Skocz do zawartości

W jaki sposob, i kiedy zaczela sie twoja przygoda z motocyklami?


 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Ja pierwszy raz jechałem na ogarze 205 na egzaminie na karte motorowerową dawno dawno temu. Egzamin zdałem, mimo tego, że to była pierwsza jazda w życiu. Chyba mogę powiedzieć że mam to we krwi :biggrin:

Potem jakoś poszło: jawa 50>MZ ETZ 150>Yamaha XJ 550>Suzuki GSXF 600>Yamaha TRX 850

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie dziadek na wiosce, woził MZ po chleb do sklepu jak byłem mały, potem tą MZ dostał mój brat cioteczny, to załamało mój świat... :biggrin:

Później zawijałem od całej rodziny i kumpli motorynki WSK itd...

Aż w końcu uciułałem na własną VIRAGO 500 '84 r, następnie DragStar 650 po czym objawienie że czopki to lipa i mam CBR 1100 XX.

A kiedy... mażyłem o motorze od kąd pamiętam!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja przygoda zaczęła się dość nietypowo chyba. Ot tak na pałę. W sumie od jakiegoś czasu chciałem mieć motocykl, mimo że wcześniej nie jeździłem motocyklem nigdy. Moja mamusia mówiła mi zawsze "po moim trupie synu" :biggrin: Potem moja żona postawiła mi warunek - najpierw mieszkanie, potem motocykl :flesje: No ale w końcu jakoś się dochrapaliśmy domu to i miałem szansę na spełnienie mojego marzenia. No ale motocykl się pojawił sporo później po domu. Mniej więcej rok temu stałem w korku na trasie toruńskiej i obok stanęło piękne żółte Ducati 748. Kto kiedyś słyszał to wie o co chodzi. I tak jakbym doznał olśnienia. Stwierdziłem, że muszę coś z tym zrobić i poszedłem na kurs. Pierwszy raz usiadłem na motocyklu właśnie na kursie i to była Yamaha YBR-125. Wirus motocyklowy dokonał w moim umyśle ogromnego spustoszenia :icon_mrgreen: Potem na kursie była Honda CBF 250 i Honda Shadow, na której zrozumiałem, że jednak motocykle hamują zasadniczo przodem i nie ma co się bać :bigrazz: No i w międzyczasie kupiłem mój pierwszy motocykl (małżonka dotrzymała słowa i pomogła wybrać :icon_mrgreen: ). Moja przygoda zamieniła się w wielką miłość do motocykli i trwa nadal. I niech trwa jak najdłużej :crossy: czego i Wam wszystkim życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zaczałem od motorynki daaawno temu, w 6 klasie podstwowki.Pozniej romet, jawka a teraz GS 500.

Ale jakos nie przypominam sobie momentu olsnienia motocyklami, takiego ze w jednej chwili juz wiedziałem co chce robic. W przeciwienstwie go gitary ktora takze chorobliwie zaraziłem sie w jeden wieczor :icon_razz:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w pierwszej klasie podstawowki chrestny (jezdzi zx9r) przywuzl mi rometa pony, caly czs sie psul. po tym dostalem od dziadka simsona (3 klasa pdst) i uzywalem go jako crossa dopluki sie nie rozlecial :icon_razz:. w 6 kl kupilem dt 80 i w tym samym roku ja sprzedalem i kupilem dr 125. teraz planuje zakup aprili RX 125

