Skocz do zawartości

Moja kochana - CZ 350 472.6


Hajmer
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Nie prawda całkiem nieźle śmiga się też MZ ale ciebie musiałbym przekonywać 2 lata.

Przestań, nie dasz rady, on hadecją złom wozi :biggrin:

lewa noga: http://forum.motocyk...__1#entry782383
prawa noga: http://forum.motocyk...__fromsearch__1
...i tak wszyscy umrzemy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Racja. A nawet więcej - Hadecją wożę MZ na złom. :biggrin:

 

 

Miałem jedną, 3 razy nią wyjechałem, 2 razy pchałem do domu, 3 raz wróciła na lawecie. I tu skończyła się moja przygoda z MZ. Ot, uznałem że to znak od Boga że MZ nie dla mnie są. Trefny egzemplarz był. Znajomi latali MZ i często próbowałem jazdy na ich sprzętach. ETZ250 i 251, TS250 itd. Denerwowała mnie komplikacja konstrukcji i chora instalacja elektryczna. A wtedy z kablami byłem na bakier. Różnica między MZ a Jawą była taka że w Jawie wszystko mogło się popsuć, rozsypać ale dopóki nie rozebrałeś silnika to jeździła, najwyżej potem nie było z czego poskładać. W MZ natomiast wystarczył fail jakiejś głupiej podkładki, sprężynki czy innego drobiazgu i stoisz w polu.

 

Poza tym zawsze miałem słabość do leniwych, topornych motocykli. Kiedyś Jawa, teraz HD. :biggrin:

MotorcycleStorehouse Dealer.

Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla!

 

Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na ukraiński moduł mam gwarancję, po prostu jak padnie to go wysyłam prosto do producenta, albo przez kolegę, który mi go przywiózł.

 

MZ vs knedel nie będę się kłócił. Każdy jeździ czym chce. Ja wiem czy MZ ma aż tak koszmarną instalację? Pepiczki mocno żałowały przewodu na masę, w MZ tak nie było. W dodatku nowsze MZ mają układ ładowania 9D. 6D w knedlach to dopiero koszmar, nigdy tak naprawdę nie wiesz czy nie masz ładowania, bo albo padł przekaźnik albo coś innego. W dodatku przy 6D przy słabym aku na popych nie zapali, chyba że ma się moduł taki jak mój albo zapłon janka, na nich odpali nawet przy 6V.

 

I MZ i knedle były kiedyś dwukołowym statusem społecznym :)

 

No i się dowiedziałem, że będę zdawał państwowy na NC700S. Nigdy czymś mocniejszy nie jeździłem to ma ponad 2x więcej mocy niż cześka. Oby mi się praktyka udała za pierwszym :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MZ ma prostsza i bardziej przejrzystą instalację. To właśnie w czeskich sprzętach jest zamotana. MZ vs.knedle powiem szczerze MZ sporo wygodniej śmigać w mieście jest bardziej zwarta lżejsza i ma lepsze hamulce. Czeskim wytworem przyjemniej pojechać gdzieś dalej lub po prostu wolniej, silnik spokojniej pracuje, mozna sie zrelaksować. Co do drgań. Ja sobie zrobiłem patent jak w japończyku ;) uchwyt kierownicy zamontowany jest na silentbloku zapewnia to sporą wygodę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczytałem, obejrzałem fotki i mi przypomniały sie te piekne czasy kiedy w tajemnicy przed ówczesną Małżonką kupiłem CZ 350. Był rok 1999. To były początki urealnionej pasji. Bardzo miło wspominam cały proces "ożywiania" moto. Naukę ustawiania zapłonu i walkę z ładowaniem której nigdy nie wygrałem... potem pamietam fikołek jaki moja Czesia zrobiła przelatując spektakularnie przez jednego Seata Toledo (ja przeleciałem pierwszy) karwasz twasz...ale po kilku miesiacach znowu jeżdziła,pieknie odmalowana, z wymienionymi oponami na Dunlop, polerka kanałów dolotowych,wylotowych, tłoków i komory spalania zrobiła swoje,pieknie chodziła...tylko to ładowanie...póżniej była juz japonia...ehhhhh

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

No nieźle :) Ja też jestem na jawacz.pl więc chyba mnie kojarzysz. Doprowadziłes zapyziałego grata do w miarę konkretnego stanu.

