Skocz do zawartości

Upadki w Terenie


 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

"nie wywołuj wilka z lasu :( " NIC jeszcze se nie zrobiłem poważnego tylko wywichnięte kostki, pekniety kciuk i "wypadło" mi kolano ale nie po przez upadek tylko przez to że jeżdze bez amortyzacji z tyłu, i raz jak wchodziłem na 5 w wiraż po bandzie i przednie koło ja przeskoczyło to wystrzeliłem jak z procy i straciłem przytomność

a własnie Strzałek_t jak ci kierownica zapieridzieliła poszedłeś przy ladowaniu na przód czy nie utrzymałes kierownicy przy mocnym dobicu bo ja dostałem kiera przez to że poszedłem na przód przy lądowaniu i kiera w klatke , dupa sie odbiła i przerzuciła potem przez kiere

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak do tej pory tylko 2 gleby - ostatnia przy 20 km/h - jadąc "na stojaka" miedzą przez pola zaryłem w kępę trawy i odbyłem klasyczny stosunek z orłem z lądowaniem na plecach :crossy:

Skończyło się na otartym łokciu, lekkim zawrocie głowy (przywaliłem kaskiem w rżysko) i odłamanej części plastikowej atrapy :ehz:

 

 

To na razie tyle - ale ciężko pracuję na więcej :clap: :( :(

 

 

 

 

 

 

 

pozdrawiam, Mario.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypadek mial miejsce w srodku zimy, temperatura ok. -3st.C. Mialem go nastepniego dnia od zrobienia tych zdjec:

http://forum.motocyklistow.pl/album_pic.ph...php?pic_id=1109

http://forum.motocyklistow.pl/album_pic.ph...php?pic_id=1108

 

Oto wpis z mojego dziennika, moj najgorszy wypadek w zyciu:

 

Wracałem ze swojego ulubionego toru/placu na którym ćwicze uślizgi, skoki i inne wariacje. Wyjazdem jest 100m wężyk (prawo-lewo). Pierwszy zakręt wzięłem "żużlem", kółko ładnie zaboksowało bokiem, wyprostowałem maszyne. W drugi wchodziłem z prędkością powyżej 50 km/h. Dokładnie nie wiem co się właściwie stało, ale wyglądało to tak:

* Tylnie koło łapie uślizg.

* Przód odrywa się od podłoża

* Cały motocykl przekręca się na bok

* W tym momencie staram się odskoczyć od DT, ale klinuje mi się noga i zostaje brutalnie ściagnięty do ziemi uderzając z całym pędem o ostry-kanciasty lód kolanami, pożniej korpusem. Nawet przewrotu nie zdążyłem zrobić :|. Kierownica została "złamana" po jednej stronie - niemal pod kątem prostym :clap:.

 

W drodze powrotnej, gdy załadowałem się jakoś na DT, skonczyła mi się benzyna. Odpuściłem, postawiłem DT, a sam rozłożyłem się jak trup na środku jakiegoś chodnika.

Zebrałem siły i ruszyłem kulejąc, trąc podeszwami przy każdym kroku o beton na oddaloną o kilometr stację benzynową - chód trwałby max 8 min, w rzeczywistości zajął mi 45.

Ledwo dotarłem do domu... w garazu leżałem chyba godzine, to jest chore :|.

 

 

:( :cry: Kolano kurowalem [do tej pory mnie pobolewa po wysilku] przez prawie rowny rok - odmawiajac sobie wszylakich enduro-przejazdzek... nie moglem robic zadnych postepow czy trenowac nowych technik - zostalem zastopowany w rozwoju.

 

Dzieki bogu gdy juz wymienie uszczelniacze wracam na ostre endurance do lasu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

To mi wygląda jak parada metroseksualnych endurowców, ale co tam, trza się podzielić z kumplami swoim bólem.

Połamałem żebra waląc się przez kierownicę (miałem buzer), dostałem potem motocyklem od tyłu w łeb bo mnie nakrył, wstrząśnienie mózgu i szok pourazowy (drgawki jak w padaczce). O połamanych żebrach dowiedziałem się dużo później przy innym urazie, bo wówczas nie poszedłem do lekarza.