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie sie to tak zaczeło ze ojciec kupił bratu gillere rx 50 a ja zaczynałem na takim elektrycznym motorku w wieku 5 lat (wtedy takich nikt nie mial w polsce :eek: ) potem taki skuterek honda caren jak mialem 8 lat mi zakupili jechał tylko 30 km/h ale na 8 latka wystarczało :P nastepnie motorynka i cagiva :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moja przygoda zaczęła się w żninie :eek: he he żartuje.Byłem u kolegi na działce on miał motorynkę to było bardzo dawno,kumpla ojciec uparł się żebym spróbował pojeździc wyglądało to tak że jego tata puszczał sprzęgło a ja jeździłem w kółko po działce a pod koniec jego tata podbiegał i łapał sprzęgło miałem wtedy koło 7lat (później w wieku koło 9 lat) sam nauczyłem się operować sprzęgłem he he,po powrocie z działki kumpla koniecznie chciałem motorynkę ale rodzice mówili ze niema gdzie jeździć motorynką w mieście,niema gdzie trzymać i trzeba mieć kartę motorowerową no więc odpuściłem chwilowo oczywiście żeby znowu zaatakować marudami,że taki chce,z czasem jak robiłem się trochę starszy to tak trułem, że udało się wyrobiłem sobie kartę motorowerową i zakupiłem rg 80 taki byłem zapalony że bym chyba wszystko wziął nawet złom,ale kupiłem rg w bardzo dobrym stanie,pojeździłem dosyć sporo koło 2lat i teraz zakupiłem tzr125r i 25 czerwca robie A1.

 

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W wieku 17 lat zrobiłem prawko A, B i tam pierwszy raz jeździłem WSKą :eek: egzamin też na wsce. Jak przed egzaminem, znajomy ojca dał mi sobie pojeździć jakimś endurakiem 250 - byłem przerażony - pierwsze 3 biegi ręce mi wyrywały.. Później przez długi czas spokój, parę przejażdżek na komarach i jawkach 50. Rok temu z kumplami wpadliśmy na pomysł kupienia sobie motorowerów. I faktycznie od ostatniego września do grudnia śmigaliśmy po wrocławiu bandą: Simson, Jawa 50 (kaczka - moja), Ogar - na każdą wyprawę zestaw narzędzi, drut, świece.. i linka holownicza, i faktycznie z każdego wyjazdu ktoś wracał na holu :P. No i w zimie zakupiony zephyrek 550 - głównie za wygląd, ale prowadzi się nie mniej znakomicie niż wygląda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak bylem w drugiej klasie podstawówki kolega dał mi się przejechać komarem, potem męczyłem tatę żeby mi takiego kupił. Obiecał że kupi, i tak zwodził przez kilka lat. W klasie piątej albo szóstej postanowiłem kupić rometa (bez wiedzy rodziców) a że byłem mały i głupi to kupiłem bubla na którym z tego wszystkiego ani razu się nie przejechałem (bardzo się wtedy zraziłem do motocykli). W drugiej gimnazjum uraz mi minął i zacząłem się rozglądać za simsonem, ale z tego wszystkiego kupiłem skutera, a teraz maży mi się GS lub XJ

