emir_cbr Opublikowano 29 Lipca 2006 Udostępnij Opublikowano 29 Lipca 2006 Kolegożyczę Tobie szybkiego powrotu do zdrowia, a co do dalszej jazdy to czemu nie, tylko może bardziej ostroznie o ile to mozliwe. Jeżeli w Twoich żułach płynie benzyna nawet nie powinieneś mysleć inaczej. Pomysl raczej co zrobić żeby w przyszłości uniknąć niemiłych wrażeń (możesz je opisać jak ich uniknąć, ku przestodze. Z checią poczytam). Tak że głowa do góry, szukaj nowego sprzęta i do zobaczenia na drodze, pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Mary Lou Opublikowano 29 Lipca 2006 Udostępnij Opublikowano 29 Lipca 2006 No to ja jeszcze pojade Freud'em :) tylko mnie nie bijcie :D :"Zdarza sie tez, ze wypadek urazowy, wstrzasnawszy dotychczasowymi podstawami zycia ludzi, wprowadza ich w stan takiego odretwienia, ze traca wszelkie zaintersowanie dla terazniejszosci i przyszlosci i trwaja uparcie w rozpamietywaniu przeszlosci." To jest apropo wypadku urazowego ,ktory moze doprowadzic do nerwicy. Uwazaj, zebys to nie byl TY :biggrin: Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
D.I.E.G.O. Opublikowano 29 Lipca 2006 Udostępnij Opublikowano 29 Lipca 2006 No to ja jeszcze pojade Freud'em :D tylko mnie nie bijcie ;) :"Zdarza sie tez, ze wypadek urazowy, wstrzasnawszy dotychczasowymi podstawami zycia ludzi, wprowadza ich w stan takiego odretwienia, ze traca wszelkie zaintersowanie dla terazniejszosci i przyszlosci i trwaja uparcie w rozpamietywaniu przeszlosci." To jest apropo wypadku urazowego ,ktory moze doprowadzic do nerwicy. Uwazaj, zebys to nie byl TY :) Pozdrawiam Jeśli chciałaś go pocieszyć albo przekonać do tego by nie rezygnował, to musze powiedzieć że ci nie wyszło :biggrin: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Greedo Opublikowano 29 Lipca 2006 Autor Udostępnij Opublikowano 29 Lipca 2006 (edytowane) Jeśli chciałaś go pocieszyć albo przekonać do tego by nie rezygnował, to musze powiedzieć że ci nie wyszło :biggrin: Rzeczywiscie, nie pocieszyla mnie. Ja tego juz nie rozpamietuje, tylko wyciagam wnioski i zastanawiam sie czy warto. Jesli wyzdrowiwszy (?) uznam ze kur... nie moge i jade, to znaczy ze jest chyba wszystko w porzadku.... PS chyba zle nie jest, Suzuki jeszcze nie sprzedalem.... Edytowane 29 Lipca 2006 przez Greedo Cytuj Suzuki GSR 750, GS 400, GSX 750 S Katana, GS 850 G, DR 600 S Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mati1411 Opublikowano 30 Lipca 2006 Udostępnij Opublikowano 30 Lipca 2006 Historii mojego wypadku chyba nie musze powtarzać po raz 1000 powiem tylko ze skutkami był około rok czasu chodzenia o kulach oraz wiele bolesnych (i bardzo bolesnych operacji) stan nogi z mojego avatara utrzyma sie jeszcze dobre pare miesięcy. Chwile zawahania miałem bardzo krótko nie długo po samym wypadku. Potem kupiłem motocykl teraz nie dawno kolejny, większy. Jeśli chodzi o sama jazdę to zmieniło sie tyle ze dużo większa uwagę zwracam na wszystkie pojazdy włączające sie w jakiś sposób do ruchu. (Potencjalni zabójcy). Generalnie uwaga na drodze i baczne obserwowanie wszystkiego, co sie rusza lub ma zamiar sie ruszyć. Ale nie wyobrażam sobie zycia bez motocykli i dlatego się nie poddałem : ) to tyle co do tematu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Guzik Opublikowano 31 Lipca 2006 Udostępnij Opublikowano 31 Lipca 2006 " Co jest zabawnego w człowieku?" Paulo Coelho Pewien uczeń zapytał Hejasiego: – Chcę wiedzieć, co jest najzabawniejszego w człowieku? Hejasi odparł: – Myśli zawsze na odwrót: śpieszy się, aby dorosnąć, a potem wzdycha za utraconym dzieciństwem. Traci zdrowie w pogoni za pieniędzmi, by wkrótce stracić pieniądze, ratując zdrowie. Myśli tak żarliwie o przyszłości, że nie troszczy się o dzień dzisiejszy, i tym sposobem nie potrafi żyć ani teraźniejszością, ani przyszłością. Żyje tak, jakby nie miał nigdy umrzeć, i umiera, jakby w ogóle nie żył.Może to takie nie na temat, ale przypomniało mi sie to opowiadanie po przeczytaniu postu by Zbycho: "Tracimy wtedy nieśmiertelność której co prawda nigdy nieposiadaliśmy ale nam się wydawało że wypadki, złamania ... śmierć to jest coś co nas niedotknie. " Tyle odemnie. Pozdrawiam.jizas tylko nie Coehlo. to straszny grafoman. lepiej Konopielke se przeczytaj a nie starego pierdziela z Brazylii :biggrin: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Mary Lou Opublikowano 31 Lipca 2006 Udostępnij Opublikowano 31 Lipca 2006 jizas tylko nie Coehlo. to straszny grafoman. lepiej Konopielke se przeczytaj a nie starego pierdziela z Brazylii :DNo moze se poczytam. Jednym starym brazylijczykiem tyle emocji wzbudzic :) cel osiagniety :biggrin: Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