Ja w swojej Jawie tez załozyłem elektronika kolegi Groma i bardzo sobie chwalę.

Wczoraj tez stałem się posiadaczem CZ 350 typ 472.5 a wlaściwie wspomnienia po niej :wink:

Mam już 2 sprawne motocykle przy których nie mialem już co robić ;) Tak więc zakupiłem "zabijacza nudy"

W kwestii Jawa czy MZ to jest tak jak z tym co jest lepsze-pies czy kot.

Też miałem MZ, nawet 3 sztuki.Jednak wybralem Jawę/CZ bo mocno irytowało mnie wchodzenie na gumę przy ostrym ruszaniu w 2 osoby. Poza tym jest niestabilna.

Pozdrawiam

W błękitnym dymie wyglądasz bardziej tajemniczo...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajebiście, że są jeszcze osoby które zaczynają od "demoludów". Moim pierwszym motocyklem była Jawa TS350, kupiłem ją w wakacje miedzy gimnazjum a technikum, zarej. opłacona ale po pseudo tuningu :) przez 2 lata doprowadziłem ja to przyzwoitego stanu i przelatałem na legalu po drogach 1,5sezonu. Jawe wspominam z sentymentem. Pozdrawiam i gratuluje. I pamietaj, że nieważne co pod pod dupą tylko co w głowie :D Do zobaczenia na jakims zlocie lub w trasie !

Edytowane przez RudyXJ
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Póki co sezon dla mnie zamknięty, ale spokojnie jeszcze tylko parę dni... Sięgając pamięci do lipca, raczej jego początku. Marzyła mi się jazda po tym jak rozwiązałem problem ze sprzęgłem, po prostu należało wymienić kosz sprzęgłowy razem z tuleją na nowe. Wlałem Elfa 80w90 do skrzyń i chodziło to cacy. Przez najbliższe 70km... Tego pamiętnego dnia o super temperaturze biorę ją jak zawsze czekającą na mnie. Przelewam gaźnik i kopię, lecz tego dnia nie chciała do mnie się odezwać ani jednym pyrknięciem. Po akcji "bieganko" nadal żadnego dźwięku... Wziąłem klucz do świec, odkręciłem i... Świece są suche i za nic "krew" nie dostaje się do obiegu. Wyczyściłem gaźnik, popchałem, zmachałem się poszedłem usiąść, napić się wody i kopnąłem kolejny raz po tym jak odsapnąłem. Usłyszałem wulgarny bełkot, obieg zaczął działać więc szybko poleciałem po kask i plecak i pojechałem na ostatnie 70km drogi przede mną.

 

Mijając każdego rowerzystę, ludzi i panienki robiłem przegazówkę na sprzęgle i potem grzałem po garach ile fabryka dała. W mieście odkręcił mi się kosz sprzęgłowy o czym jeszcze nie wiedziałem. Początkowo myślałem, że wykręciła mi się jedynie śruba od półautomatu, bo na jakimś osiedlu ją wkręciłem i wróciłem do domu, ostawiłem ją na jej miejsce wyczekiwań. Po jakimś tygodniu przestawiłem gaźnik, bo świece były czarne - pierwszy okres docierania za mną. Odpalanie to znowu ta sama ceremonia. Przejechałem 4km po czym wyskoczyła 1 tarcza i był efekt braku sprzęgła. A następnie poszedłem do pracy, bo jeśli miałem ten temat rozpocząć to potrzebowałbym gotówki.

 

18 dni później wykop zrobiony, odebrałem w kopercie 1200zł świeże setki, czyste i proste. Mogę je wydać na co chcę, lecz już wiem w co je włożę.

