Skocz do zawartości

Anglia 2005 - moja wyprawa :)


ukasz
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Na niedziele planowane jest spotkanie klubowe' date=' na ktore jestem zaproszony[/quote']

 

Czytam i nie dowierzam, że gdzieś jeszcze są -tacy MILI I UPRZEJMI LUDZIE

 

 

 

Na dodatek pada deszcz... cholerna angielska pogoda' date=' ktora jednak nie przeszkodzila Rossiemu tego samego dnia odniesc w tym kraju zwyciestwa [/quote']

 

z racji tego, że moje ruchy są teraz ograniczone (GIPS :? ) to oglądałem całą niedziele EUROSPORT (125 /250 i MOTO GP).

Pogoda kijowa - przez co było troche emocji :)

 

ps. Ukasz smiem twierdzic udało się - tak jak rozmawialismy przed twoim wyjazdem, pisałeś: "hehe, no risk, no fun "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie :buttrock:

Wlasnie dzisiaj odebralem moja pierwsza wyplate:) Wystarczylo na splacenie dlugow, dodatkowo przed chwila kupilem sobie namiot i jutro skoro swit wskakuje na Suzi i lece na zachodnie wybrzerze, odpoczac troche z dala od tego wszystkiego. Nie ma to jak samotne wyprawy ;) Po weekendzie jak tylko dorwe sie do netu zdam relacje, a poki co zycze wszystkim dobrej pogody i jak najwiecej smigania w kraju ;) 3mcie sie,

pozdro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie  

Wlasnie dzisiaj odebralem moja pierwsza wyplate:) Wystarczylo na splacenie dlugow, dodatkowo przed chwila kupilem sobie namiot i jutro skoro swit wskakuje na Suzi i lece na zachodnie wybrzerze, odpoczac troche z dala od tego wszystkiego. Nie ma to jak samotne wyprawy  Po weekendzie jak tylko dorwe sie do netu zdam relacje, a poki co zycze wszystkim dobrej pogody i jak najwiecej smigania w kraju  3mcie sie,  

pozdro.

 

Zycze udanego wypoczynku.

Jak wrocisz to pochwal sie po ile tam jest paliwo.

 

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a przy ich zarobkach (np taki polaczek) za 1h ma 5 litrów paliwa a

kto by chcial za granica pracowac za taka marna kase :buttrock: ;)

ja tam mam za godzine 4 galony, nie chwalac sie powiem,

;)

ukasz czekam na ciag dalszy, moze jakies foty zapodasz.

www.sokolriders.com

--- jezdze bo lubie ---

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i wrocilem :( Weekend calkiem udany, nie powiem... wyruszylem z domu w piatek o 6 rano, wrocilem w sobote... niedziele wlasciwie, o 2 w nocy :P Z pogoda niestety nie trafilem tym razem, juz w drodze nad morze, w Bristolu dorwala mnie ulewa, na autostradzie nie bylo sie nawet gdzie zatrzymac i zalozyc kombi przeciwdeszczowe. Potem tez jeszcze troche padalo, na dodatek moj nowy namiot okazal sie nie do konca wodoodporny :P Splukalem sie niemal zupelnie i ponownie musze oczekiwac na czwartek i kolejna wyplate, zanim znowu wyrusze w droge gdzies dalej - taki los :D Ale nie zaluje, bylo fajnie... Poznalem troche nowych ludzi, napilem sie piwa i generalnie odpoczalem sobie :D W droge powrotna wyruszylem w sobote punktualnie o polnocy - jakies 50 km przed domem zaczela sie mgla, gesta jak mleko... klimat na drodze niesamowity, zwlaszcza ze jedzie sie prawie caly czas przez jakies lasy i pola :twisted: W planach mialem pozwiedzac nieco poludniowo-zachodniego skraju Anglii, ale ze wzgledu na paskudna pogode odlozylem te plany na nieco dalsza przyszlosc.

