Skocz do zawartości

Pierwsza jazda motocyklem


marcin700
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj pierwszy raz jechałem na motocyklu. Była to moja pierwsza jazda na kursie na kategorię A.

Najpierw kask. Na szczęście "socjalny" nie roztaczał nieprzyjemnej woni, był w miarę czysty. Jakoś zmieścił się na moją głowę, był dopasowany, ale to akurat dobrze. Okulary też się zmieściły, ale musiałem je nałożyć po włożeniu kasku. Dostałem też jaskrawozielony kubraczek z literą L. Tak wyposażony usiadłem na MZ-ce chyba 150 cm3. Motocykl sprawny technicznie, nawet nie porozbijany, chociaż skutki gleb tu i ówdzie były widoczne. Po wytłumaczeniu przez instruktora co do czego służy, miałem jechać. Na początku szło mi kwadratowo, ale z czasem powoli nabierałem ogłady. Ćwiczyłem głównie płynne ruszanie z miejsca i hamowanie. Kręciłem też trochę ósemki (te wychodziły mi pod warunkiem jazdy bez gazu). Później ruszanie pod górkę, które najłatwiej wychodziło mi z hamulca ręcznego. Jak już się trochę rozjeździłem to próbowałem przełączać na II bieg. Na tym biegu wychodził mi jakotako slalom. Ruszanie z II też przećwiczyłem - udało się, kwestia wyczucia sprzęgła, nawet pod górkę spróbowałem, po kilku zgaśnięciach MZ-ki z sukcesem.

MZ-ka ma jedną przypadłość. Dźwigienki sprzęgła i hamulca wymagają dużej siły żeby ich użyć. Po dwóch godzinach mocno rozbolały mnie ręce. Po odstawieniu sprzętu z przyjemnością rzuciłem się w aksamitne objęcia tapicerki mojego samochodu i oddaliłem się do domu. Następne spotkanie z MZ-ką i może z hondą w przyszłym tygodniu :D

Wszędzie dobrze, ale najlepiej w siodle :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej Marcin, świetnie opisałes swoje pierwsze doświadczenia.

Gratuluję!!!

 

Wiesz? jest też wątek kurs na prawko kat A, dołącz sie do dyskusji z nami robiącymi glejt na motocykl.

 

Pozdrawiam i szerokości zyczę Bikerze

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pamietam te uczucie.. ja zas wczoraj pierwszy raz legalnie smigalem swoim.. nareszcie odebralem prawko. to jest uczucie smigac "wolny"

 

eh to piękne czuć sie wolnym nie mieć kiślu w gaciach przy mijaniu niebieskich... :icon_evil: mając świadmośc ze przez 5 lat robiło ich sie w ch**a :biggrin:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na swoim kursie jezdziłem dwoma motocyklami - Hondą CB 250 i Yamahą Virago 250. Virażką jezdziło się kapitalnie :biggrin: . Ale co z tego jak kurs miałem lipny - zero teorii nt pokonywania zaktętów, zero teorii nt przejazdu przez tory, itd. Nic tylko jazda. Zamieniłbym te motocykle na MZ ale za to chciałbym mieć porządny kurs. Naszczęscie mam internet więc sam się wszystkiego nauczyłem i zdałem za pierwszym podejściem (czego i Tobie życzę). Ale to nie zmienia faktu, ża za naukę tego zapłaciłem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj (ściślej to wczoraj 30.04) miałem jazdę nr 2. Tym razem czekała na mnie pachnąca nowością honda varadero 125cm3, czyli dokładnie taka jakiej dosiądę na egzaminie. Sprzęt nawet bez jednej ryski, na liczniku przebiegu niewiele ponad 1000 km. Oczywiście maszyna dużo cięższa niż mz-ka z poprzedniej jazdy. Zanim ją opanowałem, to zeszło się trochę i utrudnił to strach przed wyglebieniem się na nowym sprzęcie.

Potem okazało się, że na hondzi można całkiem wygodnie sobie usiąść i trzymać bak kolanami. Ale cóż z tego i tak trzymałem się kierownicy, mało sok z niej nie poleciał :icon_eek: . Na początek poćwiczyłem ruszanie z miejsca, z I jakoś szło. Później ósemka, cały czas piłowałem na jedynce i moto było bardzo czułe na najlżejsze nawet ruchy manetki gazu. Nie dało się zrobić ósemki na biegu jałowym, szarpało, wyrzucało mnie poza ósemkę, bałem się złożyć w skręcie. W końcu wpałem na pomysł, że częściowo będę trzymał rękę na ciężarku kierownicy to łatwiej będzie mi wyczuć gaz. Pomogło, ósemka zaczęła wychodzić. Później instruktor podpowiedział mi że łatwiej będzie zrobić ósemkę na dwójce, tylko trzeba jeździć dynamiczniej. Spróbowałem, na początku nie mieściłem się w ósemce, ale z każdym okrążeniem szło mi coraz lepiej. Odkryłem, że jak prowadzę wzrok po linii zewnętrznej przed moto to ósemka wychodzi najlepiej. Próbowałem jeździć z machaniem głową tak jak na egzaminie, ale najczęściej machnięcie głową kończyło się najechaniem na linię albo podparciem się nogą.

