Skocz do zawartości

Wypadek motocyklowy - co Cię nie zabije, to Cię wzmocni?


Bandzior
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Wątek kieruję do tych z nas, którzy jadąc motocyklem doświadczyli podobnego nieszczęścia, które zaczyna się gdzieś na twardym asfalcie (aucie, chodniku, etc.), ale -mimo że przeżyliśmy- skutkami zwykle sięga dużo dalej.

 

11 miesięcy wstecz. Zdarzyło się. Wstrząs i obicie mózgu, połamane kości nogi, połamany kręgosłup, niezliczone potłuczenia… święta Bożego narodzenia w szpitalu, podobnie Wielkanoc w obcym łóżku poza domem… :lalag: na dokładkę, wypadek z dnia na dzień pozbawił mnie pracy :lalag: , dziewczyna po pięciu latach znajomości zerwała… smsem :D (podziękowania dla forumowej Ann :) ), a część „przyjaciół” gdzieś się dziwnie zapodziała… :lalag: Kumulacja skutkuje stanem niemalże depresyjnym..

 

Po intensywnym treningu i walka z samym sobą, pół roku później przełamuję bariery, powracam na dwa koła. Jest! znowu życie :D :flesje: Zaczynam przywiązywać jeszcze większa uwagę do bezpiecznego ubioru, stanu motocykla (m.in. najprzyczepniejsze opony) oraz techniki jazdy, analizując najdrobniejsze swoje niedociągnięcia, poważniejsze błędy innych, w tym na filmach z netu.

 

Patrząc z perspektywy czasu wiem, że wypadek mi… pomógł! Zmieniłem się, wzmocniłem od strony mentalnej, mam też wrażenie, że jeżdżę bardziej poprawnie niż kiedykolwiek (czego potwierdzeniem była Pretendent na sierpniowych G.D. :notworthy: ). Test charakteru zdany?

 

A Wy? Jak sobie radzicie / poradziliście z podobnymi sytuacjami, na ile Was to zmieniło i w którą stronę te zmiany podążają, czy mieliście duże problemy z przełamaniem lęku przed jazdą jednosladem... Czy może wręcz przeciwnie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ja jeszcze wsadze kij w mrowisku.

Co jesli Ty wszystko dobrze zrobisz a jakis puszkasz nadal traktuje Cie jak Obcego na ulicy ?

Ja mialem "wypadek" 18 lat temu.

Jechalem jak Pan Bóg przykazal przepisowo, jak nablizej prawej krawedzi jezdni, spokojnie AWO Simsonem 60 km/h i nagle .................. sruuuuuuuuuuu przemknal obok mnie jak przecinak duzy TIR który spowodowal ze jak mnie minal to podmuch stracil mnie do rowu.

I co ????

Od tamtej pory jezdzilem srodkiem jezdni, co jeszcze bardzie wkurzalo puszkarzy i zachowywali sie po chamsku a kiedy ozenilem sie i urodzily mi sie dzieci ...... zaprzestalem nieustannej walki o zycie.

Az do wyjazdu do Anglii :banghead:

3 sprzet w przeciagu 2 lat :crossy: i trzymam sie dobrze i zawsze chetny do wypadów na motrze

Edytowane przez majkelpl

ISRA: 27062
SREU: 614

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm. Po ok. roku chodzenia o kulach wróciłem z powrotem na motocykl :banghead: Co do zmian w jeździe to staram sie lepiej analizować sytuacje na drodze. Wyłapywać niebezpieczne sytuacje i dziwne zachowania. Jeśli chodzi o samą jazde to niestety (stety?? :clap: ) na cbr latam w moim pojeciu dość szybko i dynamicznie ("jak idiota") ale wszystko staram sie robić z głową. Z przełamaniem staru nie było wiekszego problemu. Bardzo chciałem wrócić na moto.

Ale jedno wiem na sto procent. Jeszcze dzisiaj moge zginąć. Bedzie to dzień jak każdy inny i absolutnie nic nie bedzie tego zapowiadało. I na to czy zgine czy nie nie bede miał praktycznie żadnego wpływu. :crossy: Dopiero otarcie sie o śmierć potrafi uświadomić sobie taką myśl. Pozdro for all!!

Ps. Szyne z nogi wyjmą mi za ok. pół roku...

Edytowane przez mati1411
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wątek kieruję do tych z nas, którzy jadąc motocyklem doświadczyli podobnego nieszczęścia, które zaczyna się gdzieś na twardym asfalcie (aucie, chodniku, etc.), ale -mimo że przeżyliśmy- skutkami zwykle sięga dużo dalej.

 

dziewczyna .......... zerwała… :crossy: , a część „przyjaciół” gdzieś się dziwnie zapodziała… :D Kumulacja skutkuje stanem niemalże depresyjnym..

 

 

 

A Wy? Jak sobie radzicie / poradziliście z podobnymi sytuacjami, na ile Was to zmieniło i w którą stronę te zmiany podążają, czy mieliście duże problemy z przełamaniem lęku przed jazdą jednosladem... Czy może wręcz przeciwnie?