Zdjec niestety znowu nie bedzie, bo po raz kolejny zapomnialem zabrac ze soba aparat do biblioteki :roll: Ale niedlugo sie poprawie, obiecuje :oops:

3majcie sie cieplo i do przeczytania :P

pozdro.

 

[ Dopisane: Piątek Sierpień 05, 2005 12:55 pm ]

No i w koncu zabralem aparat ze soba do biblioteki i zrzucilem kilka fotek: ;)

To ja w Londynie:

http://www.bikepics.com/pictures/404360/

http://www.bikepics.com/pictures/404362/

A to moja dzielna Suzi w Minehead:

http://www.bikepics.com/pictures/404363/

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie :-) :-) :-) :D

Do wyplaty jeszcze dwa dni, ale na koncie zostalo mi troche kasy, a jutro mam kolejny dzien wolny...trzebaby cos z tym zrobic :mrgreen: Wstepny plan to wyjazd do Ilfracombe, mam nadzieje, ze pogoda dopisze. Wyjazd jutro, mniej wiecej o 5 rano, powrot jakos w poznych godzinach nocnych, bo w czwartek w poludnie musze sie zameldowac w pracy :P :D :evil: Zobaczymy, ile kasy przybedzie razem z druga wyplata, wtedy tez zaczne myslec o dalszych planach wyjazdowych...powoli musze tez zaczac oszczedzac na powrot do kraju... a powiem szczerze, ze stesknilem sie juz cholernie i wiele bym dal, zeby rzucic to wszystko i znalezc sie z powrotem w 3miescie :roll: Mam nadzieje, ze pod koniec sierpnia zarobie juz wystarczajaco duzo, zeby sie stad wydostac :roll: :evil: Najgorsze jest tylko to, ze w wakacje obowiazuja ceny sezonowe na bilety Harwich-Cuxhaven, a normalna taryfa zacznie obowiazywac jakos dopiero na poczatku wrzesnia ;) :evil: :evil: Jezeli ktos zna jakis niedrogi sposob wydostania sie z tej cholernej wyspy na kontynent, to bede bardzo wdzieczny za wszelkie namiary (Eurotunel z gory odpada, raz ze kosztuje tyle samo albo nawet wiecej co miejsce na promie, to mam grubo ponad 500 km wiecej do przejechania).

Odezwe sie jakos pod koniec tygodnia i dam znac jak to bylo z moim wyjazdem. A tymczasem koncze i zycze wszystkim dobrej pogody i jak najwiekszej ilosci km nawinietych na kola :mrgreen:

3mcie sie!

pozdro.

 

[ Dopisane: Sobota Sierpień 13, 2005 2:57 pm ]

Chyba juz czas wracac do domu...

Zarezerwowalem sobie bilet z Harwich to Cuxhaven na 28 sierpnia, wczoraj zlozylem wypowiedzenie w pracy, teraz czekam tylko do nastepnej wyplaty i ruszam w droge powrotna...w miedzyczasie moze uda mi sie jeszcze gdzies tutaj smignac i dokrecic troche km po angielskich drogach, zobaczymy...

pozdro!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Do 28. jeszcze trochę czasu więc czekamy na kolejne przygody!

Którędy wracasz?  

 

Mialem troche planow na kolejne wypady, ale niestety, ogranicza mnie $$$... w czwartek ostatnia wyplata, trzeba z tego wrocic do kraju i posplacac koszty wyjazdu... do tej pory nawinalem po wyspach ladnych kilka tysiecy km, wiec i tak jestem bardzo zadowolony z wypadu - zwlaszcza, ze motocykl spisal sie znakomicie... mam nadzieje, ze Anglia bedzie tylko wstepem do podobnych podrozy... :twisted:

