Skocz do zawartości

Ważniejsze niż by sie wydawalo


Rekomendowane odpowiedzi

(mam nadzieję że nie potraktowałes tego jako podważanie autorytetu - nie było to moim celem).

 

hehe, ale mi posłodziłeś :biggrin: Nie jestem żadnym autorytetem :D - tylko brałem udział w dwóch kursach i tyle, a poza tym moja wiedza, jak widzę po m.in. Twoich postach, nie jest już pierwszej daty. Też się uczę ;)

 

Co do stresu, o którym mówi ścinacz.. no to jest prawda, że ten stres jest cholernie silny. I jakiś tam kurs antystresowy chyba nie pomoże, bo największemu twardzielowi może się zrobić słabo na widok poważnej masakry. Jak brałem udział w takim 3-tygodniowym obozie PCK - połączonym z kursem ratownictwa - to na egzaminie mieliśmy pozorowane sytuacje. I mimo, że człowiek wiedział, że to symulacja.. to i tak adrenalina była, jak się widziało sztuczną krew na człowieku (instruktorzy grali ofiary, to był taki "bieg", że przebiegało się kilka stanowisk z różnymi przypadkami - ja miałem oparzenie, próbę samobójczą (podcięcie żył) i coś tam jeszcze, nawet nie pamiętam).

 

pozdr

LYsY

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

osobiśćie jestem ratownikem.... wodnym... wielu z was kojarzy sie to tylko z gwizdaniem, opalaniem i bajerowaniem panienek...nic bardziej mylnego.. praca mecząca i wymagajaca ogromnego skupienia ale nie o tym mowa osobiscie brałem udział już w kilku akacjach ratunkowych... to nic przyjemnego doskonale to wiem... dlatego wielki respect dla twojego brata... nie miałem na szczescie sytuacji w której musiałbym kogoś reanimowac w tak krytycznym stanie.... trzeba jednak pamietac kolej... najpierw kontak z osobą potem tento usuniecie ciał obcych z jamy ustnej następnie udrożnienie drug oddechowych następnie reanimacja.... jezeli zakończy sie sukcesem i poszkodowany bedzie oddychał samoczynnie trzeba go ułożyć w pozycji bocznej bezpiecznej lub jezeli istnieje podejzenie urazu kręgosłupa nalezy położyć go na wznak na twardym podłożu!! pamietajcioe w każdej chwili trzeba podjać pomoc przed medyczna... reanimować aż do przyjazdu karetki(raz reanimowalismy poszkodowanego który około był 20 minut pod wodą- wystyarczy 4.50 minuty bez oddychania i następuje nie dotelenienie mózgu w stopniu który uniemożliwia normalne funkcjonowanie! )... i pamietajcie nie udzielenie pierwszej pomocy jest karalne!!

 

jeszcze raz naprawde podziwiam za odwage!!! wiem jakie to trudne dlatego p[ełen szacunek... i pamiętaj zrobiłeś co w twojej mocy!! tak bóg chciał!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 miesięcy temu...

sorry że odkopuję, ale po przeczytaniu wątku mam taką (chyba dośc istotną uwagę):

 

mówisz ścinacz że nikt Twojemu bratu nie pomógł, że wszystko musiał robić sam, że nawet policjant nie chciał podejść.

z jednej strony się nie dziwię tym ludziom, no bo wśród "widowni" możliwe że znaleźli się : kierowca BMW, który nowego dresiku nie będzie brudził czyjąś krwią ; dziewczyna w białych spodniach na których od kucnięcia zostaną slady ; babcia w moherowym berecie który może wpaść do rowu i będą problem z wyciągnięciem ; ubogi kierowca Fiata 125p który nie użyczy swojej apteczki, no bo będzie musiał ją (prawdopodobnie) na własny koszt odkupić oraz sam policjant, który swój mundur musi prać na własny koszy. Oczywiście być może każdym z osobników kierował tylko i wyłącznie stres, a nie żadne "materialne" powody...

