kamikazze Opublikowano 16 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 16 Sierpnia 2010 (edytowane) Witam, poniżej przedstawiam relację z wakacyjnego wypadu jaki odbyłem z żonką oraz z Enzo z Rzeszowa na motocyklach Aprilia RSV 1000 R Czas: od 30.07 - 13.08.2010 Skład: Enzo - RSV 1000 R 08 Ja - RSV 1000 R 07 Factory Żonka - plecaczek Przebieg trasy obejmował następująca państwa: Czechy, Austria, Szwajcaria, Włochy, Francja, Chorwacja, Węgry, Słowacja - w sumie prawie 4300 km http://maps.google.pl/maps?f=d&source=s_d&...877,7.13562&z=8 Dzień 1 Warszowice 30.07. (piątek) W pierwszym dniu spotkaliśmy się w piątek wieczorem u moich teściów w Warszowicach. Warszowice były miejscem pierwszego spotkania, ostatnich uzgodnień przed startem w sobotę rano i poprawek mocowania bagażu Dzień 2 -Warszowice - Zell an See (Austria) 31.07. (sobota), Wstajemy wcześnie rano i ruszamy ok godzinie 6. Pogoda nie nastraja ponieważ jest pochmurno a w piątek już lekko zmokliśmy jadąc do Warszowic. Tankowanie i po chwili jesteśmy już u naszych czeskich sąsiadów , pogoda psuje się jeszcze bardziej i zaczyna padać, na szczęście nie trwa to zbyt długo i spokojnie jedziemy dalej. Prędkość przelotowa na autostradzie załadowanych motocykli utrzymujemy bez problemu między 150 - 180 km/h. Sprawnie docieramy pod Wiedeń gdzie zatrzymujemy się na śniadanie. W samym Wiedniu nawigacja płata nam figla i robimy nieplanowane zwiedzanie Wiednia na motocyklach 30 min w plecy ale widoki bezcenne. Jedziemy dalej, znowu nudne autostrady, sprawnym tempem docieramy do Zell am See po zabukowany wcześniej pensjonat, właścicielka jest nie obecna ale po telefonie zjawia się po 15 min. Rozpakowujemy bagaże, płacimy 25 Euro za nocleg. Dzień 3 - Zell an See (Austria) - Stelvio (włochy) 01.08. (niedziela), Pobudka, śniadanie, pakowanie i już jesteśmy gotowi do drogi na Grossglockner, pogoda świetna wiec ruszamy. Po chwili już jesteśmy na bramkach gdzie kasują nas 18 Euro i wjeżdżamy na legendarną trasę. Kamera w dłoni Ani rejestruje cały przejazd, co chwilę zdjęcia i postoje, na całej trasie mnóstwo motocykli z całej Europy. Widoki jak malowane obrazki - naprawdę trasa godna polecenia (jest kilka osobników na tym forum, którzy już tam byli. Zjeżdżamy do Lienz i kierujemy się do Włoch, przez Bolzano jedziemy do Stelvio na styku Szwajcarii. Po drodze obiad w starej przydrożnej włoskiej restauracji. Wieczorem docieramy do Stelvio gdzie znajdujemy Kemping i robimy pierwszą noc w namiocie który zabraliśmy na wszelki wypadek. Jeden namiot - 3 osoby - i masa bagaży. Po pozostawieniu rzeczy na kampingu ruszamy na Stelvio PASS - śladami TOP GEAR. Kręta jak makaron droga pełna nawrotów o 180 stopni nie pozwala na rozwijanie prędkości - cały czas 1 i 2 bieg, nawierzchnia też do najlepszych nie należy, do tego jest bardzo wąsko. Powoli pniemy się coraz wyżej by na końcu zobaczyć niesamowity widok pięknie położonej w paśmie gór trasy - coś niesamowitego! Dzień 4 - Stelvio (włochy) - Jezioro Magiore (szwajcaria) 02.08. (poniedziałek), Wczesnym rankiem kierujemy się ze Stelvio do Davos - trasa uznawana za najpiękniejszą na świecie, spaniałe widoki i winkle, niestety pogoda się zepsuła i co chwilę spotyka nas mały deszczyk skutecznie psujący radość z jazdy. Docieramy do Davos gdzie deszczyk zmienia się w ulewę, chwilowy postój w Davos - lecz deszczyk nie ustępuję, jedziemy dalej w stronę jeziora Maggiore należącego częściowo do Włoch a częściowo do Szwajcarii. Po drodze przejeżdżamy jeszcze przez San Bernardino Pass, świetną drogę o podobnym położeniu jak Stelvio Pass - niestety pogoda jest fatalna i na szczycie nie wiele widać, jedziemy dalej w okolicach Maggiore pogoda się poprawa i robi się słoneczne. Docieramy nad jezioro, przejeżdżamy przez pięknie