Skocz do zawartości

MotoGóry


Neno
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Czwartek 12 września
Dzień bez przygód, nudna przelotówka przeplatana deszczem i słońcem.
Jedyne, co jest godne wzmianki to to, że w końcu wyjeżdżamy ze strefy zimna i opadów, tuż przed granicą z Bułgarią robi się naprawdę ciepło a chmury odsłaniają wspaniałe widoki. Jednak niska średnia, późny start oraz zmęczenie uniemożliwiają nam osiągnięcie celu, czyli dojazdu do Turcji.
Zdjęć też jakoś strasznie nie robiliśmy bo parcie na osiągnięcie celu a potem jak największe zbliżenie się do niego było ogromne. Na mapce nawet widać, że padnięte akumulatory w nawigacji nie skłoniły nas do zatrzymania się, a przecież ich wymiana to 1 minuta roboty ;) Także do dystansu należy doliczyć 70km.
Gdzieś późnym popołudniem, jeszcze w Serbii zatrzymujemy się po raz pierwszy tego dnia na coś innego niż tankowanie. Obiad! Wyciągamy co mamy najlepszego by wynagrodzić sobie trudy podróży.
Miejsce na „popas” wybieramy fantastyczne, wśród pól kukurydzy, przy polnej dróżce, wśród drzew... Dodawało to smaku dla tego co było w garnku, budowało przygodę. Na koniec kawa, która również napełniamy termos, w końcu będzie walczyć całą noc. Wymieniam także nieszczęsne akumulatory w nawigacji i można ruszać.

xdui.jpg

ms7s.jpg

Do granicy pozostało niewiele, planuję dojechać tam na resztkach paliwa a Tomasz ma po prostu wlać na najbliższej stacji za tyle , ile mu zostało lokalnej waluty. 1km przed stacja EnJoy gaśnie. Zmierzcha. Tomasz odjechał. Przeliczyłem się... jakoś jednak udaje się go jeszcze odpalić i na oparach dotaczam się pod dystrybutor. Nie tankuje, mam jeszcze 2L zapasu, żelaznej rezerwy. Wlewam do zbiornika oczywiście rozlewając część po motocyklu – efekt zmęczenia, braku koncentracji... mimo wszystko mamy ciśnienie na dalsza jazdę, zagryzamy wargi i ruszamy w kierunku granicy. Tu na szczęście pusto i odprawa zajmuje nam nie więcej niż godzinę. Dolarów wymienić nam nie chcą, wymieniamy więc euro, tankujemy do pełna sporo tańsze paliwo niż po drugiej stronie szlabanu i ruszamy dalej w kierunku Turcji.
Około północy napełniamy zbiorniki po raz kolejny tego dnia a w zasadzie to już nocy. Dajemy jednak za wygrana. Postanawiamy jednak poddać się i rozbić się jak najszybciej. Nasz wybór pada na kawałek pola nad rzeka, której nie widać, w końcu jest noc. Ale na mapie widać, że coś jest więc liczymy, że rano uda się chociaż umyć w niej dłonie, wymoczyć stopy. Wjazd na pole straszny – kopny piach więc dalej niż 100m nie brniemy. Mamy za ciężkie motocykle a poza tym widzę w lusterku, że światełko Transalpa jak by zostaje ostro w tyle. Zsiadam z maszyny wcześniej gasząc ją. Miejsce na nocleg idealne. Miękko, równo, z dala od ruchliwej drogi z której niestety hałas słychać doskonale. Najważniejsze jednak , że nie będzie nas widać. Wracam po Tomasza, pomagam mu wypchnąć zakopany motocykl. Dalej standard...szybko rozbity namiot, łyk wody na wieczór, mata, śpiwór. Sen. Jeszcze nie wiemy co tez los szykuje dla nas na jutrzejszy poranek... brrrrrrr!!!

660km

2ex9.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piątek 13go, jeśli nie tego dnia – to kiedy miało wydarzyć się coś złego ?