 

I teraz pytanie do wszystkich: czy byłoby nietaktem, widząc że brat ścinacza jest sam i robi co może, iść mu pomóc ale na wstępie uprzedzić :

- nie, nie będę używał metody usta usta - bo nie chcę się niczym zarazić ani ubrudzić

albo

- nie zadzwonię po karetkę bo mam słabą baterię, a czekam na telefon z Milionerów

lub wykluczyć swoją pomoc w jakiejkolwiek innej sprawie, ale być do dyspozycji w innych, czyli np poszukać deski do usztywnienia złamanej nogi, pobiec do samochodu po trójkąt ostrzegawczy aby nas nie staranowano, albo i nawet pomóc (bo jak przeczytałem robi się to we dwie osoby) ze zdjęciem tego kasku....

 

Inaczej mówiąc, czy Waszym zdaniem w takich wypadkach wartościowa jest jakakolwiek pomoc, czy jednak jeśli ktoś nie chce "zrobić wszystkiego co może", poświęcić się w 100% dla ofiary wypadku - lepiej w ogóle nie próbować?

 

Patrząc oczami obserwatorów, jakbyście ocenili osobę która wyszła z tłumu z chęcią pomocy, ale (być może na widok zmasakrowanego ciała) tylko kręci się do okoła, po coś biegnie do samochodu, jedynie wyjmuje bandaż z apteczki ale już nim nie owija rany (nie chce mieć kontraktu z krwią), lub też próbuje TYLKO nawiązać kontakt z ofiarą, rozmawiać z nią - nie robiąc żadnej fizycznej czynności.

 

Ogólnie mówiąc, czy taka chęc pomocy, ale nie w pełnym wymiarze, może być źle odbierana? Również z punktu widzenia brata ścinacza , który być może chciałby u boku kogoś profesjonalnego, a nie pachołka stawiającego wymagania - "skoczę do samochodu po koc, ale ofiary nie będę nim obwijał...."

Czy taka pomoc też jest potrzebna czy lepiej sobie darować?

 

PS. mam nadzieję że nie jest nietaktem umieszczenie tych przykładów tutaj.

 

 

ścinacz - również podziwiam Twojego brata.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie mówiąc, czy taka chęc pomocy, ale nie w pełnym wymiarze, może być źle odbierana? Również z punktu widzenia brata ścinacza , który być może chciałby u boku kogoś profesjonalnego, a nie pachołka stawiającego wymagania - "skoczę do samochodu po koc, ale ofiary nie będę nim obwijał...."

Czy taka pomoc też jest potrzebna czy lepiej sobie darować?

 

PS. mam nadzieję że nie jest nietaktem umieszczenie tych przykładów tutaj.

ścinacz - również podziwiam Twojego brata.

 

Co znaczy "źle odebrana"?

 

I teraz pytanie do wszystkich: czy byłoby nietaktem, widząc że brat ścinacza jest sam i robi co może, iść mu pomóc ale na wstępie uprzedzić :

- nie, nie będę używał metody usta usta - bo nie chcę się niczym zarazić ani ubrudzić

 

Nie jest to nietaktem - nikt Ci nie ma prawa nakazać ryzykować własnego zdrowia lub życia dla ratowania innych. jedyną cywilną służbą prawnie zobowiązną do ryzykowania życia w naszym kraju do pomocy innym jest Policja (i to w ramach swoich obowiązków oczywiście). Nawet karetka Ci nie udzieli pomocy jak koło Ciebie jest coś co zagraża ich bezpieczeństwu (np. paląca się cysterna).

 

- nie zadzwonię po karetkę bo mam słabą baterię, a czekam na telefon z Milionerów

 

Nikt Cię za to na miejscu zdarzenia nie pobije (bo będzie miał inne zajęcia) - ale to nielegalne - zgodnie z ustawą o Pastwowym Ratownictwie Medycznym jesteś zobowiązany do powiadomienia odpowiednich służb ratunkowych w takiej sytuacji, a zgodnie z prawem karnym do udzielenia pomocy (w ramach swojej wiedzy i możliwości). Jeśli nie udzielisz żadnej pomocy osobie która jej potrzebuje (np. nie wezwiesz karetki a jesteś jedyny w miejscu wypadku) - możesz (i w mojej ocenie nawet powinieneś) zostać skazany, nie mówiąc o moralnej ocenie takiego zaniechania.

