Skocz do zawartości

Lovtza

Forumowicze
  • Postów

    153
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lovtza

  1. Między naszymi trenerami, a tymi którzy jeżdżą w CSS jest ogromna różnica. Ci drudzy nie tylko są mega szybcy i mają w większości przypadków historię wyścigową. Oni są uczeni w kompetentny sposób uczenia ludzi i są profesjonalistami jeśli chodzi o wychwytywanie błędów, korygowanie ich itd. Nasi trenerzy szczycą się historią wyścigową, ale ja od trenera nie oczekuje tego, że szybko jeździ, tylko tego, że jest merytorycznie przygotowany do uczenia innych (a jeśli trzeba - motywowania, poganiania, spowalniania, temperowania itd, itp). Tak się składa, że znam jednych i drugich stawianie znaku równości między jednymi i drugimi zakrawa mi albo na jakiś żart, albo na działanie w złej woli. Pozdrawiam, Mariusz
  2. To może ja przytoczę kila faktów. Żaden Marek Godlewski nie uczył w CSS. 95% studentów dało mega pozytywny feedback w formularzach oceniających szkołę i trenerów wypełnianych na koniec dnia. Taki sam procent zadeklarował, że chce uczestniczyć w kolejnych poziomach szkolenia. Mam rozumieć, że to masochiści, którzy chcą robić coś, co im się nie podoba? Taką opinię jaką wygłosił Listek widziałem tylko jedną - to była opinia Listka. Zamiast narzekań słyszałem pytania kiedy będą kolejne szkolenia i deklarację, że są chętni aby się już na nie zapisać. Zresztą. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy wejść na stronę szkoły w UK do księgi gości http://www.superbike...co.uk/sslgb.php aby zobaczyć co uważają o niej kursanci. W kraju gdzie ludzie znają się na motocyklach, jeżdżą nimi od pokoleń oceny są mega pozytywne. W Polsce, w kraju który jest motocyklowym zaściankiem z niewyszkolonymi trenerami, bez torów i infrastruktury wyścigowej, gdzei motocykliści nie potrafią jeździć znajdzie się na forum publicznym mądrala, który powie że ta sama szkoła to strata pieniędzy. Ciekawe... i symptomatyczne. Chciałbym autora takiej wypowiedzi zobaczyć jak wykonuje zadane przez trenerów ćwiczenia. Błagam. ŻADEN z "instruktorów" w Polsce (mniejsza o nazwiska, a ja chyba znam wszystkie) nie umywa się do takich gości jak Hollywood, Bullet, Badger, itd... To po prostu przepaść, nie rozwijajmy nawet tego tematu aby nie robić przykrości naszym "instruktorom". Szkolenie jest drogie, to prawda. Przez to nie jest dostępne dla każdego. Ja rozumiem, że rodzi to pewną frustrację. Wydaje mi się jednak, że negowanie jego wartości dla poprawienia sobie humoru (bo np. mnie na nie nie stać) w sytuacji gdy nawet się nie było na nim, jest po prostu słabe. Ja w przeciwieństwie do Yubego, MarcMarca byłem w Poznaniu i widziałem mnóstwo zadowolonych ludzi, którym bardzo się podobało i którzy uważają że warto było wydać te pieniądze. Oceniam to nie tylko na podstawie rozmów z nimi, ale także tego jak ocenili szkolenie, co mówili o nim znajomym, jakie posty wrzucają na swoich profilach, itd, itp. Chłopaki, szkoda wam kasy? Rozumiem, nikt nie ciągnie Was tam na siłę. Ale wyluzujcie trochę, bo za chwilę pomyślę, że na siłę próbujecie robić czarny PR tylko dlatego, że różnymi drogami jesteście powiązani z lokalnymi szkołami (tudzież sektami)... Pozdrawiam, Mariusz