Motocykle zapakowane, silnik Transalpa pracuje już od jakiejś minuty i tylko poustawiane tu i ówdzie kamery zwiastują, że nie jest to właściwy odjazd a tylko próba złapania ciekawych ujęć do filmu z naszej wycieczki. Co tu dużo pisać, Tomasz przeszedł sam siebie i zapewnił nam ujęcia jakich nie zobaczycie w większości filmów ;) Zdjęć z akcji niestety nie ma więc musicie uzbroić się w cierpliwość i najzwyczajniej w świecie poczekać. Efekt „popisów”:

b6en.jpg

4tb4.jpg

mso0.jpg

5xi9.jpg



Plastiki to nie wszystko, między kolektorami znajdujemy banknot. Piach sypie się z każdego miejsca a na domiar złego kolegę boli jeszcze bark - obawiamy się by nie odnowiła mu się kontuzja z przed kilku lat . A banknot... to zapewne jeden z wielu jakie wypadły dla Tomasza z kieszeni na bramce autostradowej wczorajszego dnia. Większość pozbierał, jak widać nie wszystkie.

mgsa.jpg


Zabawa w filmowanie kosztowała nas ponad godzinę poślizgu, przynajmniej na razie, a Tomasza, w przyszłości, kilka setek na nowe plastiki, tudzież naprawę starych.
Ruszamy. 30m dalej stajemy. Okazuje się, że kierownica jest na tyle krzywa, że dalej nie ma co ryzykować. Bathory obstaje przy serwisie motocyklowym, ja przy wiejskim kowalu. Inne ceny, a i przygoda zacna. Kowala co prawda nie znaleźliśmy ale przydrożny AgroSerwis zrobił co trzeba. Właściciel i pracownik to motocykliści – fart nie z tej ziemi. Naprawiają co trzeba a ja dostaję lutownicę i mam możliwość naprawienia gniazda zapalniczki. Ciężko tak bez cyny polutować kabelki ale jak się poszuka to w ogromnym garażu znajdzie się kawałeczek.
Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie i można ruszać.

Ładny początek wyjazdu – myślę sobie i odkręcam manetkę. Trzeba w końcu zacząć nadrabiać stracony czas.

xa5e.jpg

cadl.jpg

mle2.jpg

s5ci.jpg

3oef.jpg

nwq4.jpg

3ji5.jpg

A tak całą przygodę opisywał będzie kilka dni później poszkodowany:
Rano Ernest wpadł na genialny pomysł aby zrobić krótkie ujęcie z zawracania na piachu. A Tomasz niestety to podłapał. I o ile samo zawrócenie wyszło wzorowo o tyle potem poniosło byczka deczko i przydzwonił w ten piach a dosiadający wyleciał do przodu. Pęknięta boczna owiewka i dziwnie przekrzywiona kierownica, a no i stłuczony bark drivera, to tyle jeśli chodzi o konsekwencje tej zabawy. No ale ujęcie chyba dobre wyszło. Przy okazji znalazło się 50 euro, które wesoło przypiekało się na kolektorze.


Granicę przeskakujemy bardzo sprawnie... zapominamy tylko wymienić kasę. No trudno, będziemy płacili kartą. Mijamy jeszcze wyjąca bramkę na autostradzie i już mkniemy ku stolicy. Cały odcinek pokonujemy bez postojów, nie licząc dolewki kilku przemyconych litrów taniego paliwa z Bułgarii. Jest gorąco, bardzo gorąco. W końcu!
Na obrzeżach tego miasta – molochu zjeżdżamy na jakiś parking gdzie raczymy się przysmakami jakie targamy z kraju. Robimy małe przepakowanie, ustalamy co dalej i ruszamy na wschód.

