Skocz do zawartości

krecik_m

Forumowicze
  • Postów

    27
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O krecik_m

  • Urodziny 02/11/1977

Osobiste

  • Motocykl
    teraz Fazer 1000
  • Płeć
    Mężczyzna

Informacje profilowe

  • Skąd
    podkarpacie

Metody kontaktu

  • Strona www
    http://

Osiągnięcia krecik_m

NOWICJUSZ - macant tematu

NOWICJUSZ - macant tematu (8/46)

0

Reputacja

  1. W ubiegłym roku z BiH trzy motory Fzs 1000, Fz1 i Hayabusa ok 950 km w tym połowa autostradą. Prędkości ok 140-200 km na godz. czas ok 12 godz. z postojami. Moje odczucia i kolegów zresztą też tragiczne ze względu na upał, bolący tyłek, kolana i nadgarski. Przez tydzień nie chciało mi się siadać na motocykl. Ale mam kolegę, który do Hiszpanii leciał przez dwa dni na KTM-ie po ponad 1100 km i trzeci dzień trochę mniej wiec można!!! Dla mnie jednak 600 km to optymalny dystans, który da się przejechać w miarę normalnie. Powodzenia!
  2. Tak jak napisał seba: "najlepsza część magistrali, to ta do Zadaru", potem coraz większy ruch samochodów, a nawet korki. Polecam drogę nr 23 z Karlovac do Senj, jest to 100 km nieustannych zakrętów o dobrej nawierzchni, po prostu rewelacja!!!
  3. Jeszcze jedna sprawa. Miałem okazję przejechać się trochę FZ1 w czasie ostatniego wypadu do Rumunii i powiem, ze nie zamieniłbym swojego Fzsa na to cacko. W FZSie wygodniejsza pozycja za kierownicą, większe dystanse do przejechania na baku paliwa(mniejszy bak w FZ1), spalanie wychodziło podobne. Ponadto, płynniejsze oddawanie mocy w FZSie i lepsza kultura pracy silnika i nie było to tylko moje wrazenie.Ale jak to mówią: każdy pan swego...chwali. Jeszcze, co do spalania nie wiem czy to ma wpływ, moze mały na spalanie, ale jeżdzę na pełnym syntetyku.
  4. Mi po wszystkich regulacjach i przy przebiegu troszeczkę ponad 25000km, kiedy śmigam tak w przedziale 120-160km/godz. wychodzi 5,3-5,6litra na 100km. Leję pod korek, następne tankowanie po 300 km i wchodzi mi 16 litrów z małym chaczykiem znowu pod korek.Praktycznie nie jeżdzę w cyklu miejskim, może dlatego tak jest:) Ale jak dla mnie rewelacja!
  5. Dzięki za odp. teraz byłeś konkretny:) Będę musial pojechać do jakiegoś serwisu, zeby się temu przyglądneli, bo szkoda bybylo zrypkać silnik. Pozdrawiam!
  6. Nie wiem o co Tobie chodzi? Ktoś się pyta o konkretną sprawę, a ty wyjeżdzasz z jakimiś cynicznymi hasłami cały czas, zamiast odp. konkretnie. Jeśli nie masz nic konstruktywnego do powiedzenia, to lepiej się nie odzywaj, a nie drażnisz ludzi.
  7. Rok 2003r, przebieg 23000 km, a więc nie jest dużo. Przebieg raczej autentyczny...Kilku"fachowców" stwierdziło, ze ten typ tak ma, ale może ktoś się jeszcze wypowie!
  8. Hmm!? Tak się składa, że silnik fazera 1000 nie slynie z pięknej pracy na wolnych obrotach
  9. Kolego Brodson77! W moim kilofazerku jest to samo, czyli stuki po nagrzaniu silnika. Początkowo mnie to martwilo i doszukiwałem się przyczyn, ale nic nie znalazłem! jest to chyba przypadłość tego silnika.
  10. krecik_m

    Rumunia 2010

    Hmmm? Jaja sobie chyba robisz!!!:)Bez prawka, to ja bym się bał osobiście po wiosce jeździć, a co dopiero przez kilka państw przejechac:):)Choć z drugiej strony, nie zwróciłem nigdy uwagi czy przy kontroli za granicą sprawdzają dokładnie prawko pod kontem posiadanych uprawnień!? No, ale próbuj, chętnie poczytamy relacje z wyprawy!:/
  11. krecik_m

