Skocz do zawartości

Kontrola policji.


Vatzeque
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Łysy no teraz to mi już wszystko opadło, jednak w policji nadal pracują tęskniący za rozumem. Żeby nie napisać dyletanci i debile.

 

Yuby, jesteś moderatorem.

Jako takiemu pewne zachowania na Forum nie przystoją.

 

moderować

1. czuwać nad właściwym przebiegiem dyskusji; sterować, kierować dyskusją;

2. łagodzić napięcia pomiędzy ludźmi

Edytowane przez Zbycho
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yuby, jesteś moderatorem.

Jako takiemu pewne zachowania na Forum nie przystoją.

 

moderować

1. czuwać nad właściwym przebiegiem dyskusji; sterować, kierować dyskusją;

2. łagodzić napięcia pomiędzy ludźmi

 

A kim Ty **** jesteś, żeby Go pouczać?? :D

Zbycho ostatnio zauważyłem, że piszesz jakoś inaczej :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brak wyobraźni cechuje nasze społeczeństwo :sad: .

 

Forumowiczu, wsiadam na motocykl z osobą szkoloną bez żadnych oporów. Wcześniej każda osoba przechodzi etap szkolenia na placu manewrowym. Szkolenie na wyłączonym z ruchu innych pojazdów placu obejmuje również naukę jazdy z pasażerem. Pierwsze lekcje w ruchu drogowym odbywają się na ulicach o minimalnym natężeniu ruchu. Później poruszamy się po drogach o większym natężeniu ruchu, a nawet (tego to już Twoja wyobraźnia nie ogarnie) na drogach poza terenem zabudowanym.

Ponieważ nie rozumiesz dlaczego tak szkolimy, za zupełną darmochę Ci wyjaśniam, w sumie powtarzając słowa wcześniej wypowiadających się. Kontrola pozycji motocyklisty, kontrola techniki zmiany i redukcji biegów, kontrola sposobu wprowadzania motocykla w zakręt (świadomy przeciwskręt, czy nieświadomy), wreszcie możliwość reagowania w pewnych sytuacjach awaryjnych. Nie mogę zaufać "walkie talkie", że kursant prawidłowo zareaguje na moje komendy. Poza tym, jeśli miałbym obawy poruszać się z kimś na motocyklu, to byłby sygnał, że kursant nie jest jeszcze gotowy na jazdę w ruchu drogowym.

Poza tym, czy jazda z pasażerem to taka trudność? Jeśli instruktor jest pasażerem, który nie przeszkadza w prowadzeniu motocykla, to osoba szkolona nie odczuje jego obecności.

 

Ostatnio usłyszałem podobne słowa jak Twoje, od instruktora - debila. Tak, dokładnie instruktora debila. Jak wróciłem z miasta na plac manewrowy, instruktor z "konkurencyjnej" szkoły mówi mi, że nie wsiadłby na pozycję pasażera z kursantem, a wskazując palcem na swojego ucznia, stwierdził że z tym szczególnie. Po czym pojechali na miasto - na dwa pojazdy.

 

Mamy wysyłać kursantów na naukę w ruchu drogowym jak mięso armatnie?

Pozdrawiam, Daniel Piecychna
Szkolenia motocyklowe w Lublinie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem że paliwo jest drogie i jazda na dwa sprzęty kosztuje moi drodzy instruktorzy. Powiem tak, jak moja żona uczyła się śmigać na moto to jadać za nią widziałem wszystkie błędy które popełniała. Niestety nie jestem taki odważny,zdolny i przenikliwy na drodze aby śmigać z nią na jednym moto - ucząc jej techniki jazdy. Na szczęście moi znajomi oraz instruktorzy z którymi ostatnio na ten temat rozmawiałem ,mówią krótko- cięcie kosztów.

Jak się któryś kiedyś z was porządnie wypier..li z kursantem to na pewno zmieni "technikę" jazdy :banghead: .

ps.wystarczy jak jakaś puszka wymusi i młody za późno zareaguje, no chyba że wszechmocny na tylnej kanapy klamkę zaciśnie.