5s0p.jpg


Przed kolejna bramka decydujemy się wykupić jednak magiczne naklejki na szyby naszych motocykli (około 15 euro). Niby da się przejechać Turcję bez nich (sprawdzone, policja nie reagowała) ale wolimy nie kusić losu, w końcu jest piątek 13go. Stambuł jak to Stambuł – gigantyczny korek w którym gubimy się kilka razy. Jakoś jazda w parze nam nie idzie i szła nie będzie do samego końca. Tym razem odnajdujemy się w miarę szybko bo już po około 10 minutach.
Za miastem robi się chłodno więc ubieramy co nieco na siebie na stacji benzynowej. Kolejka gigant ale jak może jej nie być skoro za paliwo płacimy w jednej kolejce a za zakupioną wodę w drugiej. Za moją wodę płaci jakiś uprzejmy jegomość stojący w kolejce za mną. Nie wiem czy to uprzejmość, miły gest czy efekt pośpiechu bo za litrową buteleczkę byłbym zmuszony zapłacić karta... gotówki w końcu nadal nie mieliśmy – miło ;)

Gdzieś około 23:00 poddajemy się, opuszczają nas siły, dopada autostradowa nuda. „Usypiamy” za sterami. Nie ma co ryzykować więc na parkingu, na miękkiej trawce, pod latarnią rozbijamy namiot i wskakujemy do środka na 5-6h snu.
Jednak 13ty, do tego w piątek jeszcze się nie skończył...

Mapka oczywiście nie pełna bo Garmin odmawiał posłuszeństwa. Ot, po prostu się wyłączał i nie chciał pracować dłużej niż 2-3minuty. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy w kolejnych dniach po czym jak gdyby nigdy nic nawigacja zaczęła pracować tak jak powinna...
Przejechane: 570km.

xx8v.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś około 23:00 poddajemy się, opuszczają nas siły, dopada autostradowa nuda. „Usypiamy” za sterami. Nie ma co ryzykować więc na parkingu, na miękkiej trawce, pod latarnią rozbijamy namiot i wskakujemy do środka na 5-6h snu. Tak miał się skończyć, pechowo rozpoczęty, 13 dzień miesiąca
Jednak 13ty, do tego w piątek jeszcze się nie skończył...

Godzinę, może chwilę później budzi mnie szelest... mam złe myśli. Po prostu czuję, że coś się stało! Otwieram więc szybko zamek namiotu, wychylam się i mym oczom ukazuje się dramatyczny widok. Serce wali jak oszalałe. I nie ważne, że noc jest chłodna, nie nieważne, że wieje zimny wiatr - na mym ciele pojawia się pot, robi się gorąco... Ekspandery powiewają na silnym wietrze uderzając o motocykl – to one mnie zbudziły. Jeszcze nie dociera do mnie to, że zginęła cała 50L torba pozostawiona na motocyklu. Przytwierdzona 4 ekspanderami, siatką... pozostawiona pod latarnią... na razie widzę tylko otwarte sakwy i czuję pustkę. Pustka również w sakwach. Zakładam coś na siebie, latarka w dłoń, gaz pieprzowy w drugą i ruszam oceniać straty. Ruszam to zdecydowanie zbyt duże słowo, motocykl stał nie dalej jak metr od przedsionka naszego namiotu.
Przychodzi opamiętanie, trzeba działać, im szybciej – tym lepiej. Sprawa w końcu może być gorąca. Wypatruję śladów złodziejaszka, kamer... Nie ma ani jednego, ani drugiego. Kilka metrów dalej widzę upuszczoną bańkę BelRaya z której sączy się olej. Widać dokładnie, że sprawca był jeden i brał tyle ile dał radę udźwignąć. Podnoszę olej – zostało tyle, że spokojnie wystarczy na wymianę. Idę dalej. Tomasz zostaje, pilnuje tego co zostało... Zwracam mu tylko uwagę by miał się na baczności bo przecież może wrócić, nie sam...
Obchodzę wszystko dookoła dość dokładnie szukając śladów. Znajduję jeden, jakieś 100m dalej. Prowadzą na koniec parkingu – ewidentnie jakiś kierowca TIRa.
Wyrzucił jedną zbędą rzecz, reszta z pewnością wylądowała w szoferce i ...odjechała ;( Nic więcej nie udaje się odnaleźć. Wkurzenie na maksa. Bezsilność. Już sam nie wiem co robić. Zwijać się i jechać dalej, po godzinie snu – bez sensu, spać ...trochę strach.
Zmęczenie jednak wygrywa. Zabieram do namiotu to, co zostało, Tomasz , taką samą torbę jak moja skradziona również zgarnia do namiotu. Kto uważnie czyta, ten wie, że Tomasz wcisnął mi pierwszego dnia tą cięższą, bardziej wypchaną torbę a sam wiózł moją, lżejszą ale z cenniejszymi rzeczami. Stratę tej wspólnej spokojnie przeżyjemy (głownie chemia i żywność), nie było tam nic szczególnie cennego, choć i tak będziemy ją w ciężkich sytuacjach wspominać nie raz, i nie dwa, przełykając ślinę... Zawartość sakw natomiast, która uleciała w nieznane, to rozpacz dla mnie, dla zdrowia, komfortu, dla portfela...
Nie będę robił tu listy, nie będzie rachunku - wszystko wyjdzie w dalszej części opowieści, niestety zdarzenie to odbiło się na całym dalszym wyjeździe, pozmieniało nam wszystko. Czy na dobre - do dziś tego nie wiem ale kto wie, może uratowało nam życie... a może wprost przeciwnie, spłyciło nasz górski wyjazd do „wyżyn”, pozbawiło prawdziwej przygody na jaką liczyliśmy. Osąd pozostawię Wam, ja przestałem już to rozkminiać.