 

Zgodnie z prawem mógłbym Ci na miejscu wypadku zabrać telefon siłą i go użyć do wezwania karetki (o ile nie miałbym żadnego innego w swoim zasięgu). Podobnie udzielający pomocy może Ci zabrać apteczkę czy cokolwiek innego co jest mu niezbędne do ratowania życia (w tym np. samochód) i nikt go za to nie ukaże.

 

Nie za bardzo rozumiem o co Ci chodzi - jeśli pytasz czy masz prawo nie ryzykować własnym zdrowiem skoro nie chcesz pomóc - masz pełne prawo i nikt nie może Ci go odebrać.

 

Jeśli pytasz czy masz prawo nie zadzwonić po karetkę bo takie masz widzimisię - nie. Zgodnie z prawem musisz udzielić pomocy nie narażając się na utratę zdrowia lub życia. Jeśli boisz się że pomagając możesz zaszkodzić - nie masz czego się obawiać. Jako osoba niekwalifikowana nie odpowiadasz za złą jakość udzielonej pomocy (o ile oczywiście szkodzisz nieświadomie), bądź za niedopatrzenie, podjęcie nieoptymalnej decyzji itp. Odpowiadasz jednak za nieudzielenie pomocy (karnie). Jeśli nie potrafisz udzielać pierwszej pomocy (masaż serca itp.) to Twoja pomoc nie musi oznaczać fizycznego kontaktu z ofiarą - to np. wezwanie karetki, czy oznaczenie miejsca wypadku.

 

Jeśli pytasz czy pomimo braku umiejętności chcesz pomóc ale wachasz się czy podejść do już ratującej osoby - jak najbardziej tak - najlepiej wtedy po prostu wykonywać polecenia osoby która wie lepiej co robi. Osoba ratująca może poprosić Cię właśnie o wezwanie karetki, o oznaczenie miejsca wypadku, o pomoc w resuscytacji (szybko pokaze tu uciskaj, tak trzymając dłonie, z takim tepem), o pomoc przy tamowaniu krwi (z tym że jak nie masz rękawiczek czy czegoś innego co cię izoluje - nie powinieneś dopuścić do kontaktu z krwią), o pomoc w udrażnianiu dróg oddechowych (tak trzymaj głowe i nie pozwól jej się ruszać), o pomoc w wyciągnięciu z auta ofiary (chwyć tu i tu i wyjmujemy) itp. Jest wiele rzeczy o które można prosić nawet osobę która nie ma pojęcia o pierwszej pomocy.

 

Inaczej mówiąc, czy Waszym zdaniem w takich wypadkach wartościowa jest jakakolwiek pomoc, czy jednak jeśli ktoś nie chce "zrobić wszystkiego co może", poświęcić się w 100% dla ofiary wypadku - lepiej w ogóle nie próbować?

 

Nikt od Ciebie nie ma prawa wymagać poświęcenia zdrowia więc w 100% nie musisz się poświęcać nigdy. Lepsza pomoc jakaś niż żadna - bylebyś nie przeszkadzał komuś kto wie lepiej jak się zachować.

 

Polecam Ci kurs pierwszej pomocy - będziesz się czuł pewniej.

Edytowane przez krycek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...]

Zgodnie z prawem mógłbym Ci na miejscu wypadku zabrać telefon siłą i go użyć do wezwania karetki (o ile nie miałbym żadnego innego w swoim zasięgu). Podobnie udzielający pomocy może Ci zabrać apteczkę czy cokolwiek innego co jest mu niezbędne do ratowania życia (w tym np. samochód) i nikt go za to nie ukaże.

[...]

