Domier Opublikowano 6 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 6 Lipca 2008 niektorzy widze to lekko popier... na pkcie zabijania zwierzat, powinno sie leczyc ale coz. Prezesartur nic nie zrobisz jak Ci cos wyskoczy pod kola, mozesz tylko liczyc na szczescie i tak nie zdarzysz pomyslec co zrobic tylko odruchowo cos zrobisz. ja mieszkam w takim miejscu ze codziennie zatrzymuje sie po 3 razy zeby przepuscic biegnaca sarne i przez to jezdze te 30mil/h w okolicy. jednego bocznego strzala przy 60mph zaliczylem od sarny, obylo sie bez gleby ale rownie dobrze moglbym przy 10mph sie wyglebic tak wiec pozostaje jedynie liczyc na szczescie i obserwowac. Pies czy kot to tylko zwierze nic nie zrobisz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
smoq73 Opublikowano 6 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 6 Lipca 2008 (edytowane) Epitety na temat zwierząt bym sobie darował.Zostaw je dla ludzi. Jak juz jestes taki czepliwy to i ja. Gdzie tu epitet?? Pochwalę się raz jeszcze swoim pechem: mi przy 80km/h na drogę wybiegł dzik, jechałem może z 10m za samochodem, było ciemno, droga gęsto zarośnięta z dwóch stron (krzaki, drzewa). Zobaczyłem tylko czarną sylwetkę jakiegoś dużego zwierza i już leżałem na ziemi. Mimo że motocykl był pionowo a ja nawet nie zdążyłem nacisnąć na hamulce fiknąłem tak że połamały mi się półki przedniego zawieszenia. Zdarzenie to kosztowało mnie sporo nerwów i kasy ale na szczęście na ciele tylko dwa małe otarcia. Przy takim incydencie wątpię żeby nawet cięższe moto wygrało z takim tłustym czworonogiem, to prawie tak jakby przywalić w malucha. Za takiego dzika mozesz dostac odszkodowanie od koła łowieckiego. Z dzikami trzeba nawet duzym samochodem jadąc - uwazac. Jesli jest duży to masz rozbite auto a on ucieknie do lasu, a do tego czesto jest ich cale stado. Co do unikania psow w Motocykliscie Doskonalym jest to opisane. Sposob banalnie prosty. Przeczytajcie warto (cala ksiazke). Edytowane 6 Lipca 2008 przez smoq73 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
qurim Opublikowano 6 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 6 Lipca 2008 Panowie....nie róbcie wyzywanek z ciekawego tematu, kto jaki jest niech zachowa dla siebie. OFF-TOPIC się pojawia tu więc zapodam coś nt. ziwerząt vs. motocykle. Otóż znajomy leciał na uatostradzie swoją SV650 i dośc ostro kleił, raczej górny pułap prędkości tego moto. No i tak jechał i wychylał się nad owiewkę bo dośc wysoki jest i dostał gołębia prosto w szybę kasku AGV. Szyba pękła, obraz zalał si ę krwią a kolega nie wiedział co się dzieje jednak stary nawyk kurierski "cokolwiek się dzieję, nie panikuj tylko kieruj" zdał egzamin. Kolega jakoś dał radę zjechać na pobocze i zatrzymać sie po czym padł na ziemię i chwilowo stracił swiadomość co się dzieje. Ptaszysko pochlastało mu twarz dośc ostro, pocięty noc, szwy na twarzy, rany, mini-operacje plastyczne...to co go czekało po wypadku. Gołąbek leciał w poprzek autostrady i nawinął się na czape kolegi. Szczęscie w nieszcześciu. Mógł zginąć. pozdro. Cytuj MotorcycleStorehouse Dealer. Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla! Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pitbull200 Opublikowano 6 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 6 Lipca 2008 A ja kocham psy, koty i sam mam pięknego leonbergera, nie krzyczę na nie, nie biję, bo i tak krzyku nie rozumieją, a bicia tym bardziej. Ale na drodze zwierzęta czyhają na moje życie, a na mnie zawsze ktoś czeka.Także tracą dla mnie jakąkolwiek wartość. Lepiej jest unikać, ale jak już, to najwyżej mogę dobić kaskiem. Takie jest życie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