Choć ja zawsze uczyłem żonę że śmiga się na moto w ten sposób aby nie trzeba było "awaryjnie hamować". No ale jak zwykle same miszcze się już wcześniej wypowiedziały, szkoda że nie widzieliście tego instruktora z Żor co widuję i z placyku koło lotniska wlecze się ze swoim kursantem na jednym moto. Jaka technika, wyglądają jak na osiołku, wlecze się z nim 40km/h, ach ten przeciwskręt, ta pozycja ja do dzisiaj tego nie potrafię :blink: .

Edytowane przez łysy31
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja bym nie wsiadl na moto jako plecaczek z kursantem. Trzeba miec jaja. Jak robilem prawko to sobie konkretnie radzilem, bo wczesniej jezdzilem bez plasticzku, dokument potrzebny mi byl dla spokoju. Z instruktorem nie raz dzidowalismy po miescie, on na r6, ja na piździku ybr 250 ;).Ale ze mna szkolili sie ludzie, którzy przychodzili i nie bardzo wiedzieli jak za to sie zabrać. Widziałem 2 laski i jednego kolesia, którzy po zatrzymaniu nie potrafili utrzymać motocykla i upadali, po prostu stojąc. U lasek zreszta typowe parkingówki często widzę. Jedna z lasek w mieście nie chciała jeździć szybciej niż 30km/h, bo dla niej wydaje się okropnie szybko i nie nadąża :D.

A nie wyobrażam sobie, żeby instruktor 90kg wsiadł na plecaczek do laski 50kg. To chyba niewykonalne ;)

 

Nie doceniasz instruktorów, :notworthy: ja miałem jazdę (plac), na której instruktorka (ca. 50 kg) zabrała mnie jako plecaczka (110kg) GS500 - poprosiła tylko żebym się nie bujał na zakrętach bo się wyłożymy :biggrin:. Prezentowanym ćwiczeniem było hamowanie z redukcją biegów które ciągle robiłem źle :mellow:.

Jako kursant jeździłem dramatycznie źle - myślę że byłem zakałą szkolenia :happy: - nawet w kask dostałem 2 razy na mieście. :bigrazz:

Instruktor jako plecak był sporym utrudnieniem w jeździe miejskiej ale dla mnie była najlepsza forma szkolenia, na bieżąco kontrolował moje poczynania, korygował błędy i wymuszał prawidłowe zachowania - nie wyobrażam sobie szkolenia z instruktorem w samochodzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty dalej nie rozumiesz o czym piszesz.

Chłopie zdajesz sobie sprawę że instruktor w 90% kontroluje co dzieje się z motocyklem, a że upadki się zdarzają to jest oczywiste, ale bardzo sporadycznie.

Rozumiem że ty miałeś kiedyś taki sporadyczny upadek, ja bym wymienił ten kask. Gdzieś musi być gdzieś to pęknięcie................

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem że paliwo jest drogie i jazda na dwa sprzęty kosztuje moi drodzy instruktorzy. Powiem tak, jak moja żona uczyła się śmigać na moto to jadać za nią widziałem wszystkie błędy które popełniała. Niestety nie jestem taki odważny,zdolny i przenikliwy na drodze aby śmigać z nią na jednym moto - ucząc jej techniki jazdy. Na szczęście moi znajomi oraz instruktorzy z którymi ostatnio na ten temat rozmawiałem ,mówią krótko- cięcie kosztów.

Jak się któryś kiedyś z was porządnie wypier..li z kursantem to na pewno zmieni "technikę" jazdy :banghead: .

ps.wystarczy jak jakaś puszka wymusi i młody za późno zareaguje, no chyba że wszechmocny na tylnej kanapy klamkę zaciśnie.

