Skocz do zawartości

jak hamowac?


Rekomendowane odpowiedzi

 

Odnośnie uślizgu na benzynie forumowego Ryżego :wink: jak to się stało, że w pierwszej kolejności nie poleciał Ci przód? Czyżbyś aż tak ostro zagrał z gazem, że tył miał inny promień zakrętu?

 

Ryży napisał, że paliwo lało się z JEGO motocykla na JEGO tylną oponę. Tyłem chyba nie jechał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drodzy koledzy i koleżanki - albo odwrotnie :buttrock:

 

W czasie gdy odpoczywałem w pewnym nadmorskim kurorcie, padły tutaj odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Nie będę cytował tych które popieram, bo post miałby półtorej strony ekranu.

Podsumuję wnioski na koniec wypowiedzi, a tymczasem dodam od siebie:

:flesje: Bardzo ważną i bagatelizowaną sprawą jest podzielność uwagi i umiejętność zachowania max. trzeźwego myślenia. Kiedyś Konik zapytał mnie o żonglowanie piłeczkami - popatrzyłem jak na wariata lub innego ministra - nie rozumiejąc co ma żonglowanie do jazdy na motocyklu. Otóż ma, bardzo dużo, bo wyrabia wspomnianą podzielność uwagi, która pozwala nam robić kilka rzeczy jednocześnie, skutecznie i pod kontrolą.

:lalag: Kolejna sprawa, to gospodarowanie wspomnianą podzielnością uwagi. Otóż są rzeczy ważne i mniej ważne. Jeżeli ktoś rozróżnia sytuację która kwalifikuje się do hamowania awaryjnego, od sytuacji gdy będzie hamował inaczej, to traci cenny czas. Nie ma hamowania awaryjnego, są sytuacje gdzie hamujemy mocniej lub słabiej i w obu przypadkach kontrolujemy. Jeżeli ktoś ma czas na podjęcie decyzji wciśnięciu sprzęgła i hamowaniu inaczej niż zwykle, to już jest strata.

Na mojej "landarze", która ma fabryczne siedmioletnie przewody hamulcowe, zatrzymanie ze 100 km/h do zera na suchym asfalcie zajmuje 5 sek. na gównianych oponach. W tym czasie zmieniam biegi z piątki do jedynki z przegazówką (międzygazem) pojedynczo i bez trzasków. Wspomniałem w poprzednim poście, że mam w motocyklu sprzęgło antyhoppingowe. Mam je w lewej dłoni obsługującej klamkę sprzęgła i w razie zbyt silnego hamowania silnika powodującego utratę przyczepności tylnego koła, moduluję poślizg sprzęgła (wybaczcie termin, lecz nic innego nie przyszło mi do bani).

- Czy jest na to czas? Jest, ja mam, bo hamowanie maksymalnie skuteczne ćwiczę w wolnych chwilach w miejscach gdzie nikomu nie zagrażam, wyciągając wnioski z zachowania maszyny.

- Co zyskuję? Odruchy, które działają "same", nie absorbując mojego myślenia gdy główkuję jak ominąć przeszkodę lub zmniejszyć skutki ew. uderzenia. Mam wbitą do głowy redukcję z międzygazem (przegazówką) tak skutecznie, że niezależnie od gwałtowności hamowania nie myślę o tym.

BIEGI SAME MI SIĘ ZMIENIAJĄ

To samo dotyczy pracy lewej dłoni na klamce sprzęgła, co pozwala na "antyhopping" lub unikanie poślizgów tylnego koła dłuższych niż ułamek sekundy (reakcja ręki), bez absorbowania świadomości już obciążonej główkowaniem w awaryjnej sytuacji. `

Co z tylnym hamulcem? Ja nie używam zbyt często, bo lepiej mieć stopy zaparte na podnóżkach, dobry dosiad i ODCIĄŻONE RĘCE, niż modulować siłę hamowania tylnego koła hamulcem - ale to tylko moje prywatne zdanie, nie trzeba sie z tym zgadzać.

