Skocz do zawartości

Adam Paweł

Forumowicze
  • Postów

    455
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Adam Paweł

  1. Sorry za OT: Olsen, sprzedajesz Bandita i kupujesz ten maksi-skuter?
  2. Eee tam, smar. Smar to ja znam. Na pewno chodzi o jakiś cudowny balsam. :biggrin: Co to jest?
  3. Bandzior, ja sobie nie zaprzeczam, tylko nieprezyzyjnie przywołałem tezy z "Motocyklisty". Chodzi o to, że autor wydziela jakby dwa etapy hamowania awaryjnego: 1. Widzisz coś niepokojącego - lekko przód 2. Niebezpieczestwo jest pewne - jednocześnie sprzęgło + przód do oporu + lekko tył. Autora zastrzega się, że tak się hamuje, gdy nie planujemy żadnego skrętu, tylko chcemy się zatrzymać. ale argumenty przeciw sprzęgłu są też bardzo przekonujące. Zresztą ja raz dla próby ostrzej zahamowałem ze sprzęgłem i rzeczywiście tył stał się niestabilny. Prawdziwego hamowania awaryjnego "na żywo" nie miałem (odpukać), ale parę ostrzejszych hamowań zrobiłem bez wciskania sprzęgła - i mam już tak zaprogramowane w głowie. Po takim temacie się jeździć nie chce, bo strach! :icon_evil:
  4. No tak, ale to jest ekstremalne użytkowanie - na co dzień tak się nie jeździ. Gdyby iść tokiem twojego rozumowania, to należaloby jeździć tylko pojazdami (moto czy autami) sprawdzonymi w kurierkach czy innych ekstremach. Na placu boju zostałoby niewiele modeli. Tak więc dla mnie twoja argumentacja nie jest do końca przekonująca. A co to za cudowny specyfik do lańcuchów??
  5. Zgadza sie - mierzę wg B - mierzę przesunięcie jednego punktu wobec skali bezwzględnej :smile: Tak wynika z rysunkow w obu moich motorkach, no i tak według mnie mierzysz rzeczywiste odchylenie łancucha od danego poziomu.
  6. Obojętnie, w którym punkcie - chodzi o to, być wybrał sobie JEDEN punkt na łańcuchu, nacisnął łańcuch na dół, potem do góry - i odległość, jaka przebył ten punkt (wzgledem jakiegos nieruchomego elementu), ma wynosić 20-30 mm. Naciągaj ani za słabo, ani za mocno - ot, z wyczuciem, a jeden czy dwa mm nie są ważne. :) Mierz oczywiście, kiedy motocykl stoi tylnym kołem na ziemi, nie na podpórce. Jeszcze lepszy pomiar zrobisz z pomocnikiem - usiądź na moto - wtedy zawieszenie ułoży się pod ciebie, a pomocnik będzie widział, jak mocno naciągnięty jest łańcuch. Bo teoretycznie masz np. te 25 mm luzu (kiedy nie siedzisz na moto), a ważysz 150 kg i pod twoim ciężarem łańcuch się naciągnie jak struna. Naciągniesz dwa-trzy razy i wyczujesz, o co biega.
  7. Ja miałem raz pełny uślizg przedniego koła - właśnie kiedy (wyskoczył Maluch) gwaltownie nacisnąłem przód (ok.70/h), bez stopniowania. Momentalnie poczułem, że motocykl pływa jak na styropianowych kulkach po całym pasie. Jakoś instynktownie puściłem klamkę i starałem się (wszystko półświadomie) tylko siedzieć prosto i nie skręcić kierownicy. Moto się uspokoił, ale gacie pełne, bo ruch był jak w Rzymie. Wystarczyłaby jakś koleinka i lecę jak ścięty. Z tyłem też było parę niegroźnych bujnięć - ale czegoś mnie to nauczyło o zachowaniu moto. W "Motocykliście doskonałym" też pisze wyraźnie o wciśnięciu sprzęgła pod koniec awaryjnego hamowania, żeby ograniczyć tendencję do uślizgu tyłu. Tak samo pisze o przenoszeniu ciężaru na podnóżki i do tyłu. Hamowanie do połowy zakrętu jest traktowane jako błąd (za szybkie wejście w zakręt). Tak samo błędem jest zaczęcie dodawania gazu w połowie zakrętu (może zabujać), zamiast od momentu wejścia w zakręt i w pochylenie. W zakręcie można (gdy się okaże za ostry) leciutko przyhamowywać tyłem (dodając oczywiście lekko gazu), żeby - ograniczając prędkość - stabilizować jednocześnie maszynę bez osłabiania przyczepności tyłu. Hamowanie awaryjne przeciętnym motocyklem na prostej to przede wszystkim przód (ze stopniowaniem) + jednoczesny lekki tył + jednoczesne sprzęgło. Sorry, że prawie przepisuję książkę, ale w mojej spokojnej jeździe te rady się przydają. :)
  8. Skorpionkosmos, nie chcę ci psuć samopoczucia, ale mocno wątpię, żeby poszedł 110/h - chyba że licznik będzie przekłamywał sakramencko. Piszesz, że rwie jak rumak, hmm... nie znam sprzęta, lecz jeśli masz takie odczucia, to albo nieświadomie przesadzasz, albo go zarzynasz na dotarciu - wykończysz ten motocykl. Co do oponek, to zmień je, bo się przejedziesz. Miałem Yamahę YBR 125 - miala chińskie opony i były najwyżej średnie, a Romet prawdopodobnie ma jeszcze gorsze - więc wg mnie warto zmienić dla bezpieczeństwa.