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz siedziałem na motorze w jakimś 88roku mając wtedy 4 lata :icon_mrgreen: z moim tatą jechałem sprawdzac przyspieszenie ścigacza na pasie startowym na Lublinku :icon_razz: (Łodziaki wiedzą o co biega) teraz to nie do pomyślenia ale wtedy można było sobie tam robić co się chciało ...szczerze nawet nie wiem jaki to był motocykl...rodzice tez nie pamiętają.... dodatkowo mama nie zdążyła zrobić zdjęcia aparatem bo tak szybko moto uciekło ....potem mój ojciec wyjechał i nie ciągnęło mnie aż tak bardzo do motocyklizmu...bardziej do lotnictwa..i w sumie polatałem na szybowcach trochę...ale to inna historia....zatem w pamiętnym (dla mnie) roku 2001 razem z kolegą kupiliśmy na spółę dużego fiata (białego za 300zł :P) no i sobie tym fiatem popylaliśmy po okolicy ... ale mnie jakoś tak naszło ze chce motor :banghead: (nie wiem skąd to się wzięło) no to się trochę rozglądałem marudziłem...aż pewnego dnia kumpel mój powiedział że jego inny kumpel ma moto w piwnicy ( :o ) no to zdziwko ale okik dawaj do niego dzwonić i umówiliśmy się na następny dzień ...no i rzeczywiście była maszyna w piwnicy...bez baku siedzenia i większości osprzętu postawiona pionowo na lagach na ścianie w piwnicy :O totalny lol.... generalnie rama z zawieszeniem i silnikiem oraz całą elektryką.... wyciągnęliśmy tą maszynę jakoś z tej piwnicy a łatwo nie było jednak jakoś w 4 osoby poszło :D a następnie z moim kumplem od Fiata...Arturem...zaciągnęliśmy motorek do mnie do domu 2 przystanki autobusowe dalej...holował mnie rowerem a ja siedziałem na ramie .... wtedy jeszcze nie wiedziałem co to za maszyna...dopiero po kilku dniach znalazłem po numerze ramy ze była to CZ 175 Sport 15KM :D...bak do motorka znalazł się w centrum miasta (mieszkam na obrzeżach) no i kanapa w tej samej piwnicy..po pewnym czasie :P ...koszt 50zł .... moto było niesamowite po tym całym staniu w piwnicy zagadała od pierwszego kopa jak tylko dostało paliwa szła niesamowicie trochę drutu było trzeba ale generalnie chodziła super :flesje:......potem coś mi zaczęło dzwonić w silniku...więc go rozebrałem...i już więcej nie złożyłem..sprzedałem sam silnik i trochę części...ramę nadal mam.....minął jakiś rok i znowu wróciła ochota na jazde...jak się człowiek raz zarazi to już nie ma końca....następny motorek znalazłem przypadkiem stała biedna oparta o drzewo, nie przypięta, z kluczykami w stacyjce...CZ350 za to kompletna chociaż zniszczona...ba nawet papiery miała czego nie można było powiedzieć o poprzedniej maszynie....150zł kosztowała mnie :evil:.... zajebista tyle po prostu można powiedzieć...na dwójce po stromą górę z piasku we dwóch (ja z Arturem) wciągnęła nas już wtedy zaczęła się fascynacja jazdą terenową...no ale to jeszcze nie czas....ta cezeta została zatarta raz....termicznie ..potem przy rozkładaniu rozsypały mi się wałeczki z łożyska na tłoku tzn między korbowodem a tłokiem...część wpadła do karteru..ale ja jako ten głupi stwierdziłem ze to nie szkodzi...złożyłem sprzeta i oczywiście po odpaleniu owe wałeczki wpadły w tłok i zrobiły rozpierdziel w silniku.....CZeta poszła za 150zł + anulowanie długu za wynajem boxu motocyklowego .....no i tak było brak moto ...az do 2006 roku kiedy to już chęć na jazdę osiągnęła apogeum....i wtedy to trafiłem w Zgierzu na DT80 MX cena wywoławcza 700zł.....cena powinna powiedzieć wszystko..w tym silniku było tak kombinowane i z tym motorem także ze naprawdę głowa mała....tłok WSKi (przeróbka) gaźnik WSki ;P bak pogięty po ostrej glebie na prawą stronę (podgięta kierownica) i trochę innych makramentów jak brak oswietlenia z tyłu i kierunków....no ale ją kupiłem za 550zł...miała papiery niemieckie z których wynikało ze przywędrowała do naszego kraju około roku 98....ale wyrejestrowana była w Niemczech jeszcze zanim się urodziłem...w połowie 84 roku....no nic po dwóch miechach rozleciał się korbowód...ech po wymianie i wydaniu kasy na nowy wał w listopadzie zarejestrowałem ją i ubezpieczyłem...motorowerek ;)...i pojeździłem nią jakieś 2 tygodnie po czym rozsypał się korbowód znowu ;p ten nowy niby....i stała tak od tego listopada do połowy maja kiedy to się za nią wziąłem znowu wymiana korbowodu na nowy, nowy cylek, tłok dwa razy pierścionki bo pierwsze rozpierdzieliłem, nowy przerywacz, i tyle.. dzisiaj ja odpaliłem...po odetkaniu zaworu iglicowego (zawalonego syfem) oraz wyregulowaniu się skrzyni biegów można powiedzieć ze jeździ....ale wydałem na nią juz dużo więcej niż jest warta..niemniej chęć do jazdy jest większa i będę ją robił dalej....następny będzie bak, potem kiera i może lampy ( z tyłu teraz jest diodowa przerobiona z rowerowej lampki ;p ale z rowerową wspólną ma tylko obudowę ;P) no i tak dalej ale to już co innego zaczołęm pisać więc nie ważne...teraz jest DT....co będzie dalej a kto to wie?