:icon_question: Jadąc sobie po ulicy, trzymam palec wskazujący na klamce hamulca, żeby zminimalizować straty czasu w przypadku decyzji o hamowaniu. Jedna sekunda potrzebna na przełożenie palca/palców na klamkę przy 100 km/h, równa się prawie dwudziestu siedmiu metrom [26,(6)m] - tyle mają dwa autobusy.

:eek: W razie potrzeby hamowania naciskam hamulec stosownie do sytuacji. Tutaj trzeba przypomnieć słowa Owczara:

no nie, to jest czas brutto - czas potrzebny zwiększenie ciśnienia w układzie cham. plus złożenie zawieszenia. jeżeli naciśniesz klamkę gwałtownie, to klocki zacisną sie szybciej, ale najprawdopodobniej zablokują Ci kolo, bo motocykl nie zdąży zauważyć, ze chcesz hamować...

Chodzi o to, że hamowanie skuteczne nie może być gwałtowne - im słabsza przyczepność, tym łagodniej zaczynamy hamowanie. Owczar miał na myśli (tak mi sie wydaje) uzyskanie większej przyczepności pozwalającej na zwiększenie siły hamowania w danych warunkach.

- Jak zwiększyć przyczepność? Dokleić zawieszenie i powiększyć "placek" styku opony z jezdnią - czyli hamowac progresywnie > zapraszam na zajęcia do naszej szkoły :clap:

:clap: W trakcie hamowania zmieniam biegi systematycznie - obowiązkowo z miedzygazem/przegazówką - starając się utrzymać silnik w zakresie obrotów powyżej trzech tysięcy (dla mojej landary, dla gieeski też), dla dysponowania silnym momentem hamującym. Pamiętajmy, że im niższy bieg i wyższe obroty, tym silniejsze jest hamowanie silnikiem.

- Co się dzieje gdy tylne koło traci przyczepność na skutek zbyt silnego hamowania silnikiem? Ślizgam sprzęgło, czyli - jak niefortunnie wspomniałem wyżej - moduluję poślizg sprzęgła.

MNIE JEST TAK WYGODNIEJ, NIE NAMAWIAM DO ŚLEPEGO NAŚLADOWANIA.

Czyli nie używam hamulca tylnego, jedynie pracuję obiema dłońmi i lewą stopą średnio co sekundę (w przypadku dysponowania doskonałą przyczepnością w danej sytuacji i chcąc ją wykorzystać). Ktoś powie, że to bzdura, bo prawa ręka musi pilnować przedniego hamulca i gazu do redukcji, zaś lewa sprzęgła by nie zerwać przyczepności tyłu. Cóż, to tylko kwestia treningu.

:clap: Ponadto, dzięki systematycznej zmianie biegu, w każdej chwili dysponuję dynamiką pozwalającą na efektywne (nie mylić z efektownym) przyspieszanie w razie potrzeby.

Pierwszy zostaje użyty hamulec, a w trakcie hamowania zmieniamy biegi. Jazdę na sprzęgle zostawmy Amerykanom i innym nacjom pokrzywdzonym wychowawczo i edukacyjnie przez system.

Do czego zmierzam? Nie ma hamowania awaryjnego, są tylko braki w manualnym ogarnięciu maszyny.

Jeżeli zmiana płynna lecz błyskawiczna biegów nie będzie odruchem, jeżeli odciążanie rąk nie będzie odruchem, to nawet na suchym i czystym asfalcie trudno będzie wyhamować/ominąć przeszkodę.

Czemu? Bo zbyt mało "mocy przerobowych"naszego umysłu będziemy mogli poświęcić główkowaniu na temat:

- drogi ew. omijania i ucieczki z miejsca zagrożenia,

- wybierania miejsca ew. uderzenia w auto,

- zachowania w razie ew. uderzenia,

- wybierania tych miejsc na nawierzchni, gdzie będzie mniej piasku lub błota

Zmiana biegów ma być automatyczna!