 

Jestem z Tobą ,miałem to samo ,pare lat temu. Myśle ,ze to bardzo wzmacnia :)

 

Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dziewczyna po pięciu latach znajomości zerwała… smsem :buttrock: (podziękowania dla forumowej Ann :) )

 

o to akurat najmniej bym sie martwil, przynajmniej zobaczyles ze nie byla ciebie warta i sie dluzej z nia nie meczyles. Poza tym jako takiego wypadku nie mialem. Raz przejechalem dupa po skrzyzowaniu, to mnie nauczylo ze nie hamuje sie przednim na mokrych pasach i żwirku :) Pozdro

Przem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

HEJ

 

Co cię nie zabije to Cię wzmocni.....hmm na pewno tak jest ale przede wszystkim myślę ,że zmieni podejście do naszej pasji.Parę lat temu tez miałem wypadek nie tak poważny jak twój (motorek bardziej oberwał...)pare tygodni i znowu wróciłem na moto.Pierwsze co zrobiłem pojechałęm na miejsce wypadku (studzienka osadzona parę dobrych centów poniżej poziomu asfaltu ,normalka u nas) i przejechałem przez tą feralną studzienkę szybciej niż wtedy :) ,żeby pozbyć się lęku ,taki mój sposób.Przechodząc do sedna sprawy to chyba jak każdy po glebie zacząłem mieć oczy dookoła głowy, baczniej obserwuje poczynania innych użytkowników dróg próbując dmuchać na zimne (oczywiście zawsze wszytkiego się nie przewidzi).Zdałem sobie wtedy sprawę

,że mimo wszystko oprócz umiejętności,dobrego ubioru,dobrych opon etc. potrzebne jest jeszcze troszkę szczęścia....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zaliczyłem jeden wypadek i jeden szlif i trauma pozostaje chociaz ja wole nazywac to trzeżwą oceną sytuacji na drodze.

Ale, to samo, analizowanie swojej jazdy i nagła chęć doszkolenia się, etc :buttrock:

 

aha a tatuaż sie nie starł :) ;)

Edytowane przez Fidel5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czolem!

 

Ja mialem kilka zdarzen z serii "memento mori", jeden szlif z wlasnej winy i jeden w sumie niegrozny wypadek - stluczke z samochodem, nie z mojej winy.

Wydaje mi sie, ze jezdze coraz spokojniej. Juz nie wyprzedzam tak smialo jak na poczatku. Zawsze staram sie byc pewny, czy wyprzedzany pojazd nagle nie zacznie skrecac w lewo lub czy cos z prawej nie wyjdzie na ulice, gdy ja bede wyprzedzal. Sto razy bardziej nerwowo sie czuje, gdy dojezdzam do podporzadkowanej, przy ktorej stoi jakas bryka...

Generalnie jezdze z coraz wieksza swiadomoscia tego, co sie moze stac i to nieco lagodzi ruch manetki, zwieksza dystans od poprzedzajacego samochodu itd.

Ciekaw jestem, czy nie nastanie kiedys taki dzien, ze przyjemnosc z jazdy zamieni sie po prostu w strach...

Poki co, ostrozniej, ale smigam dalej i nie zamirzam przestac!

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dzwonie jaki zaliczyłem z całą pewnoś zmieniłem dotychczasową zasadę "ograniczonego zaufania'

na całkowity brak zaufania do innych na drodze.

I podobnie jak Ty Bandzior skupiam się 100% na jeździe

zamiast podziwiać np dupy w przydrożnych zajazdach :icon_mrgreen:

 

Takie zdarzenie uczy pokory i daje do myślenia,

jednak ani przez moment nie zwątpiłem w motocykle... :crossy:

 

P.S

Moja dziewczyna do dziś nie wie o wypadku :rolleyes:

 

Niechciałbym "wybierać" ... bo Ją jednak też kocham :icon_mrgreen:

Edytowane przez piechur
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość pawelmoto2

HEJ

 

Co cię nie zabije to Cię wzmocni.....hmm na pewno tak jest ale przede wszystkim myślę ,że zmieni podejście do naszej pasji.Parę lat temu tez miałem wypadek nie tak poważny jak twój (motorek bardziej oberwał...)pare tygodni i znowu wróciłem na moto.Pierwsze co zrobiłem pojechałęm na miejsce wypadku (studzienka osadzona parę dobrych centów poniżej poziomu asfaltu ,normalka u nas) i przejechałem przez tą feralną studzienkę szybciej niż wtedy :icon_mrgreen: ,żeby pozbyć się lęku ,taki mój sposób.Przechodząc do sedna sprawy to chyba jak każdy po glebie zacząłem mieć oczy dookoła głowy, baczniej obserwuje poczynania innych użytkowników dróg próbując dmuchać na zimne (oczywiście zawsze wszytkiego się nie przewidzi).Zdałem sobie wtedy sprawę

,że mimo wszystko oprócz umiejętności,dobrego ubioru,dobrych opon etc. potrzebne jest jeszcze troszkę szczęścia....

