Skocz do zawartości

Jak masz krowę, to hamuj. Jak masz psa, to nie hamuj! - Bałkany 2014


kolasgsxr
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Czekamy na cz 2/3 ;)

Piękne foty, super miejsca.

Muszę i ja kiedyś powrócić na Bałkany!

Mówisz i masz ;) Szykuj flaszkę bo zaraz ruszamy !

 

22 czerwca [cz. 2/3]

 

Na dół zjeżdżamy drogą na Cetinje. Ok. 13.00 dojeżdżamy do Podgoricy, gdzie zajadamy się pysznościami w piekarni. Jest ok. 32 stopni.

 

kueoIV8.jpg

 

ZoTBLRJ.jpg

 

Kolejnym punktem na GPS jest Pluzine, położone nad rzeką Pivą, skąd zaczyna się kolejny przepiękny górski odcinek drogi, z mnóstwem ręcznie wykutych, zupełnie nie obrobionych tuneli skalnych i pięknym widokiem na rzekę Pivę, który prowadzi przez Nacional Park Durmitor do Zabljak-a. Są takie tunele, w których zostały wykute skrzyżowane drogi! Sporo jest też spadających kamieni, na które trzeba uważać.

 

Tl4llSl.jpg

 

Cchzhyh.jpg

 

pXjseg3.jpg

 

V2FKLZa.jpg

 

yo5lX33.jpg

 

3pRsMSy.jpg

 

Pg2mB7b.jpg

 

hfu9MzD.jpg

 

zH3BeX6.jpg

 

1xW5G06.jpg

 

NWpMqch.jpg

 

Mimo upału zatrzymujemy się co chwila, żeby zrobić zdjęcia. Tak piękna droga, musi prowadzić do pięknego miejsca, takim też jest park Durmitor. Nie da się opisać widoków, tam trzeba po prostu pojechać i zobaczyć.

 

g5BS0bt.jpg

 

if01PDe.jpg

 

nV4Hhk1.jpg

 

yY0oV1k.jpg

 

ClsJouW.jpg

 

owVPuO7.jpg

 

Z góry przepraszam za dużą ilość zdjęć z tego dnia, ale tam jest tak cudownie, że nie potrafię wybrać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem w Durmitorze [już chyba trzeci raz] dokładnie tydzień po was.Niestety pogoda mam nie dopisała,całą drogę z Pluzine do Żabjaka padał deszcz i grad,a temperatura była od 5 do 8 stopni.Choć na początku było ok.Ale to są góry i na takie niespodzianki trzeba być przygotowanym.

https://plus.google.com/photos/105776194622252019594/albums/6040770030508414209?authkey=CPy-xLrn6OW5FA

2008Chorwacja 4530km 2009Chorwacja Czarnogóra 4480km 2010Czarnogóra Chorwacja 4550km 2010Czarnogóra Grecja 5100km

2012Macedonia Albania 4600km 2013Włochy Sycylia 6000km 2014Czarnogóra Albania 4490km 2015 Rumunia Bułgaria.4750km 2016Serbia Czarnogóra 4550km2017 Dagestan 8500km2018 Toskania 4500

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba naprawdę idzie zima bo tak miło mi się czyta i ogląda te Wasze bałkańskie relacje. :rolleyes: Byłem tam dwa lata temu, nie koniecznie w tych samych miejscach i byłem oczarowany tym klimatem i widokami, ludzie też jacyś tacy swojscy. Mam nadzieję, że jeszcze tam pojadę, a Wasze fotki będą dla mnie inspiracją.

Oryginalne z Was trio ;) Poproszę o ciąg dalszy.

Edytowane przez Raciaty
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będzie pewnie jutro ciąg dalszy ;) chociaż w zasadzie to dziś:)

 

22 czerwca [cz. 3/3]

 

W górach pełno jest owiec i krów, które czasami stoją za ostrym zakrętem na drodze. Droga w najwyższych partiach prowadzi na wysokości ok. 2100 m.n.p.m. co wiąże się też ze znacznym spadkiem temperatury. W wielu miejscach zalega śnieg. Ok. 17.30 zatrzymujemy się pod najwyższym szczytem ok. 2700 m n.p.m. i zaczynamy robić obiad.

