Skocz do zawartości

SolDraconiSeptem

Forumowicze
  • Postów

    23
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Informacje profilowe

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Skąd
    Kraków

Osobiste

  • Motocykl
    CBR F4i
  • Płeć
    Mężczyzna

Osiągnięcia SolDraconiSeptem

NOWICJUSZ - macant tematu

NOWICJUSZ - macant tematu (8/46)

0

Reputacja

  1. Kraków ---> Barcelona w 26 godzin, łącznie z postojami i błądzeniem na jakichś zadupiach we Francji. W sumie ok. 2300 km.
  2. SolDraconiSeptem

    MotoGóry

    Ale autobusy to maja wypas..... :)
  3. SolDraconiSeptem

    MotoGóry

    Dawać resztę bo nie zasnę!!! :P
  4. Zajefajna relacja i super foty. Dawaj ciąg dalszy :)
  5. No to widocznie trafiłeś lepiej niż ja. We francuskich Pirenejach nie udało mi się znaleźć poniżej 20E, no ale sprawdzałem chyba tylko na czterech. Kończyło się że przejeżdżałem na stronę Hiszpańską i tam było taniej (średnio o 5E oprócz jednego gdzie zabuliłem chyba z 25E). Później nocowałem w Gaillac 60 km od Tuluzy i było chyba coś koło 18E, stąd moja opinia. Jeśli chodzi o jedzenie to jest droższe - tu nie ma się co spierać. Czy bardziej droższe czy mniej to już kwestia zasobności portfela. Jak się poruszać po autostradach? A no normalnie. Odkręcasz manetkę i jedziesz :) Pozdro
  6. Hej Byłem we Francji w ubiegłym (2013) roku. Co prawda głównie przejazdem, ale jeden nocleg zaliczyłem. Waha średnio po 7,4 zeta/litr. Żarcie drogie nawet w marketach nie mówiąc już o restauracjach. Autobahny dość drogie - sporo droższe niż w Hiszpanii. Miałem dwie karty (Visa, MasterCard) i żadna nie działała na bramkach. Jeśli chodzi o noclegi to camping oscyluje zwykle ok. 20E za motocykl, namiot i jeźdźca. W dwie osoby pewnie będzie drożej. Trzeba uważać bo po 20-21szej zwykle nikogo nie ma na recepcji i trzeba wbijać na lewo. Mnie najbardziej denerwowało słabe oznaczenie bocznych dróg, ale myślę że z GPSem nie będzie żadnego problemu. Jak już będziesz we Francji (szczególnie na południu) to gorąco polecam wypad do północnej Hiszpanii. Kantabria i Asturia a szczególnie Galicja są przepiękne.
  7. Świetna wyprawa i super relacja. Gratuluję :)
  8. Hej. Dzięki za miłe słowo :) Jeśli chodzi o Francję to nie zniechęcaj się moją bardzo subiektywną opinią. Słyszałem bardzo dużo świetnych opinii na temat jeżdżenia motocyklem po tym kraju. Szczególnie właśnie na południu. Ja akurat tak trafiłem jak trafiłem i stąd moje zdanie. Tak czy inaczej goooorąco :) polecam Hiszpanię - szczególnie północne prowincje. Pozdro
  9. SolDraconiSeptem

