Skocz do zawartości

Speed Day Poznań 2012 - ustawki


Sherman
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

California Superbike ... TFU!!! California Supercruiser School :) .

 

Sherman, a nasz MotorManiak to nie Mariusz, tylko Piotrek, w pewnych kręgach znany jako Barry :) .

Edytowane przez Sikor

Sikor#44 Moto Training

https://www.facebook.com/Sikor44/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, właśnie chciałem ten film podlinkować, nie wiedziałem że jest od Ciebie :) .

Tak się bawimy w grupie A. Ja się tam troszkę turlam w 18-tej sekundzie.

 

I co, dalej nazywamy karting w Lublinie czy Radomiu torem ;) ?

Edytowane przez Sikor

Sikor#44 Moto Training

https://www.facebook.com/Sikor44/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sherman błagam tylko nie krzycz Lewa w górze. :bigrazz:

Dobra, specjalnie dla Ciebie się powstrzymam :) Ale za to wrzucę fotkę ukazującą "artystyczny burdel" naszego forumowego stanowiska ;) :

 

team_01.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj praktycznie 1wszy dzien w pracy po 3 tygodniach także nawet nie miałem chwili żeby tu wejsc, a jak wróciłem z pracy to tylko obejrzałem MotoGP i spałem kilka godzin żeby odespac powrót dzisiaj w nocy - o 2 położyłem sie spac i prawie nie spałem. Ciągle myslałem.

 

Powiem tak - żądzą mną teraz same sprzeczności. Z jednej strony czuję wielki smutek, czuję wręcz bezsilnosc i apatię wpadającą w depresję. Z drugiej strony jestem mega zadowolony tym że cos w życiu robię i się staram z całych sił i cos sie dzieje... ale po kolei

 

Zacznę od moich wyjściowych przemyslen. W moim skromnym życiu w 2009 roku pojechalem 1wszy raz na karting na Hondzie VFR 800 z 2000 roku. Było mega fajnie ale potem już nie jeździłem bo tak naprawde sie bałem, nie chciałem, nie wiedziałem jak sie za to na powaznie zabrac, brakowało kasy - itp itd. Musiałem czekac az 2 lata. W międzyczasie miałem Kawasaki z1000 ale mimo iż raz już nim na tor jechałem - dojechac sie nie udało. Dopiero w 2011 jak kupiłem Tuoniaka zacząłem trenowac znowu - w czerwcu 2011 pojechałem na Lublin, potem udało sie jeszcze 2x Radom i 1x Lublin czyli 4 wypady na Aprilce. Zagrzałem sie strasznie, głównie dlatego że dobrze mi się Tuoniakiem jeździło i byłem na kartingu dosyc szybki. Wtedy wydawało mi się jeszcze ze to jest TOR i to jest chyba SZYBKO ? tak myslałem... myslałem tez - skoro na Radom/Lbl sobie radze a z kolei duze predkosci to poradze sobie i na duzym torze typu Pozen itp. Przyszłosc miała szybko to zweryfikowac... Ale to później. Po 1wsze teraz zrozumiałem że litrowy v2 na karting sie nie nadawał zupełnie i w sumie fajnie ze nie zrobiłem sobie krzywdy, po 2gie chciałem juz kupic cos na tor. Myslałem o tym już długi czas.

 

I tak po wielu przymiarkach, rozmowach o róznych sprzętach z allegro i nerwach dogadałem się z Danielem z 4um. Jak dojechał do mnie Gix od Madafaki to kazdy sie pytał co to za złom. I to tak dosłownie. Tymczasem ja jak odebrałem go od kuriera (transport motocykla sobie załatwiłem tak samo jak Sikorowi - oboje sprzęty od Mady wzięlismy w ciemno) - byłem mega-szczesliwy. Bo myslałem tylko o jednym - w koncu bede mógł sie legalnie i bez stresu wy***erdalac i uczyc. I tak przyszedł czas ze pojechałem 1wszy raz na Radom - w kwietniu tego roku ze Stunciakiem. I sie ku*wa zaczeła tragedia. Okazało sie ze ja nie potrafie nie to że tym jechac. Ja ku*wa nie potrafiłem tym jechac i wejsc w zakręt w ogóle. Serio. Przejechałem 10 kółek i zjechałem i łzy w oczach. Mówię do Agaty że ja pie**ole ale to nie na moje nerwy, że ja nie umiem tym jechac i ze wole wrócic do Aprilki. Agata mnie oczywiscie opie**oliła i zmotywowała. No ale szło mi tragicznie. W czym problem - ja na Tuono jeździłem jak na supermoto - jaja na baku, ręce sztywno na kierze, hamowanie i gaz czesto zero-jedynkowo. Wiele lat nawyków z dzidowania na nakedach po ulicy zrobiło swoje i tak jeździłem. I dopiero jak zrozumiałem, że na ścigaczu sie tak nie da i zaczełem sie odsuwac od baku i zapierac tymi kolanami to cos zaczeło wychodzic. Ale jak zjeżdżałem na Gixie po wielu kółkach to nie czułem w ogóle z bólu rąk, nóg i karku. Długo zajęło zanim się nie przestawiłem. Pojechałem jeszcze 2 razy na Lublin. Już trochę lepiej było. Chyba w maju bylismy. Chciałem jechac już na Poznan ale oczywiscie chętnych brak, i wtedy szalony pomysł jak wracalismy z Lublina w niedziele wieczorem - dzwoni Bary że on chce jechac. No i Listek tez chciał i pojechalismy na wariata.

