Skocz do zawartości

Mój brat miał wypadek


MarianKa
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Ojciec zadzwonił do firmy, która jest przedstawicielem ubezpieczalni tej kobiety. Dzwonilem potem jeszcze raz do tego oddziału . Jest tak: jesli brat chce żeby motocykl obadał rzeczoznawca, musi napisać do tej firmy-przedstawiciela taki wniosek. W nim podać informacje, że nie wie jak poważne są uszkodzenia więc prosi o to, żeby Zurich posłał rzeczoznawcę - który na miejscu określi szkody motocykla. Ale ubezpieczyciel może sie na to nie zgodzić (sic!!!), wówczas jakby Zbyhu chciał opinii, to musi zaplacić rzeczoznawcę samemu, wziąć na to rachunek i po uznaniu winy babsztyla zalatwić zwrot kosztów również za rzeczoznawcę.

 

Z tego, co zrozumiałem, mogą się nie zgodzić na wysłanie rzeczoznawcy we własnym zakresie dlatego, że nie mają jeszcze oficjalnie stwierdzenia winy baby. Myślę, że jak ją uzyskają, to w ich interesie będzie sprawdzenie, ile trzeba zwrócić (bo przecież nie zwrócą np. 10000 funtów które akurat ktoś mógłby sobie zazyczyć). Ale dziwne to wszystko jest. Ogółem pani b. niesympatyczna była. Ciężko się z nią gadało. A tak się składa, że mam nawet nagranie tej rozmowy.. :icon_rolleyes:

 

pozdr

LYsY

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć Zbychu

 

Mam doświadczenia niedobre z załatwieniem spraw przez nasze ubezpieczalnie. Wypadek miałem puszką w Niemczech. Załatwiłem wszystko przez prawnika szwagra któremu udzieliłem pełnomocnictwa. Niemcy wypłacili lepiej niż się spodziewałem. Wina była po stronie niemieckiej tak jak w twoim przypadku po stronie angielskiej . Jeżeli nie zdążysz sam tego załatwić to rozważ taką możliwość. Zaproponowano mi całkowitą szkodę lub naprawę ( zwrot kosztów ) wybrałem opcję całkowitej szkody.

 

Ps. Dobrze że się wam nic niestało. A moto- cóż może zamienisz na lepsze czego Ci życzę. Koszt powrotu do kraju innym środkiem lokomocji oczywiście wlicz sobie w odszkodowanie i przyleć sobie British Airways :icon_rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Wycena szkód : zadzwonic do serwisu i umówić się na kosztorys - http://www.manchesterhonda.com/service.cfm

2. Kancelaria do prowadzenia sprawy np. http://www.ealg.com/countrylist.html#ENGLAND lub poprzez http://www.ppk.com.pl/

 

a w ogóle to trzymaj się Zbyhu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Dostalem wiadomosc ze Twoj brat mial wypadek od Beaty vel Czerone kozaki.

Obecnie pracuje i mieszkam w Birmingham.

Jesli moge pomoc w jakis sposob to zostawie Ci nr tel

07727630298

Z tego co sie orientuje calkowity koszt naprawy plus ewentualne odszkodowanie pokrywa spraczyni.

Najlepiej zglosic sie do firmy(prawnikow) ktora zajmuje sie takimi rzeczami-jutro bede mial nr tel do nich.

Pozdrawiam

Marcin

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzwoniłem przed chwilą do zbyha, podałem mu ostatnie wieści, namiary na Marcina od Czerwonych gumiorów, pozdrowienia od 4umowiczów

Ubezpieczyciel angielski dostał zgłoszenie i ma do zbyha dzisiaj dzwonić w sprawie oględzin i dalszego postepowania.

 

pierwszy szok już za nimi, dzisiaj zbyhu z Kudzą dalej zbijaja te drzwi czy co oni tak klepią, znaczy parę funtów już dzisiaj zarobili :icon_rolleyes:

Nie ma co płakać nad rozlanym szambem. Wsiąknie i smród minie [michoa]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ubezpieczyciel angielski dostał zgłoszenie i ma do zbyha dzisiaj dzwonić w sprawie oględzin i dalszego postepowania.

