Skocz do zawartości

kfazimotor

Forumowicze
  • Postów

    818
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kfazimotor

  1. Nie zraziłem się, ale na długi czas był to argument całej mojej rodziny przeciwko. Dlatego motocykli dosiadłem już będąc pełnoletnim, a i to była walka :)
  2. Spidi, co tam 300m -Białystok -stawiasz na gumę -Wieliczka -wracasz na dwa koła.... :)
  3. krótko czy długo -nie miał prawa przerzyć. a gdyby w momencie gdy auto po nim się przetaczało kierowca samochodu zblokował koła, to by motocyklistę wycisnął jak cytrynę.
  4. ja mam wbitą w pamięć sytuację, kiedy na jednym z krakowskich skrzyżowań gość na junaku wpakował się centralnie w pakę ciężarówki. Byłem jeszcze małym szkrabem (połowa lat osiemdziesiątych) i szedłem z tatusiem po chodniku. Facet przywalił centralnie, wybiło go do góry z siodła i przywalił w pakę. Prawie od razu wstał z drogi podniósł motocykl i zaczął iść w kierunku stojącego po drugiej stronie skrzyżowania poli... nie -wtedy jeszcze milicjanta, bo w tym czasie milicja stała tam w zasadzie cały czas (dla znających Kraków mówię o matecznym). Podszedł do gliniarza z motocyklem i w zasadzie nie wyglądał jakby mu cokolwiek dolegało. Postawił motocykl, zdjął kask i wtedy stało się coś co śniło mi się jeszcze parę lat. Coś co opisać potrafię tylko tak, że jego twarz nagle się zmieła i zapadła. Tak jakby kompletnie popękaną czaszkę trzymał do kupy kask, a po jego zdjęciu, poprostu się złożyła jak harmonijka. Facet padł trupem tak jak stał. Chyba nie czuł bólu. Przynajmniej tak sądzę po tym jak prowadził rozbity motocykl.
  5. w sumie brzmi logicznie dla nie znającego prawa laika jak ja, niemniej kojarzy się to nieco z tłumaczeniem że nie zapłacę mandatu za złe parkowanie, bo ktoś mi pewnie tam auto przepchał.
  6. wracając jednak conieco do mojej wypowiedzi o czymś w rodzaju motocyklowych pikiet. Oczywiście -sejm to sejm, tylko ciężko wyczuć, jak wielu motocyklistów pojawi się w Warszawie. A gdyby tak Sejm zostawić stołeczniakom, a cała reszta ruszyłaby pod ratusz we własnym wojewódzkim mieście? komuś z Krosna zawsze łatwiej będzie dojechać do Rzeszowa niż do Warszawy. Takie pojawienie się nagle w wielu miejscach, z głównym atakiem pod sejmem to by faktycznie miało pałer :P
  7. Półzorganizowane pospolite ruszenie. Np. jeżdżenie w kółko po z grubsza ustalonych miejscach w dużych miastach. Jeśli by dobrze dobrać punkty, to nie musiało by być dużo osób. Tylko jeszcze jak przekazać ludowi o co chodziło.
  8. cóż wprawdzie nie mam tu sam jak pomóc, ale chętnie bym pasożytniczo skorzystał z takiego filmowego serwera. Pomysł w deche
  9. też właśnie słyszałem o braku nagaru po używaniu półsyntetyka. Ta właśnie rozmowa natchnęła mnie do przyemyśleń a koniec końców do założenia tematu. Aha i jeszcze jedno -jakoś lanie 1:40 to wydaje mi się niezwykle skromnie...
  10. tak się właśnie zacząłem zastanawiać czy słuszne jest katowanie sprzętu mixolem, czy nie kupić półsyntetyka? a może syntetyk, ale czy to nie będzie przedobrzenie? w końcu lata temu nikt nie przewidywał syntetyków... A Wy co lejecie?
  11. ja 450 w loku, już czas temu jakiś, a co do intruktażu to ta sama śpiewka -to jedź na ósemkę i sobie kręć. Tylko się nie wywracaj.
