Skocz do zawartości

Anglia 2005 - moja wyprawa :)


ukasz
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

No i jestem na miejscu :D Siedze wlasnie w bibliotece w miasteczku Witney. Suzi spisala sie na trasie doskonale i nie zawiodla mnie ani razu... co wiecej - mimo przejechania 1500 km po Europie nie wciagnela praktycznie nic oleju 8O Drobne klopoty pojawily sie juz po dojezdzie na miejsce, ale o tym za chwile...

Jak juz wczesniej napisalem, w srode udalo mi sie szczesliwie dojechac do Hamburga, uzyskujac na dodatek calkiem niezla predkosc przelotowa i mieszczac sie ze spalaniem ponizej 6,4 litra :P Nastepnego dnia wyruszylem do Cuxhaven, skad mialem zlapac prom... tym razem nie poszlo juz tak gladko. Na szczescie wyruszylem sporo wczesniej przed wymaganym czasem zameldowania sie w porcie - nie dysponowalem zadna dobra mapa i jechalem troche na dziko, majac nadzieje, ze drogi beda dobrze oznaczone i poradze sobie przy pomocy drogowskazow ;) Za Hamburgiem byl akurat remont autobahna, troche sie zakrecilem, polowa zjazdow zamknieta, objazdy jakies... no i pomylilem droge... Podejrzen co do pomylki nabralem nieco za pozno - zatrzymalem sie na poboczu obok samochodu jakiegos Austriaka i zapytalem go, czy wie gdzie mniej wiecej sie teraz znajdujemy - na to on wyjal z samochodu mape i pokazal lokalizacje mniej wiecej 100 km na polodnie od Hamburga... Cuxhaven lezy 150 km na polnocny-zachod od tego miasta - mozecie sobie wyobrazic moje przerazenie - bilet na prom zarezerwowany, wszystko oplacone i przygotowane, a ja stercze akurat 250 km od miejsca przeznaczenia i nie mam juz zielonego pojecia jak tam dojechac - a czas goni i to ostro. Szybka decyzja - wskoczylem na motocykl, autobahna, lewy pas i powrot z powrotem do Hamburga. Predkosc podrozna nie spadala ponizej 180 km/h a tam gdzie tylko sie dalo suzi leciala 220 - wiecej nie bylem w stanie wytrzymac, lezac na tankbagu, sporo poza zasiegiem ochronnym przedniej szyby ;) Calkiem niezly wynik, biorac pod uwage, ze miala na sobie ilosc bagazu jaka moznaby wypelnic nieduzy samochod pewnie ;) Pod Hamburgiem zjechalem na stacje benzynowa, gdzie napotkalem Dunczyka na Transalpie - co jak co, ale spotkany na szlaku motocyklista zawsze pomoze :) Szybka gadka, namierzyl na GPSie gdzie jestesmy, nastepnie dal mi swoja mape, bo jak powiedzial - on juz prawie jest u celu, a mi na pewno bardziej sie przyda ;) (btw. jechal do Lubeki a stamtad mial sie udac do Finlandii - to jest wyprawa :)) - no i pokazal dokladnie ktoredy powinienem jechac. Skok na autostrade i kolejne dwie godziny wariackiej jazdy - zwlaszcza, gdy trzeba bylo zjechac na zwykla dwupasmowke, ktora ciagnela sie przez ponad 90 km do samego Cuxhaven - tu z kolei uratowalo mnie dwoch Irlandczykow na motocyklach - gdy wyprzedzalem kolumne samochodow, tnac jak glupi lewym pasem na zakazie wyprzedzania i podwojnej ciaglej, jeden z nich zauwazyl mnie w lusterku, wyjechal i zaczal machac, zebym sie schowal za samochody... posluchalem i dobrze zrobilem, bo kilka samochodow dalej jechal radiowoz - dostalbym taki mandat, ze moglbym zrezygnowac z podrozy pewnie...