 

No, czyli jednak zadziałało. To dobrze. Ale kobieta jednak nieco niekompetentna jest, bo powiedziała mi, że młody musi dosłać nry rejestracyjne baby i namiary na niego w GB, podczas gdy mój ojciec podał te wszystke dane telefonicznie - kilka godzin wcześniej. Ciekawe, jaka będzie ocena strat... W sumie szkoda byłoby Sevenki. Naprawdę była w pięknym stanie.

 

pozdr

LYsY

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbyhu,

 

Powinieneś już teraz mieć namiary na mojego kolegę z Anglii – Marcina32 .

Marcin sugeruje , znając tamtejsze realia , abyś postarał się o prawnika, który załatwi wszystko w Twoim imieniu.

Jak napisał " Na szczęście obowiązuje tu 'prawo', że ten kto nie jest winien, nie płaci za koszty ewentualnych rozpraw sądowych... wiec sprawa na 1000% wygrana...

Poza tym, powinien (czyli Zbyhu) udać się do lekarza -jeśli nie zrobi tego po wypadku i ... co tu dużo mówić, pościemniać...tzn., bóle głowy, zawroty, kłopoty z orientacją, wymioty itp. jeśli tego nie zrobi dostanie 'guzik', a jeśli pociągnie sprawę do 'końca' może dostać całkiem dobrą, bardzo dobra kaskę!!!!!!!!...

 

Zna polskiego prawnika, który może w tym pomóc.

To jest jego nr tel:01217777333.

 

Pozdrawiam , pa,

Beata

Edytowane przez Ona w Czerwonych Kozakach
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JESTESMY Z TOBą A WRAZIE CZEGO POJEDZIEMY I NA*EBIEMY BABE TRZYMAJ SIE :)

A ja jej w tym czasie oplądruje mieszkanie ,, jakieś ,,fanty" musimy zabrać no nie :icon_rolleyes:

 

trzymaj się chłopie, dobrze że tobie sie nic nie stało.....

 

tylko że teraz masz troche biegania po użedach ,,

p.s.

Dobrze że to nei Polskie urzędy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbyhu dla Ciebie na pocieszenie i rozweselenie:

 

tylko że teraz masz troche biegania po użedach ,,

p.s.

Dobrze że to nei Polskie urzędy

 

Dobrze, że Nowy pisze po polsku :evil:

Nowy pisz wolniej, bo zaczynasz jak Brylant przed maturą :evil:

3m się Zbyhu - Daj tylko cynę, jak będzie źle szło, wleziemy z Gerardem i Nowym w puszkę i wiesz ... zrobimy jej z dupy jesień średniowiecza czyli maleńkie " Do pieeeekłaaaaaaaaaaaaa" :evil: :(

Edytowane przez Prot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hey!

Cześc Zbychu, mam nadzieję że już się troche pozbieraliście po tym wypadku. Daj znać jak stoją sprawy i jeszcze raz - trzymajcie się!

 

PGR - już dzwonił do mnie Zbuchu, praktycznie zaraz po wypadku i przekazałem mu wszystko co wiem na ten temat. Ogólnie to ubezpieczenia w Anglii kosztują kupe kasy, ale też oferują naprawdę dobra ochronę. Cały system działa dosyc sprawnie i oprócz oględzin moto wszystko załatwia się na telefon: przyjeźdźają po moto, zabierają do warsztatu i oddają praktycznie jak nowe. Często firma naprawiająca bike'a wymenia kazdy element który jest choć zarysowany - bo i tak koszty pokrywa ubezpieczyciel. Więc nie ma problemu że będą strali się Cię wykiwac jak nasze złodziejskie PZU.

 

Drugą strona tego medalu jest to że często nawet po tzw. "glebie parkingowej" wg polskich realiów, orzeczona zostaje szkoda całkowita, czego w tym wypadku się obawiam, bo miejestem pewien jak wycenią moto.

 

Oczywiście więcej problemów powstaje gdy jeden z pojazdów ubezpieczony jest poza granicą Anglii, tak jak w przypadku Zbucha, więc może nie udać się załatwić wszystkiego w miesiąc.

