Skocz do zawartości

Rumunia 2010


krecik_m
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...

Witam

Jeżeli pominiecie opcję hoteli za 20 lub 30 euro to chętnie się dołączę,latem mam zamiar polecieć przez Rumunię do Bułgarii a jak starczy czasu to i może na chwilkę do Grecji,więc byłby to taki mały trening :wink:

Pzdr :flesje:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak będziecie w Siedmiogrodzie musicie zajżeć na Wesoły Cmentarz w Sapancie

http://www.sapanta.ro/

 

oraz moja przygoda z Rumunią

http://mrzysty.sojusz.y0.pl/

 

stronka przeniesiona na nowy serwer tak więc zapraszam, http://www.mrzysty.pl/

uważajcie na nieczynne przejscie graniczne z Grecją w miejscowosci Komotini ( na mapie wprost nad wyspą Thasos) ja się naciołem.Byc może na GPS ach jest to uwzględnione ja miałem jednak mapę papierową z wyraźnie zaznaczonym przejściem, które nie istnieje juz kilka lat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yo

Jak tam przygotowania. Ile potwierdzonych sprzętów. Właśnie się wyjaśniło, że nie mam co robić na majówkę, więc może ..... :biggrin: . U mnie linki z trasa nie działają wiec tylko z opisu wiem jaka trasa i plan.

 

pzdr

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dzień dzisiejszy jest 5 maszyn! Ale do konca nigdy nie wiadomo ile tak naprawdę pojedzie, miejmy nadzieję, że wszyscy!!! Zbiórka w dniu wyjazdu w Dukli o godz. 8 obok pomnika Papieza, bo jest to widoczny punkt przy trasie. Teraz tylko trzeba dobrej pogody i checi.

Noclegi planuje tutaj: http://www.infopensiuni.ro/sapanta/pensiunea-cris-si-mona

Cena atrakcyjna bo: 70 ron za pokój dwuosobowy czyli po jakies 35 zł na głowę i widac, ze warunki fajne.

Zapraszam do wyjazdu i pozdrawiam!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja niestety wykruszyłem się tak jak już pisałem na PW do organizatora. Niestety nawał obowiązków nie pozwoli mi na wolne przed i po majówce, a musiałbym dojechać do Rzeszowa do rodziców i jeszcze potem mieć czas na powrót.

 

Także będę obserwował relacje z wyprawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja niestety wykruszyłem się tak jak już pisałem na PW do organizatora. Niestety nawał obowiązków nie pozwoli mi na wolne przed i po majówce, a musiałbym dojechać do Rzeszowa do rodziców i jeszcze potem mieć czas na powrót.

 

Także będę obserwował relacje z wyprawy.

 

My ruszamy tak jak jest zaplanowane! :biggrin: Po powrocie będzie jakaś relacja, mam nadzieje, ze opiewajaca dobre przeżycia!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjazd zakonczony pomyślnie! Nie mam na razie czasu na opis wyprawy, ale za kilka dni coś skrobne. Na razie kilka fotek, reszta będzie "na dniach":)

http://picasaweb.google.com/109577419469838189771/Rumunia#

 

Ale świetne foty. Cholera jasna zły jestem ,że mi to bokiem przeszło! Planujesz Krecik coś jeszcze podobnego w tym roku?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, fajnie!!!

 

I pogoda Wam się udała, tak widać na zdjęciach przynajmniej. No i nie widać żadnych "dzikich ludów" :icon_mrgreen: A mówią, że Rumunia to "dziki kraj" :smile:

 

Czekam na relację i pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótka relacja w wyjazdu, bo wszystkiego nie da się opisać.

