Skocz do zawartości

MeDeViLL

Forumowicze
  • Postów

    116
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MeDeViLL

  1. MeDeViLL

    PRAGA - Wrzesień

    UPDATE LISTY: - vigaCMHQ - EARL - Kubuś - ruso - KarolinaPink - plooscva - DeviLLny Diabełek raz - - Osobiście polecam Karlikowe fontanny (czy jakoś tak :P ) Koncert nocą.. Muzyka, światło, normalnie orgia dla duszy :buttrock:
  2. No... chyba jednak tym razem to devilkowe maleństwo dobiło jako ostatnie... :) Ale to przez little stop 4 friends w Stołlicy :bigrazz: Kilometraż całej trasy: 1955 Duc wytrzymał jakieś 1200 i zaczął tak narzekać na żywota, że cały wtorek spędziłam na rozkręcaniu i skręcaniu go do kupy, i staraniu się zrobić mu dobrze... ;) (chłopcy z Bemowa potwierdzą obecność w tym czasie jakiegoś strasznego brudasa ze śrubokrętem w czarnych łapeczkach :)) Na mnie zawsze możesz liczyć :D Tym razem na pewno ze zdecydowanie lepszym nastrojem :bigrazz: Robert... wszystkie Twoje wyjścia są cudowne :) Ale ja zawsze wybieram to drugie :) Viga, Drzewul - dzięki ogromne za świetną organizację zaje...istej wyprawy ;) I dla wszystkich wielkie fenkju za super towarzystwo, wsparcie, (u)śmiech i... Do zobaczenia na następnym grupowym ataku nainnastrane nieznane lądy.
  3. Prawda... prawda, że nie przez Budziska tylko przez Budzisko :buttrock: :wink: :icon_question: :P Aaa i jest takie jedno wielkie ALE Przy ulicy Pułaskiego jest STATOIL a ORLEN jest przy pierwszym rondzie jadąc od Augustowa (rondo Unii Lubelskiej) Na jednym i na drugim rondzie skręca się na Budzisko, więc wot zagwozdka :P To GDZIE się spotykamy :icon_question: :icon_question: :icon_question:
  4. Jak to szło.... "Musisz kochać tą swoją, żonę? No musze... :icon_evil: " :biggrin: <rotfl>
  5. Eeee tam... Ja dam rade :biggrin: Nawet Lovelasowi Nr 3 :icon_evil:
  6. A co tam... Z Krakowa wszędzie mam "rzut beretem". Nawet do Wilna czy Lwowa ;) Pewno, że będę :D Buziaki Wsiem :*
  7. Grunt to mieć chody u szefa rogatych brudasów, tam na dole ;) Macie DeViLLka w ekipie :D Buziaczki dla Wszystkich :*
  8. Pełen podziw, wielki szacun :clap: Przede wszystkim za odwagę... W taką trasę.. SAM.. dwusuwem. NIESAMOWITE :) :) :crossy: Cudowne... A zdobyte tereny - wprost bajka :P Ja też tak chcę :clap:
  9. www.malyhd.com.pl Reeewelacyjne ciuchy, dobrej jakości, a co najważniejsze - unikalne :cool: Wszystkie ciuchy są własnego projektu, a Mały dba o to, żeby jedengo modelu nie produkować w zbyt dużej ilości... Dzięki temu prawdopodobieństwo, że spotka sie dwóch gostków w takich samych gatkach jest znikome :) Polecam :D
  10. I z Krakowa tyż :clap: A to więcej niż dwie godzinki :clap: Pozdrawiam i... dodam, że WARTO :banghead:
  11. ... wężykiem :D kończąc te rozmowy na dyskusjach z tępymi policmajstrami :flesje:
  12. No to parę rzeczy się wyjaśniło :D Dziękuję :) Co do ćwiczeń - serdecznie polecam... Moja krótka przygoda z fachowością i cudowną umiejętnością dzielenia się swoją wiedzą panów instruktorów owocuje tym, że juz nie "pycę na maxa" ale cały czas jadąc - ćwiczę.. po prostu bawię się nauką poprawnej, a co najważniejsze bezpiecznej jazdy :flesje: I wcale nie jest to gorsze czy nudniejsze od zapinania 220... a za to jaka satysfakcja kiedy świadomie zauważasz, że coś już Ci wychodzi i robisz to poprawnie :D Jeszcze raz - pełen szacun dla tych, którzy postanowili trochę pouświadamiać tych nieświadomych :D
  13. No to DucioDevillek się odmeldowuje... Dotarłam bezpiecznie w gród Kraka, a wracając warszawskie serpentynki pomogły mi pozamykać nowe oponki ;) Dziękuję chłopaki za pierwszorzędną opiekę ;) Jesteście wspaniali :biggrin: Chociaż następnym razem nie będę się upierała przy spaniu w namiocie... popisy marchewkowania Harley'owców do 3 rano to już trąciło lekkim przesadyzmem :banghead: Szkoda tylko, że nie mogłam zostać na sobotni wieczór... ;) Cóż - może następnym razem :flesje: Buziaki i podziękowania dla wszystkich, którym się należą :) G.
