Skocz do zawartości

Jak powinno wyglądać szkolenie w ruchu drogowym?


Tomek Kulik
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Ja z kursantem na motocykl nie wsiądę, dopoki nie nauczy się jeździć. Mój wybór i nie ma co się obrażać. Szkoda mi kursanta, sprzęta i siebie, żeby nie poodzierać.

 

Przynajmniej ktoś to powiedział otwartym tekstem :lalag: zamiast dorabiać do swoich naturalnych przecież obaw mętne teoryjki o wyższości szkolenia z drugiego pojazdu. Szczerość cenna rzecz :crossy:

 

Jestem w szoku czytając uwagi Tomka K., Piecyka i innych o kulisach szkolenia instruktorów. Myślałem że od czasów gdy robiłem kurs 17 lat temu nastąpiły jakieś dramatyczne zmiany. A tu dętka! Dżizas, k..wa, ja p**olę :icon_evil: Dobrze, że są ludzie, którzy chcą przełamać tę żałosną miernotę. Tak trzymać, Panowie :lalag: :lalag: :lalag:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

K woli scislosci, kazdy ma swoja metode ktorej bedzie bronil recami i girami :biggrin:

 

Po takim szkoleniu jedno jest pewne, adept motocyklizmu nie ma podstawy do zabierania ze soba placaczka :biggrin:

 

Wazniejsze jest jednak aby w efekcie koncowym kursant potrafil jezdzic w kazdym miescie ( i nie tylko ) a nie jedynie znac trase egzaminacyjna. Pozatym nie liczylbym na to, ze po 20 h kazdy bedzie potrafil jezdzic.

 

:crossy:

Edytowane przez ks-rider
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O.K!!! Panowie instruktorzy. RÓBTA co chceta! Ja z kursantem na motocykl nie wsiądę, dopoki nie nauczy się jeździć. Mój wybór i nie ma co się obrażać. Szkoda mi kursanta, sprzęta i siebie, żeby nie poodzierać. A jak ktoś lubi niech jeździ z kursantem jako "opiekun odtylcowy" i daj mu Boże jak najlepsze wyniki, jak najwięcej kursantów i późniejszych zadowolonych kierowców AMEN.

 

No właśnie, dopóki nie nauczymy delikwenta panowac nad moto nikt z nim nie wsiada z tyłu. System szkolenia jest tak ustawiony, żeby go nauczyć przez 10 godzin jeździć, a potem 10 godzin poruszać sie po mieście. Jest to możliwe i bardzo dobrze działa. Oczywiście moim zdaniem szkolenie powinno trwać jeszcze ok. 15 godzin, które pozwoliłyby "oszlifować diament". Ustawodawca jednak tego nie przewiduje.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

K woli scislosci, kazdy ma swoja metode ktorej bedzie bronil recami i girami :biggrin:

 

Po takim szkoleniu jedno jest pewne, adept motocyklizmu nie ma podstawy do zabierania ze soba placaczka :biggrin:

 

Wazniejsze jest jednak aby w efekcie koncowym kursant potrafil jezdzic w kazdym miescie ( i nie tylko ) a nie jedynie znac trase egzaminacyjna. Pozatym nie liczylbym na to, ze po 20 h kazdy bedzie potrafil jezdzic.

 

:crossy:

W pełni się zgadzam-wszystko zależy od kursanta. Są tacy, którzy szaleją na moto od pacholęctwa i mnie by mogli uczyć jeździć, a są i tacy, ktorzy "raczej" powinni odpuścić sobie 2oo. Bo niektórym (rzadkość, ale wyjątek potwierdza...) nie wystarczy nawet 200h-tak ich Pan Bóg stworzył i trudno. Ci którzy nigdy nie siedzieli na moto łapią szybciej lub wolniej, ale coś złapią, ale nawet jak zdadzą egzamin to o niczym nie świadczy. Jak z kursantami na kat.B. Nie puszczam takiej na egzamin, 20H jeżdźę dodatkowo i mówię, że mało, że brak koncentracji, ale co mam zrobić??? Zaraz krzyczą, że chcę kasę wyciągnąć! No to puszczam na egzam, zdaje za 1 razem i ten telefon: "i co się pan tak czepiał-zdałam". A po tygodniu już seicentko rozbite w drobny mak. I to w rejonie tras egzaminacyjnych, gdzie wałkowałem 50h o niebezpieczeństwach...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, dopóki nie nauczymy delikwenta panowac nad moto nikt z nim nie wsiada z tyłu.

