Skocz do zawartości

Pierwszy raz na moto


Z3US
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Pierwsze konkretne "kroki" postawiłem na ogarze 200. Pamiętam, że przywieźliśmy go jak już było ciemno więc nie pojeździłem sobie. To był czwartek, więc jutro do szkoły .(Na lekcjach nie mogłem wytrzymać, cały czas myślałem o pierdopędzie.) W końcu jak wróciłem do domu, postanowiłem go odpalić. Tylko jak!

 

Nikogo kto by mi mógł pomóc odpalić to ustrojstwo nie było. W końcu po chyba z 50 próbach pchania, kopania doszedłem do tego jak odpalić. No iii...

... JAKAŻ BYŁA MOJA RADOŚĆ JAK ODPALI. i te myśli (łoo jak to zapie*dala). Pół dnia jeźdźiłem.

 

Byłem rozważnym dzieckiem, więc na 3 odważyłem się dopiero przełączyć po pierwszym dniu nauki :icon_mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanim sam zacząłem śmigać to kierowałem i "gazowałem" na Komarku a Tata siedział za mną i czuwał... Dość często tak jeździliśmy i miałem wtedy może z 10 lat... Jak już miałem 11 to powoli sam zaczynałem jeździć ! :icon_mrgreen: Ale to jeszcze miałem trochę za mało siły w ręku i szarpał przy ruszaniu bo nie mogłem płynnie puszczać sprzęgła ! :) A dodatkowo zmiana biegów też była ciekawa, jako że tak jak w moim aktualnym Simsonku, biegi są "w ręce" ! :)

 

A co do jazdy czymś więcej niż 50 cm3 to na 250 cm3 na kursie, a po kursie na mojej 750 cm3... :D Ale to już osobne historie... :)

 

tak to juz jest jak raz sie przejedziesz to zakochasz sie na zawsze:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uczylem się jezdzid na dziadkowym Romecie :lalag: jakieś 3 lata temu albo i nawet 4, pamiętam że najgorsza byla do opanowania jedynka ale jak juz wbilem jedynke to balem sie wrzucic 2 bo byla dla mnie za durza predkość :( ale po godzinie smigałem już tyle ile fabryka dałą :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dostałem od ojca motorynkę w wieku 8 albo 9 lat, jeździłem sobie po boisku okrążając bramki. Było kilka wywrotek o ile dobrze pamiętam ale przy zatrzymywaniu a nie ruszaniu :banghead: Później dzięki matce kilka lat przerwy aż do 13 roku życia i simsona sr50, nauka jazdy od początku ale wrażenia z "podróży" pozostaną do końca życia, coś niesamowitego. Nagle poczucie takiej niezależności i wolności, mogę jechać gdzie chcę... Pamiętam te dni kiedy odpalałem simka i robiłem sobie małe tripy które polegały na wyjeździe rano i wróceniu wieczorem-trasa obierana spontanicznie a powrót do domu na zasadzie pytań do przypadkowo spotkanych osób. Niestety na aprilie nie mam prawka więc takie przygody i dłuższe trasy asfaltem muszą poczekać do marca

Edytowane przez SuleY
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

na komarze: najpierw wykład, co jak i gdzie, pozniej babcia biegnąca obok mnie z wrzuconą jedynką (w ręce) i puszczała sprzęgło - w wieku wczesnej szkoły podstawowej nie miałem wystarczająco siły. Pozniej juz się latało normalnie. Jak pierwszy raz wrzuciłem 2 bieg, to darłem się na całą wiochę z radości.

 

na motocyklu: kursowa honda cb 250 - wykładzik co gdzie i jak i magiczne słowa: przejedź się - poszło bez najmniejszych kłopotów

 

moja sevenka - pojechałem z ojcem oglądać ją, spodobała mi się bardzo i chciałem się przejechac. sprzedający nie bardzo chciał dać karniaka, szczególnie, że w tym samym dniu odebrałem prawko. Ja również byłęm przerażony tą pojemnością, po tym co się naczytałem na forum :-) Jedynka, sprzęgło minimalnie gazu i spokojna jazda...