Budzimy się przed budzikiem, pierwsza rzecz to sprawdzenie czy oby motocykle jeszcze stoją.
Są. Można więc się pakować. Nie chcemy „bawić się” w zgłaszanie tego zajścia policji, szkoda nam czasu, nie wierzymy w sukces. Poza tym nocleg nie do końca był legalny więc mogło by się to skończyć jakimś mandatem lub coś w tym stylu. Odpuszczamy temat.
Śniadania nie ma – kuchenka multipaliwowa, specjalnie zabrana na zimowe, górskie warunki odjechała i już nie wróci. Podobnie jak cały zapas jedzenia. Tego górskiego: liofilizowanego, suszonego, konserwowego, smacznego... Coś tam sobie kupimy. No trudno. No przecież nie pójdziemy do baru, nie zjemy jak normalni ludzie. Nie my – my nie jesteśmy normalni ;)

Ruszamy. Zimno... cała moja ciepła odzież (w tym ta ogrzewana elektrycznie, zabrana zamiast podpinek), ciepłe rękawice... również stały się łupem złodziejaszka. Teraz zamiast podziwiać widoki rozglądamy się za sklepem. Jest tyle rzeczy do kupienia!
Zjeżdżamy do pierwszego większego miasta. Trzeba uzupełnić zapasy, dokupić trochę szpeju, wymienić walutę. Tomasz zostaje przy maszynach ja ruszam w miasto. Sklepu ze szpejem turystycznym nie mogę znaleźć, nie ma mowy również by kogoś zapytać – wszyscy spikają tylko po turecku. Czas mnie goni bo wiem, że Tomasz denerwuje się tam na potęgę. Niestety jedynce co udaje mi się kupić to kilka niezbędnych kosmetyków (kosmetyczka tez poszła się ...ać ). Brak soczewek (takich do korekty wzroku, są ale nie o takiej wartości jaka jest potrzebna a koszt...x3 w stosunku do cen w PL, poza tym, nie da się kupić 2szt – tylko całe opakowania – czyli 12szt.), brak pojemników z gazem (mamy ze sobą druga kuchenkę zabraną na wypadek awarii podstawowej...). Nie ma praktycznie nic ;( Za ochronę od deszczu będą chyba robiły worki na śmieci. Ostatecznie przecież mogę wyciągnąć górskie spodnie... tak, to jest myśl! Damy radę! Słonko tak w końcu pięknie świeci. Na rynku starego miasta wybija 12:00! Mam dość. Wrzucam na luz, macham na całą tą sytuację ręką i uznaję, że nic się nie stało. Wracam. Już uśmiechnięty ale jeszcze nie raz zginie on z mojej twarzy choć sobie mocno obiecuję, że tak nie będzie....
Tomasz widzę, że również pogodzony ze stratami.
Wykorzystujemy sytuację, że przy motocyklach kręci się parkingowy rozdzielamy się. Czyżby zaufanie do ludzi znów wróciło ?
Jeden biegnie po pieczywo i coś do niego, drugi po warzywa i owoce na deser. Lokalne sklepiki zaliczone, kasa wymieniona, cel obrany. Ruszamy. Cel: zaszyć się gdzieś w pobliskich górach, pośmigać po serpentynach, znaleźć bezpieczny nocleg i odespać dzisiejsza zarwaną noc.
2km dalej....

