Dopiszę się tym wątku, bo w sumie w tym temacie ;) Jakąś godzinę temu wróciłam z pierwszej lekcji z Tomkiem, po kilkunastu wcześniej 'zrobionych' u instruktora z jednej z większych warszawskich szkół. I powiem Wam, że... tych poziomów nie można nawet porównac, bo sie nie da. Do dnia dzisiejszego jezdzilam sobie spokojnie na placyku na jedynce (dwojke wrzucilam kilka razy odstawiajac moto na nocleg, nie lada przezycie to było :twisted: ), krecac normalne osemki, slalomy i ruszajac pod pseudo-gorke. Nawet mi się to jakoś udawało ostatnio :P Po lekturze postów na forum (zwłaszcza pamiętnika LadyShadow) zapragnęłam czegoś więcej i uznałam, że trzeba nauczyc się jeździc, a tego na pewno nie jest w stanie zaoferowac mi moj dotychczasowy instruktor. W ten oto sposób wyladowalam dzisiaj na bemowie, na lekcji u Tomka K. Ku mojemu zdziwieniu okazalo sie, ze instruktor moze 'zajmowac' sie kursantem a nie puszczac go samopoas, ze lekcja wcale nie musi byc nudna, ze motocykl nie gryzie, a gaz tym bardziej nie ;) :P Nie wiem czy uda mi sie nauczyc dobrze jeździc czy nie (chcialabym bardzo ;) ), nie mi to oceniac (Tomek do tablicy :twisted: ), ale niniejszym dolaczam do tych piejacych z zachwytu (ciekawe, bo myslalam Tomku żeś mocno przereklamowany :P a tymczasem wracałam do domu z uśmiechem na paszczy ;) ciekawe co sobie myślały ludki w sąsiednich autach widząc moją 'wniebowziętą' minę :rolleyes2: ) Dzięki :) i do zobaczenia w poniedziałek.