Skocz do zawartości

johny

E.K.G.
  • Postów

    466
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O johny

  • Urodziny 12/07/1965

Informacje profilowe

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Skąd
    Warszawa

Osobiste

  • Motocykl
    XV 1900 Midnight St.
  • Płeć
    Mężczyzna

Metody kontaktu

Ostatnie wizyty

583 wyświetleń profilu

Osiągnięcia johny

ZARAŻONY MOTOCYKLAMI - pyrkający w orzeszku

ZARAŻONY MOTOCYKLAMI - pyrkający w orzeszku (18/46)

0

Reputacja

  1. Cześć! Szukam szkoły jazdy w Warszawie dla mojej córki. Z uwagi na niski wzrost pożądane moto o obniżonym siedzeniu, ale przede wszystkim szukam naprawdę dobrego instruktora. Znam kilku naprawdę dobrych, ale nie w Wawie, a także nie mam już aktualnych informacji w czasach po COVIDowych. Prośba o konkretne info, bez pobocznych dywagacji 😉
  2. W Szwecji w dzień ok. 5,7 (zero fantazji, 80 km/h). W nocy (hulaj dusza, pusto, policja śpi, a w czerwcu też jasno ;) ) ok. 9,5 l/100. Różnica wynika stąd, iż maszyna jest czuła na "odkręcanie". Wtedy mam wrażenie, iż słyszę zdrowe siąrbnięcie ze zbiornika :sad: . Reasumując - stała prędkość nawet zapakowanego daje przyjemne spalanie. Jak chcesz się zabawić, to cóż - przyjemność co nieco kosztuje. Ale co by nie mówić, odejście dzięki 1,9 l + wydech V&H - uczucia orgastyczne :biggrin:
  3. We wszystkich moto pierwsze co robię to wymiana przewodów na przewody w stalowym oplocie. Skok jakościowy odczuwalny natychmiast w pełnym zakresie (szybkość przekazania impulsu, dozowalność jak i zmiejszenie stopnia siły na klamce niezbędnej do uruchomienia tłoczków w stopniu w danym momencie wymaganym).
  4. -18 st C. Ale to było ok. 7 lat temu, byłem młodszy i na cholernym "głodzie motocyklowym" :biggrin: Wyczekałem na suchy asfalt i w nocy heja przed siebie. Jazda trwała ok. 45 min i z powrotem do garażu. Miny kierowników katamaranów - PRICELESS :laugh: Poza tym trafiały się sytuacje przypadkowe, np. północna Finlandia, przełom czerwca i lipca, godz. ok. 23.00. Termometr na stacji beznzynowej wskazał - 2 st C. Jak ja żałowałem, że nie mam mufek lub manetek podgrzewanych... Tym razem moja mina była "bezcenna"... :mellow:
  5. żarty sie skończyły. podpisuj umowe z papuga i to już. Ad świadek zgłoś go formslnie na piśmie, nic na gębę.
  6. Nie, ale łożysko w główce było do wymiany - drogi w PL wespół z tymi w TR załatwiły sprawę. Rozmowa z serwisem : - Janusz, co ty masz z tym skręcaniem? Tragedia, to w ogóle nie działa?! - O co chodzi? W zakrety Potfur wchodzi jak w masło, jadę z zamkniętymi oczami? - Jak nim jechałem to także z zamkniętymi oczami! Ze strachu... -:) Okazało się, że chłopaki mają - jak zawsze - rację, po rozkręceniu okazało się, że tam niezła demolka... -:)
  7. Jeżdżę na nim z pięć lat i nie chcę nic innego! No może gdyby było miejsce w garażu i brak innych potrzeb to bym dokupił coś jeszcze ale jestem nim zachwycony :) Byliśmy na Nordkappie, w Turcji i razem w ok. 13 krajach. Zawsze sami (lubimy swoje towarzystwo), on zawsze niezawodny. Silny, wygodny, pakowny. Głośnością wydechu życie mi ratował w Stambule, urodą załatwił przejazd poza kolejką na granicy bułgarsko serbskiej, sympatią jaką budzi tonował rozbójnicze zapędy policjantów z różnych krajów (każdorazowo po info dot. pojemności pojawiał się tekst w różnych językch przekazywany przez policjanta do jego kolegi - to więcej niż Twój samochód ma - :). Dał mi wiele wspaniałych doznań. Ma jednakże jedną wadę fabryczną... :mad: Wiek "panienek" jakie na niego lecą (w tym chcą się fotografować z nim, wynagradzać fatygę całusami itp.) jest raczej zbyt leciwy... :banghead: Wprawdzie Potfur twierdzi, iż mam spojrzeć w lustro i raczej tam poszukać przyczyny, no ale gnojek robi sie na starość złośliwy i tyle :)
