Witam! Niedawno kupiłem i wyremontowałem yamahę YZ 250 2T z 1998 roku, oznaczenie 4XL. Motor przez długi czas chodził bez problemu, ale z powodu złych uszczelniaczy wału zaczął kopcić, zalewało świecę itp. Usterka została wyeliminowana, kupiłem zestaw uszczelniaczy prox, założyłem i tu zaczyna się przygoda. Początkowo moto nie chciał odpalić, ale za którymś razem w końcu zagadał lecz zgasł po chwili i pojawiły się objawy jakby wykręconej świecy, lecz nie do końca, a mianowicie: 1. Odnoszę wrażenie jakby moto raz miało kompresję a raz ją traciło... 2. gdy "kompresja się pojawia" moto odpala ale strasznie nierówno chodzi i po dodaniu gazu dławi się 3. kopie się go jak komarka - jedno kopnięcie kilka razu słychać cykle, gdzie normalnie powinien odbić w nogę lub po prostu nie odpalić jak robił to wcześniej. Jest też tak, że żeby przebić się przez kompresję muszę zdrowo nacisnąć na kopkę, także uciekać nigdzie nie ucieka. 4. wyeliminowałem głowicę, nieszczelną świecę - tłok jak i tuleja po honowaniu mają najechane zaledwie 2,8mt. tłok cały a tuleja bez rys, widać jeszcze honowanie 5. Po wrzuceniu jedynki koło nie obraca się i tłok tak trzyma kompresję w momencie sprężania, że odciągając moto do tyłu kolo blokuje się i mogę unieść przód motoru, ta sama sytuacja po wrzuceniu piątki Koniec końców moto odpala kiedy chce a jak już odpali to nie kopci ani nic, ale chodzi jakby zaraz miało zgasnąć i gaśnie, szczególnie po dodaniu gazu Poradźcie mi co to może być, bo skończyły mi się już pomysły... Pozdrawiam!