 

OIPQScW.jpg

 

fQs1K42.jpg

 

IOgXmqQ.jpg

 

ByaWoPL.jpg

 

2c2J6MH.jpg

 

OM83uto.jpg

 

vLHr2Bd.jpg

 

Siedzimy ok. godziny i jedziemy do miejscówki, którą rano znaleźliśmy na bookingu. Kilometry wolną ubywają, ponieważ co chwila robimy zdjęcia i kręcimy filmy, po drodze chodzą krowy, owce i barany, więc trzeba jechać ostrożnie.

 

WFIHu47.jpg

 

ObHkEPK.jpg

 

A tu mistrz drugiego planu hahahahahahah

 

ImDHQUH.jpg

 

kxSTHoJ.jpg

 

5OiuAqx.jpg

 

mBu6APJ.jpg

 

p14Of5u.jpg

 

9qJKinx.jpg

 

Pasterze trochę w odwrotnym wieku do tych polskich ;)

 

uKpwhcS.jpg

 

6K4NhCM.jpg

 

owUa82M.jpg

 

Po małych problemach znajdujemy cel naszej dzisiejszej wycieczki (Camp Apartments Razvršje za 25 eur/3 osoby) i tutaj się dopiero zaczyna ;) Ukazuje się nam Misza – chyba jakiś miejscowy bóg, z daleka macha do nas, pokazując „to tutaj, tutaj chodźcie”. Podjeżdżamy, zsiadamy z moto i witamy się Miszą, który zamiast pokazać nam nasz pokój zabiera nas na „kruszkówke i kaffu”. Przy Kruszkówce opowiada zabawne historie, zaprzyjaźniamy się z nim. Kruszkówka okazuje się być nalewką z miejscowych gruszek, bardzo dobra, nie za mocna – podobno ok. 20%. Na miejscu jest już kilku motocyklistów (chyba) z Czech, ale też sporo zwiedzających te rejony Polaków. Domki/pokoje duże, czyste, nowo urządzone. Misza proponuje również, abyśmy spróbowali miejscowej ryby, podobno nielegalnie łowionej w Jezero Crno (które znajduje się w Parku Narodowym Durmitor). Misza jest kimś w rodzaju ratownika TOPR – i jak mówi, jemu wszystko wolno ;) Ma nawet swój helikopter :D Miejscowej rybki trzeba spróbować, więc Misza wydaje rozkazy swoim pracownikom, żeby przygotowali dla nas ryby – bardzo dobre, tylko podane na zimno. Swoją drogą Misza ma tam ludzi od wszystkiego- kucharki, osobę donoszącą kruszówkę, spisującą dane z paszportów, pokazującą pokoje, sprzątającą, podającą posiłki, murującą kolejne domki … każdy robi coś innego. Czekając na rybę pytamy o rafting po rzece Tara. Okazuje się, że Misza i to jest w stanie nam zapewnić :) „U mienia jest rafting!” (czego z resztą u niego nie ma…). Misza bez problemu dogaduje się z nami, wszystko udaje się zrozumieć, pomimo, że ani on nie mówi po polsku, ani my po czarnogórsku :) Misza zyskuje naszą ogromną sympatię dzięki swojej niebywałej gościnności, nieudawanej, oraz poczuciu humoru. Jego „Kolasińsky i malij brat” :) na nasz widok wzbudza u nas uśmiech na twarzach. Wieczorem próbujemy też trochę innych wyrobów alkoholowych made by Misza :) , z poznanymi Polakami… chyba mają więcej niż 20%... bo kończy się to zaśnięciem w ubraniu motocyklowym i ciężkim porankiem dnia następnego :D

 

Dystans 250 km.