Odciążanie rak ma być automatyczne!

Pilnowanie "antyhoppingu" lewą ręką ma być automatyczne!

Wtedy 90% naszej percepcji będziemy mogli poświęcić zagadnieniom wypunktowanym powyżej w czterech myślnikach. W maju miałem stłuczkę z autem, na skrzyżowaniu przy "kerfurze" na Bemowie w Warszawie. Dostałem strzała z przodu po skosie a lewej strony - auto skręcało w swoją lewą stronę. Nie miałem gdzie uciekać, bo było ciasno na skrzyżowaniu, więc do końca hamowałem i tuż przed strzałem podniosłem wysoko lewą nogę - nic mi się nie stało, zaś po fiacika przyjechała laweta. Gdyby noga była na podnóżku w momencie konfrontacji, nie pojechałbym na zajęcia taneczne. Nie jestem supermenem, po prostu mój umysł nie był zaaferowany duperelami takimi jak zmiana biegów lub dozowanie hamulców, bo to działo się automatycznie.

Technicznie, było to normalne hamowanie, tyle że silniejsze. Zawieszenie przednie dobite do końca, opona rozpłaszczona, tył na granicy "hoppingu", umysł skupiony na główkowaniu na temat zmniejszania skutków uderzenia bo nie było gdzie uciekać. NIC MI SIĘ NIE STAŁO.

Przyjmijmy, że zawsze hamujemy tak, by móc w każdej chwili tego hamowania, zwiększyć jego intensywność. Zawsze mamy być przygotowani na hamowanie wykorzystujące maksymalnie opony, zawieszenie, nawierzchnię. Wielu motocyklistów nie zdołało zatrzymać się przed przeszkodą, gdyż nie wpadli na pomysł zmiany nawierzchni np. o metr w bok na pasie ruchu, gdzie było mniej wilgoci lub wręcz było sucho. Konieczność hamowania zastała ich na smudze wilgoci, a wystarczyło zjechać metr w bok, gdzie asfalt był suchy. Mądrzę się, wiem. Ale chcę uświadomić niektórym Kolegom, że mają zbyt optymistyczne podejście do jazdy na motocyklu, lub pretensje do fizyki, logiki, fizjologii. Jeżeli komuś nie podoba się, że trzeba umieć robić sześć rzeczy jednocześnie, by przeżyć na motocyklu (a i tak nie mamy na to gwarancji), niech zmieni hobby lub środek lokomocji.

Przyroda! - kto był w wojsku, wie o czym mówię...

Co do ogarnięcia wszystkich czynności w czasie kilku sekund, to proszę zauważyć, że skoro na suchym asfalcie zatrzymujemy się w (powiedzmy) pięć sekund ze stówki, to na mokrym będziemy mieli więcej czasu...

Jeżeli namotałem, to przepraszam, zmęczony po łykendzie jestem. Kilka razy powtórzyłem się, celowo.

Na razie zapraszam do ćwiczeń, tak jak to uczynił Owczar, MeDeViLL, atr32 i inni ćwiczący dla podniesienia bezpieczeństwa codziennej jazdy.

 

Buziaki wsjem.

Hetman Kamandir Kulik.

Edytowane przez Tomek Kulik

kulikowisko.pl www.facebook.com/KULIKOWISKO

Uwaga!!! Nowa lokalizacja kursów prawa jazdy:

  • teoria: Mokotów-Służew
  • praktyka: Ursus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Jeżeli namotałem, to przepraszam, zmęczony po łykendzie jestem. Kilka razy powtórzyłem się, celowo.

Na razie zapraszam do ćwiczeń, tak jak to uczynił Owczar, MeDeViLL, atr32 i inni ćwiczący dla podniesienia bezpieczeństwa codziennej jazdy.

