argens Opublikowano 9 Września 2008 Udostępnij Opublikowano 9 Września 2008 Wróciłem jakiś czas temu z wyprawy po Bośni i Chorwacji. Pojechałem sobie samemu. Chciałem zobaczyć, jak to będzie. Teraz wiem, że jednk w grupie lepiej :eek:. Krótka rejacja: 26.08.08 Wyjazd z Polski przez chałupki na Ostrawę (Czechy). Stamtąd na Żilinę i Martin (tutaj skończyła mi się mapa). Przez Turczanske Teplice na Sahy i na Węgry (Bardzo ładna trasa, wiele gór i zakrętów. Niestety tiry też jeździły) drogą na Budapeszt. Tam na dziko w polu nocowałem. 27.08.08 Pobudka i jazda do Budapesztu kupić mapę. Stamtąd odbiłem drogą na południe w stronę Dunaujvaros i Pecs. Przejście graniczne w koło Barcs i Chorwacja. Tam deoga piękna, same góry. To, co lubię najbardziej :-). Nocowałem u jednego Chorwata. Powiedziałe, że nie ma wody, jest tylko rakija :D. 28.08.08 Rano wjazd do Bośni i dalej na Bania Lukę. Na granicy pytali o auto-papiery. W język się ugryzłem, aby nie powiedzieć, że ja motor... :). Droga zatłoczona, da się jechać, policja co 20 km. Mnie nie zatrzymywali. Kraj ładnie wygląda. Wszystko odnowione. Od Banja Luki zaczyna się raj dla motocyklistów. Góry po 2000/2500 m a ja drogą między nimi. Cudowne uczucie. I te zakręty... Bajecznie. Od Jajce zaczyna się piekiełko (miasto swoją drogą także godne uwagi). Ostra zakręty, trzeba zwalniać tak do 30 km/h i uważać.Po południu dojechałem do granicy Bośniacko - Chorwackiej. Puszczali bez problemu. Chwilę później i jest - MORZE!!! Ale sie ucieszyłem :-). Teraz jeszcze tylko Dubrownik. Nocleg 30 euro na polu :/. Przeżyję. 29.08.09. Trzeba zwiedzić miasto. Tutaj kupuję kartę pamięci do aparatu (wcześniej prawie przez to zdjęć nie zrobiłem). Poznaję dwóch niemieckich motocyklistów i razem się szwędamy. Tłoczno, trzeba uciekać. Jedno przedpołudnie na miasto starczy. Reszta dnia to plaża. 30.08.08. Wyjazd na północ do Primoszten. Dalej to już raczej leniuchowanie. Po drodze spotykamy cztery motory z Polski. Ciekawe, jak im się powiodło? ... 02.09.08 Wyjeżdżam z Trogir na Krk. Po drodze błądzę i przypadkiem zwiedzam narodowy Park Krk'a. Dochodzi wieczór. Jadę spokojnie, spacerowym tempem koło Biograd na moru. Z naprzeciwka leniwie sunie samochód. Nagle, tuż przede mną skręca we mnie (zjeżdża na mój pas - czołówka). Szybko odbijam kierownicą w prawo. Omijam go, ale niestety gleba. Zatrzymałem się 30 m dalej. Wóz uciekł. Przybiegł koleś z pola, zadzwonił po pogotowie i policję. Zabrali mnie, zbadali. Nic mi nie było. Gorzej z motorem. Brak lusterka, stopki, krzywa kierownica i palić nie chciał (nawet po rozbujaniu). Trzeba pomoc i serwis. Razem 550 zł ;'''-(. Na szczęście człowiek, który do mnie przybiegł, ugościł mnie. Miał żonę - polkę - z Wrocławia (trzeba mieć szczęście :)). 03.09.08 Wyjeżdżam z Biograd na moru i kieruję się na północ. Miałem jechać jeszcze morzem do Krk'a i Puli, ale po tym wypadku niestety muszę wracać do domu. Jadę przez góry na Karlować. Widoki oczywiście powalają. Po południu dojeżdżam do granicy Węgierskiej. Ostatni wiadukt, ostatni zakręt i jak mi pies nie wyskoczy... Zakręt w lewo, to odbijam w prawo. Uderzam w krawężnik. Opona przebita, felga uszkodzona. Rozłożyłem sie 250 m od granicy. Płakać mi się chciało. Znowu upadłem na ten sam bok, ale na