Skocz do zawartości

Posiadacze Hondy Magna razem ( Honda VF 750 , VF750 )


Mr.DiPi
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Panowie,

 

Przypadkiem trafiłem na stronkie i od razu powrócił sentyment do VF.

Byłem szczęśliwym choć szczęście nie zawsze sprzyjało posiadaczem egzemplarzu Honda V65 Magna VF1100C a.d. 1984 (sprowadzona z Kanady) w latach 2000-2004. Zrobiłem nią wtedy ok. 55.000km. Najdłuższa trasa Lublin-Bidford on Avon UK w 2001r. (ok. 2000km w jedną stronę przy czym powrót z Calais do Polski ok. 1300km bez odpoczynku – tyłek wytrzymał).

 

Nie będę się rozwodził nad przeżyciami, bo każdy z nas ma ich podobnie. Skupię się nad motocyklem. Zawiódł mnie w zasadzie raz. W miesiąc po kupnie zrobiłem ok. 3.000km. Jeździłem gdzie się da. Motor miał wtedy przebieg ok. 50.000km. Później miała być trasa dookoła Polski i z Lublina bez przeszkód dotarliśmy do Krakowa, gdzie padło sprzęgło rozrusznika. Motor normalnie pracował. Zatrzymałem się po czym po uruchomieniu w silniku zaczęło walić jak stukanie młotkiem. Laweta i niezapomniane chwile w Honda Małopolska, gdzie po rozebraniu wskazano mi wyrobioną bieżnię sprzęgła (gear start clutch). Co ciekawe po zdjęciu pokrywy silnika korpus sprzęgła był poluzowany – rozkręcił się. Po ponownym złożeniu i odpaleniu dochodziły delikatne stuki stąd nie zaryzykowałem i pozostawiłem sprzęt do naprawy w serwisie co trwało 1,5 miecha. Niezapomniane chwile dlatego, że eksperci orzekli, że nie można ściągnąć samych zużytych elementów tylko komplet. Stąd naprawa zamiast 500zł wyszła ok. 2500zł (1/3 wartości motocykla). Byłem wtedy laikiem, tzn. zero pojęcia co jest w internecie i co można zrobić bez pośredników. Albo się nie znali albo mnie naciągnęli. tym bardziej śmieszne było, że części przychodziły pakowane pojedynczo.

Po tym okresie przejechałem ok. 45.000km bez większych kłopotów.

Dolegliwości w moim modelu:

- brak możliwości całkowitego wyeliminowania ryby – dokręcenia główki ramy, obciążanie zbiornika paliwa, wymiana oleju w teleskopach, zmiana na inny rozmiar ogumienia. Najlepszy efekt dało ręczne wyważenie przedniego koła. Okazuje się, że na automatach jest różnie.

- awaria wskaźnika rezerwy paliwa – nie naprawiałem

- awaria czujnika temperatury (wł. wentylatora) – zastąpiony ręcznym włącznik przy kierownicy,

- awaria instalacji elektrycznej – zanik napięcia w zasilaniu oświetlenia reflektora – prawdopodobnie przerwał się jeden z przewodów wewnątrz. Usterka b. ciężka do zlokalizowania. Naprawiłem bypassem.

- po przebiegu ok. 60.000km zwiększona konsumpcja oleju,

- po zmianie oleju na pieprzony Aral znaczne poślizgi sprzęgła przy prędkości obrotowej ok. 5-6tys. Powrót na Motul rozwiązał nieco ten problem choć zapewne trzeba było pokusić się na wymianę tarcz.

- zanikanie kierunkowskazów – dziwne uszkodzenie; kierunkowskazy raz działały raz nie. Od przypadku do przypadku. Nie wykryłem uszkodzenia, podejrzewałem kondensator.

- w miarę przybierania km coraz bardziej słyszalny rozrząd, klepanie szczególnie przy niskich obrotach. Po 100.000km było to już bardzo wyraziste.

Mój egzemplarz palił 5,6-9 w zależności od typu jazdy. Licznikowe V-max 220. Gdy czytam teraz na amerykańskich stronach biję się w pierś, że nie zawsze jeździłem tak jak zalecają. Tzn. jazda zawsze po nagrzaniu silnika i nie schodzenie poniżej 3500obr. na biegach 3-6. Z tego co pamiętam kontenplowałem czasem drogę na 6 przy 90 i to było ok. 2800obr. Zapewne gdybym był mądrzejszy i jeszcze nie zmieniał oleju na tańszy i rzadszy rozrząd byłby w lepszym stanie.

