Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Odpowiedzi opublikowane przez Olsen

  1. Rozmowa z motocyklistą z kaskiem na głowie, jest po pierwsze mocno utrudniona, po drugie, wykazuje się brak szacunku dla obsługi stacji (która, w przeważającej cześci pracują za śmieszne pieniądze).

    Równie dobrze można by stwierdzić, że okazuje się brak szacunku dla pozostałych klientów stacji benzynowej, którzy muszą dłużej czekać, aż zwolnimy miejsce koło dystrybutora, bo musimy założyć kominiarkę, kask, często poprawić, jeśli się źle ułoży na głowie (wystarczy, że potrzebujemy czasu na założenie rękawic, nie ma sensu jeszcze bardziej utrudniać sobie ani innym życia). :buttrock:

    Jeżeli powyższy argument do Ciebie nie przemawia, to pomyśl, że człowiek, który będąc w pośpiechu (np. w drodze do pracy czy na ważne spotkanie), musiał tracić czas na stacji paliwowej na ww. czynności (zazwyczaj robiąc to nerwowo), może świadomie lub podświadomie szybciej jechać do celu (żeby wyrównać straty), a tym samym być bardziej niebezpiecznym na drodze. :banghead:

  2. Nie wiem czy puszczanie faceta samego to był dobry pomysł

    Na pewno lepszy niż trzymanie go na smyczy. :)

     

    poza tym był Olsen - wariat wyjechał ze zlotu w środku nocy.

    Bo ja tak mam. :icon_mrgreen:

     

    niedlugo jakas relacje foto ze zlotu pokaze :)

    Czekamy na fotorelację z niecierpliwością.

     

    PS Gdzieś mi tam przemknąłeś w tłumie, ale do Ciebie nie dotarłem.

  3. Olsenowi dziękuję za uśmiech za STO PIĘĆDZIESIĄT! :D

    Nie ma za co, polecam się na przyszłość. :biggrin:

    Zlot zaliczam do udanych. Nie wiem, jak Wam, ale mi z atrakcji zlotowych najbardziej do gustu przypadł występ frywolnych kokot. :banghead: Koncerty były OK, jadło palce lizać (zwłaszcza pieczywo ze smalcem :lalag: ), pogoda w kratkę, ale dało się przeżyć. Lokalizacja całkiem fajna, jest gdzie przejść się na kontemplacyjny spacer, a i sam zamek nadaje miejscu specyficzny klimat. Jedyny mankament stanowił moim skromnym zdaniem park maszyn, a raczej wyjazd z niego :biggrin: (w pewnym momencie żałowałem, że nie mam pod sobą leciutkiego skuterka wyposażonego w uterenowione opony :wink: ), ale to raczej wina kapryśnej pogody, dzięki której utworzyło się bajoro.

    Miło było spotkać starych znajomych i poznać parę nowych osób. :cool:

    Wreszcie mam koszulkę zlotową pod kolor motocykla! :flesje:

     

    Jeszcze raz dzięki Gryfy za zlot.

    Dołączam się do podziękowań dla organizatorów. :clap:

  4. Hey ciekawi mnie fakt ilu z was ma ubezpieczenie na motor AC?? Bo z tego co wiem to ludzie raczej rzadko z tego korzystaja. Dlatego tez chcialbym wiedziec dlaczego macie lub nie takie ubezpieczenie. I ile mniej wiecej to kosztuje.

    Ja mam wykupione AC na motocykl, daje mi ono pewien komfort psychiczny. Teraz płacę niecały tysiąc rocznie, ale bywało, że płaciłem ponad dwa tysiące.

     

    a jak oni patrza na wartosc motocykla?

    - nowy z salonu

    - za ile Ty kupiles

    - wartość na rynku

    Nówki wyceniają na podstawie ceny salonowej, a używane maszyny - na podstawie własnych katalogów (Eurotax itp.).

  5. Z kaskiem jest jak z gumą. Wiesz, że bezpieczniej to robić "w" ale "bez" jest znacznie przyjemniej :wink:

    Ja dzisiaj jeździłem na rowerze bez kasku, mimo że takowy posiadam. Raz, że przyjemniej, a dwa, że można się lepiej opalić. :wink:

     

    mysle ze nie duzo a to chocby dlatego ze jazda bez kasku wcale nie jest przyjemna np ze wzgledu na wpadajace w oczy owady oraz na ped wiatru wyciskajacy lzy z oczu

    Dlatego nawet na rower nie wsiadam bez osłony oczu (okularów).