Do portu zdazylem zajechac akurat na czas :) Stojac w kolejce do promu poznalem kilka osob, ktore motocyklami rownie obladowanymi jak moj rowniez udawaly sie na Wyspy :) Fajny klimacik, rozmowy, wymiany doswiadczen, wypytywania o cel podrozy, itp. :) Na promie mialem zarezerwowana kabine podwojna, dzielona, ale nikogo mi nie dorzucili - bylem wiec zupelnie sam :) Wyspalem sie za wszystkie czasy, po tej dzikiej jezdzie poprzedniego dnia i w piatek w poludnie wyjechalem w Harwich :D Co krok rozmieszczone znaki "Drive on left" przypominaly o koniecznosci przestawienia sie na lokalne, dziwne zasady ;) Nie mialem z tym wiekszych problemow, aczkolwiek wciaz czuje sie nieco dziwnie, gdy jade dwupasmowka, lewym pasem, a z naprzeciwka zza zakretu cos wyjezdza... trzeba pohamowac w sobie odruch zjechania na prawo ;) No i wjazd na ronda z lewej strony... tez nieco dziwnie, ale nie pomylilem sie jeszcze ani razu :) (jak sie kiedys pomyle, to pewnie bedzie to ostatni moj post na tym 4um ;) ). Poznym popoludniem trafilem do celu mojej podrozy - miasteczka Witney, za Oxfordem. Na miejscu po raz kolejny uratowala mnie zyczliwosc braci motocyklowej. Bladzilem mniej wiecej pol godziny szukajac ulicy, na ktorej mial mieszkac moj znajomy - gdy spotkalem stojacego w korku Anglika (tak, tak, tu jest kulturka... w wiekszosci ;) ) - na moje pytanie odpowiedzial krotko: "Follow me!"... no i dowiozl mnie pod same drzwi :) Jeszcze krotka gadka, podziekowania, kolejne pytania o cel podrozy... ludzie tutaj sa naprawde fajni :) Zreszta po drodze tez kilkukrotnie korzystalem z pomocy miejscowych motocyklistow, ktorzy zawsze bardzo chetnie wskazywali mi droge :)

Znalazlem lokum w ktorym moge przeczekac kilka dni i poszukac sobie roboty... jest dobrze. Ale glupie pomysly mnie nie opuszczaja :) W sobote wieczorem siedzielismy ze znajomym przed domem, rozmowa zeszla na temat muzyki... ni stad ni zowad dowiedzialem sie, ze Pink Floyd graja dzisiaj w Londynie 8O Troche jestem nie na czasie z takimi informacjami ze wzgledu na wczesniejsze przygotowania do wyjazdu, egzaminy, itp. :oops: Niemniej reakcja byla natychmiastowa - 15 minut pozniej siedzielismy obydwaj na motocyklu i jechalismy w kierunku Londynu, majac nadzieje, ze uda nam sie chociaz z daleka uslyszec na zywo "Wish You Were Here" ;) No i tutaj daly o sobie znac kaprysy suzi... jechalo sie ladnie i bez problemow, ale mala nagle zgubila wolne obroty... wystarczylo, ze zatrzymalem sie przed swiatlami i zdjalem reke z gazu a motocykl gasl :( :( :( Przestraszylem sie, ze po drodze moze nas spotkac jakas grubsza awaria, nie chcac ryzykowac postoju gdzies w nocy na autostradzie w obcym kraju zawrocilem z powrotem do domu... koncert nas ominal :( :( Jeszcze tej samej nocy zdjalem z motocykla owiewki... wlasciwie nawet nie skonczylem tego robic gdy suzi nagle z powrotem odzyskala wolne obroty jak gdyby nigdy nic sie nie stalo 8O "To byl znak, ze nie mielismy tam jechac tego wieczora..." - zawyrokowal qmpel :roll: Btw. wielkie dzieki dla MlodegoVFR ktoremu w nocy zawracalem glowe przez telefon... troche spanikowalem chyba ;) Wczoraj posmigalem po okolicy, wolne obroty sa ok, czasami gdy przechyle motocykl na boczna stopke zdaza sie ze spadaja troche, ale silnik nie gasnie i jest ok. W czasie jazdy wszystko pracuje rowno, ladnie i bez zadnych niespodzianek... mam nadzieje, ze tak zostanie, bo mala musi nakrecic jeszcze ladnych kilka tysiecy km po Europie w te wakacje :D

Troche sie rozpisalem... aha, roboty jeszcze nie mam, ale ustawilem sie juz na jakies interview, ofert troche jest, przegladam, wypelniam application forms i moze cos z tego bedzie... jak nie, pewnie uderze gdzies dalej... albo cos wymysle... na razie sie nie przejmuje za bardzo. Odezwe sie niedlugo.