cxrv.jpg

Już zupełnie odprężeni zajadamy śniadanie jak gdyby nigdy nic. Mijają nas miejscowi, pozdrawiają. Pogoda niestety psuje się na tyle, że po burzliwej dyskusji czy pchać się w burzę bez membran, czy nie. Nasza "Pogodynka" i "Anioł Stróż" w osobie Mirka (Mirmil - dzięki!) wysyła nam niepokojące komunikaty pogodowe. Wracamy i jak najszybciej autostradą na wschód, ominąć zbliżający się front pogodowy.

- Uciekajcie do Kapadocji, to jedyne miejsce gdzie nie pada a w dodatku jest ciepło – tak brzmi głos rozsądku z Polski. Mirek wiedział gdzie jesteśmy (mieliśmy GPS Spota) i co mamy w planach także mógł koordynować nasze ruchy, wybierać nam ścieżki w zależności od sytuacji pogodowo – politycznej. Poza tym jechaliśmy w góry więc taka osoba przy komputerze, dysponująca chęcią i czasem była czymś bardzo pomocnym, wręcz chwilami cudownym. Powitanie w nowym kraju, aktualny kurs waluty, co zwiedzić, co zjeść... taki SMSowy przewodnik. Bajer!

W Bolu gubimy się bo Garmin znów ma focha a nasza znajomość topografii miasta jest nijaka. Postanawiamy się z nawigacją rozprawić na dobre na stacji benzynowej. Pogadaliśmy sobie tak, że już więcej garniak nie dał ciała ale przybyła mu nowa rysa na obudowie...

cuus.jpg

Wracamy na autostradę i na razie jedziemy zgodnie z pierwotnym planem, skrupulatnie układanym miesiącami. Planem, który już za kilka dni legnie w gruzach. A tymczasem - Kapadocjo! Nadchodzimy!

Daleko tego dnia nie zajeżdżamy bo... zmęczenie nie pozwala jechać Tomaszowi w sposób kontrolowany. Chłopina miota się od lewej do prawej przycinając co chwile „komara”. Akurat tych scen nie widziałem bo jechałem pierwszy ale chłopak sam się opamiętał w porę, wyprzedził i pokierował w ustronne miejsce. Lądujemy więc gdzieś w chaszczach i zasypiamy. Jest ciepło, przyjemnie. Śpimy w zagłębieniu osłonięci od wiatru, ciekawskich spojrzeń. Ja znów w kasku, z muzyką ;) Miód. Aż wstawać mi się nie chciało!

Tego dnia nie wiedzieliśmy co to aparat fotograficzny, co to kamera. Ocknęliśmy się dopiero wieczorem. A nocleg tego dnia był wyjątkowo odległy od cywilizacji...

q1ht.jpg

jvbs.jpg

dhsd.jpg


Przejechane ponad 400km ( na mapce znów uciekło kilka km - ach ten Garmin...)

ycbr.jpg

qp4a.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedziela, 15 września

Budzimy się w przepięknej okolicy więc kolejność postępowania jest znana. Zdjęcia, film - o śniadaniu żaden z nas nawet nie pomyślał ;)
Karmimy się czymś innym, równie smacznym! No, przynajmniej nam smakuje.