Teoretycznie. Polska to dziwny kraj :/

 

Można nie udzielić pomocy bo np. mdleje się na widok krwi (o ile krew jest, nie zawsze jest) ale zrobić coś aby pomóc (zabezpieczyć miejsce, podać coś, zadzwonić, użyczyć samochodu) powinno się bez zastanowienia.

 

Jeśli ktoś odmówiłby udostępnienia telefonu, samochodu czy czegokolwiek innego (czy nawet pomocy bezpośredniej przy poszkodowanym) to z pewnością po przybyciu specjalistycznych służb zainteresowałbym się tym kimś i zgłosił policji o takim incydencie.

 

Polecam Ci kurs pierwszej pomocy - będziesz się czuł pewniej.

Ale taki prawdziwy, nie w sali z dywanem i czyściutkim manekinem.

Edytowane przez tmi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

szczała!! jest jeden problem z motocyklistami po wypadku, a mianowicie z kaskiem. Na kursie pomocy instruktor tłumaczył że jedna osoba stabilizuje szyje a druga wkłada rękę pomiędzy potylice, a kask podtrzymując głowę i ściąga kask. ale jak przynieśliśmy nowy model AGV akurat bo taki pod ręką był to instruktor na praktycznym pokazaniu przeżył spore zdziwienie że nawet nie może czubków palców wsunąć pod kask. sam kask jeżeli jest odpowiednio dopasowany strasznie ciężko schodzi i trzeba z ofiarą cholernie uważać...ale lepiej aby wózek był niż trumna:/

jeźdźmy ostrożnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Art. 162. § 1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu,

podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

 

Art. 4. Kto zauważy osobę lub osoby znajdujące się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego lub jest świadkiem zdarzenia powodującego taki stan, w miarę posiadanych możliwości i umiejętności ma obowiązek niezwłocznego podjęcia działań zmierzających do skutecznego powiadomienia o tym zdarzeniu podmiotów ustawowo powołanych do niesienia pomocy osobom w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego.

 

Takie podstawy.

 

Moim zdaniem nie jest to miejsce na takie dywagacje, ale napisałem te artykuły w gwoli ścisłości z poprzednimi postami.

 

Wielkie słowa uznania dla twojego brata ścinacz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sorry że odkopuję, ale po przeczytaniu wątku mam taką (chyba dośc istotną uwagę):

 

mówisz ścinacz że nikt Twojemu bratu nie pomógł, że wszystko musiał robić sam, że nawet policjant nie chciał podejść.

z jednej strony się nie dziwię tym ludziom, no bo wśród "widowni" możliwe że znaleźli się : kierowca BMW, który nowego dresiku nie będzie brudził czyjąś krwią ; dziewczyna w białych spodniach na których od kucnięcia zostaną slady ; babcia w moherowym berecie który może wpaść do rowu i będą problem z wyciągnięciem ; ubogi kierowca Fiata 125p który nie użyczy swojej apteczki, no bo będzie musiał ją (prawdopodobnie) na własny koszt odkupić oraz sam policjant, który swój mundur musi prać na własny koszy. Oczywiście być może każdym z osobników kierował tylko i wyłącznie stres, a nie żadne "materialne" powody...

 

I teraz pytanie do wszystkich: czy byłoby nietaktem, widząc że brat ścinacza jest sam i robi co może, iść mu pomóc ale na wstępie uprzedzić :

- nie, nie będę używał metody usta usta - bo nie chcę się niczym zarazić ani ubrudzić

albo

- nie zadzwonię po karetkę bo mam słabą baterię, a czekam na telefon z Milionerów

lub wykluczyć swoją pomoc w jakiejkolwiek innej sprawie, ale być do dyspozycji w innych, czyli np poszukać deski do usztywnienia złamanej nogi, pobiec do samochodu po trójkąt ostrzegawczy aby nas nie staranowano, albo i nawet pomóc (bo jak przeczytałem robi się to we dwie osoby) ze zdjęciem tego kasku....