  8. Spoko, nie mam kompleksów. A i ze ścigniem nie jest żle. Niejednokrotnie spod świateł startuję wraz z tzw. "ścigaczami" i w większości przypadków jestem szybszy. Dlaczego? Po prostu brak umiejętności u osób dosiadających te "drobnoustroje" :biggrin: Ich generalnym problemem jest niemożność wykorzystania dużej mocy w połączeniu z niewielką (relatywnie) masą i długością ich maszyn. Ja mam przyspieszenie ok. 4,3-4,5 sek/100 km ale mogę bez wysiłku wykorzystać wszystko, co oferuje ten silnik. Oni mają możliwości nieporównywalnie większe, jednakże w praktyce niewielu potrafi wykorzystać silnik na maksa, nie zrywając przyczepności lub nie podnosząc w sposób niekontrolowany przedniego koła. Przy każdym z tych zjawisk (podobnie jak przy odpuszczeniu sobie z uwagi na strach przed tymi zjawiskami), jest szybko "po zawodach" :biggrin: . Oczywiście jak trafi się ktoś z właściwymi umiejętnościami, to w tempie ekspresowym mam wskazane swoje miejsce w szyku :sad: Oczywiście gdy moto jest załadowane na dłuższą podróż, moment obrotowy silnika pozwala zachować naprawdę dobry natrój :)
  9. 'hikor' : Kursanci zeznają, że mając w domu po kilka samochodów pierwszy kontakt z kierownicą mają dopiero na kursie. Tak się zastanawiam. Jak to jest możliwe, że rodzice nie dbają o to aby ich pociechy nabierały wprawy w, chociażby, prostych manewrach, wcześniej? Dlaczego NIE POZWALAJĄ (o namawianiu już nawet nie wspominam) pokręcić trochę kierownicą na jakimś parkingu, polnej drodze itp? Przecież tutaj powinien działać instynkt ochrony potomstwa. Wiadomo jak jest na polskich drogach. Tutaj trwa regularna wojna. Nie kumam tego. Ad temat: B za pierszym razem, A ale po latach - :) Ad. w.w. Hikor Mam wrażenie, że teraz są po prostu "inne czasy". Ja jeździłem sam od 14 roku życia (owszem wieczorem i oficjalnie tylko do garażu - w praktyce po całym mieście- :) Na kurs poszedłem umiejąc jeździć, egzamin zdałem i otrzymałem prawo jazdy nie mając ukończonych 16 lat. Do egzaminu na kat. A nie dopuszczono mnie, gdyż ... tak zadecydował mój ojciec. Dzisiaj jest Unia, normy i przepisy których wszyscy się kurczowo trzymają. Kiedyś ojciec uczący jeździć syna na bocznej drodze nie budził zdziwienia a MO (info dla młodszych - taka Policja ale zwana Obywatelską - :) jedynie pouczyła, że raczej z bocznej powinni zjechać na szutrówkę i bedzie git. Coraz więcej norm obostrzeń regulacji. Sami dajemy się wkręcać w postępowanie gdzie zdrowy rozsądek jest zastępowany bezwarunkowymi odruchami. Można jeździć bez prawka pod kontrolą rodzica? Można - vide Wielka Brytania. Świat się tam zawalił? Nie, poprostu zachowują rozsądek i korzstają z tego w odpowiedzialny sposób .
