Skocz do zawartości

Pomysł na inwestycję - Rzeczpospolita


Hun996
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Rzeczpospolita 04-06-2009

 

Zakup za granicą, remont w kraju

Piotr Cegłowski

 

Najlepiej zainteresować się rzadkimi pojazdami najlepszych światowych firm. Kupując świetny motocykl za 40 tys. zł i inwestując w remont kolejne 30 tys. zł, można zostać właścicielem maszyny wartej około 100 tys. zł

 

W niemieckich, angielskich czy amerykańskich poradnikach pokazujących rzadkie motocykle ceny rzędu kilkudziesięciu tysięcy euro nie są niczym nadzwyczajnym. Co więcej, regularnie rosną, ponieważ przybywa miłośników zabytkowych jednośladów, a podaż jest ograniczona.

 

Polski rynek zachowuje się podobnie, z tym że u nas cały czas ceny usług związanych z renowacją są znacznie niższe. Warto więc kupić maszynę za granicą i wyremontować ją w polskim specjalistycznym warsztacie.

 

Szkoda, że nie obowiązuje u nas jeszcze taki system wyceny jak np. w Niemczech. Właściciele cennych jednośladów informują o stanie technicznym, podając oceny od 1 do 5. Jedynka oznacza tzw. stan fabryczny i jest wielką rzadkością. Dwójka to maszyna bez zarzutu, po profesjonalnej renowacji. Trójka informuje o dobrej kondycji ze śladami eksploatacji, za czym zwykle kryje się remont wykonany kilka lat temu. Czwórka to oldtimer na chodzie, choć wymagający renowacji. W końcu piątka to kompletny pojazd, ale często nie na chodzie.

 

Różnice cen między poszczególnymi grupami są olbrzymie. Na przykład motocykl, który uzyskałby najwyższą notę, czyli jedynkę i zostałby wyceniony na 10 tys. euro, jako dwójka byłby wart od 5 do 6 tys. euro, trójka – od 2 do 3 tys., czwórka – 1,5 tys., a piątka zaledwie 700 euro.

 

System jest bardzo ścisły. Specjaliści oceniają kilkadziesiąt elementów pojazdu, punktując każdy z nich oddzielnie. Dopiero podsumowanie tych cząstkowych danych daje łączny wynik. Jest on bardzo obiektywny. Testy przeprowadzone z udziałem kilku ekspertów pokazały rozbieżności na poziomie 0,2 punktu.

 

Warto dodać, że oddzielną kategorię stanowią pojazdy klasyfikowane jako HPOF (Historic Preservation of Original Features). Zwolenników tego rodzaju pojazdów nazywa się ortodoksami, ponieważ są przeciwnikami zbyt gruntownych renowacji. Według reguł ustalonych przez ortodoksów naprawy trzeba ograniczyć do niezbędnego minimum. Maszyna musi być sprawna w 100 procentach. Jeżeli trzeba coś uzupełnić, określona część powinna być wykonana najlepiej w tej samej fabryce co przed laty, a przynajmniej przy wykorzystaniu tych samych maszyn. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłości tak odnowione pojazdy będą osiągać najwyższe ceny. Już dziś należą do rzadkości.

 

– Szczególne miejsce wśród motocykli zajmuje Harley Davidson – mówi Jan Kwilman, promotor tej marki w Polsce.

 

– Niezwykłe jest to, że używane maszyny tej marki są niewiele tańsze od nowych, a często nawet sporo droższe. Rekord należy do pierwszego Harleya z 1903 roku, wycenianego na 2 mln dolarów. Egzemplarze w cenie kilkudziesięciu tysięcy dolarów nie są niczym nadzwyczajnym. Miłośnicy marki wzbogacają zwykle swoje maszyny o wiele kosztownych dodatków. Niechętnie więc się z nimi rozstają. Sama firma dba również o to, by co roku na rynku pojawiały się limitowane serie z mocniejszymi silnikami i specjalnym wyposażeniem. Zwykle po kilku latach taki motocykl można sprzedać za wyższą kwotę niż cena zakupu.

 

 

Jerzy Kossowski,redaktor naczelny „Automobilisty”

 

Pomysł zainwestowania w rzadkie zabytkowe motocykle uważam za bardzo dobry. Ci, którzy zrobili to kilka lub kilkanaście lat temu, wiele zyskali. Świetną ilustracją może być wzrost ceny polskiego sokoła 1000. Przed dziesięcioma laty można było go kupić za 1000 zł. Dziś egzemplarz w bardzo dobrym stanie kosztuje około 60 tys. zł.