     

    Do jazdy po mieście wystarczyłyby okularki przeciwsłoneczne i po problemie ...

    Właśnie. :wink:

     

    Ale wyobraźmy sobie co by było gdyby nigdy nie było obowiązku jazdy w kasku ... Przypuszczam że spora grupa osób jeździła by bez twierdząc że to ich głowa ...

    Niekoniecznie. Ja jeździłem w kasku (a dokładnie w stylowym "orzechu" i goglach narciarskich :buttrock: ) na motorynce, jeszcze zanim wprowadzono obowiązek jazdy w hełmie ochronnym na motorowerze.

     

    Swoja drogą ciekaw jestem jak to jest w Stanach Zjednoczonych ?? Tam chyba nie w każdym stanie jest obowiązek jazdy w kasku, prawda ?? Ciekawe ile osób jeździ bez ??

    Wiele zależy od rodzaju maszyny i stylu jazdy, a także od klimatu. W takiej np. Tajlandii sporo osób jeździ bez kasku. W Grecji, podobno, też.

     

    jak jest goraco to zawsze smigam w krotkich spodenkach i tiszercie (jezdzil bym w klapkach ale niewygodnie) po miescie, trzeba byc jakims maso aby w pelnym kombi przy 30st w korkach jezdzic - pojedzcie sobie do krajow poludniowej Europy zobaczycie jak oni smigaja

    Mi się zdarza jeździć w samym T-shircie/koszuli na skuterze. Na motocykl staram się jednak zakładać przynajmniej kurtkę (skórzaną lub tekstylną).

     

    druga sprawa jezdzac w kombi przy 30st stwarzacie zajebiste zagrozenie na drodze , bo jestescie przegrzani i wasze reakcje nie sa juz tak szybkie, w ekstremalnym przypadku mozecie sie zachowywac jak po kilku browarach

    Myślę, że hipertermii można w znacznym stopniu zapobiec zakładając pod kombinezon bieliznę termoaktywną. Jest też metoda z moczeniem w wodzie chusty na szyję, a nawet T-shirta. Poza tym wiele kombinezonów wyposażonych jest w nawiewy wentylacyjne (z siateczką, coby żadne owady się nie dostały).

     

    No, ja będę chyba musiał motocykl kupić, żeby wyjść na zero :)

    Jak masz własną działalność - a z tego, co pamiętam, masz oprócz pracy na etacie - to kupuj śmiało. Podatki są po to, żeby było od czego robić odpisy. :wink:

     

    troche off topic ale ja wogole jezdzenia w grupie nie lubie. albo na kogos czekasz, albo kogos gonisz. wole ustalic postoje i kazdy se jedzie jak chce i wszyscy nie czekaja bo kogos sraka dopadla.

    Też wolę jeździć samemu, m.in. z wymienionych przez Ciebie powodów. Owszem, jazda w grupie ma swój urok, przede wszystkim jest raźniej, ale ma też swoje niezaprzeczalne wady. Może się jeszcze do niej przekonam, choć śmiem wątpić.

     

    Ale pościeraną dupę takiego wyluzowanego delikwenta leczyć będą między innymi z moich radośnie płaconych podatków.

    Akurat ten argument nigdy do mnie nie przemawiał.

     

    daj spokój z tymi podatkami ;) , najebanych palantów po wypadkach też z Twojej kasy się leczy, nie wspominając już o finansowaniu z Twoich pieniędzy na przykład posła Łyżwińskiego wydatków na paliwo (187 tys. zł w jeden rok), facet oczywiście nie posiada auta.

    Właśnie. A jak kogoś to boli, to niech nie płaci podatków i będzie po problemie. :wink:

     

    Stać ludzi na motocykle to chyba można sobie też pozwolić na kurtke z której da się wypiąć membrane/podpinke i zostawić samą wierzchnią warstwe z protektorami.

    Sam kupiłem kurtke BF Dakar która po wypieciu podpinki i membrany sprawdza się nawet w upałach 30stopniowych w wszelkich predkościach powyżej 20km/h, gorąco było mi tylko jak stałem na światłach.

    Od jakiegoś czasu rozglądam się za kurtką tekstylną, w której człowiek naprawdę się nie poci, bo w posiadanej przeze mnie obecnie Modece Brisbane komfort termiczny w największe upały jest średni (nieco pomaga bielizna oddychająca).