 

W takim wypadku chyba najlepiej wziąć prawnika, zwykle nie biorą kasy tylko jakiś procent od wygranej (więc zależy im na jaknajwiększej sumie wyciągniętej od ubezpieczyciela)

 

Postaraj się dobrze to rozegrać (np. lekarz) a może zarobisz więcej niż w obecnej pracy!

Powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czolem!

 

W srode, dzien po wypadku dzwonilem do ubezpieczalni babki i powiedzieli mi, ze ktos sie ze mna skontaktuje "immediately". Caly czwartek w pracy czekalem na tel i nic. Dzisiaj do przerwy obiadowej tez nic sie nie wydarzylo, wiec zadzwonilem sam. No i okazalo sie, ze sprawe moja przeniesli do innego biura (czy oddzialu). Dali mi numer telefonu do tego biura, wiec dzwonie.

Tam znowu okazuje sie, ze polowy danych, podanych w srode nie mieli. Zapodzial im sie moj adres angielski, numer telefonu, moje imie i miejsce pobytu motocykla. Miodzio. Moglem czekac do usranej smierci na telefon. Podalem im to wszystko po raz ktorys z rzedu i babka zapewnila mnie, ze jeszcze dzis zaaranzuja ogledziny motocykla przez jakiegos rzeczoznawce - w sensie, ze ustala, ale odbedzie sie to dopiero w przyszlym tygodniu. Ja zazyczylem sobie jeszcze zastepczy srodek transportu i tyle.

Po godzinie dostalem telefon. Gosc zapewnial, ze zostanie ustalony termin wizyty rzeczoznawcy, powiedzial, ze w przyszlym tygodniu dostane zastepczy motocykl i jeszcze pytal o prawo jazdy, wlasnie moje imie :P, rodzaj wykonywanej tu pracy i takie tam rozne.

Czyli w poniedzialek sie okaze co dalej.

 

Co do wyciagania kasy za zdrowie. W zasadzie to nas kolesie z karetki nawet nie zbadali, a nam tez w gruncie rzeczy nic nie jest. Juz drugi dzien pracujemy, wiec nie wiem, czy jest sens sie w to bawic. Wiaze sie to z kolejnymi zwolnieniami z roboty, bieganiem po lekarzach itd, itp. Gdyby ktorys z nas byl naprawde poturbowany to ok, ale w tej sytuacji to moze byc po prostu strata czasu i kasy w pracy, jesli nic nie wywalczymy z ubezpieczenia...

 

Zadzwonie sobie jeszcze dzis do Marcina i dowiem sie jakie sa realne szanse na wydobycie czegos i podejmiemy z Jackiem decyzje.

 

Dzieki serdeczne za wsparcie i wszelka udzielona pomoc. To bardzo pomaga - swiadomosc, ze nie jest sie zdanym wylacznie na wlasne sily w takiej sytuacji :icon_razz:.

 

Co do moto... Obawiam sie ciagle, ze mi wlasnie go uznaja za wrak przez ten przestawiony ogranicznik skretu. Jest to czesc ramy, a ramy wymieniac to chyba sie im nie oplaca :|. No a wtedy dostane jakies smieci nie kase, bo tutaj taki motocykl jest w sumie niewiele wart :|.

 

No, ale pozyjemy, zobaczymy. Czekam na poniedzialek i rozwoj wypadkow.

 

Jeszcze raz dzieki za wszelka pomoc i wsparcie!! :)

 

 

================================================

 

DOPISANE:

 

Przebieg wypadku wygladal mniej wiecej nastepujaco:

 

Wracalismy z pracy z New Mills do Dukinfield jak zawsze, jak kazdego dnia. Pogoda byla dobra, asfalt suchy. Wszystkie strome podjazdy, dziurawe odcinki, krete zjazdy itd. mielismy juz za soba. Zostalo zaledwie pare kilometrow z dzielnicy Hyde do Dukinfield.

