Skocz do zawartości

Zachowanie kierowców puszek


beeeginer
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

No to się dopiszę, bo dobry temat.

Moje doświadczenie z przed kilku dni. Kupiłem pierwszy motocykl syzuki intruder 125cc (fotki w "chwalę się") i jako, że nie wolno mi po autostradach pomykać jechałem zadupiami. Pojechałem odebrać maszynę, około 100km od domu. Pojechałem z kolegą, on robił mi potem za pilota. Najpierw on jako pilot, a ja jako kierowca wszelkich puszek na 4 i więcej kółkach, zupełnie nie rozważyliśmy, że hamujący motocykl na zakręcie + gruda mokrego śniegu = gleba. Kumpel chciał pogadać o dalszej drodze, zatrzymał się na jedynym miejscu ze śniegiem :) a ja durna pała za nim. GLEBA. Trudno nic się nie stało, trochę strachu, kierowca przejeżdżającego autobusu zatrzymał się i podbiegł zapytać czy nic mi nie jest itd. Szacun dla szofera autobusu. Całą trasę było względnie dobrze, aż do góry którą mieliśmy na trasie. Wiedzieliśmy, że nie ma innej drogi, wybór- 1. autostrada - prawo zabrania, 2. objazd - około 40km i nie wiadomo czy po drodze nie będzie gorzej, 3. wciągamy się na górę. Wiadomo, że pozostał wybór bramki numer 3. Obawa nie była nieuzasadniona, bo jadąc po motocykl widzieliśmy, że droga jest nie teges. Było już po 22, ruch na tym odcinku praktycznie zerowy. Po rozpoczęciu wciągania się pod to wzniesienie, dojechał do nas samochód. Zamiast wyprzedzić, jechał za mną po chwili zorientowałem się, że jedzie w odległości 2-3 metrów. Zjechałem bliżej pobocza. Sukinsyn nawet nie włączył kierunkowskazu. Przejechał obok niespełna pół metra ode mnie, tak samo wyprzedził auto kolegi, który w tym widząc co się dzieje również zjechał na pobocze. Miej więcej tu: 53.656567,-2.050742 , lampy były wyłączone na trasie widać było tylko światła pobliskich zabudowań - knajpki/motelu "white house" na szczycie wzniesienia. Na szczycie wzniesienia lodowisko. Motocykl zaczął się przewracać na lewo. Kojarzyłem, że po lewej mam mniejszą lub większą skarpę, a przynajmniej jakieś doły i wrzosowiska. Postarałem się odbić nogą na prawo wierząc, że jeszcze utrzymam motocykl i wyprowadzę w pionie na drogę. Niestety GLEBA. Tym razem na poważnie. Kolano rozbite, z wewnętrznej strony uderzyłem prawdopodobnie bakiem, spodnie się rozerwały jak by przywarły do drogi w miejscu uderzenia więc gołym kolanem pojechałem po zmrożonym asfalcie. Mój nowiutki Schuberth C3 ma obdartą szczenę, w którą przywaliłem, porysowany wizjer. Rękawice zdzierały się warstwa po warstwie bo szlifowałem stroną wewnętrzną. Przerwało wszystkie 4 warstwy, na szczęście tylko mizerne okruchy niezbyt głęboko rozcięły mi prawą dłoń. Kurtka straciła zamek :) a w kieszeni w miejscu gdzie miałem telefon zdobiła się dziura. Gorzej z maszyną. Poobdzierałem zdrowo, spadł łańcuch i wykrzywiłem pedał hamulca na tyle dotkliwie, że nie jestem w stanie z niego korzystać (teraz już go trochę odgiąłem ale i tak muszę do serwisu zajechać jak będę już sprawny).

Następnego dnia zgłosiłem się z bólem głowy i kolana do szpitala. Po tym jak przyznałem, że stało się to na motocyklu... koniec badań, proszę brać paracetamol...

niech pana rodzina obserwuje bo chyba ma pan niewielkie wstrząśnienie mózgu, a noga się zagoi i na razie dopóki się nie wygoi - nie jeździć.

Niestety żaden z nas nie zwrócił uwagi na numer rejestracyjny, modelu czy choćby koloru auta. Szkoda, że nie zgłosiliśmy tego na policję, zawsze chociaż z odszkodowania było by parę funtów, a tak to "po ptokach".