  12. O, o, o... właśnie o to mi chodzi!
  13. ja tam się nie znam, ale tak hipotetycznie, to jakby tak np. jedna sekcja w pompie hamulcowej nie działała jak trza, to byłoby możliwe, że tylna oś zacznie hamowanie wcześniej niż przednia, co przy nawet lekko skręconych kołach może zadziałać nieco jak ręczny (w prawdzie filmik widziałem tylko raz, ale tam chyba dym leciał najpierw z pod tyłu). Może to i naciągne, ale nic innego nie przyszło mi do głowy a czułem potrzebę zabrania głosu :) a myśl z jedną stroną auta na linii też mi brzmi prawdopodobnie.
  14. Może to i by zadziałało (zwróćcie wszyscy uwagę, że nie jestem zatwardziałym betonem -można mnie przekonać :P 8) ), tylko jest problem techniczny o którym pisałem. Siedzisz w kapciach z piwem przed telewizorem, siedzisz na zjeździe rodzinnym rodziny szwagra swojej kuzynki, siedzisz w biurze, siedzisz w kabinie ciężarówki na autostradzie w Czechach, siedzisz gotowy przy drzwiach -ale motocykl masz u mechanika i w tym momencie dzwoni kumpel -jest młyn do zrobienia. No nie jestem przekonany po prostu że takie coś by zadziałało -musiałbyś ustalić grupę 100 osób, żeby w razie czego mieć szanse na skrzyknięcie dziesięciu. Oczywiście mogę się mylić :)
  15. cóż -moim zdaniem kwestia sporna. Jeśli nawet jesteś mocny i umiesz przylać, to wkopanie powiedzmy wspomnianym 3em dresom niesie za sobą ryzyko, że następnym razem na przystanku będzie stało ośmiu. Oczywiście jest też szansa że tak jak mówisz tych trzech nieco spokornieje. Sam nie wiem. Jakiś czas temu dołączył bym się do chóru krzyczącego "lać", ale postarzałem się ciutkę (wiem młodo :) ) i już bym się sam zastanawiał czy warto. Choć wiem jakie to paskudne uczucie kiedy później myślisz sobie -nic nie zrobiłem i oni się teraz cieszą. Nie wiem, ale i tak jeżdżenie czy chodzenie z arsenałem mnie nie przekonuje. Uważam że dobrze jest umieć się bronić, umieć przylać itd. ale każda sytuacja jest inna. heh, w sumie to nic z nie wynika z tego co powiedziałem... :P
  16. no no, a ja na jej miejscu to bym się po prostu zatrzymał przed nim. No po co ona w niego wjechała, nie?
  17. to w sumie uświadamia jak łatwo jest uśpić czujność. Jakby to jeden czy dwóch wytrąbiło to jeszcze, ale taka ilość daje do myślenia.
  18. taa, faktycznie ciekawe jak to się dokładnie stało z tym autem. A co do faktu kamerek to ciekaw jestem jak wygląda obsługa czegoś takiego w praktyce. tzn jak z bateryjkami i ile nagrania tam włazi. Bo jeśli dużo to używanie czegoś takiego może nawet nie być szczególnie uciążliwe.
  19. tak mi się wydaje, że gdybym nosił niebezpieczne narzędzie w rękawie, to chyba logicznie byłoby założyć, że banda gości z naprzeciwka też ma rękawy i to więcej. Jakoś łażenie z czymś takim nie kojarzy mi się z bezpieczeństwem. Pamiętam jednego kolegę który w wieku jakichś 16 -18 lat nosił jakieś dziwactwo (rurka grubości kciuka długości +-65cm z nawiniętą na końcu sprężyną z jednej strony -nie mam pojęcia co to było), razu pewnego pojawił się ze śliwką pod okiem. Niewielką, ale zawsze. No więc oczywiście wszyscy w śmiech z niego, że łazi z maczugą a tu ktoś mu podbił oko, na co on ze skruchą przyznał, ze jak doszło co do czego to bał się swoje ustrojstwo wyciągnąć, że się goście jeszcze bardziej nakręcą, że mają kozaka do bicia. A poczym dołączył do wszystkich śmiejących, jak sobie pomyślał, że przez parę miesięcy chodził z tym czymś i nie mógł ręki w łokciu zgiąć, a tu takie sie przydatne okazało.
