Ja uważam, że każdy musi się nauczyć na własnych błędach. Ciężko jest kupić GSa za 5tys. mająć w kieszeni wolne 10k PLN tylko z rozsądku. Ja jeżdżę 4 rok na XS-400 i bynajmniej nie jest to mój pierwszy motocykl. Nie jest też tak, że nie byłoby mnie stac, przy odrobinie wysiłku, na oszczędzenie pieniędzy na plastika za 10tyś zł. Im dłużej śmigam na swoim Moto, im więcej umiem poza odkręcaniem na pałę na prostej, tym bardziej doceniam to, że nei zaczynałem od sportowego litra. Zabić można się nawet na motorynce. Są ludzie, którzy kupują CBR 600 jako pierwszy motocykl i szczęśliwie dożywają podeszłego wieku. Jest ich pewnie ogromna większość. Ale jednak nikt, kto ma przejechanych kilka sezonów nie powie, że szybsze motocykle są bezpieczniejsze dla początkujących.Nie są. Mnie brakuje czasem tego kopa, który dają żwawsze motocykle, wliczając w to jak najbardziej SV (chociaż użytkownicy sportowych litrów pewnie patrzą na takie pojemności z politowaiem), ale po pierwsze: liczy się przyjemność z jazdy na motocyklu. To daje KAŻDY normalny sprawny motocykl, który nie miał dzwona. Po wtóre: moim zdaniem naprawdę nie warto zaczynać od potworów, bo respekt do motocykla i poczucie, że jednak jesteś najbardziej wrażliwym na uszkodzenia użytkownikiem drogi przychodzi z czasem. Polecam GS/CB i podobny sprzęt na początek. Uprzedzając złośliwe komentarze - jeździłem wielokrotnie na motocyklach o większej pojemności. Zabawa przednia. Ale po prostu uważam, że żeby na nich bezpiecznie jeździć w KAŻDEJ sytuacji, trzeba umieć coś więcej, niż odkręcenie na pałę spod świateł. Pozdrawiam, życzę trafnego wyboru, masy radości i do zobaczenia na trasie..