legut7 Opublikowano 31 Lipca 2006 Udostępnij Opublikowano 31 Lipca 2006 Coz ja juz mam za soba dwa dzwony, obydwa dosc grozne w ktorych wine ponosil kierowca samochodu... Teraz siedze i czytam ten temat kiedy moja cebra stoi w warsztacie i jest skladana do kupy...Przez takich ludzi co mowia zeby kupic samochod jest ciezko, ale ja im wszystkim tlumacze ze jakbys mieli benzyne we krwi od dziecka i kochali cos tak jak my motocykle to takich pytan by nie zadawali... Nie zawachalem sie ani przez chwile, motocykle to moje zycie, choc dla mnie pechowe.. Wracaj do zdrowia i posluchaj glosu swojego serca, ono podpowie Ci jak powinienes zrobic... Cytuj www.legato-motocykle.plOdzież, części i akcesoria do motocykli, skuterów i ATVWszystkie marki w jednym miejscu! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
johny Opublikowano 31 Lipca 2006 Udostępnij Opublikowano 31 Lipca 2006 Opowiem ci o koniach. W moim przypadku to sprawy bardzo podobne. I z moto i z koniuchem rozmawiam, zwierzam się, czuję sympatię, uczucie. Obydwoje mają duszę i do mnie przemawiają. W obydwu przypadkach droga życiowa jest zbliżona (oby nie do końca!). Na początku jazdy na koniach byłem nietykalny, niezniszczalny. Każde wariactwo - "moje", bo przecież nic mi się niestanie. Wypadki? To dotyczyło innych, przecież nie mnie, a jeśli nawet dotyczyło, to zresztą ew. jedynie w niewielkim stopniu (ew.otarcia, stłuczenia, siniaki itp. miłe pamiątki). Kiedyś spotkałem fajne dziewczę, trochę przemyśliwałem o tym i owym w jej aspekcie... Za 2 m-ce dowiedziałem się, że zginęła na koniu. Pogrzeb był w Podkowie Leśnej. Piękny, wszyscy razem, solidarni w bólu (będziemy ją pamiętać, taka młoda, zawsze zostanie z nami, gdyby trzeba było pomóc rodzinie to ... itp.), ale to jej życia przecież nie wróciło.Potem Stara Miłosna, losowanie koni, kumpela nie miała farta, podczas jazdy ją poniósł, uskoczył przed brzóską, ono na nią wpadła. Pęknięcie wątroby, zmarła na stole operacyjnym...Potem Hubertus w PATATAJ-u (kto jeździ w Wawie, to wie). Wcześniej spadałem z konia 6 razy. Każdorazowo spoko, "na cztery łapy", jak w pierzynę. Koń był wspaniały, ale ja się zbyt zapamiętałem w pogoni za lisem (rozsądek pozostał trochę z tyłu). Dziś wiem, że kilku centymetrów brakowało, żebym jeździł na wózku, lub leżał 1,8 m pod ziemią.Jak się wylizałem, wsiadłem bez oporów z powrotem na konia. Do dziś je uwielbiam. Co mi dały opisane przeżycia? Świadomość, że nie jestem nietykalny, świadomość, że smierć uderza nawet w środku dnia, niezależnie od nastroju, świetnej zabawy i twoich planów na przyszłość.Co się zmieniło w moim życiu? Postępowanie i ocena własna mojej osoby. Z jednej strony staram się uchronić moich najbliższych przed bezpośrednim niebezpieczeństwem (córa ma od tego czasu zakaz jazdy konnej, na własne moto w przyszłości - wg moich dzisiejszych ocen - nie ma co szybko liczyć, nie opowiadam już, co się zdarzyło na drodze, żeby stresów nie powodować u mojej drugiej połowy, sam na drodze częściej wyluzowuję i uruchamiam myślenie). Z drugiej strony już wiem, iż jestem pieprzonym egoistą (nie przestanę jeździć konno i na moto w sposób jak dotychczas pomimo, iż może to skończyć się tragedią dla rodziny - i nie chodzi tu nawet o śmierć ale o np. kalectwo do końca życia).Do czego zmierzam?Otóż, to nie koń lub moto może nam wyrządzić krzywdę. To po prostu my sami. Każdorazowo, podejmując decyzje o ostrzejszej jeździe (lub jeździe w ogóle) podejmujemy decyzję o przyjęciu jakiegoś ryzyka. Reszta to już twój wybór. Ja nie chcę spędzić życia w kapciach przed telewizorem. Chcę poczuć konia w pełnym galopie, moto pędzące na maksa po winklach. Świadomie podejmuję ryzyko i tyle. Potrzebuję tego do szczęścia. Gdybym wiedział, że wyrządzę sobie nieodwracalną i dużą krzywdę, to oczywiście bym nie podejmował się tych rzeczy. Ale gdyby dziadek wiedział, że upadnie to by został na ławeczce... :clap:Zadałeś pytanie : Czy warto? Odpowiem,że to zależy czy chcesz przez ostatnie 5 minut życia myśleć o tym co mogłeś zrobić a nie zrobiłeś, czy chcesz z uśmiechem na ustach wspominać :( A co do reszty (pomimo, iż to uproszczenie i truizm) : no risk, no fun ;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.