[/indent]Na starcie stanęło pięć maszyn: FZS 1000, FZ1 S, KLV 1000, TDM 900, BMW R 1150 RS i ich jeźdźcy, a także jeden plecaczek. Wyjazd z Dukli i przelot w stronę Barwinka, gdzie przekroczyliśmy granicę ze Słowacją. Pierwszy postój i śniadanie nad zalewem Velka Domasa, a następnie jazda prawie pustymi drogami w stronę Węgier. Granicę przekroczyliśmy w Satoraijaujhelyi i dalej w stronę Tokaju. Tam drugi postój i obiadek. Na granicy z Rumunią bez problemów, trzeba okazać dowód rejestracyjny pojazdu i dowód osobisty. No i jesteśmy. Kurcze nie jest strasznie! W sercu satysfakcja, że dojechaliśmy jakby nie było do „egzotycznego” w mniemaniu wielu ludzi kraju. Zjazd na stację paliw i pierwsze zetknięcie się z dzieciakami i ich ciągłym: „uno monete”. Trzeba dodać, że ta prośba była powtarzana jeszcze kilka razy, ale ogólnie ludzie żyją na znośnym poziomie choć Rumunia jest krajem kontrastów: z jednej strony bieda, a z drugiej bogactwo i standard życia europejski. Kierunek Satu Mare i dalej w stronę Sapanty, część trasy wzdłuż granicy z Ukrainą. Tylu zakrętów i serpentyn jeszcze nigdy nie przejechałem, szkoda tylko, ze dużo dziur, ale wrażenia i widoki niezapomniane. Późnym popołudniem dojeżdżamy do Sapanty.

 

Zapomniałbym, ze przy wyjeździe z Satu Mare mandacik 120 lei za przekroczenie prędkości dla pierwszego motocykla, na 50 było 71. Nic nie dala chęć polubownego załatwienia sprawy. Mandat wzrastała do 240 lei jeśli nie zapłaci się go do 48 godz. W ostatnim dniu chcieliśmy go zapłacić, ale w banku się nie dało. Tubylec wytłumaczył, że trzeba to zrobić w Urzędzie Skarbowym. Dał nam też radę z której skorzystaliśmy, by ten mandat wyrzucić, bo Rumunia nie jest w strefie szengen i nie ma wymiany danych przez policję. On zawsze mandaty z Węgier wywala do kosza. No i tak zrobiliśmy. Zobaczymy czy słusznie??? Co do policji, to stoją w terenach zabudowanych ustawieni w stronę nadjeżdżających pojazdów. Każdy radiowóz wyposażony jest w wideo radar i tak trzepią zbyt krewkich kierowców.

 

W Sapancie odnajdujemy pensjonat , który miał być bazą wypadową na trzy dni naszego pobytu w Rumunii. Jak się jednak okazało mogliśmy zostać tylko na jedną noc, bo na resztę dni wszystkie pokoje były zarezerwowane. No i dobrze, bo decyzja by w każdym dniu nocować gdzie indziej była najlepsza. Z noclegami nie ma problemu, standard taki jak u nas, a nawet lepszy jak za te pieniądze, które płaciliśmy, np.: w Sapancie 80 lei za dwójkę, w górach Rodniańskich 120 za czwórkę, 80 lei za dwójkę w Baia Mare 120 za dwójkę-pokój full wypas. Przelicznik złotówki do lei to prawie jeden do jednego.

 

Drugi dzień rozpoczęliśmy od zwiedzenia Wesołego Cmentarza. Fajny jest, ale wielkiego wrażenia na mnie nie zrobił. Dalej ruszyliśmy w stronę doliny Izy i tutaj po drodze zwiedzanie monastyrów. Są one naprawdę piękne, ale niestety wszystkie pozamykane więc po zobaczeniu dwóch zrezygnowaliśmy ze zwiedzania reszty. Nie można jednak pominąć kompleksu klasztornego w Barsanie, naprawdę cudeńko. Ogólnie trasa bardzo malownicza, wokół górki, asfalt taki sobie, ale warto. Docieramy wreszcie do Borsy, miejscowości znanej z wyciągów narciarskich i pięknych widoków na „Alpy Rodniańskie”. Tam tez jemy obiad, taki tradycyjny: frytki, pierś zkurczaka i sałatkę(zazwyczaj jest to pomidor, ogórek i cebula) Miałem ochotę na ciorbę, ale obsługująca nas kelnerka z niewyraźną miną dala do zrozumienia żeby tego nie brać więc zrezygnowałem, choć teraz żałuję.