 

Motocykl starałem się naprawiać sam, choć bez odpowiednich narzędzi było to b. trudne. Luz zaworowy i synchronizacje musiałem zlecać (tu miałem szczęście znajdując dobrego fachowca a byli też tacy, którzy mówili, że motor łapie rybę bo rama jest krzywa i jazda na nim to pewna śmierć buhahahhaha – tacy są niektórzy k.... fachowcy!)

 

Podsumowując motor był wymagający i nie zawsze odwzajemniał się miłością. Sprzedałem bo był taki okres w życiu, że byłem zaginiony w akcji a i wizja bliskiej konieczności przeprowadzenia kosztownych napraw przy braku sałaty dopełniła reszty. Po 3 latach zafascynowałem się k1200rs. bmw oczywiście bije magnę w większości statystyk z wyjątkiem stylistyki ale ogromny sentyment pozostał. Dziś żałuję trochę tamtej sprzedaży aczkolwiek nie można mieć w życiu wszystkiego. Została mi jedynie bardzo dobra książka serwisowa Clymera (wszystkie modele ’83-’86). Wg. niej można cały sprzęt rozebrać, zamieść pod dywan i z powrotem złożyć.

Jeśli są chętni – napiszcie adres maila – postaram się o skan. Za frajer w ramach miłości do V4. Na pewno książki nie sprzedam. Z jednej strony pamiątka a z drugiej może nadzieja, że jeszcze się kiedyś przyda...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie,

 

Przypadkiem trafiłem na stronkie i od razu powrócił sentyment do VF.

Byłem szczęśliwym choć szczęście nie zawsze sprzyjało posiadaczem egzemplarzu Honda V65 Magna VF1100C a.d. 1984 (sprowadzona z Kanady) w latach 2000-2004. Zrobiłem nią wtedy ok. 55.000km. Najdłuższa trasa Lublin-Bidford on Avon UK w 2001r. (ok. 2000km w jedną stronę przy czym powrót z Calais do Polski ok. 1300km bez odpoczynku – tyłek wytrzymał).

 

Nie będę się rozwodził nad przeżyciami, bo każdy z nas ma ich podobnie. Skupię się nad motocyklem. Zawiódł mnie w zasadzie raz. W miesiąc po kupnie zrobiłem ok. 3.000km. Jeździłem gdzie się da. Motor miał wtedy przebieg ok. 50.000km. Później miała być trasa dookoła Polski i z Lublina bez przeszkód dotarliśmy do Krakowa, gdzie padło sprzęgło rozrusznika. Motor normalnie pracował. Zatrzymałem się po czym po uruchomieniu w silniku zaczęło walić jak stukanie młotkiem. Laweta i niezapomniane chwile w Honda Małopolska, gdzie po rozebraniu wskazano mi wyrobioną bieżnię sprzęgła (gear start clutch). Co ciekawe po zdjęciu pokrywy silnika korpus sprzęgła był poluzowany – rozkręcił się. Po ponownym złożeniu i odpaleniu dochodziły delikatne stuki stąd nie zaryzykowałem i pozostawiłem sprzęt do naprawy w serwisie co trwało 1,5 miecha. Niezapomniane chwile dlatego, że eksperci orzekli, że nie można ściągnąć samych zużytych elementów tylko komplet. Stąd naprawa zamiast 500zł wyszła ok. 2500zł (1/3 wartości motocykla). Byłem wtedy laikiem, tzn. zero pojęcia co jest w internecie i co można zrobić bez pośredników. Albo się nie znali albo mnie naciągnęli. tym bardziej śmieszne było, że części przychodziły pakowane pojedynczo.

Po tym okresie przejechałem ok. 45.000km bez większych kłopotów.

Dolegliwości w moim modelu:

- brak możliwości całkowitego wyeliminowania ryby – dokręcenia główki ramy, obciążanie zbiornika paliwa, wymiana oleju w teleskopach, zmiana na inny rozmiar ogumienia. Najlepszy efekt dało ręczne wyważenie przedniego koła. Okazuje się, że na automatach jest różnie.