Pozdro dla wszystkich i udanych wakacji zycze.

 

PS. Jak ktos jest w okolicy, to dajcie znac... albo sms na moj polski nr kom (ciagle aktywny :) ), albo moj numer w UK:

07871552519, posmigamy razem po tym dziwnym kraju ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powodzonka życzę

a roboty w jakim sektorze poszukujesz?

zostajesz tam na dłużej czy raczej tylko wakacje?

Zestaw naprawczy zacisku hamulcowego Brembo BMW R850 R1100 K1200 K100 K1 K1100

https://allegro.pl/oferta/zestaw-naprawczy-zacisku-brembo-przod-bmw-r-1100-850-k-1200-gs-r-rs-s-rt-lt-14830948090

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Ja aktualnie odpoczywam w malym miasteczku w Niemczech niedaleko Hannoveru

Kawa spisuje sie dobrze i przy moim spacerowym tempie (okolo 110 - 130 czasem ) pali bardzo malo 4,5l

W drodze do mojego aktualnego miejsca postoju mialem okazje pojezdzic bocznymi gorskimi drogami - super jazda.

Jutro czeka mnie najgorszy etap bo musze dojechac do Londynu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie :D

Dzisiaj rano mialem interview w McDonaldzie no i zaproponowali mi robote ;) O 15 ide tam znowu podpisac jakies papiery i niedlugo zaczynam prace przy produkcji hamburgerow i innych takich, hehe. Kasa moze nie za duza, ale na benzyne starczy spokojnie no i mieszkanie maja mi zalatwic, takze najblizsza przyszlosc zapowiada sie wcale niezle ;)

Wczoraj wyskoczylem na wycieczke do Londynu... zwiedzilem na moto praktycznie cale miasto, wlakac sie od swiatel do swiatel... korki masakryczne, ale miejscowi motocyklisci, skuterzysci i rowerzysci niewiele sobie z tego robia smigajac ktoredy tylko sie da.... zupelnie inaczej niz w mniejszych miasteczkach, gdzie, jak zauwazylem, wszyscy raczej grzecznie stoja i czekaja na swoja kolej. Kierowcy puszek bardzo uprzejmi i grzecznie zjezdzaja na bok robiac miejsce. Dodatkowo udalo mi sie wczoraj uzbierac mandatow na 200 funtow w sumie :mrgreen: Na dodatek prawie caly czas padal deszcz. Generalnie nie zamierzam juz raczej wracac do Londynu, o ile tylko nie bede mial tam czegos wyjatkowo pilnego do zalatwienia :( Nakrecilem jakies 300 km, z czego ladnych kilkadziesiat km zupelnie bonusowo, poniewaz wracajac zabladzilem w oxfordzie i smigalem prawie dwie godziny po okolicy zanim znalazlem droge do Witney... na miejsce przyjechalem pozno w nocy, dzien byl pelen wrazen... moze niekoniecznie samych pozytywnych, ale zawsze :mrgreen:

Rozkleil mi sie wczoraj na nogawce kombinezon przeciwdeszczowy z PCV Louisa :( Nie wiecie moze czym da sie to posklejac, zeby znowu bylo ok? Bo pogoda tu naprawde beznadziejna i kondon sie przydaje bardzo czesto.

Na dniach zaczynam robote, mam harowac przez 5 dni w tygodniu, a w miedzyczasie smigam oczywiscie ile tylko sie da... przy tutejszych zarobkach nie ma co sobie zalowac benzyny ;) Mam juz kilka niejasnych planow :( zobaczymy co z tego wyjdzie. Suzi wciaz spisuje sie dzielnie i nic a nic nie marudzi :( Poniewaz juz sie urzadzilem jako tako, wiec zostaje do wrzesnia... nie wiem dokladnie do kiedy, zalezy od terminow egzaminow poprawkowych, oraz od tego kiedy bedzie mi sie chcialo wracac do Polski (nooo, chyba ze np. nie wypuszcza mnie stad za niezaplacone mandaty, hehehe) :mrgreen: :mrgreen: Dalsze relacje zapewne wkrotce.

3mcie sie :P

pozdro!