 

Od kupna miałem problem z jej odpaleniem, zazwyczaj paliła tylko na popych i nawet po szlifie cylindrów miała kulawe wolne obroty, a na sprzęgle gasła. Mogło być nawet 3 tyś i po prostu piec umierał. Do tego od początku źle chodziła skrzynia, a podczas ostatniej jazdy 4-ty bieg wypadł bagatela 8 razy.

 

Jadąc czułem się szczęśliwy jak nigdy dotąd, zupełnie jakby nic nie było w myślach z którym zmagam się na codzień. Tylko kilometry asfaltu niekoniecznie bez dziur, kask na głowie i dźwięk tego silnika, sama myśl że byliśmy razem... Gdzieś daleko od domu.

 

Powód problemu mógł być tylko jeden. Uszczelniacz na wale - labirynt. Do tego środkowe łożysko. Kasa jest, paru narzędzi brak. Kupiłem, zostawiłem 96zł i wyszedłem praktycznie z niczym. Potem wyciągnąłem silnik, wszystko posegregowane do pudełek. I go rozpołowiłem. Automat zmiany biegów ok, wodziki krzywe, otwory w wałku zdawczym jajko, jeden tryb przesuwny ma wylizane kły(od 4 biegu), prowadnica wodzików zużyta, reszta ok. Wał to oczywiście to co się spodziewałem, czoło na szczęście w karterach jeszcze nie lata(zazwyczaj jak już jest luźne to słychać charakterystyczny terkot, u mnie jedynie było słychać dobite łożysko środkowe wału).

 

Kupiłem łożyska na wał SKF z luzem C3, do skrzyni także. Nowe wodziki, prowadnicę. Tryb zdawczy od 4motor na allegro ten dobry 53mm średnicy taki jaki ma być do CZ, bo te motocykle miały różne wałki 12z lub 13z i był do nich odpowiedni wałek zdawczy. W czwartek oddałem wał do warsztatu na nowowiejskiej dodając łożysko SKF, które kupiłem i zrobione przez Pana Marka Olachowskiego uszczelnienie międzykomorowe na wzór tego w warczyburgach i syrenkach - pierścieniowe. Pracuje niezależnie od stanu łożyska środkowego na wale i znosi większe przebiegi jak labirynt. Będzie to spore usprawnienie, a przy dobrym łożysku i dzisiejszych specyfikach do paliwa przebieg powinien być dużo większy niż ten zrobiony na mixolu w większości.

 

Silnik ktoś kiedyś robił to było widać, obłupane gniazda na segery pod uszczelniacze na wale, uszczelka gruba pomiędzy karterami, gdzie nie powinno jej być, a to powoduje szereg problemów ze skrzynią. Tak na dodatek ktoś chyba tam zużył 2 tubki silikonu czerwonego i się nie szczypał...

 

I składał to chyba młotkiem i przecinakiem. W warsztacie 70-letni dziadek obmacał wał, coś pomierzył i od razu powiedział, że wał ma bicie.

 

Na koniec symbolicznie dodam parę zdjęć, bo jest tutaj ograniczenie na fotki. Ciąg dalszy nastąpi bardzo niedługo, w przyszłym tygodniu będzie już wszystko, więc silnik społawiam tak jak powinno to być.

 

SL731390.jpg

SL731389.jpg

SL731397.jpg

SL731402.jpg

SL731419.jpg

SL731414.jpg

SL731417.jpg

SL731410.jpg

SL731415.jpg

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Miałem skończyć i skończyem chyba coś mi się wydaje. Wszystko dostałem, przy składaniu stopiłem wałek prędkościomierza i dałem teraz metalowy. Sam wał korbowy wkładałem 4 razy, oczywiście wszystko zgodnie z technikami serwisówki. Skończyło się na tym, że wał wkładałem 5 godzin, nawet go schłodziłem i wpadał mimo tego jedynie do połowy. Wał miał -18 stopni, lewy karter 123 stopnie. Skoro tak nie, to siup do serwisówki. Skonstruowałem ściągacz i wał wszedł ładnie, trochę trzeba było się namotać z grzechotką.