- awaria wskaźnika rezerwy paliwa – nie naprawiałem

- awaria czujnika temperatury (wł. wentylatora) – zastąpiony ręcznym włącznik przy kierownicy,

- awaria instalacji elektrycznej – zanik napięcia w zasilaniu oświetlenia reflektora – prawdopodobnie przerwał się jeden z przewodów wewnątrz. Usterka b. ciężka do zlokalizowania. Naprawiłem bypassem.

- po przebiegu ok. 60.000km zwiększona konsumpcja oleju,

- po zmianie oleju na pieprzony Aral znaczne poślizgi sprzęgła przy prędkości obrotowej ok. 5-6tys. Powrót na Motul rozwiązał nieco ten problem choć zapewne trzeba było pokusić się na wymianę tarcz.

- zanikanie kierunkowskazów – dziwne uszkodzenie; kierunkowskazy raz działały raz nie. Od przypadku do przypadku. Nie wykryłem uszkodzenia, podejrzewałem kondensator.

- w miarę przybierania km coraz bardziej słyszalny rozrząd, klepanie szczególnie przy niskich obrotach. Po 100.000km było to już bardzo wyraziste.

Mój egzemplarz palił 5,6-9 w zależności od typu jazdy. Licznikowe V-max 220. Gdy czytam teraz na amerykańskich stronach biję się w pierś, że nie zawsze jeździłem tak jak zalecają. Tzn. jazda zawsze po nagrzaniu silnika i nie schodzenie poniżej 3500obr. na biegach 3-6. Z tego co pamiętam kontenplowałem czasem drogę na 6 przy 90 i to było ok. 2800obr. Zapewne gdybym był mądrzejszy i jeszcze nie zmieniał oleju na tańszy i rzadszy rozrząd byłby w lepszym stanie.

 

Motocykl starałem się naprawiać sam, choć bez odpowiednich narzędzi było to b. trudne. Luz zaworowy i synchronizacje musiałem zlecać (tu miałem szczęście znajdując dobrego fachowca a byli też tacy, którzy mówili, że motor łapie rybę bo rama jest krzywa i jazda na nim to pewna śmierć buhahahhaha – tacy są niektórzy k.... fachowcy!)

 

Podsumowując motor był wymagający i nie zawsze odwzajemniał się miłością. Sprzedałem bo był taki okres w życiu, że byłem zaginiony w akcji a i wizja bliskiej konieczności przeprowadzenia kosztownych napraw przy braku sałaty dopełniła reszty. Po 3 latach zafascynowałem się k1200rs. bmw oczywiście bije magnę w większości statystyk z wyjątkiem stylistyki ale ogromny sentyment pozostał. Dziś żałuję trochę tamtej sprzedaży aczkolwiek nie można mieć w życiu wszystkiego. Została mi jedynie bardzo dobra książka serwisowa Clymera (wszystkie modele ’83-’86). Wg. niej można cały sprzęt rozebrać, zamieść pod dywan i z powrotem złożyć.

Jeśli są chętni – napiszcie adres maila – postaram się o skan. Za frajer w ramach miłości do V4. Na pewno książki nie sprzedam. Z jednej strony pamiątka a z drugiej może nadzieja, że jeszcze się kiedyś przyda...

 

 

u nas mało doceniany,był pierwszym (jeszcze przed v-max bo to on był odpowiedzią yamahy na magnę),tylko dla znawców tematu,ale przychodzi taka chwila,że sprzęt zaczyna znacznie przybierać na wartości ze względu na wiek i ilość egz. oczywiście są części które muszą być nowe,ale i używki można łatwo znaleść tylko że z ameryki bo tam głównie szła cała produkcja. powiem tylko -maszyna ma coś w sobie, wszystkich których znam a jeżdzili na 1100 to ryj się cieszy na samo wspomnienie.

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

u nas mało doceniany,był pierwszym (jeszcze przed v-max bo to on był odpowiedzią yamahy na magnę),tylko dla znawców tematu,ale przychodzi taka chwila,że sprzęt zaczyna znacznie przybierać na wartości ze względu na wiek i ilość egz. oczywiście są części które muszą być nowe,ale i używki można łatwo znaleść tylko że z ameryki bo tam głównie szła cała produkcja. powiem tylko -maszyna ma coś w sobie, wszystkich których znam a jeżdzili na 1100 to ryj się cieszy na samo wspomnienie.

