Skocz do zawartości

Przejechałem psa. Motocyklem. Ja żyję, on nie...


Mar_Cin
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Wiesz, że myślłem o tym jadąc dalej. Wyobrażałem sobie jakiegoś malucha płaczącego za swoim pieskiem.

 

Wiem jak by płakały moje dziewczynki po stracie naszego kocura Tofika.

 

Serce pęka.

 

Daj spokój, żartowalem :D

 

Ciesz sie że wróciłeś do domu w jednym kawałku:)

Edytowane przez klaudiusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mar Cin, cóż powiedzieć, miałeś fart i tyle. Swoją drogą to jedno z "normalnych" niebezpieczeństw dla motocyklisty, które dla puszki są właściwie w ogóle nie groźne.

Tak więc uważam, że porównania do rozjechania psa czy czegoś innego samochodem są kompletnie nietrafione.

Cieszę się, że ci się udało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak sie ma zwierzeta to trzeba je pilnować, albo nauczyć trzymać sie przy nodze -tak są nasze nauczone :smile:

 

Ostatnio wracając z nad morza w niezłą ulewe mąż mi zacząŁ odchodzić- ja go doganiać. Jechaliśmy tą naszą trasą szybkiego ruchu na liczniku około 140 w porywach do 160 km/h. W ostatniej chwili zobaczyłam skulonego i przestraszonego psa pod barierkami na środku drogi. Gdyby wyskoczył .........byłby pasztet. Skąd on tam sie wziął :D :flesje: .

 

Jednego razu jadąc do niemiec puszką i przekraczając granice w Rosówku jedziemy wolno i patrzymy koziołek - no to zwalniamy -koziałek tez. No to przyśpieszamy - koziołek też. No to sie zatrzymaliśmy - koziołek też . No to ruszyliśmy, a koziołek ŁUP w tylne drzwi auta. Chyba chciał sie na okazje zabrać, czy co ?? ale tak nachalnie ??.

 

DOBRZE, ZE JESTEŚ CAŁY :lalag: :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mój znajomy doszedł do wniosku że jak widzi psa biegnącego wprost pod kołoto nie hamuje (zależnie od wielkości) bo twierdzi że to nie ma sensu a można sobie przez raptowne hamowanie narobić grandy,

 

moim zdaniem to zalezy od sytuacji, ale na drogach szybkiego ruchu wszelakie zwierzęta powinny być trzymane tak żeby nie miały dostępu na droge

 

a tak w ogóle ja raz przejechałem kure wzdłuż od ogona po dziób, co ciekawe przeżyła :D

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niestety ja równiez mam przygody ze zwierzakami. moja pierwsza ofiara stal sie kotek wybiegajacy z laki, a druga pies rasy pekinczyk ktory wybiegl mi na droge gdy mijalem jakas rodzine idaca chodnikiem obok (wlascisciele psa)... oba zwierzaki dostaly prawy podnozkiem i czubkiem mojego buta (po kocie do dzis "strzela" mi duzy palec u nogi).

po kazdym z tych incydentow bylo mi niezmiernie lyso... no i rodzily sie spekulacje "co by bylo gdy by"

 

nie mniej przerazila mnie wczoraj sytuacja podbramkowa kiedy to zwierze - pokaznych rozmiarow pies wybiegajacy z gospodarstwa - w ostatnim momencie zaniechalo wskoczenia pod kolo. jedyne co zdazylem zrobic to odruchem bezwarunkowych podnioslem noge - nie wiem dlaczego. jezeli chodzi o zmiane kierunku jazdy czy tez hamowanie - nie bylo na to czasu. rzecz sie dziala przy 90 km/h.

 

p.s. uwazajcie na siebie i na zwierzaki...

Edytowane przez vasiliy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sam puszką miałem 2 incydenty

1. Krajowa 8 [ chyba tak :D ] Piotrków Tryb - Bełchatów. Powrót od babci. Ja za sterami . Rodzice z tyłu. Predkość ok 100 km/h [ uno 0.9 :D ] Sciemniało się już. Lece sobie myslami gdzies daleko [ moze to przez to ] nagle widze dzikiego knura [ czarny kot ] który myśli ze przyniesie mi nieszczescie :D nie udało mu się nie przebiegł całej drogi [ czas surferów :P ] Mimo silnego dochamowania wpadł nam miedzy koła Stanąłem oglądam sprzet cały zderzak tez nic nie kapie . Ide szukac kota :wink: Chodziłem z ojcem z 10 min :bigrazz: Chyba przezył :flesje:

 

2. Wracałem sobie od wujka u którego pracowałem Samochodem CC 0.7 :] Na drodze duzo wróbli ... Prędkosc z 80 ... hamuje... a one sobie jaja robią ... pusciłem hamulec i lece na nie :] poderwały sie ... ze 3 w góre po 2 na boki ... a jeden myslał ze jest cfany i przeleci pod .... w lusterku widziałem jak sie turlał po asfalcie ... Wróciłem co by byc humanitarny i dobić jakby miał sie trzepac :( ale było juz po nim :P