 

SL731491.jpg

SL731515.jpg

 

Kartery gotowe do montażu:

 

SL731516.jpg

SL731518.jpg

 

Potem zapadł wieczór wracając do histori z włożeniem wału. Włożyłem skrzynię biegów, zacząłem smarować lewy karter hermetykiem akurat jak kolega wpadł z Martini :) Lecz uznałem, że wypiję jak złożę i sprawdzę czy wszystko ok. Zagrzałem prawy karter, wszedł do połowy, dobiłem gumowym młotkiem i ściągnąłem śrubami. Ufff... nadmiar hermetyku wyciekł. Sprawdzam, biegi są i wchodzą, wał kręci się ręką. Dopiero po tym się napiłem trunku.

 

Resztę zostawiłem na później, w piątek 27 sierpnia włozyłem silnik, założyłem resztę podzespołów po czym przy zakładaniu soveka i wirnika alternatora urwałem śrubę w czopie. Ja nie miałem wierteł, ani sił więc zostawiłem to na sobotę.

 

SL731528.jpg

 

 

Sobota, 28 sierpnia:

 

Wykręciłem śrubę z czopa, wstawiłem nową, ustawiłem zapłon, zamontowałem to co zostało i poszedłem odpalać. Odpaliła z 4-tym kopem po przelaniu gaźnika, nie podlewałem pod świece.

 

 

Następnie przez wrzesień zmagałem się z prawem jazdy. 27 września zdałem za trzecim podejściem paradę cyrkowca w WORD. Na początku października odebrałem prawo jazdy. I dopiero po tym zacząłem zabierać moją lubą na "spacery". W międzyczasie ukręciła się linka prędkościomierza, przestał działać przebieg. Naprawiłem to, ale kłamiący licznik mnie nie satysfakcjonował.

 

Tak więc zamontowałem taki od roweru i tyle najwięcej wczoraj jechałem:

 

SL731548.jpg

 

Zostaje jeszcze oldtimerbazar i czas kupić środek do konserwacji, wetrzeć szmatką, załozyć znowu pokrowiec i żeby tę zimę przeżyła jak poprzednie. Może kiedyś będzie mnie stać na garaż...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Kupiłem sobie ostatnio mitasa i olej do skrzyni:

 

20140310_181740.jpg

20140310_181713.jpg

 

Żegnamy się na chwilę z przednim kołem i 27-letnim ogumieniem:

 

20140322_112057.jpg

 

Zostałem z gołym kołem, które ma łożyska z niebezpiecznymi luzami i słychać było już dawno, że nadają się na wylot.

 

20140322_112532.jpg

 

Czyszczenie piasty do montażu nowych łożysk:

 

20140322_113849.jpg

 

O ile tulejka była wewnątrz piasty to stare uszczelnienie jest niekompletne:

 

20140322_114416.jpg

 

To jednak nie jest problemem, bo łożyska dałem w z gumowymi osłonami(RS):

 

20140322_114820.jpg

 

Z mitasem się siłowałem i oczywiście wyszedł kolejny problem. Ta opona ma bicie i motor ma tendencje do podskakiwania przodem. Po paru kilometrach na znamionowym ciśnieniu dla pojedynczej osoby trochę się poprawiło jednak nadal drgawki są.

 

Ja nie wiem co z takim fantem zrobić, może macie jakiś pomysł? Czytałem, żeby w takim przypadku pomiziać ranty opony np. mydłem lub ludwikiem i nabić 4 bary do takiego kapcia i podobno wskoczy dobrze w obręcz.

 

Jazda z tym mankamentem była, zdążyłem przed deszczem i wybrałem się w okolicach odry, za odrą:

 

20140322_162259.jpg

 

Na wałach przeciwpowodziowych ludzie się na mnie z byka patrzyli, bo wszyscy rowerami, a ja sobie cezetką myknąłem zostawiając zapaszek :) Skończyłem kalibrować licznik i wtedy maksymalnie pojechałem 122 km/h, nie wiem czy to był koniec, brakło drogi.

 

Aha, dałem miniatury, bo przynajmniej u mnie posty się rozjeżdżają. Nie wiem jak u was.

Edytowane przez Hajmer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...