 

 

a jak ktos np przewrocil sie na zakrecie bo jechal za szybko to po powrocie do zdrowia zalecasz jeszcze szybsze pokonanie zakretu???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze co zrobiłem pojechałęm na miejsce wypadku (studzienka osadzona parę dobrych centów poniżej poziomu asfaltu ,normalka u nas) i przejechałem przez tą feralną studzienkę szybciej niż wtedy ;) ,żeby pozbyć się lęku ,taki mój sposób.

a jak następnym razem zaliczysz glebę bo studzienka będzie bez dekla to dalej będziesz próbował? -potraktuj to jako pytanie retoryczne :clap:

może i jest to jakiś sposób na psychikę ale raczej nie polecałbym go nikomu. Co by było gdyby za pierwszą glebą szła kolejna? Krzyczał byś "na pohybel!” i po cuglach? :)

 

 

Nieee :wink:

 

 

Polecam ćwiczyć technikę a nie iść na żywioł. Pozdro

 

P.S. do autora tematu:

scenariusz jak z filmu ale jak sam widzisz przytrafia się w życiu, choć zanim to się stanie nie wierzymy, że może takie coś przytrafić się właśnie nam. Dobrze, że masz silną psychę i poradziłeś sobie z tym :) . Bo co to za życie bez siodła? Wegetacja... Do zobaczenia na szlaku kiedyś, gdzieś :clap:

Edytowane przez PrzemekB
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

, a część „przyjaciół” gdzieś się dziwnie zapodziała… :buttrock: Kumulacja skutkuje stanem niemalże depresyjnym..

 

Też to pamiętam, a zwłaszcza tych motocyklowych...

 

Hmmm. Po ok. roku chodzenia o kulach wróciłem z powrotem na motocykl :biggrin: Co do zmian w jeździe to staram sie lepiej analizować sytuacje na drodze. ...

Ps. Szyne z nogi wyjmą mi za ok. pół roku...

 

Też roczek o kulach.U mnie jeszcze z 1,5 roczku z prętem.Mamy baaardzo podobne złamanie.

A tak w ogóle ciagnie mnie na sprzęta i cały czas myślę co będzie. Jeszcze nie kupiłem ale już śmigałem na kumpla sprzęcie i ciagle mam ten obraz przed oczami...Być moze to oszukiwanie siebie ale wydaje mi się, że więcej przewiduje.

lewa noga: http://forum.motocyk...__1#entry782383
prawa noga: http://forum.motocyk...__fromsearch__1
...i tak wszyscy umrzemy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamietam , jak ktos madry powiedzial, ze motocyklisci dziela sie na dwie kategorie

 

1. na tych co pod kaskiem maja wlosy

2. co pod kaskiem maja jeszcze cos oprocz wlosow

 

Osobiscie rozszezylem teze i twierdze, ze

 

1. przed

2. i po wypadku

 

Zdarza sie ze ktos jezdzi przez 25 lat jak Ghost Rider i nic. Inny pojezdzi pol roku i nawet nie ze swojej winy ma dzwona, kierowca kaatamarana wymusil pierszenstwo- Wypaadek b. wplywa na styl i predkosc przemieszczania sie z punktu A do B.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też roczek o kulach.U mnie jeszcze z 1,5 roczku z prętem.Mamy baaardzo podobne złamanie.

A tak w ogóle ciagnie mnie na sprzęta i cały czas myślę co będzie. Jeszcze nie kupiłem ale już śmigałem na kumpla sprzęcie i ciagle mam ten obraz przed oczami...Być moze to oszukiwanie siebie ale wydaje mi się, że więcej przewiduje.

Masz rację z tym przewidywaniem, zdecydowanie.

Najpierw przewidywałem, gdzie w ruchu ulicznym się mogę zatrzymać, gdy po dojściu o kulach do garażu, koledzy pomagali wsiąść na moto (brak podparcia w jednej nodze, ale biegi się zmieniać dało). Świadomość, że ze swoimi uszkodzeniami kategorycznie nie_wolno_mi w nic uderzyć, wyraźnie wspomogła wyobraźnię.

Tak czy owak, rehabilitacja na motocyklu - w granicach zdrowego rozsądku - działa! :icon_mrgreen:

 

Z łokciowymi chodziłem niespełna 8 m-cy, pręt do wyjęcia za rok, tylko "rzeźnicy" chcą mi jakieś blachy w szyjny wkładać :biggrin:

 

Ale jedno wiem na sto procent. Jeszcze dzisiaj moge zginąć. Bedzie to dzień jak każdy inny i absolutnie nic nie bedzie tego zapowiadało. I na to czy zgine czy nie nie bede miał praktycznie żadnego wpływu. :( Dopiero otarcie sie o śmierć potrafi uświadomić sobie taką myśl. Pozdro for all!!

100% racji ;) :rolleyes: :icon_exclaim:

Widzę przerabialismy to samo.

 

Dlatego staram się wykorzystywać każdą jego chwilę, jeśli to możliwe-jeżdżąc. Nie czekając nie wiadomo ile, chcę spełnić swoje marzenia, stąd... w przyszłym sezonie pojawiam się na torze. Bo twardym trzeba być, a nie...

Edytowane przez Bandzior
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...