 

To prawda, mój ryj się bardzo cieszy. Ostatnio jak jechałem puszką i widziałem na trasie wystawioną do sprzedania to całe życie na VF przeleciało mi przez głowę :crossy:

Stąd też zacząłem grzebać sobie w necie celem przypomnienia i trafiłem do was "rodacy"

Ze wtajemniczonymi też prawda. Gdy kupowałem w 2000 większość myślała, że to zwykły chopper. Dopiero jaja robiły się malutkie jak ktoś siadał na kanapę z tyłu. Sam kilka razy jechałem jako pasażer i dziękuję. Dziwna sprawa, człowiek jak sam trzyma i prowadzi to nakręca go adrenalina a gdy siedzi z tyłu i kierujący ciśnie to strach staje się mocniejszy niż emocje...

A inna sprawa, że jak się teraz ogląda coraz nowsze katalogi - to już takich pięknych maszyn nikt nie robi...

 

 

Edytowane przez arnidude
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prowokator, znajdz temat o serwisowkach na forum to tam ci podadza link ( jezeli jest na necie ).

Mialem VF750 i 1100 tyle ze nie za dlugo.

Nie bardzo pasowal mi rozklad mas tego motocykla, ciezar i wielkosc, dosc trudny do jazdy w silnych wiatrach ktore sa czeste w Ontario.

Bardzo skomplikowany mechanicznie i przy wysokiej cenie nowych czesci trudny do utrzymania w Polsce.

Warto uzywac olei syntetycznych w silniku, pilnowac by wolne obroty nie byly za wolne ( 1100 - 1200 ) nie jezdzic wolno na wysokich biegach, za to szybko na niskich. W ogole lepiej jezdzic szybko ( na wyzszych obrotach ). Warto zrobic przerobke ukladu olejenia glowic proponowana na amerykanskich stronach Sabmag i wymienic napinacze lancuchow rozrzadu na najnowszy model.

Niestety cena jednego to $60.

Pilnowac wymian oleju w przednim zawieszeniu ( co 2 lata ), utrzymywac przednie hamulce w idealnym stanie - specjalnie prowadnice zaciskow musza byc czyste i nasmarowane, a ich oslonki bez dziur.

Trzeba zwracac uwage i likwidowac wszelkie drobne problemy elektryczne w instalacji elektr. - w zimie rozpiac instalacje, przeczyscic wszystkie kostki laczace, oczyscic plynem do laczek elektrycznych napakowac wazelina tech. i spiac, polaczenia masowe z silnikiem i rama rozkrecic, oczyscic, nasmarowac i skrecic. Zwrocic szczegolna uwage na masowanie reglera i jego laczke z alternatorem ktora kocha skorodowac i sie przegrzac.

Elektronika specjalnie w 700 / 750 jest bardzo wrazliwa na problemy elektryczne, w mojej przelozenie kabli w jednym z kierunkow spowodowalo calkowite szalenstwo odczytow z tego pieknego pudla licznikow.

Jakiekolwiek szalenstwa obrtomierza swiadcza o problemach modulow zaplonu, ktore maja tendencje do "wysychania" tranzystorow odpowiedzialnych za wysokie obr. silnika.

Ustawianie luzow zaworowych robimy na 2 listki szczelinomierza, tak by obie krzywki odpowiadajace za oba zawory ( wydechowe lub ssace danego cylindra ) byly jednoczesnie ustawiane. Jest jeszcze specjalny przyrzad do blokowania walka przy tej czynnosci, ale to juz raczej w Polsce niedostepne.

Tyle ewangelii na dzisiaj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Święte słowa Adam M. Tego o czym piszesz ja praktycznie wcale nie robiłem za co serdecznie żałuje…

Magna dla mnie to był motor do jazdy. Skupiałem się na wojażach i wydatkach z tym związanych. No i oczywiście przeglądach ale tez niezbyt częstych. Każda awaria to był finansowy ból. Niechciany i naprawiany najmniejszym kosztem. Można wiec powiedzieć ze zaniedbywałem sprzeta…

Kiedyś dałem koledze kajta na rozpoczęcie sezonu i przyciął szlifa. Poszła klamka, jeden kierunkowskaz, lampa przednia, obudowa zegarów, stopka i poharatało wydech. Co mógł zrobić lokalnie to zrobił ale część rzeczy jechała 2 miesiące ze stanow i wyszło go to wtedy ponad 3.000zl a było to chyba w 2002. Przyzwyczajony był do hebli z vulcana, depnal po magnowych, przednie kolo złapało piasek i potem cały dzień słuchałem marszu żałobnego Chopina. Pamiętam jak ojciec się ze mnie nabijał słowami: co się stało, Lenin umarł? Tak człowiek przeżywał.

