Jestem mlodym kierowca, mam MZ TS 250, nie lubie szalec, cisnac gaz do 120 czy cos takiego, wole turystycznie 80-90, tato mi nasukal do glowy, sam zrobil ponad 50 tys. km motocyklem, bez wiekszych wypadkow. Sam jeszcze nigdy sie nie wywalilem, ale raz na piasku mnie zarzucilo w drugi dzien posiadania MZ'ki i gleba, z kolega na plecach, po tym nabieralem coraz wiecej szacunku i doswiadczenia. Drugi wypadek byl powazniejszy. Motor mam u babci na wsi, wiec owego czasu postanowilismy pojezdzic, wyjechalismy na ulice ale tylko po wiosce, zajechalismy w jedno miejsce zgasilismy maszyne i rozmawiamy o motoryzacji. Po chwili postanowilismy ruszyc, gdy odpalilem ts'ke podbieglo stado psow, zaczelo nas gryzc :icon_mrgreen: Za mocno zebralem ts;ke(chcialem tylko szybciej ruszyc), a ze kolega byl jeszcze "przy kosci" to nas do gory wyrzucilo, jakies 10 m na przednim kole pojechalem, on sie strasznie z tylu wierzgal i na ziemie chlusnelismy :buttrock: Moto pogiete bak, kierownica, nozki, i wiele innych rzeczy. Juz przejechalem 3 tys km. od tamtej pory, wiecej sie do nie zdazy, bo zrobilem z tata remont kapitalny motorka, wymienilismy wszystko, KOMPLETNIE wszystko, jezdze turystycznie, nie wyscigowo, nie mam zamiaru "pedalowac" ;]