     

    tylko co do ciuchow materialowych to jakos nie jestem do nich przekonany jesli idzie o ich wytrzymalosc

    Podobno teksy z najwyższej półki odznaczają się odpornością na ścieranie zbliżoną do skóry, ale ja raczej sceptycznie podchodzę do tych zapewnień producentów.

     

    Bardzo mi się podoba porównanie z rowerzystami. Może oni też powinni jeździć w pełnej zbroi bo przecież też często jeżdżą powyżej 30 km/h ?

    Dziś na mojej szosówce marki Peugeot rozwinąłem pierwsze w tym sezonie 50 km/h, czyli o 5 km/h więcej, niż ustawa dopuszcza na motorowerze. Jechałem w kolarskich spodenkach z "pieluchą" i koszulce bez rękawów.

     

    Wątek dotyczył niebezpiecznego zachowania jakichś obcych kolesi a teraz znowu mamy koljeny temat o klapkch t-shirtach, dresach, gumofilcach, walonkach i granatowych drelichach. :biggrin:

    Nie pierwszy i nie ostatni. :biggrin:

     

    Czasami jeżdżę w dżinsach i ochraniaczach na kolana po mieście, jednak jadąc nie w pełni ubrany, czuję się bardzo nie komfortowo pod względem psychicznym.

    W zeszłym roku pojechałem raz do pracy Banditem w samej kamizelce skórzanej (był lipiec, z nieba lał się żar) i czułem się bardzo niekomfortowo. Co ciekawe, na skuterze jeździ mi się tak bardzo fajnie (może dlatego, że prędkości są "trochę" mniejsze :icon_twisted: ).

     

    Z tymi "kolegami" problem był tego typu, że gdy zwalniałem tak, żeby mogli mnie wyprzedzić, nawet dawałem in znaki, że mogą gnać, oni także redukowali prędkość i nadal utrzymywali minimalny odstęp.

    No to faktycznie niebezpieczna sytuacja. Najwyraźniej brak im było wyobraźni. A skoro już jesteśmy przy temacie jeżdżenia niemalże koło w koło za poprzedzającym pojazdem, to co sądzicie o rowerzystach, którzy lubią się uczepić samochodu czy autobusu i jechać przy samym zderzaku (zapewne w celu zminimalizowania oporu powietrza, bo innego wytłumaczenia nie widzę)? Bynajmniej nie chcę urządzać nagonki na cyklistów, do których sam się zresztą zaliczam, aczkolwiek ciarki mnie ostatnio przeszły, jak zobaczyłem ostatnio takiego rowerzystę, który jechał tuż za autobusem na Sobieskiego (abstrahując od tego, że wzdłuż jezdni biegnie ścieżka rowerowa [gościu bynajmniej nie jechał szosówką, co by go częściowo usprawiedliwiało, bo cieniutkie opony roweru szosowego nie najlepiej spisują się na modnej ostatnio kostce Bauma]).

     

    Mhmmm dziewczyny na moto powinny w lato ubierac sie stosownie do temperatury :)

    Jestem jak najbardziej za! :biggrin: :wink:

     

    A mi po prostu nie usmiecha sie jechac cos zjesc do Arkadii 2km w kurtce skorzanej by byc caly mokry w trakcie obiadu oraz potem w firmie...

    Jakby co, do Arkadii jest dogodny dojazd metrem. Jeżeli komuś nie chce się iść per pedes od Dworca Gdańskiego, to zawsze można podjechać jeden przystanek tramwajem, chociaż ja wolę zaliczyć spacer (zajmuje mi niecałe 5 min., a odrobina ruchu nigdy nie zaszkodzi).

