Skocz do zawartości

Matias

Forumowicze
  • Postów

    58
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Matias

  1. Kilka dni temu widziałem kierowcę matiza, który nie mógł pogodzić się z tym, że podczas oczekiwania na zielone światło wjechał przed niego motocykl (honda ntv). Koleś z daewoo był tak urażony faktem stracenia poole position, że nie czekając na zielone ruszył i wepchnął się przed motocyklistę niemal spychając go z jezdni(stanął za linią zatrzymania z maską wystającą na pas poprzecznej jezdni). Po zapaleniu się zielonego matiz ruszył pełnym gazem... Cóż, dalej nic ciekawego się nie wydarzyło, bo motocyklista kompletnie olał kierowcę katamaranu. Honda spokojnie pojechała za matizem, by po chwili skręcić w swoją stronę. Do dzisiaj nie mogę pojąć co, komu i dlaczego chciał udowodnić pan z matiza ;)
  2. Zastanawiam się, czy ludzie, którzy w skutek wypadku zaczęli jeździć dużo ostrożniej nie mieli więcej bliskich spotkań np. z samochodami, pieszymi czy zwierzętami. Chodzi o to, czy pokora nabyta w skutek "drogowych przejść" rzeczywiście eliminuje ryzyko kolejnego zderzenia... Ciekaw jestem jakie są forumowe statystyki. Proszę więc wpisujcie, czy wielka ostroźność (wynikająca z Waszych złych doświadczeń) tak odmieniła styl jazdy, że śmiało można powiedzieć, że "ryzykowne hobby" nagle stało się "bezpieczne" (oczywiście wiem, że najbezpieczniej jest w ogóle nie wychodzić z domu...). Sądzę, że całkowity brak zaufania do innych uczestników drogi (i ograniczone zaufanie do siebie) sprawia, że ryzyko wypadku jest naprawdę minimalne. A może są tacy, którzy zaczęli jeździć super ostrożnie, myśleć za wszystkich wokoło, a i tak nie uniknęli kolizji??? Wpisujcie jakie są wasze doświadczenia!!! (Chodzi mi o fakty a nie o gdybania)
  3. Miałem okazję być świadkiem wielu stłuczek samochodowych (ostatnio nawet gasiłem auto poszkodowanego), sam raz delikatnie wjechałem w tyłek pewnej pani, która na pustej drodze nagle, bez przyczyny postanowiła stanąć w miejscu (szczęśliwie jechałem samochodem i było to zaledwie minimalne "puk" nawet bez strat w sprzęcie). Teraz szykuję się do kupna v-stroma i obiecałem sobie, że będę jeździł mega ostrożnie - czyli z całkowitym brakiem zaufania do wszystkiego co jeździ lub się rusza:-). Mam nadzieję, że pokora uchroni mnie przed złymi przygodami. Szerokiej drogi!
  4. Chodziło mi o ciekawe krajobrazowo trasy, na których nie ma zakazu ruchu! Chcę abyśmy podzielili się propozycjami wycieczek z dala od asfaltu ale drogami, którymi mogą jeździć pojazdy mechaniczne.
  5. Matias

    4x4

    Od ponad 2 lat mam przyjemność śmigać autkiem z napędem na 4 koła - honda crv (niestety nie ma opcji stałego włączenia 4x4, tylna oś włącza się kiedy czujniki wyczują poślizg przodu). Wiem jednak jedno - już nigdy nie kupię bryki z napędem na jedną oś. Nawet przy największych opadach śniegu jeżdżę na działkę (przez polne drogi) i z psem po za miasto. Po tej próbce właściwości terenowych wiem, że następne auto będzie już prawdziwą terenówką.
  6. Matias

