Skocz do zawartości

Alpy, Rzym i południowa Francja w maju 2011


baca deauville
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Mam prosbe do ekipy przyjezdzajacej w sobote, potwierdzcie prosze o ktorej +- macie zamiar pojawic sie u mnie. Przypominam, ze mozna juz dzwonic na tel polski, jednak zastac mnie pod tym numerem to mniej wiecej tak jakby trafic te przyslowiowaa juz 6-stke w totka... w dwoch losowaniach pod rzad :icon_biggrin: ... forum sprawdzam codziennie wieczorem. narazie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrek-ja wpadnę do ciebie w niedziele razem z Kubą ok 12.

Z Warszawy ruszam w sobotę na Wrocław ok godz. 10 i dalej do

Jeleniej. Grucha, może ci pasuje taka godzina, może być nawet 11-12 to bysmy razem do wroclawia dojechali. Ja ruszam z białołęki, jakby co daj nr na priva

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrek-ja wpadnę do ciebie w niedziele razem z Kubą ok 12.

Z Warszawy ruszam w sobotę na Wrocław ok godz. 10 i dalej do

Jeleniej. Grucha, może ci pasuje taka godzina, może być nawet 11-12 to bysmy razem do wroclawia dojechali. Ja ruszam z białołęki, jakby co daj nr na priva

Kaman, moje plany sie zmienily i ruszam z Krynicy Morskiej :O

Planowany start raniutko, ale nie wiem, czy dam rade przez cala Polske na raz przejechac...

Do zobaczyska w Nowej Rudzie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej. Ja przylatuję do Rudy w sobotę, na podwieczór będę. Kumplowi rozsypał się motocykl i jak do piątku nie znajdzie oryginalnej pokrywy filtra oleju w drag starze to walę sam.

Adres mam więc trafię Piotrek do Ciebie. Szerokiej Panowie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem Kemping w miejscowości Tasch, niedaleka Zermatt. Jeździ z tego miejsca pociąg a potem kolejka linowa na szczyt Matterhorn - najsłynniejszy i najwyższy szczyt Europy, podobno genialne wrażenia. Na szczycie jest jaskinia w lodowcu, temperatura -5. Myślę, że to mógłby być nasz wspólny punkt docelowy, skąd reszta ekipy poleciałaby do Rzymu. To całkiem niedaleko na południe od przełęczy Grimsellpass i Bernardinio, które mamy w planach.

Cena za moto na kempingu w Tasch to 3 Franki. Kart kredytowych nie przyjmują.

Do zobaczenia w niedzielę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość robert73

Znalazłem Kemping w miejscowości Tasch, niedaleka Zermatt. Jeździ z tego miejsca pociąg a potem kolejka linowa na szczyt Matterhorn - najsłynniejszy i najwyższy szczyt Europy, podobno genialne wrażenia. Na szczycie jest jaskinia w lodowcu, temperatura -5. Myślę, że to mógłby być nasz wspólny punkt docelowy, skąd reszta ekipy poleciałaby do Rzymu. To całkiem niedaleko na południe od przełęczy Grimsellpass i Bernardinio, które mamy w planach.

Cena za moto na kempingu w Tasch to 3 Franki. Kart kredytowych nie przyjmują.

Do zobaczenia w niedzielę

Najwyzszy i najslynniejszy szczyt europy to Mont Blanc 4810 m.n.p.m. I tam mozna sie dostac tylko pieszo pod okiem przewodnika. A Matterhorn to chyba najwyzsza gora Szwajcarii o ile dobrze pamietam.

Edytowane przez robert73
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chlopaki niezle smigaja. Wlasnie dzis spali u mnie i z samego rana pogonili w kierunku Rzymu, mieli jeszcze zachaczyc o wodospady w Terni. Z opowiesci wynika ze maja calkiem fajne przygody, mysle ze po powrocie bedzie calkiem fajne sprawozdanie :buttrock: Zapomnialem dodac ze moj maly garaz pomiescil nawet wszystkie moto.

Edytowane przez robert73
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjechało nas z Polski ośmiu w niedzielę około 14. Do czeskiego przepięknego Krumlowa dojechaliśmy wieczorem i po zwiedzaniu miasteczka i wypiciu 16 piw (razem oczywiście) spędziliśmy tam nocleg w motelu sportowym. Rano ruszyliśmy w kierunku Zeel Am See i to było kilkaset kilometrów w ścianie deszczu. Po dwóch godzinach szukania noclegu z wodą w butach i przemoczonych nawet ubraniach przeciwdeszczowych znaleźliśmy nocleg w prywatnym domu za 18e ze śniadaniem. Rano nadal wszystko było mokre, padał deszcz i prognozy na następny tydzień zapowiadały deszcze i burze w Alpach. To wymusiło zmianę planów. Grucha, Kuba i ja postanowiliśmy twardo jechać w Alpy i choćby nawet w największym deszczu zaliczyć przynajmniej jedną przełęcz. Reszta ekipy postanowiła ruszyć do Włoch, licząc na lepszą pogodę, ewentualnie zaliczyć przełęcze później. Tu się rozstaliśmy.