    MotoGóry

    No MEGA !!! :) Nie mogę się doczekać ciągu dalszego :)
  10. Ciekawy kierunek wyjazdu i świetne zdjęcia. Pogratulować :) Jak tylko zakupię jakieś turystyczne enduro to na bank się tam wybiorę. Pozdrawiam :crossy:
  11. Fajny filmik :) Szkoda, że nie znalazłem tej drogi bo świetna. Dużo lepsza niż "autostrada" którą jechałem. Pozdro Dzień 20 (19.08.2013 Poniedziałek) Lienz --> GrossGlockner --> Vrsic --> Ljublana(400 km) http://imageshack.com/a/img12/2616/w8kj.jpg Dzisiaj trochę zmiana planów. Wstaję rano i bez zwijania gratów lecę na GrossGlockner. Już zapomniałem jak łatwo się kieruje tym motorem bez bagażu :) Można trochę poszaleć. Szybko docieram na miejsce i zaczynam zwiedzanie. Najpierw oczywiście na punkt widokowy przy lodowcu. Niestety nie widzę szczytu bo znika w chmurach. http://imageshack.com/a/img46/2373/9csj.jpg http://imageshack.com/a/img19/3415/g10q.jpg http://imageshack.com/a/img22/5040/m7ei.jpg http://imageshack.com/a/img33/5866/lyro.jpg Potem jadę powozić się po trasach. Asfalt jest dość śliski. Chyba jakaś mieszanka asfaltowo betonowa bo dość jasny. Tylne koło mocno się ślizga przy schodzeniu na kolano więc odpuszczam szaleństwa. Głupio by było się teraz wyłożyć kiedy do domu już niedaleko :) Jeśli chodzi o widoki to całkiem fajnie, ale jakoś tyłka nie urywa. Jadę na Bikers Point i włóczę się tam trochę. Jest dość zimno i wieje. http://imageshack.com/a/img14/6663/2g61.jpg http://imageshack.com/a/img594/7802/ekrf.jpg http://imageshack.com/a/img197/8008/zfpn.jpg http://imageshack.com/a/img850/4628/oj1v.jpg http://imageshack.com/a/img826/728/0yi6.jpg http://imageshack.com/a/img28/8904/qdo5.jpg Zawijam się na camping. Szybkie pakowanie i w drogę. Jadę w kierunku Villach.Całkiem przyjemna droga. Widoki co prawda już nie takie jak wczoraj, ale też jest bardzo ładnie. Przed Villach skręcam na Kranjską Gorę i przez Przełęcz Wurzenpass wjeżdżam do Słowenii. Jest to moja pierwsza wizyta w tym kraju. http://imageshack.com/a/img607/7780/7xwe.jpg http://imageshack.com/a/img21/1882/wxfx.jpg Jadę dalej na Przełęcz Vrsic. Na samą przełęcz prowadzi droga zrobiona ze starej austriackiej kostki brukowej. Bardzo niefajnie się po tym jedzie. W niektórych miejscach muszę piłować na jedynce bo szybciej się nie da. Za to widoki na przełęczy rekompensują trudy w 100%. Alpy Julijskie wyglądają pięknie. Trzeba się tu kiedyś wybrać na jakieś chodzenie po górach. http://imageshack.com/a/img34/7707/qrr5.jpg http://imageshack.com/a/img203/5536/8zl9.jpg http://imageshack.com/a/img12/5981/rhwu.jpg Na przełęczy przebywa sobie dość dużo owiec. Łażą po drodze i w ogóle mają wszystko gdzieś. Jedna z tych bestii zaczęła mi się nawet dobierać do motóra. http://imageshack.com/a/img819/601/nqfs.jpg http://imageshack.com/a/img822/9724/x4lt.jpg http://imageshack.com/a/img708/9870/yhf8.jpg http://imageshack.com/a/img191/3457/1xbn.jpg http://imageshack.com/a/img14/6593/nlqh.jpg Zbieram się i dość krętą drogą lecę na Bovec. Zaczynam już spotykać samochody na polskich blachach. Od Bovec jadę cały czas kanionem rzeki. Jest to jedna z najpiękniejszych dróg jakimi jechałem. Bez ściemy. Jest już późno po południu. Słońce się obniża i przepięknie oświetla okolicę. Jadę cały czas wąwozem, lekko w dół. Prawie nikogo na drodze. Nawierzchnia super – chyba niedawno kładli. Nie wiem czy było z 500 m prostej. Zakręty od agrafek w kilku miejscach do łuków w które można wchodzić 150 km/h +. I to wszystko przez jakieś 80 – 90 km. Objechałem prawie całą Hiszpanię i kawałek Alp żeby najlepszą drogę znaleźć w Słowenii :) MUSZĘ tam jeszcze wrócić. Po drodze spotykam kilka fajnych znaków. M.in. żeby nie zeskakiwać z motocykla w czasie jazdy i dowiaduję się, że w Słowenii mierzą poziom „hitrosti” swoich obywateli :P http://imageshack.com/a/img19/3760/34wi.jpg http://imageshack.com/a/img10/4858/80yt.jpg http://imageshack.com/a/img36/3451/zd15.jpg Jakieś 20 km przed Ljublaną wjeżdżam na autostradę A1. Jest coś o winietach, ale olewam sprawę. Dzięki pomocy szybko odnajduję dość tani hostel. Jest to coś w rodzaju hotelu pracowniczego, ale niedaleko do centrum i całkiem niedrogo. Ja tam wybredny nie jestem. Ważne żeby było łóżko i na głowę się nie lało. Na recepcji dostaję ogromne ilości różnych przewodników po mieście. Wypas. Miałem iść na nocny rekonesans, ale jestem dość zmęczony. Piję jakieś piwka i uderzam w kimono. Dzień 21 (20.08.2013 Wtorek) Ljublana (0 km) Wstaję a tu za oknem pada :/ I to tak dość mocno. Czekam chwilę, jem śniadanko no i nareszcie przestaje. Na miasto. Do mostów mam 20 minut nieśpiesznym krokiem. Kupuje kartki, szukam poczty bo tylko tam można kupić znaczki i idę na jakieś ichniejsze jedzonko. Znajduję bardzo fajną knajpkę (Cafe Violin) z jeszcze fajniejszą kelnerką :) Zamawiam jakieś ciasto – podobno ich specjalność. Nazywało się to chyba Gibanica – nie powiem, dobre. Przy okazji obsiada mnie stado wróbli i sępi jedzenie. Całkiem sporo ich było i nawet takie niepłochliwe. W każdym razie podzieliłem się :) http://imageshack.com/a/img822/3395/gocv.jpg http://imageshack.com/a/img600/5425/w9mc.jpg http://imageshack.com/a/img51/6048/4iqh.jpg Idę na Krakovski Nasip. Jest tam fajna wystawa fotografii. Widać też ślady najazdu naszych :D http://imageshack.com/a/img600/3483/na5j.jpg http://imageshack.com/a/img854/6504/o2o1.jpg