  3. Tomku, zabrałem głos, ponieważ potrafię czytać ze zrozumieniem. Dlatego też myślę, że musisz się zdecydować, czy mówisz o zawracaniu na drodze, czy o pokonywaniu zakrętów. Z powyższego cytatu jasno wynika, że mówisz o pokonywaniu zakrętów, choć potem rzeczywiście tekst nie bardzo wiem do czego się odnosi, bo raczej ani do pokonywania zakrętów, ani do zawracania na jezdni. Ja tu widzę dwa problemy. Pierwszy. Jeśli ten temat miał się odnosić do zawracania na jezdni to nie wiem po co ta cała wymyślona na siłę filozofia i bicie piany. Do tego terminy których nikt na świecie nie używa w żadnej poważnej szkole (typu zamulanie łożyska, przeciwsiad, niedowaga ćwiczącego - WTF?) i silenie się na stwarzanie wrażenia, że do nauki zawracania na jezdni potrzeba jakiejś specjalnej filozofii, a nauczający legitymujący się dorobkiem wszelkich uprawnień instruktora techniki jazdy osiągalnych w Polsce posiada wiedzę niedostępną dla zwykłych śmiertelników, a zarazem konieczną do prowadzenia nauczania zawracania na drodze. Drugi problem jest taki, że jeśli mówimy o pokonywaniu zakrętów (co wynika z Twojego wstępu) to jest jeszcze gorzej, bo pokonywania zakrętów uczy się w profesjonalnych szkołach zupełnie inaczej. Po prostu. Pozdr, Lovtza A co zmieni to, że zweryfikujesz moje informacje? Czy fizyka zacznie inaczej działać na Twój motocykl? Zmieni się jego konstrukcja? Twoja fizjologia ruszy do pracy zupełnie innym torem? Jeśli opowiem Ci skąd wynika moja wiedza, to nagle w nią uwierzysz? Nagle zamiast liczyć na to, że za friko dostaniesz gotowe rozwiązanie do szybkiej i poprawnej technicznie jazdy (jak to na forach...) po prostu zaczniesz szukać rzetelnej wiedzy, dobrych szkół i włożysz w to mnóstwo własnej swojej pracy i swoich pieniędzy? Nie sądzę, i to jest moje podejrzenie co do wszystkich tych pytań. Niesamowite jest też na forach to, że jeśli ktoś ma coś do powiedzenia, to natychmiast jest to kontestowane, a bezczelny typ który ma czelność coś powiedzieć musi się wytłumaczyć skąd to wie i dlaczego i po co. Stary, sam sobie zweryfikuj to co mówię jeśli masz taką potrzebę. Chyba jesteś na tyle sprawny intelektualnie aby dotrzeć do chociażby odpowiedniej literatury. Na temat techniki jazdy jest przynajmniej kilka pozycji-bilbli gdzie wszystko jest rozpisane na detale. W tym jazda w zakręcie. To samo dotyczy dynamiki motocykla, jego konstrukcji co przekłada się na technikę jazdy (bo konstrukcja motocykli i technika jazdy to jest temat nierozłączny). I nie, nie podam Ci tych tytułów, bo jeśli chcesz wiedzy, to sam sobie je znajdziesz. A jeśli ja mam Ci się tutaj tłumaczyć tylko dlatego że mi się wcześniej chciało coś, co nie chce się Tobie, to wybacz... ale jaja sobie robisz. Prawda jest taka, że chcesz weryfikować moją wiedzę, ponieważ nie masz własnej. Jakbyś ją miał, to nie potrzebowałbyś abym Ci się tutaj spowiadał. Wiedza odnośnie techniki jazdy nie jest tajemna. Tajemne jest to, że nikomu nie chce się do niej dotrzeć (choć brak znajomości języka angielskiego rzeczywiście wprowadza element tajemniczości przy jej poszukiwaniu), bo zawsze lepiej czytać specjalistów od techniki kawałka asfaltu, pachołka i naparzania w kółko. Dla mnie osobiście prawdziwym dramatem w Polsce jest to, że tutaj nawet instruktorzy w szkołach jazdy i szkołach doskonalenia techniki jazdy (certyfikowani!) najczęściej nie mają zielonego pojęcia o technice jazdy i jej nauczaniu (a to dwa OSOBNE tematy bo można być bardzo szybkim kierowcą i słabym nauczycielem, albo powolnym kierowcą i bardzo dobrym nauczycielem). Najlepiej jakby przyjechał Rossi to wtedy może... ale przecież też by się znaleźli malkontenci, że przecież on nie umie jeździć bo się ostatnio dużo przewraca... Pozdrawiam, ale nie chce mi się już gadać na ten temat.... Lovtza
  4. Klasyczna forumowa trudność czytania ze zrozumieniem. Niestety nic na to poradzę. Z dedykacją: http://jpegy.com/images/uploads/2012/04/im-responsible-for-what-i-say-not-for-what-you-understand.jpg pozdr, Lovtza
  5. Powiem Ci, że zawodnicy na szybkich torach robią obchód toru (tak, tak 4-5 km piechotą), aby lepiej przyjrzeć się zakrętom. Nie bardzo zatem rozumiem do czego odnosi się Twój komentarz.