 

Na moto jeszcze nic takiego nie miałem :buttrock:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja byłem świadkiem potrącenia psa w środę. Jak co tydzień staliśmy w ok 30 motocykli pod selgrosem, na 3 pasmówce oddzielonej pasem zieleni. Pies przeszedł przez jezdnię i stanął na pasie zieleni (oczywiście zadbanym, z milionem chwastow do pasa) chciał przejść na drugą stronę jednak jechały auta, auta przejechały ale za nimi jechało 5 motocykli robiąc sporo huku. Myślałem że psina się wystraszy i zwieje w drugą stronę, a ten przepuścił 2 motocykle a pod trzeci (fireblade ) wbiegł. Dostał w tyłek i go chyba sparaliżowało od połowy bo czołgał się na przednich łapach.

 

Poszliśmy zobaczyć co z nim, zatrzymał się też ktoś autem (świadek) i chciał zabrac psa do weterynarza ale ten nie pozwalał do siebie podejśc o uciekał i warczał. w końcu zniknął gdzieś w krzakach.

 

Motocykl cały tylko coś stało się z przednim hamulcem. Obiawy jakby się zapowietrzył, trzeba było podpompować kilka razy żeby łapał normalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem taką przygode z sarenką.

Las, wieczór, ciemno, zakręt. Wychodząc z zakrętu zobaczyłem sarne przebiegającą drogę, już po drugiej stronie jezdni więc nie groźna, ale pierwsza myśl - one biegają stadmi. Więc hebel, zdążyłem wyprostować moto i w tym momencie zobaczyłem drugą, przed samym kołem... tylko odpuściłem hamulec... i po niej przejechałem... W momencie udeżenia motocykl już był w pionie więc nie wytrąciło mnie z równowagi i obyło się bez "strat" z mojej strony. Zatrzymałem się kilkadziesiąt metrów dalej, sarny nie było widać na drodze a nie byłem w nastroju żeby ją szukać. Pług pod silnikiem miałem wtedy zdjęty więc żadnych strat w motocyklu nie odnotowałem ale na drugi dzień nie mogłem domyć silnika karszerem z sierści i krwi...

 

Kurcze, zwierzęta są naprawde niebezpieczne, po zmroku, w lesie i nie tylko :buttrock:

Puszką też kiedyś przychaczyłem taką sarenkę (w tym samym lesie), a ile razy mi coś wyskoczyło a udało mi się wyhamować, ominąc to nie zlicze...

Uważajmy!

Edytowane przez lysy600
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam

ja miałem nieco mniej szczęścia. w zeszłym sezonie na mz250 wracałem sobie leśną drogą do domku. godzina tak ok 17-18. prędkość wachała się w granicach 100-115 i stało się na wyjściu z prawego zakrętu wybiegła mi z lewej strony spora sarna. uderzyła między kołem a zbiornikiem

efekty kolizji:

-potłuczone moto w dodatku całe we flakach

- lewy bark, ręka oba kolana i miednica ostro zdarte

odziwo obyło się bez złamań. trase zakończyłem w lesie jakiś kilometr od domku. Padre i kumpel po mnie przyjechali bo ja nie byłem w stanie sam wrócić. Nauczyło mnie to jednego -zawsze dostosowywać prędkoość do warunków jazdy i mieć na uwadze że coś może nagle wybiec na drogę. od tego czasu jestem o wiele spokojniejszy i mam nadzieję że nie przejde przez takie coś poraz drugi

pozdrawiam Jarek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najgorzej jest gdy jedzie się przez las widze znak "uwaga zwierzyna" i jakoś wtedy nie wiem jak sie zachować czy zwalniać, rozglądam sie na boki, bo jakbym pierdolną w np sarne to dzwon jak nic. To co jest wnerwiające to te psy wiecznie na poboczu(szczególnie na wsiach) które cie gonią,podlatują itp więc uwazajcie panowie a ty miałeś szczęscie że skończyło się na obsraniu felgi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam problem z własnym psem. Kiedy wczoraj wyjeżdżałem z bramy ten cymbał wyskoczył mi pod przednie koło. Ledwie się toczyłem, ale jak wcisnąłem klamkę a moto gwałtownie zatrzymało się to ledwie uniknąłem gleby, bo koło było skrecone dość mocno w prawo. Zsiadłem z moto, żey zamknąć bramę, ale nie udało mi się go zagonić spowrotrm na teren. Jak ruszyłem to zaczął mnie gonić! No i co ja takiemu powiem? Nic.

 

pozdr

 

P.S. I nie piszcie, że powinienen go jakoś wyszkolić czy wytrenować, bo to przybłęda w wieku już sędziwym, który od kilku lat ze mną mieszka. Nic do nie go nie dociera. Ucieka, wraca, ucieka, nie ma go 2 tygodnie, wraca pogryziony i tak w kółko...

"Łudududududududududuuuu... Łudududududududduddddd" - Theodor (Zegrze 2010)

"Hondy mają taki dziwny dźwięk..." - Autor nieznany (Udrzyn 2010)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...