http://imageshack.com/a/img41/8262/81oa.jpg Chodzę sobie trochę po starym mieście. Jest całkiem przyjemnie. Ljublana pozbawiona jest tego całego wielkomiejskiego zgiełku, choć jest stolicą. Turystów jest sporo, ale czuję się tam jakoś tak… hmmm… swojsko? Wybieram się w końcu do Muzeum Narodowego. Trzeba się choć trochę „odchamić”. Nie udało się w Madrycie to może tu. Sama wystawa tyłka nie urywa. Coś o najdawniejszej historii ludów, które osiedliły się na terenach obecnej Słowenii. Wszystko zmieszczone w trzech niedużych salach. To może Muzeum Kolejnictwa? Czemu nie? Trzeba tam trochę podejść, ale przy okazji zahaczam o Park Tivoli. http://imageshack.com/a/img41/8117/htuz.jpg http://imageshack.com/a/img35/4812/zb23.jpg http://imageshack.com/a/img843/8291/hjyv.jpg http://imageshack.com/a/img43/8554/5am9.jpg http://imageshack.com/a/img10/3848/9sut.jpg http://imageshack.com/a/img850/6537/o70q.jpg http://imageshack.com/a/img824/4747/1qop.jpg http://imageshack.com/a/img12/5372/oqlm.jpg http://imageshack.com/a/img9/4227/q5mn.jpg Muzeum całkiem ciekawe, ale trochę nieduże. No i maja tam tylko parowozy. Liczyłem na jakieś lokomotywy spalinowe, ale i tak było fajnie. Znalazłem tam też takie cudeńka :D http://imageshack.com/a/img855/6645/9eey.jpg http://imageshack.com/a/img716/2108/j7aa.jpg http://imageshack.com/a/img36/4282/u7i1.jpg Niestety niektóre sprzęty nie załapały się (przynajmniej na razie) na renowację. http://imageshack.com/a/img69/1088/votw.jpg http://imageshack.com/a/img823/2990/ze0s.jpg Kontynuuję zwiedzanie. Wychodząc z Katedry udaje mi się załapać na bezpłatną wycieczkę z przewodnikiem. Zwykle nie korzystam z takich rzeczy no ale jak za darmo :) Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony profesjonalizmem babeczki. Dowiedziałem się MEGA dużo o samej Ljublanie, Słowenii a nawet o wojnie bałkańskiej. Warto było. https://imageshack.com/i/mvh7gdj https://imageshack.com/i/0mu752j https://imageshack.com/i/5byxlyj https://imageshack.com/i/0yw4p5j Przy okazji zwiedzania Kriżanke Summer Theater trafiamy na próbę przed musicalem Grease, który ma być przedstawiany wieczorem. Jakaś grupa z NY ma tourne po Europie. Nigdy nie byłem na musicalu! A jak nie teraz to kiedy? Kupuję bilet – 50 E, ale raz się żyje. Akurat tu kończy się wycieczka z przewodnikiem więc zawijam się ogarnąć na hostel. Co prawda nie mam jakiegoś „teatrowego” ubrania, ale podobno nie trzeba (pytałem w kasie :)) Ubieram więc koszulę (bo to akurat mam zawsze), krótkie spodenki i gustowne sandały. Tak wystrojony ruszam na miasto. Idę do teatru – ludiej mnogo. Ocień mnogo. Ale, nie byłem najgorzej ubrany! Niedaleko mnie siedział kolo też w krótkich spodenkach i sandałach, ale bez koszuli tylko w t-shircie! Normalnie siara. Nie wiem kto go tam wpuścił! :P Sam spektakl świetny. Nie miałem pojęcia, że będzie mi się to tak podobało. Po powrocie obejrzałem sobie nawet film Niestety nie można było robić w środku zdjęć. Kończy się coś przed 23.00. Chodzę jeszcze chwilę po mieście, które jest świetnie oświetlone. Jest trochę zimno więc rezygnuję z nocnych szaleństw i zawijam się na hostel. Ogólnie miasto bardzo fajne. Jedno z ładniejszych w których byłem. Szkoda, że dopiero teraz odkryłem Słowenię. Zjeździłem już prawie całe Bałkany a tu jestem pierwszy raz. Na pewno jeszcze kiedyś tu wrócę! :) http://imageshack.com/a/img809/8283/noom.jpg http://imageshack.com/a/img202/5513/p0xr.jpg http://imageshack.com/a/img811/4655/v8o3.jpg http://imageshack.com/a/img843/268/w50j.jpg http://imageshack.com/a/img69/1598/z5rd.jpg http://imageshack.com/a/img585/285/16u2.jpg Dzień 22 (21.08.2013 Środa) Ljublana --> Wiedeń --> Brno --> Kraków (850 km) http://imageshack.com/a/img833/3199/e2k9.jpg Zbieram się szybko i po 1,5 h jestem już w Austrii. Autostradka w Słowenii całkiem fajna. Co kawałek info o winietkach i jakieś bramki. Zawsze przejeżdżam tą lewą skrajną i jakoś się za bardzo nie przejmuję :) Jak na razie nic do domu nie przyszło. W Austrii dla odmiany kupuję winietkę Kto tam tych Szwabów wie? Zaraz mi tu jakiś z Mauserem wyskoczy zza krzaka, krzyknie hande hoch i co wtedy zrobię. Na szczęście niedrogo to można przełknąć. Praktycznie przez cały Osterreich autobahna A2 nudna do porzygania. Prosto i nudno. Za to jestem dość szybko na obwodnicy Wiednia, gdzie robię popas na tankowanie i jedzonko. Ruszam w kierunku Brna. W Czechach jak zwykle ponuro. No zawsze, jak tam wjeżdżam to jest zimno i nieciekawie. Po 6 h jestem w PL :) Nareszcie w domu, ale ziiimnoo i siąpi :/ Przez Bielsko i Wadowice dojeżdżam do Kraka. http://imageshack.com/a/img845/2591/38x0.jpg Podsumowanie Mój wyjazd trwał 22 dni z czego 5 było bez jeżdżenia motocyklem. W sumie przejechałem 10500 km co daje średnią ok. 620 km/dzień. Tak naprawdę przebiegi w większość dni oscylowały około 400 – 450 km, ale było kilka „strzałów” które podbijają średnią. Pojechałem się wyjeździć i to mi się udało. Zużyłem około 625 l benzyny co daje średnie spalanie ok. 5,9 l/100km. Dużo i niedużo. Moto było dość mocno załadowane a na autostradach i w górach sobie nie żałowałem. Ogólnie do przyjęcia. Choć na majówce w Albanii na przestrzeni ok. 3700 km wyszło 4,5 l/100km. No, ale wiadomo – jak się odkręci to swoje wypije. Łącznie na benzynę wydałem ok. 4400 zeta. Najdrożej u Makaronów 8,2 zł/l (sic !), najtaniej w Hiszpanii 6,4 zł/l. Średnio 