 

Inaczej mówiąc, czy Waszym zdaniem w takich wypadkach wartościowa jest jakakolwiek pomoc, czy jednak jeśli ktoś nie chce "zrobić wszystkiego co może", poświęcić się w 100% dla ofiary wypadku - lepiej w ogóle nie próbować?

 

Patrząc oczami obserwatorów, jakbyście ocenili osobę która wyszła z tłumu z chęcią pomocy, ale (być może na widok zmasakrowanego ciała) tylko kręci się do okoła, po coś biegnie do samochodu, jedynie wyjmuje bandaż z apteczki ale już nim nie owija rany (nie chce mieć kontraktu z krwią), lub też próbuje TYLKO nawiązać kontakt z ofiarą, rozmawiać z nią - nie robiąc żadnej fizycznej czynności.

 

Ogólnie mówiąc, czy taka chęc pomocy, ale nie w pełnym wymiarze, może być źle odbierana? Również z punktu widzenia brata ścinacza , który być może chciałby u boku kogoś profesjonalnego, a nie pachołka stawiającego wymagania - "skoczę do samochodu po koc, ale ofiary nie będę nim obwijał...."

Czy taka pomoc też jest potrzebna czy lepiej sobie darować?

 

PS. mam nadzieję że nie jest nietaktem umieszczenie tych przykładów tutaj.

ścinacz - również podziwiam Twojego brata.

 

Wyobraż sobie że jedziesz z kolegami sprzętami w 8 + gapie wszyscy pala fajnki są zdenerowowani i się boja podejść i możesz liczyć tylko na jedną osobę Gapie

 

Po drugie się okazalo że ma wszytskie zebra plmane kregoslup w 3 miejscach i obrzęk mózgu

 

Po trzecie chcialbyś wiedzieć że jadąc z kolegami możesz w ekstremalnych sytuacjach liczyć chociaż na jednego.

 

Po czwarte jak koledzy pisali masz obowiązek udzielenia pomocy

 

 

 

 

 

sorry że odkopuję, ale po przeczytaniu wątku mam taką (chyba dośc istotną uwagę):

 

mówisz ścinacz że nikt Twojemu bratu nie pomógł, że wszystko musiał robić sam, że nawet policjant nie chciał podejść.

z jednej strony się nie dziwię tym ludziom, no bo wśród "widowni" możliwe że znaleźli się : kierowca BMW, który nowego dresiku nie będzie brudził czyjąś krwią ; dziewczyna w białych spodniach na których od kucnięcia zostaną slady ; babcia w moherowym berecie który może wpaść do rowu i będą problem z wyciągnięciem ; ubogi kierowca Fiata 125p który nie użyczy swojej apteczki, no bo będzie musiał ją (prawdopodobnie) na własny koszt odkupić oraz sam policjant, który swój mundur musi prać na własny koszy. Oczywiście być może każdym z osobników kierował tylko i wyłącznie stres, a nie żadne "materialne" powody...

 

I teraz pytanie do wszystkich: czy byłoby nietaktem, widząc że brat ścinacza jest sam i robi co może, iść mu pomóc ale na wstępie uprzedzić :

- nie, nie będę używał metody usta usta - bo nie chcę się niczym zarazić ani ubrudzić

albo

- nie zadzwonię po karetkę bo mam słabą baterię, a czekam na telefon z Milionerów

lub wykluczyć swoją pomoc w jakiejkolwiek innej sprawie, ale być do dyspozycji w innych, czyli np poszukać deski do usztywnienia złamanej nogi, pobiec do samochodu po trójkąt ostrzegawczy aby nas nie staranowano, albo i nawet pomóc (bo jak przeczytałem robi się to we dwie osoby) ze zdjęciem tego kasku....

 

Inaczej mówiąc, czy Waszym zdaniem w takich wypadkach wartościowa jest jakakolwiek pomoc, czy jednak jeśli ktoś nie chce "zrobić wszystkiego co może", poświęcić się w 100% dla ofiary wypadku - lepiej w ogóle nie próbować?

