Skocz do zawartości

Bułgaria 2005 - relacja


Marlew
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

....

No i moje ulubione dico Lazur - z podswietlanym basenem gdzie mozna bylo popodziwiac laseczki tanczace toples a po 12 to juz rozne rzeczy sie w tym basenie działy :evil:

 

No, disco super, natomiast nauczyliśmy się tam, że pytanie świeżo poznanej dziewczyny "czy dobrze robi loda i czy łyka" nie zawsze pomaga scementować znajomość... choć nie wszystkie się obrażają.

Mózg elektroniczny będzie za nas tak myślał, jak krzesło elektryczne za nas umiera... (S.J. Lec)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie Marlew czasami był zbyt bezposredni :evil:

 

O Wy takie i owakie :twisted: :twisted: :twisted:

 

a mówiliście że jak pytam " a wy trachajeties w rzopu?" to znaczy "czy chcecie się napić z nami drinka"...

Taki wstyd... :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przesadzaj, jak byliśmy bardziej trzeźwi, to jeździliśmy "do Bani".... tak po dwa-trzy razy tam i spowrotem. Jeździliśmy do Rawdy na obiado-kolację i drinki w barze, jeżdziliśmy po deptaku, na myjnie (50 m ale zawsze!) byliśmy w Neseberze (raz), w Svetlym Vladzie (raz)... !

 

O przepraszam my z Marlewem bylismy w svietlymvladzie 2 razy w tym raz w nocy po pijaku bez kasków :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O przepraszam my z Marlewem bylismy w svietlymvladzie 2 razy w tym raz w nocy po pijaku bez kasków ;)

 

Ale tylko raz zrobiliśmy taki numer bo potem zatrzymała mnie policja i wytłumaczyli że bez kasku, bez dokumentów i po pijaku to mogę jezdzić tylko po Słonecznym Brzegu... żadnych wycieczek!

 

Powrót:

 

wyjazd następił w czwartek 11.08 ok. godz 9.30 - tradycyjne zakrety do Bani potem nad morzem do Varny, znów machające panienki, Varna, tankowanie, autostrada, obiad i granica.

Na granicy milej bo byliśmy jedyni i stanowiliśmy atrakcję dla celników, wieć za podpuszczeniem jednego z nich spaliłem ładnie gumę ;) (gwoli informacji - oponom z serii Macadam 90x palenie nie szkodzi :P )

Potem monumentalny most na Dunaju, granica rumuńska i dalej do Bukaresztu.

I tu okazało się że jak zwykle Maniek miał rację przestrzegając przed jazdą po Rumunii w zwykły dzień roboczy. Pokonanie obwodnicy znów oznaczało nieustanne przedzieranie się przez kilkudziesięciokilometrowy korek po drodze która NIE MA pobocza. Jechaliśmy środkiem i przytulaliśmy się do samochodów jak z przeciwka jechało coś dużego :)

Uff skończyła się obwodnica, pełni nadziei ruszyliśmy dalej a tu totalna przebudowa wylotu na Ploitesti... i znów korek tym razem MEGA KOREK z mijaniem się na grubość lakieru...

...i tak minęło 2 godziny od wjazdu do Bukaresztu...

Potem tankowanie w Ploitesti i tu dopadła mnie informacja że w piątek wieczór muszę być w domu i trzeba przyśpieszyć...

Więc przez Sianaię tylko myk myk, trochę nam w tym przeszkodził następny mega korek (jakieś 40 km :)) ale daliśmy radę tyle że człowiek w górach nie poszalał...

I dojechaliśmy na wieczór do Brasova

 

cdn

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przesadzaj' date=' jak byliśmy bardziej trzeźwi' date=' to jeździliśmy "do Bani".... tak po dwa-trzy razy tam i spowrotem. Jeździliśmy do Rawdy na obiado-kolację i drinki w barze, jeżdziliśmy po deptaku, na myjnie (50 m ale zawsze!) byliśmy w Neseberze (raz), w Svetlym Vladzie (raz)... ![/quote'']

 

O przepraszam my z Marlewem bylismy w svietlymvladzie 2 razy w tym raz w nocy po pijaku bez kasków ;)

 

Pablo nie przesadzaj, bo zostaniemy zbanowani za "niepolityczne zachowanie" i "psucie młodzieży skuterowo-wiekowej"...

 

A w tym miejscu Marka opowieści chciałbym dodać, że po wyjeździe z Bułgarii, skończyło się dobre jedzenie. Muszę niestety autorytatywnie stwierdzić, że jeśli ktoś jest smakoszem, to w Rumunii raczej niech nie liczy na nic - tam da się zjeść byle z głodu nie zemrzeć. Żadnych fajnych (i przedewszystkim smacznych) potraw nie znają....

