Skocz do zawartości

pasowanie okładzin hamulcowych do powierzchni bębna


Gienek
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Sezon tuż, tuż. Rozebrałem bęben. Okazuje się, że okładziny są nowe, ale niedotarte stykają niepełną powierzchnią do powierzchni.

Powierzchnia bębnów nie ma żadnych zarysowań - jest gładka jak lustro.

Chciałbym dowiedzieć się jak się dopasowuje okładziny - czym i jak je doszlifować. Czekanie aż hamulec się sam "wyciszy" odpada.

 

Tak to wygląda:

jedna:

https://zapodaj.net/e6f6bec9c4e08.jpg.html

druga:

https://zapodaj.net/170542108d3b2.jpg.html

Będę wdzięczny za instruktarz. Nie chciałbym popsuć okładzin.

 

Dodam, że na ten moment zrobiłem sobie "stanowisko" na którym montuję prowizorycznie koło, które się luźno kręci i mogę rozwierając szczęki "symulować" hamowanie. Myślę okładzinę pokrywać kredą, żeby robić próby i sprawdzać po śladach, czy zaczyna przylegać całą powierzchnią do bębna.

Tylko czym i jak szlifować okładzinę, żeby nie spaprać tego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty liczysz na to, że okładzina przytuli się na całej długości? Nie ma szans, poza tym pierwszy raz słyszę o tym co piszesz. Skąd taki pomysł w ogóle?

Co to za motór, hamulców Ci brak?

lewa noga: http://forum.motocyk...__1#entry782383
prawa noga: http://forum.motocyk...__fromsearch__1
...i tak wszyscy umrzemy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Monter to stara BMW z lat 60 tych z atku wyzej.

Sposob dla biednych to pilnik i marker jak wyzej napisal ci Qpa, albo wylepienie bebna papaierem sciernym i dotarcie szczek przez krecenie plyta hamulca wewnatrz bebna z jednoczesnym rozwieraniem szczek. To co ja stosowalem to oddanie kola na duza tokarke za pomoca ktorej mozna bylo dopasowac szczeki tak by przylegaly do bebna na calej lub 3/4 dlugosci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Metody podał ci Adam M., ja to samo napisałem w wątku o zakupie. Gdzie zbierać to już wiesz bo to widać. Tak samo będzie po dopiłowaniu pilnikiem. Zaciśnięcie szczęk i obrót koła sprawi, że pojawią się ślady styku. Przy metodzie "pilnikowej" zbierasz to co będzie wygładzone - to widać okiem. Jak większość powierzchni zacznie dotykać bębna to pozostanie przelecenie całości płótnem ściernym na twardym podkładzie )klocek drewniany) i dalsze docieranie w trakcie jazdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chylę czoła, nie wiedziałem o docieraniu okładzin. Pomysł Adama z papierem ściernym wygląda lepiej niż pilnik, chociaż równo z powierzchnią bębna będzie.

lewa noga: http://forum.motocyk...__1#entry782383
prawa noga: http://forum.motocyk...__fromsearch__1
...i tak wszyscy umrzemy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Powielone z drugiego wątku "dostępność części....")

Dziękuję za szybkie odpowiedzi. Najbardziej kusi mnie metoda z wyklejeniem bębna. Cieniutką taśmę dwustronną mam. Płótno kupiłbym jakieś najdrobniejsze, żeby zminimalizować grubość klejonej "wyściółki" bębna. Nie mam jednak doświadczenia z obrabiania takiego materiału płótnem i nie jestem pewien jaką gramaturę wybrać. Oczywiście pozostają próby i błędy, ale mogą być dość czasochłonne ze względu na pracę poświęconą docięciu i wklejeniu płótna w bęben. Drugi dylemat - najważniejszy dotyczący wyboru tej metody związany jest tym, że nawet jak użyję super cienkiej taśmy i wybiorę cienkie płótno, to mimo to średnica bębna po wyklejeniu go takim patentem ulegnie zmniejszeniu. Tak więc średnica okręgu zakreślającego kształt powierzchni okładzin będzie mniejsza niż średnica wewnętrzna bębna po usunięciu taśmy i płótna ściernego. Teoretycznie należy się więc spodziewać, że po zamontowaniu hamulca na gotowo powierzchnia styku okładzin i bębna będzie mniejsza niż cała powierzchnia okładzin.

Metoda z pilnikiem wydaje mi się więc bardziej precyzyjna. Tutaj oczywistym wadom koncepcji "hand made" i "na oko" uczynić zadość może czas poświęcony tej pracy. Wszakże np. dawni rusznikarze posługując się pilnikiem i bez potrzeby dokonywania starannych pomiarów obrabiając metale potrafili wykazać się kunsztem symetrii.

Metoda na tokarkę także jest w moim zasięgu; zaprzyjaźniony warsztat jest nieopodal i mogę dostarczyć fachowcowi koło do obmiaru bębna razem z całym deklem, na którym zamocowany jest mechanizm hamujący. Średnicę wymierzy z bębna, dekiel założy na tokarkę - niby OK. Ale myślę, że będzie spore prawdopodobieństwo nieprawidłowego wyosiowania dekla na tokarce. Po obróbce i złożeniu koła może okazać się, że trze w innym miejscu, ale dalej nie tam gdzie trzeba. Drugiej próby nie będzie.