 

Patrząc oczami obserwatorów, jakbyście ocenili osobę która wyszła z tłumu z chęcią pomocy, ale (być może na widok zmasakrowanego ciała) tylko kręci się do okoła, po coś biegnie do samochodu, jedynie wyjmuje bandaż z apteczki ale już nim nie owija rany (nie chce mieć kontraktu z krwią), lub też próbuje TYLKO nawiązać kontakt z ofiarą, rozmawiać z nią - nie robiąc żadnej fizycznej czynności.

 

Ogólnie mówiąc, czy taka chęc pomocy, ale nie w pełnym wymiarze, może być źle odbierana? Również z punktu widzenia brata ścinacza , który być może chciałby u boku kogoś profesjonalnego, a nie pachołka stawiającego wymagania - "skoczę do samochodu po koc, ale ofiary nie będę nim obwijał...."

Czy taka pomoc też jest potrzebna czy lepiej sobie darować?

 

PS. mam nadzieję że nie jest nietaktem umieszczenie tych przykładów tutaj.

ścinacz - również podziwiam Twojego brata.

 

Wyobraż sobie że jedziesz z kolegami sprzętami w 8 + gapie wszyscy pala fajnki są zdenerowowani i się boja podejść i możesz liczyć tylko na jedną osobę Gapie

 

Po drugie się okazalo że ma wszytskie zebra plmane kregoslup w 3 miejscach i obrzęk mózgu

 

Po trzecie chcialbyś wiedzieć że jadąc z kolegami możesz w ekstremalnych sytuacjach liczyć chociaż na jednego.

 

Po czwarte jak koledzy pisali masz obowiązek udzielenia pomocy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale po co 2 razy?

A po 5te twoja odpowiedź nijak ma sie do mojego pytania, wiec po co 2 razy mnie cytujesz ?

a po 6te jest obowiązek udzielenia pomocy co jak widać jest bardzo rygorystycznie przestrzegane (gapie, pan policjant)....

 

Ale po co 2 razy?

A po 5te twoja odpowiedź nijak ma sie do mojego pytania, wiec po co 2 razy mnie cytujesz ?

a po 6te jest obowiązek udzielenia pomocy co jak widać jest bardzo rygorystycznie przestrzegane (gapie, pan policjant)....

 

 

 

Z osób wyżej, chyba nikt nie zrozumiał co miałem na myśli, a zaczęli pisać artykuły itp co oczywiście mnie mało interesuje gdy ktoś ma na moich oczach umrzeć.

Może zbytnio się rozpisałem, stąd problemy z odpowiedzią jaka by mnie satysfakcjonowała, więc troszkę to zbiorę do kupy:

Widzę że ktoś sam próbuje uratować czyjeś życie, a ja stoję w tłumie z którego nikt nie chce ruszyc tyłka. Osoba ratująca podczas np. masażu serca prawdopodobnie nie ma czasu podejsć i powiedzieć czego od nich oczekuje (apteczka, telefon, zabezpieczenie miejsca, pomoc przy zdjeciu kasku, pożyczyć nóż do rozcięcia ubrania). Warto "wyjść" z grupy tych nedzników postępujących wbrew kodeksowi i spróbować pomóc, ale tak jak pisałem wcześniej , nie "w pełnym wymiarze" ?

Z zewnątrz, oczami gapiów by to wyglądało jakby ten ktoś spanikował - bo wyszedł, a boi sie podejśc do ofiary bliżej niż na 2 metry. Czy to nie jest obciach/wstyd/hańba ze niby pomaga a jednak najważniejszego nie robi?

Oczami tego kto jako pierwszy ratował wyglądałoby to tak (BYĆ MOŻE TAK, WŁASNIE O TO PYTAM GŁÓWNIE ŚCINACZA BO MOŻE ZNA OPINIĘ NA TEN TEMAT SWOJEGO BRATA):

"no po cholere on mi tutaj, skoro nie chce pomóc (robić usta - usta / wyjmować z ust zęby podczas gdy ja masuję serce" )

 

Czy taka pomoc może być użyteczna (może chocby dlatego, że pierwszy z ratowników nie czuje już presji że jest sam, że jak coś sknoci nie bedzie tylko na niego) ?