Mimo wszystko nie zraziłem się, adrenalina pomogła uwolnić endorfinę, znieczulony dotarłem do domu. Kupiłem lepsze jeansy - firmy RST, całe z denimu z włóknami kevlarowymi, dodatkowo jeszcze z podszyte na tyłku i mięciutkimi ochraniaczami, nowe rękawice i czekam na lepszą pogodę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach, żałuj... bo właśnie to na końcu okazuje się, że mimo zaliczenia wszelkich możliwych wtop, gdzie wydaje się, że limit pecha i pajacerni został wyczerpany, wchodzi gwóźdź programu, czyli podsumowanie "Mimo wszystko nie zraziłem się, adrenalina pomogła uwolnić endorfinę, znieczulony dotarłem do domu".

 

Kochani - korzystając z okazji: WESOŁYCH ŚWIĄT!!! A Wam wszystkim (i sobie) w nowym roku życzę takiej samej liczby wyjść, co wejść w zakręty :icon_mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż tak beznadziejnie? Po wypowiedziach Shermana mam wrażenie, że trzeba było ten motocykl stoczyć z góry, kask cisnąć w niebyt najlepiej przy tym dokonując jakichś szkód bogu ducha winnym osobom, popłakać i poużalać się nad sobą po czym samochodem wrócić do domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. na temat zachowania kierowców samochodów wobec motocyklistów to można epopeje napisać...

2. Na tym forum nie ma sensu o tym pisać, bo to forum motocyklowe... raczej tu "puszkarz" nie zagląda, więc dyskusja jest przynajmniej mierna...

 

3. Byłoby lepiej inaczej postawić pytanie. Czy my, motocykliści, wsiadając do samochodu jak się zachowujemy wobec innych jednośladów? Może zmieniamy się jak Dr Jekyll...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. na temat zachowania kierowców samochodów wobec motocyklistów to można epopeje napisać...

2. Na tym forum nie ma sensu o tym pisać, bo to forum motocyklowe... raczej tu "puszkarz" nie zagląda, więc dyskusja jest przynajmniej mierna...

 

3. Byłoby lepiej inaczej postawić pytanie. Czy my, motocykliści, wsiadając do samochodu jak się zachowujemy wobec innych jednośladów? Może zmieniamy się jak Dr Jekyll...

 

Jako młodziak jeździłem na rowerze. Będąc już blisko pełnoletności, potrafiłem znikać z plecakiem i rowerem na całe dnie i jeździć trasy po 200km dziennie. O dziwo miałem tylko 2 przykre zdarzenia i nigdy podczas takich wypraw. 1 raz kiedy testowałem nowy rower, nie miałem go jeszcze wyczutego i wpadłem na samochód (oj da się, da) i drugi raz kiedy mając około lat 20 jechałem do narzeczonej do innego miasta. Tak, tak człowiek był piękny, młody, wysportowany, zdrowy i miał mięśnie zamiast opony od stara na wysokości pasa. Jechałem poboczem i przejechała obok mnie kolumna samochodów ciężarowych. Pofrunąłem do rowu.

 

Jestem kierowcą zawodowym i prowadzę puszki od małych do dużych. O dziwo kiedy zrobiłem kategorię "B", nie przypominam sobie bym zwracał uwagę na motocyklistów. Myśli skupiały się na dojechaniu do celu. "Jestem nowym kierowcą, niech inni na mnie uważają, bo ja jeszcze nie umiem uważać na nich a jak by co jest ubezpieczenie." Ilu z was tak myśli/myślało podobnie? Dzięki Bogu, nigdy nic nikomu nie zaszkodziłem swoją beztroską o innych użytkowników drogi, co najwyżej ktoś mnie po wyklinał, tak jak i ja dziś klnę na co niektórych. Bezpiecznym kierowcą 4 kółek stałem się jeżdżąc na stopa po Polsce. Najczęściej jeździłem ciężarówkami i wtedy zauważyłem jak chorą na bezmózgowie grupą są osoby w osobówkach. Ile to razy widziałem wyprzedzających debili po czym hamowali nie myśląc o tam jaką drogę hamowania ma samochód ciężarowy za nim. Mi podnosiło się ciśnienie jako pasażerowi, ale byłem pełen podziwu dla kierowców z którymi podróżowałem. Wtedy zacząłem jeździć bezpieczniej, unikać takich sytuacji na drodze i bardziej obserwować drogę za i obok pojazdu.