pfm3.jpg

otx6.jpg

4ii4.jpg

vt4r.jpg


2h później, 5km dalej mkniemy już trasą z której wczoraj zjechaliśmy w poszukiwaniu ustronnego miejsca. D750 to malowniczo położona, bardzo dobrej jakości asfaltowa wstęga, która zdaje się ciągnąć aż do samego nieba. Po 60km dojeżdżamy do słonego jeziora Tuz Golu (Jezioro Solne/Słone)które jest drugim co do wielkości jeziorem w Turcji.
Co ciekawe, zasolenie jest tu o 5% większe niż w słynnym Morzu Martwym. Niestety popływać się nie dało, jezioro w doskonałej większości było wyschnięte, pewnie tylko okresowo ale jednak... można za to było sobie pochodzić po pokładach soli, zrobić sobie maseczkę błotno solną ;) I to na tyle. Na pamiątkę zostają nam tylko zdjęcia i poczucie maleńkości po naklejce na Hiszpańskiej małej Tenerce - Around Gaia ( https://www.facebook.com/aroundgaia). Niestety właścicieli nie spotykamy ale ewidentnie widać, że jedzie na niej dwie osoby! Z pewnością bardziej niż nas zainteresowało ich owe jezioro i poszli daleko w jego głąb. W sumie to i nas interesowało, ale po zdarzeniach z ostatniego dnia, baliśmy się na dłużej spuścić z oka nasze motocykle. jak tu się nie zainteresować tymi kolorami, formami. Gdzie nie spojrzysz to słonko daje inne kolory soli. Pięknie, po prostu pięknie.

hgak.jpg

c8tf.jpg

by6s.jpg

1cbm.jpg

gsu2.jpg

65oi.jpg

fz71.jpg

jsff.jpg

dhqc.jpg



Nie mamy już kuchenki, nie mamy już jedzenia, w dodatku kończy nam się paliwo. Postanawiamy więc załatwić problem w najprostszy i najdroższy sposób :D
Stacja benzynowa i restauracja pod Aksaray wita nas szeroko otwartymi ramionami szefa. Jest herbatka, jest internet, jest jedzenie, o dziwo tanie i ...jak się potem okaże najsmaczniejsze na całej naszej trasie. Polecamy!
Niestety magiczne słowo internet... opóźnia nas o około 2h :D To działa na nas jak magnes gdyż mamy jako takie zobowiązania, *musimy wysłać relację do radia itp.itd. *Musimy zadbać o naszą stronę www itp. Najważniejsze jednak, że sprawia nam to frajdę i jedyne czego żałujemy, to to, że nie mamy dostępu do sieci w nocy, w namiocie, tak , by nie marnować czasu w dzień, gdy jest ciepło, gdy świeci piękne słonko, gdy można nadrabiać stracone godziny, dni...

Podział zadań: razem nagrywamy dźwięk, Tomasz pisze tekst, ja wnoszę obraz - czyli zdjęcia.
yuuy.jpg

Z szefem, darmowa herbatka + uczciwa cena za duży i pyszny obiad (15zł). Dalej tak tanio i smacznie już nie będzie ;( :
34l8.jpg


Przy obiadku oczywiście ustalamy również dalszy bieg zdarzeń, plan podróży. Wynikiem głosów dwa do zera wybieramy ciekawsza opcję dojazdu do Kapadocji - przez wąwóz Ihlara. Już sama dojazdówka powoduje, że serca bija nam szybciej a migawka aparatu pracuje w końcu z należytą częstotliwością.

69x8.jpg


Uciekamy z asfaltu gdzie tylko się da. Każdy skrót jest nasz! Zdjęć tyle, że gdybyśmy mieli aparat na klasyczne filmy, musielibyśmy je wymieniać co postój, czasem nawet więcej niż rolkę... Drogocenny czas ucieka a my cieszymy się jak dzieci otaczającym nas krajobrazem. Wiemy, że do celu daleko, że nasz plan jest coraz mniej realny, a mimo to... cieszymy się Turcją, Turcją której praktycznie w planach nie było. To miał być szybki przelot z przystankiem w Kapadocji i Stambule. Ale jak zostawić takie widoki, no jak ?

drkx.jpg

nsmf.jpg

og00.jpg

kkra.jpg

se68.jpg

 

djj9.jpg

apce.jpg

7egb.jpg

7lkk.jpg

 

*czyt. chcemy!