  6. Nie wiem czy Twój post to nadinterpretacja czy brak umiejętności czytania ze zrozumieniem. Wiem, że tor w Gymkhanie jest zawsze inny, ale co do zasady znasz go przed przejazdem (nawet jeśli zapoznajesz się z nim 30 minut przed przejazdem). Tor jest ustalony (bo znasz go przed przejazdem), warunki są stałe (bo zza zakrętu nie wyskoczysz na mokrą łatę) i generalnie wiesz co i kiedy masz robić. Doceniam wszystkie zalety jakie niesie ze sobą jazda w tych zawodach, ale w odniesieniu do realnych warunków na drodze lub szybkim torze wiele aspektów jest totalnie innych. Nie bądźmy Peweksami, nie mieszajmy dwóch różnych systemów walutowych. Technika jazdy nie kryje w sobie żadnych tajemnic. Po prostu idziesz do szkoły i się jej uczysz. Żaden profesjonalny trener nie będzie nic Ci tłumaczył na forum z wielu powodów. Kilka wymieniłem wyżej. Do tego dochodzi chociażby fakt, że za tą wiedzę trzeba zapłacić (bo została wypracowana nakładem setek godzin spędzonych na motocyklu, na treningach, z innymi trenerami, kosztowała wiele gleb, kompletów opon i innych wydatków), a sama cena jest swego rodzaju sitem która oddziela forumowych wyjadaczy od tych, którzy rzeczywiście chcą się czegoś nauczyć. Pozdrawiam, Lovtza
  7. Ja nie jestem trenerem, ani szkoleniowcem, więc się nie będę podejmował wyjaśnień. Uczenie ludzi, szczególnie techniki jazdy motocyklem to bardzo odpowiedzialne zajęcie, bo rzutuje na ich bezpieczeństwo. Próby czynienia tego przez internet z definicji trącą brakiem profesjonalizmu. Wiem, że temat o którym mówimy należy nauczać inaczej i tyle. Ta wiedza nie nakłada na mnie ustawowego obowiązku wyjaśniania każdemu dlaczego jest tak, a nie inaczej. Zresztą jak to tutaj wyjaśnić? Jak omówić punkty odniesienia na zakręcie, ich wybór, jak opisać przenoszenie wzroku pomiędzy nimi? Jak zrobić tutaj ćwiczenia (bo bez ćwiczeń najlepsza teoria jest guzik warta) poprawnie, jeśli nie dysponuje się innymi ważnymi umiejętnościami i wiedzą (np. bez odpowiednio wybranego punktu wejścia w zakręt możesz patrzeć po mistrzowsku, a i tak źle pojedziesz zakręt). Tutaj dochodzimy do kolejnej ważnej kwestii. Forum NIE JEST miejscem do uczenia się. Można wymienić sobie opinie, ale nie nauczać jeden drugiego. Potem dochodzimy do kuriozalnych statystyk, że 60% Polaków zamiast iść do lekarza, leczy się samemu na forach (najczęściej ze skutkami odwrotnymi do zamierzonych). Heloł... Pozdr, Mariusz
