trajka66 Opublikowano 11 Maja 2004 Udostępnij Opublikowano 11 Maja 2004 Wczoraj z tata poszlismy do garazu, w celu naprawy czujnikow od stopu. Ten z przodu czasem sie zacinal, wiec szybko go sie zrobilo, a ten do tylnego hamulca chodzil OK tylko, ze przy koncu dopiero dzialal. Wiec moj tata wpadl na pomysl zeby podnies pedal do gory prawie na maxa, ze odrazu hamulec lapal i nie bylo zadnego luzu. Wtedy jeszcze tego nie wiedzialem, ze przez to klocki zostaly maksymalnie zblizone do tarczy. Lecz na pierwszy rzut oka wszystko bylo ok, raz przekulalem sie w garazu zahamowalem i niby wszystko bylo spoko. Czujnik lapal juz szybciej. I to byl moj blad, bo zamiast przejechac sie troche i kilka razy zahamowac, nie zrobilem tego. Wiec wyciagnalem moto i jazda na traske. Pojechalem kilka ulic, wiadomo kilka razy hamowalem tylnim heblem i w miescie po chwili zaczal mi motor slabac. Wogole sie nie chcial na obroty wkrecac, myslalem ze to cos z silnikiem. Nie chcial wogole jechac na trojce. Wiec mysle ku**a co jest, musze jechac do garazu, ale przeciez nie pojade przez miasto 20 km/h, wiec pojechalem bokiem przez maly most. Po zjezdzaniu z tego mostu cos dziwnego stalo sie z tylnim hamulcem bo wogole lapac nie chcial. Wiec sie zatrzymuje patrze a tu h*j !!!!!!! Z tarczy i zacisku tylniego hebla normalnie bucha cieple powietrze, jak dotknalem tarcze to sobie troche paluchy poparzylem. Mysle co teraz zrobic, to nie bemben tu linki nie odlacze. Wzialem zaczalem rozbierac to kluczami od garazu, pokrywke od tylniego zacisku i trzpien mocujacy klocki. A ich samych za nic nie dalo sie ruszyc bo tak spuchly. Potem zaczelo sie tam krecic nieciekawe towarzystwo, a juz tarcza troche ostygla wiec dalem rure i po kilosie juz w zaludnionym miejscu znowu sie zatrzymalem. Wszystko bylo jeszcze mocno gorace, ale jakos udalo mi sie wyciagnac najpierw jeden a potem drugi klocek. Mialem kupe szczescia, bo gdyby to sie stalo gdzies daleko od garazu to nie byloby za milo. Jednak jak kazda historia czegos sie nauczylem:-woz zawsze ze soba srubokret i kilka kluczy, a jesli nie to zawsze komorke lub jezdzij z kims-gdy cos zrobisz zawsze przejedz sie i sprawdz jak to dziala, bo pozniej mozesz tego mocno zalowac, tak jak w moim przypadku. Po prostu mialem szczescie ze na czas sie zatrzymalem, bo juz farba z zacisku by za chwile zeszla.Mam jeszcze pytanie: tarcza zrobila mi sie na leciutko na samym srodku fioletowa, czy da sie na niej jezdzic ? W sumie hamuje tak jak powinna, ale zawsze wole sie upewnic. A i na klockach od tego tarcia zrobilo sie pelno metalu, czy je wymienic czy na nich jeszcze jezdzic ? Sorki ze tak sie rozpisalem, moze nikt tego nie przeczyta ale chcialem sie podzielic ta nieciekawa przygoda. Pozdrawiam i szerokiej drogi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Techniacz Opublikowano 11 Maja 2004 Udostępnij Opublikowano 11 Maja 2004 No a wiec, miales pecha zwyczajnie :) Na przyszlosc za to pewnie bedziesz uwazac :D))) A co do tarczy to nie mam pojecia :PPP Pzdr Cytuj Simson SR 50 > Honda Transcity NX 125 > Honda XL 600 RM > Honda CBR 1000f SC 25 > Suzuki GSX-R 750 K1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pawel Opublikowano 11 Maja 2004 Udostępnij Opublikowano 11 Maja 2004 Tarcza pośmiga jeszcze, fakt, że się przegrzała, ale mam nadzieję, ze się nie pokoślawiła. Mozesz wyjąć klocki i zeszlifować na papierze ściernym ich powierzchnię, to co się zeszkliło i przegrzało. Potem ustaw wszystko z większym luzem i powinno być ok. Pozdrawiam, Pawel Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.