Nocleg znaleźliśmy za miastem na odludziu. Prawie niewidoczny, położony na górce pensjonat okazał się strzałem w dziesiątkę. Udało nam się wytłumaczyć gospodarzowi, ze mamy ochotę na grilla i za parę minut na podwórzu płonęło ognisko a nad nim ruszt. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy powykładać się na serpentyn ki prowadzące do przełęczy Prislop, szkoda tylko, ze asfalt kiepski. Sama przełęcz bardzo ładna, na środku nowy, jeszcze nie wykończony monastyr, a wokół widok na góry marmarowskie(coś jak nasze Bieszczad) i rodniańskie(coś jak nasze tatry). Po przejażdżce pojechaliśmy do marketu na zakupy, bo trzeba było coś na grilla kupić. Okazało się, ze wybór wędlin i innych rzeczy taki jak u nas, więc kolacja była przednia. Po długich polaków nocnych rozmowach spanie, bo czekał nas następny ciekawy dzień.

Reszta relacji wkrótce.

Edytowane przez krecik_m
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dzień rozpoczął się jakoś późno, bo wyjechaliśmy chyba ok. 10:30. Kierunek ponownie przełęcz Pietros, tam jeszcze kilka fotek i jazda w dół kolejnymi serpentynkami. Trzeba powiedzieć, że droga kiepska, ale walory widokowe jakoś rekompensowały nam omijanie dziur i wybojów. Kierowaliśmy się w stronę Sangeorz-Bai, aby objechać góry rodniańskie, ale ostatecznie pojechaliśmy w stronę lepszej drogi E 58 (17) i Vatra Dornei. To co nas spotkało, warte było nadłożenia kilometrów-droga cud-miód i mały ruch. Nasza autostrada A4 nich się schowa!!! Asfalcik marzenie i bezustanne długie winkle, a i prędkość przelotowa wzrosła z 70do 120-140km/godz. Przejechaliśmy tak ponad 150 km. Nawet jeden autochton tak ok. 60 letni na jakimś cruiserze, dzielnie nam towarzyszył pewnie przez 50 km, nie odpuszczając na winklach ani na chwilę. Szczerze powiem, że mnie nawet wystraszył, jak strzelił raz z wydechu, bo byłem przekonany, że coś mi odpadło z moto, ale machaniem ręki i uśmiechem dał do zrozumienia, ze to jego rumak tak z radości pomrukuje :biggrin: .

Kierowaliśmy się w stronę Bistrity tak, aby odbić nad jeziorko Colibita. Dojazd tam okazał się bardziej skomplikowany niż można było przypuszczać. Pokierowani przez miejscowych, zrobiliśmy kilka kilometrów polną drogą, częściowo utwardzoną :crossy: z której wyjechaliśmy cali w kurzu, jak po wojnie, ale to też miało swój smaczek! Dotarliśmy wreszcie nad piękne jeziorko otoczone górami. Szkoda, ze pora roku nie pozwoliła na skorzystanie z kąpieli :evil: Ruch turystyczny był już spory, widać zresztą było na całej trasie, że Rumunii niedzielny dzień lubią spędzać na biwakowaniu. Nad każda rzeczką, na polanach w lesie samochody i rodziny korzystające z wiosennego słońca i grilla. Po krótkim odpoczynku nad jeziorem i smacznym z obiedzie, już normalną drogą ruszyliśmy dalej w stronę Dej i dalej do Baia Mare. Po południu po raz pierwszy musieliśmy skorzystać z kombinezonów przeciwdeszczowych. Ulewa nas dosyć spowolniła, ale minęła na całe szczęście po ok. godzinie, bo już zaczynaliśmy się lekko zagotowywać.