Reasumując chyba jednak pilnik i bez pośpiechu, metodą licznych prób. Zwłaszcza, że znowu mróz więc nie trzeba się śpieszyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pilnik da radę. Musi być ostry i najlepiej na tyle szeroki by zbierać materiał z całej szerokości. Pamiętaj też, że grubość okładzin musi być mniejsza na końcach, zwłaszcza od strony nieruchomej (mocowania do tarczy).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z moich doswiadczen metoda tokarkowa jest najlepsza i najdokladniejsza, ale moze nie mam cierpliwosci / dokladnosci w metodach recznych, czy tez brak mi talentu do tego. Nigdy nie udalo mi sie rowno dociac okladzin pilnikiem, zawsze powstawaly gorki i dolki, skosy poprzeczne itd.

Metoda z papierem sciernym powieksza znacznie luz miedzy bebnem a szczekami , a ten powinien byc jak najmniejszy.

Na tokarce sprawdzili mi przede wszystkim czy beben hamulca nie jest owalny, a potem docieli szczeki z luzem chyba 1 - 2 mm w stosunku do bebna, tyle ze robil mi to specjalista od hamulcow bebnowych, ktory wiedzial co robi.

Mysle ze chyba warszawska grupa Junakowa ma zaklad ktory robi to dobrze, ( zainstalowanie grubszych okladzin i pasowanie na tokarce ) musze zapytac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Szanowni Koledzy

Przeprowadziłem pasowanie przednich okładzin doprowadzając do styku z bębnem przeszło 3/4 powierzchni każdej z nich. W wyniku zabiegu miejscami ubyło po ok. 1mm z ich pierwotnej grubości, a więc stosunkowo niewiele. Do szlifowania używałem płótna ściernego. Powierzchnie okładzin znaczyłem kredą. Dokonując kolejnych przeszlifowań koło wielokrotnie montowałem na prowizorycznym "stanowisku" z desek, które umożliwiało rozpędzanie koła i wyhamowywanie okładzinami. Ubytki kredy wskazywały miejsca, w których występował nadmiar. Robota była to misterna. Przeprowadzałem ją "na raty". Spędziłem przy tym sporo czasu. W efekcie powstała równa powierzchnia styku.

Pierwsze kilometry podczas hamowania motor pokonał bezszelestnie. Wkrótce jednak piszczenie hamulców powróciło. I jest tak jak było wcześniej. Czyli obciachowo. Hamulce piszczą jak na początku, choć moto hamuje chyba lepiej, gdyż bądź co bądź powierzchnia styku elementów hamujących uległa zwiększeniu.

Przedni hamulec jak przedtem piszczy gdy jest zimny. Po intensywnym hamowaniu wycisza się na chwilę. Póki nie ostygnie.

Należy wspomnieć, że tylny hamulec nie piszczał i nie piszczy, choć także był wymieniany.

Podejrzewam, że przyczyna pisku leży w złym doborze materiału, z którego wykonane są okładziny przednie różniące się od tych zastosowanych z tyłu. Przednie okładziny przy organoleptycznych oględzinach przypominają metal lub kamień. Są cięższe, bardziej lite od tylnych. Te z tyłu w dotyku przypominają plastik, drewno lub jakiś kompozyt. "Na oko" stwierdzić można, że te tylne są wykonane z lżejszego materiału przypominającego właściwościami izolator termiczny. Wyjaśniam, że te przednie w dotyku są chłodniejsze ("absorbcja" temperatury otoczenia) i w tm przypominają mi metal lub kamień. Te z tyłu jakby nie "absorbują" chłodu, dlatego przypominają w dotyku jakieś tworzywo nieprzewodzące temperatury.

Przypuszczam, że podczas remontu nie przemyślano doboru materiału.

Powierzchni bębna o piszczenie bym nie obwiniał. Zapewne była ona podtaczana lub przeszlifowana. W pierwszym kontakcie wydaje się być idealnie równa niczym lustro, ale gdy odtłuszczałem profilaktycznie bęben nasączonym alkoholem izopropylowym papierem toaletowym zauważyłem, że drobinki papieru przyczepiły się może w dwóch miejscach do powierzchni bębna. Zauważyłem tam zadry w jego powierzchni, których nie wyczuwałem wcześniej pod palcami. Ale ta jednak nieidealna powierzchnia bębna chyba nie jest przyczyną problemowego piszczenia.

Motor świetnie hamuje, ale przy akompaniamencie skrzypiec.

Może jakieś sugestie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odpowiadaj na moje pytanie z pierwszego watku i tak mam wrazenie ze piszczenie to wina nowoczesnych okladzin "sintered" przyklejonych do szczek.

Jak twoj niemiecki / angielski ?

Trzeba sprawdzic na forum tych konkretnych modeli co sie sprawdza i wymienic okladziny.

Na pewno sa zarowno niemieckie jak amerykanskie.



Przeczytane na amerykanskim forum - szczeki nie moga miec luzu w swoich podstawach ( okraglych ) miedzy koncowkami uchwytow szczek a podstawa.

W razie luzow dobrac podkladki, tak zeby ruch szczeki byl mozliwy ale bez luzu.

Oprocz tego lsniacy beben jest zglazowany, tez go trzeba potrktowac papierem sciernym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...