Skocz do zawartości

z pamiętnika Lady Shadow...


Rekomendowane odpowiedzi

Z pamiętnika… dzień 18 (19 godzina), ósemki, czyli niespodzianka.

Piątek, 13 maja

 

Dzisiejszy dzień zapowiadał się słonecznie. Dobrze, pomyślałam sobie. Zawsze milej kręci się ósemki, jak świeci słoneczko. Ale nie tym razem - zaczęło nieźle lać!. Niestety, prawie zawsze jak mam jazdę u mojego Ulubionego Instruktora zbiera się na deszcz lub pada. Widocznie to św. Piotr testuje moje umiejętności i chce mi się przyjrzeć jak radzę sobie w deszczu! ;-) Niech mu będzie!

 

Pół drogi na placyk manewrowy, ku radości okolicznych przechodniów, przemierzyłam w kasku na głowie, żeby mi nie zmókł od środka. Ludzie jakoś tak dziwnie popatrywali na mnie… ;-) ,no, ale należy im to wybaczyć, gdyż „cywile” nawet nie mają pojęcia co to znaczy mokry kask… ;-)

 

Dosiadłam całkiem zimne Urządzenie Egzaminacyjne. A jak zimno było w pupę od mokrej kanapy! Brrrr! Chyba dostanę wilka, mimo skórzanych portek! Moto miało niskie obroty i musiałam się nieźle namęczyć, żeby dobrze je rozgrzać. Pół-ssanie i dwie rundki po placyku nic nie pomogły. Poczadowałam jeszcze troszkę i przystąpiłam do ósemek. Mam wrażenie, że szło mi całkiem nieźle. Musiałam pracować gazem i sprzęgłem, żeby Urządzenie nie wykangurowało mnie poza nawiasy. Moto na egzaminie miało jeszcze gorsze obroty (znaczy całkiem do bani). Żeby chociaż miało takie, jak na tym ćwiczebnym… W zasadzie dzisiaj kursowa SR-ka z wielkim bólem mogła by sama iść, bez gazu, ale miała dygotki i nie mogłam pozwolić sobie na to, żeby ona wyprowadzała mnie na spacer…. Poza tym lubię robić ósemki gazowe. Wtedy mam poczucie, że panuję nad motorem, każde brumknięcie czuję i mogę dostosować przechył moto do prędkości. Łatwiej jest też wyprowadzić moto gazem z przechyłu. Leciutki gazik i moto się ślicznie prostuje. To chyba jest sekret winklowania, tylko w skali mikro… Taaak, chyba odkryłam Amerykę… Gdyby puścić je samopas, już bym tej możliwości nie miała i podparłabym się kopytkiem. To samo na winklu, gdyby pod koniec zakrętu nie dodać gazu, groziłby nam ślizg, bo moto by nadal było w przechyle. Ale jestem mądra!

Przed pierwszym egzamem Tomek podpowiedział mi, że moto na ósemce nie może mieć większego przechyłu niż ja. I to się sprawdza.

Dzisiaj wyczerpałam chyba limit miesięczny ósemkowania! Zrobiłam ich chyba ze 100! Taaaa, pod koniec miałam poczucie dobrze wykonanej roboty, niczym górnik w kopalni.

 

W przerwach, jak już miałam zdrętwiałe paluszki od wyciągania ich do klamki sprzęgłowej, Ulubiony zarządził zatrzymywanie się co drugą płytę, bez nóg. –Pamiętaj Lady, zatrzymanie, to wtedy, kiedy koła się nie kręcą, a jak się nie kręcą, to stoją nieruchomo! –No pamiętam, pamiętam… Już to do mnie dotarło jak szukałam gwoździa do trumny.

Całkiem mi się podobała ta działalność relaksacyjna, bo wreszcie moto do reszty się rozgrzało! Inną rozrywką była jazda po placu, gdzie prowadziłam moto na 3-ce jedną ręką (gazową). Wszystko po to, żeby odpoczęła mi łapka sprzęgłowa. Faaajnie było!