qurim Opublikowano 6 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 6 Lipca 2008 Wątpię żebym się odważył dobić zwierzaka, pomimo że się męczy. Za mientki jestem na zabijanie pieska.Pewnie trzymałbym go na rękach, osmarkany jak dzieciak patrzyłbym jak umiera. :icon_mrgreen: Cytuj MotorcycleStorehouse Dealer. Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla! Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
vigaCMHQ Opublikowano 6 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 6 Lipca 2008 Czytając tego posta odnoszę wrażenie, że nie tylko o zabijanie zwierząt tu chodzi ale przede wszystkim o to zeby nie pozabijać się wzajemnie :) - co niektórym nerwy puszczają :) Alw eracając do tematu - opiszę Wam swoją przygodę z pieskiem w ubiegłym roku: BHyłem wtedy jeszcze szczęśliwym posiadaczem VT600 i wracałem z 400 km wyprawy do domciu.Zostało mi jeszcze jakieś 100-130km.Godzina - około 23:00, wrzesień, ciepło, sucho, prosta droga - prędkość około 110 km/h.Nagle moje moto zachowało się jak koń na rodeo :buttrock: - tył motocykla podskoczył jak wściekły do góry - oczywiście gleba - na szczęście długa prosta i pusto.Gdyby nie kobieta jadąca za mną w Volvo V40 nigdy nie wiedział bym co takiego się stało :)Owa Pani opowiedział mi jak to jedzie za mną i w pewnej chwili widzi jak coś z pod mojego tylnego koła wylatuje w powietrze a ja łapię szlifa :)Poszukaliśmy po poboczy i co się okazało - PIES!!!! średniej wielkości.Jak on to zrobił - do dzisiaj nie wiem.Najprawdopodobniej skubaniec chciał przebiec przez jezdnię i wziął pod uwagę tylko przednią lampę mojego moto - myśląć że za nią już nic nie ma - i tak biedaczysko wpasował się pod tylne koło. U mnie na szczęście skończyło się na kilku większych i mniejszych otarciach, skręconej kostce i kasku do wymiany :) pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Matias Opublikowano 6 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 6 Lipca 2008 Kiedyś jadąc puszką (volvo 343 w nocy na Katowickiej) przy 120 km/h trafiłem dużego psa, który wyskoczył z krzaków prosto pod koła. Efekt był taki, że miałem rozbitą chłodnicę, błotnik, przedni pas, reflektor i porysowany zderzak. Gdybym jechał motocyklem poleciałbym dalej od Małysza.A co do zwierząt... są kochane. Niestety ich tzw. właściciele są kretynami. W cywilizowanym kraju za niedopilnowanie psa i stworzenie tym samym zagrożenia na drodze są bardzo wysokie kary. Przynajmniej w Holandii - byłem tam świadkiem jak właściciel owczarka błagał kierowcę o nie wzywanie policji, gdy pies zbliżył się luzem do krawędzi szosy. Naprawdę błagał i obiecywał, że to się już nie powtórzy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kalion Opublikowano 6 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 6 Lipca 2008 (edytowane) W sumie jak wyskoczy koza ,albo pies metr przed kołem z za krzaka to pewnie moja reakcja by wyglądała tak: Spięcie pośladów z jednoczesnym wypowiedzeniem słowa O KU**A !!! :] Gadać można ale każda sytuacja jest inna i każdy metr robi różnice , zakręt czy koleina. Pamiętam że kiedyś na potęgę kierowcy kupowali taki śmieszne gwizdki na zderzaki co niby zwierzynę odstraszało hehehe Pzdr Edytowane 7 Lipca 2008 przez kalion Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
