-
Postów
1669 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
22
Osiągnięcia bert
MOTONITA - głaszczący manetkę (27/46)
93
Reputacja
-
Uwaga mina Toyota FJ Cruiser na Otomoto
bert opublikował(a) temat w Giełda - Nie tylko 2 koła + gielda.motocyklistow.pl
Trochę nie w temacie, bo to 4 koła nie dwa, ale wklejam info., najwyżej mod temat wywali jak uzna za stosowne. Jeśli ktoś z was jest użytkownikiem/forumowiczem jakiś grup/forów samochodowych/4x4 wrzućcie tam info. tytułem ostrzeżenia. https://www.otomoto.pl/oferta/toyota-fj-fj-cruiser-maj-2010-r-4x4-manualna-skrzynia-biegow-bezwypadkowa-ID6DiK7I.html#82daa73f69 Wg. opisu tojka z Dubaju z lekkim uszkodzeniem drzwi [właściciel ma do okazania foto przed uszkodzeniem] z przebiegiem 92 196 km na 18-05-2020. W rzeczywistości trup ściągnięty z usa z zarejestrowanym przebiegiem 317 060 km na dzień 21-04-2017, poważnie rozbity [przód, prawy bok, zgnieciony dach po prawdopodobnym dachowaniu. pełny raport poniżej: Toyota Fj Cruiser JTEBU4BF1AK087964.pdf edit: Ogłoszenie już poszło w kosmos, załączam zdjęcie z numerem rej. dla pamięci jak trup wygląda obecnie: -
Niech moc będzie z tobą. [luknij czasem na mojego avatara]. Jak to u amerykańców. Nie narzekaj, często bywa gorzej.
-
czyli ten najlepszy :) nooo, ostatni lifting III gen. byłby bezwzględnie najlepszy, gdyby zostawili tak jak w przed liftingowym pełne wyłączenie kontroli trakcji, nie zakładali kagańca na przepustnicę i nie grzebali w zawieszeniu. Mam wrażenie że po liftingowy jest cokolwiek miększy, tak trochę bardziej po amerykańsku.
-
Adam, którą generacją jeździsz?
-
Znaczy nie, wróć. Nie o to mi chodziło. "911" jako taka absolutnie nie jest zniewieściała, ten akurat model (albo ta konkretnie sztuka) taka mi się trochę wydaje. Tak w ogóle to klasyka klasyk, ale niekoniecznie bym stawiał akurat na ten rocznik. Może coś starszego, jak sugerował Klaudiusz.
-
Chryste panie, nie wiedziałem że porsze w dobrym stanie tak tanio można kupić. Ale fakt, jakieś takie trochę gejowate to autko. Jakbym pisał scenariusze i malował paznokcie to chętnie, a tak... Kupiłbym chętnie ale takie cuś, niekoniecznie w białym, posłuchajcie:
-
nosz qrwa mać... :banghead: Ludzie, czy zrozumienie kilku prostych zdań z kodeksu [przytoczonych w wątku już pare razy] przekracza wasze zdolności poznawcze??? Komandosek i inni - ogarnijcie się bo to co dzieje się w tym temacie zaczyna przypominać paranoję smoleńską. ps. ...nie, nie przytoczę ich po raz kolejny. każdy wątpiący/niekumaty niech sam znajdzie, to moze zapamięta. to jest jakiś żart. na 1 kwietnia.
-
4jku - podziwiam. jesteś może z zawodu psychoterapeutą? początkującym oczywiście. ci starsi mają już zazwyczaj mniej entuzjazmu. :flesje: kiedyś już chyba pisałem ten dowcip na forum: przyjechał chłop z dalekiej wsi do miasta, poszedł do zoo. stanął w rozkroku przed wybiegiem z żyrafami, przeczytał tabliczkę, popatrzył chwilę na chodzące zwierzęta po czym skrzyżował ręce na piersiach i mówi stanowczym głosem: "nie ma takiego zwierzęcia".