 

Na koniec zajęć spotkała mnie miła niespodzianka. Ponieważ byłam ostatnia, a na placu stała sobie jeszcze moja śliczna Suzi, należało Urządzenie Egzaminacyjne odprowadzić na nocleg na pobliską stację benzynową. Ja już zgasiłam SR-kę i prawie zlazłam z niej, a tu słyszę, że jedziemy na stację benzynową. Nie wierzyłam własnym uszom, tym bardziej, że na plac przyjechał po mnie hondzią mąż, i jako wieloletni posiadacz prawka, on mógł potowarzyszyć Tomkowi w układaniu SR-ki do snu… -Mam odpalić SR-kę? – zdziwiłam się. –Nieeee, możesz ją pchać na stację! No i wszystko było jasne. Wyruszyliśmy w dwa moto na stację. Droga enduro, trochę się ślimaczyłam, i Tomek musiał na mnie poczekać przy wjeździe na drogę „murowaną” trylinkami. No ale nie miałam śmiałości czadować po piaseczku, pomna jego przestróg, że za szybko tam jeżdżę ;-) . Dalej pomknęliśmy drogą koło WORDU na Bemowie. Było trochę kałuż i zrobiłam fontannę (nie było Ulubionego na pleckach, który pewnie by zapytał, czy nie mam oczu i czy nie mogę ich ominąć). Potem zjazd na kolejną polną drogę koło działek. Tomek wybrał w miarę równą koleinę, a ja, kretynka jedna, musiałam na własne życzenie wpakować się w największe nierówności i muldy. Zachciało mi się enduro! Zredukowałam bieg na 2 i walczyłam z mokrym piaseczkiem. Co i raz zarzucało mi kołem. W pewnym momencie zaatakował mnie dorodny wąż boa! No byłam już przekonana, że wyłożę się! Ale byłby wstyd, rany! Punkt pierwszy – nie panikować, nie pękać – tak uczył mnie Tomek, potem lekko trzymać kierownicę, nie walczyć z nią i moto wyprowadzić gazem z uścisku boa. I udało się! Rozzłoszczony boa poszedł w krzaki czekać na następną ofiarę, która śmiała zapędzić się na jego teren! Ale byłam z siebie dumna! SR-ka została bezpiecznie dowieziona na nocleg, a ja nie musiałam świecić oczami ;-) . Potem już tylko wróciłam na pleckach Ulubionego na placyk.

Dziękuję Tomku za niespodziankę i proszę o jeszcze enduro, tym razem, takie prawdziwe na placyku terenowym!

 

Wasza Lady Shadow (z uścisku boa)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z pamiętnika… dzień 19 (20 godzina), dzień przed, czyli przygotowania.

Poniedziałek, 16 sierpnia

 

To już jutro. Po raz drugi stanę przed obliczem jakiegoś pana e. i będę musiała zdać relacje z mojej wiedzy. A może wiedza na egzaminie nie jest tak ważna, tylko szczęście? Czy będę je miała? A co będzie jak nie zdam? Czy zawali się kawałek mojego świata? Eeee, chyba nie, życie będzie toczyć się dalej, tak samo, jak przed egzamem… Cóż to znaczy jeden egzamin w obliczu wieczności? Cały dzień właśnie z tej niedalekiej okazji egzaminacyjnej czułam lekkie przytłoczenie, lekki niepokój, lekkie dygotanie serca… Na szczęście zbyt długo nie było mi dane skupiać się na tych irracjonalnych strachach, bo miałam pracę, a wieczorem – jazdę po Odlewniczej u Ulubionego Instruktora. Jak zwykle z niecierpliwością czekałam na ten moment.

 

Mój mąż dostarczył mnie na placyk manewrowy trochę przed 19. Hondzia i Suzi trąciły się noskami na przywitanie, i przesiadłam się na moją śliczna Suzinkę. Tradycyjnie – rozgrzewka po placu, redukcja biegów, przegazówka.

 

Wyjazd na trasę egzaminacyjną, oczywiście w kamizelce de lux z L na pleckach. Forumowa kamizelka poczeka na „już po”, kiedy to mam w zamyśle samodzielnie wykonać moją pierwszą jazdę właśnie do chłopaków na placyk. :mrgreen:

 

Tym razem Tomek, pomny moich braków orientacyjnych machał łapką i wskazywał mi drogę, dokąd mam jechać. Na moście Grota znów byłam w niebie! Sama pozwoliłam sobie na dynamiczną jazdę (w końcu byliśmy, jak zwykle, w pośpiechu, hi, hi), i w jednym momencie wskazówka prędkościomierza doszła do 110 kh/ ha. Byłam z siebie baaardzo dumna! To było to!