    Rumunia 2010

    Hmmm!? Dokładnych cen paliwa nie pamiętam, ale na pewno były niższe niż u nas w granicach 4, 40(chyba)w przeliczeniu na nasze. Co do cen jedzenia, to porównywalnie do naszych, np. drugie danie w knajpie: frytki, schabowy, sałatka, kawa i pepsi- ok 20 zl. Piwko ok 2,50. Ceny wędlin takie jak u nas. Resztę mieliśmy ze sobą, bo wypad był krótki i nie było potrzeby kupowania. Ogólnie trzeba liczyć się z wydatkami takimi jak w czasie podroży po naszym kraju! Może ktoś z innych uczestników wyjazdu coś więcej pamięta i napisze!? Pozdrawiam!
  12. krecik_m

    Rumunia 2010

    Kolejny dzień rozpoczął się jakoś późno, bo wyjechaliśmy chyba ok. 10:30. Kierunek ponownie przełęcz Pietros, tam jeszcze kilka fotek i jazda w dół kolejnymi serpentynkami. Trzeba powiedzieć, że droga kiepska, ale walory widokowe jakoś rekompensowały nam omijanie dziur i wybojów. Kierowaliśmy się w stronę Sangeorz-Bai, aby objechać góry rodniańskie, ale ostatecznie pojechaliśmy w stronę lepszej drogi E 58 (17) i Vatra Dornei. To co nas spotkało, warte było nadłożenia kilometrów-droga cud-miód i mały ruch. Nasza autostrada A4 nich się schowa!!! Asfalcik marzenie i bezustanne długie winkle, a i prędkość przelotowa wzrosła z 70do 120-140km/godz. Przejechaliśmy tak ponad 150 km. Nawet jeden autochton tak ok. 60 letni na jakimś cruiserze, dzielnie nam towarzyszył pewnie przez 50 km, nie odpuszczając na winklach ani na chwilę. Szczerze powiem, że mnie nawet wystraszył, jak strzelił raz z wydechu, bo byłem przekonany, że coś mi odpadło z moto, ale machaniem ręki i uśmiechem dał do zrozumienia, ze to jego rumak tak z radości pomrukuje :biggrin: . Kierowaliśmy się w stronę Bistrity tak, aby odbić nad jeziorko Colibita. Dojazd tam okazał się bardziej skomplikowany niż można było przypuszczać. Pokierowani przez miejscowych, zrobiliśmy kilka kilometrów polną drogą, częściowo utwardzoną :crossy: z której wyjechaliśmy cali w kurzu, jak po wojnie, ale to też miało swój smaczek! Dotarliśmy wreszcie nad piękne jeziorko otoczone górami. Szkoda, ze pora roku nie pozwoliła na skorzystanie z kąpieli :evil: Ruch turystyczny był już spory, widać zresztą było na całej trasie, że Rumunii niedzielny dzień lubią spędzać na biwakowaniu. Nad każda rzeczką, na polanach w lesie samochody i rodziny korzystające z wiosennego słońca i grilla. Po krótkim odpoczynku nad jeziorem i smacznym z obiedzie, już normalną drogą ruszyliśmy dalej w stronę Dej i dalej do Baia Mare. Po południu po raz pierwszy musieliśmy skorzystać z kombinezonów przeciwdeszczowych. Ulewa nas dosyć spowolniła, ale minęła na całe szczęście po ok. godzinie, bo już zaczynaliśmy się lekko zagotowywać. Dalsza cześć trasy bez większych atrakcji, na około cały czas góry mniejsze lub większe, a my przekręcaliśmy manetki, tak by przed