Skocz do zawartości

Wojmistrz

Forumowicze
  • Postów

    27
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Wojmistrz

  1. No i tak też się skończyło jak kolega napisał wcześniej. Dostałem odpowiedź z Urzędu Miasta z Wydziału Komunikacji. "... Jednym z warunków otrzymania prawa jazdy w Polsce jest spełnienie warunku art. 90 ust. 1 pkt. 5 ustawy prawo o Ruchu Drogowym w brzmieniu: "Art. 90. 1. Prawo jazdy otrzymuje osoba, jeżeli: 1) osiągnęła wymagany dla danej kategorii wiek; 2) uzyskała orzeczenie lekarskie o braku przeciwwskazań zdrowotnych do kierowania pojazdem i orzeczenie psychologiczne o braku przeciwwskazań psychologicznych do kierowania pojazdem, o ile jest ono wymagane; 3) odbyła wymagane dla danej kategorii szkolenie; 4) zdała z wynikiem pozytywnym egzamin państwowy wymagany dla danej kategorii. 5) przebywa na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przez co najmniej 185 dni w każdym roku kalendarzowym ze względu na swoje więzi osobiste lub zawodowe albo przedstawi zaświadczenie, że studiuje od co najmniej sześciu miesięcy." Jeśli więc, jak napisał Pan w mailu, przebywa Pan od pięciu lat w Wielkiej Brytanii wszelkie sprawy związane z wymianą prawa jazdy jak również uzyskiwaniem kolejnych kategorii prawa jazdy należy załatwiać w miejscu swojego obecnego pobytu tj. w Wielkiej Brytanii." Koniec tematu. Można zamknąć.
  2. Właśnie czekam na odpowiedź z Wydziału Komunikacji. Z WORP dostałem już odpowiedź o treści: "Kategoria A jest kategorią odrębną w stosunku do kategorii B i C więc do podejścia do egzaminu na prawo jazdy nie jest potrzebna kserokopia prawa jazdy kategorii B. Natomiast jeśli chodzi o wyrobienie prawa jazdy w UM ... po zdanym egzaminie kategorii A to proszę pytać w Urzędzie Miasta w ... w Wydziale Komunikacji czy musi pan wymienić wcześniej prawo jazdy na polskie zanim nadadzą uprawnienia na kategorię A." Pozwoliłem sobie wykropkować nazwę miasta.
  3. Tak będę chciał zrobić (wymienić z powrotem na brytyjskie), ale czy muszę najpierw wymienić swoje na polskie lub coś zgłaszać do jakiegoś urzędu.
  4. Przepraszam za długi post, ale większość tych informacji jest potrzebna. Prawko na puszkę zrobiłem z Polsce w 1997/8 roku. Od kilku lat mieszkam w UK. Jakieś cztery lata temu przyjechałem do polski na długi urlop i w tym czasie zrobiłem prawko na ciężarówkę. Po powrocie do UK zmieniłem prawko na brytyjskie, bo przepisy dotyczące zawodowych kategorii wymagają od rezydentów wymienić je w ciągu 12 m-cy. Dołożyłem przy okazji sobie tymczasowe kategorie na prawo jazdy na motocykl, autobus, przyczepy itd, ale to bez znaczenia. W UK zaliczyłem wymagany kurs CBT, który upoważnia mnie do samodzielnej nauki jazdy i poruszania się standardowymi motocyklami do 125cc (do 11kw). Niedługo wchodzą nowe przepisy, które będą dla mnie bardzo negatywne. Turlam się na codzień Intruderem 124cc i pomyślałem o zrobieniu pełnego prawka w UK, ale szanse są marne bo terminy na egzamin potrafią być za kilka miesięcy. Teraz jest tak, że na własnej maszynie mógłbym zdać egzamin na A2, a po 2 latach automatycznie zmieniło by się na pełne A. Nie potrzebna mi super mocna maszyna i myślę, że na kolejne dwa lata ograniczenie A2 (25kw) mi wystarczy. Wraz z nowymi przepisami zmieniają się warunki zdawania egzaminu oraz kategorie nie będą się samoczynnie podnosić co dwa lata. Mógłbym zdawać tutaj DAS, po którym miałbym od razu pełne A ale to horrendalne koszty, bo jazda i egzamin jest na dużej pojemności i mocy 35kw, a wynajęcie i ubezpieczenie takiego moto kosztuje. Koszt samego egzaminu też jest odczuwalnie wyższy. Na moim motocyklu czuję się dobrze i pewnie. Przepisy znam, poza tym język polski nie sprawia tyle problemów. Założyłem sobie, że mając pewne dojścia, mógłbym przyjechać na 2-3 tygodniowe wakacje, załatwił bym papiery, że kurs mam zakończony, zapisał bym się na egzamin - polskie testy teoretyczne zaliczam wszystkie - odbębnił bym jazdy w tydzień czy dwa czekając na egzamin bo tego nigdy dosyć i potem bym tylko przyleciał po odebranie prawka. I tu zaczyna się problem. Czy muszę wymienić najpierw prawko na polskie? Czy mając obywatelstwo polskie i europejskie prawo jazdy mógłbym zdawać bez przeszkód egzamin w Polsce? Napiszcie mi proszę, co o tym myślicie i co wiecie.