Nawet własny cień nie nadążał za pędzącą Lady Shadow! ;-)

 

Winkielek, i już trasa egzaminowa. Przejechaliśmy wszystkie jej zakamarki. Tym razem starałam się przestrzegać wszystkich dopuszczalnych prędkości. Ulubiony miał zastrzeżenia do mojej redukcji biegów. Zdarzało mi się puszczać hamulec przy każdej redukcji biegu, i niepotrzebnie w ten sposób wydłużałam sobie drogę hamowania. Jak chcemy szybko zatrzymać się, to nie puszczamy hamulca i jednocześnie redukujemy biegi, z piękną przegazówką.

Drugie zastrzeżenie, to zbyt rzadka zmiana biegów. –Lady, musisz dużo zmieniać biegi, żeby Ci to weszło w krew! Poza tym nie skupiaj się na tym, jaką nazwę nadasz biegowi ;-), on może zostać bezimienny, ma tylko pasować do brzmienia silnika. Masz słuchać co ci mówi silnik, jak wyje, ciężko mu, to musisz mu ulżyć wyższym biegiem. Jak dudni, to zredukuj, dopasuj się do jego potrzeb…

Racja, dziś szlifowałam zmiany biegów. Nie można walić biegami, to nie uchodzi.

Potem powrót na placyk, ósemeczki jedną rączką na Suzi i do domku.

 

Koledzy motocykliści z placyku obiecali trzymać kciuki za jutro, tak więc mogę spać spokojnie, co będzie, to będzie. Jak nie tym razem, to następnym!

 

Spotkamy się jutro rano na dwugodzinnej lekcji relaksacyjnej przed egzamem. Warto zdawać egzamin, chociażby dlatego, że miło spędzę ranek – na moto, a nie w pracy ;-) .

 

Wasza Lady Shadow (goniąca swój cień)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z pamiętnika… dzień 20 (21 i 22 godzina), przed egzaminem, czyli szlifowanie diamentu.

Wtorek, 17 sierpnia

 

Ranek. Słoneczko, piękna pogoda. Mąż pojechał do pracy, a ja zostałam sama ze swoim strachem. Na krótko dostałam się w jego szpony. Wysłałam smska do przyjaciółki, w końcu zawsze to milej, jak ktoś pomyśli w chwili stresu o biednej ofierze tremy przedegzaminacyjnej, i zabrałam się za wybór ubranka na egzamin. Padło na czarne sztruksy i kurteczkę niby to zamszową. Oh, jak fatalnie Lady Shadow czuła się w tych barchanach… Normalnie miałam wrażenie, że jestem prawie goła, co to za strój na moto? Na moto to tylko w skórkach! Jedynie miałam na sobie odpowiednie motorowe buciki i kask – moją śliczną czerwoną nolinkę. Taaaa, na egzaminie pan egzaminator musi mieć wrażenie, że będę jeździła na skuterku… Grunt to dobre maskowanie! ;-)

 

Przed 10 stawiłam się na placyku manewrowym. Stres ukrył się na dobre. Piotrusiu, dziękuję za pogadanie (sic!)! Rozpędziłeś moje strachy!

 

SR-ka była właśnie ujeżdżana. Dosiadłam Suzi, rozgrzewka po placu i kręcenie ósemek. Potem wyjazd z Ulubionym na górkę. Poćwiczyłam ruszanie pod górę z hamulca ręcznego i nożnego. W sumie wolę ruszać z nożnego. Moje krótkie paluszki jakoś mniej męczą się, jak pilnują tylko gazu, a nie muszą ściskać hamulca ;-). Ale muszę umieć ruszać i tak i tak. W zależności jak zażyczy sobie pan egzaminator. Górka szła mi dobrze. Himalaje okiełznane ;-) Przy powrocie z górki Tomek pochwalił mnie, że ładnie weszłam w zakręt, i to bez jego pomocy. Aż się wzruszyłam, bo pochwały w ustach Ulubionego, to niezwykła rzadkość… Chyba tak mu się wyrwało… ;-)

 

Dojechaliśmy na placyk, węże boa jeszcze spały, tak więc nie zagrażały nam. Przesiadłam się na SR-kę i na tym zacnym Urządzeniu kręciłam ósemeczki. Szły ładnie.