melvin0789 Opublikowano 6 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 6 Lipca 2008 (edytowane) w karierze mam już z poprzednich lat przejechanego na moto konia i koci ogon, kury zawsze zdołały uciec.najgorszy jest obecny sezon, już 3 psy mi się wpakowały pod koła. jeden (średni) uderzył w bok auta(przeżył), drugi (jakieś 25-30kg) wyskoczył przed moto (nie hamowałem, wiedziałem że nie ma sensu bo się na nim wyglebię) próbowałem go ominąć ale fakt faktem i ja i psiak zdecydowaliśmy się na omijanie w tą samą stronę, skończyło się tym że przy 100-120km/h psiak dostał kołem po głowie. w momencie uderzenia zrobiłem dziwny ruch kierownicą który spowodował że pies odbił się od opony i poleciał bardziej w bok niż pod koła. co prawda trafił mnie prosto w stopę i tu outstarsy force 007 okazały się niezbędne bo skończyło się tylko na naciągnięciu mięśni w nodze. po trafieniu psa zatrzymałem się jakieś 500metrów dalej, na wciśniętym sprzęgle i z myślą "czy ja mam stopę, czy jeśli ją mam to jest cała?" (pies nie przeżył)trzeci trafił się jakieś 3 dni temu, jadąc autem mojej sis do domu około 2giej w nocy psiak wybiegł przed auto, trochę wyhamowałem, starałem się go ominąć ale ten przykleił głowę do kierunkowskazu który rozwalił. (los psa nie jest mi znany) wszystkie w/w psy trafiły mi się na wsiach lub wyskakując gdzieś między polami z wysokiej trawy, przygodę z kotem ledwie pamiętam, było to dawno temu, a trafienie w konia którego woźnica wymusił mi pierwszeństwo przy lewoskręcie już chyba kiedyś opisywałem :) ogólnie ze zniszczeń to rozbity kierunkowskaz w aucie 3 dni temu i doszczętnie rozwalony skuter jakieś 6 lat temu(wypadek z koniem) :) ja nie odniosłem żadnych obrażeń oprócz przestawionego barku i ponaciąganych mięśni ;) "z jednoczesnym wypowiedzeniem słowa O KU**A !!! " ja mam identycznie jak tylko coś się dzieje to te słowa są mi niezbędne, np jak w kwietniu rozbiłem auto, tuż przed uderzeniem w znaki padły właśnie te słowa :flesje: Edytowane 6 Lipca 2008 przez melvin0789 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
emil11 Opublikowano 8 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 8 Lipca 2008 Witam. Ja na szczesci jeszcze nic nie przejechalem choc kilka razy malo brakowalo. Mam sentyment i jakos szkoda mi nawet (jak to ktos wczesniej napisal) 'wiejskich psow' , ktore chyba nie roznia sie niczym od miastowych. :) . Takie nagle wybiegniecie jakiegokolwiek zwierzecia to dobra sytuacja zeby sprawdzic swoj refleks i droge hamowania w sytuacji awaryjnej.Pozdr:) Cytuj Fotograf ślubny WarszawaZdjęcia ślubne Ostrów Mazowiecka Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
qurim Opublikowano 12 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 12 Lipca 2008 Częsciowo masz rację, też mam sentyment i jakieś tam ludzkie uczucia względem istot żyjących, szczególnie psów ale w grze gdzie stawką jest Nasze życie nie ma miejsca na sentymenty. :icon_mrgreen: Cytuj MotorcycleStorehouse Dealer. Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla! Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
paolomaldionez Opublikowano 17 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 17 Lipca 2008 ja wczoraj z kumplem jezdzilismy po miescie w miare ostroznie bo bylo juz ciemno no i ograniczenie do 40 :) a tu nas na podwojnej ciaglej wyprzedza CBR'ka ok 100 i tuz przed nia przebiegl sukinsyn kot xD gosciu mial farta a kot z reszta wiekszego :banghead: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tmi Opublikowano 17 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 17 Lipca 2008 Witam. Ja na szczesci jeszcze nic nie przejechalem choc kilka razy malo brakowalo. [...] 