Minelismy stacje Shella po lewej i jechalismy prosto, zaraz za jakims kombikiem. Widze, ze gosc wrzuca kierunkowskaz zeby skrwecic w lewo, wiec przytulam sie do osi jezdni, zeby widziec co sie dzieje na skrzyzowaniu i jednoczesnie moc szybciej pojechac na wprost, gdy tylko tyl samochodu skrecajacego zniknie mi z pola widzenia. Skrzyzowanie z katami prostymi, ciasne, wiec gosc musial wyhamowac praktycznie do zera - a my (ja z Jackiem na plecach) za nim rowniez. Jak gosc juz skrecal, to ja chcialem poleciec na wprost, ale widze, ze z lewej wyjezdza jakas srebrna fura. Nawet sie nie przestraszylem, bo praktycznie zerowa predkosc - autobus by wyhamowal. Zwalniam i w wyobrazni juz widze, jak srebrna fura przysiada na amortyzatorach, galtownie powstrzymana hamulcami. Ale zamiast tego widze przez szybe ciemne pukle kreconych wlosow babki prowadzacej srebrnego VW Taurana. Patrzyla sie w druga strone... Samochod ostro scinajac zakret wycelowal prosto w nas, wiec wyhamowalem juz prawie calkiem, ale na cokolwiek nie bylo juz czasu. To bylo po prostu zaskoczenie, ze do zderzenia doszlo, bo gdyby tylko kobita na nas spojrzala, ja odbilbym w lewo, ona szerzej pokonala zakret i rozjechalibysmy sie w zgodzie. Wszystko co opisuje, to byly ulamki sekund, na jakikolwiek manewr, przy tak malej predkosci motocykla po prostu nie bylo zadnej szansy...

VW uderzyl nas przodem (prawa strona). Kierownice skrecilo mi maksymalnie w prawo, a sam polecialem na ryja do przodu. Zatrzymalem sie podbrzuszem na skreconej kierownicy, geba polecialem na maske. I w tej mniej wiecej konfiguracji potem polecialem na asfalt razem z motocyklem. Upadlem na prawy bok, glowa w dol.

Gdy juz lezalem, mysl przebiegla mi - juz po wszystkim, nie jest zle, jestem caly. To tez byl blysk, nie jakis dlugi proces myslowy, bo moment pozniej zdalem sobvie sprawe, ze to jeszcze nie wszystko. Samochod szarzowal dalej prosto na mnie! Jak podnioslem wzrok do gory, zobaczylem zblizajacy sie do mnie zderzak , a moje nogi juz praktycznie znikaly pod bryka. Zaczalem wycofywac sie na raka i spieprzac ile sie da. Baba cisnela gaz chyba na maks, ale fakt, ze taranowala caly czas motocykl chyba mnie i Jacka uratowal (jak sie okazalo Jacek przelecial nade mna, spadl glowa w dol na plecy na asfalt tak, ze jego glowa tez znalazla sie pod samochodem - tez spieporzal spod kol).

Potem auto sie powiesilo juz totalnie na motocyklu, silnik samochodu wszedl na wysokie obroty i zaczal "palic gume" - opona samochodu o moja przednia opone. Zmasakrowalo tez przedni blotnik. Auto sie jeszcze troche przesunelo i juz potem zawislo na dobre - kolo krecilo sie na wolnych obrotach silnika i tyle, a babka wybiegla z samochodu z krzykiem "It's my fault, it's my fault". Niezle histeryzowala :icon_mrgreen:. Sam jej kazalem wylaczyc silnik samochodu i dopiero wtedy zauwazylem, ze Sevenka tez jeszcze pracuje - wiec ja zgasilem. Zaraz podszedl do mnie gosc i mowi, ze moze byc swiadkiem, inny podaje mi numer telefonu, a ja chwytam za swoj i robie fotki biednej Sevenki, ktora wygladala jak wbita pod samochod... Do dzis jednak nie wiem, na czym sie ten samochod powiesil, bo po wyciagnieciu motocykla spod auta (znaczy auto musialo z mota zjechac), lagi wygladaly na proste, oba gmole tez proste, tarcze hamulcowe nie klinowaly sie w zaciskach i generalnie nie widzialem sladu, ktory wskazywalby na miejsce podparcia samochodu...

No a potem to juz karetka, Policja, dmuchanie, papierki, laweta i radiowozem do domu... Heh nawet nie sprawdzili czy mam prawo jazdy na motor ;).

 

Pozdrawiam

Edytowane przez zbyhu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...