Próbowałem też slalomu (na dwójce) i odkryłem (dziwne, prawda :buttrock: ), że przeciwskręt działa ;) .

Po dwóch godzinach krążenia ręce mnie bolały, tyłek się spocił, ale micha się cieszyła ;) .

Tak na marginesie dodam, że im więcej czytam i z każdą kolejną jazdą maleje pojemność pierwszego motocykla jaki kupię :biggrin: . Ale dzięki temu pewnie pośmigam jeszcze w tym sezonie. Trzymajcie kciuki :flesje: .

Wszędzie dobrze, ale najlepiej w siodle :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętnika ciąg dalszy.

Dzisiaj jak wstałem to padało. Myślałem już, że przemoczy mnie do suchej nitki, bo padało nawet jak jechałem na jazdy. Ale ku mojej radości, jak już byłem blisko celu - przestało. Na placyku oczywiście czekała na mnie hondzia varadero i pan instruktor. Wskoczyłem na siodełko, kask, rękawiczki i do boju. Wcześniej zostałem ostrzeżony, że ślisko jest więc mam jeździć ostrożnie. Wziąłem się za ósemkę, która ciągle wychodziła mi koślawo. Z każdym okrążeniem nabierałem wprawy, do ćwiczenia dołączyłem ruchy głową. Tak raz na 5 - 10 okrążeń zdarza mi się najechać na linię albo podeprzeć nogą. Ale w końcu 5 ósemek z ruchami głową wyszło bezbłędnie. Później ćwiczyłem slalom, jak tylko mam trzymać się kierownicy, to OK oglądanie się za siebie, też mi jakoś wychodzi, ale już jak zaczynam używać kierunkowskazów to normalnie się gubię i slalom robi się kwadratowy.

Ćwiczyłem jeszcze ruszanie pod górkę, co w varadero wymaga trochę większej wprawy niż w mz-ce, hamowanie "awaryjne" i zmianę biegów (w górę i redukcja). Hamowanie mi wychodzi, ale z 20 km/h a nie z 50, zmiana biegów nawet bez zgrzytów, ale "kwadratowo". Ech, na koniec jazd od krążenia w ósemce rozbolała mnie głowa, a jak wróciłem do domu rozpadało się. Ciąg dalszy w poniedziałek :biggrin: .

Wszędzie dobrze, ale najlepiej w siodle :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcinie

śledzę Twój wątek, podoba mi się jak opisujesz swoje wrażenia.

 

Dobrze Ci idzie z tego co czytam. Tak samo przezywamy początki na dwóch kółkach.

 

Pamiętaj...jak już nauczymy sie latać to Słońce będzie grzać nasze skrzydła.

 

Czekam na ciąg dalszy Twojego dziennika.

 

Pozdrawiam motorusowato.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, dawno nie pisałem swoich wspomnień, muszę nadrobić trochę.

07.05

W tą słoneczną środę miałem 2 godziny na placyku. Pojawiła się tam też płeć piękna w eleganckim kasku Nolan. Jeździłem na zmianę na MZ-ce i na hondzi, trochę rozmawiałem z poznaną dziewczyną, podpowiadałem jej np. jak ruszać pod górkę (dużo gazu, mało sprzęgła). Ćwiczyłem ósemki, slalomik, odruchy egzaminacyjne (machanie głową). Zmieniłem sposób liczenia ósemek, co ułatwiło mi ich wykonywanie. 2 godziny szybko minęły, na koniec opowiedziałem o obsłudze motocykla (są światła drogowe a nie długie :D ) i do domciu.

10.05

Nadeszła wyczekiwana jazda w mieście. Miałem niezłego cykora bo to pierwszy raz na moto a nie w puszce. Zaczęło się od wyjazdu z placyku na ruchliwą ulicę. Skręt w lewo, instruktor pojechał a ja zostałem. Musiał na mnie zaczekać. Później nie było tak źle, chociaż muszę nabrać ogłady. Już na trasie egzaminacyjnej jechałem dynamicznie, rozpędzałem się do 50 km/h. Prędkość jest bardzo ważna, nie można jej przekraczać choćby o 1 km/h - za to mogą oblewać. Także najlepiej jechać 45 - 48. Jak jest ograniczenie np. do 30, to hamujemy i jedziemy 28. Należy zwracać uwagę na wyprzedzanie - również rowerzystów. Jak jedzie taki i zbliża się do przejścia dla pieszych, to nie wyprzedzamy. Dopiero jak minie przejście to można go wyprzedzić.