-
co do praktyki policji to się zgodzę. ale to trochę dwie różne spawy, kwestia winy i 'spychologia' władzy która chce mieć jak najmniej roboty. też w początkach swojej działalności drogowej dałem się ubrać w odpowiedzialność za stłuczkę i zapłaciłem grzecznie mandat. młody byłem, naiwny i dałem się 'wstawić' smerfom którzy chcieli szybko sprawę załatwić. mimo że znaleźli się świadkowie, którzy dobrowolnie 'przybierzyli' na miejsce z pobliskiego przystanku by zaświadczyć policji że to tramwaj we mnie wjechał z pełną premedytacją i właściwie celowo, a nie ja pod niego. ale że ja przyznałem że nie sprawdziłem dokładnie czy mogę wjechać na torowisko, uwagi świadków policjant puścił mimo uszu. zresztą nie było o co kruszyć kopii, zapłaciłem mandat, tramwaj cofnął, w kilku ściągnęliśmy puchatka z dyszla i wróciłem na własnych kółkach do domu. to były czasy trochę innych, trwalszych samochodów niż dzisiaj :) powracając do tematu: na drobną kolizję, można machnąć ręką, nikt się nie będzie kopał z koniem i ciągał po sądach kilka lat dla paru stów mandatu. no chyba że ktoś cierpi na nadmiar czasu i ma zacięty charakter. zupełnie inna sprawa gdy wypadek jest poważny, w grę wchodzi odpowiedzialność karna/finansowa/moralna za czyjeś zdrowie/śmierć. wtedy jest sąd, biegli i sprawy nie da się załatwić szybko 'spychologią'. co nie znaczy że nie można dać się wrobić przy oczywistym braku własnej winy - bo i takie sprawy znam. mojego brackiego wrobili kiedyś w wypadek którego nawet nie był świadkiem. jedyna jego wina polegała na tym że jego samochód był w pobliżu miejsca kolizji nieprawidłowo zaparkowany. zanim się zorientował zapadł w sądzie wyrok skazujący - oczywiście zaocznie, bracki nawet nie został wezwany. a problem polegał na tym że sprawczyni była znajomą królika i wykorzystała swoją własną głupotę do wydębienia odszkodowania z ubezpieczenia. nawet opinia biegłego znalazła się w ciągu niecałych dwóch tygodni i podobnie szybko została klepnięta przez sąd - w sytuacji kiedy przy dużo ważniejszych sprawach nie można się jej doprosić miesiącami - wg. słów prawnika który prowadził sprawę ze strony mojego brata. tyle że jak już się poprawił [prawnik] to była musztarda po obiedzie. odkręcanie trwało by latami i tak na zdrowy rozum prawnik poradził, zacisnąć zęby, zostawić wkurw na boku, poddać się dobrowolnie karze [czyli przyjąć orzeczenie sądu] zapłacić tego tysiaka z hakiem kosztów postępowania, mandat i poczekać na zatarcie wyroku - jakiś rok czy dwa. czyli - różnie bywa. czujnym trza być. niezależnie czyja wina i jaki udział/współudział.
-
dziękuję za 'wyprostowanie' tematu.
-
Piotrze, cieszę się że się ze mną zgadzasz, w obu kwestiach. przyznanie się do błędu nikomu jeszcze na tym świecie ujmy nie przyniosło, wręcz przeciwnie.
-
:icon_biggrin: true. jest tu jedyną i Najjaśniejszą Gwiazdą. świeci jak supernowa oświetlając nas, małych żuczków Prawdą Swojej Objawionej Logiki z jakiejś innej rzeczywistości równoległej. ps. dałbym Ci Zbycho plusa, ale mi się limit ocen wyczerpał. za dużo minusów naklepałem :sleep: ps.2 dżizas, chyba zaczynam się gościa obawiać, bo mam wrażenie że jego obsesja się nasila... :icon_eek: :dry:
-
też miałem wypadek. nie jeden. na moje szczęście, w tym w którym byłem sprawcą potrącenia pieszego [przechodzącego w niedozwolonym miejscu] był świadek który dokładnie widział jak jechałem i ile - a i tak orzeczenie o wyłącznej winie pieszego [byłem przecież na 'pierwszeństwie'] zapadło po dokładnym zmierzeniu co i jak, wyliczeniu drogi hamowania, odległości gdzie leżał pieszy, gdzie ja a gdzie motocykl. sprawa była dosyć oczywista, więc dochodzeniówka rozpisała sobie co i jak i po 2 dniach wydała decyzję. gdybym jechał wyraźnie szybciej niż pozwalają przepisy i np. takie było by zeznanie świadka lub wyszłoby takie cóś z pomiarów [przy np. braku świadków] to sprawa by się znacznie skomplikowała. to chyba oczywiste, nie? jeśli [jak twierdzisz] liczy się jedynie fakt wyjechania z podporządkowanej, to czemu dochodzeniówka zasuwa z kółkiem, mierzy odległości, wypytują Ciebie/świadków o prędkość, powołują biegłych itd.? przecież sprawa jest