7,0 zł/l. Dodatkowo same autobahny i wszelkiego rodzaju opłaty drogowe to 850 zeta :/ No, ale chciałem dość dużo objechać więc nie było wyjścia. Campingi i hostele to kolejne 1600 zł. Najtaniej i najwyższy standard (oprócz Austrii) w Hiszpanii. Najdrożej w CH, a największy syf we Włoszech. Co najśmieszniejsze jeździłem w Pirenejach, Alpach i jeszcze kilku górkach a najlepszą drogę znalazłem w Słowenii. Droga 203 od Bovec a potem 102 aż do autostrady A1 jest po prostu cudowna. MUSZĘ tam jeszcze wrócić. Moto spisało się bez zarzutu. Nie miałem ani jednej sytuacji w której coś byłoby nie tak. Obsługa ograniczała się do lania benzyny do baku, smarowania i naciągania łańcucha. Klocki hamulcowe z przodu wymieniłem po powrocie, ale nie były jeszcze tragiczne. Mam nadzieję, że moja relacja dostarczy komuś przydatnych informacji podczas planowania wyjazdu. Szerokości i LwG
  12. Zawsze można pomyśleć o koszu bocznym :icon_razz: :icon_razz: :icon_razz:
  13. Dzień 16 (15.08.2013 Czwartek) Madryt --> Andora --> Albi --> Gaillac (960 km) http://imageshack.com/a/img534/855/m8wa.jpg O 8.00 wyjeżdżam spod hostelu. Biorę zły zjazd na A5 na Badajoz i muszę objechać pół Madrytu obwodnicą :/ Obwodnica mega, po 4 albo 5 pasów. Co kawałek jakieś mosty, wiadukty, tunele. Znowu jeszcze „trochę” nam do zachodu brakuje. Wyjazd z Madrytu nudny. Płasko i prosto. Przed Zaragozą zaczynają się góry a tym samym zakręty :) Hiszpania to bardzo górzysty kraj. Do samej Zaragozy ostre dzidowane i droga leci bardzo szybko. Potem zjeżdżam na A23 do Huesca i dalej A22 do Barbastro. Za Barbastro zaczyna się jazda :) Drogami N123 i N230 dojeżdżam do C1311 do Tremp. Powrót w Pireneje równa się kręte drogi i świetne widoki. http://imageshack.com/a/img547/7913/i8fa.jpg http://imageshack.com/a/img197/3011/v0sl.jpg http://imageshack.com/a/img843/1668/xo2i.jpg http://imageshack.com/a/img12/6023/7n3c.jpg Prawdziwy hardcore ma jednak dopiero nastąpić :) Na drodze N260 zaraz za Sort wyprzedza mnie kolo na jakimś turystycznym enduro (chyba mała Tenera). Bardziej pokręconej jazdy to już dawno nie widziałem. Droga jest mega kręta, nawierzchnia taka sobie a kolo zasuwa, że aż mi włosy pod kaskiem stają. Siadam mu na koło i próbuję dotrzymać tempa. Facet musi tam dość często śmigać bo każdy winkiel miał perfekcyjnie obczajony. Ja nigdy bym sam tak szybko tych zakrętów nie przejechał. Miałem mu na dole podziękować za świetna jazdę, ale koleś zawrócił na skrzyżowaniu i natychmiast popędził z powrotem na górę. Aż musiałem się zatrzymać żeby ochłonąć :) Moje ostatnie kilometry w Hiszpanii pokonuję już na spokojnie. Czas pożegnać się z krajem w którym spędziłem ostatnie dwa tygodnie. W planach było trochę krócej, ale nie żałuję ani trochę. Trochę niedużo czasu zostało na Alpy, ale luz. Tam zawsze można wyskoczyć na dłuższy weekend a w Hiszpanii nie wiem kiedy następny raz będę. http://imageshack.com/a/img534/6420/das0.jpg http://imageshack.com/a/img820/6218/tqiz.jpg http://imageshack.com/a/img196/7605/4oem.jpg http://imageshack.com/a/img197/6830/cflw.jpg http://imageshack.com/a/img545/8669/m8va.jpg Docieram wreszcie do Andory i ruszam na zakupy. Głównie monopol :) trochę oliwy z oliwek i jakieś gifty. Pakując się na parkingu spotykam dwóch Hiszpanów na Fazerze, też na zakupach. Jeden z nich patrzy na oliwę którą kupiłem i się śmieje. Pytam go o co chodzi bo wiem, że to dobra marka i oliwa powinna być pierwsza klasa. Mówię mu to a kolo jeszcze bardziej się szczerzy i pokazuje mi wizytówkę. Okazało się, że jest to jakiś kierownik produkcji w firmie Borges. Dokładnie tej, której oliwę właśnie pakowałem do kufra :) Pogadaliśmy chwilę kto, skąd i gdzie. Szerokości i każdy w swoją stronę. Na Paso de la Casa robię przerwę na obiadek. W otoczeniu takich widoków bagietka z oliwkami i fetą, przepijana mineralką smakuje wybornie :D Jadę w kierunku Foix i potem na Tuluzę. Decyduję się cisnąć jak najdalej. Tak trafiam do Albi i zaczynam szukać campingu. Znajduję wreszcie. Od razu widać, że jakiś wypaśny bo same nowe kampery stoją i jakaś masońska restauracja w której kelner biega z homarem. A co tam myślę sobie, niech i z 30 E będzie, biorę bo mega wykończony jestem. No właśnie nie tak łatwo bo kolo mówi, że kobitki od campingu już nie ma a on nie może mnie przyjąć. WTF myślę sobie. Przecież widzę, że są wolne miejsca to mówię mu żeby zadzwonił do niej bo jest już 22.00 i gdzie ja teraz pojadę. Kolo dzwoni ale podobno nic z tego. Normalnie nie wierzę :/ Mówi, że definitywnie nic z tego bo mu się oberwie od szefa. No ch.. mnie strzela, ale na szczęście kolo pokazuje mi na mapie gdzie może być coś wolnego. Zawracam do Gaillac i po pewnym czasie znajduję camping. Jest już po 11.00 i wszystko zamknięte na cztery spusty. Na szczęście jakieś małżeństwo wraca z przechadzki i otwierają mi bramę. Nie mogę się dodzwonić na numer wywieszony przy recepcji, więc wbijam na waleta. Znajduję wolne pole i się rozkładam. Standard campingu to ten typu „na Małysza” :/. Jestem zmęczony, ale nie mogę zasnąć. Nie ukrywam, że Żabole podnieśli mi ciśnienie całą tą akcją. Myślę tylko żeby jak najszybciej wydostać się z tego pokręconego kraju. Dzień 17 (16.08.2013 Piątek) Gaillac --> Millau --> Villenueve (700 km) http://imageshack.com/a/img845/49/9nuo.jpg Wstaję mega niewyspany. Zbieram się i o 9.00 w drogę. Idę na