Droga powrotna takze podyktowana jest wzgledami finansowymi... poczatkowo planowalem poplynac stad do Danii i stamtad jechac przez Niemcy do Gdanska, jednak bilet promowy jest w tej opcji sporo drozszy, poza tym dodatkowo do przejechania mialbym ponad 500 km - na dodatek nie mam pojecia, czy po drodze byloby cos wartego obejrzenia. Wracam wiec tak jak przyjechalem - dzien pierwszy: Witney-Harwich, noc na promie, dzien drugi: Cuxhaven-Hamburg, tam nocleg, i dzien trzeci: Hamburg-Gdansk: KONIEC :) Mam nadzieje, ze pogoda w Polsce bedzie ok, i po zaliczeniu (OBY) egzaminow poprawkowych zostanie mi jeszcze choc troche sezonu motocyklowego do posmigania... a wtedy kto wie, moze spotkamy sie jeszcze na trasie w tym roku? ;)

pozdro!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie ,czyta się to jak powieść. 8O Masz niewątpliwy talent literacki :!: Mam nadzieję,że z drogi powrotnej zdasz równie bogatą relację. Napisz jeśli możesz jaki jest całkowity koszt takiej drogi: Londyn-Gdańsk. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:oops: Dzieki :oops:

Co do kosztu wyprawy, to rezerwujac bilet w polskim oddziale DFDS zaplacilem 328 zeta (Harwich-Cuxhaven, 28 sierpien, motocykl + kabina dzielona, dwuosobowa, z lazienka... bez kabiny jest troche taniej, ale naprawde niewiele to zmienia, a czlowiek nawet nie ma gdzie sie podziac z bagazami i ogarnac po jezdzie). Jadac w ta strone nie nie wiedzialem, ze firma przewozowa ma swoj oddzial w PL i rezerwowalem bilet przez internet, na ich angielskiej stronie, placac prawie 2 razy wiecej :buttrock: :( :P Takze jezeli ktos sie wybiera ta trasa zdecydowanie doradzalbym zalatwienie wszystkich formalnosci w kraju - prosciej, szybciej no i taniej.

Do tego koszty benzyny... Do Cuxhaven z 3miasta jest okolo 1000 km, ja nakrecilem niestety sporo wiecej, z powodu roznych pomylek na trasie ;) Po wyladowaniu w Harwich trzeba liczyc jakies 150 km na dojazd do Londynu (bez bladzenia, ofkors :mrgreen: ). Aktualne ceny benzyny w roznych krajach Europy mozna znalezc w necie, w UK na dzien dzisiejszy litr bezolowiowej 95 kosztuje 0,92 funta. Jezeli nie mieszkasz zbyt daleko granicy, trasa z Polski do Cuxhaven jest bez problemu do zrobienia w jeden dzien (noo, chyba ze masz np. jakis malo wygodny motocykl ;) ).

Niestety mam tu ograniczony czas dostepu do netu i niebardzo moge sie rozpisywac ;) Stad tez w powyzszej relacji pominalem sporo ciekawych przygod jakie napotkaly mnie tu w czasie mojego pobytu, pominalem tez kilka wycieczek, niekoniecznie motocyklowych (autostop rzadzi :mrgreen: ). Gdy wroce do domu (jeszcze niecaly tydzien! :D :D :D) na pewno opisze wszystko dokladniej :P

3majcie sie! ;)

pozdro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wlasnie tez wybieram sie do POlski i jade z Harwich do Cuxhaven i zaplacilem za prom 67 funtow bookujac bilet na angilskiej stronie DFDS... i to po sezonie.. przed 4 wrzesnia byloby jeszcze drozej... Ale potwierdzam opinie Ukasza... Brytole kochaja motocykle... ja pomieszkuje kolo Peterborough jest tu pelno motocykli i sporo miejsc gdzie motocyklisci sie spotykaja... tez na kilku takich imprezkach bylem i faktycznie ludzie sa przyjaznie nastawieni... moze w poniedzialek pojedziemy z kolezkami z roboty na British Superbike na Cadwell Park oczywiscie jesli pogoda dopisze... znowy bede musial gonic cebery moim wiernym Trapkiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