  5. U mnie dzisiaj 9 na plusie. Siąpi deszczyk, a jutro ma być +12. Nie odpuszczam sobie i kiedy tylko jest szansa zwiedzam okolice na 2 kołach.
  6. Jako młodziak jeździłem na rowerze. Będąc już blisko pełnoletności, potrafiłem znikać z plecakiem i rowerem na całe dnie i jeździć trasy po 200km dziennie. O dziwo miałem tylko 2 przykre zdarzenia i nigdy podczas takich wypraw. 1 raz kiedy testowałem nowy rower, nie miałem go jeszcze wyczutego i wpadłem na samochód (oj da się, da) i drugi raz kiedy mając około lat 20 jechałem do narzeczonej do innego miasta. Tak, tak człowiek był piękny, młody, wysportowany, zdrowy i miał mięśnie zamiast opony od stara na wysokości pasa. Jechałem poboczem i przejechała obok mnie kolumna samochodów ciężarowych. Pofrunąłem do rowu. Jestem kierowcą zawodowym i prowadzę puszki od małych do dużych. O dziwo kiedy zrobiłem kategorię "B", nie przypominam sobie bym zwracał uwagę na motocyklistów. Myśli skupiały się na dojechaniu do celu. "Jestem nowym kierowcą, niech inni na mnie uważają, bo ja jeszcze nie umiem uważać na nich a jak by co jest ubezpieczenie." Ilu z was tak myśli/myślało podobnie? Dzięki Bogu, nigdy nic nikomu nie zaszkodziłem swoją beztroską o innych użytkowników drogi, co najwyżej ktoś mnie po wyklinał, tak jak i ja dziś klnę na co niektórych. Bezpiecznym kierowcą 4 kółek stałem się jeżdżąc na stopa po Polsce. Najczęściej jeździłem ciężarówkami i wtedy zauważyłem jak chorą na bezmózgowie grupą są osoby w osobówkach. Ile to razy widziałem wyprzedzających debili po czym hamowali nie myśląc o tam jaką drogę hamowania ma samochód ciężarowy za nim. Mi podnosiło się ciśnienie jako pasażerowi, ale byłem pełen podziwu dla kierowców z którymi podróżowałem. Wtedy zacząłem jeździć bezpieczniej, unikać takich sytuacji na drodze i bardziej obserwować drogę za i obok pojazdu. Uważam, że błędem jest przeskakiwanie kategorii. Ludzie chyba nie myślą z lenistwa dlatego powinno się ich do tego zmuszać. Jeżeli prawo by było takie, że aby zrobić B trzeba mieć A, a żeby zrobić A trzeba najpierw sprawnie poruszać się rowerem, to to by było coś. Gdyby takim motocyklem trzeba by było wyjeździć co najmniej 1000km, ludziom by coś pozostało w głowach i może by pamiętali będąc dumnie w puszce, że ten na dwóch kołach ma takie same prawa ale jego życie jest jak figurki z porcelany.
  7. Niech Ci się dobrze Zuzia prowadzi :) Szerokości.
  8. Aż tak beznadziejnie? Po wypowiedziach Shermana mam wrażenie, że trzeba było ten motocykl stoczyć z góry, kask cisnąć w niebyt najlepiej przy tym dokonując jakichś szkód bogu ducha winnym osobom, popłakać i poużalać się nad sobą po czym samochodem wrócić do domu.