  10. Święte słowa! Ale niestety ... "...ja lubię zapie**alać Panie władzo!" :) Taka niestety jest prawda, tyle, że nawet zapier*alając zawsze staram sie dać szansę Aniołowi (w tym wieku traci się już poczucie nieśmiertelności a i powstaje nieodparte przeświadczenie, że kości już tak szybko się nie zrastają... :sad: ). Z drugiej strony, niestety wszystkiego na drodze nie da sie przewidzieć. Oczywiście można teoretyzować, że każdorazowo prędkość powinna być dostosowana do warunków, okoliczności ... itp. W praktyce jest to nieosiagalne. Przykład? Z jaką prędkością przejeżdżasz przez las? 120, 100, 90, 60 40km/h? Załóżmy, że 40 km/h :laugh: Czas reakcji kierowcy? Od 0,3 do 1,7 sekundy (decydują cechy osobiste, nastrój, aktualne samopoczucie, zmęczenie itp. Zawsze krótszy czas gdy mamy refleks, wyrobione odruchy. Szybsza reakcja gdy sytuacja jest prosta lub dobrze znana z praktyki). Najpierw wzrok zauważy niebezpieczeństwo i poda sygnał do mózgu. Tam następuje analiza sytuacji i wysłany jest sygnał określonego działania. Dopiero po otrzymaniu tego sygnału wykonujemy ruch palcami lub stopą. Tzw. automatyczny odruch stanowi jedynie przyspieszenie w.w. drogi sygnału. Oczywiście należy dodać czas niezbędny od rozpoczęcia ruchu palców do zacisnięcia się tłoczków. Przyjmę łączny czas reakcji 1 sek. (tj. od pojawienia sie przeszkody do rozpoczęcia zaciskania się tłoczków). W tym czasie przejedziesz ok. min. 11 metrów. Samo zatrzymanie nastąpi przy przeciętnej nawierzchni i średnim stanie moto po przejechaniu mniej więcej kolejnych ok. 11 metrów jeżeli nie więcej. Czyli łącznie musisz mieć na zatrzymanie maszyny ok. 22 metry. Max prędkość poruszania się zwierzyny? Wilk - 50 do 70 km/h, jeleń do 50 km/h, dzik 40-45. Czy 40 km/h w nocy w lesie daje gwarancję, że zahamujesz we właściwym czasie? Oczywiście nie. Kto jeździ w nocy w lesie 40 km/h? Ręka w górę! :biggrin:
  11. Masz rację -:) Nikt Ci nie odpowie na to pytanie (przynajmniej nikt odpowiedzialny). Odpowiedź jest każdorazowo uzależniona od konkretnej sytuacji na którą składa się mnóstwo czynników. Czsami lepiej przywalić moto w samochód gdyż np. prędkość jest mała a ominięcie powodowałoby konieczność wjechania do rowu wykonanego wg "norm europejskich" (głęboki, stromy, przejazdy wybetonowane z pionowymi scianami) lub zjechania na przeciwległy pas przy gestym ruchu z naprzeciwka. Czasami lepiej ominąć gdy masz możliwość skorzystania z łagodnego pobocza bez drzew itp. Czasami masz możliwość położenia moto i oddzielenia sie od niskiej puszki w którą walisz, czasami nawet nie chcesz tego robić ale i tak jest to np. wysoki dostawczak, nad którym nie przelecisz górą Itp. itd. ... Sytuacje można mnożyć w nieskończoność. Ma rację ks-rider wskazując, że to, co się stanie to wynik zarówno Twoich świadomych działań, jak i odruchów bezwarunkowych. Dwa razy leżałem na trasie, świadomie wybierając "mniejsze zło" i waląc moto w puszkę. Raz świadomie ominąłem jadącego z naprzeciwka "samobójcę/mordercę". Za każdym razem decyzje były świadome i dzisiaj podjąłbym takie same. Ale... 1/ miałem na tyle dużo czasu (ułamków sekundy -:) ), że istniała mozliwość podjęcia świadomej decyzji, 2/ miałem ("etatowo" zresztą -:) ) wystarczająco dużo farta, że założenia które przyjąłem (co do ruchu moto, ruchu puszek w które waliłem, ruchu innych wokół mnie) okazały się prawidłowe. Jednym słowem, po prostu miałem generalnie farta i podjęte decyzje bynajmniej nie tworzą jakiejś zasady czy reguły.