No i nadszedł chyba czas na jakieś podsumowanie :oops:

Jestem w domu już od dwóch tygodni, ale jakoś nie mogłem się zebrać na napisanie tego tekstu... trzeba było spotykać się ze znajomymi, leczyć kaca i w miedzyczasie przygotowywać do egzaminów poprawkowych (na dobrą sprawę, to mam ich jeszcze trochę przed sobą :oops: :oops: :oops: ). W moich poprzednich postach, pisanych - z racji obowiązującego w bibliotece limitu czasu na internet - na szybko, zabrakło nieco szczegółów, które teraz postaram się uzupełnić... a także dodać trochę moich przemyśleń na temat najdłuższej i najciekawszej wyprawy w mojej dotychczasowej karierze motocyklowej :)

 

TAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO...

...chyba powinienem rozpocząć od kilku słów wyjaśnienia, dlaczego w ogóle zdecydowałem się wyruszyć, nawet mimo faktu, że zarówno moi rodzice jak i przyjaciele na wiadomość o samotnym wypadzie prawie zupełnie w ciemno na niesprawdzonym motocyklu, kręcili głowami wątpiąc w moją poczytalność :) No więc, jak to już w życiu bywa, wszystko zaczęło się od pewnej dziewczyny :oops: :roll: Gdy się poznaliśmy, ona miała już podpisany kontrakt na pracę w UK od lipca do końca września. Z początku w ogóle o tym nie myślałem, ale im bardziej zbliżał się termin rozstania, tym bardziej uświadamiałem sobie, że w wakacje tylko dwóch rzeczy potrzebuję do szczęścia: Jej i mojego GSXFa... w połowie czerwca klamka ostatecznie zapadła - jadę... mimo, że właściwie nic nie było przygotowane jak być powinno...

 

PRZYGOTOWANIA...

Jeżeli ktoś uważa, że takiego wypadu nie da się zrealizować spontanicznie, to bardzo się myli :) Co prawda już w czerwcu wiedzialem, że jadę, niemniej miałem na głowie tyle spraw - zaliczenia, sesja, egzaminy - że nie robiłem w tym kierunku właściwie nic. Równe dwa tygodnie przed wyjazdem zorientowałem się, że nie przerejestrowałem nawet na siebie motocykla i ciągle jeżdżę na koszalińskich blachach. Udało mi sie odebrać dowód tymczasowy i pozostała bardzo nikła szansa, że dostanę stały w terminie... mówi się trudno ;) Byłem zdecydowany i bynajmniej takie drobiazgi mnie nie zniechęcały ;) Szczęście jednak sprzyjało - dokument odebrałem dokładnie w przeddzień wyjazdu 8O Od strony technicznej także nie najlepiej - do tamtego czasu zdążyłem przejechać na Zuzi zaledwie około 1000 km, wymieniając gdzieś po drodze olej i płyn hamulcowy... i nic więcej. Niby nawet umówiłem się z MłodymVFR na regulację gaźników ale... nie starczyło czasu :roll: Kwestia bagażu także została rozwiązana dość szczęśliwie i niespodziewanie - kilka dni przed "godziną zero" spotkałem qmpla, który - jak się okazało - otwierał właśnie w Gdańsku sklep z akcesoriami motocyklowymi i miał na zbyciu komplet sakw i tankbaga, które to też od niego zakupiłem. Kolejna sprawa - nie miałem ważnego paszportu - przypomniałem sobie o tym dość późno, a znajomi straszyli, że bez tego dokumentu nie będę miał szans na znalezienie pracy na Wyspie. W urzędzie miejskim, na moje pytanie, czy paszport będzie do odbioru w ciągu tygodnia, urzędniczka zbyła mnie wybuchem śmiechu... trudno się mówi, jadę tak czy tak :roll: Wiele było zamieszania i nieporozumień, a ja ze względu na najbardziej gorący okres na uczelni (oraz - przyznając bez bicia - poświęcania prawie każdej wolnej chwili na spotkania z dziewczyną :oops: :oops: :oops: ) nie miałem zwyczajnie czasu na zabranie się za cokolwiek. Dodam jeszcze tylko, że wyjeżdżając z Gdańska nie miałem przy sobie żadnej normalnej mapy, a jedynie kiepski atlas Europy, dołączony do jakiejś gazety - miałem później tego gorzko pożałować, tracąc ładne kilkaset km na błądzenie po Niemczech i UK. Moja matka skwitowała to krótkim "jesteś nienormalny"... no ale cóż więcej mogła zrobić, klamka zapadła ;)