  9. Gratulacje, Słupsk, moje rodzinne miasto. U kogo zdawałeś?
  10. No to się dopiszę, bo dobry temat. Moje doświadczenie z przed kilku dni. Kupiłem pierwszy motocykl syzuki intruder 125cc (fotki w "chwalę się") i jako, że nie wolno mi po autostradach pomykać jechałem zadupiami. Pojechałem odebrać maszynę, około 100km od domu. Pojechałem z kolegą, on robił mi potem za pilota. Najpierw on jako pilot, a ja jako kierowca wszelkich puszek na 4 i więcej kółkach, zupełnie nie rozważyliśmy, że hamujący motocykl na zakręcie + gruda mokrego śniegu = gleba. Kumpel chciał pogadać o dalszej drodze, zatrzymał się na jedynym miejscu ze śniegiem :) a ja durna pała za nim. GLEBA. Trudno nic się nie stało, trochę strachu, kierowca przejeżdżającego autobusu zatrzymał się i podbiegł zapytać czy nic mi nie jest itd. Szacun dla szofera autobusu. Całą trasę było względnie dobrze, aż do góry którą mieliśmy na trasie. Wiedzieliśmy, że nie ma innej drogi, wybór- 1. autostrada - prawo zabrania, 2. objazd - około 40km i nie wiadomo czy po drodze nie będzie gorzej, 3. wciągamy się na górę. Wiadomo, że pozostał wybór bramki numer 3. Obawa nie była nieuzasadniona, bo jadąc po motocykl widzieliśmy, że droga jest nie teges. Było już po 22, ruch na tym odcinku praktycznie zerowy. Po rozpoczęciu wciągania się pod to wzniesienie, dojechał do nas samochód. Zamiast wyprzedzić, jechał za mną po chwili zorientowałem się, że jedzie w odległości 2-3 metrów. Zjechałem bliżej pobocza. Sukinsyn nawet nie włączył kierunkowskazu. Przejechał obok niespełna pół metra ode mnie, tak samo wyprzedził auto kolegi, który w tym widząc co się dzieje również zjechał na pobocze. Miej więcej tu: 53.656567,-2.050742 , lampy były wyłączone na trasie widać było tylko światła pobliskich zabudowań - knajpki/motelu "white house" na szczycie wzniesienia. Na szczycie wzniesienia lodowisko. Motocykl zaczął się przewracać na lewo. Kojarzyłem, że po lewej mam mniejszą lub większą skarpę, a przynajmniej jakieś doły i wrzosowiska. Postarałem się odbić nogą na prawo wierząc, że jeszcze utrzymam motocykl i wyprowadzę w pionie na drogę. Niestety GLEBA. Tym razem na poważnie. Kolano rozbite, z wewnętrznej strony uderzyłem prawdopodobnie bakiem, spodnie się rozerwały jak by przywarły do drogi w miejscu uderzenia więc gołym kolanem pojechałem po zmrożonym asfalcie. Mój nowiutki Schuberth C3 ma obdartą szczenę, w którą przywaliłem, porysowany wizjer. Rękawice zdzierały się warstwa po warstwie bo szlifowałem stroną wewnętrzną. Przerwało wszystkie 4 warstwy, na szczęście tylko mizerne okruchy niezbyt głęboko rozcięły mi prawą dłoń. Kurtka straciła zamek :) a w kieszeni w miejscu gdzie miałem telefon zdobiła się dziura. Gorzej z maszyną. Poobdzierałem zdrowo, spadł łańcuch i wykrzywiłem pedał hamulca na tyle dotkliwie, że nie jestem w stanie z niego korzystać (teraz już go trochę odgiąłem ale i tak muszę do serwisu zajechać jak będę już sprawny). Następnego dnia zgłosiłem się z bólem głowy i kolana do szpitala. Po tym jak przyznałem, że stało się to na motocyklu... koniec badań, proszę brać paracetamol... niech pana rodzina obserwuje bo chyba ma pan niewielkie wstrząśnienie mózgu, a noga się zagoi i na razie dopóki się nie wygoi - nie jeździć. Niestety żaden z nas nie zwrócił uwagi na numer rejestracyjny, modelu czy choćby koloru auta. Szkoda, że nie zgłosiliśmy tego na policję, zawsze chociaż z odszkodowania było by parę funtów, a tak to "po ptokach". Mimo wszystko nie zraziłem się, adrenalina pomogła uwolnić endorfinę, znieczulony dotarłem do domu. Kupiłem lepsze jeansy - firmy RST, całe z denimu z włóknami kevlarowymi, dodatkowo jeszcze z podszyte na tyłku i mięciutkimi ochraniaczami, nowe rękawice i czekam na lepszą pogodę.