 

Pozdro dla tych którzy dotarli do końca tego tekstu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja na wakacjach miedzy 6 kl. podst. a 1 kl. gim zachcialem miec wlasny motorek... ale dopiero 23grudnia w 1l.gim wyczailem simka s51... zajechalem zeby go obejzec... ale w garażu tego pana stala jeszcze yamaha rd 80 ktora byla drozsza o cale 50 zł! wiec yamaha byla moim pierwszym motorkiem

 

później zamienilem ją na honde mb5 a po kilku miesiacach zdalem na karte motorowerowa.

 

po roku uzytkowaniu mb zachcialo sie czegos mocniejszego wiec ją sprzedalem i... kupilem yamahe rd 80 ktora okazala sie strasznym zlomem... -> sprzedalem ją za marne pieniądze po kilku miesiącach i dolozylem troche kasy i kupiłem niezawodne suzuki GT 80E którym śmigam do dzis

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako niemowlak ojciec posadził mnie na swoją WSK i chyba wtedy złapałem tego bakcyla ale jeszcze o tym nie wiedziałem. Jak już trochę odrosłem od ziemi, gdzieś na początku podstawówki odgrzebałem w piwnicy tą starą WSK na której siedziałem jako noworodek :bigrazz:, miała pourywane linkii na temat odpalania motocykla nie wiedziałem wtedy nic. Wyciągnołem ją z piwnicy i zjeżdzałem na luzie z górki, wypychałem na górę i spowrotem aż padłem z sił. Po jakimś czasie ojciec wyczaił, po śladach, że jeżdzę na jego sprzęcie i dostałem nieźle za to, ale w końcu poszedł po rozum a właściwie do sklepu po linki, fajkę, świece itp no i razem odpaliliśmy sprzęta. oczywiście pierwsza moja jazda z kilkukrotnie cięższym ojcem jako pasażer zakończyła się na siatce ogrodzeniowej. Ja chciałem skręcić a moto pojechało prosto. :eek:

Potem już było tylko lepiej, jeżdziłem po polnych drogach głównie i nie tylko A prawo jazdy na moto robiłem długo, długo później w wieku 17 lat.

Nie muszę chyba wspominać, że jak zaczynałem to ledwo dostawałem nogami do podnóżków a co dopiero do ziemi :icon_mrgreen:

Edytowane przez Luca
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bylem zapalonym samochodziarzem gdzies tak do zeszlego roku :icon_mrgreen:

Moja siostra i przyjaciel dawno juz brykali na motorkach (super magna i marauder) ale dopiero kiedy narzeczona nabyla swoja Shadow i dala posmigac zakochalem sie tak niesamowicie, ze szkoda gadac. Teraz tydzien bez moto to masakra, zagladam do garazu, zeby chociaz popatrzec jak stoja maszynki i wogole ugotowany jestem i stracony dla swiata :icon_rolleyes:

 

Oczywiscie wybor byl prosty. Suzuki Bandit 600. Mial byc z 96-98 roku, ale moi staruszkowie sa mocno szurnieci i zakupili mi z '01 w prezencie. 24 grudnia byla pierwsza jazda i pierwsze lzy szczescia :icon_razz: :buttrock: :banghead:

 

Pozdro!

Rafał.

 

Oczarowany, zafascynowany, zaślepiony i ogłuszony motocyklizmem. Jak nie ugania się po krzakach, to wyciera beton, asfalt lub kostkę brukową. Instruktor z powołania i zamiłowania.

 

www.paramoto.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...