 

No to parę rzeczy się wyjaśniło :D

 

Dziękuję :)

 

Co do ćwiczeń - serdecznie polecam...

Moja krótka przygoda z fachowością i cudowną umiejętnością dzielenia się swoją wiedzą panów instruktorów owocuje tym, że juz nie "pycę na maxa" ale cały czas jadąc - ćwiczę..

po prostu bawię się nauką poprawnej, a co najważniejsze bezpiecznej jazdy :flesje:

I wcale nie jest to gorsze czy nudniejsze od zapinania 220... a za to jaka satysfakcja kiedy świadomie zauważasz, że coś już Ci wychodzi i robisz to poprawnie :D

 

Jeszcze raz - pełen szacun dla tych, którzy postanowili trochę pouświadamiać tych nieświadomych :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje Tomku :wink:

 

Ja ze swojej strony zawsze przy hamowaniu redukuje bieg w dol. Czasami na wiecej nie starcza uwagi (olewam to, bo nie robie tego podswiadomie) i skupiam sie na wyjsciu z sytuacji, nawet jesli jestem na 90% przekonany, ze wszystko jest pod kontrola.

 

Lipa tylko, ze czasami czlowieka ponosi, czasami obejrzy sie za ladnymi nogami 8) i bum. Dlatego zycze wszystkim czasu :)

 

PS Hamownie z 100 na 3 biegu w 3 sek.

Rafał.

 

Oczarowany, zafascynowany, zaślepiony i ogłuszony motocyklizmem. Jak nie ugania się po krzakach, to wyciera beton, asfalt lub kostkę brukową. Instruktor z powołania i zamiłowania.

 

www.paramoto.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to parę rzeczy się wyjaśniło :flesje:

 

Dziękuję :)

 

Co do ćwiczeń - serdecznie polecam...

Moja krótka przygoda z fachowością i cudowną umiejętnością dzielenia się swoją wiedzą panów instruktorów owocuje tym, że juz nie "pycę na maxa" ale cały czas jadąc - ćwiczę..

po prostu bawię się nauką poprawnej, a co najważniejsze bezpiecznej jazdy :wink:

I wcale nie jest to gorsze czy nudniejsze od zapinania 220... a za to jaka satysfakcja kiedy świadomie zauważasz, że coś już Ci wychodzi i robisz to poprawnie :bigrazz:

 

Jeszcze raz - pełen szacun dla tych, którzy postanowili trochę pouświadamiać tych nieświadomych ;)

Tia, to ja też podziękuję w tym miejscu - bo jest za co!! Ci goście urodzili się po to, żeby uczyć!!

Kurde, choć przyznam, że wszystko mi się od tego bycia uświadamianym w głowie powywracało i efekt jest taki, że teraz mniej umiem niż kiedyś (?).... Khemmm.... Zaraz... No nie!! - więcej nie umiem, niż kiedyś! A to objaw pozytywny... Odkrywam na nowo motocykl i jazdę nim, i widzę, że tu naprawdę jest się czego uczyć, mimo że być może trochę uwiera mnie niewyraźne poczucie "cofnięcia" się gdzieś w okolicę początku... Bo wicie, ja to staż mam już taki, że ho ho! 3 sezony całe, buahahaha, i juz myslalem nieskromnie, ze jezdzic potrafie! No i z takim myśleniem tylko używalem motocykla, jak dyliżansu - do pracy, do domu, czasem wypad jakis, czasem kolka na rondach... Nie wiedziałem po co jest zawieszenie (no, na swój sposób wiedziałem - ma wybierać nierówności terenu i tyle!). Ale to uczucie cofnięcia się jest do ogarnięcia. Najważniejsze nad czym pracuję codziennie na mieście to świadomośc jazdy. Bo do tej pory (zanim trafiłem do Konika) jeździłem po prostu na pałę. Teraz świadomie szukam na rondzie punktu, w ktorym sie najmocniej skladam i dodaje ognia. Czasem nawet uda się to połączyć z wahnięciem i dupa przeleci na drugą mańkę... Jak wszystko zadziala, banan na gębie gwarantowany!! :evil: Palce, kolana, klamki, odciążanie kiery, podnóżki, i podnóżki, i najtrudniejsze - otwieranie się do zakrętu... i tak do znudzenia - wciąż o tym wszystkim muszę myśleć, to bardzo rozprasza, więc trzeba strasznie uważać. Ale warto! Po jakimś czasie już wiem, jak być powinno i radocha jest przeogromna, kiedy tak właśnie uda mi się zrobić. Tym bardziej, że to nie chodzi tylko o wierne małpowanie czynności, które ktoś usilnie wtłacza nam do mózgowni!! Okazuje się, bowiem, że nagle motocykl zaczyna jechać!! - i wiecie co? Wcale nie trzeba zapier..lac, żeby jechać dynamicznie, płynnie, przystojnie i z jajem.