 

aż zniknąłem z oczu tacie i sprzedającemu, dodałem trochę gazu i poczyłem w tym momencie, że to MUSI być mój motocykl.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WSK,wyciągnołem moto z szopy dziadka które stało 6 lat nie używane.W ruch poszła piłka do metalu i fuma pozbyła się garderoby do minimum.Następnego dnia przebiegłem z nią dobre kilka kilometrów zanim odpaliła,a potem to były same gleby na łące bo wydawała sie cholernie ciężka i nieporęczna.Po tygodniu była już moja,pomału zaliczałem polne drogi.Potem już legal,motorynka na kartę ale nie zrobiła takiego wrażenia jak Wsk z szopy dziadziunia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz na motorynie i wiedziałem gdzie biegi,jak sprzegło itp wiec bez wiekszych problemów.Pozniej były Jawki, troche na nieswoim enduro.

Ale jak przesiadłem sie kilka lat poxniej na pierwszego dorosłego sprzeta GS'e to pierwsze wrazenie było "to na zakrętach jedzie prosto!!" hehe. Ale do wszytskiego sie doszło z biegiem czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Jako pasażer, w podstawówce Ogarem po polu...

2. Jako pasażer, LO, MZ 250 najpierw ruszenie z dęba potem pogoń za królikiem po polnej drodze... powiedziałem. że więcej już z nim na motor nie siądę ;)

3. Pierwsza prawdziwa-samodzielna jazda na kursie Yamahą 125...

4. Po drodze MZ 251, Yamaha 250, Yamaha YBR125, Daelim 125 :wink:

5. Pierwsza samodzielna jazda na mojej Virażce w pełnym rynsztunku... Najpierw mało co nie walnąłem w płot, potem uślizg na skrzyżowaniu i inne takie małe przygody ;) Teraz czekam na sezonik coby naprawdę zacząć jeździć :icon_mrgreen:

:p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy każdy z was jak jechał pierwszy raz na moto to odrazu jechał "dobrze" (nienajlepiej bo wprawe ma sie później, ale czy tak jagby wiedzieliście co macie robić ?) ?

Bo ja tak, dzisiaj kolega dał mi się garnąć na romecie pony 301 i mnie sie pytał czy ja napewno nie umiem jeździć :icon_mrgreen:

spoko,kupe mialem w gaciach,wydawalo mi sie ze umiem tylko prosto,a przez zakret to najchetniej bym zeszedl i przeprowadzil,potem powoli przestalem zsiadac przed zakretami i jakos poszlo,pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

:cool:

1. 2006 - jako pasażer pierwszy raz na dystansie kilku km + przebijanie się przez miasto. Było super - andrenalina mocno skoczyła.

2. 2007 - na dopiero co zakupionej SV - po pierwszych kilu metrach, parkingówka. Przerażenie kompletnym brakiem umiejętności :cool: :crossy: :flesje:

Wiedzieć TEORETYCZNIE, że się nic nie umie, to coś zupełnie innego niż dowiedzieć się o tym PRAKTYCZNIE .

Dwa dni później zaczęly się pierwsze jazdy na kursie kat.A. Niedługo zacznie się Pro-Motor .

Edytowane przez Kirek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw jako pasażer w wieku ok 12 lat na simsonie potem przerwa przerwa i rok temu hornet. Musialem przejechac z serwisu do domu ok 10 km bez umiejetnosci i bez prawka. Pierwsze co to mysl zeby sie tylko nie wywalic. Jechalem moze z 60 kmh a wydawalo mi sie to jak 1000 pewno co niektorzy mieli ubaw ze ktos jedzie 60. Potem praktyka i 'opanowana' masa i moc. Nastał czas kursu na prawko, koles dał mi yamahe 250 i na miasto. W hornecie z gazem trzeba obchodzic sie lagodnie a 250 to uuuu ruszam daje mu tak lekko a on nic troche wiecej tez nic dopiero jak odkrecilem na maxa cos pojechalo. Wtedy doszlo do mnie jaka jest przepasc miedzy motorami pokroju 250 a 600.1000 nie mialem okazji jechac wiec pewno tez jest ogramna róznica.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze moje kroki stawiałem na rusku brata (K-750) jakieś 5 lat temu. Ale wtedy to było kręcenie się w kółko po działce. Później to był kurs na kat. A (MZ 150) i równolegle trochę dalsze wypady (poza obręb działki) na Uralu brata. No a potem to już własny Dniepr. Ogólnie zaczynałem od razu od ciężkiego motocykla (230 kg) ale, że nie ma strachu, iż po odkręceniu manetki wyląduję na plecach :biggrin: to było łatwiej

 

Piter

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...