położone miejscowości aby znaleźć jakiś nocleg - zatrzymujemy się w miejscowości Brisaggo gdzie znajdujmy pensjonat za 20 Euro od osoby. Motocykle zostawiamy na chodniku ale patrząc na ilość i jakość stojącego sprzętu na ulicach raczej jesteśmy spokojni. Wieczorny spacerek po okolicy, kawka i odpoczynek w zachwycającej okolicy. W nocy burza wiec znowu niepewne nastroje pogodowe na następny dzień Dzień 5 - Jezioro Magiore (szwajcaria) - Lozanna 03.08. (wtorek), Rano jedziemy jeszcze zobaczyć słynną zaporę z 007 Val Verzasca - docieramy malowniczą krętą drogą kątem oka widząc ten niesamowity obiekt. Sama zapora robi naprawdę duże wrażenie, jesteśmy wcześnie rano i jesteśmy jedynymi osobami na zaporze. Widać podest do skoków bunggie, lecz cena 230 Euro za skok skutecznie nas zniechęca aby poczekać na otwarcie wiec jedziemy dalej Jedziemy do Brig Glis i dalej do miejscowości Blatten gdzie docieramy do naprawdę serca Szwajcarii - maleńka miejscowość położona niedaleko lodowca, wąskie dróżki, stare domki wyglądające jak z bajki na kurzej łapce i niesamowity alpejski klimat - warto jadąc przez Szwajcarię zaglądać w takie miejsca aby tak naprawdę zobaczyć serce Alp. My bardzo często docieraliśmy dodatkowo w różne zakątki wybierając najkrótszą trasę w Navi - często bardzo krętą i malowniczo położoną. Jedziemy dalej w stronę Lozanny widząc jak zmienia się Szwajcaria - tak naprawdę przy każdej granicy jest inna i mówi się w języku do którego państwa jest najbliżej, nawet nazwy miejscowości się zmieniają. Lozanna akurat jest Francusko języczna i tak naprawdę czulimy się tam trochę jak we Francji. Przed Lozanną urzekają piękne winnice, samo jezioro Genewskie też jest bardzo piękne. W Lozannie śpimy u mojego znajomego ze studiów - Eik-a, wspólna kolacja na mieście i pogawędki przy piwku. Dzień 6 - Lozanna 04.08. - Chamonix (Francja) - Mediolan (Włochy) - (środa), Odpuszczamy Genewę z planu zwiedzania i jedziemy do Chamonix we Francji w okolice Mont Blanc - świetna droga z Martigny do Chamonix, mnóstwo zakrętów, wspaniałe widoki. Docieramy do Chamonix Mont Blanc i podjeżdżamy pod Aguille du Midi - najwyżej położonej kolejce linowej na Świecie z widokiem na Mont Blanc. Niestety kolejka do kolejki jest tak duża że pewnie należało by tam stać 5 h których nie mamy więc postanowimy jechać dalej. Wybieramy drogę pod Mont Blanc najdłuższym tunelem a Alpach za jedyne 23,5 Euro od motocykla. Cena wysoka ale skutecznie skraca czas i dystans a w tym dniu chcieliśmy dotrzeć do Mediolanu. Jedziemy przez malownicze północne włochy, tępo jazdy nie za szybkie bo co chwila jakieś miasteczko, gdy robi się płasko i nie ciekawie pod kątem trasy i widoków ok 150 km przed Mediolanem postanawiamy wjechać na autostradę. Włoski autostrady są bardzo drogie i za przejazd ok 150 km trzeba zapłacić 8 Euro. Docieramy do Mediolanu, 3 h krążymy w upale na motocyklach bez skutecznie w poszukiwaniu taniego noclegu - bezskutecznie, jedziemy pod Mediolan i znajdujemy hotel za 70 Euro od osoby ...lepiej wcześniej coś poszukać przez interenet. Zostawiamy rzeczy w hotelu i jedziemy na nocne zwiedzanie Mediolanu, przy okazji kolacja ze znajomym żonki i przepyszne lody. Dzień 7 - Mediolan - Venecja 05.08 (czwartek), Wieczorem w Mediolanie burza - rano stajemy a za oknem ulewa stulecia. Prognoza na najbliższe 3 dni taka sama więc mimo oberwania chmury wsiadamy na motocykle i postanawiamy odpuścić wizytę nag Gardą i jechać prosto do Wenecji. Wbijamy na autostradę w strugach deszczu do pokonania mamy 260 km, mimo ulewy lecimy 170 km/h ciągle wkurzając się na najgorszych kierowców Świata - Włochów. Bez sensownie blokują lewy pas na 3 pasmowej autostradzie wiec widząc że nie chcą ustąpić wyprzedzamy ich to z prawej to z lewej - slalom gigant. Docieramy