    NIGDY WIĘCEJ VW

    Mialem kiedyś nowego opla corsę C - straszny chłam! Napinacz rozrządu (hydrauliczny wynalazek) nawalił po 30 tys. km. O drobiazgach nie wspominam. Nawet mechanik z salonu Opla mówił mi, że mój przypadek nie był wyjątkiem. Od przeszło 2 lat śmigam hondą i nic się nie dzieje.
  7. W temacie "Policja jak reagujemy" sporo postów dotyczy latania po krzakach - a co za tym idzie kłopotów z leśnikami. To sprowokowało mnie do stworzenia nowego tematu: "Gdzie w Polsce można się bawić w offroad". Ja sporo pomykam po leśnych drogach w okolicach Zalewu Zegrzyńskiego (okolice Zaułubic, Kuligowa pod Warszawą) - fajne piachy i szutry, a co ważne nie ma ryzyka mandatu, bo są to drogi dojazdowe do działek i wiosek. Można nimi pomykać przez ładne lasy, dojeżdżać do Zalewu i Bugu. Wpisujcie ciekawe lokalizacje na wyprawy po za asfaltem. A może ktoś ma opracowaną trasę np. na Mazury albo w góry, która wiedzie głównie gruntowymi drogami...
  8. Niedawno prowadząc puszkę zobaczyłem jak auto jadące z przeciwka pędzi wprost na latarnię. Ratowałem się mocnym hamowaniem bo bałem się, że skoszona latarnia spadnie prosto na mnie. Słup wprawdzie tylko mocno się wygiął, ale rzeczywiście niewiele brakowało by spadł na mój pas jezdni. Tak czy siak rozsądna prędkość pozwoliła mi dobrze zareagować. Gdybym wtedy za...lał nie byłoby mowy o żadnym ratowaniu się bo wszystko działo się nagle.
  9. Pogoda jest taka, że aż prosi się o wichrowy temacik :icon_question: Wpisujcie swoje przygody i spostrzeżenia odnośnie jazdy przy bardzo silnym wietrze
  10. Najciekawiej po deszczu robi się na parkingach supermarketów (pomimo, że są zadaszone). Nie wiem co za "linoleum" tam kładą(np. przy Cinema City Bemowo), ale nawet idąc na piechotę łatwo się wy...lić. Jak na lodowisku.
  11. Dzisiaj zdałem teorię i dowiedziałem się, że zapisy na praktyczny będą... dopiero pod koniec marca, albo na początku kwietnia!!! Sądziłem, że skoro w tym roku zimę odwołano, to pociągną z jazdami nieco dłużej. Jestem zły jak cholera. To będą dla mnie piekielnie długie miesiące oczekiwania.
  12. Dzień przed wigilią na moich oczach peugeot 206 z 3 osobami wyrżnął w latarnię i zaczął się palić. (W Wawie na ul. Kochanowskiego) Zatrzymałem się wyjąłem gaśnicę i pobiegłem go gasić. Dołączył do mnie jeszcze jeden kierowca i udało się - widocznie było więcej dymu niż ognia... Chyba nikomu z pasażerów ani kierowcy nic się nie stało, oprócz tego, że byli w szoku. Ale co najważniejsze: 1) Wypadek spowodował samochód, który wyskoczył temu peugotowi na czerwonym świetle. Sprawca uciekł! (nie goniłem go, bo uznałem, że ważniejsze jest gaszenie ognia i ewentualna pomoc ofiarom - przechodnie spisali numery rej i markę) 2) Ja zapamiętałem że sprawca poruszał się srebrnym autem, poszkodowany kierowca, że czerwonym, jakaś kobieta z toyotki powiedziała że zielonym, a świadkowie piesi - którzy zapamiętali numery -że była to biała stara honda prowadzona przez młodego kolesia!!!! Jak widać kiedy wszystko dzieję się szybko i w nerwach umysł jest bardzo zawodny - ilu świadków tyle kolorów! 3) Na miejsce jako pierwsza przyjechała straż, potem... trupiara z prywatnej firmy!!!! (niepotrzebnie), a dopiero na końcu karetka. 4) Nie wiem jak sprawa się zakończyła, czy złapano sprawcę bo do tej pory policja się ze mną nie skontaktowała... Poprzestali na spisaniu moich danych:( 5) Po tej przygodzie uświadomiłem sobie jedno - nikt (włącznie ze mną) nie interesował się zdrowiem osób z peugota, bo wysiedli sami z auta, nie krwawili, nie skarżyli się na ból. Tymczasem pogotowie jedną z tych osób zabrało - pewnie z podejrzeniem urazu kręgosłupa. A zatem chcąc pomagać przegapiliłem to co najważniejsze. Cóż... to było moje pierwsze samodzielne gaszenie auta, więc nerwy były ogromne - dobrze, że przynajmniej gaśnicę uruchomiłem prawidłowo i że zadziałała.