 

PS. Cabaneiro - Dzieki za namiary na Ace Cafe, ale za cholere nie moge znalezc ulic, ktore mi podales na zadnej mapie Londynu :roll: Moglbys opisac jakos dokladniej jak tam trafic od strony Oxfordu? Thx!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dojechalem wczoraj wieczorem, w sumie caly dzien w deszczu :-x

Motor spisal sie swietnie.

 

Niestety dzisiajeszy dzien jest juz zje...ny przez zamachy terrorystyczne

nawet nie odpalam motoru bo na ulicach jest koszmar.

 

Co do ace cafe to narysuje ci jak tam dojechac jest to niedaleko acton town Mozna sie tam skumac :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PROC: to jak mozesz to podaj konkretne namiary i kiedys sie tam zgadamy, bo chcialbym zobaczyc to miejsce :D Fajnie, ze dojechales bez przeszkod, oby tak dalej :)

Ja jutro zaczynam robote, czasu na smiganie pewnie nie bedzie juz tak duzo, ale w kazdy wolny dzien zamierzam nawinac ladnych kilkaset km po wyspach... jak juz wspominalem, wacha w porownaniu do zarobkow kosztuje naprawde grosze i mozna bedzie poszalec :mrgreen: Pogoda caly czas niepewna, ale ostatnio jakby wiecej slonca sie pokazywalo, mam nadzieje, ze dalej bedzie tylko lepiej ;) 3mcie sie!

pozdro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no robic w angli i tankowac to sama przyjemnosc godzina pracy to od 5l paliwa a u nas 1l

 

ukasz odemnie do ace jest na prawde kawalalek drogi mozemy sie zgadac na actonie lub elingu i razem tam podjechac,

 

jak bede mial chwile to i tak zrobie ta mapke i napisze dokladny adres

 

a no i cholerni glupio mi jezdzic po lewej stronie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi tez ciagle glupio, ale nawinalem tutaj juz cos ponad 500 km i powoli wchodzi mi to w nawyk... juz sie boje co bedzie po powrocie na kontynent :mrgreen: (chociaz szczerze mowiac ostatnio skrecajac w prawo na skrzyzowaniu przykleilem sie do prawego kraweznika i o malo co nie wycialem czolowki :roll: )

Hmm, ode mnie do Ace bedzie pewnie nieco dalej (jakies 110 km mi wyszlo gdy ostatnio jechalem do Londynu), nie wiem jeszcze dokladnie jak bede mial tu ustalone godziny pracy i dni wolne, ale spox, wczesniej czy pozniej na pewno cos sie wykombinuje :D Zgadamy sie jeszzce na 4um, a noz ktos jeszcze sie dolaczy do spotkania :)

 

pozdro!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no ja do Ace mam okoo 10 min drogi :D

 

Kurcze byl ktos na autostradzie M4(chyba ;) ) w kierunku Londynu

Jest tam pas BUS Line - tylko dla Taxi autokarow i... Motocykli ;)

Akurat pracuje teraz kawalek za londynem i w tym tygodniu bede tam codzennie jezdzil - super sprawa :D

 