  9. Właśnie - taki sam silnik może być inaczej zestrojony, mogą też być inaczej dobrane przełożenia - co zmienia charakterystykę jazdy i pośrednio spalanie. Itd.
  10. To, Luca, naprawdę niewiele mialeś tych awarii, w porównaniu do spotykanych czasem opinii, w których mowa o dosłownym razlatywaniu się sprzętu. Swoją drogą jestem ciekaw, jakie są naprawdę te drgania, jak są odczuwalne i dokuczliwe. Chętnie bym się na chińczyku przejechał.
  11. Kolor świetny. Na tym pierwszym zdjęciu wygląda na tle tego muru jak w barwach maskujących. ;) Specjalnie tak to pstryknąłeś?
  12. Arkads, Hyosung (przynajmniej mój Comet) nie ma takich samych elementów plastikowych jak chińczyki. Oglądałem Wektora, Rometa i jeszcze jednego (nie pamiętam nazwy). Ma plastiki wyraźnie lepsze, na moje oko nawet lepsze niż YBR-ka (chiński japończyk :D). Nie robię żadnej reklamy, ale on jest naprawdę znacznie lepiej wykonany niż chińskie motocykle, oglądałem, porównywałem, bo sam chciałem kupić chińczyka. To nie jest tak, że jest droższy dwa razy, a lepszy 10%. Wejdż na www.korider.com - zobaczysz, że owszem, zdarzają się awarie, są elementy dyskusyjnej jakości, ale ogólnie jest dobrze. Raz pomiar spalania wykazał mi nawet 3.1 litra. Przy jeździe miejskiej na równo z autami, w sznurku ze wszystkimi. Najwięcej mi pokazało 3.5 litra - jak go już troszkę pokręciłem. :icon_evil: Dimitrus, kup sobie jeszcze wosk do lakieru z filtrem UV. Silnik ja myję ekstrakcyjną benzyną - jako tako czyści. Do smarowania łańcucha spray, o którym już wspominano, do jego czyszczenia też ostatnio kupiłem taki płyn specjalny (i drogi), ale najlepiej (i najtaniej) mi się czyści naftą i papierem toaletowym. Do chromów mam specjalną pastę (14 zł - przez dwa lata zużyłem niecałą połowę - lecz ja mam bardzo mało chromów) + oczywiście papier toaletowy (pucuje i nie rysuje). :) Jeszcze sie przyda płynny smar (taki elej w buteleczkach z dozownikiem), gdyby coś zazgrzytało, zapiszczało i przed zimowaniem wymagało przesmarowania:)
  13. Wueska, przecież ja to wiem, tylko się trochę wygłupiam swoimi postami w tym temacie - bo jak czytam te wszystkie ortodoksyjne wypowiedzi - to mi się trochę chce śmiać. :crossy: Jakby motocykl był zaprogramowany do "jedynie slusznej jazdy" - poza którą zaraz wybuchnie. :D Ale temat wielce pouczający.