widok motocykla to mi łzy w oczach stanęły... Nigdy nie dojadę do Polski! :-(((Dzwonię po pomoc drogową. Zabierają mnie na serwis. Niestety już nie czynne. Śpię na trawniku w ubraniu i czekam do rana. Następnego dnia mi mówią, że mnie nie puszczą taką maszyną. Mam dzwonić po znajowmych i niech lawetą ściągają. Jednak przekonałem ich, że jak tak przecież jechałem już 400 km od morza. Godzą się zrobić w końcu to koło (nie wiedziałem, że armor jest walnięty i zostawiam 2 ślady). Czekam do wieczora (17:00) z naprawą. Udaje im się wzdążyć. przed końcem ich pracy (dostaję zużytą oponę, ale da się jechać). Właściciel stacji też na motorach jeździ, wiec mi współczuje. Rozmawia ze mną i mnie pociesza. Pod wieczór muszę płacić: 900 kun = 450 zł. Mam akurat tyle. Właściciel pyta mnie, czy mam na paliwo. Niestety już po tym nie miałem. Oddaje mi więc 150 zł. Miły człowiek, przynajmniej rozumie mój ból... Wyruszam w stronę Polski o 17. Kierownica mi cały czas skręca w prao. Koryguję rękami, nogą, czym się da. 250 kg nie jest wcale tak łatwo utrzymać. Żeby nie zamęczać to napiszę tylko, że po 16 godzinach, 800km i zero snu dojechałem na 9 rano pod dom... Jak narazie mam dosyć Chorwacji... Bilans? ~2500 zł wydane Potrzebuję nowe: kurtka, spodnie, rękawice. Motor potrzebuje: nowy armor przedni, nową oponę przednią, 2 stopki, 2 migacze, wyprostować kierownicę, 2 lusterka, wybić wgłębienie na baku, polakierować bak od nowa aha i nową rączkę od sprzęgła (moja się złamała w pół).Nie wiem, jaki tego będzie koszt. Może nie opłaca mi się tego robić? Nie wiem, jak dojechałem. Cieszę się, że mi się udało. Przeżywałem chwile, myślałem, żeby przestać już jeździć na moto spróbować osiołka...Teraz wiem, że nadal będę jeździł :-) Po jakimś czasie zamieszczę zdjęcia i dam może jakiś opis wyprawy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wieczny student Opublikowano 9 Września 2008 Udostępnij Opublikowano 9 Września 2008 No, przygody miałeś spore... Dlatego czasem fajnie jeździć z kimś na drugim motocyklu. Albo wykupić Assistance na Europę. Ja tak zrobiłem gdy jechałem za granicę. Za 15 dni zapłaciłem pieniądze rzędu 50pln. Nie wiem jak w praktyce wygląda korzystanie z Assistance, może ktoś już musiał i się podzieli doświadczeniem...? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
PrzemekB Opublikowano 9 Września 2008 Udostępnij Opublikowano 9 Września 2008 o rety ale niefart ;) Opisz tą wyprawę do jakiejś gazety typu MOTOCYKL i prześlij fotki. Są tam do wygrania ubrania motocyklowe i inne gadżety. Może Ci się poszczęści i straty (materialne) zostaną choć trochę pokryte. Swoją drogą my (ja i żona) zawsze jeździmy sami i jest to dla nas bardzo dobre rozwiązanie. W Chorwacji mieliśmy jedną nieprzyjemną przygodę- koleś poobijał nam motocykl na parkingu i zwiał. Skończyło się składaniem zeznań przez pół dnia na durnej Chorwackiej komendzie gdzie nikt nie znał (lub też nie chciał znać) niemieckiego i angielskiego. Na koniec udręki powiedzieli mi, że muszę kupić znaczki skarbowe za 40 kun żeby dostać notatkę policyjną z miejsca zdarzenia :eek: Powiedzieli, że kupię ją w kiosku nieopodal. Maszerowałem ponad kilometr w ciuchach motocyklowych w 35 stopniowym upale sądząc że to faktycznie jest kawałek i nie opłaca