pod Wenecje na capmiping gdzie wynajmujemy mały domek. Ściągamy przemoczone do cna rzeczy i włączamy ogrzewanie na maks - chyba nigdy tak nie przemokliśmy, wszytko dosłownie jest przelane wodą i będzie schło pewnie z tydzień. Przebieramy się i jedziemy autobusem na zwiedzanie Wenecji. Miasto również mnie urzekło - nie śmierdziało :P Spacerujemy do późnego wieczora po pięknych zakątkach Wenecji. Dzień 8 - Venecja - Pieroj (Fazana) (chorwacja) 06.08 (piątek), Ruszamy z Weneci przez Triest na półwysep Istria w Chorwacji. Docieramy na samo południe gdzie poprawa się pogoda i postanawiamy tam zostać - znajdujemy nocleg za 17 Euro od osoby w super standardzie niedaleko morza w miejscowości Pieroj ok 2 km od Fazany i 11 km od Puli. Północna Chorwacja jest całkowicie odmienna od południowej, zielona, płaska i bardziej dzika, mimo to już dosyć mocno komercyjna - wszędzie Niemcy, Włosi, Słoweńcy - mało polaków. Zostajemy tam na 4 dni. Nabieramy brązu. Dzień 9-13 - Pieroj (Fazana) - (chorwacja) 07.08 (sobota) - 11.08 (środa), Odpoczynek - piwo, plaża, opalanie, skutery wodne, wycieczka po parku narodowym, atrakcje wodne (polecam "oponkę"). Wypoczynek w miejscowości Fazana - kamieniste plaże, piękne wysepki, europejskie ceny, mimo to polecam jak ktoś nie był w tym rejonie Chorwacji. W jeden dzień szybka wycieczka do Puli na motocyklach - ciekawe miasteczko z areną przypominającą koloseum i twierdzą. Dzień 14 - Pieroj (Fazana) - KRK (stara baśka) (Chorwacja) 11.08 (środa), Postanawiamy pojechać na wyspę KRK, po drodze zatrzymujemy się na chwile w Rijece, znajdujemy malowniczy zakątek na KRK - Stara Baśka, taki kraniec wyspy gdzie kończy się droga. Zostajemy, noc spędzamy na plaży pod gołym niebem - piękne czyste niebo i deszcz meteorytów przeplatany szumem fal, naprawdę mega! Dzień 15 - KRK (stara baśka) (chorwacja) - Balaton (węgry) - 12.08 (czwartek) Opuszczamy Starą Baśkę i KRK i w ekspresowym tempie (średnia 200 kmh) autostradami jedziemy w stronę domu po drodze wstępując nad Balaton. Sam Balaton jak dla mnie nic ciekawego - takie tam większe bajorko. Nocleg w sezonie za 10 Euro w kwaterze, ceny na mieście też dość przystępne mimo to na wakacje bym tam nie pojechał Dzień 16 - Balaton (węgry) - Rzeszów - 13.08 (piątek) Czas rozstania :) Wstajemy wcześnie i jedziemy każdy w stronę domu - Enzo wybiera drogę przez Budapeszt - przy okazji przejazd przez centrum, i dalej przez Koszyce na Słowacji do Rzeszowa. Ja z żonką drogę przez Bratysławę i Żylinę. Do samej Słowacji Węgry naprawdę mnie miło zaskakują, dobra autostrada. Słowacja to samo. W końcu Czechy i w tej chwili poczułem się jak w Polsce - dziury, beznadziejne oznakowanie i policja - skąd my to znamy. Mimo to powoli męcząc po wertepach bez niespodzianek docieram do Warszowic, tam obiad, kawa i ostatni strzał do domu. Na moim liczniku przebieg 4202 km, u Enzo 4285km. Wszystkim marudom chciałbym powiedzieć, że sportem da się zrobić taki dystans, wystarczy odpowiednia pozycja. Nawet przy dużym wzroście. Z tego miejsca chciałbym też podziękować Enzo za super mototrip! To on prawie wszystko zaplanował i przygotował! Linki do fotek: http://picasaweb.google.com/dawidwaloszek/...trip20104200km# http://picasaweb.google.pl/motoenzo/APRILI...Expedition2010# Edytowane 16 Sierpnia 2010 przez kamikazze Cytuj OSKAR #21 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Tobik Opublikowano 16 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 16 Sierpnia 2010 A na takich przecinakach nie bolały Was plery/zad/ręce ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Buber Opublikowano 16 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 16 Sierpnia 2010 Do planowania trasy polecam MOtorrad tourenplaner - ma opcję "trasy widokowej" i bardzo fajnie podpowiada