Skocz do zawartości

Najwiekszy obciach jaki miałes na moto


Fidel5
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Mnie było wstyd, jak mi rozwaliło gwint na szpilce wydechu w Jawulcu. Nie wiem, kiedy mi się to stało, ale mulić zaczęło mocno z 5 km od domu. Prawdopodobnie wtedy ostatecznie poddała się uszczelka. Jawiszon jechał ledwo 5 na godzinę i rowerzysta mnie wyprzedził. Później silnik złapał obroty, machina rozpędziła się do jakichś 20, wyprzedziłem rowerzystę który z bananem na gębie pokazał mi "ok" :crossy:.

 

Wcześniej wstyd mi było przed kumplem, jak podczas próbnej jazdy wkoło garaży po zmianie napędu odleciała mi zębatka tylna od wianka. W przypływie geniuszu przynitowałem ją na nity zrywalne aluminiowe :biggrin:. Człowiek uczy się na błędach.

Jawa 50 Mustang 1977 => Yamaha XJ 600N 1999 :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS. Ale dupsko umoczyłeś :icon_twisted:

 

To nie ja tylko jeden z chłopaków na afrykańskim rozpoczęciu sezonu w Kletnie ... Z tego co wiem wracał niestety do domu na holu ...

Edytowane przez hubert_afri
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie ja tylko jeden z chłopaków na afrykańskim rozpoczęciu sezonu w Kletnie ... Z tego co wiem wracał niestety do domu na holu ...

HAHAHA Hubert wczoraj ten link zapodałem w temacie JAK to można zakopać w błocie motor....

 

 

aa i przy okazji jak wczoraj wracaliśmy do domów odbiłem na Neste do siebie

Chodnik z krawęznikiem wiele razy go pokonywałem ..

teraz qarwaaa troche pod małym kątem chciałem ...

 

Efekt taki ,że koło przednie poszło do przodu a ja nie dałem rady utrzymac AT...

a już myślełem ,że jak się podeprze noga, wygne łapa kierownice do góry :icon_rolleyes: to go postawie do pionu...

 

Tiaaaa po woli położyłem te 220 kg. czy tam 230 ... musiałem karwa zejsc i go postawić do poionu..

 

Efekt strat .. lekko przytarty gmolik...... :wink:

 

Trudno lepiej GMOLIK niż plastik , bak itp

 

 

Kicha.... dobrze ,że ciemno i nie było ludzi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ze starym wyjeżdżam o 23.00 uralem na miasto...(kilka dni wcześniej padła cewka, i stale się coś knociło...)

2 kilometry dalej ural zaczął gasnąć, dusić się...Już sobie myśle co się znowu psuje...świeca?cewka?zapłon?

Stoimy, czyścimy świece, no kurde nic nie pomaga...

Chwile później wybuchłem śmiechem(stary nie wiedział oco chodzi...)

KRANIK ZAKRĘCONY!!! Nic dodać nic ująć...;

 

W jaki sposób przejechales 2km na zakręconym kraniku?? Rusek na zakręconym kraniku przejedzie 200 może 300 metrów

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wjezdzalam na zlocik, tak sie sklada ze moje moto bylo w naprawie czy gdzies tam wiec wzielam Ninje mojego chlopaka - sliczny, wypucowany, no i laska na takim moto to fajnie wyglada, wiec ludzie sie ogladaja ;) Lansik ;P

Przejezdzam przez brame, wola mnie qmpel z tylu zebym po cos tam przyszla, wiec siedzac jeszcze na moto rozkladam stopke, moto przechyla sie na bok..... cholera..... piach..... aaaaaaa...... stopka sie zapadla, leże.... a moto na mnie... i za cholere nie moge sie podniesc, qmpel stoi do mnie tylem i nie widzi... za to caly zlot widzi... ;)

Dopiero po chwili moj facet stojacy na bramie zauwazyl i podbiegl, no i w tym momencie qmpel sie odwrocil i razem zdjeli ze mnie tego potwora ;)

 

Przypal na maxa, ale od tego momentu za kazdym razem jak przyjezdzam na ten zlot ludzie na bramie witaja mnie bardzo szeroko usmiechnieci ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, to jeśli chodzi o zloty, też miałem taki przypadek, Wjechałem na teren zlotu w Lubsku i skierowałem się na pole namiotowe. Żeby wjechać na pole namiotowe, trzeba było przejechać przez pole grząskiego błota i podjechać pod równie zabłocony podjazd gruntowy, bo teren pola namiotowego był nieco wyżej niż teren zlotu.

