Skocz do zawartości

Jazda motocyklem prawym pasem...


Staszek_s
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Gość komandosek

Zwolnić do takiej prędkości byś w razie "W" mógł się zatrzymac tak by ktoś nie wjechał Ci w dupę ani nie zebrał z lewej. Fakt, czasem może nie wystarczyć, jazda w ruchu drogowym zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Jeżdżąc motocyklem zakładam, że NIGDY nie mam pierwszeństwa przejazdu.

2. Jeżdżąc motocyklem NIE MAM ZAUFANIA do żadnego innego uczestnika ruchu.

3. Jadę tak, aby widzieć drogę przede mną na co najmniej kilkadziesiąt metrów (prędkość).

4. Jeśli nic nie widać (zza przeszkody) wcześniej zwalniam, odsuwam się i "wyglądam".

5. Wyprzedzam w czasie możliwie najkrótszym.

6. Nie jeżdżę obok, tuż przed i tuż za pojazdem (zwłaszcza dużym).

 

Wolę to, niż pobyt w szpitalu (lub cmentarzu) z błogim przeświadczeniem, że to nie była moja wina.

Tak na prawdę, na większość sytuacji na drodze mamy wpływ (co nie oznacza, że na wszystkie).

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się, jest związana z ryzykiem. Bo jadąc przez miasto sytuację, że ktoś skręca w lewo i zasłania ciebie (oraz tobie) widok mamy praktycznie na co drugim skrzyżowaniu. Gdybyśmy zwalniali do prawie zera na każdym takim skrzyżowaniu, zablokowalibyśmy kompletnie daną ulicę.

 

O rany, Piórko, ja też zakładam że trzeba myśleć za innych uczestników ruchu, że pierwszeństwo przejazdu nie oznacza że tak musi być w praktyce, że ... itd, itp. To są oczywiste oczywistości.

 

Ale nie wyobrażam sobie, abym zatrzymał się na takim skrzyżowaniu równolegle z pojazdem skręcającym w lewo, mając zielone i sznur pojazdów za sobą, przepchał motocykl nogami do przodu, wystawił ostrożnie głowę zza autobusu i upewnił się. Tak się nie da w dzisiejszych realiach ruchu...

Edytowane przez Staszek_s
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z własnego doświadczenia mogę jeszcze dołożyć obejrzenie się przy zmianie pasa.

Kiedyś nie doceniłem przyśpieszenia puszki spod świateł. W lusterkach czysto, a okazało się, że gość przyśpieszał równo ze mną. Od tej pory - lusterko + obejrzenie się przez ramię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rany, Staszek - gdzie i jak Ty jeździsz??? Ja dziennie po Warszawie robię ok. 100km i na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, gdy wjeżdżam na skrzyżowanie "na ślepo". Właściwie, nawet nie mogę sobie teraz przypomnieć, kiedy miałam taką sytuację ostatnio...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się, jest związana z ryzykiem. Bo jadąc przez miasto sytuację, że ktoś skręca w lewo i zasłania ciebie (oraz tobie) widok mamy praktycznie na co drugim skrzyżowaniu. Gdybyśmy zwalniali do prawie zera na każdym takim skrzyżowaniu, zablokowalibyśmy kompletnie daną ulicę.

Serio na co drugim skrzyżowaniu nie widzisz, czy ktoś nie skręca z przeciwka? Z siedzenia CBF-y patrzę ponad dachami większości samochodów osobowych. Sytuacja, że coś całkowicie zasłoni mi widoczność zdarza się raczej incydentalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Np. Jest takie skrzyżowanie w Gdyni przy CH Klif. Główna, przelotowa arteria przez Trójmiasto, pas zieleni na środku, rząd latarni. Dwupasmówka klasyczna. Jadąc od strony Gdyni lewy pas prawie zawsze zajęty przez pojazdy skręcające w lewo, z przeciwka podobnie, kilka pojazdów "czających" się, aby przeciąć dwa "nasze" pasy i wjechać do CH. Praktycznie zawsze jest to loteria, czy i kiedy któryś z tych z naprzeciwka nie uzna, że "mu się uda". A jak zwolnisz na maksa to już na pewno spróbuje, bo pojawi się luka. Sporo stłuczek i wypadków niestety.

 

Ale do napisania tematu skłonił mnie bardziej przykład z życia. Parę lat temu wracałem z Litwy tą główną drogą na Suwałki. Ruch na maksa, sznur tirów. W jednym miejscu (nie wiem co było przyczyną), ten sznur stał na lewym pasie i był to rząd kilkunastu cieżarówek, dość długi odcinek. Jechałem sobie (jak wszyscy) prawym pasem i okazało się, że między ciężarówkami jest jakieś małe skrzyżowanie. Oczywiscie akurat ktoś chciał skręcić w lewo, ale mnie zauważył i zatrzymał się w ostatniej chwili, tylko trochę zajmując prawy pas. Miejsca wystarczyo na ominięcie. On bez tego wyjechania częściowego za cholerę nic nie widział zza tych cięzarówek, ja tym bardziej (rząd kilkunastu, moze wiecej). Klasyczna patowa sytuacja.

Bo nie da się nie jechać w cieniu tych ciężarówek, a tak brzmiał mniej więcej post Piórko: nigdy nie jeżdżę równolegle z dużymi pojazdami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Staszku: różnica między omijaniem a wyprzedzaniem mam nadzieję jest Ci znana? Ta sytuacja, którą opisałeś jest inna i nie masz wyjścia: musisz te ciężarówki ominąć, w dodatku z prawej strony (swoją drogą sytuacja mocno nietypowa).