  6. Zdarza się, ale nie zawsze wynika to ze złośliwości kierowcy. Bywa, że zwyczajnie o tym zasięgu spryskiwaczy nie wie :notworthy:

    Ja też myślę, że oni w większości przypadków nie robią tego specjalnie. Ja zazwyczaj do skrzyżowania podjeżdżam z opuszczonym wizjerem (ewentualnie uchylonym o jeden ząbek), tak więc płyn ze spryskiwacza najczęściej ląduje na szybce, a nie na mojej twarzy. :)

    Zdecydowanie bardziej od płynu ze spryskiwacza irytują mnie wyrzucane przez okno pety. Uważam, że jest to buractwo przez duże "B": nie dość, że takim niedopałkiem może oberwać motocyklista, rowerzysta, a także kierowca innego samochodu (jak wpadnie przez okno), to zaśmieca się ulice/chodniki/trawniki. ;)

  7. Jeżeli ETZ-etkę 251 można zaliczyć do klasyków, to muszę przyznać, że w lekkim terenie jeździło mi się nią całkiem fajnie, lepiej niż Banditem (odpadał stres o konsekwencje ewentualnej wywrotki, a i lżejsza maszyna lepiej się prowadziła). A Ogarem to już w ogóle śmigałem w terenie niemal wyczynowo. :)

  8. Mi się te Romety nawet podobają (wizualnie). Niech Ci jak najlepiej służy.

    Niemam :cool: heheh i jakos mi sie nie spieszy zrobic chyba sie jakos wymigam wrazie by mnie zlapali bo kat B mam

    Na Twoim miejscu wziąłbym się niezwłocznie za zrobienie prawa jazdy kategorii motocyklowej, nie ma sensu kusić losu.

     

    Prawko pewnie z 1000 troche bedzie ciezko

    Weź nas nie rozśmieszaj. Są kraje, gdzie za sam kurs na motocyklowe prawo jazdy płaci się tysiąc, ale dolarów. A ewentualne konsekwencje - odpukać w niemalowane - jazdy bez wymaganych uprawnień mogą wyjść dużo drożej niż 1000 zł.

    Nigdy nie zrozumiem takiego podejścia. :flesje:

     

    a sobie bym go nie kupił ale dla początkujących, młodszych użytkowników, lub z mniejszą ilością gotówki w kieszeni - to jest jakaś alternatywa.

    Jak już kiedyś pisałem na forum, w tego typu pojazdach upatruję szansy na zmotoryzowanie polskiej młodzieży i większe zainteresowanie mniej zamożnych ludzi jednośladami.

     

    Troche pojerzdze i sprzedam albo wymienie silnik dospawam wzmocnienia i bedzie smigal

    Niewarta skórka wyprawki.

     

    tak i pomyśleć że u skośnookich się opłaca klepać rometa a my cóż nie mamy już nawet rodzimego roweru po prostu żenada

    Przyznam szczerze, że zupełnie nie rozumiem tej polityki polegającej na montowaniu u nas chińskich czy koreańskich wyrobów i sprzedawaniu ich pod rodzimą marką. Żeby się nazywało, że mamy polskie skutery czy motocykle?

     

    a jesli chodzi o to skrecanie srubek to zalerzy gdzie sie kupi bo one do polski przyjerzdzaja w 30% rozkrecone a skrecane sa besposrednio u dilera

    Błagam, popracuj nad ortografią. :icon_eek:

  9. W sumie to jest jeden sprzęt wschodu który byłby fajny. Oczywiście to zależy czy chcesz/możesz wydać taką kasę na skuter. Ew. wziąć na raty. Ten skuter to Kymco Xciting 500. Kosztuje ca.18 tysięcy złotych.

    Kymco Xciting to pojazd raczej turystyczny niż miejski. Do miasta polecałbym jakąś "125", ostatecznie "250". Aktualnie rozważam zakup Yamahy Cygnus 125, która jest na tyle mała, że poradzi sobie z miejskimi korkami, a jednocześnie osiągami znacznie przewyższa seryjne skutery 50 ccm.

  10. a śledztwo jest prowadzone tragicznie już mówili prosto w oczy że temu Moherowi co spowodował wypadek nic nie grozi....bo kto ukarze "Biedną babcie..."...nie sprawdzili jej alkomatem....

    (...)

    będziemy walczyć bo trzeba nie wolno odpuszczać sprawiedliwość musi być...lecz zdrowa i prawdziwa...choć ciężko będzie ją wywalczyć i lepiej samemu ją wymierzyć vendettę...