System szkolenia jest tak ustawiony, żeby go nauczyć przez 10 godzin jeździć,

 

Nie ze sie czepiam. Rozumiem to w ten sposob : przez 10 godz uczycie go jezdzic, a po 10 - ciu godz. sadowicie sie za nim ?

 

Oczywiście moim zdaniem szkolenie powinno trwać jeszcze ok. 15 godzin, które pozwoliłyby "oszlifować diament".

 

to bylo by rozsadne, oczywisci w miare zdolnosci kursanta moglo by byc nawet mniej lub w niektorych przypadkach nawet wiecej.

 

Ustawodawca jednak tego nie przewiduje.

 

Przepisy macie, ze tak powiem do d**y.

 

to czy kursant bedzie dopuszczony do egzaminu lezy w mojej kwesti. Jezeli upre sie, ze nie to ma dwa wyjscia, zmiana nauczyciela lub przystapienie do egzaminu na wlasna chec ktora konczy sie na 99 % jego oblaniem. Egzamin negatywny w takim przypadku nie wplywa negatywnie na moja statystyke.

 

Kuba, mialem roznych [ 150 godzin 2 oblane egzaminy ) chinka - poprawialem po kolegach ] ale w sumie nie zdarzylo mi sie, zeby ktokolwiek poszedl na przekor i zdawal na wlasne zyczenie.

 

Jednym z ostatnich przypadkow z jakim mialem stycznosc w mojej bylej szkole:

 

- Babka ( zfrustrowana matka 4 dzieci ) 17.12.08 konczyl sie wniosek o PJ wiec miala dwa wyjscia. zdawac egzamin lub postawic nowy wniosek - koszta 34,- €. Przejalem ja po koledze bo ta nie chciala z nim jezdzic.

 

Szefowa skomentowala, ze pani ma miec egzamin bo ma juz wyjezdzone 23 godz ( moj ironiczny usmiech na ustach - czytac prawie nic nie potrafi ).

 

Po pol godzinie jej jazdy malo nie potrzebowalem pampersow. Pojechalismy zatankowac furke, babka w placz, ze ona nic nie umie i kolega ja oszukal, bo nic jej nie nauczyl. Po 90 min odradzam jej przystapienie do egzaminu - nie widze mozliwosci aby zdala, nawet gdyby przez 2 tygodnie miala jezdzic codziennie po 90 min.

 

Final.

 

Wrocila do niego spowrotem, ja mialem spokoj, 17. 12. dowiedzialem sie ze oblala.

 

:crossy:

Edytowane przez ks-rider
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Przepisy macie, ze tak powiem do d**y.

 

 

Ustawodawca może dorośnie, może zobaczy i nauczy się jak można. My nie czekamy na ustawy tylko działamy. W ramach dodatkowych zajeć mamy treningi doskonalenia jazdy szosa i enduro, treningi upadków i kursy warsztatowe. Każda szkoła może to robić, ale nie każdej się chce. Można przecież zarobic łatwiej, puścic kolesia i niech kręci ósemki.

Nie chcę żebyście uznali to za reklamę (nie musimy tego robić). Proszę tylko, żeby społeczność motocyklowa zaczęła wreszcie promować jakość.

Pozdrawiam.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spieracie się trochę bez sensu.

 

Wydaje mi się, że to czy siedzi się z kursantem na jednym motorze czy też śledzi się go innym, jedzie obok, czy jedzie się za nim samochodem nie ma największego znaczenia. Największe znaczenie ma to czy instruktor CHCE tego gościa czegoś nauczyć czy raczej chce odwalić swoje. Jak w każdej pracy. Metody mogą być różne ale serce do wykonywania tego zawodu trzeba mieć. Niektórzy nie mają i tyle :)

 

Ja uczyłem się właśnie w ProMotorze i byłem zadowolony. Dlaczego? Nie dlatego że ktoś siedział ze mną na moto ale dlatego, że instruktor okazywał mi swoje zainteresowanie. Nawet jak mi się wydawało że na mnie nie patrzy, byłem zdziwiony jak nagle mnie zatrzymywał i mówił że muszę poprawić to czy tamto. On poprostu przejmował się tym, że robię coś nie tak jak trzeba. Był zainteresowany moją nauką. I to jest klucz do sukcesu. Jeżeli ktoś będzie wykonywał tą pracę tylko dlatego, że ma z niego kasę to nigdy nikogo niczego dobrze nie nauczy i szczerze mówiąc mu współczuję bo nigdy nie będzie miał satysfakcji z tego co robi.