 

Uważam, że błędem jest przeskakiwanie kategorii. Ludzie chyba nie myślą z lenistwa dlatego powinno się ich do tego zmuszać. Jeżeli prawo by było takie, że aby zrobić B trzeba mieć A, a żeby zrobić A trzeba najpierw sprawnie poruszać się rowerem, to to by było coś. Gdyby takim motocyklem trzeba by było wyjeździć co najmniej 1000km, ludziom by coś pozostało w głowach i może by pamiętali będąc dumnie w puszce, że ten na dwóch kołach ma takie same prawa ale jego życie jest jak figurki z porcelany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż tak beznadziejnie? Po wypowiedziach Shermana mam wrażenie, że trzeba było ten motocykl stoczyć z góry, kask cisnąć w niebyt najlepiej przy tym dokonując jakichś szkód bogu ducha winnym osobom, popłakać i poużalać się nad sobą po czym samochodem wrócić do domu.

 

Nie przejmuj się chłopie opiniami kolegów i koleżanek ( ooo zgrozo ! ) oni się już urodzili na motocyklach . Po prostu przygody jakie miałeś zawdzięczasz sam sobie ( niedostateczne opanowanie motocykla plus zimowe warunki i brak umiejętności przewidywania ) . Ale na błędach człowiek się uczy ,najważniejsze że nic poważnego Ci się nie stało . Nie trać zapału , poskładaj wynalazka , zaczekaj do wiosny i w drogę !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przejmować się nie ma co, bo przecież chodzi o to, żeby było wesoło - każdy niezależnie od stażu zaliczył albo cyklicznie zalicza różne wtopy i dopóki się człowiek nie połamie albo nie skasuje, to należy uznać, że pomysł był warty grzechu :)

Sam pamiętam, jak upalałem w zimie kultowy sprzęt marki Babetta i ile wtedy miałem dzwonów.

 

Ale akcje typu jazda w dwie osoby bez oświetlenia nocą w zimie, za to z latarką trzymaną przez pasażera fajnie się wspomina. Zwłaszcza jak dla jaj pasażer co pewien czas świeci tą latarką prosto w gębę kierowcy i cała zabawa kończy się fikołkiem połączonym z koniecznością reanimacji sprzętu :)

 

Jeszcze off topowo-zimowo (akcja rodem z serii "głupi i głupszy"):

Druga akcja związana nie z motocyklami: pojechaliśmy z bratem po łódkę na mazury starym mercedesem 208. Oczywiście zamiast zlecić wyciąganie łódki osobie, która miała traktor, postanowiliśmy przykozaczyć (co, my nie damy rady!!? Terenówy wtopione po klamki wyciągaliśmy, to takie coś z palcem w d*** zrobimy). Nie będę się wdawał w szczegóły, ale finito było takie, że merol stał w jeziorze wtopiony powyżej kół, sprzęgło przypalone, przyczepa kompletnie utopiona a my siedzimy na brzegu i się zastanawiamy, jak mogliśmy być takimi debilami.

Edytowane przez Sherman
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marian - a dlaczego opinie koleżanek upiększyłeś zwrotem "o zgrozo!"?

 

Bo zazwyczaj są milusie , kochaniusie a Ty zamiast gościa pocieszyć bo być może kiedyś wpadnie Ci w oko gdy przyjedzie do nas na jakimś wspaniałym rumaku to go wyśmiewasz .Zołza jesteś i tyle :icon_razz:

Edytowane przez marian65
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo zazwyczaj są minusie , kochaniusie a Ty zamiast gościa pocieszyć bo być może kiedyś wpadnie Ci w oko gdy przyjedzie do nas na jakimś wspaniałym rumaku to go wyśmiewasz .Zołza jesteś i tyle :icon_razz:

 

Słodziutki, ja wyraźnie napisałam, że nie przebrnęłam przez całą opowieść, ot co. Widać nudna była (dla mnie) :icon_razz:

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...