recepcję a tam nikogo nie ma. Czekam jakieś 15 minut. No to już lekka przesada – nie pilnujecie interesu to wasza strata. Odpalam moto i opuszczam ten przybytek nie płacąc. To za te moje wczorajsze nerwy. Trudno będę się smażył w piekle. Za Albi wjeżdżam na drogę D999 w kierunku Millau. Dość duży ruch. Droga nawet kręta i górki fajne, ale nawierzchnia nie najlepsza. Dziur nie ma, ale trochę nierówno i nie za bardzo jest gdzie wyprzedzać. Idzie dość wolno. W końcu dojeżdżam pod wiadukt i robię przerwę na podziwianie tego cuda francuskiej inżynierii lądowej. http://imageshack.com/a/img209/2172/nunb.jpg http://imageshack.com/a/img35/3333/t5po.jpg http://imageshack.com/a/img194/7509/33u2.jpg http://imageshack.com/a/img10/3738/f0yk.jpg Jadę też do miasteczka kupić znaczki i wysłać kartki. Przy okazji napotykam coś takiego. Jeden z pierwszych motocykli na jakich jeździłem, ale nie wiedziałem, że były wersje z wózkiem. Kurcze jak bym miał coś takiego za młodu, to mógłbym wozić co najmniej dwie a nie jedną dziewczynę :D http://imageshack.com/a/img14/1951/0prp.jpg http://imageshack.com/a/img196/696/cfko.jpg http://imageshack.com/a/img850/4656/fgq3.jpg Sam wiadukt naprawdę robi wrażenie. Zbudowany z bardzo dużym rozmachem. Pod wiaduktem są dwa punkty informacyjne w których można zobaczyć film o budowie tego cuda i przy okazji zaopatrzyć się w niezbędne pamiątki. Niestety dość drogie – no ale jak wszystko w Żabolandzie. Lecę dalej zadupiami na St. Etienne. Droga nawet spoko i niezłe krajobrazy, ale tłok niemiłosierny. Zaczyna mnie już wkurzać ta ślimacza jazda. Po przejechaniu za St. Etienne idzie szybciej. Mijam Lion i docieram do Annecy gdzie miałem w planie nocleg. Po namyśle stwierdzam, że mam już serdecznie dość tego pięknego kraju i cisnę do Szwajcarii. Przed granicą przejeżdżam przez jakieś tunele i widzę całe niebo paralotniarzy. Jeszcze tylu w jednym miejscu nie widziałem. Fajna sprawa, trzeba kiedyś spróbować. Za Genewą zjeżdżam z autostrady bo straszą jakimiś winietami i jadę wzdłuż brzegu drogą nr 1. Zauważam bardzo dużo upraw winorośli. Praktycznie na każdym stoku, schodzą prawie do brzegów jeziora. W końcu znajduję camping w Villenueve. Najdroższy mój nocleg na trasie bo aż 32 E. W ogóle drogo tam bardzo :/ Miejscówka świetna bo nad samym brzegiem jeziora Genewskiego. Mają nawet kąpielisko, ale po sprawdzeniu temperatury wody pasuję. Jeszcze tylko jakiś browarek i spać. Jutro prawdziwe Alpy :) http://imageshack.com/a/img34/1217/cxfa.jpg http://imageshack.com/a/img36/6385/8od7.jpg http://imageshack.com/a/img163/6759/p5a5.jpg http://imageshack.com/a/img834/5638/sxcx.jpg Dzień 18 (17.08.2013 Sobota) Villenueve --> P. Św. Bernarda --> Neufenpass --> P. Św. Gottarda --> Morbegno (510 km) http://imageshack.com/a/img820/7088/bcb6.jpg Wstaję dla odmiany wyspany i po 9.00 jestem już na kołach. Do Martigny leci szybko. Tam odbijam na Przełęcz Św. Bernarda. Bardzo fajna trasa na górę. No to w końcu Alpy. Micha pod kaskiem się śmieje, Hania mruczy jak zadowolona kotka :), świetna nawierzchnia i jeszcze lepsze zakręty. No czego można chcieć więcej? Na przełęczy pierwszy raz jestem we Włoszech. Widoczki miodzio :) http://imageshack.com/a/img824/6383/s8ln.jpg http://imageshack.com/a/img96/9437/mfgr.jpg http://imageshack.com/a/img35/5073/uzlx.jpg http://imageshack.com/a/img856/7889/7ta0.jpg Wracam do Martigny i jadę dalej drogą 9 a potem 19 do Ulrichen. Tam skręcam w kierunku Neufenpass. Świetna droga na górę i jeszcze lepsze widoczki. Na razie najładniejsza przełęcz jaką oglądałem. Robię chwilę przerwy i zjadam „obiad” :P http://imageshack.com/a/img138/5461/9yda.jpg http://imageshack.com/a/img713/1342/i7d1.jpg http://imageshack.com/a/img585/3276/xdp8.jpg http://imageshack.com/a/img407/1829/xct8.jpg http://imageshack.com/a/img513/6194/bd9u.jpg http://imageshack.com/a/img31/637/vcu2.jpg http://imageshack.com/a/img199/3994/o72z.jpg http://imageshack.com/a/img11/5337/ql31.jpg Zjeżdżam z przełęczy i kieruję się na Przełęcz Św. Gotharda. Tutaj trochę rozczarowanie bo droga szeroka i mało kręta a widoki też nie rzucają na kolana. http://imageshack.com/a/img547/1807/b3mq.jpg http://imageshack.com/a/img43/8313/2dyp.jpg http://imageshack.com/a/img571/9439/j43u.jpg Jadę w kierunku Włoch. Zaraz po zjeździe na autostradę A2 doczepiam się do Holendrów. Jakaś para na VFR i kolo na CBR 600 RR. Zapiedzielają tak, że 200 to mało kiedy schodzi z licznika. Tak czy inaczej droga leci szybko :) W Lugano skręcam w kierunku włoskiej granicy. Przekraczam ją nad malowniczym Lago di Lugano. Jedzie się dość mozolnie. Drogi wąskie a ruch duży. W sklepach jest taniej niż w CH, ale za to benzyna po 1,9 E. No nic, trzeba zacisnąć zęby i nie odkręcać za bardzo manetki. W sumie to i tak nie ma gdzie. Idę na jakieś zakupy bo trzeba już powoli szukać campingu a ja nie mam żadnego browara. W Managgio odbijam na północ i ostatecznie ląduję na obrzeżach Morbegno. Standard campingu taki sobie (strasznie wali w kiblach), ale nie jest też jakoś bardzo drogo. Rozkładam namiot i piję browar. Zakupiłem wynalazek który nazywał się bodajże Oranjeboom. Ostrzegam wszystkich: masakruje konkretnie. Nie wiem co oni tam dolewają, ale czuć że to piwo jest czymś chrzczone. O dziwo rano głowa nie bolała :) Dzień 19 (18.08.2013 Niedziela) Morbegno --> Bernina Pass --> Bormio/Stelvio --> Jaufenpass --> Lienz (460 km) http://imageshack.com/a/img15/8901/kbh6.jpg Dzisiaj szybko się pakuję i o 8.00 jestem już na trasie. Droga idzie dość mozolnie, bardzo duży ruch. Zauważam, że włoscy motocykliści mają ograniczenia prędkości i w ogóle przepisy ruchu drogowego w głębokim poważaniu. Np. we Włoszech wysepki służą do wyprzedzania :) Zawieszam się za jednym takim i droga od razu leci szybciej. Miałem jechać prosto na Stelvio, ale skręcam wcześniej w drogę na Przełęcz Bernina. Bardzo dużo kolarzy. Chyba było jakieś zorganizowane ściganie bo mają numerki. Następnie robię rundkę drogami 27 i 28 po czym skręcam w kierunku przełęczy Forcola di Livigno. Na przełęczy korki! Nawet ciężko ominąć puszki lewą stroną bo ciasno. W Livigno tankuję najtańszą wachę na wyjeździe. 