  8. No ja wiem, że tak wyglądają u nas szkolenia - ktoś łapie pachołek, kawałek asfaltu i nikt nie widzi problemu... Pytanie czy to ma sens? Przede wszystkim zacznijmy od tego czy mówimy o jeździe po ulicy czy o naparzaniu wokół pachołków. Tomek mówi wyraźnie o tym pierwszym i dlatego technika łapania pachołka, kawałka asfaltu i nawijania w koło bez filozofii po prostu nie zbuduje w kierowcy umiejętności właściwej obserwacji drogi i przestrzeni. Już nie będę się nawet rozwijał, że na takich imprezach jak Gymkhana tor jest ustalony, warunki są stałe i generalnie wiadomo co robić. A co jak wjeżdżasz w zakręt przez który nigdy wcześniej w życiu nie jechałeś? Pojedziesz techniką łapania pachołka, kawałka asfaltu i nawijania w koło bez filozofii? Nie pomogą wtedy też ogólniki typu "patrzysz tam gdzie jedziesz", bo to potrafi powiedzieć każdy. Pytanie jak to wytłumaczyć, przekazać i przećwiczyć. A ja tutaj z całej litanii powodów nie będę tłumaczył jak się to robi i jak się tego uczy. Pozdrawiam, Mariusz
  9. Tomku, Ja widzę tutaj jeden mały problem. To o czym piszesz nie ma niczego wspólnego z uczeniem ludzi właściwiej obserwacji zakrętu i drogi (bo o ile rozumiem, do tego odnosi się Twój post). To po prostu jakieś bajania. Wiem z autopsji jak się uczy obserwacji przestrzeni w dobrych szkołach (pewnie nawet wiesz skąd to wiem :) ) i to naprawdę robi się zupełnie inaczej. To o czym piszesz to super pomysł na poprawienie samopoczucia ucznia (że coś ćwiczył), spalenie benzyny, zamknięcie opon. Ale gość po takim "szkoleniu" wyjedzie na drogę i dalej nic nie będzie wiedział, bo tam po prostu nie będzie tego pachołka. Pozdrawiam, Mariusz
  10. No nieco zbliżyliśmy stanowisko, ale talent (który ja rozumiem jako zespół cech predestynujący danego człowieka do wykonywania danego zajęcia) jest szalenie istotny, choć faktem jest, że nie rozstrzyga arbitralnie o tym czy ktoś będzie mistrzem czy nie. Dla osiągnięcia sukcesu potrzeba wielu dodatkowych składowych - czasu, pieniędzy, doświadczenia itd. Generalnie praktycznie każdego da się wytrenować do bardzo wysokiego poziomu (np. w naszym wypadku - jazdy na motocyklu). Dlatego właśnie sens mają szkolenia, treningi, itd. Natomiast nie każdy zostanie mistrzem. Zobacz wyścigi na światowym poziomie. Tam ludziom nie brakuje niczego - pieniędzy, trenerów, opon, torów, wiedzy teoretycznej. Mimo to tylko niektórzy zostają mistrzami. Właśnie dlatego że mają te cechy, które sprawiają, że są na mecie wyścigu o 0,6 sekundy szybciej od rywala.