 

A reszta? Metody? Sposoby?

Tutaj można używać różnych. Jedni uważają takie a nie inne za lepsze i mają do tego prawo. A jeśli szkolą siedząc z tyłu i nikogo nie zabili, nie okaleczyli a nawet mają rewelacyjne wyniki to chyba coś w tym musi być? I w mjej opinii JEST! Ja byłem zachwycony.

 

Pozdrawiam.

 

Cielak

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ustawodawca może dorośnie, może zobaczy i nauczy się jak można. My nie czekamy na ustawy tylko działamy. W ramach dodatkowych zajeć mamy treningi doskonalenia jazdy szosa i enduro, treningi upadków i kursy warsztatowe. Każda szkoła może to robić, ale nie każdej się chce. Można przecież zarobic łatwiej, puścic kolesia i niech kręci ósemki.

Nie chcę żebyście uznali to za reklamę (nie musimy tego robić). Proszę tylko, żeby społeczność motocyklowa zaczęła wreszcie promować jakość.

Pozdrawiam.

i tak trzymać!! :clap:

 

do zobaczenia na wiosnę na doszkalaniu (jak się na jakiś termin wcisnę )

 

pozdrowiony

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaqm i pozdrawiam. Z Poznańka jak się kolega Tomek nieładnie wyraził o mieście utrzymującym ten kraj w porządku . GRATULUJĘ odwagi zasiadania na tylnym siodełku z kursantem! Będę tu CAŁKIEM szczery-ja bym się na to nie odważył z prostej przyczyny-kursant jest zdolną bestyjką i WIELE potrafi . Nie zawsze mądrych rzeczy :eek: . A mam małe pytanko-jak kierujesz moto na właściwy tor jazdy z tylnego siedzenia i mając przed sobą kursanta????

Jeżeli ktoś nazywa stolicę Warszawką, to nie jestem dłużny - ale nie chodzi tu o Ciebie.

 

Balans ciała? Hmmmm-szacunek, przeciwskręt? Z kursantem za kierownicą??? To jak się hamuje z tylnego siodełka z powiedzmy 85kg facetem z przodu, trzymającym kurczowo kierownicę i potem zalewającym mu oczy?

Taki kursant po prostu nie wyjeżdża na ulicę, jeżeli nie opanował trzymania kierownicy zamiast trzymania się kierownicy.

Co do skręcania, to balans ciałem, przeciwskręt, inne techniki (tajemnica zawodowa) - żaden problem, skręcam jak chcę.

 

(...)

A co to, 85 kg faceta to jakieś monstrum?

Poza tym kursant trzymający kurczowo kierownicę + ruch drogowy? Jakieś nieporozumienie... Ćwiczymy właściwą pozycję na motocyklu w bezpieczniejszym miejscu niż ruch drogowy. A jeśli już się zdarzy, że będzie się trzymał tej kierownicy, to instruktor siedzący za nim koryguje tego typu błędy. Spróbuj skorygować błędy toru jazdy i pozycji na motocyklu z drugiego pojazdu.

Kto pyta, nie błądzi... Nie krępuj się.

Dokładnie tak.

 

O.K!!! Panowie instruktorzy. RÓBTA co chceta! Ja z kursantem na motocykl nie wsiądę, dopóki nie nauczy się jeździć. Mój wybór i nie ma co się obrażać. Szkoda mi kursanta, sprzęta i siebie, żeby nie poobdzierać. A jak ktoś lubi niech jeździ z kursantem jako "opiekun odtylcowy" i daj mu Boże jak najlepsze wyniki, jak najwięcej kursantów i późniejszych zadowolonych kierowców AMEN.

Nikt Ci nie każe tego robić. Skoro szkoda Ci sprzęta, to zmień zawód. Chcesz nadal udawać, że szkolisz, to Twój wybór, ino nie bierz pieniędzy od ludzi.

 

(...)