 

I stało sie - po 9 wizytach w życiu na kartingu ( co wtedy nazywałem torem ) 10ty raz pojechałem już na duży tor. I to zmieniłomoje podejscie do życia. Generalnie to jak wyjechałem na 1wszą sesję to kurcze nie wiedziałem co sie dzieje, czy to Star Wars czy jakas komedia ale ja w niej nie grałem. nie mogłem sie za chu*a ogarnąc. Oczywiscie grupa C - jedziemy z Listkiem i Barym w zielonych koszulkach za Jackiem Molikiem. On nam pokazuje tor jazdy ale ja zmaiast na niego patrze na zakręty, tor, drzewa, trawe, piach, niebo wszystko tylko nie na niego i jestem w szoku bo wyszło że karting to tutaj mozna postawic i obwodzie małej patelni i tez bedzie nieźle a prosta startowa wydawała sie ze nie ma konca i była dłuzsza jak cały "tor" - karting w Radomiu; do tego doszły jakies tam hamowania izmiany biegów i ogólnie szybkosc. I dopiero na 2gim kółku zaczałem Jacka obserwowac. Dobra - przejechałem za nim 1 kółko - i mysle sobie - ja tu jestem ku*wa kozak, przyjechałem zapie**alac a nie sie wlec, ja tu leszczom pokaze. I wyprzedziłem Jacka i pojechałem sam. Myslałem ze zapierdzielam jak wariat a tu sie okazało ze za 2 kółka z całą grupą mnie dogonił i przegonił =D myslałem ze cos sie dzieje czego nie rozumiem =D w każdym razie jak zjechalismy i Bary powiedział że jechalismy 2:15 - 2:20 to zastanawiałem sie czego sie nacpał - myslałem ze my conajmniej z 1:50 robilismy. Haha ale to były jaja. 2ga sesja tez za Jackiem bo stwierdziłem ze jednak nie jestem taki harpagan, trzeba sie pouczyc odlepszych i juz 3cia sesja to czas. Jechalismy z Listkiem razem, koniec sesji - ja byłem pewien ze sie dosłownie NIE DA szybsiej i to oznacza chyba własnie juz z 1:50 ? a tutaj... 2:04 !!!! ja pie**ole ja byłem taki załamany że chciałem jechac do domu. Ponaz 2 minuty ??? to jak oni tu ku*wa jeżdzą szybciej ? ja miałem smierc w oczach a tutaj 2:04 ??? ja je*ie... byłem załamany, zmieniłem opone bo tamta do wyjebania i tak ruszyłem na 4tą sesję. Postanowienie - albo zejde ponizej tych 2 minut albo ku*wa sie spale ze wstydu przed samym sobą. No i wyjeżdżamy z Listkiem, robimy co możemy, ja sie az bałem. Wynik - 1:59. W koncu... na 4tej sesji w zyciu. Pełni szczescia idziemy na przerwe, pewni ze teraz to z kazdym wyjazdem urywamy po 3-4 sekund to wychodzi ze pod koniec dnia zejdziemy co najmniej na 1:49 :D teraz wiem ze dobrze ze sie nie wyje*ałem wtedy bo jeździłem na pełnej napince na czas a to jest najgorsze. Ale o tym później. Przez reszte dnia oczywiscie nie poprawiłem czasu, nie mogłem sie nawet zblizyc. Zmeczenie dało swoje - przez 3 doby spałem kilka godzin. Wtedy zrozumiałem ze cos tam jechac nie jest jednak takie proste i to nie karting - tutaj w sumie nie widac az tak różnic w czasie - tutaj kazdy sobie cos tam ku*wa jedzie, wydaje mu sie ze umie jechac i jest przekonany o swojej zajebistosci. I daj mu boże i wszyscy anieli żeby takbyło - ale nie jest. Pomysł z laptimerem na karting jest swietny bo teraz wiem ze to jedyny sposób mierzenia postępu. No i skonczyłem mój 1wszy speed day w życiu z czasem 1:59:288 i stratą 19 sekund do najszybszego i na 43 miejscu z 60 osób które oficjalnie mierzyły czas. Byłem załamany.

