za nami był jak za nie jedną eLką :D Pod koniec dopiero się przyzwyczaił, to ja trochę poprowadziłem, jak dojechaliśmy do domu to miałem takiego banana na ryju, jak mało kiedy, i spytałem czy nie chce jeszcze pojeździć, bo fajnie. Usłyszałem, z mega poważną miną, że jestem pierdolnięty, bo on się cieszy ze żyje :D

Teraz jestem raptem 3 lata starszy, a kurde boje się tak szaleć, nie wiem co się ze mną dzieje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielu, w tym też znajdą się niektórzy forumicze, którzy boją się deszczu, mała chmurka na niebie i już nie wyjadą... Nie tylko strach przed samym deszczem, lecz również że jest niby wówczas bardzo ślisko...

Nie niby , tylko jest w jakimś stopniu "ślisko", inaczej po prostu, inna przyczepność . Ale trzeba umieć jeździć w każdych warunkach. Kiedyś jeden dorosły i wieloletni motocyklista zapytał mnie nieco przerażony, czy już jeździłam w deszczu :) Tak, i to na długich trasach. M.in. Węgry- Polska - cała droga w deszczu i to jeszcze wtedy moim "bidnym" gs'em :) Ale loozik :)

Ja tam nie lubię jeździć w deszczu, bo jak mam potem myć ten motor to mnie krew zalewa.

I to jest jedyny powód dla którego, jeśli mogę nie jechać, gdy pada czy ma padać - nie jadę :)

...Gott weiss ich will kein Engel sein...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...