  11. Ale ja w moim poście nie odnosiłem się do tego Pana i ani przez chwilę nie kwestionowałem tego, że świetnie jeździ. Ja się odnosiłem do nieco ignoranckiego komentarza zakładającego w swej treści że: a) jeśli nie jesteś mistrzem świata to nie masz moralnego prawa wypowiadać się o podnoszeniu umiejętności, b) skoro jesteś szybki, to już nie możesz posłuchać innych bo przecież jesteś tak zajebisty, że już bardziej się nie da. ;) Trudno o bardziej obrazowy przykład ludzkiej ignorancji... Niestety to coraz powszechniejsza postawa w praktycznie każdym aspekcie życia ;( Pozdrawiam, Mariusz
  12. No dobrze, to teraz szybkie pytanie i mam nadzieję, szybka i konkretna odpowiedź - czy wiesz na czym polega mechanizm ewolucji (ale mam na myśli definicję naukową, a nie Twoje wyobrażenia), czy nie? Pozdr, Mariusz
  13. Niestety przeszedłem szkolenie na Silverstone już po zakończeniu mojej przygody z wyścigami, więc nie bardzo miałem szansę zweryfikować różnic. Czuje sie je natychmiast ale czasem ciężko je przełożyć na liczby. Natomiast jest dokładnie tak jak piszesz - jeżdżę regularnie po torze i to tempem raczej szybkim i skończyły się stresujące sytuacje, od 3 lat nie zaliczyłem żadnej gleby, jeżdżę o wiele mniej spięty i mam większą powtarzalność. No i przyjemność z jazdy jest w tej sytuacji o wiele większa;) Natomiast wiem, że inni jeżdżą szybciej i ludzie nawet byli w stanie powiedzieć o ile szybciej, tyle że to jest strasznie indywidualne. Jak się uda, to wrócę do wyścigów i wtedy będę mógł coś powiedzieć, na razie nie chcę ubarwiać...:)
  14. Tak się niestety składa, że sporty motorowe to bardzo drogie hobby i przykłady najlepszych zawodników (żeby daleko nie szukać: Rossi, Lorenzo, Stoner) pokazują, że na początku muszą być rodzice, którzy zainwestują mnóstwo kasy w swoje dziecko (i to nie tylko trenerów, ale też sprzęt, tory, opony, czas itd). Takich rodziców jak rodzice Stonera były tysiące, dziś tylko Stoner jako jeden z niewielu jest mistrzem świata. Nakłady ogromne, a ryzyko porażki równie duże. Dlatego nigdy nie będzie "motocyklowych orlików" w Polsce i czym prędzej zdamy sobie z tego sprawę i przestaniemy liczyć że ktoś coś zrobi za nas (np. nauczy się jeździć, zorganizuje nam sprzęt, infrastrukturę), tym lepiej... ;)
  15. No jeżeli jest to takie proste, to czemu przyjeżdżają zawodnicy z Czech i drugiej sesji jadą tak szybko jak Polacy (którzy całe "wyścigowe życie" spędzili na Poznaniu), a trzeciego dnia imprezy w wyścigu nie dają naszym szansy? Temat na przemyślenia, choć wnioski są proste. Pozdr, Lovtza Aby odpowiedzieć sobie co to jest talent, musielibyśmy zrobić sobie najpierw wykład na temat mechanizmów ewolucji. Jako że nie mamy na to czasu, streszczę to do kilku zdań i bardzo mocno uproszczę. Gdy powstaje nowe życie, geny nowego organizmu (pochodzące z gamety męskiej i żeńskiej) mieszają się tworząc potomstwo nieco inne od tego, co prezentowali sobą rodzice (dlatego nie jesteśmy dokładnymi kopiami naszych rodziców). W świecie gdzie rządził dobór naturalny i mechanizmy ewolucji te nowe cechy (np. dłuższy ogon, lepszy wzrok, inny kolor, lepsza orientacja w przestrzeni, itd, itp) były weryfikowane przez naturę. Jeśli były pomocne, organizm lepiej radził sobie w życiu i miał większą szansę na przekazanie tych nowych genów potomstwu. Jeśli były słabe - pożerały go drapieżniki i jego słabe geny były eliminowane z otoczenia. Tutaj dochodzimy do sedna definicji talentu. Choć w przypadku gatunku ludzkiego dobór naturalny i mechanizmy ewolucji już praktycznie nie działają (bo zamiast wybierać silnego samca dziewczyny decydują się na cherlaka, bo ten pięknie rzępoli na gitarze;) ) ale pewne zasady pozostają niezmienne. Jedni dostają w genach lepszą orientację w przestrzeni, niższy próg strachu przed określonymi sytuacjami, większą samokontrolę i samodyscyplinę, wyższą motywację do osiągania określonego celu, większą satysfakcję z jakiegoś działania. Ten zbiór cech to właśnie coś, co potocznie określamy jako "talent". To nie prawda że przychodząc na świat jesteśmy totalną "czystą kartką", do tego taką samą jak wszyscy inni. Każdy dostaje nieco inny pakiet walorów (cech, genów), a dopiero środowisko w którym żyjemy weryfikuje, czy to była dobra kombinacja, czy nie. Nie musimy uciekać już przed wilkami, ale testujemy nasze cechy samemu stwarzając sobie warunki do rywalizacji, oceny i weryfikacji (rzecz jasna bez ryzyka bycia pożartym;) ) Uf, mam nadzieję, że ma to jakiś sens ;) Pozdr, Lovtza
  16. Prawda jest taka, że składowych sukcesu jest wiele. Odpowiedni wiek rozpoczęcia przygody ze sportem, talent (czyli odpowiednie predyspozycje), dostęp do odpowiedniej infrastruktury, dostęp do odpowiednich ludzi, profesjonalne szkolenie, pieniądze, szczęście. Jak zabraknie choćby jednej z tych rzeczy to nie ma mowy o wynikach. W Polsce jest wielu którzy mają te walory, ale chyba nie ma nikogo kto ma je wszystkie. Dlatego nie mamy polskiego Mistrza Świata i przez wiele lat nie będziemy mieli.