wg. Ciebie prosta - wyjechał z podporządkowanej a więc był winny. policja tak dla jaj sobie szuka roboty? zresztą, wychodząc z takiego założenia - że bezdyskusyjnie i zawsze winny jest wyjeżdżający z podporządkowanej prosto można wywodzić że nawet jak gość wyleciał zza zakrętu mając 2 paczki z hakiem na liczniku to Ty jesteś winny jak akurat włączałeś się do ruchu i doszło do wypadku. takie stawianie sprawy prowadzi do oczywistego absurdu. tym co Ci powiedział biegły radziłbym się nie sugerować, bo biegli często/gęsto mówią bzdury - albo prezentują stanowiska całkiem sprzeczne w jednej i tej samej sprawie [np. w zależności która strona ich powołała] co raczej wyklucza że razem mają rację, nie? mało to takich procesów było? Piotrze, Twój sarkazm jest zupełnie nie na miejscu. niestety, nie pierwszy raz się mylisz w dosyć oczywistych kwestiach. trochę pokory przydaje się w każdym wieku i przy każdej ilości doświadczenia. zresztą - z reguły najmniej mają jej ci co mają najmniej doświadczenia i najmniej do powiedzenia. to nie Twój przypadek w końcu, nie? nie muszę niczego z nikim pisać, bo przepisy kodeksu regulujące dopuszczalną prędkość na różnego rodzaju drogach istnieją i rzekłbym należą do tych fundamentalnych i najważniejszych przepisów [podobnie oczywiście jak zasady pierwszeństwa] - i nie zostały stworzone 'tak dla jaj'. nie po to stawia się znaki dodatkowo ograniczające prędkość [ponad tą ustaloną ogólnie w przepisach] np. przed zakrętami czy w innych niebezpiecznych miejscach. ustawodawca ustalił jaka wg. niego jest dopuszczalna bezpieczna prędkość na danej drodze [mniejsza czy słusznie czy nie], a służby odpowiedzialne za oznakowanie dodatkowo ją tu i tam ograniczają [mniejsza czy słusznie czy nie]. pisanie że jej przekroczenie [szczególnie znaczne] wpływa na orzeczenie winy w przypadku kolizji to taki truizm że aż wstyd o tym pisać. może być nawet tak, dajmy na to [odpukać] że Kolega Zbig wyjechał z posesji i spowodował wypadek z nadjeżdżającym pojazdem a zostanie orzeczona całkowita wina kierowcy 'na pierwszeństwie'. jeśli tylko Zbig da rady wykazać [biegli :bigrazz:] że nadjeżdżający tak znacznie przekroczył dopuszczalną w tym miejscu prędkość że włączający się do ruchu [Zbig] nie miał żadnej możliwości uniknięcia wypadku/dostrzeżenia nadjeżdżającego odpowiednio wcześniej. wyobraźmy sobie teren zabudowany, domki, wyjazdy z posesji i np. lekki łuk drogi ograniczający widoczność. samochód/motocykl wylatuje z zakrętu 160-180km/h i 'parkuje z przytupem' na samochodzie wyjeżdżającym z posesji czy włączającym się do ruchu. no i co czyja jest wina? jak sądzicie, jakie będzie orzeczenie sądu? [nie biegłego]. Zbig napisał o prędkości 90km/h to prawie dwukrotne przekroczenie dozwolonej. nie 5-10 czy 15 czyli przekroczenie właściwie niemożliwe do udowodnienia, jeśli ktoś tego nie zarejestruje precyzyjnie kamerą [oczywiście i większe może być nie do udowodnienia, ale nie o takim braku współwiny mówimy - kiedy jedyne co da się udowodnić to fakt wyjechania z podporządkowanej] Piotr, trochę więcej odpowiedzialności za swoje słowa. Jesteś modem, z racji wieku i doświadczenia także pewnego rodzaju mentorem [może nawet wyrocznią?] dla młodszych motocyklistów którzy dopiero zaczynają swoją przygodę. nie pociskaj im pierdół, pliz. bo jeden z drugim 'zapitala' bez głowy a później - jak miał więcej szczęścia to pisze ze szpitalnego łóżka/domu 'wyjechał mi ch.. w puszcze'. jak mniej to piszą koledzy i stawiają [']. trochę odpowiedzialności ...qrwa :icon_evil: też takie odniosłem [być może mylne] wrażenie. zawracanie toyoty i brak znacznego przekroczenia prędkości przez Jarosława. trochę za blisko ten motor leży, biorąc pod uwagę że chyba nie zatrzymał się na puszcze, tylko trafił po lekkim skosie.
-
mam nadzieję że wyjdzie z tego w miarę jak najlepiej. a dla wszystkich nauka: uważać wszędzie i na każdym kroku. widzisz stojącą na poboczu drogi ciężarówkę - zwolnij, nie gnaj na złamanie karku. nigdy nie wiesz... bzdura. współudział i wina obu kierowców. [oczywiście, przy założeniu że kierujący motocyklem przekroczył dopuszczalną prędkość i to wyraźnie bo prawie o 100%]