  11. Większość ma uszkodzenia klasy C i cofnięte badania techniczne MOT. Trzeba naprawić i zawieźć na specjalistyczne badania techniczne w DLVA czyli głównej organizacji rejestracyjnej. Jak się uda to styczeń-luty zrobię A2 lub może znajdę kasę i zdam w formie Direct Access. Widzę, że te 125cc jest za słabe dla mnie więc zbieram na HD 1450.
  12. Zobacz warunki CBT w UK lub A1 w Polsce. Edit: Kupiłem Intruza kilka dni temu.
  13. rsmotorcycles - to ci co złom sprzedają powypadkowy :) Nie, bzyczek jest z aukcji, cały sprawny z papierami. Trzy godziny wracałem nim do domu po jego zakupie, nie rozsypał się, odpala jak trzeba. Dla zainteresowanych co mi wolno a co nie, wszystko niegdyś opisałem w tym miejscu http://forum.motocyklistow.pl/index.php?/topic/142795-grubas-na-motorze/
  14. Przepisy na więcej nie pozwalają.
  15. Od trzech dni jestem właścicielem tego cacka :)
  16. Pozwolę sobie dodać kolejny post, a nie edytować poprzedni. Zakończenie bajki :) I biedny książę wreszcie zdobył wyśnionego rumaka, na którym pojechał w dal do swojej złotowłosej księżniczki... Dziś nabyłem Suzuki Intrudera VL 125 Y, w kolorze srebrnym. Przebieg 7286 mil -> 11658 Km. Cóż, możemy teraz sobie życzyć szerokości :)
  17. Trzy przepiękne motocykle: Yamaha Dragstar, Honda Shadow i Suzuki Intruder. Wszystkie niczym bliźniaki, w praktycznie tej samej cenie. Do tego wszystkie z silnikiem V 124cc. Teraz pytania :) 1. Który najdłużej posłuży? 2. Który jest najłatwiejszy w naprawie przez laika z instrukcją? 3. Którego koszt częstotliwość awarii/koszt części jest najtańszy? 4. Który jest najlepszy waszym zdaniem i dlaczego?
  18. Odświeżę trochę temat. Długo trwało zanim zrobiłem CBT w UK, ale już nastąpił ten dzień kiedy dostałem od żony "urlop" i mogę włóczyć się wreszcie motocyklami do 125cc max 11KW przez najbliższe dwa lata. Dużo się pozmieniało w moim życiu oprócz masy :) , a na pewno zasób stopniał finansowy. Szukając dla siebie motoru postanowiłem skupić się na 2 modelach: Honda Shadow i Yamaha DragStar. Kilka dni temu okazało się, że Suzuki Intruder również jest maszyną o tak genialnie wielkich gabarytach i znalazł się na mojej liście :) Na całość miałem tylko około tysiąca funtów, po CBT zostało około 900, kupiłem - i tu mam nadzieję, że mnie nie wyśmiejecie za decyzję - kask Schuberth C3, tak więc pozostało poniżej 500 funtów gdy dokupiłem ochraniacz na kręgosłup. CBT robiłem w fatalną pogodę, wiał wiatr, że zdmuchiwało z motocykla, lało i było +2'C :) Pogłębiło to tylko moją fascynację jazdą motocyklem przez cały rok (no chyba, że będzie szklanka na drodze). Postanowiłem kupić motocykl zimą ze względu na cenę. Za 1000-1200 funtów można kupić okazyjnie piękne cacka, garażowane, w pełni na chodzie z mojej listy. Do tego często ze śmiesznym przebiegiem. Wczoraj miałem okazję kupić srebrnego Intrudera z przebiegiem 1010mil za 1100 funtów - problem jest jeden - nie mam przychodów, bynajmniej tak znacznych by móc chociaż 50 funtów tygodniowo dołożyć do motorowej kupki. Nie mam również skąd pożyczyć reszty. Zacząłem szukać danych technicznych o chinolach. Przekonuje mnie tylko cena, bo można kupić w pełni sprawną sztukę z papierami za 500 funtów i myśl, że to motocykl na 1-2 sezony. Jinlun 125-11 wygląda na wielką maszynę, gabarytowo jak trzy omawiane (długość, szerokość, wysokość, rozstaw osi). Czy może ktoś to potwierdzić? Czy znacie jakieś modele/podróbki chinoli wielkości Intrudera/Shadowa/DragStara, a nie Marudera/Rebela/Virago?