 

W odróżnieniu od samochodowych oldtimerów, remonty motocykli są nieporównanie tańsze. Co równie ważne, jednoślady łatwo jest przechowywać. Sam widziałem kiedyś 20 maszyn upakowanych w typowym garażu.Duży potencjał wzrostu wartości mają motocykle produkcji rosyjskiej. Jeszcze kilka lat temu przywozili je do nas handlarze ze Wschodu i oferowali za grosze. Obecnie interesujące egzemplarze, np. M72 (odpowiednik BMW R71) czy też Iż 350 z wczesnego okresu produkcji, kosztują około 30 tys. zł. I jeszcze bardziej podrożeją, ponieważ zaczęli ich poszukiwać zamożni rosyjscy kolekcjonerzy, którzy zdążyli już wykupić większość cennych samochodów produkcji radzieckiej, zwłaszcza czajek i zisów.

 

Przed zakupem zabytkowego motocykla należy się skonsultować z rzeczoznawcą. Bardzo ważne jest bowiem nie tylko to, jak maszyna wygląda, ale przede wszystkim jej stan zachowania i autentyczność części. Mając z kolei na względzie przyszłą sprzedaż, trzeba dobrze się zastanowić, w jaki sposób dany egzemplarz odnowić. Nieprofesjonalny remont może obniżyć wartość maszyny. Jeśli motocykl ma oryginalny lakier (takich jest niewiele), lepiej pogodzić się z rysami i plamami rdzy. Coraz więcej kolekcjonerów poszukuje egzemplarzy, które cechuje historyczny stan zachowania. W ich przypadku trzeba zadbać tylko o to, żeby wszystkie części mechaniczne funkcjonowały bez zarzutu.

 

 

Kultowe indiany bardzo szybko drożeją

 

Piotr Cegłowski

 

Cenne, wyjątkowe motocykle nabierają wartości jak stare wino. Dla miłośnika jednośladów najcenniejsze egzemplarze z jego kolekcji mogą być lepszym zabezpieczeniem na starość niż emerytura - mówi Lech Potyński, redaktor naczelny „Świata Motocykli”

 

Rz: Nikogo już nie dziwi zabytkowy samochód jako cel inwestycji. A motocykl?

 

Lech Potyński: Z wielu powodów jest to jeszcze lepsza inwestycja. Cenne, wyjątkowe motocykle nabierają wartości jak stare wino. Chętnie przywołuję opinię, że dla miłośnika jednośladów najcenniejsze egzemplarze z jego kolekcji mogą być lepszym zabezpieczeniem na starość niż emerytura.

 

W jaki sposób motocyklista może połączyć hobby z lokowaniem środków?

 

Przede wszystkim powinien zainteresować się pojazdami zabytkowymi najlepszych światowych firm. Byle jaki egzemplarz nawet po latach jest niewiele wart. A jego remont kosztuje zwykle tyle samo, co renowacja świetnej maszyny. Wśród kolekcjonerów najpopularniejsze są motocykle amerykańskie oraz niemieckie. Bardzo duży przyrost wartości notują kultowe indiany produkowane od początku XX wieku do lat 50. Nieco mniej znana jest w Polsce amerykańska firma Henderson, która jeszcze przed II wojną zakończyła działalność. Szczególnie godne polecenia są jej czterocylindrowce. Interesujące mogą być też niektóre marki japońskie, np. sześciocylindrowe Kawasaki Z1300 lub Honda CBX.

 

A słynny Harley?

 

Dopiero z okazji stulecia wypuścił pierwszą serię limitowaną. Do każdego z krajów, w których firma ma swoje przedstawicielstwo, trafia zaledwie kilka specjalnie oznakowanych egzemplarzy CVO. Zwykle kupowane są w ramach czegoś na kształt licytacji, sporo drożej niż w cenniku. Warto jednak pamiętać, że po dwóch – trzech latach użytkowania motocykl dużo traci na wartości. Dopiero po 15 – 17 latach zaczyna znów drożeć. Nie zniechęcam do zakupu nowej maszyny, ale sam nieraz czułem, jak parzy mnie siodełko, gdy przypominałem sobie, ile tracę z powodu spadku wartości.

 

Jakiego motocykla powinien szukać początkujący inwestor?

 

Przede wszystkim musi się nastawić na zakup za granicą, najlepiej w USA, gdzie cały czas jest najtaniej, ewentualnie w Anglii lub Skandynawii.

 

Sam kiedyś kupiłem indiana w Olsztynie. Wydałem fortunę na remont i nie byłem zadowolony z efektu. Lepiej się nastawić na wydatek rzędu 30 – 40 tys. zł i poszukać specjalistycznego warsztatu. Nieumiejętnie przeprowadzona renowacja może obniżyć wartość maszyny.