  17. Cześć, Nie chciałbym deprecjonować wiedzy i umiejętności zawodników, ale bycie dobrym zawodnikiem, a bycie dobrym trenerem, to dwa osobne światy. Poznałeś dobrą linię przejazdu? Skąd to wiesz, że była dobra? (po szkoleniu CSS jesteś w stanie metodycznie uargumentować, czy dana linia jest zła czy dobra). Co będzie gdy pojedziesz na inny tor? Pojedziesz tą linią którą pokazał Ci Bartek? Czy może lepiej byłoby samemu nauczyć się dobierać prawidłowe trajektorie i wiedzieć/rozumieć kiedy są one dobre, a kiedy nie? Ja z perspektywy dziesiątków track dayów i dwóch lat ścigania się uważam, że cena CSS to prawdziwa okazja. Niestety musimy poczekać aż do sierpnia, aby zrozumiało to kolejne kilkadziesiąt osób, które weźmie udział w szkoleniu... ;) Pozdrawiam, Lovtza
  18. No właśnie takie myślenie to jest zmora polskich sportów motorowych. Jak ktoś jest w miarę szybki to już nic mu nie wytłumaczysz, bo jest tak szybki że na pewno nie da się nic poprawić i niczego nowego nauczyć. Kultowe pytanie "A ile ty jedziesz w Poznaniu" otwiera i zamyka każdą dyskusję w polskich wyścigach. Efekty widać potem po włączeniu Eurosportu. Słabe.
  19. W całej tej dyskusji zapominacie o jednym. Jazda na kaczkę uniemożliwia wykonanie prawidłowego hamowania (czyli na nogach, a nie na łapach). Prawidłowa pozycja, czyli taka o jakiej pisze m.in.Piórko, umożliwia przeniesienie (właśnie dzięki odpowiedniej dźwigni) masy kierowcy w czasie hamowania na motocykla przez nogi, a nie przez kielnię. Hę?
  20. Lovtza

    WSBK 2012

    Ja bym pourywał jaja Melandriemu i Haslamowi. Są zespołem, walczą nie tylko o swoje indywidualne wyniki, ale też o klasyfikację producencką. Na ostatnim zakręcie mogli sobie odpuścić skoro mieli zaklepany szczyt pudła, wystarczyło utrzymać rywali za plecami. A Rea robił to co do niego należało. Zostawili mu miejsce przepychając się między sobą, to wjechał.
  21. No właśnie nie. Wyniki Pucharu Polski są liczone osobno, choć wyścig jest łączony z Pucharem Czech. Wyniki Alpe Adria to już inny temat. Runda AA jest rundą MIstrzostw Polski, więc jeśli Kalab wygrywa w Supesrportach, to dostaje 1 miejsce, 25 pkt w obu klasyfikacjach - i AA i WMMP.