    To nie jest tak, że nic jej nie grozi. Owszem, siedzieć babcia raczej nie pójdzie (raz, że działała zapewne nieumyślnie, dwa, że jest w takim a nie innym wieku), ale płazem jej to nie ujdzie (tym bardziej że sam piszesz, iż nie zamierzacie jej odpuszczać). Teraz przed nią długa droga, bez "zawiasów" raczej się nie obejdzie, prawa jazdy też już na oczy nie ujrzy i będzie do końca swych dni zmuszona poruszać się komunikacją miejską/prosić ludzi o podwózkę. Same formalności (ciągłe wezwania [nerwowe sprawdzanie skrzynki pocztowej każdego dnia], przesłuchania, proces) mogą ją wykończyć (starsi ludzie często są mniej odporni psychicznie) i to może być dla niej dostateczna kara. Mnie by przede wszystkim interesowała jej postawa po wypadku, czy się poczuwa do winy, czy okazała żal itp. Głównie od tego uzależniałbym swoje ewentualne działanie w charakterze oskarżyciela posiłkowego.

    A o polskich (i nie tylko) biurokratach mam jak najgorsze zdanie.

     

    Łączę się z Tobą w bólu.

    Olsen

     

    PS Jeżeli sprawczyni wypadku faktycznie nie przebadano na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, to głowy powinny polecieć.

     

    PPS Dopiero teraz doczytałem - skoro jej pobrali krew, to w porządku, badanie alkomatem już niepotrzebne.

  11. Olsen ja wiem ze masz eadykalne poglady odnosnie transportu zbiorowego (i wcale tego nie neguje) ale doskonale zdajesz sobie sprawe z tego ze to jedyny sposob na dostanie sie do wszelakich wiosek.

    Ostatnio uciąłem sobie z pewnym forumowiczem pogawędkę nt. transportu zbiorowego oraz indywidualnego w kontekście wyjazdów wakacyjnych oraz służbowych (gdy się jeździ za fuchami po całym kraju, a także na wszelkiej maści konferencje, obozy szkoleniowe itp.). Zapewniałem mojego rozmówcę, że wcale nie jestem motoortodoksem (nawet jeżeli co poniektórzy mnie za takiego uważają), nie muszę wszędzie jeździć motocyklem, czasami wybieram alternatywny środek transportu. I tak: gdy jadę do Gdańska, Krakowa czy Zakopanego, czasem wybieram pociąg. Jeżeli jednak wybieram się na Mazury czy na Bukowinę Tatrzańską (czy dokądkolwiek, gdzie nie ma dogodnego dojazdu koleją), wybór zawsze pada na motocykl. Po prostu nie chce mi się telepać żadnym innym pojazdem, który może np. ugrzęznąć w korku. Podobnie z jazdą po mieście. Często korzystam z kolejki podziemnej, ale po ulicach poruszam się prawie wyłącznie jednośladami. Po prostu, jeżeli miałbym tłuc się samochodem czy autobusem, toby mi się najzwyczajniej w świecie nie chciało (w przypadku samochodu dochodzi jeszcze kwestia utrudnionego parkowania), te pojazdy nie stanowią dla mnie konkurencji dla skutera czy motocykla, natomiast stanowi ją metro, które pozwala ominąć cały ruch kołowy. Zdarza mi się też korzystać z dobrodziejstw Szybkiej Kolei Miejskiej, np. gdy jadę do "Dwóch Kół" na piwo albo do "Tarboru" na zakupy.

     

    Nawet tam gdzie kiedys jezdzily pociagi to teraz wszystko pozamykane.

    I to jest ogromny błąd! Powinno się było postawić na transport kolejowy - jak to ma miejsce w wielu cywilizowanych krajach - a nie autobusowy.

     

    I nawet jakby ktos sie znalazl chetny na uruchomienie trasportu szynowego (z doplatami np. z UE) to i tak te torowiska sie juz do niczego nie nadaja.

    Torowiska zawsze można odnowić/wymienić, tak jak to teraz robią z torami tramwajowymi w Al. Jerozolimskich w Warszawie. Można też pobudować nowe/przebudować stare stacje kolejowe, jak to miało miejsce we Włoszczowie. :)

  12. Panowie, oczym tu k..a mówic w ogóle.Jeżdżę do pracy codziennie przewozem PKS.Na parkingu dla przewozów pracowniczych,a jest ich naprawde dużo,pod każdym,podkreślam KAŻDYM,zajebista plama oleju,przeciez jak taki autobus stanie na skrzyżowaniu,albo w korku to nie ma walca,zeby pamiątki po sobie nie zostawił,a potem my się na tym rozwalamy.I wszystkie te jeżdżidła mają aktualne badania techniczne.Paranoja.Pzdr

    Ten cały PKS, którym strach jeździć, powinien odejść do lamusa i zostać zastąpiony przez transport szynowy.