  14. Gratulacje! Wreszcie twoja epopeja dobiegła szczęśliwego końca! :icon_twisted:
  15. Dołączam się do gratulacji, niech dobrze śmiga! ;) [Nawiasem mówiąc, ten temat ma kopa jak 2000 ccm - pączkuje jak na drożdżach, a ja jestem nieodmiennie jego fanem :P] Wspominaliście Hyosunga, nie mam wprawdzie Junaka-Aquillii (rzeczywiście, ten fatalny pomysł z nazwą chyba okrutnie zaszkodził koreańskiej marce w Polsce...), ale mój Comet ma ten sam silnik co Aquilla. Mam już przejechane grubo ponad 2 tys. km - i chodzi bez zarzutu (pominąwszy dość toporną, lecz precyzyjną skrzynię biegów) i coraz lepiej - w miarę docierania. Z początku miałem kłopoty z odpalaniem, zanim wyczułem, jak trzeba poruszyć manetką przy naciśnięciu startera. Ale już OK. Żadna śrubka nie drgnęła, hamulce OK (dla mojej średnio dynamicznej jazdy bez zastrzeżeń), zawieszenie też. O wykończeniu i designie powiem tyle, że moto zwraca uwagę (choć z bliska widać, że to nie jest najwyższa półka, ale fuszery żadnej nie ma), paru ludzi na japonii go oglądało, nie mieli zastrzeżeń. Spalanie aktualne poniżej 3.3 (jazda miejska i podmiejska do 100/h przeważnie). Mocy wystarczy, żeby nie mieć żadnych kompleksów wobec aut w mieście (rzecz jasna, bez wyścigów). Wibracje są tylko w przedziale 5-6 tys. obr. (powyżej idzie jak masełko). Są wyczuwalne, lecz takie same ma GS przy wyższych obrotach. Słowem, naprawdę szczerze polecam i mam nadzieję, że będę się dalej toczył, a serwis nie nawali. Dziś nawet miałem zabawną sytuacje, kiedy gościu z dziewczyną na Hondzie CB (chyba 400), zaparkował koło mnie i powiedział pól-żartem, że w razie czego to mój ukradną, bo to już konkretne moto, bo wygląda i brzmi jak trzeba :flesje: Aż go zatkało, gdy usłyszał, że to 250-tka. On sądzil, że 500-600 ccm co najmniej. ;) W każdym razie się cieszę, że kupiłem tę nówkę z 2005 r. dwa miesiące temu :buttrock: Życzę wszytkiego najlepszego na Chińczykach i reklamuję Hyosunga - może się doczekam tematu: "Hyosung - made in Korea"... :lapad: :D PS. A w kwestiach "chińczyków" już nie zabieram glosu - bo tu są prawdziwi fachowcy. :icon_twisted:
  16. Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie intryguje: tak zwane "obroty użytkowe" - czyli między max momentem a mocą. Przecież ten zakres w niektórych moto jest wąziuteńki (szczególnie w sportowych, ja zauważyłem przegladając wykresy) i ulokowany na samej górze. Żeby z niego nie wypaść, to by trzeba było non stop pałować prawie na maksa... może to dobre "użytkowanie", ale na torze. Ale dobra - w końcu to motocykle sportowe. Ale nawet gdybym moim motorkiem chciał jeździć w tym "użytkowym" zakresie - to też powinienem się trzymać 8-9 tys. obrotów - czyli na moje ucho grzmocenie do bólu bez opamiętania. :icon_exclaim: Coś mi w tym nie pasuje. Pewnie łatwiej trzymać się tego zakresu w motocyklach z niskim i bardzo dużym momentam, czyli cruiserach itd.
  17. Ze mnie nawet 0.001% mechanika, a przecież to się czuje w kościach, że silnik (i cały pojazd, już pomijam trzęsionkę na dziurach) bardziej się zużywa w ostrej niż spokojnej jeździe. Oczywiście mam na myśli prędkość zużycia w stosunku do przebiegu, nie zegarowego czasu jazdy. Przeciążenia, sily działające na materiał, temperatury itd. To może nieadekwatne porównanie, ale choćby silniki Formuły 1 są stworzone do wysokich obrotów, a raczej długo nie żyją. A z tym spalaniem niby najmniejszym przy jeździe w okolicach max momentu obrotowego to też podejrzana sprawa... Choć czytałem o tym nieraz. Mam trzeci motorek (każdy daleki od sporta) i mam takie hobby dokładnego i częstego mierzenia spalania. I zawsze wychodzi identyczna i wyraźna zależność. Im wyższe obroty, tym wyższe spalanie. ZAWSZE, bez wyjątku. Dodam, że prawie nigdy nie zbliżam się do czerwonego, kręcę od 3-4 tys. do ok. połowy drogi między max obrotem a mocą - czyli do miejsca, w którym spalanie powinno być najniższe, tymczasem mnie w każdym motorku wychodzi najwyższe ;) Wiem, ze są jeszcze inne czynniki, przyspieszenia, wiatr, warunki, pogoda itd. - lecz wpływ obrotów jest u mnie WYRAŹNY.