noclegi/kempingi na trasie. Kwestia poszukania w necie. Po niemiecku. Cytuj Dezinformacja i fake newsy opierają się na tendencyjności w naszym myśleniu. Nie lubimy otrzymywać informacji, które są sprzeczne z tym, jak postrzegamy świat. Wolimy wiadomości, które potwierdzają nasze przekonania. Problem w tym, że wobec takich przekazów jesteśmy mniej krytyczni, więc jeśli dezinformacja będzie zgodna z tym, w co i tak już wierzymy, łatwiej będzie się nam na nią nabrać. Pamiętajmy, dezinformacja ma na celu radykalizację naszego światopoglądu, a nie jego zmianę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jimi11 Opublikowano 16 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 16 Sierpnia 2010 Do planowania trasy polecam MOtorrad tourenplaner - ma opcję "trasy widokowej" i bardzo fajnie podpowiada noclegi/kempingi na trasie. Kwestia poszukania w necie. Po niemiecku. Podalbys jakiegos linka? Niemieckiego ni w zab nie rozumiem... kamikazze - ile wyniosl caly koszt podrozy? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kamikazze Opublikowano 16 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 16 Sierpnia 2010 A na takich przecinakach nie bolały Was plery/zad/ręce ? dobra pozycja na moto, to połowa sukcesu. Tylko dupsko i kolana trochę się odzywały, reszta ok. Mój koszt "brutto", czyli paliwo, winiety, spanie, jedzenie, dużo piwa ;) , zacna żona, łącznie - 7100zł Enzo wydał 4750zł. Nie liczę oczywiście przygotowania moto (opony, płyny, torby, etc.) Cytuj OSKAR #21 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MaciekTOS Opublikowano 18 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2010 No chłopaki pokazali że Super sportem też się da jezdzić nie tylko na torze :clap: A żona nie narzekała na komfort jazdy ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MYCIOR Opublikowano 18 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2010 No chłopaki pokazali że Super sportem też się da jezdzić nie tylko na torze :clap: A żona nie narzekała na komfort jazdy ? Stary jak się chce to się da. Ja z żonką byłem na R1 w maroku i było spoko. Wycieczka fajna i enzo ogarnął ja pewnie co do minuty. Jak byliśmy w alpach i chorwacji to się czułem jak z przewodnikiem ;-) pozdro Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ks-rider Opublikowano 18 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2010 Jak bedzeisz mial troche wolnego czasu, to zadal bym sobie troche trudu i krotko opisal foty ( miejsca ). Szkoda, ze na St. Bernardino zlapal Was deszcz. :crossy: Cytuj <p><a href="https://www.youtube.com/user/Koch1210/Videos">https://www.youtube.com/user/Koch1210/Videos</a></p> <p> </p> <p><a href="http://picasaweb.google.com/ksrider/">http://picasaweb.google.com/ksrider/</a>[/url]</p> Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MaciekTOS Opublikowano 18 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2010 Stary jak się chce to się da. Ja z żonką byłem na R1 w maroku i było spoko. Wycieczka fajna i enzo ogarnął ja pewnie co do minuty. Jak byliśmy w alpach i chorwacji to się czułem jak z przewodnikiem ;-) pozdro To widać ze to tylko takie " mongolskie teorie "ze sportem można robić przebiegi 200-300 km potem nadgarstki i plecy odmawiają posłuszeństwa , w sumie nie dowiem się do puki sam nie sprawdzę :bigrazz: Ale trase wybraliście super ! Przeglądam drugi raz te 890-parę fotek i jestem pod ogromnym wrażeniem :notworthy: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pozytywnie Zakrecony Wariat Opublikowano 18 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2010 Maćku,na sporcie jadąc zgodnie z jego przeznaczeniem powietrze odciąża nadgarstki.Pamiętam,jak tutaj na forum sporo osób na sportach wybrało się w Alpy(nie pamiętam kto to był)i dali rade.Dla chcącego