Choć ja zawsze uczyłem żonę że śmiga się na moto w ten sposób aby nie trzeba było "awaryjnie hamować". No ale jak zwykle same miszcze się już wcześniej wypowiedziały, szkoda że nie widzieliście tego instruktora z Żor co widuję i z placyku koło lotniska wlecze się ze swoim kursantem na jednym moto. Jaka technika, wyglądają jak na osiołku, wlecze się z nim 40km/h, ach ten przeciwskręt, ta pozycja ja do dzisiaj tego nie potrafię :blink: .

 

A z jaką prędkością "miszczu" chciałbyś puścić kursanta na 2 - 3 jeździe miejskiej?

Zapomniał wół jak cielęciem był... :banghead: Czy chcesz napisać ze żona od razu śmigała z maksymalną dopuszczalną na danej drodze?

Jak mi powiesz ze z samochodu potrafiłeś zobaczyć separację mięśni, właściwy dosiad z trzymaniem zbiornika, właściwe obciążanie podnóżków i pozycję stóp w zakrętach, zachowanie przy hamowaniu etc to chyba przyznam Ci medal "superinstruktora". Z taką wiedzą marnujesz się - złóż raport o przeniesienie do CSP w Legionowie - będziesz szkolił kolegów z patroli motocyklowych poprawiając bezpieczeństwo na drogach. :laugh:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem że ty miałeś kiedyś taki sporadyczny upadek, ja bym wymienił ten kask. Gdzieś musi być gdzieś to pęknięcie................

Jeżeli twierdzisz że można w 90% kontrolować w ten sposób motocykl, no to nie mamy o czym rozmawiać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Choć ja zawsze uczyłem żonę że śmiga się na moto w ten sposób aby nie trzeba było "awaryjnie hamować".

 

Muszę ten idiotyzm zapamiętać.

Volksdeutsche – określenie stosowane w pierwszej połowie XX wieku wobec osób pochodzenia niemieckiego, niezamieszkujących Niemiec, którzy nie posiadali niemieckiego ani austriackiego obywatelstwa.

icon2.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lysy proponuje wrocic do swej pracy, a nie uczyc nas technik jazdy i tego jak szkoliles swoja zone, sorry ale na instruktora nauki jazdy to sie raczej nie nadajesz, skoro twierdzisz ze jadac autem za nia potrafiles wychwycic wszystkie jej bledy. Moj instruktor za mna tak smigal i twierdzil, ze bardzo dobrze sobie radze, jednak posiadanie wlasnego sprzetu uswiadomilo mnie, ze umiem tak na prawde nic... Dlatego jestem ptrzekonana, ze jezdzac z instruktorem z tylu nauczysz sie o wiele wiecej bo na biezaco moze mowic jakie bledy popelniasz i je korygowac,

 

swoja droga jestes na prawde ciekawym osobnikiem, gdyz bedac funkcjonariuszem policji odnosisz sie do osob ktore maja odmienne zdanie z tak "wielkim szacunkiem". Jezeli dla obywateli, ktorych zatrzymujesz odnosisz sie z tak wyrafinowanym slownictwem, to nie dziwie sie, ze rosnie pokolenie JP... tez nie mialabym szacunku, gdyby osoba mnie kontrolujaca, ktora powinna stac nad przestrzeganiem prawa byla tak sympatycznym osobnikiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście moi znajomi oraz instruktorzy z którymi ostatnio na ten temat rozmawiałem ,mówią krótko- cięcie kosztów.

Przynieść trzeba młot udarowy, bo beton jesteś. Zbrojony.

W Żorach żadna szkoła nie uczy czym jest moment prostujący, czy głupi przeciwskręt, a jak kursant tańcuje nogami na prostej przy minimalnej prędkości - po co uczyć dosiadu. Mam więc nadzieję, że nie wypowiadali się żorscy instruktorzy.

Aha, 3 lata temu, gdy moja kobita szła na "szkolenie" do większej żorskiej szkoły, to instruktor pytał jej na placu "to co chcesz robić?" Ale to taki instruktor jest profesjonalistą.

Edytowane przez Vatzeque
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...