 

MOJA DZIELNA TOWARZYSZKA PODRÓŻY...

...czyli czarna jak smoła Suzi GSX 750 F, rocznik 90, którą zakupiłem dnia 29. kwietnia tego roku i na dobrą sprawę najdalszą trasę jaką do tej pory udało mi się na niej zrobić to Koszalin - Gdańsk, w dniu zakupu. Zdążyłem tylko wymienić olej i płyn hamulcowy (korzystając z usług naszego kolegi z 4um, Idaho, którego gorąco wszystkim polecam :D). Jak się okazało motocykl wart był każdej złotówki jaką na niego wydałem... a nawet dużo, dużo więcej. Nie wykręcił mi na trasie żadnego numeru, utrzymując przy okazji bardzo niskie spalanie (nawet do 5,2 litra... średnio niewiele ponad 6)... obładowana bagażami do granic możliwości przewiozła mnie bezpiecznie przez pół Europy, nawinęła na koła kilka tysięcy km po samej Anglii i odstawiła w stanie nienaruszonym do domu ;) Spalanie oleju na całej trasie to około 100 ml / 1000 km a więc praktycznie nic jak na 15. letniego olejaka 8O Oczywiście przy okazji podziękowania po raz kolejny należą się dla Jacka, Bartka i Kocicy, którzy to pomogli mi tą wspaniałą maszynę kupić :P

 

TO, CO DOTYCZY KAŻDEJ WYPRAWY...

...czyli finanse :roll: Jak już zaznaczyłem na samym początku nie był to w żadnej mierze wyjazd zarobkowy... motocykl to mimo wszystko dość drogi sposób podróżowania (w porównaniu np. do tanich linii lotniczych) - ale jestem przekonany, że większości osób które zaglądają na to 4um nie muszę tłumaczyć, dlaczego zdecydowałem jechać właśnie tak, a nie inaczej ;) Odpowiadając na często zadawane pytanie - przejazd na miejsce kosztował mnie około 800 zeta... może trochę mniej, może trochę więcej... trudno podliczyć dokładnie koszty trzydniowej podróży, niemniej cena benzyny i biletu promowego powinna się w tej kwocie zamknąć. W samej Anglii nawijałem naprawdę grube kilometry na koła, mimo, że czasami po takiej wyprawie trzeba było tydzień odżywiać się jedzeniem wynoszonym z pracy i konserwami :roll: Udało mi się wyjść praktycznie na zero, ale wspomniena i doświadczenie jakie przy okazji zdobyłem uważam za bezcenne. Nie brałem pod uwagę w ogóle opcji powrotu - nie miałem przy sobie wystarczającej ilości gotówki aby się wycofać. Po prostu trzeba było znaleźć robotę i zarobić na drogę do domu. Na szczęście się udało. Co by było gdyby nie wyszło? Nie mam pojęcia, pewnie miałbym problem ;) Takie ryzyko uczyniło samą wyprawę atrakcyjniejszą i mogę tylko polecić taki sposób podróżowania - po powrocie spłaciłem wszystkie długi zaciągnięte na wyjazd i przekonałem się, że finanse nie są żadną przeszkodą... potrzeba jedynie odrobiny zdecydowania... no i dobrej motywacji :oops: ;)

 

NIGDY NIE JESTEŚ TAK ZUPEŁNIE SAM...