  18. Ja czytałem opinię mechanika o chopperku Keewaya - ponoć DNO. Ale już zauważyłem, że ten mechanik wszystko, co nie jest japonią za co najmniej 30.000 zł określa mianem DNA. :bigrazz: Wiem, że skutery Keewaya są OK, o chopperkch Keeywaya czytalem trochę na czeskim Necie - ponoć znośne. A o Voyagerze czytałem mnóstwo strasznych opinii użytkowników. Poszukaj takiego ogromnego forum Kingwaya - to padniesz trupem... Zaoszczędzisz ze 2000 zł, a potem będziesz płakał i zamiast jeździć płacił za części, których nie ma...
  19. Dimitrus: z tego, co czytałem (a dośc sporo czytałem), najlepiej zdaje się zapowiadać Eagle 250, najbardziej się sypie Voyager. Takie przynajmniej mam wrażenie po lekturze kilku testów i setek postów na róznych forach. Rdza na kierze, tłumiku w rocznym nieużywanym moto? To bardzo źle świadczy o jakości materiałów (albo go trzymali na dworze). Swojego Cometa kupiłem w kwietniu 2007, wyprodukowany w drugiej połowie 2005. Nie ma kropeczki rdzy, NIC nie wskauje, ze to rocznik 2005 (poza paroma śladami rdzy w baku). a blisko mojego domu, w sklepie z motorkami, od roku co najmniej stoi już Wektor i też nie ma śladu rdzy. Chińskie moto na pewno sie od siebie różnią, przecież są z różnych fabryk, trzeba by pogrzebać w ich prawdziwych nazwach i powiązać je z fabrykami. Śledztwo godne S. Helmesa. :icon_mrgreen:
  20. Chłopie złoty, filmik jest nieczytelny (a dźwięk nagrany telefonem w nocy na 100% mocno przekłamany). Lepiej zrób zdjęcia.
  21. Czyli masz taka samą ladowarke jak ja. TY: 9 godzin dzielone przez 0.3 = 30 godzin. JA: 12 godzin dzielone przez 0.3 = 40 godzin. Oczywiście tak długo trzeba ładować zupełnie rozładowany aku, o ile dobrze myślę. Doładowanie zimowe raz na miesiąc-półtorej potrwa krócej. Mniej więcej połowę (zależy jak aku trzyma) - tak miałem w aku z YBR. Obliczyć czas łatwo, ale ja się pytam, czy taki prostownik 300 mA doładuje do pełna aku bezobsługowe 12 Ah? Teoretycznie powinien, ale czy doładuje?
  22. Wykopuję stary temat i pytam: Mam ładowarkę (z Niemiec za 11 E, angielska), tak mała. Dane: 300 mA, 13.8 V dla aku 12 V. Ma diodę sygnalizującą naładowanie aku. Używałem jej przez dwie zimy do ładowania aku YBR-ki (12 V, 5 Ah, obsługowy). Wszystko było bez zarzutu. PYTANIE: Czy się nada do ładowania aku Cometa (12 V, 12 Ah, bezobsługowy) :icon_mrgreen: Prosze o odpowiedzi, bo za parę dni sprzedaję YBR i nie wiem, czy zostawić sobie tę ładowarkę, czy też ją opylić.
  23. Wszystko jest ważne: waga, siła, zwinność, wyczucie równowagi, refleks, waga, geomatria i wyważenie moto itd. Ja jestem bardzo drobny (60 kg, średni wzrost) i czuję znaczną różnice w prowadzeniu moich motorków. YBR pełna waży ok, 115 kg. Comet 170 kilo. YBR jest bez porównania łatwiejsza dla mnie do opanowania, wolnego manewrowania, przerzucania w zakręty, w korkach itd. Bardzo spora różnica. (oczywiście lekkośc jest minusem przy wietrze, Tirach itd.). Siła bez wagi to nie wszytko - bo możesz mieć silę, ale gdy jesteś za lekki, to moto nie podeprzesz (piszę mętnie - ale już idę spac - wiadomo, o co chodzi - fizyka, punkt oparcia, przeciwwaga itd.).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...