Ja miałam na myśli to, że nie jeżdżę równolegle z jadącym pojazdem, tylko go wyprzedzam.

 

P.S. Znam skrzyżowanie, o którym piszesz. Wszystko ok, ale widoczność jest tam dobra. A Ty, dodatkowo, będąc na motocyklu widzisz znacznie więcej niż w samochodzie, bo siedzisz wyżej.

Edytowane przez piórko

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znana, ale równie dobrze mogły jechać tym lewym pasem żółwim tempem. Wówczas być je wyprzedzała, a sytuacja nadal wyglądałaby podobnie. Jeszcze raz powtórzę, nie chodzi o jazdę na maksa bez hamulców, tylko o dość typową sytuację w warunkach natężonego ruchu. I nie zawsze wyprzedzisz, bo pasem przed Tobą może poruszać się inny pojazd. Nie zatrzymasz sie, bo zatamowałabyś ruch tym jadącym za Tobą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Staszku miałem kilka takich sytuacji, jak jestem zgrzany to napieram. Jednak zazwyczaj jak nie widzę całego skrzyżowania to myślę o Matizie i gościu w kapeluszu, wtedy sporo zwalniam. Mimo wszystko głupio umrzeć pod kołami Matiza z przeświadczeniem że mialem pierszeństwo.

Dokładnie, Ja generalnie przed każdym skrzyżowaniem zwalniam, trąbie, daje swiatłami, macham rękami i zapalam racę żeby mnie zauażyli :D

 

A tak na poważnie, zawsze przed skrzyżowaniem odpuszczam, życie mi miłe jest :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znana, ale równie dobrze mogły jechać tym lewym pasem żółwim tempem. Wówczas być je wyprzedzała, a sytuacja nadal wyglądałaby podobnie. Jeszcze raz powtórzę, nie chodzi o jazdę na maksa bez hamulców, tylko o dość typową sytuację w warunkach natężonego ruchu. I nie zawsze wyprzedzisz, bo pasem przed Tobą może poruszać się inny pojazd. Nie zatrzymasz sie, bo zatamowałabyś ruch tym jadącym za Tobą.

No dobra, ale czego właściwie oczekujesz? Wsparcia, że to Ty miałeś rację, jak coś już w Ciebie wjedzie? No faktycznie - miałeś, ale co z tego?

Warto jechać tak, żeby zostawić sobie trochę czasu i miejsca na jakiś manewr, zwłaszcza, jak coś może nam niespodziewanie wyskoczyć. Zresztą od dwóch stron wałkujemy tę argumentację.

Niestety, nie zawsze wszystko da się przewidzieć. Coś może nam wyjechać z jakiejś dziury i zrobić nam krzywdę. Wówczas mamy temat do mściwego rozpamiętywania na szpitalnym łóżku: "a jednak to ja miałem rację".

Edytowane przez nem tudom
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie potrzebuję żadnego potwierdzenia swoich racji, bo ich nie wyłożyłem. Zaciekawiła mnie teza koleżanki i stąd pytanie o opinie innych. Ale prywatnie uważam, że to jedna z najbardziej "wypadkogennych" sytuacji obok wyprzedzania kolumny pojazdów lewym pasem. W tym drugim wypadku myślę, że wyprzedzający sam się prosi o kłopoty biorąc "na raz" sznur pojazdów zwłaszcza ze znaczna różnicą prędkości, w tym pierwszym niestety najwięcej zależy od rozsądku tego z naprzeciwka, nie od nas. My niejako jesteśmy w sytuacji, gdy musimy zaryzykować przejazd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przypadku sytuacji opisanej przez Staszka, dodałbym, że staram się jak najbardziej zbliżyć do prawej strony pasa ruchu, tak aby jak najwcześniej dać szansę skręcającemu z naprzeciwka w lewo, do zauważenia mnie. Jednocześnie jestem w stanie wcześniej zauważyć ew. wysuwający się przód samochodu. I wiem, że jeśli ja nie widzę sylwetki kierowcy - to on też mnie nie widzi. I zwalniam.

Gutta cavat lapidem, non vi, sed saepe cadendo...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko ja tak sobię myślę zapoznawszy się z sytuacją wypadku, o którym mowa: że motocyklista nie musiał jechać równolegle z autobusem a poprostu wyprzedzał prawym pasem, a niestety nawet mając dużo większą prędkość od autobusu jest się w jego cieniu wystarczająco długo żeby kierowca samochodu założył sobie, że tam z tyłu na pewno nic nie ma. 100% winy kierowcy ale co z tego. W tej sytuacji "jak najszybsze wyprzedzenie byleby nie jechać z autobusem" to od razu umarł w butach. Trzeba mieć świadomość, że za przeszkodą może się coś czaić, szczególnie na skrzyżowaniu, i trzeba być świadomym niespodzianki.

Czy to duże skrzyżowanie, czy jazda w korku czu przejście dla pieszych zawsze zaglądam "przed" autobusy i ciężarówki czy przypadkiem kogoś mi nie zasłaniają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Jeżdżąc motocyklem zakładam, że NIGDY nie mam pierwszeństwa przejazdu.

).

 

Troche przesadzasz gdyby tak bylo mogłabyś jeździć jedynie przy pustych ulicach. Problem w tym ze nawet jak ty widzisz skrzyżowanie to nie oznacza że inni Cię widzą. Nawet gdy na Ciebie patrzą to nie znaczy ze cię widzą. ZAWSZE troche ryzykujemy.. Raz wiecej a raz mniej. Inaczej nie dałoby się jeździć.

----------------

pzdr

Mariusz

HONDA CBF600 N/A '10

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...