 

Na koniec zagadka. Co jest dziwnego na tym zdjęciu ? ;)

 

oz1DaxZ.jpg

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wskazanie temperatury jest ok, tylko nie widać ",". U Miszy tankowaliśmy tylko do ustnie, do Kacia nie wlałbym tego gó...a :crossy:

 

Przy zjeżdżaniu z Durmitoru bawiliśmy się w "ekonomiczną jazdę" ;)



23 czerwca – Pobudka skoro świt, o jakże masakrycznie wczesnej porze, 8.30, pijemy kawę, wsiadamy do Defendera i jedziemy 20 km w dół, w stronę słynnego mostu na Tarze, obok którego jest baza raftingowa. Po przyjeździe na miejsce organizatorzy częstują nas śliwowicą…(takie tutaj panują zwyczaje :) )jednak po wczorajszym dniu, mało kto decyduje się, aby ją wypić… Potem dobór pianek, butów, kasków (mają kilka kasków z mocowaniami do GoPro) i kamizelek. Tylko my wybieramy się bez pianek, reszta pipek zakłada cały strój-cieniasy :) Pakujemy pontony na przyczepkę, wsiadamy do busa i jedziemy kilka kilometrów w stronę Mojkovac, do miejsca gdzie rzeka jest prawie na równi z drogą. Do pontonu mieści się ok. 10 osób. Woda w Tarze bardzo zimna, lodowata, ale mimo braku pianek moczymy tyłki, na co ludzie w piankach się trochę krzywią – cieniasy :) Sam spływ okazuje się być dość nudny, trwa ok. godziny, a ciekawych miejsc, w których się coś dzieje, dosłownie kilka. Ale widoki cudne :) Dla nas za słabo, nawet się ponton nie wywraca ani razu :) Ale mamy najfajniejszego przewodnika ze wszystkich grup, który urozmaica nam spływ : a to ścigamy się z innym pontonem, a to płyniemy tyłem do przodu, a to kręcimy się w kółko :)

3NaFoxL.jpg

cM1bkpo.jpg

Po wyjściu na brzeg, zapakowaniu pontonów na busa, wracamy do bazy przy moście. W cenie imprezy miał być również na koniec poczęstunek. Jak to mówił Misza będzie „rybu, mięsu, picie, wszystko budziet”, a jest tylko ZNÓW zimna ryba, a do picia szklanka coli, na którą czekamy 20 min. Na koniec czekamy, nie wiedzieć po co, na co i na kogo, chyba 2h, zamiast spakować się i wrócić do Zabljaka. Przyjemność ta kosztuje nas 50 euro od osoby. Po fakcie uważamy, że to znacznie za dużo. Po przyjeździe do Zabljaka na miejscu zastajemy grupę motocyklistów z Niemiec (na Goldwingach), Słowacji, ale także i z Polski. Po krótkiej pogawędce wybieramy się na spacer nad Crne Jeziero, z brzegów którego rozpościera się piękny widok na otaczające góry.

s7xl3ea.jpg

W1fjt46.jpg

Kto tam był i może opowiedzieć jakie są tam szlaki?

26RiQ4H.jpg

KwefOPe.jpg

cb8NSjO.jpg

P64RGng.jpg

W domku mamy mały artystyczny nieład, przez niektórych zwany pierdolnikiem ;)

4rdX8jr.jpg

Wieczorem robimy sobie wspólne ognisko z nowo poznanymi motocyklistami z Polski i gadamy z nimi o ciekawych miejscach na trasie (oni jadą oczywiście w odwrotną stronę niż my). Pieczemy sobie kiełbaski, a raczej coś, co z wyglądu przypomina kiełbasę, ale w smaku nie przypomina niczego jadalnego…

Dystans 10 km (motocyklami do marketu po „niby kiełbasę”).

Z ważnych info: koszt osoby we własnym namiocie plus motocykl, kosztuje u Miszy 2 euro!!!! Nie warto też rezerwować przez booking, bo na miejscu jest taniej. Miejsce to jest też idealne dla osób lubiących chodzić po górach. Jest mnóstwo szlaków o różnym stopniu trudności i różnych długościach. Mamy nadzieję, że kiedyś tam wrócimy pochodzić po górach.