 

2gi raz na Pozen wziąłem bardziej na poważnie i pojechalismy na 2 dni. Obejrzałem sporo on-boardów, sporo myslałem. I w 3ciej sesji 1wszego dnia - czyli 1wszej mierzonej - pojechałem 1:54 - byłosuper. Urwałem już 5 sekund. Reszte dnia i 2gi dzien kreciłem sie jak smród po gaciach w okolicach tego czasu i gorszych ale nie byłem regularny. I wtedy uzmysłowiłem sobie ze np. jak jade to ja mysle zamiast o jeździe o cyckach czy ch*j wie o czym i dlatego takie rozbieżności. I dlatego ostatnie sesje 2giego dnia jechałem już równo a ostatnia sesja to już same 1:54 i super regularnosc. Już wyjechałem ze stolicy wielkopolski z lepszym nastrojem.

 

3ci mój raz w życiu w Przeźmierowie bylismy z Sikorem i Szermanem i dziewczynami w lipcu. Tutaj juz sie mocno nakrecalismy :) co było i dobre i nie - jak sie okazywało czasami... w każdym razie 1wszego dnia ja kręciłem 1:51-52 na do południa, po południu zszedłem na te magiczne 1:49:998 =D ale tylko raz sie udało. 2gi dzien to już coraz lepsze tempo, 4ta sesja i juz 1:49:1 i Sikor 1wszy w grupie, ja 2gi a Szerman 3ci i po przerwie zaproponowali nam przejscie do A czego ja sie przestraszyłem jak szczerbaty sucharów ale chłopaki chcieli to poszlismy. Fakt że w B bylismy najszybsi i ciągle nas ktos blokował, ale jednak w A to bylismy troche zawalidrogi... niemniej tam zrozumiałem że oni naprawde zapie**alają i nie ma żartów, ja musze jechac swoje a oni mnie objadą jak chorągiewke i tyle - poprostu nie bac sie jak mnie mija jakies tornado a zachwile okazuje sie ze to tylko człowiek i to tylko na moturze a nie na rakiecie. W 7 sesji zrobiłem te 1:48:7 a już 8ma sesja to aż byłem dumny:

1 - 1:49.4

2 - 1:48.8

3 - 1:48.3

4 - 1:49.0

5 - 1:48.6

6 - 1:48.2

7 - 1:48.6

To była ostatnia sesja z 2 dni, w dodatku na mega zmeczonej Pirelce takze cieszyłem sie; wyjechałem bardzo zadowolony. I wtedy zrobiłem jak narazie największy postęp w życiu, na 1 speed-day'u urwałem 6 sekund i myslałem ze teraz chyba juz bedzie wolniej szło ale dalej bedzie szło.

 

I okazało sie ze juz nie ma tak lekko...

 

Teraz jak bylismy pon-wt - mój 4ty raz w zyciu na torze - w poniedziałek jeździłem sam bez Sikora i Szermana, oni jeździli od południa - więc 2 sesje ranne nie miałem punktu odniesienia. W 2giej sesji mało sie nie zesrałem - na 2gim niemieckim zajechana na maxa Supercorsa za**ała takiego hajsajda że wyjebało mnie w powietrze, odjałem gaz,spadłem na motur, zajebałem kaskiem w szybę i owiewkę i spadłem na moto i puściłem mega bąka ze strachu. Stwierdziłem że chyba czas ją wymienic... i załozyłem d211 endurance 190/55 - po raz pierwszy załozyłem 190 do 600 i po raz pierwszy endurance. Oczywiscie opona używka juz sporo dojechana z cupu r6 z niemcowni za 350 z allegro. I okazało sie ze to nie jest najlepsza opcja. Po 1wsze na 190 jechało mi siechujowo, po 2gie ten endurance jest twardy jak węgiel - długo sie nagrzewa i ciagle ślizga, ciężko było sie przyzwyczaic. No nic trzeba jeździc co poradzic. Ale ogólnie 1wszy dzien to masakra i ch**nia jak ch*j - gorąco, mozna było zemdlec. Z naszej ekipy tylko Bary i Marc poprawili czasy, gratsy bo jest czego. Ja sie kreciłem w okolicach 1:49-1:50 i byłem załamany o co kaman??? zrobiłem niby ten 1:48 kilka razy ale to nie było to

 

I wtedy nadszedł wieczór i kilka najważniejszych rozmów motocyklowo-wyscigowo-treningowych w moim życiu. Porozmawiałem z kilkoma zawodnikami, i usłyszałem rzeczy które miałem na odwrót !!!