  13. :D W takim damskim peletonie warto jechać na końcu:)
  14. Kiedyś stałem samochodem na czerwonym świetle, na niewielkiej uliczce, gdzie ruch jest znikomy. Nie patrzyłem w lusterka, bo nie wyobrażałem sobie, żeby w takim miejscu ktoś mógł nie wyhamować i na mnie wpaść. Nagle coś we mnie stuknęło. Okazało się, że gość autem osobowym zagapił się i jadąc pewnie 2km/h zatrzymał się na moim zderzaku:) Nic się nie stało, jednak gdybym był na moto, byłoby gorzej - przynajmniej dla sprzętu. Wczoraj natomiast widziałem jak jakaś skretyniała baba zawracając rozcharatała drzwi zaparkowanego samochodu. A toczyła się z prędkością żółwia! Była tak zdziwiona tym co zrobiła, że siedziała jak skamieniała i gapiła się durnie przed siebie. Jak widać totalnych fajtłap nie brakuje na tym świecie. Niestety takie lamusy stanowią zagrożenie dla innych. Trzeba się starać przewidywać ich głupie ruchy - chociaż to wymaga ku...wsko wielkiej wyobraźni ;) i umiejętności myślenia w kategoriach bałwana. Trudne zadanie.
  15. Ale co ze skrzynią?!! Czy zbyt duże dodanie gazu jest dla motocykla bardziej szkodliwe niż brak przegazówki? (zakładam, że pozostałe elementy manewru są wykonane prawidłowo)
  16. A pewnie, że trzeba czuć. W końcu można się tym czuciem nawet delektować i bawić. Tyle tylko, że to nie znaczy, że zagadnienia nie można zgłębić od strony teoretycznej:) W końcu chyba m.in. po to jest to forum.
  17. Zakładam, że przegazówki wychodzą mi poprawnie - tzn. nawet podczas szybkich redukcji nie tracę głowy i nie odkręcam zbyt dużo gazu, synchronizacja też chyba jest ok. Napisałem, źe tak zakładam, bo ktoś doświadczony (np. Kulik) mógłby moje wyczyny ocenić bardziej krytycznie. A podobno źle zrobiona przegazówka jest gorsza niż jej brak (dla skrzyni). Nie wiem tylko w którym momencie można mówić o przegazówce jeszcze poprawnej, a w którym o tak spartolonej, że psuje motocykl.\ Jeżeli w ogóle da się to zagadnienie wyjaśnić słowami (a nie tylko zademonstrować na motocyklu), bardzo chętnie poczytam na ten temat. Podsumowując, moje pytanie brzmi: Czy zbyt duże dodanie gazu (oprócz tego, że wydłuża drogę hamowania) rzeczywiście więcej psuje niż pomaga. Jeśli tak, to o ile przesadzone? (jak się da, to może podać tę wartość w obrotach... :))
  18. Jakiś czas temu rozmawialem z jednym z instruktorów ze szkoły Promotor (gdzie robiłem kurs) i usłyszałem, że przegazówką nie warto sobie głowy zawracać... Instruktor ten powiedział, że Tomek męczy nią kursantów ot tak, sztuka dla sztuki, chyba po to, żeby sobie samopoczucie poprawić. Dowiedziałem się, że "nawet sam Kulik nie zawsze ją stosuje bo... nawet jemu nie zawsze ona wychodzi (w zależności od motocykla jaki akurat prowadzi)". Dodam, że instruktor nie wypowiedział tych słów dlatego, że akurat jakiś kursant nie dawał sobie rady z redukcją. Po prostu szczerze wyraził swój pogląd podczas teoretycznych rozważań nad techniką jazdy. Argumentował, że brak przegazówki ma tak nikły wpływ na zurzycie skrzyni, że można sobie tę operację odpuścić. Przyznam, że trochę wówczas zgłupiałem ;) . Najpierw Tomek wpaja kursantom nawyk wykonywania przegazówki, a potem, jego kolega (jak mniemam też bardzo doświadczony motocyklista) tłumaczy, że właściwie to przegazówka jest zupełnie nieistotna, i żeby ją olać. I to nie tylko na egzaminie ale i podczas codziennej jazdy na własnym moto. Reasumując: przegazówkę i tak robię, bo lubię. Jednak po tamtej rozmowie nie jestem już pewien, czy aby naprawdę był to tak istotny element techniki jazdy, czy może tylko - jak mówił kolega Tomka - "nieuzasadniona fanaberia Kulika". Jak już pisałem, na własnym moto przegazówkę robię, ale bardzo chętnie otrzymam jednoznaczną odpowiedź od panów z Promotora. Których z resztą (z przegazówką lub bez) bardzo, bardzo pozdrawiam i jako świetnych instruktorów szanuję :biggrin:
  19. Kiedyś na trasie Warszawa Poznań zobaczyłem jak volvo bez świateł (a było ciemno) zjeżdża na przeciwny pas i wpada do rowu. Zatrzymałem się, tak jak kilka innych osób. Okazało się, że kierowcy tego auta nic się nie stało. Był nawalony jak bela. Prosił aby pomóc wypchnąć jego samochód, bo do domu ma już blisko, chciał głupi kutas jechać dalej. Miał więcej niż 40 lat, jak mówił, żonę i dzieci... Powiedzieliśmy mu żeby siedział na dupie i wezwaliśmy policję. To cud, że nikogo nie zabił. Jednak istotne jest to, że on w ogóle nie widział niczego złego w swym postępowaniu. Piszę o tym tylko ku przestrodze. Kretynów nie brakuje i pewnie przez wiele lat jeszcze się to nie zmieni.
  20. Pamiętaj też, żeby po każdej redukcji puścić sprzęgło (a nie zrzucać na raz kilka przełożeń), a biegi zrzucać z przegazowką... Oczywiście o ile czas pozwala, czyli nie kosztem bezpieczeństwa. Trzymanie się tej żelaznej zasady znacznie zwiększy żywot skrzyni biegów... Podobno wielu motocyklistów o tym nie wie. Zresztą muszę przyznać, że sam zostałem w tym względzie niedawno uświadomiony. Kiedyś jechałem z redukowaniem jak popadnie i muszę przyznać, że nie obyło się bez napraw skrzynki (w kilku moto!) Pozdrawiam!
  21. Sądzę, że przy okazji rozmów z młodymi motocyklistami - którzy być może nie poznali jeszcze głębszego ducha tej pasji - należy poruszać zagadnienie wzajemnej pomocy. Warto oświecać ludków, że takie zwyczaje panują, że warto je kultywować. Nie chcę aby to co piszę zabrzmiało jak pompatyczne przesłanie: "jedź i nauczaj", wiem jednak, że stare dobre obyczaje warto podtrzymywać i nie wolno pozwolić by znikały. Bo jeśli ich nie będzie to przynależność do motocyklowej braci niewiele będzie warta. Ot co. Amen.
  22. Wielkie dzięki panowie! Teraz znam już opinię nieco większej grupy osób. I muszę przyznać, że wciąż pozostaję przy 1200. Ba, pozostaję to mało powiedziane. Gryzę ściany ze złości, że jeszcze nie mogę sobie pozwolić na zakup, odliczam dni i tygodnie do dnia w którym będę mógł wydać kasę... Ale jak już bandit pojawi się w garażu, to będę go codziennie całował w czółko:)
  23. Wiem, że bezpieczeństwo nie zależy od pojemności cylindrów tylko pojemności czaszki. Być może źle zatytułowałem ten post "pojemność a bezpieczeństwo"... Po prostu chciałem poznać wasze opinie na temat przesiadki - po kilkunastu latach przerwy - na duże moto. Niektórzy bardzo odradzają taki ruch. Ja osobiście się z tym nie zgadzam. Próbowałem kilku większych maszyn i ani waga ani moc nie stanowiły problemu - wręcz przeciwnie, czułem się na nich bardzo dobrze. Historia mojego doświadczenia to: 2 motorowery w czasach podstawówki jawa 350 i mz 250 w trakcie liceum później sporo ujeżdżałem gs500 i virago 500 (chociaż te moto już nie były moje) Ostatnio - czyli od miesiąca - sporo wprawiałem się na gs 500, miałem raz okazję pojeździć cbr1000rr i raz przejechać się sportsterem 900. Te ostatnie dwa moto należą do największych, jakie miałem przyjemność ujeżdżać. Było miło:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...