8SNNNp5.jpg

KnBrgyx.jpg



Udało mi się złożyć pierwszą część filmu ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 czerwca – Zjadamy małe śniadanie i ruszamy ponownie w stronę mostu na Tarze, tym razem na swoich obładowanych Kaciach. Na miejscu robimy kilka fotek i ponownie jedziemy w stronę Podgoricy, tym razem wzdłuż kanionu Tary, przejeżdżając przez Mojkovac i Kolasin.

R8UTje0.jpg

xuqUJ04.jpg

Przez pierwsze kilkanaście kilometrów droga nie robi na nas szczególnego wrażenia, ponieważ przy drodze rosną drzewa, które skutecznie zasłaniają widoki, góry po obu stronach też nie są specjalnie wysokie i strome. Droga robi się prześliczna za miejscowością Kolasin, przejeżdżamy przez niezliczoną ilość wykutych ręcznie w litej skale tuneli (do tej pory są w surowym stanie, niczym nie zabezpieczone, nie obudowane i nie oświetlone), góry robią się coraz wyższe i niejednokrotnie mają pionowe zbocza wzdłuż kanionu, sama droga wije się znacznie wyżej niż na początku po półkach skalnych raz po jednej, raz po drugiej stronie Tary.

Lc62kIB.jpg

iRLMeVF.jpg

6YVJmPf.jpg

rc9Vu5N.jpg

b0KNQNS.jpg

Termometr pokazuje miejscami 33 stopnie, jest nam strasznie gorąco w ciuchach motocyklowych. Pewnym wyzwaniem na tej drodze jest dość duża ilość pędzących tirów (widać, że ich kierowcy znają tą drogę i wiedzą na ile mogą sobie pozwolić na danym zakręcie), które z racji zakrętów przechodzących w kolejne zakręty, ciężko jest wyprzedzić. Ale nawet Diuk daje radę ;) Kilkanaście kilometrów przed Podgoricą, po wyjściu z jednego ostrego zakrętu wjeżdżamy w tunel… a w nim bez świateł stoi sobie samochód z „Rumunami” na pokładzie – jeden z nich stoi na przeciwległym pasie. Żeby nie zaparkować mu w bagażniku musimy ostro hamować. Chyba czekają, aż ktoś wjedzie im w dupsko… Przejeżdżamy przez centrum Podgoricy, ale jest tak gorąco, że nawet nie przychodzi nam do głowy, żeby się tam zatrzymać i coś pozwiedzać. Kierujemy się na jezioro Szkoderskie.

Na tym odcinku drogi Duke pokazywał takie spalanie:

eMZ6TKa.jpg

Fajne prawda? ;)

W miejscowości Virpazar skręcamy w lewo w drogę biegnącą wzdłuż południowego brzegu jeziora. Drogę tą polecali nam ludzie z forum motocyklistów, i słusznie, bo jest bardzo fajna: wąska, miejscami dość stroma, z dużą ilością zakrętów i widokiem na całe jezioro Szkoderskie i widokiem naprzeciw legły, Albański, brzeg. Wszystko to powoduje, że bardzo często muszę jechać powoli na jedynce, co w połączeniu z upałem i obładowaniem motocykla doprowadza dzika do czerwonej lampki ostrzegawczej – over hiting. Nie ma wyjścia, trzeba przyspieszyć, żeby go trochę schłodzić. Po paru minutach niepewności czy węże od chłodnicy i sama chłodnica wytrzyma ciśnienie prawie gotującego się płynu, udaje się zbić jedną kreskę temperatury uffff. Niestety przegrzewanie w 990-tkach jest częstą przypadłością. Pomaga tylko demontaż osłony chłodnicy (ale grozi jej przebiciem np. kamieniami z pod koła), lub montaż dodatkowego wentylatora. Mniej więcej w połowie jeziora znajdujemy mini zatoczkę i zatrzymujemy się zrobić jakieś jedzenie. Od razu rozbieramy się z ciuchów motocyklowych i zostajemy w samych gaciach, co może trochę dziwnie wygląda, ale mało nas to obchodzi przy takim upale. Na obiad mamy tę samą, ohydną kiełbasę, którą jedliśmy wczoraj. Na surowo jest kompletnie nie jadalna, więc gotujemy ją na palniku. Czegoś tak paskudnego dawno nie jedliśmy...