Jestem w szoku czytając uwagi Tomka K., Piecyka i innych o kulisach szkolenia instruktorów. Myślałem że od czasów gdy robiłem kurs 17 lat temu nastąpiły jakieś dramatyczne zmiany. A tu dętka! Dżizas, k..wa, ja p**olę... Dobrze, że są ludzie, którzy chcą przełamać tę żałosną miernotę. Tak trzymać, Panowie

Dziękuję. Co do szkolenia instruktorów, to nie ma co się oglądać na inne kraje, lecz trzeba na podstawie kilku dziesięcioleci doświadczeń stworzyć system bezkompromisowy, gdzie kandydat na instruktora będzie sprawdzany co najmniej pod kątem umiejętności praktycznych prowadzenia pojazdu, znajomości poprawnej polszczyzny, oraz pierwszej pomocy. Do tego jednak trzeba zmiany w myśleniu urzędników resortu i WORD'ów.

W Warszawie byłem pierwszym instruktorem szkolącym z tylnego siodełka, jednym z pierwszych w kraju. Nie wyobrażam sobie, jak z auta nauczyć kursanta prawidłowej zmiany biegu lub zmienić mu tor jazdy na zakręcie, o innych ważnych rzeczach nie wspominając.

 

K woli scislosci, kazdy ma swoja metode ktorej bedzie bronil recami i girami :biggrin:

 

Po takim szkoleniu jedno jest pewne, adept motocyklizmu nie ma podstawy do zabierania ze sobą plecaczka :biggrin:

 

Ważniejsze jest jednak aby w efekcie końcowym kursant potrafił jeździć w każdym mieście ( i nie tylko ) a nie jedynie znać trasę egzaminacyjna. Poza tym nie liczyłbym na to, ze po 20 h każdy będzie potrafił jezdzic.

 

:crossy:

Zgadzam się. Kursant szkolony z auta nie ma podstaw do jazdy z plecakiem i dużo dłużej będzie do tego "dorastał" na drodze. Tak jak powiedziałeś, delikwent ma umieć skutecznie i bezpiecznie poruszać się na drodze, a nie każdy będzie w stanie po dwudziestu godzinach kursu. Głównie osoby z pokolenia plejstejszyn i nieposiadające prawka kat. B mają trudniej.

 

(...) Oczywiście moim zdaniem szkolenie powinno trwać jeszcze ok. 15 godzin, które pozwoliłyby "oszlifować diament". Ustawodawca jednak tego nie przewiduje. (...)

:icon_eek: Ustawodawca to przewiduje! Limit szkolenia praktycznego na kursie wynosi nie mniej niż 20 godzin dla kat. A i nie mniej niż 30 dla kat. B. O dopuszczeniu do egzaminu państwowego decyduje instruktor przeprowadzając egzamin wewnętrzny o którym mówi stosowne Rozporządzenie. Jeżeli kursant nie kwalifikuje się do samodzielnej jazdy, jeździ dłużej niż wymagane 20 godzin - o tym decyduje instruktor, czasami po konsultacjach z resztą instruktorów ośrodka.

 

Nie ze sie czepiam. Rozumiem to w ten sposob : przez 10 godz uczycie go jezdzic, a po 10 - ciu godz. sadowicie sie za nim ?

to bylo by rozsadne, oczywisci w miare zdolnosci kursanta moglo by byc nawet mniej lub w niektorych przypadkach nawet wiecej.

Przepisy macie, ze tak powiem do d**y.

(...)

Tak jak napisałem wyżej, przepisy nie sa do dupy, lecz Marek wprowadził Cię w błąd.

Proporcje 10/10 są wyjściowe. Czasem kursant wcześniej wyjeżdża na miasto, czasem później. Osoby które opanowały wcześniej motocykl w stopniu zadowalającym mogą pojeździć na torze enduro, zaś uczące się wolniej dokupują jazdy dodatkowe. Na ponad setkę wyszkolonych w 2008 roku osób, tylko raz spotkałem się ze sprzeciwem wobec sugestii, że będą potrzebne jazdy dodatkowe.

 

Wracając do sposobu szkolenia w ruchu drogowym, to nie interesują mnie argumenty, że Brytyjczycy lub Niemcy uczą inaczej. Nie musimy się przejmować innymi krajami, lepiej samemu osiągnąć poziom który będzie przez nich naśladowany. Niech coraz więcej dziedzin życia w naszym kraju zacznie wyznaczać światowe trendy. Czemu nie zaliczyć do tego systemu szkolenia i egzaminowania? Mimo, że dużo wody w Wiśle upłynie zanim coś się zmieni, trzeba coś zacząć robić zamiast biadolić i przytaczać przykłady krajów które wcale nie muszą być w tym lepsze od nas.