Ruszyliśmy w kierunku Inssbrucka, docelowo - miasteczko Bormio we włoskich alpach i pierwsza przełęcz Passo de Stelvio. Po przejechaniu 20 km zaczęła się piękna pogoda, zrobiło się widno i czasami było nawet za gorąco. Jak wyglądają Alpy nie będę się rozpisywał, bo tego nie da się opisać. Przytłaczają swoim ogromem i pięknem. Pierwsza przełęcz to sport ekstremalny-Stelvio. około 50 mega ciasnych agrafek pod górę przez 14 km, cały czas na 1 i 2 biegu (to jedna z krótszych przełęczy). Biorąc zakręt nie masz pojęcia, czy coś jedzie w dół na czołowe, bo różnica poziomów w zakrętach jest tak duża, że nic nie widać. Nie polecam podjazdu tą stroną na goldwingu czy dużym chopperze-gleba mocno prawdopodobna. Szczęśliwie docieramy na szczyt, robimy foty, spotykamy parę Polaków z Ciechanowa na V-stromie. Nocujemy w Torino, następnie w Airolo i potem Wassen. W sumie mając genialną pogodę przejechaliśmy przez najtrudniejszą, ale zdecydowanie nie najładniejszą Stelviopass (Umbrailpass), oraz oszałamiające widokami i cudowną kombinacją ciasnych i szybkich zakrętów Livignopass, Berninapass, Malojapass, Splugenpass, San Bernardino, St Gottard, Furkapass i Sustenpass. Na Sustenpass okazało się, że w chłodnicy Kawy Kuby jest dziura. Alpejskie miasteczka-nigdzie prawie nie da się płacić kartą, stacje benzynowe są samoobsługowe a na większych można kupić tylko coca-colę. Mimo wszystka udało się znaleźć warsztat, gdzie sprzedano nam płyn do chłodnicy w butlach po wodzie mineralnej oraz uszczelniacz do chłodnic. Następnego dnia po 12 awarię mamy z głowy i ruszamy w kierunku Polski. O godzinie 23 z minutami i przejechaniu 1100 km jesteśmy w Polsce. Mamy chęć jechać jeszcze do Warszawy, ale że jest ciemno jak w d...., z rozsądku nocujemy w jakiejś miejscowości w której panuje klimat jak w słynnym filmie Arizona. Następnego dnia leje od rana, o 14 parkuję moto w garażu w Warszawie.

Wyprawa trwała równe siedem dni, podczas niej przekroczyliśmy granicę 9 razy, przejechaliśmy 10 zachwycających widokami przełęczy spędzając na motocyklach około 8-11 godzin dziennie, zrobiliśmy setki zdjęć. Jeśli ktoś się zastanawia czy tam jechać - nie ma nad czym. Założyć gmole i crashpady na moto, nastawić się na płacenie raczej gotówką, zabrać zatyczki do uszu i komplet przeciwdeszczowy, aparat fotograficzny i w drogę-nie ma piękniejszych miejsc w Europie.

post-53284-0-40927200-1308484840_thumb.jpg

Edytowane przez Kaman_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na szybko to wychodzi mi 2300 ale nie widzę jeszcze obciążeń na rachunku z drogi powrotnej. Nie powinno być więcej jak 350PLN razem z hotelem w PL, za który płaciliśmy gotówką. Przejechane ponad 4tys km, ani razu nie rozkładałem namiotu - sprzęt biwakowy zajął mi 1/3 miejsca.

Dodatkowy koszt na awarię chłodnicy 26€ (uszczelniacz + 3l koncentratu)

Trzymam kciuki za resztę chłopaków, czekam na ich relację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi na szybko wychodzi 2200 zł licząc noclegi, paliwo i jedzenie oraz winiety, ale nie liczę kosztów przygotowania motocykla, czyli normalny przegląd. Zużycie paliwa wyjdzie znacznie poniżej normy-pod górkę więcej niż przeciętnie, ale w dół prawie nic. Jeśli normalnie pali ci 5L, to na przełęczach wyjdzie może nawet poniżej 4 średnia. Warto kupić winiety w Szwajcarii-jest to wydatek niemały, ale autostrady tez tam się wiją jak wąż, są widokowe i trudno z nich nie skorzystać, lecąc np. po przejechaniu przełęczy Bernardinio do przełęczy Gotarda. Jeden nocleg mniej tak oszczędzasz i zwraca się koszt winiety-za jej brak mandat ok 500 zł.Najmniej przydatna rzecz - namiot. Zajmuje połowę bagażu, a za kilka euro w różnicy w cenie miejsca na trawie i zimna masz dach nad głową, łóżko i śniadanie oraz gorący prysznic.

Radzę jechać przez Niemcy - wtedy wyjeżdżając rano da się dojechać do Szwajcarii do Airolo w jeden dzień. My zrobiliśmy ta trasę od 12:00 do 23.

Kuba i Grucha-fajnie i bezpiecznie się z wami jechało, dzięki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...