 

3 x polecam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:icon_exclaim:

Na mojej "landarze", która ma fabryczne siedmioletnie przewody hamulcowe, zatrzymanie ze 100 km/h do zera na suchym asfalcie zajmuje 5 sek. na gównianych oponach. W tym czasie zmieniam biegi z piątki do jedynki z przegazówką (międzygazem) pojedynczo i bez trzasków. Wspomniałem w poprzednim poście, że mam w motocyklu sprzęgło antyhoppingowe. Mam je w lewej dłoni obsługującej klamkę sprzęgła i w razie zbyt silnego hamowania silnika powodującego utratę przyczepności tylnego koła, moduluję poślizg sprzęgła (wybaczcie termin, lecz nic innego nie przyszło mi do bani).

Buziaki wsjem.

Hetman Kamandir Kulik.

Tomek, normalnie zawiodłem się na twoim poglądzie na sprawę 80% tego co piszesz jak najbardziej się zgadzam na ale, mam pewne ale...

Piszesz, że nie ma hamowania awaryjnego, tylko słabsze lub silniejsze a dla mnie jest i to spora róznica gdy hamuję ostro ale sytuacja na drodze mnie nie zaskoczyła i wszystko mam pod kontrolą a jak muszę hamować na maxa, gdy coś mnie zaskoczy, gdy pojawi się np maluch wyjeżdzający zza krzaków albo jeleń wyskakujący to sytuacja nie do przewidzenia i zaskakuje. Dla mnie to nie jest wtedy tylko ostre jamowanie ale hamowanie awaryjne. Jak zwał tak zwał i co jak się nazwie to nie będzie miało większego znaczenia, ważne, że trzeba hamować i ratować życie.

ta zmiana biegów podczas hamowania mnie trochę zaskoczyła i zastanawia mnie jak to robisz, wciskając sprzęgło, czy bez. No i te karkołomne przygazówki trzymając tą samą ręką klamkę i manipulując gazem.

Sprzegło używasz tylko wtedy gdy tylne koło wpada Ci w poślizg, czyli czekasz co zrobi silnik a jak przesadzi to dopiero ingerujesz. Nie lepiej to samemu panować nad tylnym hamulcem? Ty decydujesz o sile hamowania tylnego koła a nie twój silnik.

Piszesz o podzielności uwagia patrz ile sobie dokładasz, musisz użyć lewej dłoni w nagłej chwili gdy zablokuje ci koła a lewa dłoń zajęta już jest trzymaniem toru jazdy i utrzymaniem ciebie na moto bo jak by nie patrzeć masz jakąś masę i przy hamowaniu lecisz do przodu. Do tego mieszasz tym gazem i biegami a na to też część twojej percepcji się zużywa. Nie lepiej odciążyć ręce manipulowaniem sprzęgłem i gazem a użyć prawej niczym nie zajętej nogi do hamowania?