Wywróciłem się pięknie i szlachetnie jak przystało na endurowca, a jakiś inny miły endurowiec przejechał mi oboma kołami po stopie - połamał mi śródstopie, o czym dowiedziałem dużo później, podczas innego badania, bo wówczas nie poszedłem do lekarza.

je*łem jajami w siodło, spuchły, zrobiły się sine i sikałem krwią. Nie poszedłem do lekarza, załatwiłem diagnizę na telefon.

Spadłem z motocykla dupą na kamień. Stłukłem kość ogonową, Mogłem siadać przez 2 miesiące tylko w określonej pozycji, a na motocyklu jeździłem tylko na stojąco.

Pojechałem prawą dłonią po kamieniach przy glebie. Bez złamań, ale skórę miałem zdartą do mięsa od łokcia po nadgarstek (gleba była tak mocna, że ochraniach znalazł się na barku...).

Nie wiem już ile razy miałem skręcone nagdarstki.

Lewe kolano domaga się operacji, prawe sugeruje problemy.

Więcej nie pamiętam teraz, bo mnie nie boli akurat :lol:

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ja tu też napisze co mi się w niedziele stało!

Ładna pogoda więc wybrałem się pojezdzic troche po lesie samemu (nieradze) bo kumpel moto nie sprawne!

Godzina kołe 17.30 jade polną drogą na 3biegu i zauwazyłem sporą dziure przed soba!

Wychyliłem się do tyłu, dodałem gazu i szarpnełem kierownice! Bułka z masłem gdyby nie fakt że za dziurą była zarośnieta trawą głęboka kolejna (puzniej zauwazyłem)!

Przednie koło wpadło do niej i praktycznie staneło w miejscu! Tylko się domyślam jak to wygladało bo nie pamietam! Ale pewnie fajnie! Trzepłem na morde i prawy bark!

Przez 15min nie mogłem się wydostać z pod motoru bo mi przywalił nogi a prawa ręka strasznie mnie bolałe!

Wkoncu jakos mi się udało ale prawą ręką za bardzo nie umiałem ruszać! Bolała jak szlag!

jakoś na 1ce wyjechałem z tego lasu (bo raczej nikt by mnie tam nie znalazł) i zadzoniłem do kumpla!

Jak na złość wszyscy na piwie albo po piwie! Miałem jakieś 3km drogą więc sie zebrałem i dokulałem!

 

Skutki;

Wybity bark, wstrząsnienie mózgu!

Nie jest zle ale w tym sezonie chyba już nie pojade! :(

 

Pamietajcie o jednym samemu nie ma co jechac w teren bo przy trzepnieciu na pomoc nie ma co liczyc! Wystarczy że pechowo upadniesz i już masz problem!

 

To powodzenia i jak naj mniej takich postów!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Mam do was takie male pytanko troche odbiegajace od tematu. Co sie robi jak sie np. zlamie noge gdzies na jakiejs gorze gdzie z dojsciem na piechote jest problem nie mowiac juz o dojechaniu czyms co ma wiecej niz 2 kola. Bo tok sobie latam po beskidach i czasami sie nad tym zastanawiam. Jedyne co mi wtedy przychodzi do glowy to eutanazja :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podstawa to kolega i komura!

Bez tego raczej nie ma się co wybierać! Samemu naprawde jesli jezdzisz w terenie to duzo ryzykujesz! Ja to odczułem na własnej skórze i odradzam!

Do niedzieli myślałem że to nić takiego ale wystarczy pechowo upaść i jest duży problem!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kiedys w lesie przednim kołem wpadłem w okop :( jechałem na 4 wystrzeliłęm jak z procy wpadłem w młodnik czy jak to sie nazywa prłno małych choineczek nic co prawda sie nie stało tylko pogiałem troche fele i w powolnej drodze na chate uświadomiłem sobie co by było gdybym sie złamał zero komórki zero kolegów i nikt by sie za prędko nie zjawił

wiec albo jedź z kimś albo z telefonem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to wszystko jest takie watpliwe. Telefon przy glebie moze sie uszkodzic ( mam juz na koncie telefon i aparat ) . Co do jazdy z kims jest to na pewno bardziej bezbieczne wyjsce ale np. Jedziecie z kims w extremelnym terenie ( daleko do drogi dojazd pojazdem odpada a na piechote ciezko dojsc ) i ktorys z was lamnie sobie noge ( zeby bylo ciekawiej ma zlamanie otwarte ). Co wtedy robic, gdzie dzwonic ??? Nie mam pojecia co bym wtedy zrobil.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...