Miałem stres tym większy, że na trasie w dwóch miejscach rozsytany był drobny żwir, i to tam gdzie trzeba się zatrzymywać albo skręcać.

Było też hamowanie awaryjne. Jechałem sobie 50-tką i zaskoczyło mie żółte światło. Pierwsza myśl - przeskoczyć (w końcu mogę, jeżeli zatrzyamnie wymaga gwałtownego hamowania). Druga myśl, ale instruktor z tyłu yarisem wjedzie już na czerwonym. Wdusiłem heble i wyhamowałem przednim kołem kilka cm za liną zatrzymania. Usłyszałem jak przednie koło zapiszczało, ale chyba odruchowo odpuściłem hamulec, więc było bez gleby.

Uczyłem się też zrzucać biegi w dół hamując przed skrzyżowaniem (z IV do luzu). Podczas jazdy luz trudno znaleźć, przeskakuje na jedynkę, a w drugą stronę na dwójkę. Jeszcze słyszę klikanie w skrzyni, czyli zmianę biegów muszę poćwiczyć. Uff, to tyle opisu emocji :icon_twisted:

Wszędzie dobrze, ale najlepiej w siodle :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To instruktor jechał przed tobą??? Mój zawsze jedzie za mną... :wink:

Jeśli chodzi o światła ,to zawsze też mam dylemat :icon_question: hamować...czy gazu!!!

2 razy wybrałam drugą opcję i był...opier...! Więc teraz mając przed sobą światła , trochę się czaję :biggrin: włączy się żółte... czy nie :biggrin: i jak już dojeżdżam to maneta aby szybko je minąć :biggrin:

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj jazdy miałem na 7:00. Wstałem o nieludzkiej (jak na niedzielę) godzinie 6:00, w samochód i na placyk. Hondzia już czekała radośnie pyrkocząc, ja wskoczyłem w kurteczkę (instruktor mówił żeby ciepło się ubrać). Później kubraczek z literą L, radiotelefon, kask i rękawiczki i w drogę. Tym razem instruktor jechał z tyłu (poprzednim razem po prostu prowadził mnie do celu). Tak dojechaliśmy do WORDu i zaczęliśmy krążenie. Zostałem poinstruowany żeby jechać prefekcyjnie - książkowo. No więc w lekkim stresie tak jechałem. Samochody można było o tej porze policzyć na palcach jednej ręki, więc nie było trudnych sytuacji, podobnie z pieszymi. Przy drugim kółku coś mi zaczęło stukać w skorupę kasku. Myślę co jest, ale zaraz się zorientowałem - rozpadał się deszcz (rozglądałem się za włącznikiem wycieraczek ;) ). W deszczu przyspieszałem wolniej i ostrożniej brałem zakręty. Dostałem też instrukcję żeby jechać ostrożnie. Było hamowanie awaryjne (na polecenie), ale wcześniej - zanim rozpadał się deszcz. Wcisnąłem heble i zatrzymałem się bez problemów. Raz tylko pod koniec miałem zatrzymać się przed przejściem ale za wcześnie wystawiłem nogi - wyglądało to jak hamowanie nogami. Oczywiście usłyszałem, że nie hamujemy nogami bo egzaminator się przyczepi.

Później na placyk i kręcić ósemki. A tu się okazuje, że ósemka za mała się zrobiła. Jazda z wyższymi prędkościami trochę wytrąca z wprawy. Ale poćwiczyłem i w końcu bez problemu przejażdżałem slalomik i 5 ósemek.

Wracając miałem ciekawe zdarzenie. Ja do zmiany biegu a tu się nie daje. Raz, drugi, nic z tego. Patrzę, 50 km/h, 4 tyś. obrotów, myślę sobie czyżbym już piątką pocinał :bigrazz: . Na następnej prostej sprawdziłem, że rzeczywiście, skrzynia w hondzi jest 5-biegowa.

Po mnie hondzię dosiadała płeć piękna z warkoczem. Fajnie wyglądał jej warkocz wystający spod kasku :biggrin: .

Edytowane przez marcin700

Wszędzie dobrze, ale najlepiej w siodle :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:banghead: A ja wczoraj po raz pierwszy dosiadlam moje Kawasaki 250 ..I pierwszy raz samotnie na ulicach miasta ...Na poczatku mialam pietra..ale wystarczylo 10 min zeby przypomniec sobie co i jak (nie jezdzilam rok od egzaminu) :biggrin:

Jedyne co mnie wkurzalo to...zakaz skretu, zakaz wjazdu...rowerem sie nie przejmowalam znakami :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...