To naprawdę nic trudnego wypracować sobie taką sekwencję hamulec przedni, potem tylni i gdy już oba działają wciśnięcie sprzęgła. Jak masz dobre hamulce to kontrolujesz wtedy sam to co się dzieje z twoimi kołami a nie robi to za ciebie silnik. Ja też schodzę z biegów ale robię to przy wciśniętym sprzęgle i wtedy gdy całą sytuację hamowania mam opanowaną. Po to są dwa hamulce i cztery kończyny by wszystkiego używać, mózg świetnie kończynami zawiaduje z osobna.

Może się nie znam i nie jestem tu żadnym autorytetem, ale używam obu hamulców i wszytkich kończyn. W rzeczywistości wygląda to tak, że hamuję oboma hamulcami i podświadomie zmieniam biegi na niższe na wciśniętym sprzęgle, choć gdy mnie coś naprawdę zaskoczy to ze zmiany biegów mogę zrezygnować i tylko z tego.

Nie mam takiego komfortu jak użytkownicy ścigaczy, gdy mogą się zacisnąć nogami o zbiornik, mój zbiornik nie da się złapać kolanami, spora większość siły idzie na ramiona, cała masa ciała od pasa w górę a od pasa w dół zapierana jest nogami o podesty.

Największy problem jaki miałem przy próbach awaryjnego hamowania to utrzymać się na moto, musiałem walczyć z olbrzymią siłą działającą na moje ramiona i kierownicę. Mimo odpowiedniego balansu ciałem chciało mnie wysadzić z siodła i pofrunął bym dalej a moto by zostało.

Byłem zdziwiony, bo myślałem , że moja chińska maszyna zatrzyma się w jakieś 10s i będę miał dużo czasu na rozmyślanie :lalag: a tu nie.

Próbę przeprowadziłem po rozgrzaniu opon na bardzo dobrym suchym asfalcie i czas od momentu użycia klamki hamulca wyniósł 4s. Tyle mi wyszło, przy kilku próbach. Pierwszym razem chciałem liczyć na głos i zdołałem wyksztucić tylko raz ..uuu..cztery. Przeciążenie przy hamowaniu było tak duże, że moje płuca zostały ściśnięte i nie mogłem wydobyć dzwięku. Przy kolejnych próbach liczyłem w myślach.

Hamowałem dwoma hamulcami i opona przednia, mimo, że chciałem zrobić mały uślizg nie puściła. Słychać było tylko darcie gumy przez asfalt.

Jestem zaskoczony tak dobrym wynikiem 4s, to prawie jak ścig :) Najważniejsza i tak jest uwaga na drodze i przewidywanie a dopiero potem umiejętność skutecznego hamowania. Ten kto lepiej przewiduje znacznie rzadziej używa hamulców.

Pozdrawiam i nikt nie musi mnie brać na poważnie :smile:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomku, pełen szacunek za to że razem z Konikiem uczycie ludzi jak prawidłowo i bezpiecznie jeździć ... Na razie jestem tylko po 2 godzinach treningów z Konikiem (pogoda niestety nie pozwoliła na więcej) ale i tak po tych 2 godzinach muszę powiedzieć że wiem dużo więcej. Niestety różnica między wiem a umiem jest duża i w zasadzie pozostaje tylko ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć to czego się u Was nauczyłem...

 

No i właśnie tutaj mam pewne ale do Twojej wypowiedzi. To co napisałeś można nazwać idealnym hamowaniem i do tego należy dążyć. Niestety człowiek do perfekcji nie dochodzi od razu więc problem polega na tym że nawet jeśli na co dzień stosujemy to czego się nauczyliśmy to w sytuacji awaryjnej może się okazać że nasze odruchy jeszcze nie są na tyle wyćwiczone żeby hamować z redukcją itd ... Co w takim przypadku ?? Jak ratować tyłek ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no, to jeden zawód mam z głowy, wróżką nie bede.

muszę poszukać jakieś innej formuły na życie :icon_question:

 

co do meritum:

 

no to równanie gazu doskonałego juz mamy - teraz tylko problem z uzyskaniem go [gazu] w rzeczywistości :banghead:

 

bo - no właśnie - moje 'ale' ma podobną treść do 'ale' Hubertowego.

jest jeszcze kilka pytań które we mnie się zrodziły podczas kilkukrotnego czytania Twego posta, Tomek.