nic trudnego ;) Chłopaki,gratuluję zajebistej wyprawy :clap: Cytuj "Pamięć i szacunek dla tych którzy odeszli nagle,pozostawiając nam jedynie wspomnienia.Dla wszystkich tych którzy pomogli mi w życiu a już nigdy im nie podziękuje.Dla tych którzy odeszli tragicznie,mając przed sobą całe życie...na zawsze w pamięci" Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MYCIOR Opublikowano 19 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 19 Sierpnia 2010 To widać ze to tylko takie " mongolskie teorie "ze sportem można robić przebiegi 200-300 km potem nadgarstki i plecy odmawiają posłuszeństwa chyba 1300 km. Przez 4 dni zrobiłem coś koło 3700 km. Maxmalny dystans jaki przejechałem za jednym razem w 2 osoby na R1 to 1350 km :bigrazz: Maćku,na sporcie jadąc zgodnie z jego przeznaczeniem powietrze odciąża nadgarstki.Pamiętam,jak tutaj na forum sporo osób na sportach wybrało się w Alpy(nie pamiętam kto to był)i dali rade.Dla chcącego nic trudnego ;) np ja ;-) i do tego chorwacja słowenia/włochy - na 1000rr Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
qwertx01 Opublikowano 19 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 19 Sierpnia 2010 Super wyjazd, niektóre zdjecia zatykają dech w piersiach. Na żywca penie jeszcze lepszy efekt!! :clap: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kamikazze Opublikowano 19 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 19 Sierpnia 2010 ...Wycieczka fajna i enzo ogarnął ja pewnie co do minuty. Jak byliśmy w alpach i chorwacji to się czułem jak z przewodnikiem ;-) pozdro Dokładnie, Enzo odrobił zadanie domowe. Szacun! Cytuj OSKAR #21 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
enZo Opublikowano 19 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 19 Sierpnia 2010 To widać ze to tylko takie " mongolskie teorie "ze sportem można robić przebiegi 200-300 km potem nadgarstki i plecy odmawiają posłuszeństwa , w sumie nie dowiem się do puki sam nie sprawdzę :bigrazz: Ale trase wybraliście super ! Przeglądam drugi raz te 890-parę fotek i jestem pod ogromnym wrażeniem :notworthy: Maćku,na sporcie jadąc zgodnie z jego przeznaczeniem powietrze odciąża nadgarstki.Pamiętam,jak tutaj na forum sporo osób na sportach wybrało się w Alpy(nie pamiętam kto to był)i dali rade.Dla chcącego nic trudnego ;) Chłopaki,gratuluję zajebistej wyprawy :clap: To już nawet nie chodzi o pęd powietrza odciążający nadgarstki choć przyznam że min przelotowa to 100 km/h, poniżej człowiek szybciej się męczy. Bardziej chodzi o prawidłową pozycję czyli łokcie ugięte a nie wyprostowane, kierowanie kierownicą a nie jej trzymanie się, balans tłowiem, odpowiednia praca mięśni i nóg. Poprostu na sporcie trzeba żyć a nie siedzieć jak zabetonowany beton z prostymi łokciami :P Druga sprawa to to że włoski sport przy pokemońskim sporcie to zupełnie inna bajka, nie bez powodu mówi się że włochem się jeździ z dupą wyżej głowy i jest to prawda, kierownica jest daleko i nisko, żeby do niej sięgnąć trzeba się nieźle wyciągnąć. Mi wydaję się że każy sportowy pokemon teraz to jak turystyk i że półkę ze stacyjką trzymam w zębach a baku w ogóle nie ma :D Włosi to stara sportowa szkoła, długi płaski bak, kierownica niżej siodła i wysoko podnóżki - to moto zdjęte z toru a nie robione dla mas z założeniem że 5 % sporadycznie skorzysta z toru :P Ale mimo to nie narzekałem na bóle, grunt to pozytywnie nastawienie :P Pozdro Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Digidy Opublikowano 19 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 19 Sierpnia 2010 (edytowane) fajna wyprawa, super maszyny, ale troszkę drogo to kosztowało... no ale 50% to paliwo i autostrady :bigrazz: Edytowane 19 Sierpnia 2010 przez Digidy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.