  20. Ech, a mnie to smutno, bo mam wrażenie że tak się chłopaki samonakręcacie jak te dresy właśnie i to na kilka sposobów ... a ja to mam pałe, a ja to kastet, a ja to wożę kilo szkła z solą w kapturze... no normalnie gdyby któs ta zacytował i nie wiedziałbym że to Motocykliści z forum to od razu bym pomyślał że dresy. ... mocni są w kupie, a jak ja jestem z kumplami to się cwaniaki boją... co za różnica kto z kumplami? Satysfakcja że ktoś się boi kiedy jesteśmy z kumplami jest zwykle przypisywana jako atrybut dresiarstwa... ... jeden telefon i po sprawie... no to już nawet ręce opadają. Jeszcze tylko trzeba by dodać że "ziomki przyjadą i po sprawie"... :roll: A z innej beczki, to ciekaw jestem czy faktycznie co drugi z was jeździ z teleskopami, nunchaku, tonfami, rurami czy generalnie uzbrojeni jak mroczny mściciel.... tak mi się śmiać chce, jak sobie pomyślę, -pod bakiem rura, w rękawie pała, w keszeni gaz... może jeszcze na plecach topór obosieczny, na zadupku kusza, a w gaciach decha z gwoździami w razie gdyby nas ktoś w dupę kopnął... ech. I ciekawe ilu z tych co to wożą naprawdę miała potrzebę tego użyć ( wyskoczenie z kijem od miotły na kogoś kogo można by ominąć nie jest w moim rozumieniu potrzebą) no a teraz trochę mniej narzekania a więcej dołączenia do dyskusji. Moje subiektywne odosobnione zdanie: Nie jest prawdą że jakikolwiek klub MC może tu coś pomóc jeśli jesteśmy normalnymi ludźmi (mam tu na myśli ludzi którzy chodzą do pracy, czasem sobie gdzieś pojadą, wpadną do mamy na obiadek itd.). Co wy myślicie że w MC to jeden telefon, w tajnej bazie a'la batman rozbrzmiewa alarm i stu brodatych rokersów wskakuje na machiny a jadąc wyje i wywija łańcuchami? Taaa no chyba, że do MC zaprośić by.... a no tak.... DRESÓW. Oni przecież mają czas i chętnie się rozerwą bo ile można stać pod blokiem. Uważam że śmieszne jest wożenie gazu w kieszeni, no chyba że jeździcie w chirurgicznych rękawiczkach a kieszeń nie ma zamka a gaz jest w puszce jak farba w spreju. Wożenie pałki teleskopowej... cóż... to już na pewno sąd uzna za niebezpieczne narzędzie, ale to już inna kwetsia. Co do gazu jeszcze -nieprawdą jest że gaz zawsze wyeliminuje napastnika. Przynajmniej niekażdy. Byłem niestety w sytuacji kiedy to mnie potraktowano gazem. Zostałem napadnięty przez (może to brzmi zabawnie w kontekście obecnych tu twardzieli walczących z dresiarskim syndykatem) przez grupę kilkunastoletnich dzieci (ja wiem tak od 12-13 do 15-16 z przewagą 13) i dostałem gazem po twarzy. jest to bardzo przykre uczucie, twarz piecze jak ogień przez dobrą godzinę, ale jest się w stanie dalej bronić. Ja jako że byłem jeden i nie miał mi kto pomóc, kiedy pomyślałem z przerażeniem o wstydzie kiedy przyznam kumplom że obiły mnie 13 latki, to na skrzydłach emocji całkiem sprawnie sobie radziłem mimo łez godnych telenoweli. Co się tyczy sztuk walki, czy nawet ordynarnej umiejętności "dania w ryj" nie popartej żadną sztuką, to na pewno lepiej coś umieć niż nie umieć, ale należy pamiętać że stosowanie powinno być ostatecznym wyjściem jeśli np. to sąsiedztwo i nasze i delikwenta. no chyba że lubicie zabawę "kto jutro przyprowadzi więcęj kumpli... przepraszam -ziomali". No i jeszcze na koniec kopanie lusterek i generalnie romantyczna wizja walczącego jeźdźca. To mi przypomina sytuację kiedy w wieku jakichś 11 lat mój kumpel