 

teraz krucho z czasem, później [jutro, pojutrze] napiszę o swoich wątpliwościach.

 

pozdrawiam

[i proszę mi tu jeździć, bo pogoda ma się zepsuć za tydzień]

:icon_question:

s*am na polityczną poprawność

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ryży napisał, że paliwo lało się z JEGO motocykla na JEGO tylną oponę. Tyłem chyba nie jechał.

Racja - zwracam honor ;)

 

Jeżeli namotałem, to przepraszam, zmęczony po łykendzie jestem. Kilka razy powtórzyłem się, celowo.

Na razie zapraszam do ćwiczeń

Generalnie świetnie to opisałeś :banghead: miejmy nadzieję, że tak ujete wskazówki oszczędzą skórę niejednemu z nas.

 

W jeździe spróbuje wdrożyć "leworęczny antyhopping", choć zauważyłem, że w moim współczesnym szybkim motocyklu redukcja biegu przy obrotach 2-3 tys. niższych całkowicie eliminuje to zjawisko.

 

To co napisałeś można nazwać idealnym hamowaniem i do tego należy dążyć. Niestety człowiek do perfekcji nie dochodzi od razu więc problem polega na tym że nawet jeśli na co dzień stosujemy to czego się nauczyliśmy to w sytuacji awaryjnej może się okazać że nasze odruchy jeszcze nie są na tyle wyćwiczone żeby hamować z redukcją itd ... Co w takim przypadku ?? Jak ratować tyłek ??

Mózg człowieka przez całe życie uczy się czegoś nowego. Odruchy, jak sama nazwa wskazuje, działają jak automat. Jeśli hamowanie w codziennej jeździe będzie wykonywane zgodnie z zasadami sztuki, a dodamy do tego wielokrotnie wspominany trening, jest duża szansa że w razie nagłego zagrożenia nasz mózg -zamiast szukać rzadko używanej komórki z hasłem "hamowanie awaryjne"- zadziała wyuczoną reakcją pt. hamowanie :icon_twisted: :)

Edytowane przez Bandzior
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko co piszecie o hamowaniu to tylko teoria. Możecie przeczytać całe tomy o tym jak hamować, a na treningach i tak trzeba to wszystko przećwiczyć. Wtedy nie myślicie o tym co czytaliście tylko czujecie motocykl. Cały proces hamowania trzeba podzielić na elementy, ćwiczyć je oddzielnie, a potem poskładać do kupy. Ja tylko podkreślę jeszcze raz, w hamowaniu najważniejsze są podnóżki, luźne ręce i oczka patrzące horyzontalnie. Najlepiej ćwiczyć elementy techniki we dwie lub trzy osoby, wtedy możecie się obserwować i korygować błędy. Ale najpierw trzeba wiedzieć jak to powinno wyglądać.

Pozdrawiam..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjaśnij mi jak w chopperze, czy dragu można przy hamowaniu mieć luźne ręce?

Nie umiem wyjaśniać, umiem pokazać i dopilnować żebyś zrozumiał. Wszystko co mogę ci napisać to to, żebyś wbił stopy w podesty lub podnóżki, zrobił wyniesienie pozycji. Na treningach pokazuje jak blokować koło przednie, tylne do uślizgu o 40-50 stopni na luźnych rękach, na każdym motocyklu.

Mogę ci opisać jak trzeba wyjść ze spadochronem z samolotu, z najdrobniejszymi szczegółami. Wykonasz to sam?