Potem przesiadka na Kuzyna Chudego, czyli moto terenowe (Yamaha 225, nowy nabytek). Też kręciłam ósemeczki, slalomowałam i zmieniałam sobie biegi… Wszystko w Kuzynie tak fajnie wchodziło, tak mięciutko… Widać jeszcze kursanty nie zdążyły go dorobić… ;-)

 

Drugą godzinę spędziliśmy na Suzi – droga po mieście na trasę odlewniczą. Ulubiony trochę pieklił się na mnie, że egzamin i stres egzaminacyjny nie zwalnia z myślenia. No miał rację, miał, szczególnie, gdy nosiłam się z zamiarem przemknięcia przez skrzyżowanie na pomarańczowym świetle, które przechodziło w czerwone. Zdusił ten niecny zamiar w zarodku. Dostało mi się też w innym momencie trasy, jak łupnęłam biegiem i zamiast zatrzymać się na luzie, ja z uporem maniaka, za punkt honoru postawiłam sobie wrzucenie jedynki… Przecież można było wyhamować, stanąć na luzie i dopiero wojować z jedynką. Ale Lady Shadow widać miała inną koncepcję. Chyba całkiem anty – koncepcję ;-) .

 

Zostałam dowieziona, a raczej sama się dowiozłam, pod schody WORDu na Odlewniczej. Ulubiony kopnął mnie na szczęście, a ja podreptałam na egzamin.

 

EGZAMIN PRAKTYCZNY nr 2, czyli laury rozdane

 

W samo południe dwóch panów i ja zgromadziliśmy się przed sala nr 2. Pan Egzaminator (tym razem zasługuje na dużą literkę E) od razu zabrał nas na plac egzaminacyjny. Darowal sobie pogadankę w sali. Był w porządku. Ja trafiłam na pierwszy ogień – z racji nazwiska, bo obowiązywała kolejność alfabetyczna. Najpierw Pan Egzaminator omowil zasady egzaminu – wjazd na górkę, przepchnięcie moto, slalom, i osemka. Dosiadłam SR-ki, odpaliłam ją i mile zdziwiłam się – obroty na luzie wynosily około 1100. Ponieważ motor stal jakiś czas na placu, musiałam odegrać grę jednego aktora ;-) . Posprawdzałam dzialanie wszystkich świateł, popatrzyłam sobie w lusterka… W tym czasie moto rozgrzewalo się. Pan Egzaminator z panem Heniem – technicznym patrzyli na mnie troche podejrzliwie… No, ale przed jazda należy przygotowac się do jazdy ;-)

Wyruszyłam na gorke. Tym razem gorka nie była popiaskowana ;-) Ruszałam z hamulca recznego. Podejrzewam, ze można było ruszyc, z tego, z ktorego sie chcialo… Z gorki zjechałam na stanowisko startowe, zatrzymałam moto, wrzucilam na luz i zabrałam się za pchanie SR-ki - 5 metrow. Slalom złożony z 5-ciu pachołków. Trzeba było kierunkowskazowac i machac glowa. Z tym, ze w momencie gdzie slalom wchodzil na ósemkę, nie wolno było przekroczyc linii osemki. Po slalomie, zawrócenie i sama osemka – z machaniem glowa i kierunkami. Pan Egzaminator nie doczepil się do sposobu machania glowa, ani do zadnych milimetrow. Zreszta motorek pod obciążeniem miał z 800 – 900 obrotow i szedł sam. Tylko na brzuszkach osemki trzeba było lekko wyprowadzac ja gazem. Potem już tylko oczekiwanie na wyjazd na miasto.

Bylam druga w kolejce do wyjazdu na miasto. Pan Henio odzial mnie w pomarańczowe ubranko z niebieskim L na plecach. Pomogl tez ze sluchawka i umieszczeniem jej w prawym uchu, co wcale nie było taką prostą sprawą, bo przy każdym zakladaniu kasku, sluchaweczka wybierala wolność… w ogole pan Henio był mily. Usmiechal się i jak najwiecej chciał ulżyć doli biednego egzaminowanego.