 

Najspokojniejszy Instruktor We Wsi

Edytowane przez Tomek Kulik

kulikowisko.pl www.facebook.com/KULIKOWISKO

Uwaga!!! Nowa lokalizacja kursów prawa jazdy:

  • teoria: Mokotów-Służew
  • praktyka: Ursus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak to sie dzieje, ze instruktorzy jezdzacy jako plecak jeszcze zyja i sa w pelni sprawni skoro to takie niebezpieczne ;)

Ciesze sie ze mnie tak uczyliscie jezdzic :)

Mysle ze mozna to ew. polaczyc z jazda w samochodzie/na osobnym moto/quadzie, ale chociaz troche jazdy na plecaku byc powinno.

 

Edytowane przez G3d
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do sposobu szkolenia w ruchu drogowym, to nie interesują mnie argumenty, że Brytyjczycy lub Niemcy uczą inaczej. Nie musimy się przejmować innymi krajami, lepiej samemu osiągnąć poziom który będzie przez nich naśladowany. Niech coraz więcej dziedzin życia w naszym kraju zacznie wyznaczać światowe trendy. Czemu nie zaliczyć do tego systemu szkolenia i egzaminowania? Mimo, że dużo wody w Wiśle upłynie zanim coś się zmieni, trzeba coś zacząć robić zamiast biadolić i przytaczać przykłady krajów które wcale nie muszą być w tym lepsze od nas.

 

Najspokojniejszy Instruktor We Wsi

 

Tomku, tak się zastanawiam, co my możemy zrobić w tym kierunku? Zgadzam się w 100%, że system szkoleń musi się zmienić, że należy wyeliminować instruktorów-pedałów (zarówno A jak i B). Tylko jak? Z chęcią bym przyczynił się do takich zmian, gdyż w dużym stopniu od tego zależy zdrowie, a nawet i życie moje, mojej rodziny, przyszłej żony, dzieci, wnuków, przyjaciół, a nawet psa! Bo jeżeli taki pedał-instruktor położy lache na szkoleniu kursanta, to później ten kursant może mnie zabić na ruchliwym skrzyżowaniu. Ale niestety, mimo młodego jeszcze wieku coraz bardziej tracę nadzieje na to, że coś się w tym kraju da zrobić...

Ja osobiście przeszedłem dwie szkoły nauki - pedalską i nie pedalską. I to przejścia w pedalskim ośrodku skłoniły mnie do przejechania 200km pociągiem na doszkolenia na bemowie przed egzaminem. I szkoły kulikowo-promotorowej będę bronił rękoma i nogami. Nie będę przekonywał w temacie czy instruktor powinien jeździć z kursantem czy nie (chodź osobiście uważam, że powinien) bo w 99,9% bywalcy forum i tak nie dają się przekonać do racji innych, ale skupiłbym się na propagowaniu instruktorach myślących. Gdyby nie tacy, to też prawdopodobnie mógłbym notorycznie zajeżdżać innym drogę, nie patrząc w lusterka, włączać się do ruchu z prędkościami rzędu 30 km/h na ekspresówkach czy wymuszać pierwszeństwo na osiedlowych uliczkach, bo "przecież ja jadę prosto, więc mam pierwszeństwo!".

 

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do skręcania, to balans ciałem, przeciwskręt, inne techniki (tajemnica zawodowa) - żaden problem, skręcam jak chcę.

Potwierdzam. Jak pierwszy raz Tomek zaczął mi się z tyłu wiercić ;) to miałam ochotę Go zrzucić, bo zburzył mój misternie opracowany, aczkolwiek jak się okazało mało praktyczny, tor jazdy :bigrazz:

 

Wybrałam tą metodę szkolenia z pełną premedytacją i mimo, że na zajęcia musiałam dojeżdżać z drugiego końca Warszawy, nie żałuję ani minuty :notworthy: :notworthy: :notworthy:

Edytowane przez A_n_i_a
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głównie osoby z pokolenia plejstejszyn i nieposiadające prawka kat. B mają trudniej.