Decydujesz się podjąć próbę?

Twoja odpowiedź: TAK, zapraszam.

NIE, to dlaczego chcesz opisu dość trudnego manewru, opis nic nie da a może zaszkodzić.

Nie chcę być złośliwy. Piszę to już po raz kolejny, nikt na świcie nie wyjaśni technik jazdy tekstem, nie tylko w motocyklach.

Pozdrawiam..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie umiem wyjaśniać, umiem pokazać i dopilnować żebyś zrozumiał. Wszystko co mogę ci napisać to to, żebyś wbił stopy w podesty lub podnóżki, zrobił wyniesienie pozycji [...]

 

Jechałem kiedyś XVS1300 (raz! i nawet bylo fajnie!) - takim ciężkim potworem z podestami z przodu, pierwszy raz na takim.... Głupie uczucie, tak siedzieć, faktycznie się wydaje, że przy ostrym hamowaniu przefrunie sie tyłkiem nad bakiem.... Wtedy nie miałem pojęcia o podnóżkach przy hamowaniu... No i teraz tak sobie myslę, że jeśli ktoś jeździ tylko takim sprzetem, to moze sobie wyobraża, ze na motocyklu turystycznym, albo sportowym ten wysoki "bańkowaty" bak ma zatrzymywać przy hamowaniu?? I że wtedy łatwiej ręce odciążyć?? Nie wiem... główkuję sobie, że w pewnym sensie może byc nawet łatwiej niż np. na moim fazerze, ale - jak zwykle - trzeba by spróbować... :biggrin:

 

 

 

pozdrawiam

o--o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jechałem kiedyś XVS1300 (raz! i nawet bylo fajnie!) - takim ciężkim potworem z podestami z przodu, pierwszy raz na takim.... Głupie uczucie, tak siedzieć, faktycznie się wydaje, że przy ostrym hamowaniu przefrunie sie tyłkiem nad bakiem.... Wtedy nie miałem pojęcia o podnóżkach przy hamowaniu... No i teraz tak sobie myslę, że jeśli ktoś jeździ tylko takim sprzetem, to moze sobie wyobraża, ze na motocyklu turystycznym, albo sportowym ten wysoki "bańkowaty" bak ma zatrzymywać przy hamowaniu?? I że wtedy łatwiej ręce odciążyć?? Nie wiem... główkuję sobie, że w pewnym sensie może byc nawet łatwiej niż np. na moim fazerze, ale - jak zwykle - trzeba by spróbować... :icon_twisted:

pozdrawiam

o--o

Owczar, ostatnio rozmawialiśmy o podejściu do moto. Nie wiesz na czym jedziesz, wsiadasz i czujesz, nie widzisz, motocykl jest przykryty dużym fartuchem. Po pewnym czasie wszystko się układa, motocykl nie ma znaczenia. Czujesz siły - jesteś bezpieczny, hamujesz czujesz siły, luźna kierownica - jesteś bezpieczny.

 

Pozdrawiam..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...]Czujesz siły - jesteś bezpieczny, hamujesz czujesz siły, luźna kierownica - jesteś bezpieczny[...]

Kiedyś Janusz dobrze to określił: na motocyklu siedzisz tak, jakbyś był workiem ziemniaków :banghead: Luźno. Jak komuś tłumaczę, jak brać zakręty (lekko zbocze z tematu), to mówię: rozluźnij ręce; przed złożeniem poruszaj łokciami w górę i w dół jakbyś strzepywał(a) wodę. Dłonie mają być niezależne od reszty rąk, które mają być jak z gumy. Ktoś, chyba Tomek Kulig, pisał, że dosiad powinien być analogiczny do jazdy konnej. Należy "trzymać się" siodła a nie kierownicy. Ręce służą (tylko) do sterowania . Do utrzymania się na motocyklu służy część ciała od pasa w dół. Ot i cała tajemnica.

hikor

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...