  12. No coż, na ścigaczach się nie znam - użytkuję je jedynie incydentalnie i to nie moja bajka, więc sie nie wypowiadam. Jeżeli chodzi o cruisery (to te szerokie, długie i ciężkie -:), to powiem wprost: używanie jedynie przednich hebli, jest co najmniej nierozsądne. Owszem, przy przeciętnych hamowaniach mogą w zupełności wystarczyć, jednakże zawsze w sytuacjach gdy trzeba hamowac awaryjnie, na szutrze lub przy mokrym asfalcie używam także tylnego hamulca. Powód? Przy moto o ciężarze własnym 350 kg i słusznej długości jest jedynie kwestią czasu, kiedy złapiesz uślizg przedniego koła, lub kiedy - korzystając przy okazji z pochylenia jezdni, czy jej nierówności itp. - tył zacznie cię "wyprzedzać". Po prostu powierzchnia hamowania (styku przedniej opony z asfaltem) może nie wytworzyć dostatecznego tarcia dla utrzymania bardzo dużej masy umiejscowionej z tyłu a dodatkowo nigdy nie ma gwarancji czy na nierównościach utrzymany moto w linii prostej z drogą hamowania. Jeżeli dojdzie do skręcenia kierownicy na skutek np. nierówności itp. naturalnym jest, iż siła bezwładności (przypomnę, iż działająca na długi odcinek moto jaki mamy w cruiserze) wykorzystując obniżoną przez warunki na drodze przyczepność, zacznie "pchać" tylną część do przodu. Sytuacja ta może zakończyć się "zawinięciem" tyłu, co w iluś % przypadków równa się glebie. Z tych względów każdorazowo - gdy trzeba dać nagle po hamulcach lub gdy przyczepność jest obniżona -ZAWSZE korzystam dodatkowo z tylnego hamulca. Oczywiście z wyczuciem, nie zrywając przyczepności tylnego lacza. Wspomaga to przednią oponę (dwukrotne zwiększenie stykających sie z asfaltem powierzchni hamujących) oraz stabilizuje tył, zapobiegając w.w. niespodziankom. Wiedza ta wynika z praktycznych doświadczeń (nie wdając się w szczegóły - życie jest najlepszym nauczycielem, aczkolwiek lekcje są czasami dość drogie -:)
  13. Generalna zasada: sposobem a nie siłą. Gdyby siła rządziła światem, to premierem Polski byłby żubr a przewodniczącym ONZ bawół afrykański - :) Owszem na poczatku, Potfur (XVS 1900 - 350 kg bez bagażu) budził respekt i szacunek. Zawracanie - najlepiej na parkingu dla TIR-ów, parkowanie - na środku jakiegoś Starego Rynku, pole namiotowe - jeżeli byłoby wyasfaltowane, to byłaby najlepsza opcja- :). Dzisiaj inaczej to traktuję, ale mam świadomość ograniczeń wagowych, szczególnie, iż w 90% dalekich tras jeżdżę sam (taki charakter i upodobania). Nie jestem osiłkiem ale Potfora z bagażem weekendowym podnoszę sam. Jak? Sposobem oczywiście a nie siłą :biggrin: Zresztą kwestia tego czy ktoś podniesie własne moto to wypadkowa jego siły, inteligencji i - przede wszystkim - tego na co samo moto pozwoli. Podnosząc Potfora (przypomnę 350 kg) wcale nie jestem pewien czy podniósłbym maszyny z Dakaru. To wyłącznie kwestia tego jak wysoko jest środek ciężkości i na zastosowanie jakich patentów pozwala budowa danego moto. Podpowiem jedynie, iż Potfur posiada kierę o szerokości ok. 1m-1,1 m, co pozwala a zostosowanie dość dobrze działającej dżwigni. Jeżeli nie działa, to mozna np. zdjąć tylny kufer, co już ułatwia sprawę (w moim przypadku kufer jest zdejmowalny jednym ruchem bez żadnych dodatkowych kłopotów, ale to kosztowało w Yamasze 3.000 PLN ...- :). Oczywiście są sprzęty wyjątkowo (jeżeli w ogóle) ciężko podnoszalne (np. Goldwing), ale co do zdecydowanej reszty nie jest tak źle. Tak więc jeszcze raz: pomyślunek przede wszystkim. :)
  14. Mam kilka kasków. W pełnych mam niestety klaustrofobie :bigrazz: Jedna zasada - przed oczami zawsze szyba. Obojetnie - kasku czy okularow. Po prostu ileś lat temu przy ok. 80 kkm trafił mnie chrząszcz majowy. 1/gdyby trafił wyzej, mógłbym stracić oko (lub co najmniej je mocno uszkodzić), 2/ gdyby tak było, nie utrzymałbym sie na motorze. Trafił mnie w policzek i był jak pocisk. Od tej pory powyżej 80 kkm zamykam kask. ZAWSZE :rolleyes:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...