KgWqTsv.jpg

S18EGop.jpg

opc1EMS.jpg

t0jKAdf.jpg

cfG7kCi.jpg

Po godzince odpoczynku wyruszamy do naszego dzisiejszego celu – Szkodru (Albania). Kiedy droga wzdłuż jeziora zaczyna zakręcać w głąb lądu, wydaje się, że zrobi się mało ciekawie. Jak się jednak okazuje, jest to kawałek najbardziej stromej i krętej z całego wyjazdu drogi (od skrętu na wysokości Kravari, do dojazdu do granicy Czarnogóry z Albanią). Dodatkową atrakcją są krowie (lub inne) placki na dziurawym asfalcie, które skutecznie powodują uślizgi kół. Hamulce po zjeździe na dół rozgrzane są do czerwoności, bo droga jest taka stroma i kręta, że nie daje się hamować silnikiem – przynajmniej na moim Advenczerze. Prędkość na jedynce jest po prostu zbyt duża na warunki na tej drodze. Wreszcie jest, oto czekamy na odprawę paszportową na granicy z Albanią. Przechodzimy ją szybko i wjeżdżamy do Albanii. To, co nas tutaj zastaje, przechodzi naszą wyobraźnię o tym kraju. Na drogach stoi pełno śmietników i jest mnóstwo śmieci leżących obok nich. Powoduje to straszny smród. Po drogach chodzi pełno świń, kóz, baranów, krów, psów, kotów… od nich również nieco waniajet. Domy wyglądają jak slumsy, a ludzie jakby tylko czekają, aż się zatrzymamy, żeby mogli nas obrobić. Strach się zatrzymać! Na drogach królują samochody z celownikiem na masce (pewnie ok. 90% wszystkich samochodów), a przynajmniej Albańczycy chyba myślą, że to jest celownik i tak też go traktują. W Albanii można mieszkać byle gdzie, w byle czym, ale trzeba mieć Mercedesa! Osobowego, dostawczego, tira, busa, obojętnie, byle tylko to był Mercedes. Większość z nich to stare „beczki”, które kopcą na czarno, na biało, na fioletowo, ale zdarzają się też czasami nowe ML-e i S-klasy. Być może zamiłowanie do tej marki bierze się z tego, że ich kierowcy nie muszą przestrzegać żadnych przepisów na drodze, mogą zaparkować na środku drogi, mogą jechać pod prąd, mogą wymuszać, spychać, zawracać w dowolnym miejscu… po prostu wolno im WSZYSTKO! Pozostałe 10% samochodów to VW i BMW i bardzo rzadko coś innego. Kierowcy używają klaksonu zamiast hamulca, kierunkowskazów i świateł, i w celu pozdrowienia innych kierowców. Klakson jest tutaj dobry na wszystko. Dojeżdżamy do miejscowości Szkoder i rozglądamy się za jakimś noclegiem. Nic nie udaje nam się znaleźć. Ponieważ nikt napotkany przez nas w okolicy nie mówi po angielsku, podjeżdżamy pod „Hotel Europa” zapytać o jakieś campingi, hostele itp. W hotelu jednak niczego się nie dowiadujemy, nikt tam nic nie wie. A cena za nocleg u nich to jedyne 100 Euro/dobę. Grzecznie dziękujemy i wychodzimy. 100 euro, chyba ich pogięło. Na nasze nieszczęście hotelowe WiFi cały czas zrywa nam połączenie i nie możemy z niego skorzystać. Jedziemy więc dalej, mijamy Szkoder i zatrzymujemy się na stacji benzynowej za miastem, gdzie widzimy napis „Free Wifi zone”. Jest już późno i to nasza nadzieja na znalezienie czegoś do spania. Odpalamy booking… a tam wyskakują AŻ 3 (słownie trzy) obiekty w całej okolicy Szkodra, z czego dwa z kosmiczną ceną. Dwójka z nas zostaje na stacji, a ja jadę zbadać ten 3-ci obiekt (Guest House Florian). Okolica mocno nie ciekawa, wszystkie szałasy/domki zasłonięte murowanym ogrodzeniem, tak, aby nikt nie widział co jest za nim. Dojeżdżam, zsiadam z motocykla, a obok mnie już 5 małych tubylców. Pani zaprasza mnie do środka, żebym zobaczył pokój, a na motorze mam wszystkie rzeczy przypięte (łącznie z paszportami, portfelem, itp.). Ale trudno, zostawiam i idę (na szczęście po powrocie wszystko jest na swoim miejscu). Pokój to: 5 łóżek (każde inne), stare, dziurawe okna i kawałek podłogi, cena 35 euro. Strasznie drogo jak za takie coś, ale jesteśmy zdesperowani, więc bierzemy. Wracam na stację po Dorotkę i Janelka. Późnym wieczorem mamy możliwość zjedzenia kolacji (za 7 euro/osobe). Kolacja to: gotowane, smażone, pieczone i nie wiem co jeszcze warzywa, i miska frytek. Udaje nam się doprosić o jakieś mięso, ale jest tak słone, że nie daje się go zjeść. Jeśli myślicie, że to już koniec atrakcji, to oznajmiam, że niestety nie . Padnięci kładziemy się spać. Od ok. 4 rano zaczynają piać kury, koguty, czy nie wiem, co tam jeszcze. Nie daje się już usnąć. Mamy ochotę ubić te cholerne kury! Co najlepsze, sprawdzając w internecie opinie na temat tego „pensjonatu” jesteśmy mocno zdziwieni. Wszyscy piszą, że jest tutaj fajnie, taka rodzinna atmosfera, pyszne posiłki i wysoki standard…