1,12 E za litr! Tam jest chyba jakaś strefa wolnocłowa albo coś. Polecam wszystkim bo to tylko 35 km od Stelvio po bardzo widokowej drodze. Zjeżdżając w kierunku Bormio widzę na poboczu jak ambulans opatruje kolarza. Kolo miał gacie spuszczone do kolan i tak obdartego dupala, że aż mi się niedobrze zrobiło. Musiał hamować siedzeniem niezły kawałek. Jadę do Bormio na jakieś jedzonko. Wchodzę do pierwszej lepszej pizzeri. 8 E za najdroższą pizzę. Ok biorę. Chyba najlepsza pizza jaką kiedykolwiek jadłem. Słyszałem dużo o ich pizzach i potwierdzam wszystko. Jeśli na pizzę to tylko do Włoch! http://imageshack.com/a/img854/5329/fi9h.jpg http://imageshack.com/a/img853/7194/l6oh.jpg http://imageshack.com/a/img46/3339/0y4k.jpg http://imageshack.com/a/img593/8062/3zh4.jpg Tak pokrzepiony jadę na Stelvio. Podobno to jedno z miejsc gdzie każdy motocyklista być powinien. No zobaczmy. Wjazd od strony Bormio całkiem spoko. Dużo motorów. Na górze mega tłok. Dość dużo straganów z różnymi pierdołami. Zostawiam moto i idę na zwiady. Co ciekawe nie ma skrzynki pocztowej, ale można zostawić zaadresowane kartki u sprzedawcy. Ja tak zrobiłem i doszły. Mega dużo motorów. Różnej maści, ale głównie turystyczne enduro i trochę sportów. Pierwszy raz widzę Panigale na żywo. Jak nie jestem jakimś fanem Ducati to uczciwie przyznaję, że robi wrażenie. Obok stoi S1000RR i przy Panigale wygląda jak zmokła kura. http://imageshack.com/a/img850/6243/1q6s.jpg http://imageshack.com/a/img51/1791/w2jw.jpg http://imageshack.com/a/img823/8609/zmdv.jpg http://imageshack.com/a/img196/690/e6mo.jpg http://imageshack.com/a/img36/9276/f5kp.jpg http://imageshack.com/a/img844/7092/9ehf.jpg http://imageshack.com/a/img543/6399/fdug.jpg Siedzę tam jeszcze chwilę i ruszam w drogę. Zjazd z przełęczy dość hardcorowy. Jeśli ktoś chce się nauczyć jak pokonywać agrafki to tam jak najbardziej można. Heble dość mocno dostają i obawiam się o trochę już zużyte klocki. Po kontroli wieczorem na campingu okazuje się, że całkowicie niepotrzebnie. Kieruję się na Merano i docieram na Jaufenpass. Świetna droga na górę. Jak na razie najlepsza ze wszystkich w Alpach. Świetna nawierzchnia, bardzo mały ruch i szybkie zakręty. Można się wyszaleć. Miałem jeszcze jechać na przełęcze tegorocznego Tour de Pologne, ale jestem już dość mocno zmęczony i zawijam się w kierunku Austrii. Bardzo malownicza droga. Jedzie się w dolinach z niesamowitym widokiem na góry po obu stronach. Znajduję camping pod Lienz. Chyba najwypaśniejszy na całym wyjeździe. Kibelki w jakiejś willi. W środku kafelki i muza. Na zewnątrz dość duży basen. I wszystko za 15 E. Jeszcze tylko całkiem dobre bro i spać. http://imageshack.com/a/img856/7669/vn51.jpg http://imageshack.com/a/img845/6764/xyhb.jpg http://imageshack.com/a/img19/5831/ng22.jpg http://imageshack.com/a/img842/4636/pmfz.jpg http://imageshack.com/a/img201/9296/zd22.jpg
  14. Dzień 14 (13.08.2013 Wtorek ) Granada --> Madryt (420 km) http://imageshack.com/i/jtxcvvj Wstaję rano i na koń – dzisiaj Madrid! Wylatuję bez problemu z Granady i na bezpłatną A4. Na początku dość górzyście, ale potem robi się już płasko. W Andaluzji zauważam bardzo dużo niskich drzewek zasadzonych na zboczach gór i pagórków. Czyżby jakaś próba zalesiania? Droga jest już trochę gorsza. Przed Madrytem jadę kilkadziesiąt kilometrów po betonowych płytach. Z pomocą zająca czy dwóch :) dojeżdżam w 3,5 godziny. No to GPS i szukamy hostelu. Włączając urządzonko zauważam, że nie naładowałem baterii po ostatnim użyciu :/ Nie chce mi się wszystkiego odpinać i wyciągać gniazda zapalniczki spod siedzenia. Jadę ile się da. Jakieś 2,5 km przed hotelem ustrojstwo pada całkowicie. Zabieram ładowarkę i idę szukać pomocy. W pobliskim barze zamawiam sobie świetny talerz rybnych tapas a mój GPS spokojnie się ładuje na zapleczu :) Po jedzonku humor mi się poprawił, bateria tez już naładowana no to w drogę. Szybko docieram na miejsce, ale mam pewne problemy ze znalezieniem adresu. Hostel w ogóle nie jest oznaczony. Wchodzi się po prosu w jakieś drzwi i tam jest recepcja. Na szczęście nie trwało to długo a i pokój jest w całkiem niezłym standardzie (i to za całe 15 E). Prysznic i na miasto. Idę na Sol i Plaza Mayor. Widać dużo Policji. Stoją praktycznie na każdym rogu. Potem do katedry La Almudena.Bardzo ładna katedra, chyba najładniejsza z tych które do tej pory widziałem. https://imageshack.com/i/0ebzetj https://imageshack.com/i/n9culaj https://imageshack.com/i/nfnwj6j https://imageshack.com/i/mjyab2j https://imageshack.com/i/0zdntkj https://imageshack.com/i/nlb4y7j