Ogolnie na razie jest pozytywnie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj w robocie mialem dzien wolny, wiec umowilem sie z moja dziewczyna, ktora pracuje w Minehead, ze ja odwiedze :D Do przejechania w jedna strone - wg. wytycznych z sieci - mialem nieco ponad 200 km. Pobudka o 5:30 (niemaly wyczyn, biorac pod uwage, ze pakowac sie zaczalem o 1 w nocy a spac poszedlem o 2) i o 6 jestem juz na trasie... troche niewyspany, ale co tam...:D Przy okazji kilkukrotnie udaje mi sie zgubic droge, bladze, wskazowki z netu jednak wcale nie sa takie dokladne, troche czasu mija, zanim oswajam sie na dobre z mapa ;) Na dodatek raz laduje sie na droge "po europejsku", znaczy sie na prawy pas... moje szczescie, ze godzina wczesna, ruch nieduzy i nie ma zadnych chetnych do czolowki :mrgreen: W Bridgewater zjezdzam z autostrady i do przejechania pozostaje mi kilkadzisiat km kretymi,waskimi, wiejskimi drogami. Zakrety naprawde ciasne i ostre, na dodatek ruch juz dosc spory, wiec tego odcinka nie wspominam najlepiej... W koncu dojezdzam na miejsce, jest godzina 9:15... czas raczej kiepski, chyba ze wziac pod uwage wspomniane wczesniej okolicznosci lagodzace, oraz ladnych kilkadzisiat km, jakie nadrobilem gratisowo szukajac drogi :D W Minehead spedzam troche czasu, zwiedzamy miasto, po czym zabieram dziewczyne i poznym popoludniem wyjezdzamy do Taunton z zamiarem poszwedania sie po miescie i ewentualnie odnalezienia jakiegos kina ;) ...kolejne kilkadziesiat km wiejskimi serpentynami, znowu mam troche problemow z orientacja w terenie ale nie jest juz tak zle jak podczas porannego odcinka. W Taunton lazimy po centrum, po czym jedziemy do kina ktore znbajduje sie w poblizu autostrady - jest godzina 19:30, wybieramy sie obejrzec "Wojne Swiatow". Po filmie - z powrotem do Minehead, do osrodka wypoczynkowego w ktorym pracuje Karolina - jestesmy na miejscu nieco przed 23... przed 2 rano musze sie zwinac z tego miejsca, poniewaz do tej godziny powinienem zdac na bramie przepustke, jaka udzielono mi na caly dzien pobytu. Jest to problem o tyle, ze oczy same mi sie zamykaja, spalem tyle co nic, a dzien byl naprawde wyczerpujacy...nawinalem jak do tej pory prawie 400 km a ponad 200 jeszcze przede mna. Pakuje swoje rzeczy i staram sie zapamietac trase powrotna... jest juz ciemno i nie bedzie jak spogladac na mapnik w czasie jazdy. Walcze z ogarniajaca mnie sennoscia - zdaje sobie sprawe, ze zwlaszcza na autostradzie moze byc naprawde ciezko utrzymac powieki w gorze... no nic, sprobujemy... kombinuje jeszcze, czy nie daloby sie wcisnac jakos pod kask sluchawek i puscic jakiejs muzyki dodajacej nieco energii, ale nic z tego - kask jest spasowany idealnie z moja glowa i zadne dodatki nie wchodza w gre... trudno. Pozegnanie i krotko po polnocy opuszczam Minehead... a wlasciwie probuje opuscic, bo pojawia sie kolejny problem. Mam pusty bak, a miejscowe stacje benzynowe - jak sie okazuje - sa zamykane na noc 8O Taaak, ten kraj jeszcze nie raz mnie pewnie zaskoczy swoimi zwyczajami... Odnajduje stacje tesco, ale o tej porze mozna jedynie placic karta. Pech chce, ze dysponuje jedynie gotowka, wiec sprawa wyglada raczej kiepsko... ze stacji wychodzi akurat dwojka pracownikow, mowia, ze wszystko jest juz zablokowane i nie moga mi pomoc, ale jezeli chce, moge pojechac za nimi to pokaza mi jedyna czynna stacje w okolicy... po raz kolejny uratowany dzieki zyczliwosci tubylcow :D Zalewam w koncu bak do pelna, wracam na obrany szlak i jade, probujac na kazdy sposob podtrzymac koncentracje i zwalczyc chec przymkniecia oczu "tylko na chwilke". Predkosc podrozna raczej nieduza, znowu mnostwo ostrych zakretow, na dodatek od czasu do czasu zyczliwi katamaraniarze nadjezdzajacy z przeciwka oslepiaja mnie walac po oczach dlugimi... zwykle mija ladnych kilka sekund zanim idioci zdaza sie przeloczyc na swiatla mijania, o ile wogole chce im sie wykonac taka skomplikowana czynnosc. Na autostradzie jest juz lepiej, odblaski na asfalcie prowadza jak po sznurku jadacy w ciemnosciach motocykl, wiec odkrecam gaz nieco bardziej, klade sie na tankbag... byle tylko nie zasnac, jeszcze zaledwie 150 km... w koncu zjazd z autostrady i kolejny odcinek lokalnymi drogami. Tu znowu prawa reka musi nieco odpuscic, nie wszystkie zakrety sa zaznaczone odblaskami jak nalezy, refleks tez juz nieco ponizej sredniej, pobocza nie wygladaja zachecajaco... w koncu o 2:30 dojezdzam do domu... wstawiam motocykl do garazu, zrzucam kombinezon i padam na lozko... to byl zdecydowanie dobry dzien :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...