1 - NIGDY nie mysl oczasie w treningu ( przynajmniej nie na tym poziomie ) - to działa na odwrót - myslisz o czasie jedziesz spiety i robisz błedy i jest ch*j nie czas; jedzie sie dla przyjemnosci a czas przyjdzie sam !!! najważniejsze jak sie okazało

2 - jaknie wyjedziesz na tor z pusta głową tzn. na debila to zapomnij o progresie jeżeli jest sie na jakims krytycznym dla siebie momencie; kazdy ma iny monet - dla jednego to 2:10 dla innego 1:48 jak dla mnie było a dla innego 1:39 - każdy jest inny ale każdy ma tak samo - w momencie krytycznym blokuje nas nasza zryta bania która ma instynkt samozachowaczy i nie chce zebysmy sie zaj**ali i kaze nam ograniczac nasze wyscigowe zapędy =D ogólnie umówmy się że zapierdzielanie po torze na limice swoim i maszyny nie jest mądre - jest fajne, zajebiste, daje adrenaline, przyjemnosc,spełnienie ale nie jest mądre - to takie małe dążenie do zagłady. Także jak chcemy byc szybsi - to trzeba swiadomie poprostu zaczynac przeginac pałe i jechac szybciej. Oczywiscie tylko wtedy jeżeli wiemy że umiemy pojechac szybciej tzn. umiejętnosci są ale strach też jest; gorzej jak jest drugie ale nie ma 1wszego wtedy dzwon murowany =D

No i tak chłopaki mi mówią jak im popwiadam co robie - a oni - chłopie tutaj za wczesnie hamujesz, tutaj za późno odiwjasz, tutaj źle jedziesz - wyszło że w ogóle jakis zmutowany jestem i jade jak pipka :) i wtedy całą noc o tym myślałem i doszedłem do pkt.

3 - że progres czasami będzie jednak szedł wolniej - po sekundzie - pół sekundy - najważniejsze żeby cos tam szło ale NAJWAZNIEJSZE to miec frajde z jazdy !!!

4 - mega ważne - akceptacja wyjebki - ja sie jeszcze na poznaniu nie wyje*ałem mimo kilku wyjazdów poważnych w żwir ale żyje i mam sie dobrze, P.Szkopek wyjebałm sie ze 200razy bo liczy, Pejserowi i innym najlepszym tez sie zdarza i większosc żyje dalej - także jak ja sie wyjebie to tez moze bede dalej żył? to mnie też troche odblokowało, bo często człowiek nie daje w tym je*anym złożeniu więcej gazu i nie hamuje póxniej bo myśli - a co jak sie wyjebie ? tej mysli ma raczej nie byc i trzeba ją wygonic za pole i poprostu jechac, i tak doszedłem do pkt.

5 - skoro inni nap**dalają jak dzicy i dają rade, odwija i jedzie, hamuje i wychodzi cało, też jest człowiekiem - to ja nie dam rady ? wiadomo ze umiejetności i staż na torze najważniejsze ale chodzi ogólnie - jeżeli ktoś do czegoś doszedł to i mnie się uda - pomału, najwazniejsze to uczyc sie od lepszych - napewno nie od tych na 1000 bo oni masakrują wyjściach,zrozumiałem że z nimi nie ma szans na moim poziomie nawet z tymi słabszymi i zacząłem obserwowac tylko tych na 600cc i doszedłem do wniosku że mam narazie tylko 2 asy w rękawie:

6 - późne hamowanie i mocne składanie siena heblu i

7 - speed corner !!! najważniejsze !!!