  19. Niestety nie. Gdyby tak było to kupił bym Harleya 883 bo można kupić w UK już od 2500 funtów (używany). Przy kat. A2 możesz zmniejszyć moc do 35kW i o ile stosunek mocy do masy nie przekracza 0,2 kW/kg możesz jeździć czymkolwiek jeśli się nie mylę.
  20. No to nadal nie wiem co kupić :)
  21. Zgadza się. Do AJS Daytony 125cc można poprosić przy zakupie pakiet unowocześnienia. Robi się CBT, kupuje się taką Daytonę za skromne 2799 funciaków, jeździ i po zrobieniu pełnego A, na dobry początek zdejmują ci darmowo wszystkie ograniczniki i za dodatkowe 499 funtów wymieniają silnik Yamahy z 125 na 350. To niestety są już horrendalne kwoty jak dla mnie.
  22. Proszę, przeczytaj temat od początku. 125 to ograniczenie prawne, a nie mój wymysł. Ja bym z miłą chęcią od razu kupił coś nieco większego np 350cc.
  23. Suzuki Maruder, Honda Rebel i Yamaha Virago to jedna klasa gabarytowa, Shadow i Dragstar są większe i liczyłem na jakąś ich konkurencję ze strony suzuki, kawasaki itd. Jeśli chodzi o odchudzanie to mogę tylko farmakologicznie, ale niestety EU(tanazja dla nas wszystkich :) ) zakazała już wielu rzeczy w tym moich leków. Nie wracajmy już do tego tematu proszę. Co do "golasów" to cały czas teraz o tym myślę, ale mam duże obciążenia finansowe i nie widzi mi się pomysł z zakupem nackeda, pouczeniem się, zrobieniem pełnego prawka, sprzedażą motocykla i zakupem wymarzonego. Do pracy dojeżdżam do innego miasta i przeliczając zwrot na paliwie (doliczam 1l więcej za swoją wagę), w około rok mi się to zwróci. CBT jest ważne 2 lata, więc tyle mam czasu na zrobienie pełnego prawka. Pozostaje w tym jeszcze najważniejsza kwestia - uczucie. Do samego latania do pracy to mogę kupić stary włoski skuter z udźwigiem około 300kg za 500 funtów i będzie śmigał przez kolejne 10 lat. Przez ostatnie półtorej roku w głowie miałem tylko Virago i Virago. Jestem zakochany w takiej sylwetce dlatego rozpatruję takie motory. Niedawno jeszcze pojechałem do salonu zobaczyć czym można pojeździć i usiadłem na AJS Daytona 125. Nic mi tak nie odpowiadało jak właśnie taka maszyna. Nie chcę by motocykl stał w ogródku bo mi nie będzie się chciało na nim jeździć, a taki los czeka nieudany zakup. Macie zapewne rację, że najlepiej by było kupić golca, szybko nauczyć się w miarę dobrze jeździć i kupić coś większego po zrobieniu prawka, ale w takim przypadku to się w żaden sposób nie kalkuluje (spalanie, ubezpieczenie, podatek drogowy) i nie zdołam przekonać żony aby zgodziła się na tak wielkie uszczuplenie konta, a czarować nie umiem. Jeszcze raz odwołam się do priorytetów. - Coś co mnie uniesie, - Na czym będę rozsądnie wyglądał, - Nie rozsypie się przez jakieś 3 lata, - Całoroczny, - Absolutnie nie zależy mi na dużych prędkościach.
  24. Cóż, dietetykiem jestem z wykształcenia, ale pozostają np choroby.
  25. Jak już pisałem nie zależy mi na prędkości. Podsumowując to wszystko (forum + wszystko co udaje mi się wyczytać w necie) dochodzę do wniosku, że należy kupić kilkuletni motor. Widzę, że w grę wchodzą tylko dwa modele: Yamaha XVS Drag Star 125cc Honda VT Shadow 125cc Dopiszecie coś jeszcze do tej listy? Co do nacked'ów. Pomysł dobry ale nie podobają mi się i nie czuję się na nich dobrze. Mam oponkę z przodu! :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...