  22. Statystycznie szanse na to, że zostaniemy mistrzami świata w jakiejkolwiek sensownej kategorii są bliskie zeru, więc tu nie o to chodzi. Oczywiście, że 95% z nas śmiga dla fanu, ale każdy fun definiuje na swój sposób. Dla mnie fun to kontrola nad tym co się dzieje, panowanie nad sobą i motocyklem. Znam mało osób dla których chaos za kierownicą jest funem. Nie trzeba mieć kasy i poważnych planów sportowych aby jeździć dobrze technicznie, bezpiecznie, szybko i pewnie. To nie ma nic wspólnego z mistrzostwem świata. Gdy ja sie zabrałem za szkolenie szybko okazało się, że przestałem sie gruzować a zaczałem jeździć dużo szybciej (i mam na to świadków:)). Zainwestowałem kilka tysięcy, trochę czasu i pracy w siebie, oszczędziłem kilkanaście, albo kilkadziesiąt tysięcy na naprawy sprzętów i lekarzy. W gruncie rzeczy to o czym tutaj rozmawiamy jest na prawdę proste. Tyle, że każdy musi sam do tego jakoś dojść. Pozdr, Mariusz
  23. Tutaj też nie można popadać w przesadę. Przykładem jest Policja. Co z tego że trenują jakieś manewrówki na placu między pachołkami? Oczywiście lepsze to niż nic, ale i tak jak sie dowiedziałem, że w niektórych komendach straty w sprzęcie siegają 50% to sie załamałem...
  24. Zacznijmy od tego, że zasadniczą (statutową) funkcją torów wyścigowych jest rywalizacja. Tam w bezpiecznych warunkach ludzie mogą zmierzyć sie z innymi i sprawdzić kto lepiej opanował sztukę jazdy motocyklem/samochodem. Drugim zasadniczym zadaniem torów jest szkolenie. Tyle, że w naszych realiach szkoleń na torze praktycznie sie nie prowadzi. Na różnych track dayach / speed dayach w Polsce i okolicach ludzie praktycznie niczego nie uczą sie w trakcie tych imprez. Po prostu jadą coraz szybciej do chwili kiedy zaliczą glebę (w dużym uproszczeniu). Oswajają się z predkością, popadają w zadumę jak dużo potrafią dzisiejsze motocykle i opony, ale to nie jest realny progres. Tu jest problem. Właśnie wróciłem z tego typu imprezy. Większość ludzi w grupach B i C po dwóch dwóch dniach imprezy jeździ równie słabo jak przed przyjazdem na tor. Czy to dziwi? Nie, bo oni nawet nie wiedzą co powinni trenować na tym torze, jakie elementy jazdy doskonalić. Nie rozumieją co dzieje się z nimi i motocyklem, nie wiedzą co mają robić, a czego unikać jak ognia. Psychika? Oczywiście że jest kluczowa, ale nie ma lepszego pomysłu na zrobienie sobie spokoju w głowie, jak rozumienie tego co się dzieje i tego co się robi. Właśnie po to jest porządny trening pod okiem kogoś kto ma pojęcie, a nie samodzielne pojeżdżawy na czuja i na hura. Efekt jest prosty - motocykl łapie uślizg koła (nieważne czy zakończony glebą czy nie). Osoba która wie co się stało i co zrobiła źle - po prostu w następnym okrążeniu nie popełnia drugi raz tego samego błędu. Osoba, która jedzie na pałę nie wie co się stało i zaczyna sie bać, bo nie rozumie, nie wie co poprawić. Pytanie - która z tych dwóch osób będzie dokonywać szybszych postępów?
  25. Chcesz powiedzieć, że w grupie C jedzie się naprawdę szybko i na krawędzi? Bo właśnie w tej grupie było na Pannoni najwięcej gleb... Najlepsi na świecie motocykle gruzują dlatego bo wyciskają z siebie i ze sprzętu praktycznie wszystko. Poza tym oni cały czas szukają granic możliwości swoich i sprzętu, czasem je przekraczają i wtedy leżą. Amatorzy tacy jak my wszyscy tutaj, przewracamy się dlatego że nie potrafimy jeździć. To jest zasadnicza różnica.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...