  14. A ja powiem g... prawda. Wróciłam.. w 3 dni przejechałam jakieś 1300 kilosów. W miedzyczasie zmieniłam oponki, ale luzik - przed szalenstwami porządnie je dotarłam :( Na całe szczęście potrzebę (a przy tym okazję) ostrego hamowania tak, coby trzeba się zatrzymać miałam jedną. Jechałam co prawda ponad setkę, bo jakieś 130. Mając w głowie niezły burdel (albo i porządek) po kilku godzinach szkolenia przez cudownie znających tajniki jazdy instruktorów pro-motoru (i tu: Robertowi: wielkie dzięki za uświadomienie mi, że nie umiałam hamować - ćwiczyłam całą drogę :( , Tomciowi i Pawlusowi: gigant thx za naukę jak spokojnie zmieniać biegi z przegazówką nie strzelając ze sprzęgła) w sytuacji nagłej zachowałam się jak najbardziej instynktownie, starając zachować przy tym maximum trzeźwego myślenia: ;) Hebel przód, ale nie gwałtownie, przegazówka i redukcja - nie przerywając heblowania wykorzystanie hamowania silnikiem - genialnie zwalnia moto, a do tego tylny hamulec - na dokładkę, z umiarem i też nie od razu do końca... Co jeszcze? No to co mi wbijał Robert do łba - stopy w podnóżki, kolana w bak, plecy do tyłu i nie opieramy się na kierze - znaczy się pozycja... właściwie zrobiłam to wszystko 'naraz'... I co z tego wyszło? Jakieś 6 sekund od 130 do 0... Przerażające... A jeszcze potworniejsze jest to, że dystans pokonany od momentu zakumania, że trzeba się zatrzymać do momentu stopu, swoją długością przerósł najczarniejsze scenariusze... :wink: Moje gigant szczęście, że musiałam się zatrzymać, bo zmieniło się światło na czerwone, a nie 'bo wyrósł mi nagle jakiś blaszny potwór przed nosem' albo 'zaatakował mnie blond monstrum w swojej mechanicznej konserwie' :o Ludzie.. jeżdżę wolniej :( Tomuś... Oświeć nas proszę, jakiż to jest ten Twój szatański plan? Jak zwykle - żądnam wiedzy i chętnie pochłonę tą, ktorą się z nami podzielisz :wink:
  15. No dobra.... to ja spróbuję jutro :notworthy: Właśnie przeczyściłam zaciski w hamulcach, ma być pogoda... trasa gierkowska miejscami nawet ma niezły asfalt, a dwa pasy mogą być pomocne w zachowaniu względnego bezpieczeństwa... Trzymajcie kciuki za powodzenie w zaspokojeniu żądzy posiadania organoleptycznej odpowiedzi na pytanie Najspokojniejszego Instruktora We Wsi. :wink:
  16. Taka tylko mała nawet nie dygresyjana uwaga: Moich dwóch przyjaciół jeździ w Krakowskim R2. Żaden z nich przed przygodą z krakowską moto-karetką nie był związany z medycyną etc. Jeden jest tramwajarzem a drugi mechanikiem motocyklowym, wiem, że wśród nich są reprezentanci również innych nielekarskich zawodów (np. policjant :notworthy: ) Z tego co się orientuję, Ci pasjonaci, chcąc zrobić coś pożytecznego w swoim życiu zgłosili się na kurs ratownictwa, żeby charytatywnie pomagać ludziom. Zrobili kurs pierwszej pomocy, pierwszy, drugi stopień, a potem przeszli niełatwy kurs ratownictwa przedmedycznego (dodam że w większości zrobili to z własnej kasy, choć po części również byli dofinansowani przez Stowarzyszenie Rafael). Działali przy Krakowskim Oddziale Ratownictwa Medycznego (który defacto został ostatnio zamknięty :notworthy: , ale z tego co wiem R2 działa nadal) Fakt - całe przedsięwzięcie wymaga potwornego nakładu pracy, kasy, ale przede wszystkim poświęcenia jednostki ludzkiej. I co ważne... ochotnicy nie muszą być bezpośrednio związani z medycyną. Cieszę się, że jest w Warszawie ktoś kto chce ruszyć z tą akcją. Pochwalam na całej lini... i...jedyne co mi pozostaje, to życzyć POWODZENIA!!!