gE8nLrC.jpg

Dystans 270 km.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sie rozpisał w tej części :) ale to dobrze! W Albanii można trafić właśnie tak lub całkiem fajnie, ale to raczej nad morzem. Ja polecam zostać przed granicą w MNE i tak się kimnąć a dopiero potem z rańca lecieć do Al (po ćmoku latać - brrrr, mnie się raz zdarzyło i potwierdzam - samochody bez świateł, z częściowym oświetleniem - nie wiesz czy 2oo czy ciężarówka lub jeden miał tyle lampek jak choinka na święta i wszystkie długie - każde w inną stronę :banghead: o dziurach nie wspomnę).

Jeśli ktoś czyta kto spał w namiocie a Al - może jakieś opinie, sugestie... może się przydać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem w Albanii cztery razy,i nigdy nie miałem problemu z noclegiem.W tym roku jechalimy z Żabjaka i dojechaliśmy do Vlore.Noclegi w okolicy tj. w Orikum.nad samym morzem..Wczesniej spalismy w samym Vlore.Zatrzymaliśmy się pod hotelem i zapytaliśmy o nocleg.Miła pani z recepcji zaproponowała pokój dwuosobowy za 80€,ale kelner zaraz nam załatwił prywatną kwaterę po 5€ za osobę tu fotka z gospodarzami https://plus.google.com/photos/105776194622252019594/albums/5628194172542517937/5628199821903635714?banner=pwa&pid=5628199821903635714&oid=105776194622252019594 .Nigdy nic nam [narazie ]nie zgineło,bardzo lubię ten kraj choć Czarnogórę chyba bardziej.

2008Chorwacja 4530km 2009Chorwacja Czarnogóra 4480km 2010Czarnogóra Chorwacja 4550km 2010Czarnogóra Grecja 5100km

2012Macedonia Albania 4600km 2013Włochy Sycylia 6000km 2014Czarnogóra Albania 4490km 2015 Rumunia Bułgaria.4750km 2016Serbia Czarnogóra 4550km2017 Dagestan 8500km2018 Toskania 4500

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...