 

...oraz ci, którzy NIGDY nie skorzystali z przyjemności jazdy rowerem lub przygoda z rowerem skończyła się w dzieciństwie na etapie dokręconych kółek. Wiem, to rzadkość ale zdarza się. Takie jednostki chcą prowadzić jednoślad o masie większej niż 100kg.

 

:icon_eek: Ustawodawca to przewiduje! Limit szkolenia praktycznego na kursie wynosi nie mniej niż 20 godzin dla kat. A i nie mniej niż 30 dla kat. B. O dopuszczeniu do egzaminu państwowego decyduje instruktor przeprowadzając egzamin wewnętrzny o którym mówi stosowne Rozporządzenie. Jeżeli kursant nie kwalifikuje się do samodzielnej jazdy, jeździ dłużej niż wymagane 20 godzin - o tym decyduje instruktor, czasami po konsultacjach z resztą instruktorów ośrodka.

 

I tak powinno być wszędzie i zawsze, jednak na temat (nie)przygotowania kandydatów na kierowców na kat. A, również kat. B itd. można książki pisać.

Nie jest tematem tabu, że niektóre szkoły przedwcześnie wydają zaświadczenia o ukończonym kursie. Zdarza się nawet jeszcze przed ukończeniem szkolenia podstawowego. Czasami zupełnie w ciemno. Nie znając w pełni możliwości, umiejętności kursanta. Znam naprawdę niewielu ludzi(instruktorów), którzy potrafią szczerze rozmawiać z kursantami na temat ich umiejętności. Gdyby więcej osób usłyszało przed końcem kursu: "kolego, nie jesteś jeszcze gotowy na egzamin państwowy... tym bardziej do samodzielnej jazdy, musisz jeszcze się uczyć", statystyki "zdawalności" w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego byłyby lepsze, być może byłoby bezpieczniej. Ale to takie "gdybanie". Wg mnie, od dawna powinien funkcjonować system kontroli, za pośrednictwem ośrodków egzaminacyjnych, który by weryfikował które szkoły "wypuszczają piratów drogowych". Może wtedy, kursant przystępujący do egzaminu, właśnie na kat. A1, A wykazywałby się takimi umiejętnościami, że nawet egzaminatorzy nie mieliby żadnych oporów przed prowadzeniem egzaminu z tylnego siodełka. Dopóki szkoły będą robiły wszystko "pod klienta" nic się nie zmieni. Słyszałem niejednokrotnie od kursanta stwierdzenie "płacę - wymagam". Chodziło właśnie o wydanie wcześniej zaświadczenia. Jedyne, czego kursant może wymagać, to szkolenia przeprowadzonego na jak najwyższym poziomie i oczywiście zgodnie z ustawą. Od stawiania wymagań jest nauczyciel - instruktor, który ma uczyć dobrze i przytomnie oceniać umiejętności kursanta.

Pozdrawiam, Daniel Piecychna
Szkolenia motocyklowe w Lublinie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze podziwiam instruktorów, którzy jeżdzą razem z kursantem na jednym motocyklu. Ja bym się bał wsiąść na moto z takim kursantem, któremu nie wiadomo co do łba strzeli.

No i zastanawia mnie w jaki sposób może wpłynąć małej postury instruktor gdy ma przerośniętego kursanta?

Przecież nawet nie będzie w stanie dostać do kierowicy, czy choćby hamulca nozego a jak mało waży to przy ogromnej róznicy wag nie będzie w stanie skutecznie zmienić tor jazdy?

Ograniczeń wagowych dla instruktorów i kursantów przecież nie ma :biggrin:

 

A może rozwiązaniem była by druga kierownica dla instruktora z tyłu :icon_mrgreen:

To taki mały żarcik. :icon_mrgreen:

Edytowane przez Luca
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

A może rozwiązaniem była by druga kierownica dla instruktora z tyłu :icon_mrgreen:

To taki mały żarcik. :icon_mrgreen:

 

Kiedyś były takie motocykle ze zdublowaną kierownicą i całym oprzyrządowaniem tak aby instruktor siedzący z tyłu mógł kontrolować sytuację... w książce wydanej zdaje się w pierwsze połowie lat 60 tych "ABC motocyklisty" jest nawet zdjęcie takiego motocykla z kursantem i instruktorem na pokładzie... inna sprawa jak to się sprawdzało w praktyce... ale myślę że nie zgorzej....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...