  17. No normalnie świntuchy :banghead: Opieka jak najbardziej wskazana i bardzo oczekiwana :banghead: No... tylko grzecznie chłopaki, bo kotek jak trzeba to potrafi wystawić pazurki, a ostre są.. ojjj.. ostre :P
  18. Ja będę, JA BĘDĘ!! :icon_mrgreen: A mogę... :) :icon_razz: PS. Scitro, Duke75, jak byście się wybierali dajcie znać, może by tak razem :wink: Marcin zobaczyłbyś jak brutalny MeDeViLLek wymęczył Twoje ex-cudo :)
  19. Taka ze mnie prawdziwa motocyklistka jak z koziej d.. trąbka :P Ale nie powiem - pracuję nad tym :buttrock: No widzisz :icon_exclaim: Nie narzekamy - bo to lubimy, a ja do tego jestem typek "zrób to sam", no więc mam podwójną radochę kiedy mogę pomęczyć się przy swoim sprzęcie... A do tego maksymalną satysfakcję jeśli potem chodzi jak zegarek.. przynajmniej na chwilę :P A co do machania - też zawsze macham Ducacistom ;) A co tam... skuterzystom też ;) może kiedyś wyrosną na motóro-maniaków :)
  20. Oj chyba przegiąłeś :evil: Niczego ponad jazdę sobie nie cenię.... Dopiero jak jadę czuję, że żyję... a cenię sobie to tym bardziej, że właśnie wtedy mogę w spokoju prowadzić tzw "dialog wewnętrzny" wiedząc, że nikt mi go nie przerwie swoim głupim paplaniem :biggrin: Mój DUCAT mimo wieku jeździ 220-230 km/h i potrafię przejechać nim trasę 1000 km zatrzymując się tylko na "dolew do baku i siusiu". A jeżeli uważasz, że dbanie o swój motocykl oraz wymienianie opini i informacji z innymi motomaniakami o naprawach/reperacjach/ulepszeniach jest ujmą, to od prawdziwego motocyklisty dzieli Cię oooolbrzymia droga! I ciekawi mnie, co robisz, jak nagle w trasie Ci się coś spieprzy, a nawet nie znasz architektury swojej maszyny... Dzwonisz pożalić się do mamusi, a potem do kumpla po lawetę? A dla tych co uważają, że Ducat marny jest, zobaczcie sobie jaki szit za 0,5 melona pln potrafi stworzyć taka "wspaniała" firma jak BMW: http://bmwluksusowatandeta.pl/
  21. Hmmm.... A ja mam Ducata... I powiem tak - całe (moto) życie o nim marzyłam.. może nie o 750 SS ale o 748, ale polskie realia są odpowiednio brutalne i gaszą pasje w zarodku. Mimo wszystko wreszcie udało mi się zdobyć to wymarzone włoskie cudeńko. Staruszek, bo rocznik 93 i jak to z dziadkami bywa - stale trzeba o nie dbać. Ale... KOCHAM GO!!! I na żadnym innym motocyklu nie jeździło mi się tak cudownie. Ducat to dla mnie bezpieczeństwo. Po pierwsze - ma pałe z niskich obrotów, co jest bardzo istotne przy dynamicznej jeździe, szybkich manewrach, wyprzedzaniu, etc.. Po drugie, ktoś kiedyś powiedział, you'll survive, if they'll hear you. A który inny motonek lepiej słychać niż Duca?? Dźwięk ma boski.. niezastąpiony... niczym balsam dla ucha. A teraz po tym miodzie, odrobina goryczy: Na kupno Ducata zdecydowałam się najpierw nauczywszy się trochę jak go serwisować praktykując trochę w jednym z serwisów motocyklowych. Wszysto to robiłam pod bacznym okiem doborowego i profesjonalnie wyszkolonego mechanika. To on rozwiał wszystkie moje wątpliwości, czy dać upust swojej pasji i kupić (po przejściach z Cagivą Mito - cztery razy się zatarła :banghead: ) kolejnego Włocha. Uległam, kupiłam, wiedząc, że "jak by co" to kolega mi pomoże.. Nie pomógł, bo wyjechał zagramanice :banghead: Do sezonu teoretycznie został przygotowany w serwisie (który niestety, jak się okazało później, dobry był dopóki wspomniany mechanik tam pracował). Pierwsze schody zaczęły sie "tuż" po wyjechaniu za bramę - jakieś 50 kilosów, ale wina nie leżała w maszynie... (tych mechaników, którzy go 'popsuli to bym normalnie za dżondra powiesiła, gdybym brutalną kobietą była...) Najpierw wyciek oleju, ze skrzyni (źle dokręcony czujnik?), przez to prawie usmażenie sprzęgłą, potem padł czujnik oleju, linka obrotomierza była źle dokręcona, przez co się ukręciła, rozregulowane gaźniki (po co oni w ogóle je ruszali jak były ustawionena cacy??)