 

Wyjechaliśmy. Trasa była mi znana. Na szczescie, bo ledwo słyszałam, co miał do powiedzenia Pan Egzaminator. Sluchaweczka niemiłosiernie skrzypiała. Właściwie na trasie wszystko szlo zgodnie z planem. Na Oginskiego na jednym z równorzędnych skrzyżowań wyjechalo mi auto. Mialo pierwszeństwo, przepuściłam je i nie dalam plamy. Kilkakrotnie musiałam omijac parkujące auta. Zreszta caly czas miałam wiele okazji do machanie kierunkami. Zreszta Tomek uczulal, ze takie zachowanie należy do dobrego tonu…

 

Po opuszczeniu Kondratowicza na skrzyżowaniu gdzie postój maja autobusy miałam jedna niejednoznaczna sytuacje, a mianowicie był koniec zielonego swiatla dla pieszych. Piesza babka, na widok nauczki jazdy, zmykala z pasow, az się kurzylo, natomiast dziadek (może nieco podchmielony) to wchodzil na pasy, to się cofal. Nie wiedziałam co zamierza zrobic, nadal nie zjeżdżałam ze skrzyżowania, tylko machnęłam lapka żeby wreszcie przelazł. No i to moje dzialanie okazalo się kontrowersyjne. Pan Egzaminator zgłosił mi reklamacje. Uznal, ze zmusiłam dziadla chmiela do wkroczenia na pasy na czerwonym świetle. Ale po powrocie na plac egzaminowy przedyskutowałam z nim ta kwestie. W koncu dal się przekonac, ze lepiej było dziadka wpuścić na druga strone jezdni, niż pod kola ;-)

 

Wjazd na plac. Niestety, w gaszczu tyczek i linii stanowisk egzaminacyjnych z lekka pozajaczkowala mi się droga na stanowisko motorowe (slynna orientacja terenowa Lady Shadow!). No i jak już zaparkowałam, zgasilam moto, dostalo mi się od Pan Egzaminatora: - Widze, ze nie szanuje pani zadnych świętości, jezdzi pani po ciągłej linii (to ten nieszczesny fragment malunku ze stanowiska do wgzaminowania, hi, hi), zmusza dziadka do przechodzenia po czerwonym… -Pomyslalam sobie, ze jak nic nie zdalam! Ha, trudno, przynajmniej miałam atrakcje z jazdy po miescie… A tu slysze, ze za 3 tygodnie mam odebrac prawko jazdy w wydziale komunikacji!

 

Wasza Lady Shadow ZDAŁA!!!!

 

Zdalam! Tona kamieni spadla mi z serca. Na koniec egzaminu przyjechal mój mąż. Zwolnil się jakims cudem z pracy, żeby mnie pocieszac! Zamiast posieszania było cieszenie się ze zdania! Pojechaliśmy na placyk do Tomka i Piotrusia! No i radości nie było konca! Powściągliwy Ulubiony pogratulowal mojemy mezowi odważnej zony, która jest twarda (a jednak udalo się!) i wzorowo przeszla prawie wojskową szkołę Tomka! Nie wierzyłam uszom, tym bardziej, ze maczowie z rzadka mowią takie rzeczy…

Do mnie były skierowane slowa (specjalnie zachowane na już „po egzaminie”), ze w sytuacji podbramkowej reaguje jak stuprocentowa kobieta, czyli zamiast dac po hamulcu, to ja wciskam sprzegielko, majstruje w biegach, a gdzies na koncu biore się za właściwe dzialanie. Poza tym dostalo mi się, ze za duzo filozofowałam, za duzo kombinowałam i w rezultacie przekombinowywalam, a wiele rzeczy dalo by się zrobic prościej… ;-) Nio... Poczatki byly trudne...

 

Ha! Prawie już jestem legalna! Jeszcze kilka tygodni i przyjade samodzielnie do Ulubionego i Piotrusia na placyk!

 

A poki co, w przyszłym tygodniu spotkamy się na jezdzie terenowej na Kuzynie Chudego! Oczywiście pod okiem mojego Ulubionego Tomaszka! Tralala!