https://imageshack.com/i/j5z89tj https://imageshack.com/i/4j6we8j Do Palacio Real kolejka na milion kilometrów a zostało tylko 1,5 godziny do zamknięcia. WTF? Później dowiaduję się, że w tych godzinach można było wejść bezpłatnie. No powodzenia – szczególnie dla tych na końcu kolejki :P Idę do Jardines Del Campo del Moro. Bardzo ładny ogród. Szczególnie pięknie jest w okolicach jeziorka. Po alejkach spacerują sobie gęsi i pawie. http://imageshack.com/a/img534/7978/chvn.jpg http://imageshack.com/a/img706/5112/9856.jpg http://imageshack.com/a/img844/9501/igfu.jpg http://imageshack.com/a/img23/328/o5pi.jpg http://imageshack.com/a/img29/2195/o78s.jpg http://imageshack.com/a/img819/9858/pf43.jpg http://imageshack.com/a/img163/6199/gze7.jpg http://imageshack.com/a/img801/4538/asz9.jpg Z nieposkromioną ciekawością idę do metra :) Więcej tras niż w Barcelonie i nie tak gorąco na stacjach i w przejściach. Wagoniki chyba trochę nowsze. Jeśli chodzi o stacje które odwiedziłem to są w bardzo podobnym stylu. Wszechobecne malutkie kafelki albo proste, jednokolorowe wykończenia ścian. Czasami jakiś marmur na co główniejszej stacji. Do St. Petersburga im daleko. Jadę na Plaza de Colon i robię sobie przechadzkę, aż do samego dworca Atocha. Normalnie łeb urywa. Jeszcze nie widziałem czegoś takiego. Jak by to powiedział Pan Siara Siarzewski: „Mają rozmach skurwisyny”. Żółwie są de Best :) http://imageshack.com/a/img22/7263/4t40.jpg http://imageshack.com/a/img5/7700/fhlh.jpg http://imageshack.com/a/img5/2736/t5hx.jpg http://imageshack.com/a/img849/4513/oi0e.jpg http://imageshack.com/a/img13/7584/yi3m.jpg Nie można wejść na perony. Odprawa do pociągu wygląda jak na lotnisku. Bramki i te sprawy. To pokłosie zamachów z marca 2004. Wracam metrem na Gran Via i po zrobieniu zakupów (piwerko :)) kieruję się powoli do hostelu. Jutro intensywny dzionek. http://imageshack.com/i/0w9g80j http://imageshack.com/a/img545/743/c522.jpg http://imageshack.com/a/img189/2540/w3od.jpg Dzień 15 (14.08.2013 Środa ) Madryt (0 km) Wstaję i ruszam do Palacio Real. Myślałem, że będzie zmiana warty, ale okazuje się że to tylko w 1-szą środę miesiąca a w sierpniu w ogóle nie ma :/ Idę więc do zamku, o dziwo nie ma prawie żadnej kolejki. W środku można oprócz sal zamkowych obejrzeć aptekę królewską i zbrojownię. Niestety nie można robić zdjęć, ale coś tam udało się z biodra ustrzelić http://imageshack.com/a/img545/7343/bz5a.jpg http://imageshack.com/a/img856/9871/3isu.jpg http://imageshack.com/a/img96/387/7bl4.jpg http://imageshack.com/a/img843/5981/teh6.jpg http://imageshack.com/a/img706/2297/wc8k.jpg W zbrojowni można zobaczyć całkiem ciekawe rzeczy :D http://imageshack.com/a/img837/5955/rahd.jpg http://imageshack.com/a/img14/2770/sgb5.jpg http://imageshack.com/a/img833/5898/0gw2.jpg http://imageshack.com/a/img853/7292/ll68.jpg http://imageshack.com/a/img27/1377/mbff.jpg Dość szybko bo już po niecałych dwóch godzinach wychodzę i ruszam w kierunku Santiago Bernabeu. Od dawna jestem co prawda wielkim fanem FC Barcelona no, ale trzeba przecież wroga poznać :) Do kasy kolejka na jakąś godzinę (sic!) stania a do tego bilet kosztuje 19 E. No way! Zawijam się stamtąd. Jeszcze wczoraj obczaiłem niedaleko mojego hostelu przybytek o wdzięcznej nazwie „All You can eat”. Idę to sprawdzić. Za 10 E jest jeden napój (może być bro) i wszystko co dam radę wchłonąć. No to zaczynamy Siedzę tam chyba z półtorej godziny. Duży wybór. Samego łososia zżarłem chyba cztery kawałki. Różne rodzaje kurczaka i bardzo fajne sałatki w tym chyba ze dwa rodzaje moich ulubionych – makaronowych W każdym razie było grubo – raczej na mnie nie zarobili a jeśli już, to niewiele. Tak się objadłem, że mam ochotę tylko na sjestę a akurat jest 14.00 :) Idę jeszcze na szybkie zakupy i do hostelu na odpoczynek. http://imageshack.com/a/img199/3957/djab.jpg Zbieram się na miasto o 17.00 i idę do Muzeo Archeologico – zamknięte. Muzeo Naval – do 15.00. Świetnie! No to na masówę – do Prado. Choć jakimś koneserem sztuki to ja za bardzo nie jestem :) Kolejka ludu na dwa dni a i tak stoją! Ja czasami to jednak ludzi nie rozumiem. No to może w Reina Sofia. Przybywam i co widzę: „Moje włosy dęba stają, oczy nie dowierzają” To co się tam wyrabia to jakaś totalna abstrakcja. Gorzej niż w Prado! http://imageshack.com/a/img12/6203/pc6j.jpg Zniesmaczony tym wszystkim kieruję się do Real Jardin Botanico który mijałem wcześniej. A tak, żeby zobaczyć – a co! Chciałem zrobić zdjęcie rododendrona dla kumpeli. Więc chodzę i szukam. No i jest wszystko począwszy od pomidorów i buraków, przez kiwi i banany a na drzewkach bonsai kończąc. No a Rododendrona niet :/. Zrezygnowany kieruję się do wyjścia a tu JEST! I to nie jeden a nawet cała alejka :) Nawet nie miałem pojęcia, że jest tego aż tyle odmian. Oto kilka zdjęć – specjalnie dla Marzenki :P http://imageshack.com/a/img543/6936/fy4n.jpg http://imageshack.com/a/img10/159/3p1e.jpg http://imageshack.com/a/img31/2651/26a4.jpg http://imageshack.com/a/img534/3058/jqmz.jpg Mogę śmiało powiedzieć, że nigdy nie widziałem tyle rododendronów w jednym miejscu :) Idę pojeździć metrem. Po jakiejś godzinie jazdy wysiadam w końcu na Sol i kieruję się w stronę Plaza Puerto de Moros. Już z daleka słyszę muzę. Na placu i przyległych ulicach odbywa się jedna wielka fiesta. Muza gra, ludzie