Mózg elektroniczny będzie za nas tak myślał, jak krzesło elektryczne za nas umiera... (S.J. Lec)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

śniadanko z tradycyjnym ayranem -chyba po 3 na głowę... i tu nasunęła nam się refleksja co do braku obecności w polskich zakładach gastronomicznych owego cudownego, ożywczego napoju ratujacego życie w sytuacjach krańcowego wyczerpania organizmu ;) tenże napój to zmieszany 1/1 jogurt (kefir?) z wodą a nastepnie posolony i podany mocno schłodzony

no co ty - to w bulgarskim ajranie nie ma czosnku???

 

moj kulinarny swiat sie wali;)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

śniadanko z tradycyjnym ayranem -chyba po 3 na głowę... i tu nasunęła nam się refleksja co do braku obecności w polskich zakładach gastronomicznych owego cudownego, ożywczego napoju ratujacego życie w sytuacjach krańcowego wyczerpania organizmu ;) tenże napój to zmieszany 1/1 jogurt (kefir?) z wodą a nastepnie posolony i podany mocno schłodzony

no co ty - to w bulgarskim ajranie nie ma czosnku???

 

moj kulinarny swiat sie wali;)))

Dubey w PRAWDZIWYM ayranie nie ma czosnku!!! poważnie

Jak w Warszawie spróbowałem ayranu to plułem dalej niż widziałem ;)

W Turcji w knajpach dla tuziemców ayran zawiera tylko jogurt (często z mleka owczego lub z dodatkiem) wodę i sól. Potem w specjalnym urządzeniu specjalnie go spieniamy i podajemy... mniam mniam :P

 

 

ostatni odcinek - powrót.

 

Brasov - zatrzymalismy sie na kampingu gdzie wzięliśmy dwa dwuosobowe domki za jakieś 25 euro razem, jak na szczyt sezonu i miasto takie jak Brasov cena świetna ale domki były wielkości budy dla psa co nieco tłumaczy ich cene :) prysznic na zewnątrz ale czyściutki i z gorącą wodą.

Przy kolacji tradycyjnie gdzieś koło 3 piwa chłopaki stwierdzili że kelnerka jest całkiem całkiem i rozpoczęli podchody... Ponieważ ja tradycyjnie omdlałem w połowie 4 butelki to nie wiem do dzisiaj jak to się skończyło... dla kelnerki :-D

Ponieważ zależało mi na wczesnym powrocie to pobudkę zrobiliśmy już o 6.30 i przed 7 byliśmy w drodze...

Po 150 km śniadanko w knajpie gdzie jedliśmy już po raz 3 wiec wiadomo było co i jak a po śniadanku jedyna niemiła przygoda w Rumunii - wyjezdzając zza zakrętu a raczej łagodnego łuku więc jechaliśmy szybko, zobaczyliśmy 50 m przed sobą stado owiec pędzonych przez paru gości, które zajmowały 3/4 szerokości drogi... ale jakby tego było mało to z przeciwka wyprzedzał je TIR zajmujący resztę asfaltu... hamowanie było cokolwiek gwałtowne i nerwowe zwłaszcza że tuż przed zakrętem wyprzedziliśmy z kolei innego TIRa który za 0,1 s też zauważył te owce i zaczął równie rozpaczliwie hamować.... za nami...

W każdym razie przeżyliśmy...

Dalej było już latwo chociaż na najfajniejszych winkielkach zaczął padać deszcz i Pablo nie chciał uwierzyć że rok wcześniej na tych winklach w deszczu Jacmis na PilotSportach schodził na kolano...

Za Turdą zrobiła się pogoda i poszło szybciej i koło 13 byliśmy na granicy z Węgrami...

uf wreszcie smaczny obiadek, chociaż porcje po Rumunii nieco nas zaskoczyły i nawet ja nie dałem rady i naleśnikiem musiałem podzielić się z Pablem :) Do obiadu tradycyjnie piwo i w drogę. Węgry jak Węgry 200 km zrobiliśmy w 2 godziny bo po drodzę parę dużych miast w tym Debrecen... i już Słowacja. Przez Słowację to tylko 120 km więc chwila moment i doejchaliśmy do Dobrej tam niestety musieliśmy się rozstać bo chłopaki mieli dość i chcieli sobie jeszcze w sobotę pojezdzić a ja musiałem do domu... wyszło na moje :clap:

O 18 minąłem granicę i dalej jakoś poszło... w każdym razie koło 22 byłem w domu po zrobieniu tego dnia 1250 km. Bandit jest the best :)

 

Szczegóły techniczne wyprawy w dodatku specjalnym :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...
  • 4 tygodnie później...

Jeszcze raz sobie przypomniałem jak tam było.... rozmarzyłem... i kurcze jestem prawie na 99% pewny że między 29.07 a 15.08 znajdę tydzień żeby pobyczyć się na czarnomorskich plażach... przypomnieć sobie smak menty so sprajtom... sprawdzić czy moda plażowa zmieniła się w jeszcze bardziej ciekawym kierunku chociaż mało to możliwe... ;) ) Pablo i Maniek pewnie też coś w tym kierunku wykombinują więc... trzeba cierpliwie wytrzymać te 7,5 miesiąca :cry:

pozdrówka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...