 

Pon sie skonczył, chłopaki doradzili mi żeby zmienił opone z przodu - jeździłem na niej już od kwietnia i dojechałem na niej 7 czy 8 tyłów i zaczęła się juz zawijac w kierunku osi czasu =D potem był mega deszcz i sztorm, Sikorowi mało namiotu nie porwało do atmosfery, ale było git - ja pojechałem na moto na cpn zatankowac i jak wracałem to mnie burza złapała i przemokłem do suchej nitki... głupiemu nie poradzisz - musi sie nauczyc - co z tego że mówili nie jedź bo zmokniesz - musiałem sprawdzic

I tak sobie poszedłem spac z pon/na wt, całą noc śnił mi sie tor i motury - ku*wa jakaś choroba, ale cóż - raz sie powiedziało... :) i wyjechałem we wtorek na mega lajcie i już z rana czułem że jest dobrze, 1wsza sejs mierzona a ja zaczynam myslec o czasie... i wtedy sobie powiedziałem - albo przestan myslec o tym je*anym czasie albo wypie**alaj !!! i tak sobie jechałem mega przyjemnie i zrobiłem najlepszą sesję w życiu, w tym kilka 1:47 - az nie wierzyłem - że jadąc tak lajtowo i bez spinki można jechac całkiem git i super !!! wku**wił mnie tylko Szerman bo wyjebał jak pojebanyi nie mogłem go dogonic :) wtedy zacząłem myslec że te koce bez kitu chyba cos dają... no ale Jacek je*nął wtedy 1:46 także szedł jak zły ( mówiąc - na naszym poziomie oczywiście :)

4ta sesja - robiłem same niskie 1:48 także też spoko. To jest piekne - jechac dla przyjemnosci...

 

Martwiła mnie tylko jedna rzecz głównie, mianowicie jak sie pakowalismy w niedziele zauważyłem że znowu cieknie i to mocno prawa laga!!! już raz pociekła po wymianie oleju i regulacji zawiechy u Łukasza; wymienilismy uszczelniacze ale widac ze dalej ch**nia bo leci jak ch*j - co poradzic... starałem sie nie przejmowac i jeździc, wszystko popłacone, urlop wzięty, nie ma wyjścia :) najgorsze było to że w trakcie jazdy ciekło coraz bardziej i po jakimś czasie już chyba wszystko był zarzygane w oleju od uszczelniacza w góre - rama, bakle, owiewka itp. co najgorsze czułem że cos te moto dziwnie jedzie ale nie chciałem rezygnowac, powiedziałem tylko że jak zacznie kapac na lage w dół i na tarczy czy zaciskach sie pojawi chociaz kropka to odpuszcze a jak nie to jeżdze i tyle co ma byc to bedzie; chłopaki smieli sie ze jestem samobójcą ale jak narazie wyszło że jednak nie jestem :) ciekawi mnie tylko jak teraz zlejemy olej ile go bedzie w prawej ladze :) i najwazniejsze - czemu cieknie...

 

Po południu chłopaki już nie jeździli, to tak nieśmiało spytałem Sikora czy mi nie da sprawdzic jak działają koce grzewcze. Ale tłumaczę że ja sie na tym nie znam i w sumie sam nie wiem czy chce czy to dobe itp ale Sikor dał to rinas wziął = D ku*wa to było przed 7 sesją czyli przedostatnią a ja zestresowany jak przed egzaminem na prawko; no nic - sesja sie zbliża a ja już dawno ubrany bo nie chce żeby czas przepadł - ściagam koce i wyjeżdżam i wtedy... wtedy ku*wa byłem w SZOKU !!! nigdy w życiu po całej sesji tak nie nagrzałem opony jak teraz miałem już w 1wszym zakręcie !!! od razu na wyjeździe smarze w patelni na kolanie, ku*wa co sie dzieje, nie mogłem tego ogarnąc za chu*a ale co tu ogarniac - dają to bierzesz - jest przyczepnosc to korzystasz - i ja zacząłem korzystac, a jak ku*wa =D no i co jechałem szybko, aż sie bałem że za szybko, ale najważniejsze ze ten je*any endurance sie nie ślizgał to mozna było szalec; no i tak szalałem aż do konca 1wszego mierzonego kółka :D na wejściu w patelnie na maxa opóźniłem hamowanie ale akurat ktoś chciał mnie wyprzedzic i wpadł na ten sam pomysł i kiedy srałem w gacie że sie nie zmieszcze i zobaczyłem że nie jestem sam to naprostowałem moto i ch*j idziemy zwiedzac pobocze... tylko że wjechałem w trawie na 3ce i jakies 140km/h także byłem pewien że dzwon, zdażyłem tylko wcisnąc sprzęgło i puścic heble i 2 razy powiedziec - spokojnie spokojnie. Po kilku metrach poczułem że chyba musze cos jeszcze robic bo ja przypierdole w te opony które sie szybko zbliżają to na ch*j sie zda spokój i pulsacyjnie wciskałem hamulec a jak opony były już całkiem całkiem na wyciagnięcie dzwona to zaryzykowałem i hamowałem juz maxem i lekko skrecałem, ku*wa co ja przeżyłem... na górce która tam jest jeszcze mnie lekko wybiło ... =D pech-szczęście że stali ta wejściu w patelnie Sikor i Szerman i musieli miec polewe ostrą :) pokazałem tylko do wirażowych że OK, do chłopaków że OK, zacząłem sie smiac ze jednak mam farta więcej niż rozumu i mimo że wybity z rytmu - stwierdziłem że to jest MOJA SESJA i nie odpuściłaem tylko jeszcze dołozyłem :) kurde nigdy tak szybko sie niczym nie przemieszczałem... i mimo że pewnie dla zawodników czy zapierdalaczy z 4um to smiech ale dla mnie to było tak szybko że aż myslałem że nie za szybko na to co umiem, ale frajda była mega, smiałem sie jak dzieciak i aż nie wierzyłem że wystarczyło tą oponkę dogrzac przed wyjazdem i frajda i cała zabawa zmienia się o 57684 stopni :) no i wyjechałem:

1 - 2:03 ( w tym zwiedzanie okolic dużej patelni i testowanie wydolności zwieraczy w tempie mikroskurczy na milisekundy )

2 - 1:47.8

3 - 1:47.6

4 - 1:47.4

5 - 1:47.7

6 - 1:48.1

7 - 1:47.5

8 - 1:47.7

 

Także myślę że nie było źle, tylko jedna 48 ale niska także regularnosc, regularnosc i powtarzalnosc zachowana :) zjechałem to wszyscy sie ze mnie smiali po obejrzeniu filmiku ze jestem z deka nie teges i czemu na torze wyscigowym chciałem uskuteczniac kross-kantry ALE CO TAM tak wyszło =D

 

Teraz wiem że napewno kupuje koce - przeciez jak bym to miał od razu to mniej stresu, pełna pi*da od 1wszego winkla i czasy lepsze bo od razu idziemy jak do pożaru. To na pewno. I tak jak do godz. 16.00 dnia 21.08 byłem nie tyle przeciwnikiem ile lekkim dystansowcem do koców, tak od 7 sesji dnia owego - pokochałem je całą dupą. Coś pieknego.

 

No i wiem że już nie chce d211. Wole Pirelki. Dunlop slizga sie bardzo nieprzewidywalnie, ciezko go wyczuc, i to co mówili zawodnicy - fakt że lata świetlne szybsi ode mnie ale tez mam ten problem - na Dunlopie cięzko zaciesnic zakręt jak sie naprawde późno napiera. Coś w tym jest. Teraz potestuje pirelki. Myśle że jak bym miał bardziej miękką oponke to na tym speed-day'u jeszcze 1 sek. bym urwał i 1:46 by pękło - tym bardziej że brakowało mi tylko 0,5 sek.

Także myślę że zrobiłem postęp nie tyle co w czasie ( 1 sekunda ) co głównie w czuciu opon i wyczuwaniu ślizgów i korzystania z twardej i zuzytej gumy, a to chyba jest nawet wazniejsze niż zrobic raz czy dwa lepszy czas na sofciku - to każdy głupi leszcz potrafi. Owszem wiem że zawodnicy mówią że na oponach sie nie oszczędza itp i że to najwazniejsze ale ja z ręką na sercu a drugą w portfelu mówię - tak ja oszczędzam na oponach, kupuję używki - czasami nowe jak sie trafi tanio, jeżdże na czym jest i dopóki jest cokolwiek bieznika a czasami nawet jak go nie ma ale robię to głównie z 2 powodów:

- wiem że tak sie nauczę czuc motocykl lepiej niż tylko na nówexach

- Matka Boska Pienięzna nie jest moją patronką, przynajmniej jeszcze nic o tym nie wiem :)

wiem że pewnie wyjebie mega dzwona na jakimś szrocie niebawem, ale co poradzic... jak sie nie wywróci to sie nauczy - jak mówi stare i gówniano mądre przysłowie =D

 

I pogodziłem się z tym co zawodnicy mówili - jak sie nie wypierdoliłeś jeszcze porządnie to znaczy że za mało sie chopie starasz =D śmiechy śmiechami ale cos w tym jest... cos jest

 