się odpalać moto. Rzucałem mięsem na Chorwację kilka dni... potem mi przeszło i w tym roku byliśmy tam znowu. Nie przejmuj się, czas leczy rany. Pomyśl o tych pozytywnych aspektach wyprawy. Prawdopodobieństwo takiego "kataklizmu" na następnej jest znikome. To co przeżyłeś będziesz opowiadał wnukom z uśmiechem na twarzy. Mimo wszystko takie wydarzenia sprawiają, że życie jest ciekawsze. Jakbyś na to nie patrzył to i tak pogratuluję Ci wycieczki bo lepsza taka niż kręcenie się wokół komina cały rok bez złapania choćby kapcia... Uszy do góry :buttrock: Pozdrawiamy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
borys_moto Opublikowano 9 Września 2008 Udostępnij Opublikowano 9 Września 2008 Współczuję strat i bólów jakich doznałeś, jednak masz się czym chwalić i wspominać. Kompan w podróży przydałby się na pewno. W tym roku też zrobiłem dokładnię tę samą trasę co Ty ale w odwrotnej kolejności. Też w jeden motocykl tyle że z żoną na pokładzie. Wracaliśmy na raz spod Dubrovnika przez Bośnię w strasznej mgle przez ponad dobę na motórze prawie 1700km(z kimś na pewno byłoby raźniej)Ale niczego nie żałuję a na podróż wykupiłem motoasistance w Pzu nie wiem czy dobre bo nie musiałem korzystać (tak dla świętego spokoju) Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
BU?KA Opublikowano 10 Września 2008 Udostępnij Opublikowano 10 Września 2008 Ja na wspólnej wyprawie "straciłem" bardzo dobrego kumpla. Nasze kobiety nie przypadly sobie do gustu do tego stopnia że przeszło to na stałe na nas. Teraz myślę o wyprawach ale samotnych. 3 ymaj sie stary !!! głowa do góry !!!!!!!! Dobrze że nie zraziłeś się do motocyklowej turystyki. pzdr. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Luca Opublikowano 14 Października 2008 Udostępnij Opublikowano 14 Października 2008 Jak się jedzie na wyprawę to trzeba sobie zdawać sprawę i z tej czarnej strony mocy, że zamiast pięknych przeżyć i widoków może być koszmar.Co człowieka nie zabije to umocni, wążne, że nic się tobie nie stało a doświadczeń życiowych przybyło i to nie byle jakich.Czekam na pełną relacje z wyprawy z fotami :) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Vegathedog Opublikowano 16 Października 2008 Udostępnij Opublikowano 16 Października 2008 (edytowane) Też przejechałem tą traskę w tym roku, ale w odwrotnej kolejności niż ty. Również jednym moto, ale we dwoje.Na szczęście nie mieliśmy takiego niefarta jak ty i dotarliśmy szczęśliwie bez żadnych przygód, poza jedną glebą parkingową, która nauczyła mnie żeby nie pytać o tę samą drogę 3 razy. :icon_razz: Faktycznie południowa część Bośni i Hercegowiny wraz z malowniczo polożonym, uroczym Mostarem jesc cudna. Bardziej mi się tam podobało niż w Chorwacji.Może dlatego,że Chorwacja to już kraj na poziomie zachodniej Europy. W Bośni ludzie są przyjaźni i nie dostosowani jeszcze do zmasowanej turystyki. Góry faktycznie przepiękne i te tunele bez żadnego oświetlenia.Miód dla motocyklistów.Polecam wszystkim. :) Kuruj psychę i planuj wyprawę na przyszły sezon. Może być tylko lepiej. W końcu glebę masz za sobą, a następna nie zdarzy się prędko. :D :P ;) http://pl.youtube.com/watch?v=qNfunISskMA Edytowane 16 Października 2008 przez Vegathedog Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.