 

Od kilku lat Polska jest światowym potentatem w dziedzinie produkcji części zamiennych do harleyów i zabytkowych BMW, ale pojazd złożony z replik podzespołów nie jest już tak wartościowy jak oryginał. Celem renowacji jest nie tylko to, żeby motocykl dobrze wyglądał. Musi on też sprawnie jeździć. Razem z grupą miłośników zabytkowych jednośladów jeździmy po całej Europie. I to jest prawdziwa przyjemność.

 

Ile kosztuje renowacja?

 

Nieporównywalnie mniej niż zabytkowego samochodu. Trzeba co prawda dopieścić każdą śrubkę, ale nie da się porównać remontu siodełka z odtwarzaniem skórzanej tapicerki w aucie. Relatywnie drogi w stosunku do innych podzespołów jest osprzęt, zwłaszcza zegary. Zwykle przedwojenne motocykle były wyposażone tylko w prędkościomierz.

 

Kupując świetny motocykl za około 40 tys. zł i inwestując w remont kolejne 30 tys. zł, można zostać właścicielem maszyny wartej około 100 tys. zł, która szybko podrożeje.

 

Na marginesie, jestem przeciwnikiem przesadnych renowacji, które pozbawiają interesujący egzemplarz jego swoistych cech. Warto na przykład się zastanowić, czy zostawić oryginalny, choć porysowany lakier. Takich egzemplarzy jest na rynku coraz mniej, co w przyszłości może mieć istotny wpływ na ich ceny.

 

Specjalną grupę wśród cennych motocykli stanowią maszyny z okresu wojny.

 

Oprócz motocyklistów interesują się nimi miłośnicy broni i barwy, zwani też militarystami. To oni bardzo wysoko wywindowali ceny BMW czy zundappa. Przy odrobinie szczęścia można jeszcze znaleźć za granicą piękne BMW R51 za 30 tys. zł. Wartość takiego motocykla warto podnieść, dokupując do niego wózek, na którym można zamontować dodatkowy osprzęt.

 

Nie wspomniał pan o polskich zabytkowych motocyklach.

 

To trudny temat. Do legendy przeszły sokoły 1000 i 600. Są one godne zainteresowania i cenione również na świecie. Nie zawsze jednak ceny motocykli wyprodukowanych w naszym kraju są adekwatne do ich rzeczywistej wartości. Przykładem może być MOJ czy podkowa. W Polsce osiągają niebotyczne ceny, a wątpię, żeby można było je sprzedać za podobne kwoty za granicą. Cóż, sentyment kosztuje.

 

rozmawiał Piotr Cegłowski

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajne, fajne, ale mysle ze to pomysł dla ludzi z kasa, mozna sobie składac w garazu urale i kaski, lepic wfm-ki ale na takie maszyny jeszcze nie przyszedł dobry czas, a na lepsze trzeba niestety dudków, i na wyposarzenie warsztatu, bo garsc kluczy juz niestety nie wystarcza. Jednak pomysł dobry:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

No to sie zwalniam, zakładam warsztat a wy znoscie mi strucje:)

 

 

Granat motocykle motocyklami ale po holerę palować tak dużą kasę żeby coś zarobić

Wystarczy równie dobże kupić parę zegarków z limitowanych seri i bez naprawiania sprzedać za 5 lat z dużym zyskiem

No chyba że ktoś uwielbia paprać się w smarach itd...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Artykuł ciekawy ale tak logicznie myśląc - jeśli kogoś stać na Hendersona to i nie będzie narzekał na swoją emeryturę za kilka lat. :biggrin: Dobre dla chciwych ludzi którym zawsze mało. :biggrin:

 

Ale....po przeczytaniu tego arta stwierdzam ze chyba zostawię oryg. lakier na swoim HD. Chociaż nie jest sexy - "kawa z mlekem" + złoty, trochę porysowany bo leżał na glebie więc owiewka pęknięta, klejona i chlapnięta trochę ciemniejszym odcieniem więc się wyróżnia. Ale mogę to ulepszyć tak że nie będzie widać a całe malowanie w ogóle jest rocznicowe, jest emblemat 85th Anniversary i trudno znaleźć HD FLH w takim malowaniu. W sieci tylko 2 czy 3 fotki chyba znalazłem.

 

A najlepiej jakbym zdobył wózek boczny i całość zachował tak jak na tym foto. Mój rocznik, moje malowanie tylko wózek jeszcze bym potrzebował. :biggrin:

http://www.bikez.com/pictures/large.php?im...%20Thailand.jpg

MotorcycleStorehouse Dealer.

Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla!

 

Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Artykuł ciekawy ale tak logicznie myśląc - jeśli kogoś stać na Hendersona to i nie będzie narzekał na swoją

 

Chyba, ze wejda w to jakies fundusze i beda sprzedawaly jednostki uczestnictwa :) Skoro mozna inwestowac w wino czy monety, to dlaczego nie w motocykle zabytkowe? Moze powolamy taki fundusz inwestycyjny albo fundacje? Jesli przekona sie ludzi, ze to pewny zysk, bedzie kasa, bedzie zajecie dla pasjonatow, bedzie mozliwosc zachowania polskich zabytkow motoryzacji. Co o tym myslicie?

 

Mi ostatnio przyszlo do glowy takie pytanie - czy jest mozliwe zdobycie przez polski przemysl pozycji lidera w jakimkolwiek segmencie rynku motocyki? Wiadomo, ze nie dogonimy technologii japonskiej bo to sa lata doswiadczen i naprawde olbrzymia ilosc pieniedzy. Ale mimo to chcialbym widziec w pelni polski produkt, ktory moze nie bryluje na swiecie ale radzi sobie na tyle dobrze, zeby byl zauwazalny przynajmniej w naszym kraju i zeby cos sie z ta polska motoryzacja dzialo. No to moze cos na ksztalt Royal Enfielda - tak sobie pomyslalem. Technika jest przeciez znana od pol wieku i napewno nie byloby problemu w produkcji takiego skansenu. A i chetni napewno by sie znalezli. Na bazie takiego motocykla mozna obok wersji klasycznej mozna robic cafe racery czy motocykle typowo sportowe, tu np. jest link do konceptu sportowego opartego na enfieldzie: http://thekneeslider.com/archives/2009/06/...-sport-concept/ Wiadomo, ze osiagi beda mizerne w porownaniu z japonia ale nie kazdemu zalezy przeciez na wysrobowanych danych technicznych. Ja chetnie poscigalbym sie amatorsko w pucharze markowym czyms mniej wymagajacym tak finansowo jak i pod wzgledem umiejetnosci.

Problem polega na tym, ze takie motocykle czeka bardzo krotka kariera, zabija je regulacje europejskie dotyczace ekologii. No i polska marka znowu zniknie, tym razem na dobre.

Moze w takim razie nalezy skupic sie na technologii przyszlosci? Takiej, ktora na razie jest w powijakach, czego jeszcze japonce intensywnie nie rozwijaja a co jednoczesnie w przyszlosci bedzie kluczowe? W powijakach sa pojazdy elektryczne, na sprezone powietrze. Szczegolnie interesuja mnie te pierwsze, latwiej jest znalezc gniazdko kontaktu niz punkt ladowania butli ze sprezonym powietrzem ;) Mysle sobie, ze maly pojazd miejski typu skuter to idealny poligon doswiadczalny. Chince juz produkuja tego na peczki, wiec bez problemu mozna sprawdzic jak to robia a potem zastanowic sie jak to ulepszyc. Co o tym myslicie?

 

 

Edytowane przez PeKaWu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje zdanie jest takie że jeśli ktoś w PL wyprodukuje skuter na prąd to niech nie liczy że w ogóle zwrócę na to uwagę. Krótko mówiąc - niech mi się nie pokazuje na oczy. :biggrin: :banghead:

 

A Royal Enfield? To inna bajka - angole kiedyś to robili, sprzedali do Indii i teraz Indie wciąż to trzepią chociaż w EU już są nielegalne z powodu emisji itd. Jakbyśmy wyskoczyli z takim retro-wynalazkiem to raczej nikt by nie kupił. Odgrzewany kotlet i tyle by z tego było.

 

W PL widzę jedynie skutery i małe motocykle, max.500ccm. Współczesne technologicznie, trwałe i "niechińskie". :biggrin: Powiedzmy taka 125ccm 4T - niech nazywa się nawet WSK. I kupiłbym jeśli bym wiedział że to całkowicie polski lub polsko-zachodni produkt. Oczywiście w cenie zbliżonej do chińskich pojazdów. Czyli jest to opcja niemożliwa. Sprawny, polski jednoślad w cenie chińczyka. A jak będą droższe to nikt nie kupi bo przyzwyczailiśmy się do japońskiej jakości i lepiej kupić używaną japonię niż polskie "Hujumuju" którego nikt nie zna. No chyba że ktoś zacznie produkować ciężkie V2 o pojemności 1500ccm lub więcej to chętnie sprzedam Harley`a i kupię to coś. :biggrin: A jeszcze lepiej V8 5.7L. :buttrock:

 

PS. I polski motocykl nie może mieć silnika np.Rotax bo oni robią silniki dla BMW a więc taki sprzęt byłby dla mnie "skażony genetycznie". :biggrin:

Edytowane przez qurim

MotorcycleStorehouse Dealer.

Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla!

 

Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje zdanie jest takie że jeśli ktoś w PL wyprodukuje skuter na prąd to niech nie liczy że w ogóle zwrócę na to uwagę. Krótko mówiąc - niech mi się nie pokazuje na oczy. :biggrin: :banghead:

 

A Royal Enfield? To inna bajka - angole kiedyś to robili, sprzedali do Indii i teraz Indie wciąż to trzepią chociaż w EU już są nielegalne z powodu emisji itd. Jakbyśmy wyskoczyli z takim retro-wynalazkiem to raczej nikt by nie kupił. Odgrzewany kotlet i tyle by z tego było.

 

W PL widzę jedynie skutery i małe motocykle, max.500ccm. Współczesne technologicznie, trwałe i "niechińskie". :biggrin: Powiedzmy taka 125ccm 4T - niech nazywa się nawet WSK. I kupiłbym jeśli bym wiedział że to całkowicie polski lub polsko-zachodni produkt. Oczywiście w cenie zbliżonej do chińskich pojazdów. Czyli jest to opcja niemożliwa. Sprawny, polski jednoślad w cenie chińczyka. A jak będą droższe to nikt nie kupi bo przyzwyczailiśmy się do japońskiej jakości i lepiej kupić używaną japonię niż polskie "Hujumuju" którego nikt nie zna. No chyba że ktoś zacznie produkować ciężkie V2 o pojemności 1500ccm lub więcej to chętnie sprzedam Harley`a i kupię to coś. :biggrin: A jeszcze lepiej V8 5.7L. :buttrock:

 

PS. I polski motocykl nie może mieć silnika np.Rotax bo oni robią silniki dla BMW a więc taki sprzęt byłby dla mnie "skażony genetycznie". :biggrin:

 

Widzisz Gurim, nie masz racji. Sek w tym ze wyprodukowanie wspolczesnej technologicznie 125, 250 czy 500 jest prawdopodobnie tak samo kosztowne jak wyprodukowanie 600 czy litra a przynajmniej wymaga podobnej technologii. Nie mamy takiej wiedzy, zeby zrobic cos co nie jest chinszczyzna. Ba, moze sie okazac ze nawet ta chinszczyzna nasz przewyzsza :) A taki Royal Enfield jeszcze sie nie skonczyl (czytalem ze hindusi dodali wtrysk paliwa i silnik jeszcze sie lapie w EURO 3) ale za jakis czas napewno to nastapi. Dlatego uwazam, ze jedyna opcja zeby wejsc w rynek pojazdow nie jako marny kopista a jako pelnoprawny prodycent trzeba zainwestowac w technologie przyszlosciowe, ktore dopiero sie zrodzily i sa w powijakach. Aktualnie naped takiego motocykla elektrycznego to silnik, kontroler, bateria i to w zasadzie wszystko, za jakis czas pewnie pojawi sie odzyskiwanie energii, specjalizowane zrodla energii elektrycznej i silniki, slowem technologia rozwinie sie na tyle, ze bez specjalistycznej wiedzy i doswiadczenia nie bedziesz wiedzial jak to dziala. Mowisz, ze kupilbys nowoczesna polska WSK 125. A jaki jest sens pakowac sie w cos takiego, skoro inni juz dawno poszli dalej? Kiedy my zaczniemy produkowac wspolczesne odpowiedniki 600 i litrow, japonce beda juz latali po podniebnych autostradach motocyklami z napedem plazmowym :) Nie lepiej wyprodukowac odpowiednik takiej WSKi w nowatorskiej technologii i czerpac z tego doswiadczenie niezbedne do dalszego rozwoju tej technologii? Tak aby nastepny produkowany pojazd byl wiekszy, mocniejszy, mial wiekszy zasieg?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Sory, kto kupi polska WSK w cenie dobrej japonii??Qrim to juz wiem, jeszcze jacyś chetni?Chyba ze zlecimy chinczykom (bo my nie mamy obozów pracy i pracowników w pasiakach za miske ryzu dziennie)to bedziemy miec taniej:)Słyszeliscie o motorowerze na spręzone powietrze?Zasuwa z predkoscia moze nie porazajaca ale 25km/h i przejezdza ok. 15km:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...