Poza tym tak jak mówiłem - zauwazyłem że naprawdę ogrom pracy leży POZA TOREM i to tam trzeba odjebac wiele roboty. A potem wprowadzac w życie decyzje podjęte na spokojnie. Teraz mam takich kilka... do patelni hamowac i redukowac kładąc się jednoczesnie, w wyjściu na prostą prawie nie hamowac tylko redukowac jeden i walic śmiało, wszędzie dokładac prędkości, lepiej naparzac i tyle. Nie mogę się doczekac rundy za 3 tygodnie, jak na zywo zobacze wszystkich zawodników i przede wszystkim - pojadę pierwszy raz w zyciu wyścig. To będzie mój 5ty raz w Poznaniu i na duzym torze - nigdzie indziej nie byłem. Zobaczymy co to będzie, obym troche chociaż szpeja ogarnął bo z lekka już zalatuje syfem i malarią HEHE ... co do czasów - wiem że już nie będę sobie stawiał konkretnych wymagań, bo to działa odwrotnie; trzeba poprostu jechac swoje, dawac z siebie wszystko i napierdalac i myslce a czas sam przyjdzie - wierzę w to. Sprzęta napewno nie zmienię. Szczerze mam wyj**ane ze sie ze mnie smieją że mój Gix jest brzydki i ma obdrapany tył, wgięty bak i szybe jak z przeceny w polo-markecie po pół roku na śmietniku - je*ie mnie to. je*ie mnie że motor ma 11 lat. je*ie mnie że są młodsze,szybsze,lżejsze. I co z tego. Nie je*ie mnie natomiast że Daniel kręcił nim 1:44 i powiedział że da sie zejśc na 1:42 - także wiem że mimo wieku staruszki i jej stanu wizualnego - technicznie jest raczej i PRAWIE =D sprawna- także trzeba tylko opony kupywac i paliwo i jeździc. Reszta - z czasem. Na kalifornie czy inne szkoły może i by mnie było stac jak bym sie spiął, ale szczerze - nie dziękuje może później, najwazniejszy progres uważam że dobry rider robi sam ze sobą i sam muszę dojsc co robie źle a co dobrze, jedno eliminowac a drugie poprawiac i tak cisnąc do przodu. Tak zawsze jest w życiu. Chocbyscie byli na 15 kaliforniach to i tak na torze przewaznie jeździcie sami ze sobą a wtedy owszem rady i szkolenie z dobrej szkółki napewno sie przyda ale profesor nie biega całe życie za szkolniakiem a największy zapie**ol to ciężka praca i konsekwencja. Sory ale tak jest; napewno chciał bym się podszkolic u kogos konkretnego ale narazie kupię kilka kompletów opon, wezmę wolne i pojadę na rundę amatorsko sie poscigac albo na speed day. Szkolenie - jak stwierdze ze stoje w miejscu albo ze sie juz nie rozwijam - pomyslimy. Wiem ze juz wtedy bede miał pewnie wiele nawyków których nie zmienie ale co poradzic? dla kogos kto wydał na sprzęd torowy 6 tysiaków wydac 4patyki na 2- dniowe szkolenie to trochę dużo =D

 

Kurde sie rozpisałem trochę, szczerze to juz ponad 2 godziny wale ten elaborat którego pewnie nikt nie przeczyta albo nawet nie wiem czy mozna taką długą wiadomosc na tym zjebanym 4um wkleic ale co tam. Żadko cos piszę to chociaż teraz nadrobiłem...

 

p.s.

co do wypadku Mateusza Korobacza - tak nie tyle widziałem co prawie nie wjechałem na niego... wyprzedził mnie po zewnętrznej na wyjściu pod mostek i za chwilę zobaczyłem jak leciał w powietrzu, motocykl jego wyrwało w powietrze chyba ze 2-3 metry a jak opadł to strasznie chciał sie z moim pocałowac a Mateusz leciał po asflacie... masakra... wszędzie iskry i ryk, ledwo go ominąłem, i moto i zawodnik przelecieli całą tylną prostą blisko matki ziemi...

prawdopodobnie koleś na innej beemce który wyprzedził mnie chwile wcześniej mocno zwolnił i podniósł rękę iż zjeżdża akurat kiedy Korobacz go wyprzedzał i tak sie stało... przezyłem to strasznie widziałem już w Poznaniu kilka gleb na zywo ale takiej - jeszcze nie. Cóż taki element tego sportu. Oby nic mu sie nie stało bo chodziły słuchy że był cały we krwi i cos mówili o złamanej szczęce ale wątpię żeby się potwierdziło... w każdym razie - beema w boxie wyglądała jak 1/3 beemy

...to nie motur, LECZ TWA BANIA
...WYMAGA... tuningowania!

https://www.facebook.com/pawel.rinas.przybylski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapitalnie napisane, bardzo ciekawie zresztą :) . Wiernie nas oddałeś - kilku typków, co chcą być szybcy, nie wiedzą zbytnio jak, ale starają się jak tylko mogą i coś tam czasem wyjdzie, hehe.