piją pifko na ławkach i skwerach. Wszyscy dobrze się bawią. Policja chodzi sobie koło tego wszystkiego i jakoś nikt nie ma do niczego pretensji. Normalny kraj to widocznie można. Znajduję sobie miejsce w jakimś ogródku na skraju alejki, skąd mam świetny widok na cały plac. Widzę bardzo dużo starszych osób. Jest już po 22.00 a tu ciągle widno. Piję dwa piwka, patrzę sobie na to wszystko jeszcze chwilę i zawijam się na hostel. W metrze na Latina dzikie tłumy. Tylko że wszyscy wychodzą a ja jedyny wchodzę do metra :) Chyba jakiś festiwal albo coś. http://imageshack.com/a/img31/4702/c62n.jpg http://imageshack.com/a/img46/7497/yp8i.jpg http://imageshack.com/a/img593/8762/5giy.jpg http://imageshack.com/a/img30/828/f2s4.jpg http://imageshack.com/a/img35/3341/ws2t.jpg Miałem zostać w Madrycie na jeszcze jeden dzień, ale jestem powoli zmęczony tymi upałami. Postanawiam jechać już jutro w kierunku Alp. Jeśli chodzi o samo miasto to jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Tu jest po prostu ładnie. Do tego życie nocne w Madrycie nie ma chyba sobie równych. Definitywnie trzeba tu jeszcze wrócić.
  15. Dzień 13 (12.08.2013 Poniedziałek) La Herradura --> Orgiva --> Guadix --> Sierra Nevada --> Granada (320 km) http://imageshack.us/photo/my-images/62/uaxu.jpg/ Dzisiaj w planie trochę mniejszy przebieg więc nie śpieszę się za bardzo ze wstawaniem. Myję z grubsza moto bo już mega usyfione i zabieram się za przednie hamulce. W momencie wyjazdu z Polski było jakieś 30% klocków więc po tych paru tysiącach i przed winklami w Sierra Nevada trzeba by tam zajrzeć. Zestaw naprawczy przygotowany to do dzieła :) http://imageshack.us/photo/my-images/43/vw6g.jpg/ Okazało się, że wcale nie jest tak źle. Przełożyłem tylko klocki między tarczami bo na jednej zużywają się trochę szybciej. Później gdzieś we Włoszech sprawdzałem je jeszcze raz, ale ostatecznie objechałem na nich całą trasę. Jeszcze tylko czyszczenie i smarowanie łańcucha, szybkie pakowanie, miłe pożegnanie z parą Hiszpanów i w drogę. Ruszam drogą A44 w stronę Granady, ale skręcam zaraz w A348 (Los Alpujarras) na Ugijar. Droga fantastyczna, słoneczko przygrzewa, dużo winkli i pusto. No to czemu by nie odkręcić? :) Wreszcie porządnie zamykam oponę, trzeba tylko uważać bo co jakiś czas zdarzają się osuwiska i na drodze leży piach i kamienie. Na szczęście jest to dobrze oznaczone. Za Ugijar odbijam w A337 na Guadix. Bardzo kręta droga. Świetne widoki, ale góry sprawiają jakieś takie surowe i nieprzyjazne wrażenie. Nie chciałbym zgubić się tam bez wody. http://imageshack.us/photo/my-images/62/ghlj.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/834/g9ep.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/36/a3ey.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/13/kp40.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/10/16zq.jpg/ Dojeżdżam w okolice Guadix i postanawiam z jechać z głównej drogi powłóczyć się trochę po okolicy. Jest bardzo wietrznie. Z dala od morza i całej tej turystyki Andaluzja nie wygląda już tak super. Widać, że jest to najbiedniejszy, obok Galicji, region Hiszpanii. http://imageshack.us/photo/my-images/30/s139.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/834/9cqu.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/855/ejtd.jpg/ Jadę w kierunku Granady, ale nie wjeżdżam do miasta tylko kieruję się na drogę A395 do miejscowości Sierra Nevada. Sama droga bardzo kręta, ale trzeba uważać bo asfalt jest dość śliski. Tu w dalszym ciągu pozytywnie zaskakują mnie oponki. Gdy coś się zaczyna dziać niedobrego z przyczepnością bardzo wyraźnie to czuję już od samego początku. Wjeżdżam na ponad 2500 m i postanawiam zrobić sobie mały trekking :) Widać, że jest to martwy sezon w górach. Mało ludzi, prawie wszystko pozamykane. W zimie można tu do południa pojeździć na nartach a wieczorkiem wziąć kąpiel na Costa del Sol :) http://imageshack.us/photo/my-images/856/pqo8.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/34/00ev.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/826/xewa.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/15/rmb8.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/21/t8u5.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/31/xnqc.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/585/9n3x.jpg/ Jadę do Granady. Bez problemu znajduję hostel w którym przyjmuje mnie zjawiskowa recepcjonistka :) Uderzam na miasto – snuję się bez jakiegokolwiek planu. Odpuszczam Alhambrę bo już późno. Next time. Znajduję klimatyczny placyk trochę na uboczu – jakieś 500 m od katedry. Rozsiadam się i zabieram za ucztowanie. Zamawiam panierowane kalmary i browarek. Piwo kosztuje 3,5 E, ale do każdego jest w cenie jakieś tapas i to całkiem spore. Miałem jeszcze coś zamawiać po tych kalmarach, ale po 3 piwach i tyluż tapas mam już dość. Siedzę tam dość długo a potem zawijam się nieśpiesznie na hostel. Dzisiejszy dzionek obfitował w górskie trasy na których poszalałem trochę i jestem dość zmęczony. Nyny :) http://imageshack.us/photo/my-images/820/abu7.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/850/ucb9.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/823/ztww.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/853/9c1d.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/703/f23f.jpg/
×
×
  • Dodaj nową pozycję...