zmrokiem dotrzeć do Baia Mare i poszukać noclegu. Udało nam się to nawet bez większego problemu. Hostel (wysoki standard -120 lei za dwójkę)na obrzeżach Baia, był dobrym miejscem wypadowym do zwiedzenia miasta. Baia Mare to duże i piękne nie różniące się od naszych „metropolii” miasto z uroczym ryneczkiem, który zwiedzaliśmy już po zmroku. Udało nam się tez coś z jeść w „ala” chińskiej restauracji. Jedna uwaga, co do poruszania się po miastach: trzeba uważać na skrzyżowaniach ze światłami, bo są one na początku mało czytelne(trzy rzędy świateł, jedne np. do jazdy w lewo, drugie na wprost, a trzecie w prawo) my dwa razy przelecieliśmy na czerwonym, zanim domyśliliśmy się o co chodzi. Dobrym patentem jest natomiast wyświetlany czas, pozostały do zapalenia się zielonego! Po powrocie na nocleg kolejny wieczór integracyjny, który przeciągnął się do późnych godzin nocnych, a wstawać trzeba było wcześnie, bo wyjazd zaplanowaliśmy o 8:00 godz. Rano jakoś udało się wyruszyć prawie punktualnie :icon_mrgreen: . Droga powrotna bez większych przygód, pogoda dopisywała, a na Węgrzech można było jeszcze podkręcić prędkość na dobrych drogach tak pod 200. Dopiero na Słowacji złapał nas deszcz jakieś 30 km przed granica z Polską, ale szybko minął i do kraju wróciliśmy cali i zdrowi. Łącznie przejechaliśmy ok. 1700 km z miejsca startu tam i z powrotem. Niektórym wyszło coś 900 km więcej, ale jak się mieszka w centralnej Polsce, to tak jest :icon_mrgreen: Pozdrawiam Krzyśka! Koszt wyjazdu to chyba jakieś 700 zł +- 100, tak naprawdę dokładnie nie policzyłem. Rumunia to kraj naprawdę normalny, jeśli ktoś wybiera się tam pierwszy raz, to nie ma się czego obawiać. Z młodzieżą można się dogadać się po angielsku, a ze dwa razy zdarzyło się, że chciano rozmawiać po francusku. Dobrze mieć wydrukowane z netu podstawowe zwroty po rumuńsku np. czy są wolne pokoje, ile pokuj kosztuje? itp., bo ciężko jest na migi, jeśli ktoś z kim się spotkamy nie będzie mówił po angielsku! Oczywiście trzeba mieć ze sobą mapy drogowe, bo mapy nawigacji, przynajmniej moja, miały zerowe pokrycie. Dobrze zaplanowana trasa zaoszczędzi dużo czasu na ciągłe zatrzymywanie się. Wszędzie na stacjach paliw, a także w marketach można płacić kartą,. Za noclegi i w knajpach nie ma problemu z płaceniem w euro, ale warto mieć leie( można wybrać w bankomatach) na drobne wydatki,. W wioskach trzeba uważać na szybko jeżdżące samochody, miałem wrażenie, że kto jedzie większym i szybszym samochodem ma pierwszeństwo, ale z reguły Rumuni przestrzegają przepisów. Przeprasza, ze relacja nie jest jakaś szczegółowa, ale nie mam czasu na pisanie. Może ktoś z ekipy jeszcze coś napisze i podzieli się swoimi refleksjami. Na konkretne pytania, jeśli ktoś takowe ma, odpowiem na priva na tyle na ile będę mógł. Pozdrawiam!
  13. krecik_m