Przemyślenia mam baaaardzo zbliżone, chyba się zaraziliśmy wszyscy na wzajem ... Mamy zgrany skład, dobrze się wszystko układa, głowa do góry, będzie dobrze ze wszystkim :) .

MarcMarc, a Ty zaczynasz przygotowania do Pretendenta najbliższego, tylko nie mów, że nie!

 

P.S. Rinas, powinieneś dostać felieton w Motormanii, w sumie wszyscy moglibyśmy pisać, może by przynajmniej jakie opony za to czasem rzucili, hehe.

Edytowane przez Sikor

Sikor#44 Moto Training

https://www.facebook.com/Sikor44/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rinas przeczytałem tę historię z zapartym tchem, świetny materiał dla początkujących świetnie napisany (szkoda że go nie wrzuciłeś w temacie „Moje wrażenia z jazdy po torze” jeśli można to tam przenieś to warto –łatwiej będzie taki temat poszukać nowym, z resztą ja go założyłem i o takie wpisy mi chodziło).

Ogólnie graty dla Waszej paczki za postępy i realizację swoich marzeń. Teraz wiem komu mam kibicować na ostatniej rundzie w Poznaniu (będę tam na pewno) mam nadzieję ża dacie radę i wystartujecie. Pozdrawiam.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toś się chłopaku rozpisał :-)

 

Ale w sumie sama prawda jeśli chodzi o nasze amatorskie latanie... Też swój najlepszy czas pykłem jak pojechałem na totalnym luzie, nie myśląc o niczym, mając tylko w głowie ułożony jakiś ogólny zarys tego, jak się zachować w danym zakręcie. Walnąłem powtarzalne 1.49 na pierwszej sesji i potem było już tylko gorzej :banghead: Zaczęła się spinka, parcie na wynik, do tego doszły jakieś ch*jowe opony, które uniemożliwiały jazdę (odradzam używane slicki Conti Endurance :biggrin: oraz mocno zmęczoną SC0 :biggrin: ), kleks w gaciach się pojawił, łeb się od razu zablokował i nici z jazdy oraz poprawy... Do tego stopnia, że mi się odechciało w ogóle na ten tor przyjeżdżać :blink: Teraz pracuję nad tym aby się odblokować ;-) Może za 2-3 tygodnie wpadnę na Moto-Popołudnie z innymi oponami, luźną głową i wtedy zobaczymy...

 

Aha, i przede wszystkim gratuluję wyników, bo dajecie ładnie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rinas: Twój "post" powinien się pojawić jako artykuł w jakieś gazecie albo portalu motocyklowym. Podbudował mnie mocno. Na razie jestem leszczem torowym, ale widzę że początki mam takie jak Ty, dokładnie takie same przemyślenia, takie same błędy głównie w myśleniu, tak samo mój zapał po kartingach ostudziły wyniki z kostki. Dałeś mi motywacje, że jednak nie jestem aż tak beznadziejny, tylko po prostu muszę sobie wszystko we łbie poukładać:-).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rinas, to MarcMarc był z Shermanem, kiedy poleciałeś w zielone. Śmiali się chyba dlatego, żeby rozładować Twoje napięcie, bo jak ich zobaczyłem to byli trochę bladzi :) . Podobna sytuacja przed wypadkiem Korobacza. My z Shermanem byliśmy przy lewym wyjściu Pod Dęby i widzieliśmy jak Ci wchodzi ten typ pod łokieć przed szykaną, chwilę potem Korobacz po zewnętrznej na Wyjściu pod Most, a chwilę potem wirażowi w pobliżu machają czerwonym ... Stary, myśmy tam się obsrali, bo ja wiedziałem, że Ty jechałeś tego dnia na maxa i tam się cisnęliście ciasno. Dopiero jak dobiegłem w miejsce wypadku to mogłem spokojnie bąka puścić, wiedząc że Tobie się udało wyjść cało.

W ogóle chłopie, ja nie wiem kto się śmieje z Twojego Gixa, pewnie jakiś sfrustrowany głupek. Ja jestem wręcz dumny, że nasze sprzęty stoją obok siebie na paddocku lub na przyczepie! Ale to, że nie da się tego Gixa dotknąć w taki sposób, aby się nie upier....ć jakimś czarnym syfem to odrębny temat :biggrin: .

 

MatMax, my też tam będziemy, nie inaczej. Do zobaczenia. Dzięki za te wszystkie Wasze dobre słowa, to też jest bardzo motywujące :) .

Edytowane przez Sikor

Sikor#44 Moto Training

https://www.facebook.com/Sikor44/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...