Dalsza cześć trasy bez większych atrakcji, na około cały czas góry mniejsze lub większe, a my przekręcaliśmy manetki, tak by przed zmrokiem dotrzeć do Baia Mare i poszukać noclegu. Udało nam się to nawet bez większego problemu. Hostel (wysoki standard -120 lei za dwójkę)na obrzeżach Baia, był dobrym miejscem wypadowym do zwiedzenia miasta. Baia Mare to duże i piękne nie różniące się od naszych „metropolii” miasto z uroczym ryneczkiem, który zwiedzaliśmy już po zmroku. Udało nam się tez coś z jeść w „ala” chińskiej restauracji.

Jedna uwaga, co do poruszania się po miastach: trzeba uważać na skrzyżowaniach ze światłami, bo są one na początku mało czytelne(trzy rzędy świateł, jedne np. do jazdy w lewo, drugie na wprost, a trzecie w prawo) my dwa razy przelecieliśmy na czerwonym, zanim domyśliliśmy się o co chodzi. Dobrym patentem jest natomiast wyświetlany czas, pozostały do zapalenia się zielonego!

Po powrocie na nocleg kolejny wieczór integracyjny, który przeciągnął się do późnych godzin nocnych, a wstawać trzeba było wcześnie, bo wyjazd zaplanowaliśmy o 8:00 godz. Rano jakoś udało się wyruszyć prawie punktualnie :icon_mrgreen: . Droga powrotna bez większych przygód, pogoda dopisywała, a na Węgrzech można było jeszcze podkręcić prędkość na dobrych drogach tak pod 200. Dopiero na Słowacji złapał nas deszcz jakieś 30 km przed granica z Polską, ale szybko minął i do kraju wróciliśmy cali i zdrowi.

Łącznie przejechaliśmy ok. 1700 km z miejsca startu tam i z powrotem. Niektórym wyszło coś 900 km więcej, ale jak się mieszka w centralnej Polsce, to tak jest :icon_mrgreen: Pozdrawiam Krzyśka! Koszt wyjazdu to chyba jakieś 700 zł +- 100, tak naprawdę dokładnie nie policzyłem.

Rumunia to kraj naprawdę normalny, jeśli ktoś wybiera się tam pierwszy raz, to nie ma się czego obawiać. Z młodzieżą można się dogadać się po angielsku, a ze dwa razy zdarzyło się, że chciano rozmawiać po francusku. Dobrze mieć wydrukowane z netu podstawowe zwroty po rumuńsku np. czy są wolne pokoje, ile pokuj kosztuje? itp., bo ciężko jest na migi, jeśli ktoś z kim się spotkamy nie będzie mówił po angielsku! Oczywiście trzeba mieć ze sobą mapy drogowe, bo mapy nawigacji, przynajmniej moja, miały zerowe pokrycie. Dobrze zaplanowana trasa zaoszczędzi dużo czasu na ciągłe zatrzymywanie się. Wszędzie na stacjach paliw, a także w marketach można płacić kartą,. Za noclegi i w knajpach nie ma problemu z płaceniem w euro, ale warto mieć leie( można wybrać w bankomatach) na drobne wydatki,. W wioskach trzeba uważać na szybko jeżdżące samochody, miałem wrażenie, że kto jedzie większym i szybszym samochodem ma pierwszeństwo, ale z reguły Rumuni przestrzegają przepisów.

 

Przeprasza, ze relacja nie jest jakaś szczegółowa, ale nie mam czasu na pisanie. Może ktoś z ekipy jeszcze coś napisze i podzieli się swoimi refleksjami. Na konkretne pytania, jeśli ktoś takowe ma, odpowiem na priva na tyle na ile będę mógł.

Pozdrawiam!

Edytowane przez krecik_m
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...