    Rumunia 2010

    Krótka relacja w wyjazdu, bo wszystkiego nie da się opisać. [/indent]Na starcie stanęło pięć maszyn: FZS 1000, FZ1 S, KLV 1000, TDM 900, BMW R 1150 RS i ich jeźdźcy, a także jeden plecaczek. Wyjazd z Dukli i przelot w stronę Barwinka, gdzie przekroczyliśmy granicę ze Słowacją. Pierwszy postój i śniadanie nad zalewem Velka Domasa, a następnie jazda prawie pustymi drogami w stronę Węgier. Granicę przekroczyliśmy w Satoraijaujhelyi i dalej w stronę Tokaju. Tam drugi postój i obiadek. Na granicy z Rumunią bez problemów, trzeba okazać dowód rejestracyjny pojazdu i dowód osobisty. No i jesteśmy. Kurcze nie jest strasznie! W sercu satysfakcja, że dojechaliśmy jakby nie było do „egzotycznego” w mniemaniu wielu ludzi kraju. Zjazd na stację paliw i pierwsze zetknięcie się z dzieciakami i ich ciągłym: „uno monete”. Trzeba dodać, że ta prośba była powtarzana jeszcze kilka razy, ale ogólnie ludzie żyją na znośnym poziomie choć Rumunia jest krajem kontrastów: z jednej strony bieda, a z drugiej bogactwo i standard życia europejski. Kierunek Satu Mare i dalej w stronę Sapanty, część trasy wzdłuż granicy z Ukrainą. Tylu zakrętów i serpentyn jeszcze nigdy nie przejechałem, szkoda tylko, ze dużo dziur, ale wrażenia i widoki niezapomniane. Późnym popołudniem dojeżdżamy do Sapanty. Zapomniałbym, ze przy wyjeździe z Satu Mare mandacik 120 lei za przekroczenie prędkości dla pierwszego motocykla, na 50 było 71. Nic nie dala chęć polubownego załatwienia sprawy. Mandat wzrastała do 240 lei jeśli nie zapłaci się go do 48 godz. W ostatnim dniu chcieliśmy go zapłacić, ale w banku się nie dało. Tubylec wytłumaczył, że trzeba to zrobić w Urzędzie Skarbowym. Dał nam też radę z której skorzystaliśmy, by ten mandat wyrzucić, bo Rumunia nie jest w strefie szengen i nie ma wymiany danych przez policję. On zawsze mandaty z Węgier wywala do kosza. No i tak zrobiliśmy. Zobaczymy czy słusznie??? Co do policji, to stoją w terenach zabudowanych ustawieni w stronę nadjeżdżających pojazdów. Każdy radiowóz wyposażony jest w wideo radar i tak trzepią zbyt krewkich kierowców. W Sapancie odnajdujemy pensjonat , który miał być bazą wypadową na trzy dni naszego pobytu w Rumunii. Jak się jednak okazało mogliśmy zostać tylko na jedną noc, bo na resztę dni wszystkie pokoje były zarezerwowane. No i dobrze, bo decyzja by w każdym dniu nocować gdzie indziej była najlepsza. Z noclegami nie ma problemu, standard taki jak u nas, a nawet lepszy jak za te pieniądze, które płaciliśmy, np.: w Sapancie 80 lei za dwójkę, w górach Rodniańskich 120 za czwórkę, 80 lei za dwójkę w Baia Mare 120 za dwójkę-pokój full wypas. Przelicznik złotówki do lei to prawie jeden do jednego. Drugi dzień rozpoczęliśmy od zwiedzenia Wesołego Cmentarza. Fajny jest, ale wielkiego wrażenia na mnie nie zrobił. Dalej ruszyliśmy w stronę doliny Izy i tutaj po drodze zwiedzanie monastyrów. Są one naprawdę piękne, ale niestety wszystkie pozamykane więc po zobaczeniu dwóch zrezygnowaliśmy ze zwiedzania reszty. Nie można jednak pominąć kompleksu klasztornego w Barsanie, naprawdę cudeńko. Ogólnie trasa bardzo malownicza, wokół górki, asfalt taki sobie, ale warto. Docieramy wreszcie do Borsy, miejscowości znanej z wyciągów narciarskich i pięknych widoków na „Alpy Rodniańskie”. Tam tez jemy obiad, taki tradycyjny: frytki, pierś zkurczaka i sałatkę(zazwyczaj jest to pomidor, ogórek i cebula) Miałem ochotę na ciorbę, ale obsługująca nas kelnerka z niewyraźną miną dala do zrozumienia żeby tego nie brać więc zrezygnowałem, choć teraz żałuję. Nocleg znaleźliśmy za miastem na odludziu. Prawie niewidoczny, położony na górce pensjonat okazał się strzałem w dziesiątkę. Udało nam się wytłumaczyć gospodarzowi, ze mamy ochotę na grilla i za parę minut na podwórzu płonęło ognisko a nad nim ruszt. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy powykładać się na serpentyn ki prowadzące do przełęczy Prislop, szkoda tylko, ze asfalt kiepski. Sama przełęcz bardzo ładna, na środku nowy, jeszcze nie wykończony monastyr, a wokół widok na góry marmarowskie(coś jak nasze Bieszczad) i rodniańskie(coś jak nasze tatry). Po przejażdżce pojechaliśmy do marketu na zakupy, bo trzeba było coś na grilla kupić. Okazało się, ze wybór wędlin i innych rzeczy taki jak u nas, więc kolacja była przednia. Po długich polaków nocnych rozmowach spanie, bo czekał nas następny ciekawy dzień. Reszta relacji wkrótce.
  14. krecik_m

    Rumunia 2010

    Wyjazd zakonczony pomyślnie! Nie mam na razie czasu na opis wyprawy, ale za kilka dni coś skrobne. Na razie kilka fotek, reszta będzie "na dniach":) http://picasaweb.google.com/109577419469838189771/Rumunia#
  15. Witam! Z ciekawością przeczytałem plan wyprawy i mam kilka rad. Przyciąć trochę ilość kilometrów na jeden dzień, bo jesli chcecie coś zobaczyć, to wg mnie taki dzienny przebieg(ok 300) jest nierealny. Weźcie też pod uwagę to, że po 4-5 dniach będziecie mocno zmęczeni i warto by pomyślec o dniu bez moto, żeby zregenerować siły. Wyjazd w większej grupie niż 5-6 moto, osób które ze sobą nie jeździły może być udrękął. Wystarczy, że w miescie rozbijął was światła i robi sie zamieszanie itp. Szukanie miejsca na nocleg, wbrew pozorom może nie być łatwe, zwłaszcza dla większej grupy osób. Życzę powodzenia w realizacji wyjazdu! Pozdrawiam!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...