Czy lepiej sobie darować i stać w grupce dziesięciu osób patrząc jak jedna się uwija przy półżywym człowieku?

 

Może pytania głupie, ale chyba istotne, skoro własnie tak było na miejscu wypadku Micha - tylko jeden pomagał, reszta obserwowała.

Może mieli te same obawy co ja, że zostaną później wyśmiani ? - "ależ żeś sie napracował niosąc tą deskę i apteczkę z bagażnika. Już było chociaż schylić sie nad tym nieszczęśnikiem i przynajmniej udawać że coś robisz."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warto "wyjść" z grupy tych nedzników postępujących wbrew kodeksowi i spróbować pomóc, ale tak jak pisałem wcześniej , nie "w pełnym wymiarze" ?

 

Czy warto?? Odpowiedz sobie sam na to pytanie... gdybys to Ty lezal tam polzywy, czy chcialbys, zeby ktos udzielil Ci pomocy, czy zeby stal i patrzyl jak umierasz??

 

Może mieli te same obawy co ja, że zostaną później wyśmiani ? - "ależ żeś sie napracował niosąc tą deskę i apteczkę z bagażnika. Już było chociaż schylić sie nad tym nieszczęśnikiem i przynajmniej udawać że coś robisz."

 

...typowo polskie "co ludzie powiedza" ...miej to w doopie... postaraj sie pomoc... najlepiej jak potrafisz, a najlepiej zapisz sie na kurs pierwszej pomocy, pewniej sie poczujesz...

 

...i zycze Ci abys nigdy nie musial udzielac pierwszej pomocy, ani z niej korzystac...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy warto?? Odpowiedz sobie sam na to pytanie... gdybys to Ty lezal tam polzywy, czy chcialbys, zeby ktos udzielil Ci pomocy, czy zeby stal i patrzyl jak umierasz??

...typowo polskie "co ludzie powiedza" ...miej to w doopie... postaraj sie pomoc... najlepiej jak potrafisz, a najlepiej zapisz sie na kurs pierwszej pomocy, pewniej sie poczujesz...

 

...i zycze Ci abys nigdy nie musial udzielac pierwszej pomocy, ani z niej korzystac...

dziękuję za odpowiedź.

Na pewno to zrobię ! Może nawet w te wakacje (po maturze)

 

Także chciałbym, aby taka wiedza byla zupełnie nie potrzebna nikomu... niestety się przydaje , dlatego też wezmę taki kurs.

 

Serdeczne pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy warto?? Odpowiedz sobie sam na to pytanie... gdybys to Ty lezal tam polzywy, czy chcialbys, zeby ktos udzielil Ci pomocy, czy zeby stal i patrzyl jak umierasz??

...typowo polskie "co ludzie powiedza" ...miej to w doopie... postaraj sie pomoc... najlepiej jak potrafisz, a najlepiej zapisz sie na kurs pierwszej pomocy, pewniej sie poczujesz...

 

...i zycze Ci abys nigdy nie musial udzielac pierwszej pomocy, ani z niej korzystac...

 

:)

właśnie...zazzu wyjdż poza przeciętność, taka wiedza może przydać się nie tylko w sytuacji, gdy bedziesz przypadkowym świadkiem zdarzenia obcych Ci osób... wyobraź sobie, że kogoś znasz, kogoś bliskiego, może to być dziecko siostry, które właśnie się krztusi i dławi,bo połknęło jakiś przedmiot - a nikt nie wie co tak naprawdę zrobić...

warto wiedzieć jak się zachować w takich sytuacjach...

 

czego nikomu oczywiście nie życzę.

Podjąłeś dobrą decyzję

 

 

PS. Wielki szacunek dla Twojego brata - ścinacz.... postąpił właściwie

Powinniśmy brać wszyscy z niego przykład

 

Pozdro i szerokości

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...