przypadkiem pod domem spotkał swojego największego wroga (nie wiem jak w waszych szkołach było, ale u mnie w klasie każdy kto chciał się liczyć musiał mieć swojego wroga), no więc skoro los ich tak zetknął wróg kumpla natarł na niego z zapałem, kompletnie ignorując fakt że ma na nogach wrotki(czy tam jakieś inne badziewie tego typu). No i nie muszę chyba mówić że to nie było jego spektakularne zwycięstwo.... tak mi się to skojarzyło... nie wiem czemu ... :D no to pozdrawiam wszystkich i więcej dystansu do dresów do siebie i do mnie 8)
  21. ja szczerze mówiąc długo jeździłem bez pasów... po zrobieniu prawa jazdy zakupiłem sobie starą wołgę, niestety jedyną ( no może jedną z niezwylke nielicznych) wadą tego auta były pasy. Głównie dlatego, że wysuwały się nie z góry tylko z dołu. Wyobraźcie sobie, że wyjeżdżacie pomalutku z bocznej uliczki, g widać, bo np. auta zaparkowane albo krzaki albo inny piernik, a samochód ma dość długą maskę, plus jeszcze metr od kierowcy do kierownicy. No i co robicie? a no próbujecie się pochylić do przodu, coby zminimalizować konieczność wyjechania jak krowa na środek żeby cokolwiek zobaczyć. Próbujecie, a tu nic, bo jako że góra jest sztywna a wysuwa się dół to pasy trzymają przy fotelu. Nie raz mi się zdarzyło że w takiej sytuacji musiałem się rozpiąć, no w końcu olałem jeżdżenie w pasach. Wiele wody upłynęło, auto już dawno mam inne, ale sporo czasu zajęło mi wyrobienie nawyku zapinania po paru latach jeżdżenia bez.
  22. cóż jeśli coś kupujesz jako całość to inna sprawa -tak jak Twój silnik, ale spróbuj kupić same części i silnik złożyć. Pewnie Ci się uda, ale zanim to nastąpi a silnik zacznie działać to dwa razy osiwiejesz i 3 wyłysiejesz.
  23. jeździłeś coś na tym sprzęcie? Od razu dla uczciwości powiem -silnika nie kupię, ale zainteresowały mnie gaźniki -oczywiście jeśli interesuję Cię sprzedarz po kawałku. Wyglądają mi całkiem ciekawie -czym się różnią od standardu? Jak się zachowują w praktyce? Bo moje to leją przytapiają, i generalnie są do dupy. [ Dopisane: 02-02-2006, 14:05 ] aha -jeszcze jedno, mój dniepr jest w takim kolorku jak ten na Twoim obrazku. :)
  24. jabadu (nie wiem czy to że skończyłeś znaczy że nie będziesz pisał, czy również że nie będziesz czytał, no ale zaryzykuję) jakkolwiek rozweseliło mnie twoje z pewnym wdziękiem zadane pytanie, to jednak z faktu że nie widzisz sensu dyskusji, nie wynika że sensu ona nie ma. Skoro kilka osób dyskutuje to widać mają o czym. Nie widzisz tu sensu, to forum pozwala poszukać go w innych tematach :) pozdr.
  25. jeśli chodzi o umowę, to szczerze mówiąc (nie żebym do złego namawiał), sporządziłbym ją kupując dokumenty. Jeśli dokumenty będą na osobę sprzedającą to generalnie nie ma problemu, jeśli będą dostatecznie stare, ze sporą szansą że właściciel dawno zapomniał że osę miał lub mu się zeszło, to jest problem moralno-prawny, ale w zasadzie tylko taki bo nikt przy tym specjalnie drążył nie będzie. Czyli machnąć umowę na osobę wpisaną w dowodzie rejestracyjnym, nabić numery (a kto wie, może okaże się że akurat trafisz dowód od własnej osy i nie będziesz musiał nabijać?) i z tym walczyć dalej. Pewnie że to nieładnie z punktu widzenia prawa, ale uważam że nasze prawo w tej kwestii jest dość odrealnione, więc sam nie miałbym jakichś moralnych rozterek.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...