Edytowane przez Neno
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pepe, to co w przyszlym roku na wschod?

Bałkany to cel mojej przyszłorocznej wyprawy. Jak Bozia da to zahacze o Ateny i Istambuł. Głównym celem ma być Albania. zarazie to dopiero plany zobaczymy jak to wszystko się poukłada.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio nie "wczytało" mi całego odcinka, więc jedzemy dalej, cd. tego samego dnia.

 

30km od posiłku lądujemy w Yaprakhisar - magicznie położonej miejscowości. To naprawdę trzeba zobaczyć! Spokojnie do wpisania na listę najpiękniejszych miejsc, tras do przejechania. No po prostu będąc w Turcji NIE MOŻNA tego nie zobaczyć!
Niby tylko 30 km od stacji benzynowej a tankujemy "znów" nasze maszyny - powód jest prosty - w Turcji bardzo często na stacjach benzynowych nie ma benzyny... paliwo jest tam na tyle drogie, że na benzynie mało kto jeździ. Za to ON jest zawsze, często jest również LPG. Także trzeba uważać i nie jechać "do pustego".

A co do samego Yaprakhisar to spodobało mi się tak, że zarzucam Was fotkami :P

zvcn.jpg

gvvz.jpg

qee6.jpg

qldf.jpg

itsv.jpg

q0hv.jpg

qe1b.jpg

1ccj.jpg

io9w.jpg

h0x1.jpg

4mra.jpg

2ttx.jpg

s7fm.jpg

upa3.jpg

nwts.jpg

xln7.jpg

a6yp.jpg

i3gw.jpg

fddt.jpg


Po tych chwilach pełnych "uniesień" jedziemy zgodnie z drogowskazami do jakiegoś równie pięknego miejsca - konkretnie do Belisirma. Miejsce nie wzbudza w nas euforii za to miły akcent bowiem lokalna młodzież częstuje nas pysznymi słodyczami, widząc jak nam smakują, częstują po raz kolejnym tym co im zostało, robią sobie z nami pamiątkowe fotki i odjeżdżają swoim skuterem. Nas tak zamurowało, że ... nie mamy z nimi zdjęcia ;(

5pc8.jpg

ll7v.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co się dzieje, prawdopodobnie za dużo zdjęć i nie daję rady wczytac tego w 1 poście dlatego tez ... kolejny, z tego dnia juz na pewno ostatni. Kolejne dni niebawem.

 

A to już kawałeczek wąwozu o którym pisałem wcześniej. Ciagnie się podobno na długości około 16km doliną wyciętą w wulkanicznych skałach przez rzekę Melendiz. jak się potem dowiedzieliśmy w jego ścianach, w okresie bizantyjskim wykuto wiele kościołów i mieszkań. Niestety nie dane nam było ich zobaczyć ;(

i7xb.jpg

f3hn.jpg


Słonko zaczyna chylić się ku zachodowi więc zaczynamy powolutku rozglądać się za miejscem do noclegu. Dopiero teraz dociera do nas jak niewiele oddaliliśmy się od ostatniego miejsca biwakowego...

40sw.jpg

lhv9.jpg

m7mq.jpg

qg95.jpg

ov7i.jpg

9q3f.jpg

qnyb.jpg

0mxz.jpg

1ao2.jpg

il5n.jpg

Kręcimy się tak chyba z 1,5h aż w końcu zrezygnowani lądujemy w byle jakim miejscu, po środku niczego, pomiędzy dwoma miasteczkami.
Zdjęcia "nocne" w kolejnej odsłonie, na dziś i tak jakoś tego dużo wyszło ;)


Mapka, statystyki:
9ujo.jpg

fl3x.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...