  13. tak. nie mniej mrozacych niz podroz samochodem przez aleje Jerozolimskie dzisiaj

    A w ogóle były dziś korki w Alejach? Ja dziś jeździłem po mieście tylko metrem, więc nic nie widziałem, ale ciekaw jestem, czy warszawiacy poszli po rozum do głowy i zaniechali pchania się w rozkopane Al. Jerozolimskie samochodem (tym bardziej że równolegle biegnie trasa SKM-ki), czy też tworzyły się gigantyczne zatory.

     

    Powiedzieli mi, że mam czekać 48 godzin, ale 150 zł skróci czas do 8. Oczywiście przyjąłem ofertę. (...) Lepsze przejście jest w Połowcach, ale 12 godzin czekania to minimum było w zeszłym roku.

    Mi by chyba nie starczyło cierpliwości na wystawanie godzinami na granicy. 12 godzin to ja mogę lecieć do Tokio.

     

    Potem jak pamiętam dostaje się kartkę formatu A4 do wypełnienia. Wypełniasz i przejeżdzasz. Góra 2-3 godz :bigrazz:

    2-3 godziny to ja mogę jechać do Krakowa (pociągiem InterCity).

  14. Olsen, a co bylo zlego w miejscowce?

    jak dla mnie nie ma lepszej.

    piatek. metro do 3am.

    Owszem, bliskość metra stanowi niezaprzeczalną (i chyba jedyną) zaletę tej miejscówki. Niestety sama okolica jest, mówiąc delikatnie, mało przytulna, zwłaszcza po zmroku, już nawet nie chodzi mi o to, że nie da się w pełni legalnie dojechać, tylko o to, że w pobliżu tej ścieżki rowerowej, którą się dojeżdża, lubią kręcić się różne podejrzane indywidua. Niemniej jednak przełamałem się i przyjechałem, co prawda z pewnym opóźnieniem.

  15. A co myślisz o czymś takim?? :buttrock: Nie jestem znawcą skuterów, ale szczerze polecam ten model. Oryginalny wygląd, wygodny, bardzo żwawy i poręczny.

    http://www.otomoto.pl/index.php?sect=show&id=M435368

    Kwestia gustu, ja bym się musiał do Italjeta długo przekonywać, to fajny skuter, ale myślę, żeby następny kupić jakiś japoński (gdyby Peugeot miał inną politykę rynkową, być może rozważałbym zakup nowego Elystara).

  16. Czy ktoś z Forumowiczów posiada(ł) Yamahę Cygnus 125 (z tych starszych [z kaczym dziobem] albo z tych nowszych)?

    Jeśli tak, to będę wdzięczny za wszelkie uwagi (zarówno in plus, jak i in minus) nt. rzeczonego skutera. Zastanawiam się nad sprawieniem sobie w przyszłości czegoś takiego na miasto (jako pojazd całoroczny). 125 ccm to zawsze trochę więcej niż 50 ccm, a nie ukrywam, że w posiadanym przeze mnie obecnie Peugeocie SV 50 brakuje mi trochę mocy, zwłaszcza na dwupasmówkach typu Wisłostrada czy Sobieskiego. Cygnus gabarytami nie odstaje zbytnio od wyrośniętych "50" i zdaje się nadawać także do jazd zimowych (po założeniu odpowiednich opon). Cena zakupu też jest kusząca (nówkę można mieć za niecałe 11 tys. zł).

  17. aha zapomnialem dodac ze mam przejechane 35 tys kilometrow.

    Wierzysz w to? :icon_question:

     

    bandit i olejaki to takie silniczki co lubia wypic, a jeszcze jak mu pare razy przyjebalem w palnik solidnie - nie przejmuj sie, to 1 litra na tysiaka to norma - tylko glaskane banditki nie lykaja...

    W takim razie mój zalicza się do "głaskanych". :rolleyes:

  18. Podobało mi sie, jedno z lepszych ognisk :smile:

    Mi też się podobało, miło było Was zobaczyć. :smile: Jedyną "rysę na szkle" stanowi(ła) moim skromnym zdaniem nie najszczęśliwsza miejscówka. :bigrazz:

     

    Szczególne podziękowania należą się Asi za obdzielenie mnie kiełbasą. ;)

     

    Z niecierpliwością czekam na zdjęcia z ogniska.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...