 

jak przejeżdżałem przez ten zabłocony plac kolega, notabene z tego forum, nie będę wskazywał paluchami, który był już lekko na rauszu wyskoczył mi przed motocykl, a że byłem przejęty tym błotem, to nie zauważyłem go od razu, jak już zauważyłem to było za późno i musiałem gwałtownie zahamować co skończyło się położeniem sprzęta. Oczywiście wszystko na oczach całego zlotu.

 

Jednakże trochę się zrehabilitowałem, bo moja dziewczyna, która tam już na mnie czekała wskoczyła mi na bak i z nią na baku podjechałem bez wywrotki po tym błotnistym podjeździe na pole namiotowe ;)

Edytowane przez Miklas
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodnik z krawęznikiem wiele razy go pokonywałem ..

teraz qarwaaa troche pod małym kątem chciałem ...

 

Czyżby po kebabie trochę Ci sie śpieszyło do domu he he :D

 

 

Trudno lepiej GMOLIK niż plastik , bak itp

Kicha.... dobrze ,że ciemno i nie było ludzi

 

No to dobrze że tylko gmolik... Tak sobie myślę że gmolom to trzeba by jakis pomnik postawic bo tyle sprzętów juz uratowały ... :cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojechałem zapłacić składke OC do głównego budynku PZU, wjechałem za zakaz na parking dla pracowników i w ostatnim momencie znalazłem wolne miejsce więc cały skręt i po przednich heblach-- moto oczywiście położyło się na boku ( ach te 260kg) mimo że dzielnie walczyłem przez pare sekund nad utrzymaniem równowagi, pewna pani widziała mnie niestety z okna-- pech chciał że to u niej płaciłem składke na OC i NW ( przy wypisywaniu potwierdzenia wpłaty zaptała czy niechce podnieśc sobie składni NW a ja na to że jeżdze ostrożnie :P a ona lekko się uśmiechneła-- już tam więcej nie pojade ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jade sobie na 2 motorynki z kumplem, nagle widze fajne dziewczyny z 3lata starsze, ale sie nam podobaly. No to ja jeden i na kolo, ale cos go nie unieslo, upssss walek zdawczy sie ukrecil heh. Wstyd straszny, dobrze ze jeszcze troche sie toczyla, no i zatoczylem sie za krzaki ze nic nie bylo widac, jak juz niebylo widac to zeskakuje z moto no i prowadzenie i uciekanie z miejsca zdarzenia, zeby jeszcze raz gdzie mnie nie zobaczyly :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Też miałem spory obciach na moto, i to całkiem niedawno. Do ojca przyjechał znajomy, zobaczył moja NS-1, zaczęły się mądrości w stylu "motor to śmierć", bo miał kiedyś ETZ 150 i co raz leżał. Ja mu mówię, że przez cały rok jej posiadania nie wyłożyłem się ani razu, w ogóle (i to akurat prawda). Wsiadłem, wyjechałem sobie na drogę (gruntową) i jadeę, nagle na trzecim biegu (ok. 40 km/h) wjechałem w koleinę i łubudu! Leżę, silnik wyje, ja zrobiłem koziołka w locie. Trochę się poobcierałem, ale w Hondzi niestety nazbierałem trawy i piachu na wszystkich wystających elementach z lewej strony :-). Jak wróciłem pod dom, to śmiałem się sam z siebie. Wróżka jakaś ten koleś, czy co? :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...