... A ciekawe że przed oddaniem do serwisu przejechałam bez problemu 1000 km'ów... hmm??? Zrażona do jakichkolwiek "pomocy" "fachowych mechaników" zaczęłam grzebać w Duciu sama. Wynik, tego był taki, że i owszem, czasem ze śrubokrętem, czy kluczem do świec w łapie ale przejechałam jakieś 5 tysiaków. Co cudowniejsze - razem z Duciem przeżyłam wyprawę na dziurawą Ukrainę - zgroza :eek:( Straty były: Skrzywiona półka - drobnostka - poluzować sruby i "skopać" koło :icon_mrgreen: Zgubiony tłumik - hehe wibracje wytrzepały śruby, a różnicy w głośności nie było znać :D Tłumik się znalazł i jedyne co to trzeba go troszkę podpolerować :banghead: Moja przedwyprawowa regulacja gaźniczków zdała egzamin - przestał się zalewać (znowu bez ingerencji wykwalifikowanego mechanisiema) No i niestety jedyne straty nienaprawialne na własną rękę to prostowanie felgi... :/ Do tego należy dodać wymianę opon (się zużyły, ale to po poprzednim właścicielu jeszcze były) no i obowiązkowo olej.. Pewnie za chwilę tarcze skrzyni się wyślizgają, no ale tych też jeszcze nie zmieniałam :banghead: I jak widać - koszty naprawy i serwisowania - niewielkie. Fakt- trochę trzeba przy Ducu więcej posiedzieć niż przy japońcach ale... Ale jazda nim, jego dźwięk.. jego dusza rekompensuje cały wkład pracy jaki w niego wkładam... No bo... Prawdziwi Ducatisti kochają swoje Ducatki za to jakie są i co sobą dają. Nie chodzi o lans, modę, czy co... To jest coś znacznie bardziej głębokiego... To jest po prostu MIŁOŚĆ!!! Także - jeśli zdecydujesz się na kupno Ducata, a serdecznie polecam, to -> przygotuj się na to że będziesz musiał o niego trochę więcej dbać niż o obecny sprzęt. -> Jeśli martwisz się o koszty utrzymania.. bez przeginki - nie są wiele większe. -> Jedynym problemem, to jest dobry sprawdzony serwis, których niestety mamy jak na lekarstwo. Ale rada na to jest - serwisówka w małym palcu i stać nad mechanikiem 4allTheTime :biggrin: albo grzebanko na własną łapkę... :D Pozdrawiam i zapraszam do Grona Duciomaniaków :flesje:
  22. Przemku, Drzewciu... Z przyczyn WYBITNIE od siebie NIEZALEŻNYCH zmuszona jestem zrezygnować z wyjazdu ;( Tomku vel Kamandir... uważam, że mimo wszystko powinieneś jechać.
  23. Drzewciu... jeśli uda mi się pojechać... To tylko tak, żeby już w piątek być na Litwie, a sobotę mieć całą na Wilno. Niestety skoro świt, w niedzielę, będę musiała ruszać na Kraków - mnóstwo kilometrów :buttrock: a bezwarunkowo w poniedziałek od rana mus być w arbajcie :( (szef na bank będzie czekał z bolesnym młotkiem motywacji... ;( ) Także, możemy zrobić tak, że utworzą się dwie grupy i połączymy się na miejscu w Wilne. Pierwsza zrobi podchody i wysadzi ewentualne barykady, a druga, na otwarte, podejmie odważny najazd na Litwę :D Proszę o uwagi, kto i co na to :(
  24. Drzewciu... Miły czas spędzony nad wodą to można w innym terminie. :) A ja przychylam się ku propozycji coby już w piąteczek myknąć we wspaniały teren litewski (btw. tam też można nad wodą :lapad: ) Weź pod uwagę, że na przykład taki świrek jak ja będzie musiał w już niedzielę przyatakować byłą stolicyję kaczo-grodu (nie przenoście nam stołlicy do kłakowa... lala... :) ) coby poniedziałkiem stawić się na baczność, a co gorsza trzeźwo myśląc, przed potworem zwanym 'szeffff' :wink: ... No ba! Kamandir spacyfikowany :) albo może to ja znowu uległam... znaczy się - my jedziemy :flesje: Spławiczka też spacyfikuję, bo cosik próbował zrobić łam i ruszyć gdzieś indziej... Ale.. No, no, no :evil: Ja mu dam! :flesje: Und ales goooo... ;)
  25. No nareszcie Tomciu :) A foty są pierwsza klasa :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...