...przekonałem się o tym nie raz. Prawdziwych pasjonatów najłatwiej znaleźć właśnie na trasie - przygodnie napotkani motocykliści, zwłaszcza Ci, którzy na podobnie do mojej obładowanych maszynach przemierzali dalsze szlaki, zawsze są życzliwi i w razie czego możesz liczyć na ich pomoc. Ot, choćby wspomnę tu jeszcze raz owego Duńczyka, który podarował mi swoją mapę, gdy pobłądziłem w Reichu i o mało co nie spóźniłem się na prom. A także dwójkę innych Polskich motocyklistów z którymi płynąłem promem w drodze powrotnej - wbiliśmy się w trójkę do jednej kabiny, podzieliliśmy jedzeniem, przegadaliśmy całą noc przy kracie browarów zakupionej w sklepie wolnocłowym.

 

JAK TO NA EMIGRACJI BYŁO...

...nie licząc motocyklowych wojaży po południowej Anglii, to raczej nudno, szczerze mówiąc. Wstawałem rano, szedłem do pracy... albo do biblioteki, posiedzieć godzinę w necie, jeżeli akurat miałem na popołudnie. Zasuwałem przez 8 - 10 godzin w McDonaldzie, po czym wypompowany wracałem do domu, by leżąc przed telewizorem tęsknić do dnia, kiedy znowu będę miał wolne i finanse pozwolą wskoczyć na motocykl i pojechać gdzieś daleko, daleko, żeby znowu poczuć się normalnie... najlepiej 220 km na zachód, gdzie w położonym nad morzem ośrodku wypoczynkowym pracowała sprawczyni tego wszystkiego ;)

Najbardziej przede wszystkim doskwiera samotność. O ile będąc w trasie czuję się bardzo dobrze sam na sam z moim motocyklem - o tyle, siedząc w miejscu, popadając w monotonię codzienności emigracyjnej, nie mając przy sobie przyjaciół z którymi możnaby pogadać na wspólne tematy, kursując między pracą a domem...naprawdę ciężko było to wytrzymać. Zupełnie nie mogłem wkręcić się w klimaty emigracyjne - tzn. ludzi, z którymi mieszkałem, którzy przyjechali do UK na stałe, a których największą rozrywką było spędzanie czasu przed telewizorem i kombinowanie jak przetrwać od wypłaty do wypłaty wydając wszystko na piwo i trawę. Najśmieszniejsze jest to, że większość osób stamtąd, która ze mną rozmawiała, opowiadała mi jak to niedługo zrobią prawko, kupią motocykle i też wyruszą gdzieś w trasę :lol: :lol: :lol: Jasssssssne :-D :-D

 

NO I NAJWAŻNIEJSZE...

...czyli proste pytanie: "Warto było?" - pewnie, że warto :P Z wielu powodów. Do samej Anglii już mnie raczej nie ciągnie... zresztą nigdy nie ciągnęło, nie mam ambicji ciułania funta do funta odwalając jakąś murzyńską robotę, wypinając się przy okazji na swój kraj, który to "nie ma nam nic do zaoferowania" (najczęściej słyszany text wśród rodaków na emigracji)... liczy się jazda, motocykl, wolność, oraz wszystko to, co nie pozwala nam stanąć w miejscu, ale każe jechać przed siebie ;)

Przede wszystkim przekonałem się, że najważniejsze we wszystkim są chęci, cała reszta to szczegóły które zawsze się jakoś dopracuje... i z tym właśnie przekonaniem mam nadzieję na kolejną podobną wyprawę... może tym razem w jakieś cieplejsze rejony? ;) No ale to dopiero za czas jakiś nieokreślony, bo póki co muszę powrócić to twardej rzeczywistości, pozaliczać egzaminy poprawkowe i rozpocząć trzeci rok na telekomunikacji na polibudzie :)

 

...ciekawe, czy komuś w ogóle chciało sie to wszystko czytać ;)

 

pozdro!

[/u][/i]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...