Od tamtej pory: motoru i żony nie pożyczam. Tak wiec części drogie. Jak się mieszka w stanach to tanie.

Co do prowadzenia i wiatru to tez prawda. Lekko się tym motorem nie jeździło. Pamiętam jak kiedyś przy 180 wpadłem w koleiny. Motor zaczął wtedy mocno wężykować i zaczął bujać się na 2 pasach, mną rzucało na lewo i prawo, nogi spadły z podnóżek i tylko kurczowo utrzymywałem się kierownicy myśląc, ze nadchodzi koniec. Motor hamował jedynie biegiem. Ale to była wyjątkowa sytuacja. Nieprzekreślająca magny. Nie trzeba było jechać 180 po takiej nawierzchni i pogodzie.

Tyle z bajek na dobranoc

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warto uzywac olei syntetycznych w silniku, pilnowac by wolne obroty nie byly za wolne ( 1100 - 1200 ) nie jezdzic wolno na wysokich .No to ja łagodnie Magne vf 750 c traktowałem zawsze pokojowo 3000 tys max obroty? :lapad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko to ja raczej motocykla łagodnie nie traktowałem. Tylko zazwyczaj ruszałem gdy tylko motor dawał sobie radę z obrotami bez ssania - nagrzany silnik wtedy na pewno nie był. Wolne miałem wg. książki serwisowej z 1988r - 1000obr/min.

 

A tak przy okazji mam do forumowiczów pytanie. Oglądałem Hondę Magnę VF1100C którą sprzedający wystawił na ulicę przy trasie. Na boczkach widnieje napis "VF1100C Custom" tam gdzie zwykle było V65 MAGNA. Nie rozmawiałem ze sprzedającym ale przy cenie napisał rocznik 1990. Z mojej orientacji tematu V65 Magna zakończyli robić w 1986. Naklejki boczne wydają się oryginalne i oprócz cholernie zaniedbanego motocykla (korozja, zasyfione olejem dekle cylindrów - mój silnik był zawsze suchy bez wycieków; oba tłumniki po wymianie - oryginalne tłumniki z taśmy produkcyjnej były profilowane z jedego fragmentu blachy jako część zamienna honda sprzedawała z widocznym chromowanym spawem; widoczne ślady szlifu) nie dało się zidentyfikować czy ten 1990 to realny - brak dostępu do tabliczki na ramie. Czy była jakaś seria Custom po 1986?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko te naklejki były równie sparciałe jak te na zbiorniku. W podobnym stanie jak ja miałem naklejki "V65 Magna". Oprócz zaniedbania cały układ motoru typowa magna VF1100C. Być może ktoś przyciął szlifa i rozwalił boczki i kupił z finezyjnymi napisami VF1100 Custom...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

V45 i V65 to wersje USA moja to VF750 Custom(europejska) oprócz naklejek ma np. trochę inne przednie zawieszenie bez napisu TRAC i dłuższe wydechy

 

motor oglądany przeze mnie to jota w jotę typowa V65. Z pełnym książkowym wyposażeniem fabrycznym. Zegary w milach/km czyli wersja na rynek USA. Moja magna była z Kanady i miała budziki km/mile.

Na temat sprzedawanych w europie nie mam żadnej wiedzy aczkolwiek z tego co piszesz wnioskuję, że motor, który oglądałem był po mocnych przejściach. Zapewne powypadkowy z częściami i od V65 i VF1100C Custom europejskiej... Ale czy te europejskie mogły być robione w 1990roku? Trochę powątpiewam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do rocznika to może ktoś kombinował z papierami przy sprowadzaniu.Moja ma licznik tylko w km.Natomiast rok i region można sprawdzić po numerach.

A tak przy okazji czy sprzęgło jest jakoś regulowane?

Dziś zauważyłem że nie wysprzęgla do końca,przy wbijaniu jedynki słychać głośny zgrzyt a tak po ok 150 km jazdy są problemy ze zmianą biegów.

Edytowane przez NINDZA
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...