'wiejskich psow' , ktore chyba nie roznia sie niczym od miastowych. :flesje: . [...]Pozdr:)Różnią się i to znacząco. Wiejski pies przebiega przez drogę bo na jego podwórku nigdy nie jeździły samochody. Miastowy pies, a widziałem to już dziesiątki razy, potrafi czekać na czerwonym świetle na przejściu dla pieszych i rusza na drogę dopiero w momencie gdy zrobi to człowiek. Tak samo wiele psów potrafi przechodzić w miastach (większych) przez drogę dopiero gdy jest wolne. Tak czy inaczej, imo jadąc 2oo zawsze być przygotowanym na hamowanie/omijanie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Miras Opublikowano 17 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 17 Lipca 2008 Różnią się i to znacząco. Wiejski pies przebiega przez drogę bo na jego podwórku nigdy nie jeździły samochody. Miastowy pies, a widziałem to już dziesiątki razy, potrafi czekać na czerwonym świetle na przejściu dla pieszych i rusza na drogę dopiero w momencie gdy zrobi to człowiek. Tak samo wiele psów potrafi przechodzić w miastach (większych) przez drogę dopiero gdy jest wolne. Poza tym - często zdarza się, że 'wsiowe' psy, nieobyte z czymś co hałasuje i porusza się szybciej niż ciągnik rolniczy biegną wprost pod koła, by 'obszczekać' opony. Przypadłość ta dotyczy zwłaszcza małych piesków, ale zdarzają się też pokaźniejsze sztuki, których pod/między kołami mieć bym nie chciał. Kiedyś za czasów motorynki uczepił się mojej nogawki hałaśliwy piesek (taki rozmiaru dobrego kota). Próbowałem go jakoś strzepnąć, ale trzymał się mocniej niż motorynka wyznaczonego kierunku ruchu :) więc odpuściłem. Piesek odpuścił dopiero jak skończyły mu się poduszki. Zatrzymałem się żeby obejrzeć nogę (bo drasnął mnie zębem), a piesek kulejąc (i stawiając mokre 'stęple') pognał w czułe objęcia swojej pańci, która oskarżała mnie, że ja jej pieska rozjechałem... Na kursie kolizyjnym psa nie miałem jadąc 2oo - trafiłem jedynie szczura, ale czasu na jakąkolwiek reakcję nie było, a efekt był taki jak bym jechał po kocich (właśnie dlaczego kocich?) łbach... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Evergreen Opublikowano 17 Lipca 2008 Udostępnij Opublikowano 17 Lipca 2008 W zakresie pozbawania zwierzątek (które na marginesie bardzo lubię) życia to kiedyś ze znajomymi pocinaliśmy Nyską może z 80 kmh (to jest wyzwanie dla tego sprzętu) i trafiliśmy dwa gołębie. Ale co lepsze nie na raz, tylko pac, i za 10 km następne pac... Nie wiem, może jakiś opad radioaktywny był wówczas w regionie i miały obniżony refleks... Dwa lata temu jechałem w nocy trasą Wałbrzych - Świdnica, ale taką mniej uczęszczaną (tam gdzie jeździł swego czasu rajd elmotu). Kupę tam winki w górkach, ale znam ją prawę na pamięć. Jedziemy nie za szybko - może 70-90kmh fokusem. I nage na środku drogi zaświecił do mnie oczami jeż. Kopnąłem hamulec z całej pary (ale nie zblokowałem go) kierownicą w lewo, potem w prawo i znowu kontra w lewo... Udało się - jeż przeżył, kierowna wraz z ładunkiem tyż - ja dumny z siebie (zachowałęm się w końcu prawie jak instruktor szkoły bezpiecznej jazdy i do dziś nie wiem dlaczego, bo mi się to pierwszy raz zdarzyło) .... i jak mnie pasażerowie nie zaczeli opie**alać że ich życie dla jeża narażam... Do samego wro słuchałem jaki to jestem nieodpowiedzialny... Ale to był odruch. Rozmawiałem ostatnio z ludźmi co to sporo na bajkach mykają (fakt, że na choperach więc to duże i ciężkie ergo ma większą siłę zabijania zwierzątek) i niedawno ich znajomy, ponoć doświadczony motocyklista, próbował ominąć kota, czy psa. Wyłożył się i swoją kawę prawie skasował. Jemu szczęśliwie nic się nie stało. Ich rada była taka - jak już coś wybiegnie to wybrać tak jak Titanic powinien wybrać górę lodową, czyli centralnie przodem. Inaczej można skończyć jak skończył rzeczony rower wodny... No chyba, że to będzie dzik - wtedy tylko "o ku*wa" zostaje... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.