 

Piotrusiu i Tomku, dziekuje Wam za serce włożone w nauke, za cierpliwość i wiedze. Dziki Wam umiem to co umiem, bo dostaliście tabulę rasę ;-) a otrzymaliście zapisaną księgę.

 

Wasza Lady Shadow (z laurowym listkiem)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..:: :) :) :D :D :P :D :) :) :D :D :D :P :clap: ::..

Ooo...Maj gat;)

Tyle czytania, eh ale doczytałem do końca.

I ciesze sie że zdałaś, wkońcu dokonałaś tego.

TERAZ TYLKO POZOSTAJE CI CZEKAĆ NA PLASTIK I SEZON 2005.;)

Pozdrawiam

:)

..:: :clap: :clap: :clap: :clap: :clap: :clap: :clap: :clap: :clap: :clap: :clap: :clap: :clap: ::..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratulacje!!!

 

Jestem jak widać zupełnie nowy, ale na ten post czekałem cały dzisiejszy dzień :).

 

Mam nadzieję że w przyszłym roku ja będę mógł się cieszyć z własnego prawka kat. A :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nareszcie!

Moje najserdeczniejsze gratulacje!

Moja seven fifty musiała wcześniej bardzo mocno ściskac klamki, bo jak ją wczoraj wieczorem dosiadłem, to była nie do poznania - jakoś się tak jej bardzo lekko jechało. Musiało się, biedaczysko, strasznie stresować Twoim egzaminem :)

Ale skąd juz wiedziała, że zdałaś, to nie wiem :)

Moje prawko było po dwóch tygodniach, znajomy dostał po tygodniu, więc nie zaszkodzi zadzwonić w przyszłym tygodniu do Wydziału Komunikacji i się dowiedzieć. Może szczęście dopisze.

Do zobaczenia na drodze

Hubert

ps. Tylko co my teraz będziemy czytać z wypiekami na buziakach :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej! Dzieki za trzymanie kciukow (i klamek)! Udalo sie! Ciesze sie jak nie wiem co!

 

Tylko co my teraz będziemy czytać z wypiekami na buziakach :)

 

Nic sie nie martw, mam nadzieje, ze Pamietnik Lady Shadow bedzie jeszcze przez dluuugi czas kontynuowany, bo to, ze mam prawko, nie oznacza, ze pozjadalam wszelakie rozumy. Teraz trzeba doskonalic ta wiedze, ktora zdobylam pod okiem Ulubionego. Na to konto w przyszlym tygodniu dosiade Kuzyna Chudego i bede zmagala sie z terenem. Oczami duszy juz widze, co tam moge powykrecac i co sie bedzie dzialo ;-) . Oczywiscie podziele sie z Wami, wszelkimi odstawionymi przeze mnie numerami...

 

Tak wiec bedzie co czytac, oj, bedzie...

 

Wasza Lady Shadow (lewitujaca nad ziemia, ze szczescia)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratuluje LAdy :):D:D

Mimo, iż do tej ory się nie odzywalam w tym temacie to jednak śledziłam go z zapartym tchem :)

Zdolna z Ciebie Bestia zarówno w pisarstwie jak i na motocyklu :D

Masz bardzo miły, luźny styl pisania, który bardzo mi się podoba :)

Jeszcze raz serdecznie gratuluje i ciesze się, że po tylu zmaganiach będiesz mieć nareszcie swoj wymarzony kawałek plastiku :D

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GARTULACJE!!!! :) :)

 

Cieszę się z każdego przełamanego przez nas kobiety-motocyklistki, stereotypu, z każdego osiągnietego sukcesu, popartego własną, ciężką pracą. Należało Ci się juz za pierwszym razem to prawko Lady. Uważnie czytałam Twoje zmagania i muszę przyznać, że styl masz świetny, no i sporo się nauczyłaś na kursie. Osobiście troszkę zazdroszczę Ci dobrego instruktora, ja uczyłam się jeździć sama, poźniej kolega mnie szkolil, intruktor całkowicie olał. Ale zdam następnym razem!

Jeszcze raz zczerze gartuluję i życzę prostych "polskich" dróg i dużo ładnej pogody. :)

 

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...